

Z biegiem czasu coraz bardziej utwierdzam sie w mniemaniu, ze masowa edukacja przynosi wiecej szkody niz pozytku. Zyjemy bowiem w okresie kiedy kazdy moze ukonczyc szkole srednia, uczelnie wyzsza i uzyskac kolejne szczeble awansu naukowego bez jednoczesnego zrozumienia niekiedy zupelnie podstawowych praw i zasad operacji dziedziny, ktora sobie obral. Dotyczy to zwlaszcza osob, ktore skonczyly edukacje na poziomie magisterium (patrz typowi nauczyciele) oraz absolwentow kierunkow humanistycznych, ktorych dobroduszna reform szkolnictwa zwolnila w zasadzie od koniecznosci zapoznania sie z podstawami nauk scislych czy matematyki. Duze szkody wywoluja tez w podatnych umyslach programy popularno-naukowe w TV oraz publikacje popularyzatorow nauki. Nie ma bowiem nic gorszego niz butna ignorancja wynikajaca z powierzchownej, uproszczonej i nasyconej dziennikarska propaganda pol-informacji naukowej. Przekonalem sie o tym ostatnio zabierajac blos na blogu Szanownego Redaktora Passenta. Szanowny Filar Dziennikarstwa Stosowanego nie jest zreszta niczemu winien gdyz w toku dyskusji zeszlismy na zagadnienie nie zwiazane z tematem zasadniczego esseju. Pojawila sie bowiem kwestia podobno niezwyklego i nowego rozwiazania autorstwa Politechniki Gliwickiej oraz Kopalni Belchatow, w mysl ktorej bedziemy produkowac paliwo w drodze recyklizacji dwutlenku wegla tym samym oczyszczajac srodowisko z gazu cieplarnianego i wykorzystujac odpady przemyslowe. Ta "zielona technologia" posiadajaca ponc wsparcie najwyzszych szczeblow administracji panstwowej ma w zalozeniu dostarczac paliwa (w postaci niesprecyzowanej) w cenie 40 gr/litr. Ze wzgledu na dosyc ogolnikowa informacje podana na blogu wyrazilem watpliwosc co do zdrowych, termodynamicznych podstaw takiego procesu. Pamietajmy bowiem, ze paliwo (czy jest nim wodor, tlenek wegla , wegiel czy benzyna) dostarcza nam energii mechanicznej i ciepla wlasnie w wyniku reakcji utleniania. Aby ten proces odwrocic nalezy do produktow spalenia, do ktorych nalezy miedzy innymi dwutlenek wegla i woda dodac co najmniej tyle energii ile pierwotnie powstalo w trakcie reakcji. To zas oznacza, ze w gruncie rzeczy zadnego zysku energetycznego byc nie moze. Lepiej by bylo raczej popracowac nad wydajnoscia procesu pierwotnego czyli spalania aby ocalic troche paliwa. Proponowana technologia, przynajmniej w wersji przedstawionej, jest termodynamicznym nonsensem. Nie to jednak jest interesujace ale reakcja innych uczestnikow blogu, ktorzy bardzo niesmialo przyjeli konsekwencje prawa zachowania energii i wyraznie zajeli pozycje wyczekujaca wobec moich rewolucyjnych obserwacji. Padly nawet slowa o niedocenianiu przez starych piernikow z zagranicy inwencji naszych polskich inzynierow. Uwazam to za reakcje zabawna ale tez troche niepokojaca gdyz na blogu red. Passenta oczekiwalbym komentarzy ze strony dziennikarzy i ogolnie ludzi raczej wyksztalconych. Moze zreszta przeceniam to srodowisko, bo styl pisania i czesto jezyk jakim sie posluguja sugeruje pewne braki w kulturze i wyksztalceniu.
Aby wiec odswiezyc moje zwiazki z naukowa elita udalem sie (komputerowo) na blog "Szalonych naukowcow" rowniez w tygodniku "Polityka" . Tam zas znowu pojawil sie temat nie zwiazany z glownym essejem Szanownego Profesora Fizyki a odnoszacy sie do problemu popularnego od pewnego czasu a dotyczacego hipotezy ocieplania sie klimatu w wyniku gospodarczej dzialalnosci czlowieka a zwlaszcza emisji dwutlenku wegla jako gazu cieplarnianego. Temat ten interesowal mnie kiedys, nie od strony zawodowej, ale dostatecznie aby zapoznac sie z danymi na ten temat. Zwrocilem wiec uwage na to, ze istniejace dane w zadnym wypadku nie pozwalaja stwierdzic jakiegokolwiek innego niz horyzontalny trendu sredniej temperatury. Owszem, ostatnio widzimy zwiekszone fluktuacje temperatury i te moga ale nie musza moga byc wynikiem dewastacji przez czlowieka jego srodowiska naturalnego. Mysle tutaj o zwiekszonej powierzchni obszarow zabudowanych ( np Warszawa zwiekszyla od czasow Gierka swoja powierzchnie chyba 4-krotnie) , wycinaniu lasow i temu podobnym "cywilizowaniu" srodowiska.
Aby nie byc goloslownym podaje na rysunku pierwszym wykres sredniej temperatury rocznej w USA w latach 1901-1987 oparty na danych zebranych przez Oak River National Laboratory i opublikowanych w "Handbook of Chemistry and Physics" wyd. 73. Nie jest to wydanie najnowsze i moze aktualne wydania posiadaja rowniez dane z lat pozniejszych ale bylo to jedyne zrodlo jakie mialem pod reka. Na rysunku zaznaczylem srednia temperature dla calego okresu. Wynosi ona 11.54 st. C oraz srednie kwadratowe odchylenie (dwie cienkie niebieskie linie). Jak widzimy w historii zdarzaly sie juz znaczne odchylenia , przekraczajace dyspersje (lata 1900-1940) i takie tez widzimy w okresie 1970-1987. Wiekszosc jednak fluktuacji nie przekraczala podczas 86 lat granic 11.54+/- 0.49 st. Nie ma mowy o jakims systematycznym zakrzywianiu sie trendu temperatury w gore. I to wszystko w okresie rewolucji przemyslowej! Internet dostarczyl mi takze danych nowszych , dotyczacych lat 1979-2009, ktore podaje na rysunku drugim. Sa to dane dotyczace temperatury globalnej pochodzce ze strony internetowej http://wattsupwiththat.files.wordpress.com/2009/07/uah_jun09.png . Autorzy podaja wylacznie fluktuacje temperatury wiec nie moge stwierdzic czy srednia temperatura na obu rysunkach jest ta sama. Nie mniej, znowu nie widac nic poza losowymi oscylacjami temperatury wokol poziomego trendu. Jak sie okazuje najwyzszy skok temperatury mielismy w roku 1998 a obecnie , jak sie wydaje idziemy w kierunku ochlodzenia. Pisze te slowa specjalnie dlatego, ze w "Polityce" nie moge zamiescic ani wzorow ani tez rysunkow ilustrujacych moje stwierdzenia. Wlasnie jednak w owym "naukowym" srodowisku napotkalem oponenta, ktory odsadzil mnie od czci i wiary twierdzac jednoczesnie, ze jest ekspertem z dziedziny klimatologii.
Jesli tak mowia eksperci to co maja myslec "ludzie zwyczajni", ktorzy nigdy nie zadadza sobie trudu aby sprawdzic prawdziwosc tez o globalnym ociepleniu?
Jak juz pisalem uprzednio nauka gra obecnie role czegos w rodzaju religii dla mas. Te zas nie maja stosownej wiedzy fachowej aby ocenic wartosc tez jakie im podaja do wierzenia dziennikarze i politycy. Nie oznacza to wcale, ze jestem przeciwnikiem ochrony srodowiska czy recyklizacji odpadow tam gdzie jest to technologicznie uzasadnione. Musimy jednak pamietac, ze produkty wykonane z odpadow sa bardzo czesto drozsze i niemal zawsze gorszej jakosci niz produkty, ktore maja zastapic. Jesli chcemy istotnie chronic srodowisko to pierwsza rzecza jaka powinnismy zrobic to dazyc do zmniejszenia liczby ludnosci i pogorszenia sredniego standartu zycia. Mniejsza liczba konsumentow energii i dobr materialnych nie bedzie bowiem stanowila takiego obciazenia, ktore moze zachwiac globalna rownowage srodowiska. Mniejsza liczba mieszkan, klimatyzacji pomieszczen, piecykow mikrofalowych, samochodow itp oznacza mniejszy popyt na energie oraz mniejsza ilosc zanieczyszczen jaka sila rzeczy wytwarza czlowiek. Powrot do mydla zamiast syntetycznych srodkow pioracych pozwoli oczyscic sie rzekom, mniejsze zuzycie pradu i ogrzewania oraz mniejsza produkcja artykulow przemyslowych zmniejszy emisje gazow i par cieplarnianych. To jednak wymaga prawdziwych poswiecen, ktorych na ogol nie sa sklonni zrobic pedzacy w SUV-ach entuzjasci recyklingu i ochrony srodowiska.