piątek, 16 października 2015

A ja ja jaj! Zycie to nie jest bajka...

   Staram sie na ogol unikac lektury ksiazek pisanych przez kobiety. Z trudnoscia bowiem znosze typowa dla nich egzaltacje i gadulstwo, ktore powoduja, ze mysl, ktora mezczyzna zawarlby w kilku zdaniach, w wydaniu kobiecym zabiera cztery strony maszynopisu. Zrobilem jednak wyjatek dla niedawno wydanego w USA dziela red. Anny Bikont pt "The Crime and the Silence - confronting the massacre of Jews in wartime Jedwabne" (Farrar et al, New York 2015) po przeczytaniu recencji tej ksiazki w Wall Street Journal. Samo dzielo ma tez swoje wczesniejsze polskie wydanie z roku 2005 , ktore ukazalo sie jako "My z Jedwabnego".  Czy zawartosc obu wydan jest identyczna - tego nie wiem bo niestety wydawnictwa zaprzestaly podawania informacji tego typu.


    Jako dzielo literackie ksiazka ta jest polaczeniem dziennika aktywnosci dziennikarskiej z reportazami z rozmow oraz esejami na temat stosunkow polsko-zydowskich. Rdzen akcji odbywa sie w okolicach Lomzy a glownie w malych osiedlach: Jedwabne, Radzilow i Wasosz gdzie odbywaly sie masowe pogromy zydowskiej mniejszosci w czerwcu 1941 roku tuz po wycofaniu sie administracji i wojsk radzieckich, ktore okupowaly wschodnie kresy Rzeczpospolitej po roku 1939. Autorka okresla te obszary jako siedlisko polskosci, miejsce pochodzenia przywodcy Narodowej Demokracji - Romana Dmowskiego, w ktorym obecnie sprawuje rzady dusz  b. zlotnik- Leszek Bubel - znany wydawca prasy antysemickiej.

     Przed rokiem 1939 byly to tez tereny licznie zasiedlone przez mniejszosc zydowska . Samo Jedwabne - male miasteczko w okolicy wiejskiej - bylo w 70% zamieszkale przez Zydow.  Byli to glownie rzemieslnicy, mlynarze, piekarze, szewcy i krawcy utrzymujacy sie obslugi okolicznych  polskich wiesniakow. Konflikty pomiedzy tymi populacjami zdarzaly sie sporadycznie i wynikaly glownie z konkurencji na rynku oraz czasowych podszczuwan kleru i polskich patriotow. Koscia niezgody byly kolizje swiat obchodzonych w odmiennym czasie przez obie narodowosci oraz zydowska "walka o handel" . Pamietajmy, ze okresie przedwojennym wyznawcy religii katolickiej brali jeszcze powaznie swoja wiare w Nowy Testament wraz z obowiazkiem nawracania na Nasza Swieta Wiare wszystkich pogan, do ktorych oczywiscie zaliczano slusznie  takze wyznawcow moseizmu. Stad bral sie pewien delikatny nacisk na ludnosc zydowska aby porzucila ona droge prowadzaca do piekla  i powrocila na lono Kosciola zanim spotka ja kara boska.

     Rzecz jasna nie wywolywalo to przychylnego nastroju w sferach rabinicznych, ktore zapewne takze prowadzily kontruderzenie religijne w ramach edukacji dzieci zydowskich i obrzadkow w synagogach. O tym jednak autorka nie pisze kladac caly ciezar winy za zajscia na kler katolicki, ktory wedlug niej nie zrobil nic aby katastrofe powstrzymac.  A byla to istotnie katastrofa o sienkiewiczowskich rozmiarach i wykonaniu rodem z "Dzikiego Wschodu"  - morderstwa indywidualne, masowe i zbiorowe gwalty na co ponetniejszych zydowkach oraz "gwiazda programu" czyli palenie w stodole wiekszosci zydowskich mieszkancow . To wszystko polaczone z rabunkiem mienia i przejmowaniem nieruchomosci zgladzonych innowiercow przez ich polskich sasiadow.

    Jak wynika z dziennikarskiego dochodzenia przeprowadzonego przez autorke  z pomoca prokuratora IPN , Ignatiewa, bezposrednimi sprawcami- prowodyrami bylo okolo 40 polskich wiesniakow, z ktorych paru zasluzylo sie takze pozniej walka w partyzantce, ale ktorzy w czasie masakry zorganizowali sprawnie likwidacje blizej niesprecyzowanej liczby swoich zydowskich sasiadow. Prokurator sklania sie ku liczbie okolo 400 ofiar spalonych w Jedwabnym a autorka sklonna jest przyjac liczbe okolo tysiaca. Kto ma racje - tego sie nie dowiemy bowiem prace medykow sadowych zostaly wstrzymane na prosbe zydowskich sfer religijnych.

   Sama sprawa przyczyn owego pogromu, a takze pozniejszych pogromow jakie ludnosc zydowska doswiadczyla juz po "wyzwoleniu" jest dla mnie interesujaca nie dlatego, abym przejmowal sie specjalnie losem nieznanych mi Zydow ale dlatego, ze jest to jeden z przykladow nieuniknionego konfliktu pomiedzy populacjami dzielacym ten sam habitat. Sama motoryka tego nie rozni sie specjalnie od konfliktow jakie widzimy obecnie. Mam na mysli ciagnaca sie od 1948 roku walke Zydow z Arabami o terytorium Palestyny, walke Tutsi  i Hutu w Rwandzie czy chroniczny konflikt miedzy ludnoscia kolorowa i biala w USA. 
Jak juz pisalem  wczesniej : http://bobolowisko.blogspot.com/2015/09/o-zaletach-apartheidu-i.html
http://bobolowisko.blogspot.com/2013/01/dlaczego-jest-jak-jest-czyli-naukowe.html
http://bobolowisko.blogspot.com/2012/10/matematyczna-teoria-walki-o-byt.html
wprowadzenie do habitatu populacji rodzimej osobnikow rozniacych sie od nich wygladem, religia, obyczajami i plodnoscia jest pomyslem poronionym bowiem prowadzi do nieuniknionej walki o byt. Walka ta zas nie jest prowadzona wylacznie na lamach mediow i gazet ale w ostatecznym rozrachunku wymaga fizycznej likwidacji. "Zycie to nie jest bajka..." i zadne piekne slowa o humanitaryzmie, milosci blizniego itp bzdury tego nie zmienia.

   Rzecz jasna, ze wyciagniecie na forum swiatowe zdarzen w koncu dosyc juz odleglych i raczej marginesowych ma pewne cele polityczne. Morderstwa i masakry w wykonaniu roznych naszych sasiadow (mysle tu o Niemcach, Rosjanach i Ukraincach ) dotknely takze ludnosc polska w czasie II Wojny Swiatowej i po niej. Nikt jednak jakos aktywnie nie wysuwa na forum swiatowym ani oskarzen ani zadan odszkodowania. A byly to " rozwiazania  ostateczne" o rozmiarach, w porownaniu z ktorymi likwidacja populacji zydowskiej w lomzynskim jest nie wartym uwagi drobiazgiem.
Byc moze powinnismy to zrobic i domagac sie jakiegos zadosc uczynienia w formie wymiernej od Rosji, Ukrainy, Bialorusi , Litwy i Niemiec. Kraje te bowiem sa nie tylko przywlaszczycielami majatku obywateli II Rzeczpospolitej ale takze masowymi mordercami naszych rodakow.

piątek, 9 października 2015

Wyscig bez jaj

    Z pewnym rozbawieniem obserwuje tegoroczny "wyscig do koryta", ktorego druga, i zapewne wazniejsza faza jest jeszcze przed nami. Trudno bowiem nie zauwazyc, ze nasz wierny lud do elity wladzy wysyla najwyrazniej swoich typowych reprezentantow. Do dziwacznych nazwisk jasno wskazujacych na pochodzenie zdazylem sie czesciowo przyzwyczaic (ale nie polubic) przez 45 lat PRL-u : Bierut, Gomulka, Gierek , Motyka, Kapusta , Babiuch to postacie  najnowszej historii politycznej Naszej Nadmiernie  Ludowej Ojczyzny.  Wydawaloby sie, ze nadejscie III Rzeczppospolitej wyniesie nas jakos z  tego chlopskiego amoku ale nic z tego. Walesa, Kuron, Michnik , Kwasniewski, Duda ....Pazerne chlopstwo jest nadal u wladzy a brak kwalfikacji na stanowiska powszechnego zaufania nie przeszkadza ani kandydatom na nie ani tez ich wyborcom. Czyzby naprawde wsrod czlonkow znaczacych partii politycznych nie bylo nikogo lepszego?

    Istota ludowej demokracji jest oczywiscie to, ze rzadzic panstwem komunistycznym moze nawet kucharka (Lenin) ale czy istotnie musimy byc na nia skazani?  Moi demokratycznie nastrojeni czytelnicy wierza oczywiscie w awans spoleczny i w to, ze samorodki politycznego talentu mozna wyplukac nawet z ludowego blota, Ja wiem natomiast, ze ."Niedaleko pada jablko od jabloni" i ze dzieki genetyce i czestemu oddzialywaniu w latach formujacych i pozniejszych rodzicom i najblizszej rodzinie zawdzieczamy w stopniu najwyzszym nasz zyciowy "system operacyjny". Amerykanie maja trafne powiedzenie, ktorego prawdziwosc potwierdza sie niemal kazdego dnia mowiace, ze "You can take boy out of slums but you cannot take slums out of the boy" ("Mozesz wyprowadzic  chlopaka ze slumsow ale nie mozesz usunac slumsow z chlopaka"). Inaczej mowiac - skad pochodzisz takim bedziesz i to bez wzgledu na starania "inzynierow spolecznych" , osiagniete wyksztalcenie i pozniejsza pozycje spoleczna.

   Trudno tez nie zauwazyc, ze na stanowiska decyzyjne systemu coraz czesciej kandyduja badz nawet obejmuja przedstawicielki plci pieknej. Jest to zjawisko i nieporzadane i niepokojace. Polskie Messaliny w wiekszosci roznia sie niekorzystnie od rzymskiego pierwowzoru ale nie o doznania estetyczne tu chodzi. Jest bowiem stwierdzone, ze cechy kobiecego charakteru, uksztaltowane hormonalnie, roznia sie niekorzystnie od cech meskich. Nie chce tu zaglebiac sie w przyczyny i cechy tego co dala nam ewolucja a co jest tez dobrze opisane w literaturze medycznej (np "The female brain", Louann Brizendine, MD , Broadway books, 2006). Wystarczy powiedziec, ze niewiasty maja powazne klopoty w podejmowaniu samodzielnych decyzji i kieruja sie emocjami zamiast logiczna analiza sytuacji.  Stad ich psychiczna potrzeba operowania w kregu przyjaznych towarzyszek oraz sklonnosc do kompromisu za wszelka cene. Sa to cechy charakteru, ktore moga stabilizowac rodzine ale ktore sa nieporzadane w polityce. Tam bowiem jak wiemy nie ma miejsca dla sentymentow (Stalin) a podstawowym zadaniem kierownika panstwa i Ojca Narodu jest utrzymanie populacji w stanie bezpiecznym i zachowanie badz powiekszenie jej habitatu. Tych zadan nie mozna wykonywac gdy kompromis jest celem najwyzszym. Walka o byt z narodami sasiadujacymi nie jest mozliwa droga perswazji i bezkrwawych dyskusji.  Bylo to dobrze rozumiane w przeszlosci i dlatego dominujaca role w polityce grali zawsze mezczyzni.  Teraz bezsensowna polityka "rownosci plci" usiluje odwrocic to czego sie odwrocic nie da. Jest tez miara zniewiescienia obecnych mezczyzn to, ze sie na to godza a moze nawet przyjeli ten trend za naturalny. Oczywiscie zdarzaly sie w przeszlosci "kobietony" jak  rosyjska caryca Katarzyna czy bizantyjska cesarzowa Teodozja. Ale nawet i one poslugiwaly sie intryga i posrednictwem uzaleznionych mezczyzn w osiaganiu swoich celow.  W dzialaniu bezposrednim umysl meski jest bowiem niezastapiony.

   Nie sledze na biezaco polskiej sceny politycznej ale mam tez wrazenie, ze postacie pierwszoplanowe obecnego wyscigu sa jakos dziwnie bezbarwne. Konia z rzedem temu kto okresli w krotkich, zolnierskich slowach jakie poglady na najwazniejsze sprawy ma obecny premier Pani  Ewa Kopacz (z domu Lis) . Jest to osoba mloda (ur. w 1956 r), jak sie dowiaduje z Wikipedi -lekarz medycyny -pediatra. Daleki jestem od niedoceniania wagi dobrze zrobionej lewatywy przez prowincjonalnego lekarza ale czy istotnie jest to zawodowa umiejetnosc kwalfikujaca posiadacza do zajecia stanowiska premiera?  Nigdzie nie natrafilem tez na slady publicystyczej aktywnosci urzedujacej Panie Premier. Wydawaloby sie rozsadnie aby przedstawic stesknionemu narodowi wlasny poglad na aktualne problemy polityczne- wymuszone na niej osadnictwo ludnosci kolorowej, "dziwna wojne" na Ukrainie czy role Polski w Unii Europejskiej. Niegdys polityk chcacy uzyskac zaufanie zwracal sie do Narodu droga przemowien (np tyrady Gomulki) czy slowa pisanego (Hitler, Mussolini, Lenin, Stalin). Ta forme kontaktu uprawial nawet Jozef Pilsudski (http://jpilsudski.org/artykuly-historyczne-pilsudski/zyciorys-jozefa-pilsudskiego), ktory intelektualista raczej nie byl . Teraz kobiety "pierwszej linii" wydaja sie byc "nie czytaty, nie pisaty" (Sienkiewicz , Ogniem i Mieczem).

   Podobnie jest zreszta z aktualna kandydatka PiS-u Pania Beata Szydlo ( z domu Kusinska , ur. 1963 r.) .
Kandydatka podaje jako swoj zawod : polityk, urzednik samorzadowy (co nasuwa mi na mysl postac wojta z serialu Rancho). Nie jest to jednak jej zawod wyuczony gdyz jest ona z wyksztalcenia magistrem etnografii. Sadzac ze szlaku jej dalszej edukacji, jest to niewiasta o raczej niesprecyzowanych zainteresowaniach. Mamy wiec slad po niedokonczonych studiach doktoranckich trwajacych 5 czy 6 lat (na Wydziale Filozofi i Historii UJ) po czym pare przeskokow do innych dziedzin nie wiadomo czym uwienczonych gdyz Wikipedia zachowuje pewna dyskrecje jesli chodzi o formalne tytuly kandydatki. Rzecz jasna, ze kobieta mloda usiluje sie odnalezc a polityczna karuzela personalna na ktora sie dostala nie ulatwia stabilizacji mysli. Musze jednak przyznac, ze od kandydata na premiera podobno powaznego panstwa oczekiwalbym czegos wiecej. Nie mowiac juz o tym, ze zazwyczaj to przywodca zwycieskiego zgrupowania politycznego ( o ile takie zwyciestwo nastapi) zajmuje to stanowisko . PiS juz raz i  to nieudanie eksperymentowal ze zdalnie sterownym premierem i nie przynioslo mu to niczego dobrego. Jak mowia Amerykanie czas jest zdecydowac - " To shit or get of the pot". (czyli albo narobic albo zejsc z nocnika).

   Mimo, ze nie przepadam za lewica w dowolnej postaci politycznej to ze wszystkich kandydatek na stanowisko wiodace w polityce najbardziej odpowiada mi Pani mgr.inz. Barbara Nowacka (https://pl.wikipedia.org/wiki/Barbara_Nowacka ) . Jest to kobieta o interesujacej aparycji i scislym wyksztalceniu co juz samo w sobie jest cecha bardzo dodatnia w srodowisku politykow - na ogol humanistycznych matolkow.  Jest tez nadzieja, ze wyniosla ona z domu cos wiecej niz sklonnosc do nepotyzmu. Niestety jest to nowoczesna kobieta wyzwolona, ktorej pogladow nie podzielam. Nie mniej stwierdzam z aprobata, ze takie posiada i nie waha sie ich prezentowac na forum publicznym. Czy jest to najodpowiedniejsza kandydatura na polityka kraju katolickiego - to inna sprawa.

   Zauwazylem tez, ze inaczej niz w USA malzonkowie kandydatek (a takze innych "waznych " postaci) nie istnieja w kampanii wyborczej. W Stanach byloby nie do pomyslenia, zeby kandydat na powazne stanowisko publiczne pojawil sie na wiecu bez zony lub meza i gromadki dzieci. Jest to nie tylko bowiem "ludzka twarz" kandydata ale takze dowod posredni, ze aspirant ow nie jest jakims zboczencem czy potworem masakrujacym najblizsza rodzine.  Tymczasm w Naszej Umeczonej Ojczyznie najblizsza rodzina  kandydatwow na scenie wyborczej "nie grywa" badz jest tak malo aktywna, ze ja jej nie zauwazylem Jest to pewnie tez wina srodkow masowego przekazu, ktore jakos nie uwypuklaja tej strony omawianych politykow. Pora to zmienic bowiem z reguly "We get two for the price of one" (czyli dostajemy pare za cene jednego) a zwlaszcza dla kobiet wplyw osob najblizszych moze byc znaczacy.

  



czwartek, 1 października 2015

"Ida" czyli wybory polskich zydowek

   Wlasnie obejrzalem , dzieki Netflixowi, ostatnio glosny i nagrodzony film rez. Pawla Pawlikowskiego pod tytulem "Ida". Autorami scenariusza  sa wspomniany rezyser oraz Rebeka Lenkiewicz. Produkcja filmu byla sfinansowana przez Eryka Abrahama chociaz wsparcie finansowe wyszlo takze ze zrodel polskich. Wszystkie osoby uczestniczace w produkcji dziela sa jak mi sie wydaje bylymi polskimi zydami, ktorzy po roku 1968, czyli po gomulkowskim polowaniu na syjonistow, wykorzystaly sprzyjajaca okazje do tego aby usadowic sie na zachodzie, w Anglii. Sa to dzieje, ktore dla moich mlodszych czytelnikow sa zapewne nieznane ale warte do zapamietania dlatego, ze daja one pewien kontekst dla samego powstania i akcji filmu. Jest to bowiem okres Wielkiej Zydowskiej Emigracji, ktory przywiodl na szeroko rozumiany zachod takie postacie jak Stefan Michnik, Jan T Gross czy rodzina Brusow. Mamy wiec tutaj do czynienia z pogladem jaki na czasy wojny oraz PRLu maja czlonkowie juz w zasadzie powojennej mniejszosci zydowskiej, ktorzy zreszta w czasie Polski Ludowej stanowili tak zwana "bananowa mlodziez" czyli byli potomkami UBowskich prominentow. Inaczej mowiac - film pokazuje Polske z punktu widzenia mniejszosci uwazajacej sie za pokrzywdzona zarowno przez przedwojennych Polakow jak i przez polskich komunistow okresu gomulkowszczyzny. Trzeba tez pamietac, ze tworcy filmu , tak jak i literat Gross, znaja wszystkie podnoszone przez siebie problemy "z drugiej" reki. Wyemigrowali oni bowiem  jako ludzie bardzo mlodzi i wszelkie polskie nieprawosci jakie opisuja znaja wylacznie z opowiesci zapewne rodzicow badz dziadkow.

   Podstawowym nurtem filmu jest, tak jak w "Poklosiu" (http://bobolowisko.blogspot.com/2015/03/bic-zyda.html ) morderstwo dokonane na na rodzinie chlopa zydowskiego  przez ich polskiego sasiada, ktory zreszta przechowywal ich przez jakis czas w czasie okupacji. Co bylo powodem morderstwa tego rezyser nam nie wyjasnia. Byc moze ukrywanym Zydom skonczyly sie pieniadze albo moze polski pazerny chlop polasil sie na ich dosyc biedne zreszta gospodarstwo - tego sie nie dowiemy. W wymowie filmu istotna jest bowiem przyrodzona ochyda polskiego chlopstwa oraz jego wrodzony antysemityzm. Niejasne jest tez dlaczego chlopu o wiele mowicym nazwisku Skiba zrobilo sie zal zydowskiej dziewczynki i zdecydowal sie na oddanie jej ksiedzu (skad trafila do ochronki prowadzonej przez zakonnice). Logiczniejsze dla ukrycia calej zbrodni byloby wymordowanie calej rodziny. No ale wtedy nie byloby o czym nakrecic filmu. Osnowa jego jest bowiem odkrywanie swojego pochodzenia i przeszlosci rodziny przez nowicjuszke Anne, ktora faktycznie nazywa sie Ida Lebenstein i ktorej jedyna zyjaca krewna jest jej ciotka- Wanda uzywajaca  obecnie  nazwiska Gruz. Ciotka jest osoba wplywowa , teraz sedzia ale w okresie bierutowszczyzny, prokuratorem wojskowym oskarzajacym w procesach zolnierzy podziemia niepodleglosciowego i innych "wrogow ludu". Teraz zar ciotki rewolucji nieco przygasl a jej temperament wypala konsumowana w przemyslowych ilosciach wodka oraz puszczalstwo. Jest to wiec typowa kobieta wyzwolona lat 60-tych zaopatrzona w synekure sedziowska - gwarantujaca imunitet- oraz samochod marki Wartburg (rowiesnik polskiej Syrenki). Dzieki jej sklonnosci do napojow wyskokowych samochod ulega zreszta niekorzystnym odksztalceniom. Przy niej oczywiscie poznaje swiat ascetyczna kandydatka na zakonnice - urocza Agata Trzebuchowska, ktora przypomina mi nieco ET czyli ufoludka ze wzgledu na nieruchoma twarz oraz duze ciemne oczy.

    Nie bede zreszta streszcal tu calej akcji filmu. Jest on bowiem istotnie arcydzielem sztuki filmowej zarowno od strony zdjeciowej jak i drobiazgowego odtworzenia rzeczywistosci lat 60-tych czyli poznej gomulkowszczyzny. Podziwiam tylko, ze do chwili obecnej zachowaly sie nie tylko samochody Warszawa M-20 czy stary Wartburg w stanie nadajacym sie do jazdy ale i plenery w postaci malych miasteczek i rozpadajacej sie chalupy- obecnie Skibow a przedtem Lebensteinow. W filmie gra tez zdewastowany cmentarz zydowski w Lublinie gdzie obie wedrowniczki skladaja po cichu kosci  rodziny wykopane w lesie.

     Podsumowujac szczerze polecam wszystkim czytelnikom obejrzenie tego filmu, ktory jako dzielo artystyczna jest istotnie czyms wyjatkowym. Gorzej jest z jego faktograficznym przekazem oraz z wymowa, ktora jest w zasadzie antypolska. Mowi ona nam bowiem jak Zydzi postrzegaja Polakow obecnie i dzieki artystycznej wielkosci tego filmu stanowi on bardzo skuteczne narzedzie antypolskiej propagandy. Tak jak w przypadku "Poklosia"  czy ksiazek Grossa nie moge powiedzic z cala pewnoscia, ze takie fakty jakie sa tam przytaczane nie mialy miejsca. Ja sam, mimo posiadania wielu znajomych a nawet byc moze i przyjaciol Zydow, nie wiem nic o takich zdarzeniach. Ale nie moge zaprzeczyc, ze w Polsce istnieje gleboka niechec do Zydow (a takze Cyganow). Nie jest to niechec wynikajaca tylko z najnowszej historii Polski komunistycznej - chociaz i ten okres dawal podstawy do tego. Wystarczy przeczytac klasykow polskiej literatury (ktorych teraz oczywiscie nikt nieczyta) aby zobaczyc, ze nienawisc pomiedzy tymi dwoma grupami ludnosciowymi trwa doslownie od wiekow. Uczucie nienawisci grupowej jest irracjonalne ale nie mozna go lekcewazyc. Predzej czy pozniej ten wrzod znowu peknie. Dlatego uwazam, ze mniejszosci narodowosciowe pojawiajace sie na terenie uwaznycm przez populacje tubylcza za wlasny, sa zjawiskiem niekorzystnym. Co daje do namyslu wszystkim zwolennikom osadnictwa mahometanskiego.