wtorek, 6 grudnia 2016

Raport o stanie ekonomii USA -rok 2016



   Okres swiateczny nie sprzyja koncentracji na sprawach powaznych. Stad przerwa w moich felietonach. Zbliza sie jednak do konca kadencja prezydenta Obamy i warto jest zastanowic sie w jakim stanie pozostawia on Stany Zjednoczone a takze reszte swiata. Zwlaszcza, ze jego nastepca ma plany radykalnej modyfikacji polityki wewnetrznej i zagranicznej USA. Miejmy nadzieje, ze dotrzyma on swoich obietnic bo sytuacja jest powazna i wymaga posuniec radykalnych. Jest wielkim pytaniem czy starczy mu sil i wytrwalosci aby uzdrowic Ameryke gdyz jak zwykle wiekszosci wydaje sie , ze sprawy biegna powoli a to, ze nie mamy jeszcze noza na gardle dowodzi, ze tocza sie one w dobrym kierunku. Przypomina mi to Polske z czasow poznego Gierka kiedy wydawalo sie, ze wszystko jest do uratowania. Po czym sytuacja raptownie sie pogorszyla i raj proletariatu zapadl sie w czarna dziure historii.
   Spojrzmy jednak na podstawowe wskazniki ekonomiczne USA. Ponizej przedstawiona jest wartosc nabywcza amerykanskiego dolara czyli ilosc zlota jaka jest rownowazna banknotowi o nominale jednego dolara.
Wartosc nabywcza USD w latach 1900-2016 w uncjach zlota na dolar























Os pionowa podana jest w skali logarytmicznej ze wzgledu na duzy zakres zmian. Jak widzimy odcinki krzywej przypominaja sekwencje funkcji stopnia (albo "fale" polarograficzne) . Czesci horyzontalne w latach poprzedzajacych pamietny rok 1970 (w ktorym USA odeszly od standartu zlota), odpowiadaja ekonomii o stabilnej wartosci nabywczej dolara. Stabilnosc ta gwarantowal system bankow Rezerwy Federalnej utrzymujacy staly parytet pomiedzy nominalem 1 USD a iloscia zlota jaka banki te musialy wypalcic okazicielowi na kazde zadanie. Nie oznaczalo to, ze ekonomia USA byla zabezpieczona przed dewaluacja waluty papierowej. Nadmierne ilosci pieniadza generowane w drodze spekulacji (glownie gieldowych) wymuszaly na bankach stosowne dewaluacje. Ale amplitudy tych dewaluacji byly znacznie mniejsze niz te z jakimi USA mialy do czynienia w okresie po roku 1970, kiedy cena zlota przestala byc stabilizowana i wynikala z z umow rynkowych i rozliczen na gieldzie metali kolorowych. Po roku 1970 banki centralne nie gwarantuja juz ustalonej ilosci zlota jaka musza wyplacic okazicielowi stosownego banknotu ale wartosc nabywcza dolara w dalszym ciagu wyznacza ilosc zlota jaka mozna zakupic na rynku towarowym za jednego dolara.
Nadmierna generacja pieniadza papierowego skutkuje wzrostem popytu na zloto to zas powoduje automatyczny wzrost jego ceny na gieldzie towarowej. Tak na przyklad Wielki Kryzys lat 1930-1935 spowodowal skok ceny uncji zlota z poziomu 20.65 USD  w roku 1930 na poziom 34.84 USD w roku 1935. Wielki Kryzys lat 1970 -1980 mogl juz poszczycic skokiem ceny zlota od wartosci 35.94USD w roku 1970 do wartosci 612.56 USD w roku 1980. A ostatni Wieki Kryzys lat 2000-2012 doznal skoku od wartosci 280 USD  w roku 2000 do poziomu 1604 USD  w roku 2012.
Wykres ceny uncji trojanskiej zlota ( okolo 31.1 g)  w latach 1960-2016 podany jest nizej.




























Z reguly, gdy brakuje regulacji wartosci dolara przez bank centralny obserwujemy "przestrzelenie" rownowagowej wartosci uncji (w postaci maksimun  na wykresie) po czym nastepuje powrot do "malej stabilizacji " wartosci dolara. Jak widac z wykresow administracji Obamy udalo sie powstrzymac lawinowy spadek wartosci dolara i obecnie mamy szanse na uspokojenie sie rynku pienieznego. Czy ta stabilizacja sie utrzyma w przyszlosci - trudno wyrokowac. Osobiscie uwazam za wskazane aby przyszla administracja Trumpa powrocila do polityki "twardego" dolara czyli do przywrocenia standartu zlota. Pieniadz jest krwia systemu ekonomicznego. Latwo dewaluujaca sie waluta to rodzaj ekonomicznej "bialaczki" grozacej smiercia calej gospodarki. Pamietajmy bowiem, ze ludzie nie pracuja po to aby posiadac ladnie wydrukowane skrawki papieru (z wyjatkiem kolekcjonerow papierow wartosciowych) ale po to aby moc za swoja prace zakupic niezbedne do zycia towary powszechnego zapotrzebowania. Pieniadz jest tylko wygodnym srodkiem do tego celu ale takze miara wartosci naszej pracy czyli miara wartosci znacznej czesci naszego zycia przeznaczonej na prace zawodowa. Jesli nasze zasoby pieniezne dewaluuja sie w wyniku nadmiernie energicznej aktywnosci drukarskiej zleconej przez rzad to tym samym rzad ten okrada nas z w sposob posredni ale bezczelny z owocow naszej pracy.

     Radzilbym takze prezydentowi-elektowi aby przywrocil uchylone przepisy ograniczajace swobode spekulacji gieldowych. Pieniadz spekulacyjny - wytworzony "z niczego" droga histerycznego wzrostu kapitalu podczas gieldowej "hossy" jest glownym zrodlem wzrostu ilosci obiegowego pieniadza, za ktorym nie stoi wzrost produkcji towarow powszechnego spozycia. Panstwo jest bogate wtedy gdy wywarza towary, na ktore istnieje zapotrzebowanie wsrod jego obywateli.  Stad wynika znaczenie gospodarcze w miare pelnego zatrudnienia. Ekonomia populacji jest wtedy samowystarczalna. Jego obywatele nawzajem dostarczaja sobie produkty czy uslugi  a wartosc tej wymiany (czyli PKB) jest rownowazna emisji pieniadza w obiegu.  Nie oznacza to, ze nie nalezy niczego importowac ani eksportowac. Ale handlowa wymiana z obiektami zagranicznymi musi byc zrownowazona . W przeciwnym wypadku zagraniczni wierzyciele- posiadacze nadwyzki walutowej zaczna wykupywac wartosciowe nieruchomosci, firmy czy technologie wypracowane w kraju-dluzniku.  W chwili obecnej, dzieki aktywnosci wolno-rynkowej kilku ostatnich administracji z obu stron areny politycznej USA, kraj niemal zaprzestal produkcji towarow powszechnego uzytku zastepujac je importem z krajow trzeciego swiata. Taka polityka pozbawia nie tylko wiekszosc obywateli USA szansy na zdobycie dobrego wynagrodzenia - gdyz place w sektorze uslug sa znacznie nizsze niz wtedy gdy istotnie "robi sie pieniadze" produkujac towary, na ktore jest zapotrzebowanie powszechne- ale takze powoduje staly wyplyw kapitalu poza jego granice. Kraj ubozeje a populacja traci coraz wiecej wartosciowych nieruchomosci, technologii i firm stajacych sie wlasnoscia obcokrajowych inwestorow.

    Trzeba tez pamietac, ze na kazdym etapie rozwoju gospodarka wytwarza tylko skonczona liczbe stanowisk pracy. Powodem tego jest ustalany z pewnym wyprzedzeniem "fundusz plac" czyli ilosc zasobow pienieznych jaki kazdy kraj przeznacza na wynagrodzenie swoich pracownikow najemnych. Fundusz ten jest ustalany na podstawie przewidywanego zapotrzebowania na pracownikow oraz krotkoczasowych perspektyw rozwoju gospodarczego. Stad wynika koniecznosc kontroli imigracji ludzkiej z terytoriow pozakrajowych. Jesli przewidujemy wzrost miejsc pracy spowodowany popytem na nasze produkty to naplyw zdesperowanych imigrantow ekonomicznych jest pozadany. Pomaga bowiem wypelnic te stanowiska pracy, na ktore nie mamy pracownikow lokalnych oraz automatycznie obniza stawki platnicze. Jesli jednak stanowisk pracy brakuje nawet dla wlasnych obywateli to naplyw dodatkowych "gab do wykarmienia" jest ekonomicznym nonsensem. A w tej sytuacji jest obecnie rynek pracy w USA. Wielka zaleta i atutem Trumpa bylo to, ze zrozumial on ta istotna prawde i tym wlasnie zyskal poparcie amerykanskich "ludzi pracy" czyli proletariuszy.

     Obecnosc wielu kultur i narodow ma zreszta takze inne, nie tylko ekonomiczne wady dla kraju przyjmujacego. Ze tak jest wydawaloby sie - wiemy od wiekow. W koncu wszyscy znaja (?) biblijna   legende o wiezy Babel. A mimo to ciagle rzucamy wyzwanie Najwyzszemu starajac sie, mimo uprzedniego  ostrzezenia, tworzyc coraz to nowe struktury wielo-narodowe , wielo-religijne i wielo-rasowe. Jest to widoczny przyklad obledu czy tez triumfu nadzieji nad doswiadczeniem.  Tak czy inaczej uwazam, ze prezydent-elekt powinien byc konsekwentny w realizacji swojej obietnicy o intensywnej kontroli imigracji obcych na teren kraju.

PKB USA wyrazony w milliardach uncji zlota




















Ogolny stan ekonomii i zamoznosci Stanow Zjednoczonych obrazuje wykres podany wyzej. Przedstawia on realny PKB tego kraju od roku 1929 (kiedy rozpoczeto zbieranie danych) do chwili obecnej. Z wykresu wynika, ze wbrew temu co podaje nam (blednie)  oficjalna statystyka ekonomiczna (patrz np Index Mundi) PKB Stanow nie jest monotonicznie rosnaca funkcja czasu ale
wielkoscia silnie oscylujaca . Odcinki gwaltownie spadajacego PKB   odpowiadaja stanowi kryzysowemu, ktory konczy sie, z reguly w wyniku dramatycznej zmiany polityki gospodarczej (wojny, zmiana administracji) . W chwili obecnej obserwujemy koncowy etap dzialanosci administracji prez. Obamy . Jego dzialanosc nie byla zbyt owocna dla gospodarki USA a obecny rok zapowiada powrot kryzysu , co prawda w mniejszej skali. Osobiscie uwazam, ze stan podstawowy gospodarki USA odpowiada realnemu (czyli mierzonemu w zlocie) PKB =5 x10^9 oz Au.  jest to poziom ekonomii sprzed Wielkiego Kryzysu lat 1930-35 co swiadczy o tym, ze USA nie ma w istocie zdrowego wzrostu zamoznosci ludnosci. Gwaltowne wzrosty PKB sa wynikiem nienaturalnych bodzcow typu przygotowania wojenne czy spekulacje gieldowe na kolosalna skale. Po ich usunieciu system wraca praktycznie do stanu wyjsciowego bez widocznej poprawy sytuacji ekonomicznej obywateli tego kraju. Tak na przyklad slynny kryzys lat 1930-1935 byl wywolany spekulacja gieldowa i nadprodukacja towarow. USA wyszly z niego dzieki II Wojnie Swiatowej a nastepnie przedluzyly okres prosperity dzieki budowie kordonu sanitarnego wokol Rosji Sowieckiej i jej nowych kolonii. Okres odprezenia pomiedzy dwoma mocarstwami lansujacymi odrebny system rzadzenia i ekonomii byl (i jest)  dla gospodarki niedobry . Dlatego na wykresie widzimy raptowny wzrost PKB dla okresu zimnej wojny - lata 1945-1970 ( stymulowana przez USA przewaga poziomu zycia po zachodniej stronie zelaznej kurtyny) i 1980-2000 (wojny gwiezdne i niszczenie imperium zla za czasow Reagana) . Z reguly te okresy nieuzasadnionej pod wzgledem ekonomicznym "prosperity" sa odpokutowane w okresach "zimnego rozejmu" obu rywali - lata 1970-1980 i 2001-2010.  Koszty tych zimnowojennych  operacji  spadaja na obywateli obu obozow w postaci dewaluacji pieniadza czyli masowej kradziezy przez oba rezimy finansowych zasobow ludnosci. Taka kradziez jest oczywiscie mozliwa tylko dlatego, ze pieniadz pozbawiony zostal oparcia w parytecia zlota. Miejmy nadzieje, ze administracja Trumpa zalozy wedzidlo ambicjom Rosji i Chin w drodze zimnej a moze i goracej wojny. Tylko bowiem w tym wypadku mozemy spodziewac sie nowego okresu prosperity. Bardziej racjonalna droga bylby powrot do gospodarki komorkowej chroniacej wlasny rynek przy pomocy polityki celnej. Jak zachowa sie w przyszlosci administracja Trumpa tego nie wiem. W kazdym razie obiecuje ona pewien odwrot od rynkowej globalizacji. Problem w tym, ze konieczne sa teraz dzialania zdecydowane a nie pol-srodki ku ktorym zawsze sklaniaja sie politycy jesli tylko da im sie wolna reka.

PKB na glowe w uncjach zlota























     PKB jest wielkoscia ekstensywna (czyli proporcjonalna do wielkosci populacji) i wobec tego, ze populacja USA wzrasta alarmujaco (mamy ponad dwukrotne przeludnienie terytorium co grozi kleska ekologiczna) warto jest obliczyc PKB przypadajacy na glowe obywatela . Jest to z grubsza suma jaka wydajemy rocznie na wszystkie nasze potrzeby. Jak widzimy obecny poziom zamoznosci przecietnego obywatela USA spadl do wartosci PKB na glowe z lat piecdziesiatych. Jest to spadek dotkliwy bo ostatnie maksimum w roku 2000 wynosilo okolo 130 uncji a wiec z grubsza 2.6 razy wiecej. Nic wiec dziwnego, ze populacja poparla Trumpa w ostatnich wyborach gdyz byl to jedyny kandydat, ktory rokowal nadzieje na poprawe pogarszajacej sie nadal sytuacji ekonomicznej ludnosci.


Zadluzenie USA w 10^9 uncji zlota



















Jednym ze wskaznikow poprawnej ekonomii panstwa jest jego absolutne (czyli w zlocie) zadluzenie.  Zastosowanie zlota jako miernika dlugu sluzy uniezaleznieniu tej wielkosci od wahan wartosci nabywczej waluty papierowej.  Jak widzimy w perspektywie historycznej wraz z postepem globaizacji rosnie dlug USA . Dlug ten byl nieznaczny przed rokiem 1980 ale stopniowa likwidacja uprzemyslowienia  Stanow Zjednoczonych oraz zastepowanie wytwarzanych uprzednio na miejscu towarow powszechnej potrzeby importem z Meksyku czy Azji spowodowalo wzrastajace zadluzenie kraju. Widoczne to bylo zwlaszcza w czasie ekspansywnej polityki pienieznej lat 1980- 2001. Po kryzysowym szoku i przy postepujacej dewaluacji dolara (w ktorym dlug byl wyrazony) zadluzenie zmalalo. Niestety dalszy rozwoj panstwa opiekunczego oraz niefortunna polityka zagraniczna prez. Obamy spowodowaly ponowny wzrost zadluzenia.  Towarzyszy temu zjawisku negatywny bilans handlu zagranicznego. Zadluzenie zagraniczne moze byc splacone bowiem tylko wtedy gdy kraj-dluznik posiada dodatni bilans handlowy z zagranicznymi kontrahentami. W przeciwnym wypadku wierzyciele beda mogli przejmowac na wlasnosc wartosciowe dla nich nieruchomosci i firmy kraju zaduzonego. To zreszta obserwujemy zarowno w USA jak i w Polsce.

12 komentarzy:

Robert pisze...

Szanowny Panie,Polska nie posiada rezerw złota a przynajmniej takich, które by wystarczyły na pokrycie potrzebnej do wymiany rynkowej ilości środka płatniczego jakim jest pieniądz. Co można zrobić w takiej sytuacji. Czym zastąpić złoto? W czym znaleźć pokrycie dla polskiej waluty?

Anonimowy pisze...

@Robert:"Polska nie posiada rezerw złota a przynajmniej takich, które by wystarczyły na pokrycie potrzebnej do wymiany rynkowej ilości środka płatniczego jakim jest pieniądz."

Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że żaden kraj nie posiada takiej ilości złota, która by wystarczyła na pokrycie własnej (emitowanej) waluty. Chyba że jeden mikrogram złota jako równowartość jednego $:).

Unknown pisze...

KGHM MIEDŹ wydobywa sporo srebra.
Zamiast oddawać za darmo Deutsche Bankowi lub innemu HSBC,
powinniśmy gromadzić kruszec u siebie i oprzeć na nim złotówkę.

Robert pisze...

Srebro? Dobry pomysł. Czy w KGHM mamy jako państwo 100% udziałów? Jesli nie to pozostali akcjonariusze mogą się niezgodzic na to lub dać nam kiepskie warunki:(

Robert pisze...

Sorry za błąd!
Nie zgodzić oczywiście piszemy osobno......nie kliknęła mi się spacja:(

Bobola pisze...

@Robert

Swego czasu pisalem o tym jak moznaby oprzec walute papierowa o zloto: http://bobolowisko.blogspot.com/2010/01/czy-zlota-zlotowka-jest-istotnie.html.
Ale mozna tez obejsc ten problem wprowadzajac indeksowanie do zlota kazdej transakcji.
Na przyklad bierzemy pozyczke w wysokosci 50 000 zl w walucie papierowej na rok na 10% rocznie.
Przeliczamy kwote pozyczki na zloto po aktualnej cenie powiedzmy 5000 zl/uncje. Pozyczylismy zatem 10 uncji zlota i po roku musimy oddac 11 uncji (10 pozyczone + 1 uncja interesu) . Po roku wartosc uncji w zl moze wynosic , powiedzmy 5010 zl/uncje
a wiec musimy zwrocic 55 110 zl w walucie papierowej naszemy wierzycielowi.
@Kleks
Przy oczyszczaniu miedzi dostajemy tez szlam zawierajacy sporo srebra i zlota .

Robert pisze...

Jeszcze jedna kwestia "...wartość tej wymiany (czyli PKB) jest równoważna emisji pieniądza w obiegu." Wydaje mi się , ze należałoby podzielić wartość PKB przez ilość "pełnych obiegów" pieniądza w gospodarce. Pieniądz krąży a wiec rozumiem jest wykorzystywany w obrocie wielokrotnie czyli wartość wymiany jest kilkukrotnie większa od bezwzględnej wartości pieniądza w obiegu "n" razy czyli roczna emisja musi być dostosowana do ilości "okrążeń" w gospodarce i być nie większa niż przyrost PKB podzielony przez prędkość krążenia pieniądza w gospodarce. Tak mi się wydaje. Nie wiem czy dobrze myślę. Wydaje mi się jednak, ze to tak jakoś powinno być.

Bobola pisze...

To intersujaca kwestia zaleznosci pomiedzy PKB a podaza pieniadza na rynku. Niestety nie jestem w stanie w tej chwili powiedziec jasno w jakiej proporcji do wartosci rynkowej towarow powinny byc zasoby "wolnej" gotowki ludnosci. O ile pamietam to widzialem swego czasu wykres sugerujacy , ze wielkosc pieniedzy na rynku wynosi okolo 70 % PKB. Jakas zaleznosc miedzy tymi wielkosciami istnieje ale jaka scisle tego nie wiem. Wiadomo, ze ceny towarow dopasuja sie do ilosci pieniedzy "do wydania" . Jesli bedziemy mieli zbyt duzo gotowki to zaistnieje inflacja. Jesli zbyt malo bedziemy obserwowac deflacje. Takie zaleznosci wystapia bez wzgledu na to czy pieniadz jest oparty o standard zlota czy nie. Musze sie nad tym zastanowic.

Unknown pisze...

Jeśli przestaniemy eksportować nasze srebro,
to jego cena gwałtownie wzrośnie (prawo podaży i popytu).
Jak już już go zabraknie na świecie, a cena przebije sufit,
sprzedajmy je.
Moglibyśmy w ten sposób pospłacać długi (wykupić obligacje)
i skończyć z obłędem rolowania długu.

Bobola pisze...

@Kleks
Mysl dobra ale niestety nie jestesmy najwiekszym eksporterem srebra na swiecie i nasza obecnosc lub jej brak nie wstrzasnie cenami.

Unknown pisze...

Jako kraj-exporter w 2014 byliśmy na ósmym miejscu.
Biorąc pod uwagę:
1) płytkość rynku srebra,
2) wielość jego zastosowań (w naszej obecnej cywilizacji technicznej ustępuje tylko ropie),
3) brak substytutów,
po dwóch latach moglibyśmy być bliscy spłacenia długu Krajowego.

Bobola pisze...

@Kleks
Procentowy wklad Polski do rynku srebra jest mniejszy niz 5.3% . Nie ma mowy o tym abysmy zachwiali rownowage rynku wstrzymujac nasz wklad. Dziesieciu najwiekszych producentow daje lacznie 22754 ton Ag. Polska - 1200 ton.