
Tak juz sie dziwnie dzieje, ze najwiekszymi oredownikami demokracji sa kraje, w ktorych wystepuje ona w formie bardzo uposledzonej oraz przymiotnikowo-rozwinietej. Mysle tu oczywiscie o tworach takich jak demokracja ludowa (albo socjalistyczna) czy tez demokracja "wolnego swiata". Tak juz to jest, ze dodawanie wyjasniajacego przymiotnika na ogol oznacza, ze rzeczownik zostal solidnie wykastrowany ze swego pierwotnego znaczenia a desygnat nazwy jest czesto ustrojem wrecz przeciwnym od nominalnego. Tak wiec demokracja ludowa w gruncie rzeczy oznacza dyktatorska wladze partyjnych biurokratow trzymajacych swoj wierny lud w zamknieciu przypominajacym duzych rozmiarow oboz koncentracyjny. Tak bylo na przyklad w Naszej Umeczonej Ojczyznie w okresie PRLu ( nie mowiac juz o takim raju robotniczo-chlopskim jak ZSRR) . Bronowanie granic , regularnie obstawionych wierzami obserwacyjnymi WOPu , brak mozliwosci legalnego wyjazdu dzieki wybiorczemu wydawaniu paszportow oraz permanentnemu brakowi funduszow na wyjazdy zagraniczne to wszystko sa cechy owego ustroju sprawiedliwosci spolecznej do ktorego tak wzdychaja niektorzy z blogerow "Polityki". Cala zas populacja byla poddana nadzorowi wiernych biurokracji "kapo" w postaci Milicji Obywatelskiej, LWP oraz najwyzszego autorytetu czyli policji politycznej. Czy jednak lepsza jest w swojej istocie demokracja "wolnego swiata"? I od czego istotnie wolni sa jego obywatele? Prawda jest, ze w demokracjach zachodu a zwlaszcza w wiodacym kraju tego obozu, kwestia wolnosci poruszania sie jest i byla uprawnieniem obywatela. Tak wiec jesli tylko miales na to srodki mogles sie udac do dowolnego punktu swiata pod warunkiem oczywiscie tego, ze lokalne wladze zechcialy cie tam wpuscic. W kraju demokracji zachodniej kontrola nad ludnoscia odbywa sie na drodze finansowej. Nie jest tez przypadkiem, ze o tym jakie jest w nich znaczenie obywatela decyduje grubosc posiadanego portfela. Demokracja "Wolnego Swiata" jest w gruncie rzeczy mniej lub bardziej rygorystyczna dyktatura oligarchii finansowo-przemyslowej. Na jej czele stoja biurokraci w postaci wysokiego szczebla zarzadcow przedsiebiorstw i bankow .
Charakterystyczna cecha tego typu "demokracji" jest kompletny brak relacji pomiedzy biegiem kariery biurokratycznego decydenta a efektywnoscia i skutecznoscia dzialania zarzadzanej przez niego jednostki. Karuzela personalna znana nam z okresu PRLu dziala i w Wolnym Swiecie. Prezydenci tacy jak Clinton i Bush doprowadzili USA do najwiekszego kryzysu gospodarczego w dziejach tego kraju ale jakos nie widac by ktokolwiek mial do nich jakies wymierne pretensje. Zgodnie z okultystyczna zasada "Jak jest na gorze tak i jest na dole" podobnie wygladaja losy przedsiebiorstw i bankow bedacych wlasnoscia publiczna. W rozumieniu wiekszosci moich rozmowcow czy korespondentow demokracja polega na tym, ze wszyscy obywatele wybieraja w powszechnym glosowaniu sposrod wyznaczonych (ale w jaki sposob?) kandydatow, wladze panstwowe, ustawodawcze a np w USA czesciowo takze sadownicze. Natomiast kto zostanie takim kandydatem to juz zalezy w pierwszym rzedzie od poparcia ludzi majetnych. Wybory sa zabawa droga i byle kogo na nia nie stac. Ci zas, ktorzy sa zasilani przez roznego rodzaju sponsorow prywatnych czy instytucjonalnych musza oczywiscie wykazac sie stosowna wdziecznoscia w wypadku gdy ich starania uwieczone zostana powodzeniem. Liczacy sie kandydaci, o duzej umiejetnosci "brown nosing-u" ale nalezacy do przeciwnych orientacji politycznych sa na ogol zasilani przez tych samych finansjerow. To powoduje, ze dla biurokracji menadzerskiej kazdy rzad jest ich. Pozwala to uniezaleznic sie od kaprysow wyborcow, ktorzy faktycznie nie maja nic do powiedzenia ani w jednym ani w drugim systemie. Faktycznie obecnie panujace systemy demokratyczne sa jedynie atrapa. Poszczegolny obywatel ma znikome szanse na to aby wplynac na takie czy inne decyzje wladz bez wzgledu na to czy zyje w ustroju sprawiedliwosci spolecznej (Pln Korea, Chiny, Kuba) czy tez w ustroju wyzysku czlowieka przez czlowieka (USA, GB, UE). Atrapa demokracji ma jeden wylaczny cel i jest nim rozwodnienie odpowiedzialnosci za podjete lub nie podjete decyzje. Mozna sie wiec zapytac, czy istotnie nie ma mozliwosci aby stworzyc ustroj w ktorym istnienjace elity polityczne beda mialy jakies logiczne uzasadnienie. Ja osobiscie sklaniam sie ku pogladowi, ze najlepiej uzasadnione byly ustroje monarchiczne i spoleczenstwa stanowe. Jest bowiem oczywiste, ze latwiej jest dobrac i wyksztalcic kierunkowo osobe znana, czlonka rodziny panujacej niz losowo ( czyli w drodze wyborow) poszukiwac stosownego kandydata wsrod ciemnej masy obywateli danego kraju. Co wiecej, rodzina panujaca gwarantuje wystarczajaco dlugi okres rzadzenia, ktory pozwala na systematyczny rozwoj kraju w wybranym kierunku. Tej stabilnosci nie ma w ustrojach, w ktorych mamy do czynienia z okreslona w czasie dlugoscia kadencji Ojca Narodu. Spoleczenstwo stanowe pozwala takze na naturalna gradacje obywateli pod wzgledem majetnosci i inteligencji. Ma to duze znaczenie bowiem jedna z najwiekszych problemow obecnej demokracji jest opanowanie srodkow przekazu, polityki oraz nauki przez wyksztalcony motloch, ktory faktycznie nie ma nikomu nic intelektualnie do zaofiarowania ale zamula komunikacje miedzyludzka nachalnym gaworzeniem. Jesli jednak nie zdecydujemy sie na powrot do szczesliwych lat ustroju monarchicznego o stabilnym, opartym na zlocie pieniadzu i wymiernej stratyfikacji spoleczenstwa to proponowalbym generowanie elit przez zastosowanie metod spoleczenstwa naukowego. Istnieja w zasadzie dwie takie mozliwosci. Pierwsza to metoda wyboru losowego. Jest ona oparta o obserwacje, ze przy krotkim czasie kadencji nawet najwiekszy jelop nie bedzie w stanie narobic wielkich szkod. Wybieramy wiec warstwy rzadzace na krotki okres czasu, powiedzmy na rok, droga komputerowego losowania ze zbioru osob posiadajacych czynne prawo wyborcze. Do tego celu mozna sie posluzyc na przyklad czym takim jak liczby PESEL czy SS . Losowano by kolejno stanowiska rzadowe od prezydenta wdol. Zaleta takiego systemu bylby absolutny brak koniecznosci prowadzenia kosztownych kampanii wyborczych, losowe przedstawicielstwo populacji we wladzach kraju (czyli jak populacja taka i wladza, inaczej mowiac pelna demokracja), oraz, co wazne dla osob wierzacych, bezposrednia szansa na blogoslawiony wplyw Istot lub Istoty Wyzszej na wybor najlepszego z mozliwych kandydata na dane stanowisko. Co wiecej, usunieta jest mozliwosc korupcji kandydatow na politykow, gdyz nikt nie wie przed glosowaniem czy i jakie sytanowisko na niego czeka. Taka selekcje kandydatow na stanowiska panstwowe nazwalbym proteza demokracji absolutnej. Druga naukowa metoda selekcji jak moge zaproponowac jest merytokracja. Opiera sie ona na spostrzezeniu, ze wiekszosc ludzi (patrz zalaczony wykres ) jest zbyt glupia aby polegac na jej zdaniu w wyborze czegokolwiek. Jesli wiec chcemy zyc w panstwie rzadzonym dobrze o zdrowej gospodarce i finansach publicznych oraz racjonalnie oceniajacym swoje mozliwosci przezycia w otoczeniu danych panstw osciennych (np Niemiec i Rosji) to musimy wybierac ludzi wplywowych wylacznie z tej niklej czesci (ponizej 2%) populacji, ktora gwarantuje poziom inteligencji adekwatny do problemow jakie stoja do rozwiazania. Szczesliwie istnieja obecnie testy, ktore pozwalaja ocenic inteligencje i uzdolnienia kandydata do sluzby publicznej z bardzo wysoka precyzja. Proponuje wiec aby posiadajacych czynne prawo wyborcze kandydatow na stanowiska publiczne poddawac takim testom w celu eliminacji umyslowych niewypalow. Po wstepnej eliminacji glupoli zastosujemy testy uzdolnienowe i charakterologiczne w celu dopasowania kandydatow do odpowiednich funkcji panstwowych oraz dodatkowej eliminacji typow, ktorych charakter i uczciwosc moglaby budzic zastrzezenia. Ten sposob selekcji eliminuje samozwanczych wodzow narodu, ktorzy maja wystarczajaca sile przebicia aby zdobyc poklask ciemnego tlumu ale nie maja wystarczajacej inteligencji i zdolnosci aby wykonywac funkcje do ktorej aspiruja. Zauwazmy, ze merytokracja jest sublimacja demokratyzmu. Kazdy ma szanse zostac czym tylko sobie zamarzy, nie potrzebne jest poparcie partii politycznych, sponsorow czy tez posiadanie wlasnego kapitalu. Co wiecej mamy znowu szanse na korzystanie z interwencij Sil Wyzszych i to w innym sensie niz juz oddawna znany cud nad urna.
Zalaczony wykres IQ pochodzi z wydawnictwa encyklopedycznego Rand McNally " Atlas of the body", NY 1976 i przedstawia rozklad ilorazu inteligencji w populacji oraz roznice jakie wystepuja w IQ u ras: bialej i czarnej. Jak widac tylko niezwykle uzdolnieni przedstawiciele czarnej rasy osiagaja poziom IQ typowy dla przecietnego (ok. IQ~100) przedstawiciela rasy bialej. Osobiscie proponowalbym aby w systemie merytrokratycznym ograniczyc warstwe rzadzaca do osobnikow o poziomie powyzej IQ = 130. Bedzie to okolo 2.1% populacji co zupelnie wystarczy na potrzeby kraju.