czwartek, 29 listopada 2012

Zdrada amerykanskiego marzenia

 Ostatnio nabylem droga kupna ksiazke dwojga znanych amerykanskich dziennikarzy: Donalda L. Barlett'a i James'a B. Steele  pod tytulem "The Betrayal of the American Dream" (2012)(czyli "Zdrada Amerykanskiego Mitu"). Tworczosc obu panow byla mi znana wczesniej gdyz problemy amerykanskiego spoleczenstwa oraz gospodarki opisali oni w paru innych znanych mi ksiazkach (np "America:Who Really Pays the Taxes" czy "America: What went Wrong?"). Sa to przedstawiciele dziennikarstwa lewicowego, ktorzy od lat interesuja sie aktualnymi problemami rozwoju USA jako panstwa i kolektywu obywateli. Zwazywszy, ze maja oni dobrze platne zatrudnienie oraz to, ze ksiazki ich przyniosly im zapewne znaczna fortune czytam ich wypowiedzi z uznaniem naleznym kazdemu, ktory wlasna wygode ceni mniej niz okazje do uwypuklenia pewnych problemow spolecznych i ekonomicznych, ktore inni dziennikarze omijaja zdaleka. Podobna sylwetka jest rezyser filmowy Michael Moore- takze czlowiek doskonale ustawiony finansowo ale o zainteresowaniach znajdujacych sie daleko od glownego nurtu sztuki filmowej USA.

   "Zdrada Amerykanskiego Mitu" jest ksiazka wazna takze z tego powodu, ze opisuje ona sytuacje USA w chwili obecnej a wiec po czterech latach rzadow demokratycznego rezimu Obamy. W chwili gdy ksiazka pojawila sie w druku nie byla jeszcze znana autorom katastrofalna decyzja Amerykanow o reelekcji prezydenta. Prezydent zostal, co prawda, wybrany glosami tej czesci populacji, ktora nie grzeszy ani inteligencja ani doswiadczeniem (mlodziez, kobiety i  ludnosc kolorowa) ale bezmyslnosc demokracji (mimo przewidzianej konstytucja USA mozliwosci unikniecia tyranii polinteligentow) spowodowala zwyciestwo znanego zla nad nieznanym.

    Zgodnie z tradycja gaworzenia obowiazujaca w srodowisku dziennikarskim na calym swiecie takze i tu mamy mase aktualnych opowiesci o ludzkich losach ("human stories") ilustrujacych cala ohyde tego co sie obecnie dzieje w USA w stosunkach pomiedzy korporacjami i ludzmi pracy. Jako czlowiek nie cierpiacy na nadmiar czasu do zabicia wolalbym prezentacje bardziej zwiezla a za to obfitujaca w wieksza ilosc wykresow i innych danych liczbowych. Zdaje sobie jednak sprawe, ze wielu z moich czytelnikow podziela usposobienie prez. Clintona,  o ktorym mowiono, ze zawsze zajmuje niezlomna pozycje po obu stronach kazdego problemu ("Takes a firm stance on both sides of the issue"). Dzieki tej strategii nigdy nie mozna bylo byc pewnym jakie to wlasciwie stanowisko ow Wielki Czlowiek  naprawde popieral.

    W ogolnym zarysie autorzy oskarzaja obecna elite polityczno-finansowa o celowe dzialanie zmierzajace do zniszczenia tego co okreslaja jako amerykanska klase srednia (middle class) zdefiniowana jako zbior obywateli, ktorzy na zeznaniu podatkowym w roku 2009 podali swoje roczne wynagrodzenie jako lezace w granicach $35 000 do $85 000. W tym roku mediana dochodu w USA dla rodziny (household)  wynosila   $ 50 599. Ta klasa srednia liczyla w roku 2009 okolo 34 milionow obywateli i stanowila 30%   ogolnej liczby 116 milionow zeznan podatkowych tego roku.  Najwieksza grupe podatnikow stanowila jednak "biedota" czyli 58 milionow obywateli (50% ogolu)  uzykujaca dochod ponizej $35 000 rocznie. Pozostale 20% to amerykanscy prominenci zarobkowi, z ktorych jednak tylko pare procent (okolo 2%) moglo sie pochwalic wyraznym wzrostem dochodow.  Zauwazmy, ze poslugujemy sie tutaj nazewnictwem amerykanskim. Jesli powrocimy do tradycyjnego jezyka europejskiego to tak zwana klasa srednia odpowiada proletariatowi - czyli ludziom, ktorych bytowanie zalezy od posiadania pewnego wyksztalcenia fachowego oraz znalezienia pracy zgodnej z tymze wyksztalceniem (robotnicy wykwalfikowani, inzynierowie, naukowcy, zawody tworcze). Ponizej tej klasy mamy do czynienia z lumpenproletariatem czyli ludzmi bez specjalnych kwalfikacji, ktorzy moga wykonywac prace proste (kelnerzy, sprzedawcy, kierowcy, robotnicy placowi itp) . Do klas wyzszych , stanowiacych 20% amerykanskiego spoleczenstwa nalezy drobna burzuazja (wlasciciele malych firm czy sklepow, lekarze, prawnicy itp) czyli ludzie, ktorzy sa w stanie zagarnac wieksza czesc dochodu w przedsiewzieciach, ktorych sa wlascicielami oraz ludzie rzeczywiscie bogaci, ktorych dochody nie stoja w zadnej zaleznosci od jakosci wykonywanej przez nich pracy (CEO wielkich bankow i korporacji, wysocy urzednicy panstwowi i parlamentarzysci) a takze ludzie "urodzeni ze srebrna lyzka w buzi" czyli dziedzice znacznych fortun, ktorzy faktycznie nie musza nawet pracowac gdyz wystarczajcy dochod zapewnia im posiadany kapital. Obaj autorzy nie sa pozbawieni instynktu klasowego, ktory obserwuje takze wsrod Szanownych Komentatorow. Dlatego tez nie omieszkali oni stwierdzic, ze lata globalizacji byly szczegolnie dobre dla wysokich oficerow korporacji . W roku 1980 przecietne wynagrodzenie CEO (czyli szefa kompanii czy banku) bylo 42  razy wieksze od wynagrodzenia przecietnego pracownika. Obecnie zas CEO moze pochwalic sie wynagrodzeniem  juz 325 razy wiekszym niz wynagrodzenie srednie pracownika. Zwolennicy tezy, ze "wszyscy mamy te same zoladki" oczywiscie wiaza tez wzrost wynagrodzen prominentow z zabraniem pieniedzy, ktore moglyby by byc przeznaczone na podwyzszenie stopy zyciowej "ogolu" ludnosci. Ten marksistowski punkt widzenia nie jest bezzasadny ale nie jest tez sluszny jesli uwaza sie dysproporcje placowe za glowny powod obecnych klopotow gospodarczych. W kazdym jednak razie autorzy ksiazki slusznie zauwazaja, ze lata globalizacji (1970-obecnie) usunely wiele istniejacych uprzednio przepisow podatkowych i finansowych przewazajac korzysci finansowe wynikajace z samego  funkcjonowania systemu w kierunku zapewniajacym najwieksze korzysci pieniezne osobom najbogatszym oraz wielkim korporacjom przemyslowym i finansowym.  Obecna Ameryka jest krajem ludzi bogatych rzadzonym  przez ludzi  bogatych i w interesie ludzi  bogatych ("for the rich and by the rich"). Kazdy kto obecnie nie zarabia wiecej niz $200 000 rocznie praktycznie nie liczy sie ani jako klient ani jako obywatel. Ze wzgledu na to, ze jeden rysunek wart jest podobno tyle co tysiac slow opisu pozwole sobie zamiescic tutaj pare wykresow z ksiazki.

   Pierwszy z nich podaje poziom opodatkowania dla 400 najzamozniejszych rodzin w aspekcie historycznym. Jak widzimy w roku 1955 (kiedy USA bylo jeszcze mocarstwem bogatym o nadwyzce budzetowej oraz dodatnim bilansie handlowym) opodatkowanie dochodu tej grupy wynosilo ponad 50%. Ten poziom opodatkowania malal systematycznie aby osiagnac okolo 17% w roku 2007.

    Podobnie zmienna jest historia opodatkowania korporacji przedstawiona na rysunku drugim. Co prawda opodatkowanie to bylo niskie w okresie II Wojny Swiatowej (okolo 1% w stosunku do GDP -USA) ale wzroslo ono do poziomu 7%  GDP w roku 1945 aby stopniowo malec znowu  do poziomu 1% GDP obecnie.  Rzecz jasna, ze malenie wplywow podatkowych przy jednoczesnym rozszerzaniu swiadczen socjalnych jest jednym z powodow obecnego rosnacego deficytu budzetowego USA. Podobnie zreszta jest i w Polsce, ktora ekonomicznie trwa wylacznie dzieki nieustannej zebraninie o dotacje z UE czyli praktycznie z Niemiec. Nie mniej to nie zmniejszanie dochodow podatkowych panstwa jest podstawowym powodem obecnego kryzysu. Jest ono jedynie skutkiem przyjetej polityki ekonomicznej. O tym jednak autorzy nie pisza gdyz byc moze nie zdaja sobie oni sprawy ze stopnia komplikacji problemu.

      Jako jedna z przyczyn degradacji klasy sredniej w USA autorzy slusznie rozpoznaja postepujaca strate miejsc pracy w sektorze wytwarzania a co za tym idzie redukcje przemyslowej bazy USA.  Taka redukcja oznacza bowiem nie tylko strate dobrze wynagradzanych stanowisk pracy dla robotnikow ale takze zanik wielu prac wymagajacych wyzszego wyksztalcenia inzynieryjnego badz naukowego. Konsekwencje tego sa dwojakie. Po pierwsze brak miejsc pracy dla warstwy ludzi wyksztalconych na poziomie uniwersyteckim powoduje zmniejszenie poziomu wynagrodzen dla inzynierow itp w calym sektorze wytwarzania. Duza podaz chetnych i mlodych pracownikow pozwala pracodawcom nie tylko obnizac wynagrodzenia nowo wstepujacych na rynek pracy ale takze zwalniac pracownikow starszych stazem, ktorzy pobierali wyzsze wynagrodzenie  aby zastapic ich "mlodszym narybkiem".  Po drugie, brak perspektyw dobrze platnego zatrudnienia po ukonczeniu dosc kosztownych studiow uniwersyteckich powoduje, ze zmniejsza sie nabor studentow. To zas wplywa na atrofie szkol wyzszych powodujac nie tylko niedostateczna selekcje kandydatow ale takze redukcje kadr naukowych a nawet zamykanie placowek akademickich.

    Autorzy winia za ten stan gospodarke "wolnego rynku" w skali globalnej, ktora przy braku a raczej redukcji istniejacych handlowych ograniczen importowo-eksportowych  powoduje ze wszystkie prace, ktore mozna wyeksportowac do krajow trzeciego swiata predzej czy pozniej tam sie znajda. Jako glowny powod chronicznego deficytu handlu zagranicznego USA po roku 1980 podaja oni fakt, ze kraje eksportujace (Chiny, Indie, Japonia itp) utrzymuja pewne bariery importowe chroniac wlasna gospodarke i zatrudnienie przed amerykanska konkurencja. Natomiast USA nie wywiera wystarczajacego nacisku aby te bariery ochronne usunac. To zas hamuje eksport amerykanski i nie pozwala na zrownowazenie bilansu handlowego. Podobna role gra tez manipulowanie oficjalnymi relacjami pomiedzy walutami panstw eksporterow i USA (np ustalanie przez rzad ChRL stalej relacji pomiedzy chinskim jenem a USD ).  To wszystko prawda ale nie w tym lezy zrodlo obecnego kryzysu.

   Aby zrozumiec gdzie jest pies pogrzebany musimy zastanowic sie nad tym jak dziala prawidlowa ekonomia kazdego spoleczenstwa czy panstwa.  W dobrze funkcjonujacej gospodarce wszyscy czlonkowie populacji bedacy w wieku produkcyjnym dokonuja wzajemnej wymiany uslug i towarow. Pieniadz gra tu jedynie role wygodnego posrednika pozwalajacego na zastapienie bezposredniej wymiany towaru (badz uslugi) na towar (badz usluge) pomiedzy dwoma obywatelami czy jednostkami gospodarczymi. Wszystko czego wymagamy od panstwa jako nadzorcy gospodarki to to aby pieniadz emitowany utrzymywal swoja wartosc nabywcza przez dlugi okres czasu. Oczywiscie kazde spoleczenstwo produkuje i zuzywa rozne towary (i uslugi) ale pewna grupa towarow ( i uslug) ma znaczenie podstawowe dla jego funkcjonowania. Sa to towary powszechnego uzytku  czyli rzeczy i produkty od ktorych zalezy bezposrednio jakosc naszego bytowania. Jak dlugo podzial pracy w populacji jest taki, ze jej czlonkowie nawzajem zaspakajaja swoje potrzeby bytowe tak dlugo ekonomia tej populacji jest stabilna. W takiej racjonalnej ekonomii handel zagraniczny jest ograniczony wylacznie do towarow ( i uslug), ktorych dane  spoleczenstwo nie moze zaspokoic we wlasnym zakresie. Na przyklad w Polsce banany czy owoce cytrusowe nie rosna ze wzgledow klimatycznych i jesli istotnie nie mozna sie bez nich obejsc to musimy je sprowadzic z krajow cieplejszych. To zas oznacza wyplyw kapitalu z obrebu populacji, ktory w racjonalnej ekonomii powinien byc zrownowazony przyplywem uzyskanym ze sprzedazy towarow produkowanych  w obrebie populacji na rynkach zewnetrznych.  Jesli takiego zrownowazenie nie bedzie to populacja bedzie stopniowo ubozala na korzysc tych populacji, ktore nam owe niezbedne towary dostarczaja.  W zdrowej ekonomii swiatowej powinna panowac zasada lokalnej rownowagi pomiedzy podaza i popytem. Wydatek jednego czlonka populacji powinien byc przychodem drugiego. Dzieki temu wytworzony kapital pozostaje wewnatrz populacji i powoduje wzrost zamoznosci spoleczenstwa jako calosci. Jak dlugo USA chronily wlasny rynek przed inwazja tanszych (z roznych powodow) towarow zagranicznych tak dlugo mialy one zbilansowany i handel zagraniczny i budzet panstwowy wykazujacy nadwyzke. Ten ostatni bowiem mial jako podstawowe zrodlo dochodow wplywy wynikajace z cel oraz opodatkowania zyskow korporacji a w mniejszym stopniu takze wplywy z podatku od wynagrodzen. W sytuacji gdy uzyskanie dobrze platnej placy dla obywatela na dowolnym etapie wyszkolenia bylo wzglednie latwe (mowie o latach 1945-1970) wplywajace do skarbu panstwa sumy wystarczaly na potrzeby wewnetrzne a takze na pomoc dla panstw sojuszniczych nalezacych do jednego z amerykanskich sojuszy sanitarnych w stosunku do bloku radzieckiego. Obecnie sytuacja sie zmienila gdyz od 1970 roku zaczeto wprowadzac na szeroka skale gospodarke wolno-rynkowa  stopniowo obnizajac bariery celne, dzielace USA jako kraj o wysokiej stopie zyciowej od biedniejszej reszty swiata.  W efekcie spadly dochody z cel a umozliwienie importu towarow powszechnego uzytku z krajow o niskiej wartosci sily roboczej spowodowalo erozje zatrudnienia w USA a tym samym wzrost kosztow socjalnych, rosnace bezrobocie oraz malejace wynagrodzenie realne.  Jednoczesnie wzroslo opodatkowanie wynagrodzen aby skompensowac sumy utracone w wyniku zniesienia barier celnych. Rozwinal sie tez caly przemysl finansowy probujacy wypracowac zyski pieniezne "z niczego" - droga ryzykownych spekulacji gieldowych, ktorych sukces lub porazka byly tylko w niewielkim stopniu zwiazane z faktycznym biegiem interesow  w jednostkach stanowiacych obiekt tych operacji.
    Wszystkie te czynniki zmniejszaja chlonnosc amerykanskiego rynku gdyz zubozala populacja nie ma srodkow na podtrzymanie importu. To zas spowoduje kryzys nadprodukcji w krajach -eksporterach.  W pewnym wiec momencie caly system musi sie zalamac. Nie mniej nim ow kryzys wystapi i zmusi politykow do szukania wyjscia z sytuacji bez wyjscia bedziemy swiadkami naprawde ciekawych czasow.  Ja osobiscie widze tylko dwa mozliwe rozwiazania tego problemu : 1) odejscie od doktryny globalnego wolnego handlu i powrot czesciowy badz calkowity do polityki rynku "komorkowego" w formie jaka istniala przed rokiem 1970 albo 2) wojna swiatowa, ktora zlikwiduje bezrobocie przez powolanie mezczyzn do wojska oraz wymusi odtworzenie wytwarzania produktow na miejscu. Wojna mialaby tez ta dobra strone, ze zlikwidowalaby wystepujacy obecnie nadmiar populacji swiatowej. Swiatowy rozmiar wojny jest niestety konieczny gdyz slabsze konflikty lokalne nie sa w stanie, jak tego dowiodlo doswiadczenie lat ostatnich,  wymusic dostatecznego poziomu wysilku wojennego aby przywrocic poziom zatrudnienia i koniunkture na produkty wytwarzane lokalnie.  Pamietajmy tez , ze im dluzej bedziemy odwlekac z wprowadzeniem koniecznych korektur do funkcjonowania swiatowej gospodarki tym ciezej  bedzie ich dokonac. Moze sie to nawet okazac zupelnie niemozliwe.

45 komentarzy:

mariusz pisze...

Napisał Pan świetny tekst ekonomiczny, a pisze to jako ktoś kto przeczytał co najmniej kilkaset tekstów mniejszych lub większych o podobnej tematyce. Co prawda nie ze wszystkim się zgadzam ale to nie umniejsza wartości tegoż tekstu. W podobnym tonie pisał na początku tego stulecia Korten w książce „Świat po kapitalizmie” , ale z odmiennym zabarwieniem politycznym. Uważam, że przecenia Pan rolę polityków w dzisiejszym świecie, jak pisał właśnie Korten na początku tegoż stulecia na 100 największych organizmów gospodarczych było ponad 50% korporacji międzynarodowych, których budżety przekraczały niekiedy wielokrotnie budżety większości małych państw. John Perkins napisał w swoich „Wyznaniach ekonomisty od brudnej roboty”, że korporacje „wybierają” większość polityków, nie tylko w małych państwach, albo przez sztuczki finansowo-marketingowe albo przez zastraszenie („nie ty to inni to zrobią”) a całkowici oportuniści, którzy nie pozwalają np. eksploatacji surowców za bezcen zostają przypadkowo uśmiercani.
Najistotniejsze z czym się nie zgadzam to traktowanie ludzkiego życia jako losu wylosowanego na loterii a przez to traktowanie wojny jako najlepszego rozwiązania problemu bezrobocia. To, ze w przeszłości tak się odbywało to nie oznacza ze ma się odbywać tak i obecnie. To czysta hipokryzja. Czy rozwój ludzkości ma być tylko jednotorowy, czyli wymyślanie przez wychwalanych przez Pana inżynierów coraz lepszych metod wzajemnego wyrzynania się i traktowania życia jak gry komputerowej, gdzie wszystko polega na grze zero jedynkowej, a ci biedniejsi , czyli obecnie właściwe prawie 95% sa skazywani zawsze na wzajemne zabijanie się wyłącznie dlatego ze wg. poglądów preferowanych przez Pana jest to najlepszy sposób na eliminacje bezrobocia, które przyczyny Pan opisał właściwie jednak rozwiązanie ich jest na poziomie myślenia z XIX wieku.

Bobola pisze...

@mariusz
Bog zaplac za dobre slowo. Jako dziecko urodzone w czasie II WS zdaje sobie sprawe z tego, ze wojna jest rozwiazaniem uciazliwym dla ludzi w nia bezposrednio zamieszanych. Dlatego wolabym aby zastosowano moje pierwsze rozwiaznie, ktore zreszta takze nie bedzie calkiem bezbolesne dla obu stron. Nie mniej USA (i Polska) stoja przed problemem nadmiaru ludnosci, ktora to ludnosc niszczy teren, na ktorym bytuje oraz wymaga wykarmienia i zapewnienia dachu nad glowa. To zas prowadzi do erozji habitatu. Gdyby wrocic do ekonomii komorkowej (czyli rynku protekcyjnego) to byc moze udaloby sie zagospodarowac nadmiar rak do pracy. Nie mniej ucierpialaby ekologia kraju. W innym wypadku konieczna jest jednak redukcja liczby ludnosci a wojna jest najwygodniejszym dla politykow sposobem na rozwiazanie tego problemu. Mozna ja bowiem przedstawic jako sile wyzsza spowodowana irracjonalna reakcja przeciwnikow. Daltego chce mi sie smiac gdy widze na ekranie telewizora premiera Tuska zachecajacego Polakow do rozmnazania aby zapobiec brakowi rak do pracy i deficytowi wplat emerytalnych dla rencistow. Zwiekszona populacja, dla ktorej nie ma miejsc pracy to tylko powiekszenie klopotow. Nie tylko bowiem nie wzrosna przychody skarbu panstwa ale pojawia sie nowe obciazenia socjalne. W USA , gdzie jest armia zawodowa to wlasnie armia jest miejscem gdzie znajduja schronienie mlodzi ludzie bez zatrudnienia. Pozniej wojsko zaplaci im za studia (mialem studentow korzystajacych z tej mozliwosci) ale zanim do tego dojdzie beda musieli ryzykowac glowa w Afganistanie , Iraku czy na jeszcze innym teatrze wojny.

Anonimowy pisze...

@Autor:"oraz wymaga wykarmienia i zapewnienia dachu nad glowa."

Hmm, wydawało mi się że jest odwrotnie. To ludzie (obywatele) karmią władzę (elity). Nie jestem w żaden sposób związany z władzą i elitami i protestuję jak ktoś twierdzi, że musi mnie "karmić". Ja karmię siebie, rodzinę i pewnie kilku innych "darmozjadów" (podatki).
Elity nikogo nie karmią.

To trochę tak jakby złapać jakiegoś człowieka, więzić go, wykorzystywać do pracy i jeszcze narzekać, że trzeba go karmić. Nie narzekać tylko puścić go wolno. Niech idzie swoją drogą. Rozumiem, ze to nieprzyjemne rozwiązanie, bo kto będzie "na nas" pracował?

Bobola pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bobola pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bobola pisze...

@hes2
A jednak tak jest jak pisze. Panstwo w formie administracji lokalnej albo wyzszych szczebli decyduje o tym jakie tereny moga byc zabudowane czy przeznaczone na drogi. Takze panstwo decyduje o polityce rolnej i imporcie zywnosci czy innych towarow oraz o dopuszczeniu badz niedopuszczeniu dzialania obcych podmiotow gospodarczych na terenie zajmieszkalej przez populacje. Dla przykladu: jeszcze nie tak dawno Polska byla eksporterem cukru. Na zadanie UE rzad polski zamknal pare cukrowni i Polska w efekcie jest teraz importerem tego towaru.
Ogolnie biorac decyzje zawierane na poziomie administracji panstwowej czy samorzadowej maja olbrzymi wplyw na to czy populacja bedzie miala prace czy tez przejdzie na welfare.

smugler pisze...

Co Pan o tym sądzi?

http://www.meattradenewsdaily.co.uk/news/301112/argentina___ambassador_of_the_republic_of_poland_in_buenos_airesargentina_and_our_reply.aspx

Anonimowy pisze...

@Autor:"A jednak tak jest jak pisze."

To nie chodzi o to, że jest tak jak Pan pisze, tylko o to, że Pan to "pochwala", tzn. uważa, że tak jest naturalnie i nic się nie da zrobić. Ja też mogę beznamiętnie napisać, że ludzie się mordują, oszukują, zamykają w obozach koncentracyjnych, żywcem palą, ... i nie protestować jak na ulicy kogoś mordują. C'est la vie. Na tej zasadzie to istnienie policji jako organizacji zwalczajacej przestępczość jest bezsensowne. Przecież przestępczość to "coś naturalnego" (zawsze była). To że coś się nam wydaje naturalne, to wcale nie znaczy, że nie powinniśmy tego zwalczać. Może to jest "naturalne" dla 1% społeczeństwa i to jest zwykła patologia? Zresztą spotkałem się kiedyś z takim stwierdzeniem, że "Polityka przyciąga patologiczne charaktery". Coś w tym jest.

Bobola pisze...

@hes2

Staram sie zachowac pewna doze obiektywizmu obserwacji. To wszystko. Nie wiem, jaki fragment artykulu Panu nie odpowiada wiec nie moge odpowiedziec precyzyjniej. Ale ogolnie rzecz biorac liczba mozliwych kuracji dla aktualnych problemow gospodarki i demografi jest bardzo ograniczona. Jesli ma Pan jakies inne rozwiazania to prosze je ujawnic.

Bobola pisze...

@smugler

Czasopismo, ktore Pan cytuje to jakis branzowy dziennik zwiazany z produkcja miesa na rynki religijne. Nie jestem zydem ani mahometaninem wiec kwestia rytualnego uboju mnie nie interesuje. Na ogol jem mieso powszechnie dostepne i co najwyzej staram sie popierac hodowle w warunkach nie-przemyslowych. Szczerze mowiac bardziej interesuje mnie los zwierzat niz religijnych konsumentow miesa.
Jesli zas chodzi o problemy Zydow w Polsce za czasow II RP to getta i miasteczka (glownie na Kresach) zamieszkale wylacznie przez Zydow powstaly z ich inicjatywy. Jest to naturalne gdy populacja inwazyjna osiedla sie na obcym jej terenie. Podobnie powstaly w USA getta polskie (np w Chicago czy Minneapolis) portorikanskie (w Nowym Jorku) czy chinskie (Nowy Jork, San Francisco). Jest to naturalne zjawisko "otorbienia: sie zakazenia populacyjnego w obcym i na ogol nieprzyjaznym srodowisku populacji dominujacej dany habitat. Dlatego uwazam, ze mieszanie roznych populacji narodowosciowych czy religijnych dziala niekorzystnie dla kraju jako calosci. W Polsce np zarowno populacja zydowska jak i cyganska celowo unikala integracji z populacja polska a populacja zydowska, niemiecka czy rosyjska dziala i dziala destrukcyjnie jesli chodzi o trwalosc i integralnosc panstwa polskiego.

Anonimowy pisze...

@Autor:"To wszystko. Nie wiem, jaki fragment artykulu Panu nie odpowiada wiec nie moge odpowiedziec precyzyjniej."

Chodzi mi o Pana pomysł na rozwiązanie problemu przeludnienia poprzez wywołanie wojny. Mam "lepszy" pomysł. Może wykreślmy z kodeksu karnego zabójstwo jako przestępstwo. Tak na 5 lat. Wydaje mi się, że problem przeludnienia sam "się rozwiąże". Co Pan na to? Odpowiada?

Bobola pisze...

@hes2
Proponuje abysmy powazne problemy traktowali powaznie. Natomiast jestem goracym zwolennikiem szerokiego stosowania kary smierci.

mariusz pisze...

Przy całym szacunku do Pana uważam, ze Pan diametralnie się myli tak jak myli się cale Pana pokolenie , które swoja wiedzę czerpie wyłącznie z książek i swojego przezywanego życia. To, ze do czasów II WS problem tzw. nadwyżek ludności oficjalnie niepracującej był wysyłany na wzajemne wyrzynanie się zwane wojna jest tak samo błędny jak to ze przez większość historii ludzkości niewolnictwo było czymś normalnym. Miałem na studiach wykładowcę , który na wykładach z ekonomii mówił, ze powinniśmy się cieszyć ze studiujemy a nie jesteśmy niewolnikami bowiem w czasach rzymskich tylko niewielki odsetek ludzi był w stanie zajmować się pracami intelektualnymi. Nawet przez myśl mu nie przeszło , ze wypowiada te słowa w państwie teoretycznie (jeszcze) socjalistycznym i pod koniec XX wieku. Nie jesteście mentalnie przygotowani na jakiekolwiek zmiany społeczne. Wasze pokolenie jest niestety zmuszone do powolnego odchodzenia w przeszłość wyłącznie dlatego, ze wasze rozwiązania prowadza wyłącznie do wzajemnej agresji. Nie jesteście w stanie zrozumieć innego punktu widzenia i innych rozwiązań nie opartych na grze zerojedynkowej.
To, ze dobrze opisał Pan przyczyny obecnego złego stanu gospodarki amerykańskiej i nie tylko nie oznacza ze Pana rozwiązanie jest dobre, jest bardzo złe.
Pana propozycje można porównać do diagnozy lekarza, który np. stwierdza u pacjenta zawal serca i mówi iż jakiś procent populacji zawsze umiera na zawal serca to tego pacjenta nie ma co ratować bowiem statystycznie powinien on umrzeć, jednak on chętnie weźmie wypłatę za taka diagnozę, a pacjent musiał przez cale swoje życie opłacać ubezpieczenie zdrowotne tylko po to aby słyszeć od lekarza ze musi umrzeć. Czysty absurd.
Posługuje się definicja państwa jedna z możliwych jako wyłącznie aparatu przymusy i agresji a nie jest to jedyna definicja. Jak powiedział Einstein „państwo ma służyć obywatelowi a nie obywatel państwu”
Jak inaczej zmienić ten stan gospodarki to opisał już Keynes, a także po części Friedman, proponując ujemny podatek dochodowy inaczej zwany minimalnym dochodem gwarantowanym , bez ekonomicznego przymusu pracy. Jeszcze wcześniej o tym pisał Marks, który notabene antycypował dzisiejsza sytuacje ekonomiczna i postulował zmianę całego systemu społeczno-gospodarczego. Jednak jego propozycje zastosowano za wcześnie, przy innych możliwościach wytwórczych i została historycznie całkowicie wypaczona, przez co została na dzień dzisiejszy wyparty ze świadomości społecznej.

Bobola pisze...

@mariusz
Ten kto nie chce sie uczyc historii jest skazany na jej powtorzenie. Oczywiscie ja stoje juz nad grobem i nawet sie zastanawiam czy do niego nie wskoczyc. To jednak nie znaczy abym nie wiedzial co pisze. Jak dotad nie ma chetnych na utrzymywanie kogokolwiek za darmo. Obecnie w USA i Polsce jest wiele osob glodnych i bezdomnych nie ze swojej winy. Nie mniej nie interesuja sie nimi ani panstwo jako organizacja ani poszczegolni ludzie ani nawet Kosciol. Wszystko na co nas stac to nader watle wspieranie organizacji dobroczynnych co oznacza faktycznie zwalenie calego problemu komus innemu na glowe. Niech sie Pan sam zastanowi czy gotow jest Pan poswiecic czesc wlasnego dochodu na utrzymanie kogokolwiek "za nic". Nadwyzki towarow czy zywnosci sa niszczone raczej niz dawane tam gdzie istnieje ich deficyt gdyz takie postepowanie niszczyloby cene produktu (W UE i USA panstwo placi rolnikom za to aby nie produkowali zywnosci aby uniknac nadmiaru).
Natura ludzka jest niezmienna i zadne rozwazania o grach nic tu nie pomoga. Zycie nie jest gra tylko walka o byt.

Anonimowy pisze...

@Autor:" jest wiele osob glodnych i bezdomnych nie ze swojej winy. Nie mniej nie interesuja sie nimi ani panstwo jako organizacja ani poszczegolni ludzie ani nawet Kosciol."

Jeśli chodzi o Państwo, to rzeczywiście, wręcz przeszkadza w niesieniu pomocy ubogim (np. nakłada podatki na darowizny a nawet przekazywanie żywności dla ubogich). Jeśli chodzi o ludzi i Kościół, to nie wiem skąd czerpie Pan taką wiedzę. To że pomoc jest niewystarczająca, to oczywiste, ale wnioskowanie z tego, że ludzie lub Kościół nie pomagają ubogim jest "na wyrost".

@:Niech sie Pan sam zastanowi czy gotow jest Pan poswiecic czesc wlasnego dochodu na utrzymanie kogokolwiek "za nic".

Nie muszę się zastanawiać, robię to co rok. Przekazuję darowizny nie tylko na ubogich ale także na różne cele "społeczne". Owszem, nie jest to znaczny odsetek moich dochodów, ale ~4% przekazuję różnym organizacjom i obcym osobom fizycznym.

Bobola pisze...

@hes2
To byl moj komentarz do propozycji mariusza aby kazdemu zagwarantowac "dochod minimalny" nalezny mu bez pracy.
Co zas sie tyczy , jak mysle, tego 4% odpisu na cele dobroczynne to zapewne laczy sie ono z ulga podatkowa (jak w USA) na cele dobroczynne. Czyli faktycznie sa to pieniadze zabrane polskiemu fiskusowi.
Nie ma w tym nic zlego ale sa to fundusze placone z cudzej kieszeni.

Anonimowy pisze...

@Autor:"Co zas sie tyczy , jak mysle, tego 4% odpisu"

Niestety nie. W Polsce można odliczyc 1% od podatku i to tylko przekazując te pieniądze zarejestrowanym organizacjom "pożytku publicznego" poprzez urząd podatkowy. Nie mam nawet pojęcia jak sprawdzić czy te pieniądze rzeczywiście trafiły do adresata. Kwoty przekazane osobom fizycznym nie mogą być odliczone od podatku (nawet od podstawy do opodatkowania!).

mariusz pisze...

Obecny system gospodarczy jest systemem permanentnej nadprodukcji, co sam Pan napisał, wiąże się to z odmiennymi celami mikro i makroekonomicznymi, które opisem na S24, a także z tym ze co roku następuje tzw. kreacja pieniądza przez banki, które za taka kreacje pobierają prowizje, czyli odsetki, gdyby ta kreacja była bezpośrednio adresowana do potrzebujących to byłby możliwy zagwarantowany dochód minimalny. Zresztą polski budżet to ok. 400mld zł, gdyby te pieniądze były właściwie dysponowane to również taki dochód można by zagwarantować.
Ja osobiście jak należałem do najlepiej zarabiających w Polsce to wielu osobom pomagałem poza systemem podatkowym. Stworzyłem nawet firmę, jednocześnie pracując gdzie indziej, która właściwie zgodnie z rachunkowością była nierentowna, jednak dawała niewyczerpujące prace ok. 10 osobom (mało wiem), jednak ja sam musiałem w pewnym momencie podjąć decyzje co do przyszłości i zredukować zatrudnienie aby samemu z niej otrzymywać pewien dochód, szczegóły nie na takie miejsce para publiczne.
Prawdziwym problemem nie jest wytwórczość jedynie system pieniądza dłużnego, który w samym momencie jego kreacji generuje odsetki czyli koszty czyli czyjś dług, który nigdy w rzeczywistości nie będzie możliwy do spłacenia, wynika to z analizy różniczkowej równania Fischera.
Zgadam się jednak z Panem, ze historia lubi się powtarzać i ze należy z niej wyciągać wnioski ale także z tej części historii która opisuje kryzysy gospodarcze.
Państwo polskie nie tylko utrudnia oficjalna dobroczynność ale jednocześnie posiada degresywny system podatkowy (jeżeli połączymy wszystkie zobowiązania publiczno-prawno jako jedna daninę na rzecz czegoś co nazywamy państwem), a jest to najbardziej niesprawiedliwy system jaki można wymyslec a jednocześnie najbardziej demoralizujący i atomizujący społeczeństwo.

Piotr z Kanady pisze...

Szanowni Państwo
Każda wojna wydaje mi się fatalnym rozwiązaniem dla ludzi jako gatunku. Giną w niej bowiem najbardziej wartościowi osobnicy, często nim mieli szansę przekazać swoje geny potomnym. Po wojnie, do władzy dochodzą „szakale” (pozostając przy metaforze, że „demokracja jest kultem szakali wyznawanych przez osły”), a najwięcej potomstwa płodzą „osły”. Niedobitki klasy średniej są obciążani nieproporcjonalnie kosztem odbudowy i wzrastającym „apetytem” pozostałych klas. Musi to szybko doprowadzić do jej upadku, tym bardziej, że klasa średnia jest skazana, w najlepszym przypadku, na emigrację, a w innym, na drastyczny spadek poziomu życia i wegetację. Nie ma więc mowy o powojennej odbudowie ludzkiego materiału o odpowiedniej jakości czy zadawalającym postępie techniczno-ekonomicznym.
Piotr

Bobola pisze...

@Piotr z Kanady

Istotnie, wojna nie jest rozwiazaniem idealnym jesli chodzi o komfort zycia. Niestety jest jednak niejednokrotnie rozwiazaniem koniecznym z punktu widzenia polityki panstwowej a takze dlatego, ze jak to ma miejsce z populacja wszystkich zwierzat, niekiedy habitat jest zbyt maly aby podtrzymac populacje a jednoczesnie zapobiec kompletnemu wyeksploatowaniu terytorium. To co Department of Natural Resources robi w stosunku do nadmiaru jeleni w Minnesocie, wojna robi w stosunku do populacji ludzkiej.

Anonimowy pisze...

@Autor:"Istotnie, wojna nie jest rozwiazaniem idealnym jesli chodzi o komfort zycia. "

Hmm, wojna powoduje wzmożoną eksploatację (i niszczenie) habitatu i z punktu widzenia ochrony planety jest nieefektywna (np. herbicydy w Wietnamie). Może lepiej po cichu wytruć połowę populacji. Byłoby oszczędniej i pod pełną kontrolą "elit".

Bobola pisze...

@hes2
Nie jest wykluczone, ze zmniejszenie populacji droga np powszechnej plagi zdrowotnej jest planowane. Problem jest z PR-em . Przeciekow informacji do populacji ogolnej pewnie nie da sie uniknac a moze sie tez tak zdarzyc, ze patogen zmutuje i stanie sie grozny nawet dla uprzednio zaszczepionych. Swego czasu murzynski prezydent RPA oglaszal wszem i wobec ze epidemia AIDS zostala celowo wywolana aby przetrzebic murzynow (jak widac sklonnych do niebezpiecznych zachowan seksualnych).
Natomiast wojna takich podejrzen nie budzi i w dodatku jest wlasciwie wyprawa po kapital. W formie lupow bezposrednich oraz nieruchomosci. Obecnie ludnosc jest w wiekszosci mentalnie wykastrowana ze zrozumienia potrzeby agresji i stad ta obawa przed kazdym zdecydowanym posunieciem. Zwlaszcza Polacy wspolczesni w tym celuja bedac zupelnie pozbawiebni woli rewanzu i rewindykacji. To jednak nie oznacza, ze inne populacje tez sa pozbawione ducha podboju. Nawet, jesli jak Niemcy, rozkladaja ten podboj na raty.

mariusz pisze...

Nie ceni Pan życia. Dla każdego jego własne życie to 100% całości doświadczanego życia, dla biurokracji to tylko statystyka, jak mówił Stalin „zabicie jednostki to morderstwo a milionów to już statystyka”. W imię niczym niepotwierdzonych teorii o abstrakcyjnym habitacie jest Pan wstanie uśmiercić miliony wyłącznie celem potwierdzenia własnych absurdalnych założeń.
Agresja niby jest dobra wg. Pana postrzegania świata, to zacytuje ponownie Einsteina: „Nie wiem, jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na maczugi”, a także to „Zabicie kogoś na wojnie nie różni się niczym od popełnienia zwykłego morderstwa”, są to słowa , które sam bym wypowiedział gdyby on tego nie uczynił o wiele wcześniej, dlatego tez sam ich nie mogę sobie przypisać.

Anonimowy pisze...

Muszę przyznać, że ta dyskusja była dla mnie pouczająca. Do tej pory traktowałem doniesienia o chemtrails, zabójczych szczepionkach, ... jako poszukiwanie taniej sensacji. Ale jeśli się zastanowić, to przecież być może jest grupa wpływowych ludzi o poglądach zbliżonych do poglądów Autora i właśnie realizuje program ograniczania ludzkiej populacji. Tak na marginesie w porównaniu do metod rozważanych przez Autora, metody chińskiego rządu ograniczania populacji (jedna rodzina + jedno dziecko) są szczytem humanizmu i rozsądku. Inna zagadka która mnie nurtuje, to jaki rodzaj osobowości może rozważać lub wdrażać takie programy?

1. To muszą być ateiści lub conajwyżej wyznawcy jakiejś egzotycznej religii (scientologia, satanizm). Żadna religia (z tych głównych) ani system filozoficzny (np. buddyzm) nie pozwala na zabijanie innych ludzi.

2. Cechuje ich niesamowita pycha. Wydaje im się, że mogą w sposób kontrolowany i skuteczny przeprowadzić taką operację w skali całego globu. Jak można wierzyć, że współczesna wojna będzie zabójcza dla ludzi, a nie będzie zabójcza dla środowiska naturalnego. Przecież parę bomb atomowych zdetonowanych w lasach Amazonii zniszczy cały ten ekosystem bezpowrotnie nie bez wpływu na klimat całej planety. Nie mówię o "spichlerzach" świata typu wielkie równiny amerykańskie, pola Argentyny czy Ukrainy.

Jeśli ktoś naprawdę realizuje już taki program lub go organizuje, to jest niezłym świrem (albo UFOludkiem:)

Bobola pisze...

Zawsze mnie zadziwia gdy rozmowcy sa sklonni przyznac koniecznosc ograniczenia populacji zwierzat (planowy odstrzal) gdy w gre wchodzi utrzymanie lasu czy puszczy ale wzdragaja sie przed uzyciem jakichkolwiek metod kontroli liczby populacji ludzkiej. Tymczasem czlowiek jest drapieznikiem, ktory procz siebie samego nie ma sobie rownych w biosferze. Mozemy pozwolic hordzie wilkow na kontrolowanie populacji jeleni czy dzikow ale sami musimy zadbac o to abysmy nie przeciazyli Ziemi sama nasza obecnoscia i eksploatacja zasobow. Wojna jest jednym z takich sposobow ale mozna by tez ograniczyc przyrost wprowadzajac zasade jedno malzenstwo - jedno dziecko (jak w CHRL). Mozemy tez pozwalac na szybszy zgon staruszkow przez utrudnianie im dostepu do lekow (to juz sie dzieje w PL) i operacji. Wreszcie nalezaloby wprowadzic badania przednatalne i wydawac permity reprodukcyjne aby zlikwidowac narodziny dzieci ulomnych. To wszystko sa rozwiazania trudne moralnie ale konieczne jesli chcemy uniknac wojny wszyskich ze wszystkimi.

Bobola pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Inspektor Lesny pisze...

o malzenstwo - jedno dziecko (jak w CHRL).

Spowodowali tym brak balansu we wlasnej populacji, i zamiast wdziecznosci otoczenia, jego smiech i krytyke.

Inspektor Lesny pisze...

Einstein mial gebe pelna frazesow o milosci i pokoju, ale pracowal aktywnie, wespol z Prusakami, aby panstwo polskie nie powstalo. A Polakow bylo jak najmniej. A najchetniej wcale.
W dupie mam takiego pacyfiste wrzeszczy o milosci, a rekami dusi innych, by bron Boze oddechu nie zlapali.

slav pisze...

@Gospodarz, Hes2
1."Wydatek jednego czlonka populacji powinien byc przychodem drugiego. Dzieki temu wytworzony kapital pozostaje wewnatrz populacji i powoduje wzrost zamoznosci spoleczenstwa jako calosci."
Podstawowe prawo ekonomii, w Polsce mamy wywóz kapitału zarobionego przez sieci handlowe,banki itp. - to jest problem degeracji całej ekonomii w Polsce ,coraz mniej pieniędzy w obrocie, nie mamy niestety FED-u

2. Korporacje amerykańskie zarabiaja głownie na eksporcie know-how, licencji i patentow stad nie sa zainteresowane lokalna wytworczoscia - to jest dodatek,produkcja to klopoty i maly zysk
3.
"Nie jest wykluczone, ze zmniejszenie populacji droga np powszechnej plagi zdrowotnej jest planowane. "
"Do tej pory traktowałem doniesienia o chemtrails, zabójczych szczepionkach, ... jako poszukiwanie taniej sensacji."

To sa fakty a nie spiski. Szkodliwość telefonii komórkowej potwierdza już WHO, mikrofale obniżaja do tego płodność plemników, a my szaleńczo ładujemy wszędzie WiFi , LTO, dajemy dzieciom komórki (brak ukostnienia czaszki dzieci pozwala mikrofalom wchodzic do mózgu bez tłumienia) itp.
Rynek GMO faszeruje zywność rtęcią z Roundapu , normy rtęci sa przekroczone wiele razy w USA za zgoda rządu. GMO obniza płodność według ostatnich badan we Francji.
Uzaleznienie populacji od Cocacoli, syropu fruktozowego, aspartamu wywołuje choroby cywilizacyjne juz u malych dzieci. Za pomoca HAARP mozna bez problemu wywolywac trzesienia ziemi i zmiany klimatu z katastrofami włacznie.
Po co wojny ? sa sposoby na redukcje popopulacji. No i promocja homo i cywilizacji satanistycznej. Aborcja , eutanazja, cukrzyca, otylość,rak itp. spokojnie pomogą w tym dziele.

mariusz pisze...

Przy założeniu jedno małżeństwo jedno dziecko po sześciu pokoleniach tj. ok. 150 lat zostaje tylko 3% populacji. Kto ma decydować kto i jak ma się rozmnażać. Jeżeli jedno państwo tak „znormalizuje” swoja rozrodczość a drugie będzie promować np. 2+2 lub 2+3 to pierwsze zniknie na korzyść drugiego bez żadnego wystrzału.
Czysty darwinizm społeczny to niemożność odróżnienia zwierzęcia od człowieka przed czym wzbraniał się sam Darwin tworząc swoja zawiłą i popularna hipotezę, na której opierają się wszystkie nauki biologiczne a nawet częściowo społeczne, będąca w swoim sformułowaniu czysta tautologia.

Bobola pisze...

@mariusz
Nikt nie mowi o ciagnieciu eksperymentu przez kilkanascie pokolen. Chinczykow nadal jest za duzo mimo, ze ograniczenia w posiadaniu dzieci sa juz w uzyciu przez jakies 20 lat. Polska musi obnizyc swoja populacje do polowy obecnej wielkosci. Co do zaludnienia jej Niemcami to ta ewentualnosc jest juz przesadzona przez aktualna polityke panstwa. Rosja i Ukraina zapewne przerzedzi sie dzieki AIDS.

mariusz pisze...

Panie "ścisły umysł" sześc to nie kilkanaście a 3% mieści sie w granicach błędu statystycznego i przy liniowości założeń. Już po trzech pokoleniach zostaje ¼ populacji a ludzie to ani nie zwierzęta, przy swojej biologicznosci, ani nie maszyny a świat kartezjańsko-newtonowski dawno już odszedł w arkana historii nauki w związku ze swoja nieprzystawalnością do rzeczywistości.

Anonimowy pisze...

@Autor:"Zawsze mnie zadziwia gdy rozmowcy sa sklonni przyznac koniecznosc ograniczenia populacji zwierzat (planowy odstrzal) gdy w gre wchodzi utrzymanie lasu czy puszczy "

Pewnie są tacy "rozmówcy". Ja do nich nie należę. Przypomniały mi się dwa przykłady ingerencji w naturalny system selekcji. W Polsce są (były?) co roku akcje szczepienia lisów przeciwko wściekliźnie. Zrzucano specjalnie spreparowane szczepionki. Skutek? Nadmierna populacja lisów, nie przetrzebiona przez wściekliznę, "wyżarła" populację zajęcy. Na niektórych terenach zające zniknęły wogóle. Może o to chodziło?

Drugi przykład bardzo stary, z Chin za czasów Mao. Wróble jak to wróble "wyjadały" plony zbóż, przez to naraziły się komunistycznym władzom. Zarządzono walkę z ptakami. Rozpościerano sieci w celu ich wyłapywania. Akcja się udała. Ograniczono populację tych "szkodników". Niestety w następnym roku rozpoczęła się plaga owadów (much). Jak nie ma ptaków, to muchom w to graj. A z nadmiarem owadów wiąże się wzmożone ryzyko chorób dla ludzi i zwierząt.

Jak komuś się wydaje, ze może przewidzieć skutki swoich prostackich ingerencji w ekosystem, to jest becwałem (jak mawiał Szwejk:). Równowaga jest bardzo delikatna i owszem można próbować w nią ingerować, ale bardzo delikatnie i powoli (-naście, -dziesiąt lat) obserwując skutki. Mamy dostatecznie wiele zagrożeń którym należy przeciwdziałać. Np. groźne jest wymieranie pszczoły miodnej (główny gatunek, który zapyla rośliny). I w/g mnie walka z tym zagrożeniem nie powinna polegać na ochronie pszczół (jak pewnie myśli większość ekologów) ale zidentyfikowanie przyczyn, które jeśli spowodowane przez człowieka będą musiały być ograniczone.

Bobola pisze...

@hes2
Wiele problemow powinno byc rozwiazywane powoli i na obszarach czy w rozmiarach ograniczonych tak aby mozna bylo zobaczyc skutki w skali laboratoryjnej zanim sie ja powiekszy do calego ukladu. Nie mniej dzieje sie tak tylko w niewielu przypadkach a to z tego wzgledu, ze najczesciej nie ma czasu do stracenia. Przedluzanie stanu istniejacego grozi, w opinii ludzi, ktorzy maja zapobiec katastrofie, tym ze sytuacja wymknie sie spod kontroli i zadne bodzce nie opanuja juz sytuacji.
Jesli zas chodzi o wymieranie pszczol, to o ile wiem , jest to skutek genetycznej modyfikacji rozlin uprawnych (zwlaszcza kukurydzy) zmierzajace do uczynienia jej odporna na pasozyty owadzie. Odmiana istotnie nie jest zjadana przez typowe pasozyty bo jest dla nich toksyczna. Ale przy okazji jest tez toksyczna dla pszczol.
Ogolnie biorac nie ma takich rozwiazan, ktore bylyby calkowicie nieszkodliwe dla calej biosfery. Interwencja czlowieka ma okreslone cele ale nigdy nie mozna przewidziec wszystkich skutkow ubocznych.Tak jest w przykladzie wybuchu populacji lisow. Wscieklizna jest choroba grozna. Probowano temu zaradzic i w efekcie ofiara padly zajace.
To jednak nie znaczy, ze wszystko trzeba zostawic Naturze gdyz , w przypadku populacji ludzkiej czy tez plagi owadziej (np stonki) moze sie zdarzyc, ze naturalne wyhamowanie eksplozji populacyjnej nastapi wtedy gdy populacja zacznie wymierac z braku zasobow i ze ten deficyt nie bedzie mogl byc naprawiony w takim czasie by cokolwiek zostalo z populacji bedacej przyczyna kleski.

Anonimowy pisze...

@Autor:"Odmiana istotnie nie jest zjadana przez typowe pasozyty bo jest dla nich toksyczna. Ale przy okazji jest tez toksyczna dla pszczol."

Z tymi pszczołami to nie taka prosta sprawa. Gdyby to było zwykłe zatrucie, to znajdowano by martwe pszczoły w okolicach uli. Niestety tak nie jest. "Zarażony" ul (nie wiadomo jak) pustoszeje. Wygląda na to, że pszczoły które wylatują do zbierania pyłku nie umieją wrócić z powrotem do ula. Jedni sugerują, że rzeczywiście to jest rodzaj zatrucia, które zaburza układ nerwowy pszczoły i zakłóca rozpoznawanie kierunku. Inni podejrzewają, że to z powodu monokultury upraw. Pszczoły muszą się żywić nektarem jednego rodzaju kwiatu (z najbliższej 1000 ha uprawy), co powoduje brak jakiegoś składnika pokarmowego i ogólne osłabienie roju. Jeszcze inni zwalaja na telefony komórkowe i wpływ fal elektromagnetycznych. Problem jest poważny, bo 75% roślin (w tym większość drzew i krzewów owocowych) wymaga zapylenia. Bez pszczół nie będzie śliwek (na śliwowicę:).

Bobola pisze...

@hes2
Nie wiem jaki jest obecny poglad na holokaust pszczol. Moje informacje moga byc przestarzale. Pamietam tez, ze "The Economist" wspominal niegdys , ze to jakies pasozyty sa odpowiedzialne za wymieranie tych owadow. Ogolnie jestem raczej pesymistycznie nastawiony do nieublaganej reki postepu czy chodzi tu o sprawy socjalne czy tez ulepszanie Natury. Na przyklad Zielona Rewolucja ( w tym genetyczna modyfikacja zywnosci) spowodowala polepszenie wyzywienia populacji. To zas w sposob naturalny zwiekszylo jej przezywalnosc i prowadzi do nadmiernej populacji, z ktora nie ma co robic. Wzrost zuzycia nawozow sztucznych powoduje wzrost zuzycia ropy -surowca nieodnawialnego, oraz erozje gleby. Itd , itd.... Wszystkie te wysilki maja skutki uboczne, ktore wymagaja nastepnych interwencji. Tymczasem najprostszym rozwiazaniem jest przeciwdzialanie zywiolowemu wzrostowi populacji oraz dokonanie selekcji osobnikow, ktore uznamy za wartosciowe i jako takie godne do zachowania. Jest to zreszta nieuchronne bo Ziemia nie jest z gumy a zasoby jej sa ograniczone.

Inspektor Lesny pisze...

oraz dokonanie selekcji osobnikow, ktore uznamy za wartosciowe i jako takie godne do zachowania

... i biorac pod uwage ze dla kazdego jest najbardziej godna osoba wlasna oraz najblizsza rodzina to sytuacji nie da sie rozwiazac poslugujac sie glosem rozsadku.
Rozwiazanie jest chyba takie, jakie wybrali kierownicy Polski panszczyznianej. Robili to bez przeszkod przez kilkaset lat.
A potem ich szlag trafil. Jedna czy druga zawierucha zmiotla ich z powierzchni Ziemi. Wiec, gdzie ich wartosc? Bo chamstwo dalej istnieje...

Bobola pisze...

@inspektor lesny
Wybor jest zawsze trudny. Ale mozna go zobiektyzowac stosujac testy na inteligencje i charakter oraz testy sprawnosciowe.
Pomocna moze byc tez genetyka o ile uda sie wreszcie powiazac mape genetyczna z okreslonymi cechami fizycznymi oraz zdolnosciami.
W kazdym zas razie nalezaloby zaczac pracowac nad projektem "pilotowym".

Inspektor Lesny pisze...

Wybor jest zawsze trudny. Ale

Wybor nie jest trudny. Wrecz przeciwnie-dziecinnie latwy.Zalezny jedynie od naszego "punktu siedzenia". Rzecz w tym, ze dzisiejsze dzierzymordy maja swoj, wlasny plan. Niegdysiejsze zas, maja guzik do gadania-dzis.
Obiektywnosc przy selekcji "do gazu" wydaje mi sie utopia.
Jakze, np., szlachcic B. Cyklonski, ma spojrzec obiektywnie, na wybor miedzy corka chlopska, a wlzsna...

Bobola pisze...

@inspektor lesny
Mam inne zdanie. Populacje mozna testowac obiektywnie i bez oszustw. Stosowne test sa dostepne nawet w chwili obecnej. A pozostaje jeszcze kod genetyczny, ktory w zasadzie determinuje wszystko. To czego nie widze to checi przetestowania tych metod nawet na niewielkich populacjach probnych. Widze to zreszta nawet wsrod Szanownych Czytelnikow gdy tylko zasugeruje aby spokojnie, we wlasnym domu przetestowali swoje mozliwosci umyslowe i sprawdzili obiektywnosc pomiarow IQ dokonana za pomoca paru odrebnych testow zakupionych w ksiegarni. A bez woli przyjecia hierarchii spolecznej opartej na wartosci umyslu obywateli nie widze szans na realizacje takiego projektu.

Inspektor Lesny pisze...

spolecznej opartej na wartosci umyslu

Jest to podejscie rewolucyjne, na miare "Rewolucji Pazdziernikowej".
Do tej pory, oceny byly, i sa subiektywne. Tzn. dziedzic nie szukal w otoczeniu, m. inn. wsrod chlopow godnych nastepcow, lecz wychodzil z zalozenia, ze jest nimi jego potomstwo.
Aby propozycja Gospodarza miala choc pozory slusznosci, nalezaloby wpierw zrownac szanse calej populacji, przez kikla pokolen, (wyzywienie, edukacja, opieka zdrowotna, kontakty socjalne, i tp.)I dopiero wtedy obiektywnie liczyc, i badac.
A nie wziasc pod lupe potomstwo bezrobotnego, ledwie pismiennego pijaka. Ktore jest niedozywione , zachamowane w rozwoju umyslowym, emocjonalnym, a co za tym idzie czest moralnym. Trzeba im najpierw dac jesc, a potem wazyc na wadze. Bo wiadomo, ze glodne , to i chude.
Tak, ze droga do tego "sprawiedliwego" elitismu prowadzi nieuchronnie przez... kommunism. Gdyz latwiej jest wszystkich glodzic fizycznie i umyslowo, niz wszystkich nakarmic i cielesnie, i duchowo.

Bobola pisze...

@inspektor lesny
Badania IQ i inne testy zdolnosciowe wykazaly niezbicie, ze sa one uwarunkowane genetycznie (w ponad 80%). Zadne akcje doganiajace tu nie pomoga tak jak nie pomoglo 45 lat polityki spolecznej PRLu czy 70 lat trwania ZSRR.

mariusz pisze...

Pisze Pan całkowitą nieprawdę badania przeprowadzone na bliźniętach jednojajowych wyraźnie określiły, że każde testy czy to IQ czy też sprawnościowe są uzależnione zarówno od genetyki jak i otoczenia, po połowie, czyli jak rzut monetą. Geny są to chemiczne przekaźniki , które są włączone lub wyłączane w określonych warunkach środowiskowych i nic więcej z tego można dowieść, a nawet to, że otoczenie jest ważniejsze niż genetyka, lecz wymaga to spojrzenia innego niż Pana.

Inspektor Lesny pisze...

genetycznie (w ponad 80%). Zadne

To po co testy? Skoro czlowieka nie mozna uszlachetnic? Co jest zreszta dziwne. Z przecietnej populacji krow mozna, i zostalao to udowodnione, wychodowac wysoko mleczne, z traw, po odpowiedniej selekcji i kilku pokoleniach udalo sie uzyskac zboze, psznice.
Natomiast, zdaniem gospodarza, spolecznosci ludzkiej nie da sie ulepszyc. Jak ktos mial przodkow chlopskich, to pokolenia nauki, wychowania, i naturalnej, wystepujacej w zyciu selekcji, nic nie dadza. Dalej bedzie na gowno mowil papu, a zegarek wkladal za cholewe. I odwrotnie z potomstwem Gospodarza.
Tylko ggzie ta elita jest, skoro byla taka madra, piekna, zdrowa i rozgarnieta.

Inspektor Lesny pisze...

pomoglo 45 lat polityki spolecznej PRLu

Pomoglo. Maja dzis zeby, potrafia liczyc i czytac, sporo jest trzezwych. Ida do lekarza jesli sa chorzy, a nie do babki, by odczynila urok, o polnocy.
Mysle, ze te pol wieku edukacji zrobilo duzo. Pamietajmy, ze szlachta sie szlachcila kilkaset lat.
I zdechla...