czwartek, 1 października 2009

Wojenko, wojenko, cuzes ty za pani...




Ostatnio naczelny wodz wojsk amerykanskich w Afganistanie, gen. McChrystal oswiadczyl, ze bez zwiekszenia liczebnosci amerykanskich wojsk w tym kraju zwyciestwo nie jest mozliwe. Zwazywszy, ze wojna ta toczy sie juz ponad osiem lat mozna tylko powiedziec, ze generalowie USA sa tym co amerykanscy tubylcy nazywaja uprzejmie "slow learners" a osoby mniej wrazliwe, po prostu kretynami. Najpotezniejsza sila militarna swiata najwyrazniej przegrywa tam wojne z wyposazonymi w lekka bron piechoty partyzantami i orientuje sie w powadze sytuacji z osmioletnim opoznieniem! I to wszystko w wykonaniu doborowych, zawodowych i ochotniczych zolnierzy! Obie wojny swiatowe zaangazowaly po obu stronach milionowe armie, wojna toczyla sie na kilku kontynentach i na oceanach i caly konflikt zostal rozstrzygniety po mniej wiecej pieciu latach. No ale tam walczyli zolnierze poborowi, ktorzy chcieli jak najszybciej zalatwic sprawe i wrocic do domu. Swego czasu gdy interesowalem sie jeszcze kwestiami militarnymi przeczytalem w jednym ze stosownych podrecznikow strategii, ze dla calkowitego opanowania terenu przeciwnika (ale nie tylko) potrzebne jest aby sily okupujace mialy stosunek liczbowy 1:100 w stosunku do ludnosci podbitej (inaczej na sto osob ludnosci przeciwnika ma przypadac jeden przedstwiciel zolnierzy okupanta). Jest to liczba pojawiajaca sie tez w rozwazaniach ile osob zna bezposrednio kazdy czlowiek zyjacy w pewnym spoleczenstwie. Tak wiec przy odpowiedniej koncentracji "sil porzadku" w stosunku do potencjalnych wichrzycieli w kazdej stu osobowej podgrupie znajduje sie co najmniej jeden przedstawiciel okupanta (czy policjant lub TW), ktory zna osobiscie podejrzanego wywrotowca i oczywiscie trzyma reke na pulsie. Wiedza ta najwyrazniej nie byla dostepna Pentagonowi, ktory od czasow wojen z indianami stosuje strategie fortow i rajdow pacyfikacyjnych w odroznieniu od stosowanej w Europie strategii domina i pelnej administracyjnej kontroli podbitej populacji. Jesli spojrzymy wiec z tego punktu widzenia na zaszlosci afganskie to zobaczymy, ze przy populacji ogolnej rzedu 29 mln wojska amerykanskiego okupanta powinny liczyc okolo 290 tysiecy zolnierzy a wiec mniej wiecej dwa razy tyle niz jest obecnie ( wlaczajac wszystkie oddzialy NATO itp obecny stan wojsk okupanta to 122 000 zolnierzy). Radzilbym wiec Naszemu Wielkiemu Czarnemu Prezydentowi aby jak najszybciej uzupelnil braki liczbowe w silach okupacyjnych co moze byc zrobione wzglednie tanio jesli powrocimy do metody powszechnego poboru. Warto tez sie zastanowic dlaczego tak bardzo amerykanom zalezy na pacyfikacji afganczykow. Wyjasnia to po czesci zalaczona mapa planowanych rurociagow ropy i gazu. Jak widzimy przez Afganistan maja przechodzic wazne a wrazliwe na dywersje przewody energetyczne, ktorych znaczenia nie mozna przecenic. Sabotaz takich przewodow jest wzglednie prosty a ich oslona bedzie zarowno kosztowna jak i pracochlonna. Chyba, ze zastosuje sie na duza skale do tego latajace roboty, ktore beda strzelac do wszystkiego co sie rusza w okolicy rurociagu. Wolna reka w Azji Mniejszej byla dla naszych amerykanskich przyjaciol wazniejsza od systemu antyrakietowego w Europie Coraz Bardziej Wschodniej. Calkiem zreszta mozliwe, ze bylo to celowe wywieranie nacisku na Rosje przez wysuniecie propozycji dla niej niewygodnej ale dla amerykanow bez wiekszego znaczenia w tym celu aby z biegiem czasu uzyskac aprobate Rosji dla amerykanskich planow afgansko-iranskich w zamian za ustepstwo na froncie europejskim. Pamietajmy bowiem, ze jak nas uczy Pismo Swiete: Zlo jest wieczne a dobro zwycieza tyko od czasu do czasu i aby zwyciezylo wymaga naszego wysilku.

Na rysunkach:
Miecz afganski- doskonala bron sieczna i klujaca
Mapa istniejacych i planowanych rurociagow naftowych i gazowych przechodzacych przez Afganistan (www.worldpress.org/specials/pp/pipelines.htm)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Mysle ze z obecna strategia wojny w Iraku i Afganistanie sa dla USA nie do wygrania-zwyczajnie brakuje im jak slusznie Pan zauwazyl ludzi.Maja samoloty,czolgi a nawet satelity i pieniadze ale nie maja zolnierza ktory wejdzie w afganskie gory i bedzie walczyl z mudzahedinami piers w piers.Zreszta to nic dziwnego-US Army jest wzglednie niewielka(jak na tak potezny kraj)i liczy zaledwie okolo 500 tysiecy zolnierzy.Podobnej wielkosci jest US Navy oraz nieco mniejsze US Air Force-razem okolo 1.3 miliona zolnierzy dla 300 milonowego kraju.Armia 150 milionowej Rosji jest nieco wieksza a armia chinska liczy prawie 2.5 miliona zolnierzy.Jak widac sily zbrojne USA sa dosc nieliczne(jesli chodzi o stany osobowe bo ilosci sprzetu sa ogromne)i moglby spokojnie zostac zwiekszone o jakies 0.5-1 milion zolnierzy(klasycy twierdza ze nie mozna trzymac pod bronia wiecej niz 1% wlasnego narodu jesli sie nie chce zarznac gospodarki ale prosze zauwazyc ze dla 310 milonowego USA to ciagle byloby mniej niz 1% populacji pod bronia).Pobor jednak ze wzgledow politycznych nie wchodzi w gre-zadna administracja sie nie odwazy na taki ruch bo ma nastepne wybory przegrane jak w banku a zreszta biorac pod uwage ze 40% amerykanskiej mlodziezy ma nadwage i/lub alergie ten narod juz nie nadaje sie do walki.Z tego co wiem w Waszyngtonie mysla o amerykanskim odpowiedniku Legii Cudzoziemskiej-tylko na znacznie wieksza skale(okolo 100-150 tysiecy zolnierzy).A do tego tak kombinuja zeby byla tania w utrzymaniu bo zolnierzom-cudzoziemcom nie placono by pieniedzy(oprocz niewielkiego zoldu)ale po odsluzeniu 5-7 lat nabywali by obywatelstwo amerykanskie.Dla rzadu USA na krotka mete to rozwiazenie idealne-bez politycznych nieprzyjemnosci dostaja do reki kilkuset tysieczna armie lojalna tylko wobec rzadu(bo nie wobec spoleczenstwa).Operujac tak Legia Pentagon nie musi liczyc sie ze stratami wlasnymi(bo przeciez walczacy to nie obywatele USA ale glownie Meksykanie czy Wschodnioeuropejczycy ktorych los nikogo w USA nie obchodzi)a i w razie czego latwo sie ich wyprzec lub nawet rzucic na pozarcie swiatowej opinii publicznej.Na krotka mete to dla nich rozwiazenie niemal idealne i pozwolilo by im wygrac dosc szybko te wojny ale...ale na dluzsza mete to w ten sposob tworza sobie amerykanie odpowiedznik rzymskich germanskich odzialow posilkowych a te jak wiemy choc zaczynaly od sluzby Rzymowi to ostatecznie ow Rzym zlupily.