poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Francuska degrengolada ekonomiczna

    Powracam obecnie do mojej analizy ekonomii politycznej krajow, ktore maja pewne znaczenie dla Naszej Umeczonej Ojczyzny. Krajem tu rozwazanym bedzie Francja, niegdys mocarstwo kolonialne, obecnie zas cien dawnej swietnosci i to cien zapaskudzony coraz liczniejsza imigracja zupelnie obcej europejskiej kulturze ludnosci z dawnych francuskich terytoriow zamorskich oraz niemal rownie jej obcych osadnikow cyganskich, polskich, rumunskich i tureckich.  

   Francja jest krajem o powierzchni 543 965 km ^2,  z ktorych  az  33% nadaje sie do uprawy. Jej aktualna populacja wynosi okolo 63.1 mln obywateli. Do tego dochodzi spory procent nielegalnej imigracji, ktory z natury rzeczy trudny jest do oceny. W tak zwanym wieku produkcyjnym (czyli w przedziale wiekowym od 15 do 60 lat)  jest 58% obywateli to znaczy okolo 37 mln. Zarejestrowane oficjalnie bezrobocie (czyli obywatele, ktorzy utracili prace i aktualnie staraja sie ja znalezc) wynosi 9.3% . To zas oznacza, ze brakuje co najmniej 3.4 mln miejsc pracy, ktorych obecna ekonomia nie dostarcza. Pisze co najmniej bo statystyce wymykaja  sie ludzie dopiero wchodzacy na rynek pracy a takze ci, ktorzy pozostaja bez pracy juz tak dlugo, ze sa uwazani za unikajacych zatrudnienia dobrowolnie. W tej sytuacji jest nonsensem dopuszczanie do imigracji zarobkowej z innych krajow UE a takze imigracji kryminogennej populacji afrykanskiej. Nie mniej  Francja nie robi wiele aby ten problem opanowac.  Wspolczynniki rozplodu i smiertelnosci wynosza obecnie odpowiednio r= 1.962x10^(-10) 1/rok oraz r = 8.9x 10^(-3) 1/rok. To zas oznacza, ze stacjonarna populacja o tych parametrach demograficznych powinna wyniesc okolo 45 mln obywateli. Aktualna populacja jest znacznie wieksza (63 mln) a wiec Francja znajduje sie na najlepszej drodze do katastrofy demograficznej. Odcisk stopy ekologicznej dla Francji wynosi okolo 5 podczas gdy jej pojemnosc biologiczna rowna jest 2.5 (http://www.footprintnetwork.org/en/index.php/GFN/page/trends/france/ ) . To zas mowi nam, ze kraj ten jest juz dwukrotnie przeludniony i ze w najblizszej przyszlosci nastapi tam (tak jak i w Polsce) katastrofa ekologiczna.

    Zdaje sobie sprawe, ze moi Szanowni Czytelnicy przyjmuja moje slowa podobnie jak mieszkancy Troi przepowiednie Kasandry ale niestety sa to przepowiednie prawdziwe. Co mnie zas dziwi najbardziej to to, ze krytycznie wypowiadaja sie ludzie, ktorzy z racji swojego zawodu czy aktualnego zajecia znaja doskonale fakt, ze okreslony teren moze utrzymac bez nieodwracalnego jego zniszczenia tylko skonczona liczbe zwierzat . Jestem przekonany, ze znany polski ranczer i hodowca koni z majatku Boskawola zdaje sobie sprawe z tego, ze jego pastwisko czy wybieg, na ktory wypuszcza swoje stadko moze zaakomodowac tylko okreslona wielkosc stada. Jesli sie ta granice przekroczy to pastwisko zostanie wyjedzona , zadeptane i zakakane w taki sposob, ze bedzie to przyslowiowa stajnia Augiasza. Konie zas beda zmuszone do emigracji na pastwiska sasiadow. Podobnie pronatalny lesnik , z zawodu znajacy doskonale fakt, ze pojemnosc habitatu lesnego jest ograniczona i zbyt wiele dzikow czy jeleni zacznie czynic nieodwracalne szkody lesne, co rzecz jasna bedzie wolac o odstrzal "sanitarny", nie potrafi przeniesc tej obserwacji na populacje ludzka w koncu czyniaca znacznie powazniejsze szkody w srodowisku naturalnym niz nieswiadome tego wszystkiego zwierzeta.

   Ekolodzy oszacowali, ze na jednego czlowieka  musi przypadac 1.8 do 2 ha powierzchni zdatnej do zasiedlenia (czyli odliczamy z powierzchni kraju pustynie , gory skaliste czy powierzchnie wodne). Jest to minimalna powierzchnia jaka czlowiek moze zajmowac nie niszczac jej nieodwracalnie. Malo osob zdaje sobie sprawe, ze udogodnienia cywilizacyjne  maja swoja cene jesli chodzi o dewastacje srodowiska. Drogi szybkiego ruchu, jakie budujemy obecnie, dziela zwierzece habitaty na parcele, ktore wlasciwie nie maja ze soba polaczen. Nawet jesli teoretycznie pozostawimy tunele czy mosty dla zwierzat pozwalajace im przekroczyc linie drogi to nie mamy skutecznej metody aby samych zainteresowanych o tym powiadomic. Taka separacja moze powodowac powstawanie nowych odmian badz tez degeneracje wywolana ograniczona pula genetyczna dla zwierzat zamknietych w skonczonym obszarze. Obserwujemy to np w USA na Florydzie gdzie domestykacji i degeneracji ulegaja mieszkajace tam jaguary, ktorych habitat podzielily autostrady. Takie wyrasowienie przejawia sie u jaguarow zakreceniem ogona i opadaniem uszu.  Podobna degeneracje genetyczna w postaci powstania regionalnych odmian chlopstwa z ich specyficzymi cechami antropologicznymi powodowal obowiazujacy niemal wszedzie do polowy 19 wieku system panszczyzniany. Jako osoba w pewnym wieku pamietam jeszcze jak ladnie wygladala Warszawa jeszcze w latach 60-tych. Bylo to miasto zwarte, otoczone polami uprawnymi i lasami. Miejscowosci podmiejskie zaczynaly sie na Mokotowie od ulicy Woronicza. Dalej byly tylko Wyscigi na Sluzewcu.  Piaseczno bylo przyjemna osada polozona wsrod lasow, Ochota konczyla sie wlasciwie na Polu Mokotowskim w okolicach ulicy Wawelskiej. Dalej byly tylko Domki finskie (pozostalosc po robotnikach, ktorzy budowali Palac Kultury) oraz Stadion Skry i dzialki. Dalej, na Okeciu bylo tylko lotnisko.

   Na miejscu obecnego Natolina i dalszych osiedli byly tylko laki i lasy Kabackie. Od polnocy zas swiat cywilizowny  konczyl sie na Placu Komuny Paryskiej i Akademii Wychowania Fizycznego. Obecna Warszawa stala sie mega-metropolia a tereny, ktore pochlonela zabudowa, zostaly zniszczone permanentnie.
Izabelin i Lomianki byly wlasciwie rezerwamtem podmiejskiego "elementu", ktory tuz po wyzwoleniu w 1945 roku najechal ruiny i nieliczne ocalale domy w Warszawie dokonujac masowej kradzierzy (tzw szabru) mienia wysiedlonych przez Niemcow mieszkancow Stolicy. Obecnie sa to praktycznie dzielnice Warszawy.

  Nowe opakowania zywnosci sa co prawda wygodne dla handlu (mysle tu np. o sokach sprzedawanych w kartonach impregnowanych - nie do zniszczenia przez normalne procesy gnilne ) i ulatwiaja zycie matkom (np suche pieluchy- takze odporne na rozklad w wysypiskach smieci) ale maja ta ogromna wade, ze nie ulegaja naturalnym procesom biodegradacji i tym samym ulegaja akumulacji na wysypiskach. Podaje tu tylko kilka przykladow ale podobnych moge przytoczyc wiecej. Przez sama nasza obecnosc niszczymy nasz wlasny kraj w sposob nieodwracalny i niepotrzebny.
   Zaznaczam, ze moje obiekcje nie sa tesknotami staruszka  do lat mlodosci. Te bowiem nie byly ani specjalnie latwe ani tez mile. Zwracam po prostu uwage, ze dostosowujac srodowisko naturalne do naszych potrzeb jedoczesnie niszczymy je nieodwracalnie dla pozostalych mieszkancow biosfery. Wieksza liczba ludosci powoduje proporcjonalna do liczebosci eksploatacje kraju tak samo jak zbyt duza liczba saren czy jeleni  zdewastuje las.

   Wrocmy jedak do Pieknej Francji. Ilustracja pierwsza pokazuje historyczne zmiany liczebnosci populacji w latach 1960-2013. Dane pochodza z witryny countryeconomy.com. Nie jest dla mnie jasne dlaczego w latach 1973 i 1979 pojawily sie tajemnicze skoki liczebosci francuskich obywateli ale takimi danymi dysponuje ta witryna. Inne strony internetowe daja wykresy ciagle albo uciaglone byc moze dzieki doborowi skali. W kazdym razie widac, ze populacja Francji  od roku 1960 w zasadzie rosnie i nie widac aby miala sie ustabilizowac na jakims poziomie.

   Na rys. 2 pokazany jest Gross National Product (GNP) Francji przy czym podane sa wykresy na ktorych GNP jest mierzony w USD oraz w zlocie. Podaje obie reprezentacje aby pokazac jak falszywy obraz stanu francuskiej ekonomii mozna uzyskac poslugujac sie tylko wkresem, w ktorym GNP jest denominowany wylacznie w USD. Powodem oczywiscie jest postepujaca w tym czasie (1960-2013) nieliniowa dewaluacja amerykanskiego dolara. Ta  dewaluacja powoduje, ze patrzac na wykres GNP(USD)  mamy zupelnie bledny obraz tego, ze francuska ekonomi w zasadzie rosla przez caly ten okres. Kazdy kto odwiedzil Francje ostatnio wie doskonale, ze jest to dalekie od prawdy. Jako generalny wskaznik ekonomii francuskiej realny GNP(Au)  mowi nam, ze gospodarka tego kraju znajduje sie w glebokim regresie i obecnie powrocila do stanu z pozych lat 70-tych.
    GNP jest zbiorczym wskaznikiem ekonomicznym, ktory jest w zasadzie jednorodna funkcja liczebosci populacji N, powierzchni kraju A oraz entropii gospodarczej  S. Inaczej mowiac, jesli oznaczymy GNP jedna litera U  to U=U[S,N, A]  to warunek jednorodnosci mowi nam, ze U[kS,kN,kA]= k U[S,N,A]. Tu k jest  czynnikiem numeryczym.  Inaczej mowiac, jesli wszystkie zmienne powiekszymy k-razy to i cala funkcja powiekszy sie tyle samo.  Jest to relacja przyblizona dla aktualnego GNP, ktora jest scisle prawdziwa dla ekonomii kraju zlozonego z regionow samowystarczalnych gospodarczo. Wowczas GNP jest addytwna funkcja GRP (gross regional products). Dalszy ciag termodynamiki gospodarczej nastapi.

    Teraz zas zajmiemy sie kwestia zamozosci obywateli Francji przyjmujac za jej miare GNP przypadajacy na glowe obywatela. Wykres stosownej funkcji gnp= GNP/N przedstawiony jest na rys.3 przy czym podaje gnp wyrazone w USD i w ucjach zlota/rok. I znowu widzim jak falszywy obraz daje nam przedstawienie gnp jako funkcji nierownomiernie w czasie dewaluujacego sie dolara. Realna zaoznosc obywateli jest jak widac funkcja oscylujaca w granicach od jakis 15 uncji zlota na glowe rocznie do maksyalnej wartosci 90 uncji. W tej chwili jestesmy blisko wartosci minimalnej, z tym, ze pojawilo sie cos w rodzaju lokalnego minimum w okolicach 24 uncji. Czy czeka nas dalszy spadek czy tez jest to zapowiedz konca depresji tego jeszcze nie wiadomo. Jak juz pisalem uprzednio wszelkie poprzedie wyjscia z depresji swiatowej spowodowanej nadmierna podaza pieniadza konczyly sie wtedy gdy wybuchala powazna wojna o zasiegu swiatowym. Obecnie mamy dobrze zapowiadajace sie ogniska konfliktu na Ukrainie (wywolane agresywna polityka anschlussu w wykonaniu UE) oraz w Azji Mniejszej i Afryce Polnocnej (wywolane agresywna polityka amerykanska rozpowszechniania demokracji). Sa to typowe "grzmoty" zapowiadajace nadciagajaca burze wojny swiatowej. Takie zapowiedzi burzy pojawily sie takze przed pierwsza i druga wojna swiatowa a takze w latach 1960-1970. W polityce i ekonomii politycznej drobne wstrzasy pojawiaja sie zawsze i zapowiadaja nadchodzace katastrofalne trzesienie ziemi.

   Warto przy okazji zauwazyc, ze przebieg kryzysu w wielkich panstwach UE przebiegal z nieznacznym tylko przesunieciem w czasie w stosunku do kryzysow amerykanskich. Nie zapobiegla temu ani ekonomiczna konsolidacja panstw czlonkowskich- UE w koncu jest tylko rozwinieciem EWG i kontynuatorem polityki Wielkich Niemiec z lat 1940-45 - ani tez wprowadzenie euro jako wspolnej waluty (analogu Reichsmark). Jest to konsekwencja globalizmu handlowego i uzywania USD jako waluty rezerwowej mimo tego, ze nie jest on stabilizoway stala relacja z okreslona iloscia zlota. Jak bezsensowne jest opieranie polittki ekonomiczej kraju na wolnym rynku towarow i kapitalu pokazuje juz obecna wojna handlowa z Rosja. Owszem przeplyw towarow urozmaica oferte handlowa a niekiedy dostarcza towarow, ktorych sama jednostka ekonomiczna nie jest w stanie wyprodukowac (np pomarancze czy banany w Polsce) ale podstawa zawsze powinna byc gospodarka samowystarczalna. Eksport i import nie powinny  dotyczyc towarow niezbedych do funkcjonowania gospodarki krajowej. Na przyklad, import gaz z Rosji jest tak wazny dla UE, ze nie jest ona w stanie wykonac swoich zobowiazan w stosunku do Ukrainy. Tymczasem zaleznosc od rosyjskiego gazu ziemnego rozpoczela sie w zasadzie za czasow gierkowszczyzny, kiedy to miala za zadanie uzaleznic energetycznie od ZSRR kraje RWPG. Gaz opalowy i oswietlajacy byl znany w Polsce jeszcze w okresie zaborow i byl produktem ubocznym podczas wytwarzania koksu z wegla kamiennego. Powrot do tej syntezy jest mozliwy bo Polska weglem stoi ale jakos nikt o tym nie wspomina mimo tego, ze rosyjski gaz ziemny nie jest wcale taki tani.  W tej chwili mysle, ze ofensywa rosyjska zmierzajaca do oderwania Ukrainy zadnieprzaskiej zatrzymala sie w oczekiwaniu na zime. Ta bowiem jest dobry okresem aby UE nie zrobila nic w obronie Ukrainy obawiajac sie odciecia gazu i ogrzewania.

Ostatnio mialem okazje przeczytac dobry artykul opisujacy sytuacje spoleczna w United Kingdom :http://marucha.wordpress.com/2014/08/11/brytyjczycy-narod-wielkich-udawaczy-cz-1-i-2/  .
Sa to ciekawe obserwacje, ktorych co prawda osobiscie nie bylem w stanie zweryfikowac  bo w Anglii nie bylem dawno.
Podobnie wpadla do moich rak ksiazka Steve Forbes'a oraz Elizabeth Ames pt "Money- How the Destruction of the Dollar Threaten the Global Economy - and what we can do about it" (Mc Grow Hill 2014). Co mnie ucieszylo to fakt, ze znakomity autor i miliarder podziela moj poglad na role zlota jako miary wartosci nabywczej waluty.  Jesli mi pozwola na to obowiazki domowe to powroce do obu tematow wkrotce. Chwilowo zas namawiam Szanownych Czytelnikow do zapoznania sie z wymienionymi wyzej punktami widzenia.

   

10 komentarzy:

Jacek Kobus pisze...

1. Trzeba być fizykiem chemicznym albo pensjonarką, aby wierzyć w poprawność i sensowność "szacunków" dokonywanych przez tzw. "ekologów" zaangażowanych ongiś w anty-cywilizacyjne i anty-naalistyczne przedsięwzięcie, najprawdopodobniej stanowiące jedną z licznych akcji KGB obliczonych na demoralizację Zachodu, czyli tzw. "raporty dla Klubu Rzymskiego". Nic, co z tak zatrutego źródła pochodzi, wiary nie jest godne ani trochę!

2. Analogia do pojemności pastwiska jest absolutnie chybiona. Konie potrafią wykorzystywać pastwisko tylko w jeden sposób: jedząc zieleninę. Człowiek ma znacznie więcej możliwości. I widzimy, że w toku dziejów, "pojemność" środowiska rośnie wraz z technologiami, jakie człowiek stosuje, aby pozyskać lub wytworzyć żywność. Aby utrzymać 1 łowcę - zbieracza, potrzeba aż 100 ha. Szacunki wskazujące na 1,8 - 2 ha to chyba sprzed wprowadzenia płodozmianu..? Bo tyle spokojnie da się i w warunkach trójpolówki wyżywić. A co, jeśli zastosować uprawy hydroponiczne, a..? To samo zresztą dotyczy nie tylko wytwarzania żywności, ale i pozbywania się odpadów, itd. ŻADNA KASTASTROFA EKOLOGICZNA NAM NIE GROZI. A wyliczenia, które Szanowny Profesor podaje, są bzdurne...

Anonimowy pisze...

Nie zgodzę się z imć Jackiem, bo z obserwacji i badań bliżej rzeczywistości jest stwierdzenie imć Boboli, że na utrzymanie jednej osoby (na przyzwoitym poziomie) potrzeba ok 2 ha ziemi uprawnej.

Analogia do pastwiska jest jak najbardziej na miejscu. Wprawdzie technologia daje nam większe możliwości, ale po pierwsze primo, technologia nie rozwiązuje problemów, a po drugie primo potrzebuje ona energii, która nie bierze się z powietrza, w odróżnieniu do pieniędzy w banku.-) W tym też kontekście polecam imć Jackowi zastanowienie się nad przypadkiem Exxonu, który zanotował zdaje mi się trwały spadek wydobycia o 5.7%. Oznacza to nic innego ponad to, że pastwisko "energetyczne" też jest skończone i właśnie się kurczy, a tym samym słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak

Jacek Kobus pisze...

To są dwa całkowicie różne problemy. Mając nieograniczony dostęp do energii dałoby się całą ludność naszej planety wyżywić dysponując powierzchnią rzędu Holandii - i tylko przy użyciu technologii już obecnie dobrze znanych, wypróbowanych i bynajmniej nie znajdujących się w stadium eksperymentu!

Oczywiście: nikt nigdzie i nigdy nie ma nieograniczonego dostępu do energii. Tym niemniej, jeśli nawet miałoby dojść do jakiejś apokalipsy na skutek spadku wydobycia węglowodorów - to li i jedynie na skutek głupoty rządów. Innej przyczyny wyobrazić sobie nie potrafię. W "warunkach normalnych" bowiem, popyt i podaż regulują się same - a że żryć każdy musi (a wielu także i lubi...), to ewentualne niedobory mogłyby produkcję żywności dotknąć dopiero w ostatniej kolejności, z całą pewnością pozostawiając dość czasu na przestawienie rolnictwa na inne źródło energii... Jeśli do tego nie dojdzie - to tylko dlatego, że jeden (ważny) lub większa grupa (mniej ważnych) rządów, takiemu dostosowaniu się przeszkodą...

Bobola pisze...

@Kobus
Rece mi opadaja wiec nie bede przedluzal dyskusji. Chcialbym tylko wiedziec czy Szanowny Kolega Bloger uwaza, ze istniejea jakies granice wzrostu populacji czegokolwiek (wlaczajac liczbe koni na pastwisku) czy tez nie?

Jacek Kobus pisze...

To zależy. Akurat konie są gatunkiem bardzo źle znoszącym tłok i kiepsko nadającym się do przemysłowej hodowli. Tym niemniej, poprawiając JAKOŚĆ mojego pastwiska (co jest li i jedynie funkcją pewnych inwestycji do wykonania - nawet niespecjalnie kosztownych), z pewnością mógłbym utrzymać około 20 koni wierzchowych, zamiast 5, jak teraz - i pewnie ze 30 mięsnych, gdybym się przebranżowił.

Jeśli bym się przerzucił na krowy, to przy areale, który posiadam, spokojnie bym utrzymał ok. 40 krów mlecznych (w dalszym ciągu: pod warunkiem dokonania pewnych inwestycji w poprawę jakości gleby...).. Może nawet więcej.

Ale już na przykład świń, kurczaków czy - dajmy na to - norek: znacznie, znacznie więcej...

A jak bym przeszedł na wegetarianizm i zamiast hodować zwierzęta, pokrył wszystko szkłem, to z 15,4 ha szklarni - ho, ho! A jeszcze przy zastosowaniu wypróbowanych już w Holandii metod uprawy hydroponicznej..?

Wniosk? Wniosek jest prosty: ŻADNE, ALE TO ŻADNE "GRANICE WZROSTU POPULACJI" NIE ISTNIEJĄ.

Populacja ludzka może rosnąć w nieskończoność.

Co się na pewno nie stanie, bo wszystko wskazuje na to, że okres dynamicznego wzrostu liczebności mamy już za sabą - a szkoda: rozsądny gospodarz nie wkłada bowiem wszystkich jajeczek do jednego koszyka - co oznacza, że sensownym, a nawet PILNYM zadaniem winna być dla nas ekspansja kosmiczna. Niestety: skoro żyje się nam coraz syciej i dostatniej, brak po temu motywacji. Faktyczne, a nie tylko zmyślone przez szalonych ideologów "przeludnienie" - byłoby takiej motywacji najlepszym sprawcą...

Bobola pisze...

@Kobus
...i dowolna ilosc wody mozemy pomiescic w litrowej butelce.

Jacek Kobus pisze...

To zależy wyłącznie od tego, jak szybko woda będzie przez tę butelkę przepływać...

Thomas pisze...

Ja mam pytanie do szanownego autora w jaki sposób doszedł Pan do tego, że Francja jest dwukrotnie przeludniona? Bo mi z obliczeń wychodzić coś zupełnie innego.

"Francja jest krajem o powierzchni 543 965 km ^2, z ktorych az 33% nadaje sie do uprawy."

To daje nam ok. 18 mln. Ha ziemi uprawnej. Przyjmując, że na jedną osobę musi przypadać conajmnie 2 ha ziemi wychodzi mi, że tzw. pojemność ekologiczna wynosi 9 mln. osób. Z czego wynika, że Francja jest obecnie 7 krotnie przeludniona. Być może gdzieś popełniłem błąd, a może mój tok rozumowania jest błędny.

Druga kwestia, czy próbował Pan jakoś zweryfikować wartość tych 2 ha ziemi jaka musi przypadać na każdą osobę. Być może ta wartość podawana przez ekologów jest np. znacznie zawyżona. W jaki sposób oni to obliczyli? Znając te środowisko nie zdziwiłbym się gdyby wzięli ją od tak z kosmosu na zasadzie, że komuś wydało się, że tyle to gdzieś powinno wynosić. Dziękuję.

Thomas pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Bobola pisze...

@Thomas
Nalezy wziasc cala dostepna powierzchnie kraju czyli 54396500 ha i podzielic przez 1.8 ha/osobe co da nam ekologiczie uzasadniona populacje kraju, ktora wynosi zatem 30 220 278 osobnikow.Aktualna populacja to 63.1 mln czyli Francja jest przeludiona 2.09 razy. Prawdopodobnie wiecej bo powinnismy odliczyc pustnie, skaly i powierzchie wody.