sobota, 14 sierpnia 2010

The End is Near czyli Koniec nadchodzi


  W ostatnim felietonie zamiescilem dane glacjologiczne pochodzace ze stacji Vostoc i sumaryzujace wyniki wiercen powierzchni arktycznego lodowca do glebokosci powyzej 3000 metrow. Glacjologowie szacuja ow slup lodowej rury jako kolekcje depozytow, z ktorych najwyzszy siega czasow wspolczesnych a najnizszy jest polozony z grubsza 400 tysiecy lat wczesniej. Dane te wskazuja, ze caly ten okres sklada sie z niemal periodycznych zmian, w ktorych wzglednie krotkie okresy ocieplen (okolo 16 tysiecy lat) przeplatane sa dluzszymi bo wynoszacymi okolo 113 tysiecy lat okresami oziebienia. Mowie prawie periodyczne bowiem dlugosci okresu "lodowcowego" sa jednakowe tylko z dokladnoscia do okolo 10 tysiecy lat. Podobnie periodyczny przebieg wykazuja stezenia CO2 w atmosferze. Wszystko to wskazuje, ze aktualna panika dotyczaca obnizania zuzycia paliw kopalnych w celu zmniejszenia efektu cieplarnianego jest absolutnym nonsensem. Wysokie stezenia dwutlenku wegla wystepowaly wtedy gdy o cywilizacji przemyslowej czy innej wogole nie bylo co mowic. Wzrost stezenia CO2 jest zjawiskiem naturalnym, w ktorym gospodarka ludzka ma znaczenie minimalne. Nie ma co tracic czasu,  wysilku i pieniedzy aby zmniejszyc ludzki wklad do efektu cieplarnianego. Wykresy pokazuja, ze okresy ocieplenia i wiekszego stezenia CO2 trwaja wzglednie krotko. Bardziej trwale sa okresy zamrozenia. Zauwazmy tez , ze temperatura spada raczej gwaltownie (patrz spadek po roku 125 tysiacznym) co sugeruje, ze ochlodzenie bylo wywolane czynnikiem gwaltownie interweniujacym w srodowisko ziemskie. Pod koniec okresu lodowcowego widzimy tez wzrastajaca ilosc pylu co jest zrozumiale. Lodowiec zniszczyl roslinnosc i zewnetrzna , odslonieta warstwa gleby sypie teraz piaskiem wokol pod wplywem wiatru do czasu, kiedy ocalone cudem spod lodowca nasiona czy zalazki roslin znowu nie rozpoczna odbudowe biosfery. Ten okres trwa od jakis 16 tysiecy lat do chwili obecnej  a podobne zjawiska powtarzaly sie z  grubsza co 113 tysiecy lat z ludzka obecnoscia czy bez niej. Co jednak powoduje te periodyczne i gwaltowne schlodzenia-bio-katastrofy? Moim zdaniem powodem jest tu periodycznie przechodzaca w okolicach Ziemi kometa lodowa, ktora z jednej strony jest zrodlem wody, ktorej nie ma na innych planetach naszego Ukladu Slonecznego, ale ktora tez bombarduje Nasza Umeczona Planete co jakies 120 tysiecy lat pigulami lodowymi o temperaturze przestrzeni kosmicznej czyli z grubsza 4 kelwinow. Piguly te wpadaja zapewne przewaznie w oceany gdyz te pokrywaja 70% powierzchni Ziemi powodujac katastrofalne fale a zapewne tez i trzesienia ziemi oraz silne i raptowne ochlodzenie powierzchni globu (pamietajmy o zamrozonych mamutach syberyjskich). Dokladne obliczenia musza wziasc pod uwage wiele czynnikow (szybkosc pocisku, zjawiska nierownowagowe, zuzycie energii kinetycznej na generacje tsunami itp) . Mozemy jednak z grubsza oszacowac jak duzy musi byc wklad kosmicznego lodu aby spowodowac schlodzenie i ere lodowcowa na Ziemi. Ilosc wody w oceanach szacuje sie na 1.26x 10^18 ton obecnie. Mamy wiec pytanie ile lodu o temperaturze 4K jest potrzebne aby zamrozic taka ilosc wody (oczywiscie pamietam, ze ocean to solanka ale dla uproszczenia pominmy to). Cieplo wlasciwe wody wynosi 4200 J/kg.K , cieplo wlasciwe lodu to 2100J/kg.K a cieplo topnienia (i zamarzania) wody to 1300 J/kg. Robimy bilans energetyczny i wychodzi nam, ze stosunek masy kosmicznego lodu do masy ziemskiej wody powinien wyniesc okolo  0.08. Aby wiec zamrozic oceany potrzebujemy piguly snieznej o masie 1.0x10^17 ton. Taki wiec bedzie pocisk kosmiczny, ktory uderzy wkrotce w nasza planete  gdyz najwyrazniej nadchodzi znowu ow czas kary boskiej. Nie martwy sie wiec o bracia deficytem budzetowym czy rozpasaniem satanizujacej  mlodziezy pod Palacem a raczej modlmy sie o to aby Pan zechcial odwrocic ten kielich goryczy i ocalil Nasza Umeczona Ojczyzne kierujac cale uderzenie na naszych wrogow ze wschodu i zachodu.

28 komentarzy:

Tesla pisze...

Niestety Pana obliczenia są błędne i to o rząd wielkości.
Przyjął Pan ciepło topnienia/ zamarzania wody jako 1300 J/kg.
Podczas gdy prawidłowa wartość wynosi: 333700 J/kg.
Tu jest prawidłowa wartość:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ciep%C5%82o_topnienia

Wówczas stosunek masy wody w oceanach do masy lodu w bryle z kosmosu wynosi:

Przyjmujemy, że oceany oraz bryła lodowa mają mieć temperaturę końcową 273,15K czyli 0 stopni celsjusza. Temperatura początkowa wody w oceanach wynosi średnią temperaturę Ziemii czyli 15 stopni celsjusza (288,15K).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ziemia
Początkowa temperatura bryły lodowej wynosi 4K.
Różnica temperatury początkowej i końcowej dla wody wyniesie 288,15-273,15=15K dla bryły lodowej zaś 273,15-4=269,15K.

Bilans energetyczny wygląda następująco:

Woda ochładza się o 15K a potem zamarza.
masa_wody*cieplo_wlasciwe_wody*15K+masa_wody*cieplo_topnienia
po podstawieniu
masa_wody*(4200*15+333700)
masa_wody*396700
tak wygląda lewa strona równania

Bryła lodowa ogrzewa się o 269,15K.
masa_bryly*cieplo_wlasciwe_lodu*269,15K
po podstawieniu
masa_bryly*2100*269,15
masa_bryly*565215

Porównujemy obie strony:
masa_wody*396700=masa_bryly*565215
masa_bryly=masa_wody*(396700/565215)
masa_bryly=masa_wody*0,7018568...

Błąd prawie o rząd wielkości.
Tak więc bryła lodowa musi mieć masę prawie trzech czwartych masy oceanów na Ziemii.
Masa pojedynczej komety okresowej, wchodzącej w skład układu słonecznego jest rzędu 10^14 kg czyli 10^11 ton.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kometa_Halleya
Ciężko będzie znaleźć tak wielką bryłę w naszym kosmicznym sąsiedztwie.
Prawdopodobieństwo zdarzenia bliskie zeru.

RYSA pisze...

Ujj!. Ale Pan wymyślił z tymi kometami lodowymi, chyba że to jest celowa prowokacja.

Bryła materii kosmicznej o średnicy 10 km rąbnęła w półwysep Jukatan z prędkością 100 000 km/h ponad 60 mln lat temu powodując wyginięcie dinozaurów. Gdyby tak często waliły w nas lodowe komety nie dalibyśmy rady (hi, hi) zejść z drzewa.

Jak mgliście pamiętam a odświeżyłem sobie tę wiedzę w tej chwili, zlodowacenia są spowodowane tym, że okresowo zmienia się kształt orbity Ziemi oraz jej ekliptyka czyli zmiana kąta nachylenia osi ziemskiej. Eliptyczna orbita i ruch precesyjny Ziemi powodują różnice w dostawie promieniowania słonecznego a ponieważ następują one cyklicznie to i zlodowacenia i ochładzanie klimatu są również cykliczne.

Owe zlodowacenia wynikają z Siły Sprawczej, która urządziła nasz świat a który staramy się w swoim megalomańskim mniemaniu ( patrz projekty skraplania i magazynowania CO2 pod ziemią ) doskonalić. Całe szczęście, że nasze możliwości w oddziaływaniu na to dzieło Stwórcy i jego spieprzeniu są prawie żadne i potrafimy spieprzyć tylko to co znajduje się w naszym bezpośrednim zasięgu jak choćby od 20 lat, rok w rok, budżet Państwa i "wyprodukowanie" pokolenia bezmózgich matołów.

Bobola pisze...

@tesla
Istotnie, pomylilem cieplo wlasciwe pary z cieplem topnienia. Nie mniej oznacza to tylko, ze musi spasc na nas wiecej lodu (zamiast stosunku 0.08 powinno byc 0.674). Faktycznie lodowy asteroid zapewne rozpadnie sie w atmosferze i czesciowo odparuje wiec musi on byc jeszcze wiekszy aby cos z niego zostalo zanim doleci.To jednak nie zmienia istoty zagadnienia. Mamy do czynienia z kometa, ktora nie pojawila sie jeszcze przy Ziemi w czasach historycznych gdyz jej okres orbitowania wynosi az jakies 130 000 lat. Bez takiej hipotezy trudno zas wyjasnic okresowosc obserwowana przez glacjologow. Sugeruje ona zdarzenie astronomiczne.

Bobola pisze...

@rysa
To o czym Pan wspomina to teoria czlowieka nazwiskiem chyba Milkanowicz . Orbita ziemska nie moze jednak zmieniac sie samorzutnie. To samo zreszta jest z ruchem obrotowym chociaz pewna precesja osi moze wystapic jesli nastapi zmiana rozkladu masy wewnatrz globu. W zasadzie ruch obrotowy ma analogiczne zasady dynamiki ruchu obrotowego do ruchu prostoliniowego (zasady dynamiki Newtona). Na to aby wystapily zmiany ruchu obrotowego potrzebne sa przyczyny. Co do incydentu jukatanskiego to nie jest wykluczone, ze ssaki w tym nasi potencjalni przodkowie przetrwali ta katastrofe i wykorzystali proznie jaka sie wytworzyla po wymarciu jaszczurow aby stac sie gatunkiem wiodacym. Nie jest tez niemozliwe, ze byli w tym czasie osobnicy typu gigantycznych ludzi na co wskazuja odbitki stop podazajace za odciskami lap dinozaura w Teksasie. Odciski te znajduja sie w skamienialym dnie istniejacej nadal rzeczki, ktorej nazwa wyleciala mi z pamieci.

Bobola pisze...

Chodzilo mi o Paluxy River w Texasie.
http://www.bible.ca/tracks/tracks.htm

RYSA pisze...

Bardziej przemawia do mnie teoria Milankovicia oparta na obliczeniach i zjawiskach astronomicznych, potwierdzona w pewnym stopniu
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cykle_Milankovicia#cite_ref-0
niż teoria kul lodowych, bo i skąd miałyby się brać i do tego jeszcze cyklicznie.

Paluxy River to nowy wątek dodany do wątku wyginięcia dinozaurów. W przypuszczalnych warunkach katastrofy przed 66 mln lat dinozaury nie przetrwały bo były zbyt wielkie. Zresztą jest także wiele innych teorii na ten temat m.inn. te
- Ponieważ żyły już ponad 200 mln lat temu i wyczerpały potencjał biologiczny uległy degeneracji,

- Przyczyną były wulkany, które wytworzyły w atmosferze kwas solny niszczący ozon i tworzący dziurę ozonową lub tworzyły w atmosferze CO2 co miał znane z obecnych teorii skutek.

-Przyczyną mogły być procesy geologiczne - rozchodzenie się kontynentów tworzące izolowanie niewielkie lądy uniemożliwiające dalszy rozwój gatunku.

- Rośliny - dinozaury dobrze radziły sobie z delikatnymi tkankami roślinnymi. Pojawienie się drzew, krzewów i roślin o twardych tkankach spowodowało, że nie były one dostępne dla dinozaurów, które nie w porę przystosowały się do nowych warunków.

- Wreszcie ssaki. Były małe, stałocieplne w przeciwieństwie do gadów i gdy zaczęły dominować rośliny kwiatowe ssaki na małym obszarze, poddawane jeszcze zmianom czynników atmosferycznych mogły łatwiej przystosować się do nowych warunków jak również łatwiej przetrwać katastrofę.

Nie wiem co sądzić o śladach z przed wielu milionów lat ścieżkach-śladach. Dlaczego nie uległy erozji pod wpływem światła, wody i powietrza? Czy wiadomo z jakiego okresu pochodzą? Skamieliny dinozaurów nie leżały przecież na powierzchni ziemi i tylko dlatego przetrwały. Czy nie jest to komercyjne znalezisko. Gdyby takie ssaki jak współczesny dinozaurom praczłowiek miały przetrwać, musiały by występować na tyle licznie, że przetrwały by ich skamieliny

Bobola pisze...

@rysa
Kazda hipoteza dotyczaca powodow zlodowacenia i to okresowego -przynajmniej w okresie 400tys lat musi tez wyjasniac raptownosc procesu. Zamrozone syberyjskie mastodonty mialy swieza zywnosc roslinna w zoladku i miedzy zebami a cialo nie uleglo rozkladowi. Tubylcy jedli i jedza nawet teraz od czasu do czasu steki z zamrozonego mamuta "z wypadku". Teoria M. mowi o procesach w zasadzie wolno zmiennych. Nie ma w niej nic z katastrofy a ta jest konieczna.
Odciski z Paluxy River nie sa podejrzane o falszerstwo. W skamienialym blocie , w kilku miejscach odkopano kilka takich serii odciskow , w ktorych wysoki bo oceniany na ponad 7 stop czlowiek(?) towarzyszyl dinozaurowi. Zwolennicy teorii ewolucji (ktora wyklucza takie wspolistnienie) twierdza, ze ludzkie slady to takze odciski stop innego dinozaura. Oczywiscie nie widzimy sylwetek ale dla mnie to sa odciski ludzkiej stopy. Zdjecia sa na internecie wiec kazdy moze sobie wyrobic wlasny osad.

Jacek Kobus pisze...

Panie Profesorze, niestety, ale Pan "popłynął". Mamuty wyginęły nie na początku, a pod koniec ostatniego zlodowacenia - i jest dość prawdopodobne, że podobnie jak w przypadku wielu innych wielków ssaków mniej więcej w tym samym okresie, był to skutek rosnącej sprawności łowieckiej naszych praszczurów. To zaś, że w wiecznej zmarzlinie Syberii przetrwało wiele zezwłoków tyh zwierząt zachowanych w bardzo dobrym stanie nie jest niczym dziwnym, ani nawet zastanawiającym. Ostatecznie, ile dzikich zwierząt umiera ze starości..? Raczej niewiele! A jeśli ich śmierć była gwałtowna, z różnych przyczyn zresztą, to całkiem spokojnie mogą się trafić i takie, które nie zdążyły strawić swojego ostatniego posiłku. Lód zaś konserwuje bardzo dobrze...

34 pisze...

@Bobola

Gospodarzu proszę wybaczyć ale nie wziął Pan pod uwagę paru elementarnych faktów.

Komety w odróżnieniu od meteorytów są dla planet groźniejsze bowiem poruszają się ze znacznie większą prędkością a więc mają również większą energię kinetyczną.
To że ich budulcem jest pył i lód w niczym nie zmienia sytuacji.
Ich ewentualne zderzenie z planetą powoduje gigantyczne zniszczenia i pozostawia trwałe ślady.
Należy też uwzględnić w bilansie energetycznym ogromną ilość energii która wyzwoli się w trakcie impaktu.
Trudno sobie zresztą wyobrazić lodowe ciało kosmiczne o masie zbliżonej do masy ziemskich oceanów które co kilkaset tysięcy lat uderza w Ziemię i nie pozostawia trwałych śladów.

Dobrze byłoby oszacować tą masę i porównać ją np. do masy Księżyca wtedy łatwiej można byłoby wychwycić absurdalność pewnych założeń.

Nie uwzględnił też Pan podstawowego faktu - tego że po impakcie lodu słońce cały czas dostarcza Ziemi energię. Czy tego lodu w ziemskim "koktajlu" starczyłoby na ponad 100000lat ?
Uważam to za absurd.

Argument o gwałtownie zamrożonych mamutach zupełnie mnie nie przekonuje.

Iluż to polarników, himalaistów zamarzło na kość w wyniku gwałtownej śnieżnej zadymki, zostało pokryte śniegiem a następnie lodem.
Ich zamarznięte zwłoki odkrywane są nieraz po dziesięcioleciach przez kolejne wyprawy.
I tu też z pewnością jakiś kanibal mógłby sobie przyrządzić steki.

Jestem przekonany że z owymi mamutami było bardzo podobnie.

34 pisze...

@Bobola

I jeszcze jeden bardzo ważny aspekt.

Uwzględniając fakt iż masa bryły lodowej stanowić musiałaby ok. 0,7 masy ziemskich oceanów, uwzględniając dodatkowo - co bardzo ważne - cykliczność zjawiska, dochodzimy do jednoznacznego wniosku że koncepcja takich lodowych impaktów jest kompletnie nierealna.
Tylko bowiem dwa cykle (dwa impakty) dają nam większą ilość wody niż obecnie znajduje się na planecie Ziemia.
Upierając się przy Pańskiej teorii lodowych impaktów widzimy że kilkaset tysięcy lat temu Ziemia musiałaby być sucha jak pieprz, bez jednej kropli wody.
Podejrzewam też że ilość stwierdzonych cykli zlodowaceń jest dużo większa niż dwa cykle.

Bobola pisze...

@boskawola

Kiedy wyginely mamuty to kwestia sporna bo zaden nie byl wyposazony w zegarek. Kiedy mamy zamrozony kawalek miesa to trudno powiedziec kiedy zmarlo jego zrodlo. Mamuty mialy zoladki wypelnine roslinnoscia zielona i trawe midzy zebami. To wskazuje, ze zerowaly na lace a nie na plycie lodowej. Gdyby padly w normalnych warunkach to cos by je objadlo albo by sie zepsuly. Tu jednak mamy do czynienia z nieuszkodzonym cialem zamrozonym szybko na kamien. To wskazuje na szybki zgon i zamrozenie oraz zasypanie tuz po zgonie.

Bobola pisze...

@34

Trudno jest powiedziec ile bylo wody w oceanach 400tys. lat temu. Jesli wierzyc podaniom biblijnym to potop pokryl cala Ziemie warstwa wody. Wiadomo tez, ze wnetrze Ameryki Pln bylo kiedys plytkim morzem. Czesc wody ucieka w przestrzen kosmiczna , czesc ulega dysocjacji pod wplywem promieniowania UV w gornych warstwach atmosfery produkujac wodor i tlen. Wodor ucieka , tlen zostaje i dzieki temu mamy czym oddychac (oczywiscie nie zapominam o roslinach ale na poczatku biosfery roslin zielonych nie bylo). Ilosc wody obecnie istniejacej odpowiada z grubsza masie Ksiezyca. Zderzenie z takim obiektem nie byloby przyjemnoscia ale moze nastapic tez fragmentacja i spadek w postaci szeregu mniejszych bryl. Byc moze takim obiektem byl meteoryt tunguski po ktorym nic praktycznie nie zostalo. W tej chwili istnieje dyskusja pomiedzy specjalistami od meteorytow , ktorej tematem jest istnienie meteorytow lodowych.
Co do himalaistow, ktorzy zamarzli w trakcie przechadzki to sytuacja jest odmienna niz kwestia mamutow. Tam zwierzyna najwyrazniej byla w otoczeniu stepowym kiedy spotakala ja przykrosc zamrozenia. Sa zreszta i inne slady wielkiej katastrofy w tym okresie. Istnieja na Ziemi wielkie kratery (poza znanym w Zatoce Meksykanskiej) np w Arizonie i kilku innych miejscach. Sa zreszta takze inne dowody na gwaltowne przemieszczanie sie wody przez lady polaczone z wytwarzaniem zbiorowisk z martwych drzew i zwierzat. Kiedys I. Velikowsky napisal ksiazke "Worlds in Collision" , w ktorej zebral sporo roznych przykladow wskazujacych na katastrofy kosmiczne, ktore dotykaly Ziemie. W tej chwili wykres mowi nam, ze periodycznie Ziemie trapia ochlodzenia klimatu , ktore pojawiaja sie gwaltownie w sytuacji gdy klimat jest cieply. To schlodzenie trwa do czasu kiedy Slonce nie wytopi lod i nie pojawi sie odsloniety grunt. Po tym zaczyna sie przyspieszone ocieplanie i zaroslinnienie. Tego lodu musialo byc sporo, skoro dopiero teraz zaczynamy roztapiac kontynenty przy biegunach.

Unknown pisze...

pan profeser se robi jaja

Bobola pisze...

@pawelpawek
Tylko do pewnego stopnia. W testach na inteligencje pojawiaja sie ciagi cyfr i nalezy dobrac nastepna cyfre ciagu na podstawie poprzedzajacych (czyli odgadnac regule, wedlug ktorej ciag byl wygenerowany). Tutaj Natura daje nam podobny problem w postaci danych glacjologicznych. Mamy szereg maksimow temperatury , po ktorych nastepuje dlugi (110tys lat) okres spadku temperatury , pewna stabilizacja i nastepny wzrost szybki temperatury do tego samego maksimum (w ciagu 10-16 tys lat). Teraz jestesmy wlasnie w maksimum temperatury (i stezenia CO2). Jak Szanowni Czytelnicy prognozuja? Co nastapi w przyszlosci? Dalszy wzrost temperatury, stabilizacja na wysokim poziomie czy spadek podobny do tego, ktory juz zdarzyl sie pare razy wczesniej? Nie upieram sie przy kosmicznym rzucaniu kulami ze sniegu. Ale cos powoduje katastrofy klimatyczne na Naszym Globie wykazujace dobra periodycznosc. Wlasnie stoimy przed kolejna z nich.

Anonimowy pisze...

@Bobola
Teoria kosmicznej katastrofy może mieć swoje uzasadnienie i dopeniać teorie Milkanowicza. Wystarczy, że raz na cztery cykle precesji z okresem 26 tys lat znajdziemy się w obszarze kosmosu pełnym kosmicznego gruzu i już mamy gwałtowne ochłodzenie. Systematyczne bombardowania z jednego kierunku mogą zdeformować zarówno sama orbitę planety, jak i kąt pochylenia osi obrotowej. Spadajace do oceanów asteroidy mogły bowiem wywoływać zarówno fale tsunami i zalewanie pewnych obszarów kontynentów, jak i ich gwałtowne przemieszczenie z obszarów umiarkowanych w obszary polarne. Jest sporo przesłanek, aby sądzić, iż bieguny geograficzne wędrowały sobie po świecie;-) Antraktyda przecież kiedys znajdowała sie również w strefie umiarkowanej, a teraz pokryta jest lodem. Sa też dość dobrze zachowane kopie map na których na Antraktydzie płyną rzeki oraz historie o potopie. Nie sposób natomiast ocenić, czy ten nadchodzący koniec to już, czy za kilka lat, czy za kilka tysięcy.

Bobola pisze...

@Hans Kloss
Moim zdaniem juz jestesmy opoznieni jesli chodzi o zamrazanie Ziemi. Na rysunku 1 mm= 4167 lat. Maksima na wykresie temperatury sa liczac od najblizszego od lewej (czyli od czasu aktualnego oddzielone od siebie co odpowiednio o 55mm, 50mm, 38mm i 38mm. Sugeruje to, ze starsza czesc slupa lodu jest lepiej sprasowana ciezarem z gory.Krotki odcinek niemal horyzontalny odpowiada niemal calej historii ludzkiej cywilizacji- 5mm czyli okolo 20 tys lat. Wzrost od minimum do poczatku plateau zajal 10 000 lat. Moim zdaniem juz jestesmy na poczatku okresu spadkowego temperatury. Katastrofa jest pod bramami.

34 pisze...

@Bobola

A na onecie pokazują dziś propagandówkę o katastrofie wskutek globalnego ocieplenia.

Wracając do meritum.

Ciężar właściwy skał księżycowych jest wielokrotnie większy od ciężaru właściwego lodu.
Hipotetyczna kometa byłaby więc znacznie większa od Księżyca i miała by rozmiary małej planety.
Hipotezę taką należy więc odrzucić.
Bardziej prawdopodobne jest z pewnością wejście strumienia kosmicznych brył lodowych w orbitę Ziemi.
Ma to poniekąd prawdopodobnie potwierdzenie w obserwacjach meteorologicznych, przynajmniej raz kiedyś czytałem o upadku sporych brył lodowych podejrzewanych o kosmiczne pochodzenie.

Śledztwo inspirowane wynikami badania rdzenia jest bardzo ważne.
Warto jednak posiłkować też innymi historycznymi danymi.
Hans już co nieco napisał.

Źródła historyczne podają że jeszcze ok. 1000 lat temu Grenlandia była zielona i wypasano na niej bydło.

Przyczynę gwałtownych zmian klimatycznych dopatrywałbym się w aktywności słonecznej.

W czasach całkiem niedawnych mieliśmy do czynienia z Minimum Maundera i towarzyszącą mu małą epoką lodowcową.

Za Wiki:

"Minimum Maundera pokrywa się czasie ze środkowym i najchłodniejszym okresem tzw. małej epoki lodowej.
Ponieważ okresy zwiększonej liczby plam na Słońcu są równoczesne z nieznacznym zwiększeniem wartości stałej słonecznej, klimatolodzy zastanawiają się nad związkami zakresu tych zmian ze zmianami klimatu na Ziemi".

Trzeba też spojrzeć na metaliczny rdzeń Ziemi - być może jakieś czynniki okresowo go destabilizują wpływając na oś obrotu Ziemi.

Co do przypadku odkrywanych mamutów przyczyn można wyobrazić sobie wiele.
Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
By móc dokonywać tu jakichś bardziej sensownych rozważań musielibyśmy dysponować maksymalną ilością danych.

Można przecież wyobrazić sobie sytuację gwałtownego załamania pogody - jak niedawno w Ameryce Południowej - że nagle na terenach podmokłych, bagiennych jakiś mamut utopił się a za chwilę doszło do załamania pogody i gwałtownego ochłodzenia.
Dochodzi dodatkowy globalny czynnik wynikający ze znacznego ograniczenia ilości energii słonecznej docierającej do Ziemi, czy też trwającego jakiś czas odchylenia osi obrotu Ziemi, czego konsekwencją będzie przedłużenie okresu zimowego załamania pogody na całe tysiąclecia.
I mamy mamuta tkwiącego niczym przedpotopowy rodzynek w wiecznej zmarzlinie.

Czytałem też kiedyś o mechanizmie który powoduje powolne topienie się obiektów materialnych w wiecznej zmarzlinie.
Należałoby więc sprawdzić czy nie ma takiej możliwości powolnego "zatopienia" się zamarzniętego mamuta w wiecznej zmarzlinie.
Jeśli taka możliwość istnieje to wtedy upada koncepcja bardzo gwałtownego trwałego ochłodzenia w ciągu kilku dni, które zamroziłoby mamuta wcześniej utopionego w jakimś bagnie.

34 pisze...

@Bobola

To że całkiem niedawno Grenlandia była pokryta roślinnością dowodzi tego że proces narastania i cofania się lądolodu jest znacznie bardziej dynamiczny i zróżnicowany niż wskazywałaby na to hipoteza Gospodarza która zakłada ultra powolne "wytapianie" się lodowca od czasu impaktu - ponad 100 tysięcy lat temu - do dziś.

Czy tak różnorodne życie miałoby szansę przetrwać gdyby całą planetę skuł onegdaj kosmiczny mróz ?

34 pisze...

@Bobola

Co do wykresu temperatury w skali czasu.

Widzimy tu rzecz bardzo charakterystyczną.

Z wykresu tego widać wyraźnie że wzrost temperatury poprzedzający okresy ciepłe jest znacznie bardziej szybki niż spadek temperatury poprzedzający okres zlodowacenia.

Oś czasu powinna być znacznie wydłużona tak by można było dysponować rozdzielczością do jednego roku.

Jeśli na odcinku ok 2 mm widzimy linię "gwałtownego" spadku temperatury to może powstać wrażenie gwałtowności procesu.
Pokazana skala czasu jest bowiem bardzo myląca.

Tyle że te 2 mm na osi czasu to kilka tysięcy lat !

Patrząc na ten wykres można również oszacować czas "gwałtownego" ocieplenia na ok. dwa razy krótszy od czasu ochłodzenia.

Hipoteza gwałtownego ochłodzenia zainicjowana lodowym impaktem wali się najwyraźniej w gruzy.

pazdzioch pisze...

proponuje inna teorie. Raz na powiedzmy 12 500 lat do centrum US wchodzi duza planeta o wydluzonej orbicie. Jej oddzialywanie grawitacyjne powiduje mieszanie sie wod oceanow ( POTOP ) a ich srednia temp. to okolo 5C i kolejna epoka lodowcowa. Niektorzy sadza ze to juz za dwa lata. Zauwazcie ze nieracjonalne zachowanie rynkow i rzadow czy tez osob (MADOFF) cudownie sie racjonalizuja w tej perspektywie.

Bobola pisze...

@34
Ja niestety tylko reprodukuje wyniki i nie mam danych liczbowych, ktorymi moglbym operowac. Co do szybkiego ocieplenia to tlumaczenie jest nastepujace. Wiekszosc albo caly lod narzucony przez np drugiego ksiezyca Ziemi czy komete stopil sie i odparowal (stad wzrost pylu) a energia sloneczna zyzywa sie na ogrzanie Ziemi. Pamietajmy- lod buforuje temperature gdyz dostarczane cieplo idzie na topienie (czyli na przemiane fazowa). Dopiero kiedy lodu nie ma juz calkowicie albo w duzej ilosci teren moze byc podgrzany. Natomiast wzglednie wolne schladzanie to efekt tego, ze cieplo z gruntu i obiektow ziemskich musi byc dotransoprtowane do lodu albo odwrotnie ochlodzenie wokol bryly lodu musi siegnac na dalsze tereny gdzie lodu nie ma.

Bobola pisze...

@34

Wroce jeszcze do kwesti zamrozenia mamuciego miesa. Trzeba pamietac, ze anomalie pogodowe sa odchyleniem chwilowym. W nastepnych latach pogoda powinna wrocic do stanu stacjonarnego. Z mamutami tak nie bylo. Zywily sie na zielonym stepie i nagle zamarzly po czym utkwily na zimnym terenie na dlugie lata. Kiedy nastapila ta katastrofa jest kwestia dyskusyjna i wroce do tego. Ale sa liczne oznaki tego, ze nastapila tutaj katastrofa nie tylko termalna.

34 pisze...

@Bobola

Pisałem o anomalii pogodowej połączonej z następującym po w/wym anomalii długotrwałym, liczącym tysiące lat, ochłodzeniem lokalnego klimatu wynikłym czy to z powodów mniejszej ilości ciepła docierającego do Ziemi, czy to z powodu zmiany nachylenia osi obrotu.

Takich potencjalnych przyczyn może być znacznie więcej.
Trzeba więc też brać choćby pod uwagę ruch obrotowy Ziemi w płaszczyźnie Drogi Mlecznej.
Droga Mleczna nie jest jednorodna bowiem są ślady wchłaniania przez nią wielu mniejszych galaktyk.
Okresowy wzrost kosmicznego zapylenia w sposób oczywisty będzie wpływał na zmniejszenie ilości energii docierającej na Ziemię ze Słońca.

Bobola pisze...

@34
Cos co trwa tysiace lat przestaje byc anomalia a staje sie zmiana klimatu. Jesli chodzi o zmiany nasolnecznienia to nie sa one raczej powodem. Mamy je wyznaczone dla tych 400 tys. lat i chociaz widac oscylacje to nie sa one zsynchronizowane z katastrofami klimatycznymi. Maja swoj wplyw ale nie decydujacy o gwaltownych przeskokach klimatycznych. Zmiana nachylenia osi Ziemi wymaga czynnika zewnetrznego i spowoduje tylko przesuniecie stref klimatycznych. Moze byc, ze caly uklad sloneczny , ktory orbituje wokol centrum Galaktyki wchodzi w silnie zapylony fragment przestrzeni i zuzywa ponad 100tys lat aby sie z niego wydostac. Tak czy inaczej jestesmy jak sie wydaje o krok od takiego schlodzenia z jakim nie spotkala sie cywilizacja ludzka w czasie calej swojej histrii ( a moze i prehistorii).

Anonimowy pisze...

A dlaczego nie uwzględnia Pan energii kinetycznej uderzających w ziemię brył lodu? Przecież będą one miały ogromną prędkość czyli w momencie kolizji ich gigantyczna energia kinetyczna przekształci się w ciepło. Czy Pan jest fizykiem?

Bobola pisze...

@nightwatch

Czy energia pocisku snieznego zamieni sie w cieplo czy nie to zalezy od tego gdzie pocisk upadnie. Oceany zajmuja 70% powierzchni Ziemi a wiec najbardziej prawdopodobne jest trafienie w wode. Wtedy energia kinetyczna lodu zamieni sie na energie fali tsunami, ktora zaleje wiekszosc ladow. Pamietac tez trzeba, ze pocisk lodowy moze byc w postaci "srutowej" przynajmniej w momencie kontaktu z powierzchnia globu. To zas oznacza, ze tylko czesc pocisku (istotnie o szybkosci wejscia w atmosfere rzedu 30 - 50 km/s) dotrze w postaci stalej. Reszta spadnie jako ulewny i zimny deszcz. Cos w rodzaju biblijnego potopu.

Anonimowy pisze...

No to jeszcze powałkujmy temat. Ciepło właściwe wody to 4189 J/kg*K czyli kilogram lodu o temperaturze zera bezwzględnego będzie miał 'ujemną' energię cieplną rzędu 10^6 J (zwłaszcza że lód ma mniejsze ciepło właściwe od wody). Ten sam kilogram lodu pędzący z prędkością 50 km/sek ma energię kinetyczną jakieś 2.5 * 10^9 J - trzy rzędy wielkości wyższą niż ta potrzebna do ogrzania i roztopienia tego lodu. Nawet niewielka część tej energii zamieniona w ciepło spowoduje roztopienie całego lodu więc efekt 'mrożonki' można zupełnie pominąć.

Bobola pisze...

@nightwatcher

Trzeba pamietac, ze nie cala energia kinetyczna pocisku zamieni sie w cieplo. Tak by bylo tylko w przypadku gdyby pocisk lodowy uderzyl w niedeformowalna ale tez i nieeleastyczna tarcze.To nie jest przypadek bryly lodu, ktora przechodzi przez gas atmosfery. Problem jest skomplikowany bowiem topiacy sie na powierzchni lod i powstajaca woda zmienia wspolczynnik tarcia pocisku. W dodatku przy tych predkosciach trzeba zapewne uwzglednic zaleznosc wspolczynnika tarcia od predkosci). Sama zasada zachowania energii tutaj nie wystarcza bowiem nie cala energia kinetyczna pocisku ulegnie dysypacji podczas transportu przez atmosfere oraz podczas ewentualnej kolizji z powierzchnia Ziemi.