poniedziałek, 9 lutego 2009

Raport z Warszawy-7




Bardzo dobre zaopatrzenie sklepow w zywnosc przywodzi refleksje z okresu PRLu. Gdzie to wszystko bylo za Gomulki czy Gierka kiedy to zywnosc doslownie "rzucano" na rynek jak kosci wyglodnialemu psu i kiedy istotnie populacja spragniona miesa i innych dobrych rzeczy rzucala sie na owe dostawy z iscie wilczym entuzjazmem. Teraz, jak sie wydaje, to raczej sklepy zastanawiaja sie czy uda im sie sprzedac dostarczany w obfitosci towar. Rozmawialem z sadownikiem, ktory skarzyl sie na niskie ceny skupu owocow jakie oferuja hurtownicy. Istotnie cena kilograma jablek na rynku waha sie od 2 do 5 zl/kg natomiast w skupie oferuja tylko 7-8gr/kg co niejednokrotnie nie pokrywa kosztow uprawy, zbioru i dowozu. W okolicy Lowicza wielu sadownikow po prostu zaniechalo zbierania owocow pozostawiajac jablka wiszace na drzewach. Korzystaja na tym ptaki ale czy istotnie zyczymy sobie zapasci polskiego ogrodownictwa? Podobnie jest na rynku miesnym gdzie wystepuje powazny nadmiar miesa wieprzowego mimo stalej popularnosci tradycyjnego schaboszczaka. Czyzby to wiecznie chlonny rynek radziecki byl przyczyna tego, ze PRL kojarzy sie tym , ktorzy go pamietaja z epoka pustych pulek sklepowych? Niewatpliwie eksport na wschod ale i na zachod byl powodem koniunktury na produkty zywnosciowe. Mimo bowiem nieustannego uprzemyslawiania Naszej Walecznej Ojczyzny, gdy przyszlo co do czego to wlasnie polska swinia ratowala sytuacje nadmiernie napietego bilansu handlowego. Teraz wydaje sie, ze owa koniunktura sie skonczyla. Gdzie lezy tego przyczyna? Moim zdaniem zawinila tu nadmiernie ambitna i niczym nie uzasadniona polityka NBP, ktory wywindowal zbyt wysoko wartosc PLN. Wysoka wartosc polskiej waluty (przypominam , w lecie 2008 1 USD~ 2 PLN) spowodowala zawyzenie kosztow produkcji (wyzsze koszty robocizny, materialow itp). Malo zas kto zdaje sobie sprawe, ze dla wiekszosci produktow istnieje nie tylko minimalna cena (zwiazana z ogolnymi kosztami wytwarzania) ale takze cena maksymalna, ktora jest zwiazana (przy wolnym rynku) z cena towaru importowanego, ktory moglby ewentualnie zastapic produkt rodzimy. Przez dlugi okres obserwowalem, na przyklad , jak na amerykanskich rynkach pojawiala sie polska szynka. Byl to produkt, moim zdaniem lepszy jakosciowo od wiekszosci produktow amerykanskich tego rodzaju, i w dodatku sprzedawany po nizszej od nich cenie. Z biegiem czasu cena polskiej szynki rosla aby w koncu osiagnac poziom ceny szynek amerykanskich a nawet, ostatnio, go przewyzszyc. I to w zasadzie spowodowalo zanik importu polskiego produktu. Wlasciciele supermarketow probowali jeszcze "uplynniac" towar oferujac okazyjne kupony obnizajace cene do poziomu cen szynki amerykanskiej. Ale strategia ta, zreszta bezsensowna , zawiodla i w efekcie polska szynka zniknela z rynku amerykanskiego. Warto bowiem pamietac, ze malo ktory (a w Polsce zaden) towar u nas produkowany ma wylacznosc na rynku swiatowym. Jesli chcemy sprzedawac towary na rynkach zagranicznych to ceny ich wytwarzania musza byc wystarczajaco niskie aby stanowily one cenowa konkurencje dla takich samych produktow oferowanych przez wytworcow konkurencyjnych. Jedyna zas skuteczna metoda dla uzyskania takiej przewagi jest korzystna relacja wymiany walut. Dla Polski relacja 10PLN = 1 USD jest moim zdaniem optymalna i jesli NBP nie ustawi jej na tym (czy zblizonym) poziomie to Polska moze zapomniec o rozwoju krajowego wytworstwa i zbilansowaniu handlu zagranicznego. To zas oznacza, ze podniesiona musi byc cena skupu zlota przez NBP. Im szybciej tym lepiej.

23 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cena kilku groszy za kilogram jabłek to jest czyste złodziejstwo, a nie handel. Osiągane w sklepach dyskontowych ceny 5-8 złotych (tj z 50-100x przebitką tj 5000-10000% marży brutto) to zwykłe wymuszenie rozbójnicze. Państwo nie chroni rozdrobnionych rolników i sadowników przed gigantami żerującymi na nich.

Być może w Polsce kurs 10 zł za dolara byłby akceptowalny, ale nie w sytuacji obecnej. Taki kurs spowodowałby (przy swobodzie przepływu kapitału) wyzucie nas, jako społeczeństwa z własności kupowanej za dolary za bezcen, a chyba nie oto chodzi. Wymiana towarowa tak, ale nie za wszelką cenę. Polska szynkę zamiast sprzedawać za bezcen, może warto samemu zjeść w kraju. Zapewniam Pana, ze jedzącemu to nie zaszkodzi. A nadmiar szynki można owszem i sprzedać temu, kto za dobry towar dobrze zapłaci.

Anonimowy pisze...

1. Panstwo to nie Matka Teresa wiec jak rolnicy sie sami nie pozbieraja do kupy i sami nie zaczna sprzedawac swoich towarow to nikt za nich tego nie zrobi.

2. Bardzo latwo powiedziec 10pln = 1USD. Prosze jednak wejsc na ktorekolwiek forum i w zaleznosci od tego czy zlotowka jest mocna uslyszy Pan marudzenie jednych ze za mocna lub gdy zlotowka jest slaba to drudzy marudza ze za slaba. Jeszcze sie taki nie narodzil co by itd, itp.

Zaczyna byc meczace to wieczne narzekanie na polska sytuacje gospodarcza i na wszystko co zwiazane z Polska. Moze dla odmiany jakis pozytywny wpis ?

Bobola pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Bobola pisze...

Polska, jak zreszta kazde inne panstwo, jest takze wielka narodowa kompania i aby wypracowywac zysk musi sprzedawac swoje wyroby na rynku zewnetrznym. To zas jest niemozliwe wtedy gdy koszty wytwarzania w Polsce sa wyzsze od kosztow produkcji w innych krajach. Jesli sprzedajemy towary i uslugi za granice to mamy szanse na zbilansowanie wymiany handlowej. W przeciwnym wypadku import stanowi staly upust kapitalu narodowego. Oczywiscie mozna postawic calkowicie na wymiane towarowa wylacznie na rynku wewnetrznym (autarkizm). Ale obecnie, przy swobodnym przeplywie towarow wewnatrz UE jest to nie do skontrolowania. Jedyne co moze wstrzymac import i dac bodziec produkcji wewnetrznej to polityka slabej zlotowki. Dobrze rzadzone panstwo musi dbac o to aby jego obywatele znalezli zgodne z kwalfikacjami zatrudnienie w kraju. To zas wymaga aby w Polsce oplacalo sie produkowac. Trzeba tez aby obywatele mogli znalezc dobrze platne zatrudnienie. Tymczasem, gdy czytam ogloszenia w prasie to mam wrazenie, ze jedyna dziedzina rozwijajaca sie jest sluzba ochroniarska.
Mysl aby rolnicy sami zajeli sie sprzedaza swoich produktow jest nienowa i czesciowo stosowana. Nie mniej jest to oderwanie producenta od jego czynnosci podstawowej,do zajecia, do ktorego w gruncie rzeczy nie ma kwalfikacji ani srodkow. Ja korzystam, na przyklad z zakupow warzyw i owocow na otwartym straganie postawionym na chodniku. Jest to jednak sposob handlu malo komfortowy dla sprzedajacych przynajmniej w okresie poza-letnim. Istniejace dawniej w mojej okolicy sklepy warzywnicze zniknely zapewne zmuszone do zejscia z rynku cenami wynajmu lokalu.
Tak to juz jest, ze niedostatki rzucaja sie bardziej w oczy niz zjawiska pozytywne. Nie mniej chetnie pisalbym rowniez o pozytywach gdybym je napotkal. Jak dotad niestety ich nie widze.

Anonimowy pisze...

"Mysl aby rolnicy sami zajeli sie sprzedaza swoich produktow jest nienowa i czesciowo stosowana." Chodzi mi o to ze rolnicy moga sie zebrac w jakas grupe, wydelegowac jedna osobe ktora bedzie dbala o to by produkty od wszystkich sprzedac bezposrednio do sklepow. W Poznaniu jest gielda warzywna gdzie codziennie rano przyjezdzaja rolnicy i kupcy i bez posrednikow narzucajacych dodatkowe oplaty towar zmienia wlasciciela.

Co do pozytywow: od dwoch lat mieszkam w Kanadzie i widze jak sie tutaj ludziom zyje. Widze jak ciezko musza pracowac na chleb, ze to co maja maja na kredyt. Widze ze mimo ze Kanada jest przyrodniczo piekna tylko niewielki odsetek jej mieszkancow wyjezdza poza prowincje. Widze tez jaka jest tu jakosc drog (prosze przyjechac do Quebecu i zaliczyc samochodem kilka dziur) wiem tez jaka jest jakosc sluzby zdrowia. Mowia mi o tym mieszkancy Kanady wiec nie jest to tylko moja subiektywna opinia. Mozna oczywiscie powiedziec ze "no ale w USA ..." odpowiadam: prosze przejsc sie po Brodwayu i sie rozejrzec ilu tam bezdomnych, narkomanow i innych takich, prosze zobaczyc jaki tam brod. Prosze isc do Empire State Building i zobaczyc jak zwykla dykta wykonczone sa pietra niehandlowe tego budynku. Prosze odpowiedziec sobie na pytanie dlaczego tak wielu ludzi chocby z Chicago wraca do UE lub nawet do Polski. Podobnie jest w Kanadzie. Oczywiscie jesli ktos ma w USA lub CA szescie to sie ustawi ale jesli nie a takich jest wiekszosc to zyje od pierwszego do pierwszego. Dlatego uwazam ze oczywiscie w PL jest wiele do poprawienia ale tez wiele rzeczy jest znacznie lepszych niz w USA czy w CA. Tyle ze wiekszosc Polakow widzi Nowy Swiat przez pryzmat oper mydlanych a nie przez rzeczywiste warunki zycia. Moim osobistym zdaniem kazdy Polak powinien dostac nakaz pracy w CA lub w USA i niech wreszcie ludzie zobacza jak sie w tym raju zyje.
Zgadzam sie z Panem w jednym: tutaj kazda paniusia niezaleznie od dlugosci paznokci bierze woreczek i po swoim psie sprzata. Ale ulice sa poplute, pety leza, papiery sie przewalaja. Wiec co tu jest lepiej ?

Anonimowy pisze...

"Polska, jak zreszta kazde inne panstwo, jest takze wielka narodowa kompania i aby wypracowywac zysk musi sprzedawac swoje wyroby na rynku zewnetrznym."

W moim mniemaniu takie podejście jest z natury błędne. Zmniejszmy panstwo do wioski, albo do rodziny. Jesli ja pomogę sąsiadowi wstawić okno,a sąsiadka popilnuje mi dzieci i zamiast sobie zapłacić podziękujemy, to też jest społeczny zysk, nigdzie nie wyceniony i nie ujęty. Podobnie w panstwie, wiele spraw powinno toczyć się bez względu,czy zysk zostanie osiągnięty, czy nie. Natomiast w sprawach zewnętrznych panstwo powinno rodzime firmy i obywateli przed wszchobecnym bandytyzmem chronić. Przejwem tego bandytyzmu są ustawione przez zmonopolizowany rynek ceny skupu, ale również opcje, które wykonczają firmy, czy zwykła dyskryminacja na rynku. kapitał nie ma obywatelstwa, ale kapitaliści, jak najbardziej. I te elementy solidarności i odrzucenia zysku za wszelką cenę są w moim przekonaniu tym ogromnym pozytywem Polski i UE.
Skromniejsze życie, ale nikt, cię z dnia na dzień z roboty nie wywali, jest 5 tygodni płatnego urlopu, można bez wielkiej kasy kształcić się i leczyć. Czy jest dużo gorzej? Jem za to zdrowiej i mam czas z dzieciakami pograć w piłkę, czego za pieniądze bym nie kupił.

Bobola pisze...

@wybierzdomene

Ceny skupu produktow rolnych zaleza od podazy. Jesli produktow jest duzo (tak jak jablek w ubieglym roku) to ceny zblizaja sie do granicy jaka jest placona za jablka przemyslowe (zuzywane na soki, napoje alkoholowe, musy itp). Ceny produktow na rynku konsumpcyjnym zaleza od tego ile kosztuje ten sam produkt w imporcie i ile konsument jest sklonny zaplacic za dany towar w obliczu palety towarow podobnych. Oczywiscie cena ta musi tez pokryc koszty sprzedazy (wynagrodzenia pracownikow,podatki, koszty skladowania, przewozu i straty w inwentarzu). Chlonnosc rynku wewnetrznego jest ograniczona. Stad znaczenie eksportu. Ten zas jest mozliwy tylko przy dobrze dobranej relacji wymiany walut. Na przyklad Chiny Ludowe ustanowily wola banku centralnego relacje okolo 7 jenow chinskich za dolara. To wystarczylo aby zagwarantowac rozwoj gospodarczy kraju oraz uczynic Chiny jednym z glownych swiatowych producentow niemal wszystkich towarow. Jakosc tych towarow jest w wiekszosci wypadkow znacznie nizsza niz byla gdy produkowano je w krajach zachodnich ale niskie koszty produkcji czynia ten proceder nadal bardzo oplacalnym. Podobnie bylo zreszta z jakoscia produktow japonskich w latach 70tych a obecnie japonskie samochody i elektronika sa niemal standartem swiatowym. Dlatego mowie, ze powinnismy wziasc przyklad z polityki gospodarczej krajow, ktore korzystaja na wymianie towarowej i rozwijaja sie preznie dajac swojej populacji zatrudnienie i szanse na awans materialny. Jak pokazywalem pare wpisow wczesniej , w kapitalistycznej Polsce II RP, przy pelnej wymienialnosci pieniadza na zloto zarowno w Polsce jak i w USA relacja wymiany wynosila okolo 8 zl za dolara. To powinno nam cos sugerowac.

Anonimowy pisze...

"W kapitalistycznej Polsce II RP, przy pełnej wymienialności pieniądza na złoto zarówno w Polsce jak i w USA relacja wymiany wynosiła okolo 8 zl za dolara. To powinno nam coś sugerować."

Doznaje schizofrenii, ponieważ ma Pan racje i jednocześnie jej nie ma.

Otwarcie na świat w postaci przedwojennej RP lub teraz w postaci członkostwa we Wspólnocie wystawia nas na pewne niebezpieczeństwo. Przed wojną brak ograniczenia w przepływie kapitału skutkował wydrenowaniem NBP ze złota i zadłużeniem się państwa. To samo widzimy teraz, z zastrzeżeniem, NBP prawie żadnego złota nie ma, a zakupione przez Gronkiewicz sztaby zostały "wyleasingowane" przez brytyjskie banki, które, co trzeba sobie jasno powiedzieć, żadnego złota nam nie oddadzą.

Chiński przykład jest dobry, ale nieprawdziwy. Tam yuan nie jest wymienialny bezpośrednio na dolary, istnieją drakońskie ograniczenia i kary (łącznie z kara śmierci) przy transferach finansowych. Typowa firma zagraniczna inwestująca w Chinach podpisuję umowę na mocy której wyłącznie DZIERŻAWI pewne zasoby (np. ziemie) i musi ją w określonym czasie dla Chin zwrócić razem ze wszystkim co się na tej ziemi znajduje. Z umowy wynika też maksymalny finansowy transfer za granicę, całą resztę zysków firma MUSI reinwestować w Chinach. Na straży przestrzegania umowy stoi posłany przez partię człowiek, który ma wgląd w każde papiery firmy i własną głową odpowiada za nieprawidłowości w takiej firmie. Od czasu do czasu któryś z takich ludzi zamienia się w dawcę narządów.

Tak więc w Polsce mamy bezsilność państwa i niczym nieograniczone złodziejstwo i XIX wieczny kapitalizm. W Chinach kapitał pasa się grzecznie jak owieczki na wytyczonych przez komunistów pastwiskach i jak się tylko utuczy, to zaraz idzie pod nóż lub do oskubania.

Anonimowy pisze...

prosze sobie wyobrazic ze mamy przelicznik taki jak proponuje Gospodarz. teraz pytania:

1. ile lat pracy musi poswiecic przecietny Polak zarabiajacy w PL by sobie pozwolic na najtansze auto
2. kto ma zaplacic za urzadzenia pomiarowe i wyposazenie labolatoriow na uczelniach ? klopot z zakupem jest juz teraz co bedzie jak sprzet bedzie drozszy dwukrotnie ?
3. bilet dla dwoch osob na trasie NY, Honolulu, Las Vegas, NY kosztuje przy dzisiejszym kursie ponad 6tys PLN. to trzy miesieczne pensje netto adiunkta na polskiej uczelni. czy ten adiunkt ma sie stac do reszy dziadem i placic za ta wycieczke polroczna pensje netto ?
4. czy zdaje Pan sobie sprawe ze przy takim przeliczniku kazdy w Polsce kto ma troche wiecej oleju w glowie niz przecietny szaraczek wyjedzie tylko po to by tam zarabiac a tu wydawac ? Kto wtedy bedzie budowal Polske ? Chinczycy ?

Anonimowy pisze...

dodam jeszcze :)
moim zdaniem problem nie lezy w tym zeby obnizyc kurs zlotowki po to by sprzedac jablka, kukurydze czy inny tego typu produkt. Problem polega na tym by pozbierac umysly i wyprodukowac cos co zachod bedzie musial kupic i to za ciezkie pieniadze. Tym czyms moze byc chocby jakies wyjatkowe lekarstwo. W koncu mamy biologow, chemikow, fizykow i cale rzesze ktore od tego sa by takie rzeczy wymyslac. Produkcje badziewia zostawmy Chinom.

Bobola pisze...

@ Herr Hauptman Hans Klos;

Nie wiem jak to jest mozliwe aby jednoczesnie miec i nie miec racji.
Wszystko co chcialem powiedziec to to, ze problem czy prowadzic gospodarke samowystarczalna (autarkiczna) czy tez zarabiac eksportem na import tego co jest niezbedne byl juz przerabiany przez Polske (II RP) a obecnie jest rozwiazywany przez wiele krajow azjatyckich. Wszystkie te rozwiazania wskazuja na koniecznosc utrzymywania niskiej wartosci waluty eksportera w stosunku do waluty importera. Jest to istotne obecnie nawet bardziej niz w okresie 20lecia miedzywojennego bo obecnie kapital jest bardzo ruchomy a narzedzia produkcji o podobnym standarcie i szybkosci wytwarzania moga byc zainstalowane wszedzie. Co wiecej rozwoj technologii pozwala na zatrudnianie coraz mniej wykwalfikowanych pracownikow gdyz pracuja oni na "inteligentnym" sprzecie. Na przyklad niegdys frezer byl jednym z zawodow najbardziej szanowanych i dobrze platnych w przemysle metalowym. Trzeba bylo bowiem miec ta "zlota raczke" aby wyciac na prymitywnej obrabiarce jakis wyrafinowany obiekt. To wszystko sie skonczylo po przyjsciu obrabiarek sterowanych numerycznie. Teraz precyzja i znajomosc tego co mozna zrobic na danym sprzecie przestala byc sztuka a jest po prostu czynnoscia manualna.Podobnie jest w innych zawodach. Efekt koncowy jest taki, ze kraj eksportera musi miec przewage taniosci pracy jesli chce produkowac na rynki zagraniczne i dac zatrudnienie swoim obywatelom.
Co do polskich zasobow zlota to dane z internetu mowia, ze NBP jest szczesliwym wlascicielem 200 ton zlota, ktore zreszta zostalo zakupione niegdys przez spoleczenstwo II RP w drodze dobrowolnych skladek.
Czy powojenne rzady komunistyczne i pookraglostolowe zmarnowaly ten kapital tego nie wiem.
Z przykroscia musze przyznac, ze chinczycy (a takze wczesniej japonczycy) wykazali wiecej inteligencji niz polacy tworzac produkcje na eksport przy jednoczesnej ochronie majatku narodowego. Powinnismy sie od nich uczyc ale to nie zmienia faktu, ze podstawowym warunkiem oplacalnosci takiego przedsiewziecia byla stosowna taniosc wytwarzania. To zas wymaga w chwili obecnej potanienia wartosci zlotego. Zwlaszcza, ze w Polsce nie ma niczego co by uzasadnialo taka mocna pozycje waluty narodowej. Nie jestesmy potega przemyslowa, o produkty ktorej blaga swiat. Nie jestesmy tez terenem wypoczynkowym specjalnie atrakcyjnym dla cudzoziemcow ani skarbnica starodawnej, ani nawet aktualnej, kultury. Spojrzmy znowu na strukture wynagrodzen w II RP.
W roku 1934:
robotnik niewykwalfikowany zarabial dziennie okolo 2zl,
robotnik wykwalfikowany dziennie -3zl,
najemny zniwiarz z wyzywieniem, dziennie, 1zl,
nauczyciel szkoly powszechnej miesiecznie- od 90 do 200 zl.
Natomiast ceny paru uzywanych do dzisiaj artykulow to:
bulka pszenna -5gr
bochenek 2kg chleba -72gr
1 kg masla -1.80 -2.3 zl
1kg cukru - 1.05 zl
1 kg kilbasy- 1.5 do 2.5 zl
jajko -3-10gr
podrecznik do nauki szkolnej -1.5 do 4.2 zl.
W tym czasie relacja miedzy dolarem a zlotym byla 8.9 zl = 1$.
Podaje te dane za Szwagrzykiem J. "Pieniadz na ziemiach polskich" , Ossolineum 1973 str.276.

Bobola pisze...

@wybierzdomene

Zdaje sobie sprawe z tego, ze pragnienia polpulacji nie ida w parze ze stanem polskiej ekonomii. W tej chwili Polska zyje na kredyt a elita podtrzymuje taki stan zadluzajac kraj. Wszystko po to aby utrzymac elektorat w przychylnym nastroju. To jednak nie moze trwac wiecznie. Taniosc waluty narodowej to tylko srodek dla rozwoju wytwarzania. Nic nie stoi na przeszkodzie aby pracownicy istotnie niezbedni byli wynagradzani wysoko. Juz obecnie przecietne wynagrodzenie wynosi 3000zl ale spektrum wynagrodzen jest bardzo zroznicowane. 30% pracownikow ma wynagrodzenie od 1.5 tys do 3 tys zl miesiecznie, 29% od 3 do 5 tys zl miesiecznie , 24% od 5 do 10 tys mies. , 9% od 10-25tys mies. i 2% powyzej 25tys. mies. Podaje to za dzisiejsza (11 luty 2009) Rzeczpospolita str. B10.
Musialbym poszukac aby zobaczyc statystyke wynagrodzen dla koncowych lat IIRP ale zaloze sie, ze nie bylo inaczej.
Stosujac stosowne bodzce mozna zapewnic utrzymanie niezbednych talentow w kraju. Emigracja zas byla i jest jednym ze sposobow zmniejszania bezrobocia. Na to nic sie nie poradzi jesli ruch graniczny nie jest kontrolowany tak scisle jak to bylo w PRLu.
Nowe wynalazki to dobra idea ale nie wiadomo kto mialby je zrobic. Wieksze jest prawdopodobienstwo, ze powstana one w krajach rozwinietych technicznie i umyslowo niz w obecnej Polsce.
Tak czy inaczej, jest to program przyszlosciowy. Nie taki, ktory moznaby wprowadzic od zaraz.

Anonimowy pisze...

Nie wiem jak to jest mozliwe aby jednoczesnie miec i nie miec racji.

Racje masz Pan w tym, że aby pobudzić gwałtownie export, to należałoby zrobić 10:1 za dolara. Racji nie masz Pan w tym, że byłoby to dobre dla Polski i Polaków, m.in. z powodów o jakich wspomniałem. Dodatkowo nakłada sie na to jeden parametr, który obnaża obecnie kryzys. Otóż uczciwa sprzedaż możliwa jest, kiedy za swoje towary i uslugi sprzedający otrzymuje określoną wartość. Rozwijanie gwałtowne eksportu w sytuacji, kiedy wali się korporacyjny mechanizm przemysłu, handlu i biznesu popychany walutami, które jak im sie bliżej przyjrzeć wyglądają jak islandzkie korony skłania ko temu, aby bardziej rozwijać wytwórczość skierowana na własny rynek. Zaczynają to też robić Chiny, które obudziły się jak za przeproszeniem tania dziwka, której zapłacono wycinkami z gazet, i które próbują opchnąć zielone za przyszłe dostawy surowców.
Stąd też, gdyby nie idiotyczna polityka państwa, które zadłużało się w walucie obcej i pozwoliło, aby to samo robili obywatele, to mielibysmy ten kryzys w d.Proszę zobaczyć, że najbardzie poszkodowane są lub za chwile bedą kraje o wysokim wskaźniku usług w PKB, w tym usług finansowych. Dla zatopienia gospodarek USA, W.Brytanii itp. wystarczy, aby kraje surowcowe powiedziały sprawdzam i przeszły na wymianę barterową lub zarządały zapłaty w kruszcach. Jesli tego nie robia, to na razie tylko dlatego, że maja u siebie góry papierowego smiecia.

Nowoczesna technologia powoduje, że usługę może wykonać w zasadzie każdy, przy czym również zdalnie, a nowoczesne technologie i oprogramowanie sprawiają, że niewielka grupa kilku-kilkunastu ludzi potrafi z powodzeniem oferować to samo, co duża korporacja, ale na wyższym technologicznie poziomie. Kłopotem, również dla USA jest to, że nie maja oni wystarczajaco dużo własnych, wysokokwalifikowanych ludzi, którzy w obliczu kryzysu nie powiedzą good by i nie wrócą do domu. Bo teraz liczy sie umiejętność i pomysł. Technologia pozwala wiele rzeczy wykonać wręcz w przysłowiowym garażu, w globalny kryzys już wkrótce sprawi, że wiele rzeczy będzie musiało się radykalnie zmienić. Sygnałami zmian sa pojawiajace się informacje o upadku dotychczasowego modelu gazet, za chwile telewizji i radia. Nie po to Chiny i Rosja wystartowały z programem przejścia na narodowe systemy operacyjne i własny soft, aby nadal płacić za licencje. Na to wszystko nakłada sie jeszcze gorący oddech wyczerpywania się częsci surowców, w tym ropy naftowej i gazu, co kaze sadzić, iż będzie ciekawie.
Co do NBP i jego 200 ton złota, to co najmniej połowa (a może i więcej) jest "wypozyczona" brytyjskim bankom, a tylko naiwny sądzić może iz w tej sytuacji te banki mu cokolwiek oddadzą.

Bobola pisze...

@J23
Ma Pan duzo racji ale nie bierze Pan pod uwage, ze Polska to nie Chiny gdzie istnieje olbrzymie polacie terytorium zyjace na bardzo prymitywnym poziomie. Tam istotnie jest rynek wewnetrzny, ktory moze pochlonoc niemal wszystko co wyprodukuje przemysl i rolnictwo krajowe. Trzeba tez pamietac, ze wiekszosc wyrobow przemyslowych w Chinach oparta jest o technologie, wzornictwo i licencje z USA. Chinczycy sami zapewne nie sa w stanie rozwijac i unowoczesniac tych produktow. Jak dotad dali sie poznac tylko jako prymitywni imitatorzy.Proby przejscia na wlasne softwery aby uniezaleznic sie od zachodnich licencji byly juz kiedys robione przez kraje RWPG. Nie skonczylo sie to sukcesem i watpie aby sprawa ta wygladala lepiej obecnie. Zaczecie wszystkiego od poczatku aby przejsc na systemy narodowe to olbrzymia praca zabierajaca czas i srodki. W dodatku, przynajmniej w Polsce, nie widze specjalistow tej klasy jacy pracuja obecnie w Cray czy Microsoft. Powiedzialbym nawet, ze poziom wyksztalcenia wyzszego bardzo sie obnizyl od czasow PRLu. Uwierze Panu kiedy BIDU bedzie swiatowa konkurencja dla GOOG-la
Co do pozyczki zlota dla Banku Anglii to zapewne jest to zastaw jakis pozyczek. Ze wzgledu na to, ze Polska ekonomia nie produkuje nadwyzek kapitalowych, uwazam, ze bez rozwiniecia eksportu, nie mamy szansy na splacenie dlugow. Tak wiec zastaw nalezy uwazac za praktycznie stracony. Jest to ironia losu bowiem 20-lecie miedzywojenne wypracowalo ten kapital wysilkiem narodu natomiast 20-lecie po-okraglostolowe potrzebowalo tylez czasu aby go przepuscic.
Na koniec musze zaznaczyc, ze nie widze Polski w ramach gospodarki samowystarczalnej z tego chociazby wzgledu, ze wiekszosc technologicznie zaawansowanych towarow (elektronika, samochody, samoloty itp) nie jest juz wytwarzana w kraju. Nie jestem nawet pewien czy Polska wytwarza nadal wagony kolejowe.

Anonimowy pisze...

jesli mowimy o wlasnym oprogramowaniu to chyba nie chodzi o calkowicie nowy soft ale o wykorzystaniu wolnego oprogramowania i byc moze jakiejs modyfikacji jezykowej ?

nie wiem co Pan rozumie pod pojeciem wagonu kolejowego ale jesli szynobus pod to pojecie podlega to prosze:
http://tinyurl.com/d9m8ze
http://tinyurl.com/c6fpm4

o wagonach bede wiecej wiedzial jutro. kolezanka pracuje w fabryce w takiej fabryce w biurze projektowym.

elektronika -> ostatnio Zemke sie chwalil ze robimy dobre radary.

samoloty -> oczywiscie boeing jest tylko jeden ale my mamy:
http://tinyurl.com/d53qne

Anonimowy pisze...

"Ze wzgledu na to, ze Polska ekonomia nie produkuje nadwyzek kapitalowych, uwazam, ze bez rozwiniecia eksportu, nie mamy szansy na splacenie dlugow."

Może zamiast splacać długi poczekajmy, aż je FED wyinflacjonuje, a założę się o butelkę tokaja, że jest to tylko kwestia czasu. Zachód to bankruci. Bardziej obawiam się tego, że nasza faszystowska władza tak chce na siłę do tego grona dołączyć i zafundować nam islandzkie rozwiązanie.

Bobola pisze...

@HansKlos

Musi byc Pan ekonomista bo jak sie wydaje jest to standartowe rozwiazanie jeszcze znane mi z PRLu: "Pozyczajmy od USA i bedziemy im splacac dlug w zdewaluowanych dolarach". To byla recepta, na ktorej poslizgnal sie Gierek. Istotnie , gdyby dolar padal tak jak w okresie lat 1970-1980 w sposob monotoniczny recepta ta mialaby szanse sprawdzenia sie w praktyce. Niestety ekonomia nie lubi linii prostych. Przyszedl Reagan i podniosl wartosc dolara powodujac polski kryzys lat 1980-1990. W tej chwili Bush a teraz zapewne Obama zadecydowal o stabilizacji dolara na poziomie 800-900 USD/oz zlota. Jest to moim zdaniem poziom za niski. Aby powstrzymac obecny kryzys na gieldzie i w finansach nalezaloby ustalic cene zlota na poziomie 3000 do 4000 USD za uncje zlota. Dlaczego tak jest pisalem w marcu ubieglego roku. Pamietajmy tez, ze dewaluuje sie tez PLN i obecnie nawet szybciej niz USD. Stad "nieoczekiwany" przez wielu spadek wartosci zlotowki. W dodatku tylko 2.6% calego zagranicznego dlugu Polski jest denominowane w USD. Pozostale waluty to euro (17.8%) oraz inne (brytyjski funt, frank szwajcarski, korona norweska, jen japonski i dolar kanadyjski (4.6%). 75% calego zadluzenia jest w PLN (podaje za The Wall St. J. wkladka do Rzeczp. Sroda 4 lutego br). W kazdym zas razie trzeba generowac kapital na obsluge dlugu. Roczne koszty tej operacji (tylko dla dlugu zagranicznego) to rownowaznik ponad czterystu ton zlota. Nasz Umeczona Ojczyzna jest prawdziwa kopalnia tego kruszcu dla naszych wierzycieli na zachodzie.

Bobola pisze...

Na zalaczonej kopii cen zlota w NBP i na gieldzie (za Rzeczpospolita, 5 II) widac, ze NBP dewaluuje obecnie zlotowke szybciej niz robi to Fed.Rez., ktory stara sie trzymac fluktuacje w pewnych granicach juz od marca 2008.

Anonimowy pisze...

Musi byc Pan ekonomista
Nie, ale warto próbować zgadywać dalej;-)

To byla recepta, na ktorej poslizgnal sie Gierek. [...]Niestety przyszedl Reagan i ...

Koncepcja Regana opierała się na dwóch elementach - wzmocnienia dolara i przekupienia zmęczonych nieco towarzyszy. Zapewne, gdyby nie oddanie nas (w sensie krajów demoludu) w niewolę babilońską, to poszlibyśmy chińską drogą, a upadek USA byłby szybszy. Upadek komunizmu dał amciu dla amerykańskiego potworka - ale tylko na kilka lat.
Teraz powrót do rzeczywistości. Regana nie ma, a wzrost oprocentowania przy długu wielokrotnie większym niż za Regana zarżnie natychmiast ich gospodarkę. Z kolei ścieżka inflacyjna spowoduje, że wszystkie bez wyjątku amerykańskie dobra poza USA zostaną skonfiskowane, a USA odcięta od świata i z braku innego przemysłu niż wojenny też upadnie. Pozostaje jej więc dla USA teraz miotanie się, jak Żydowi, po pustym sklepie. Upadek jest nieunikniony, ale nie wiadomo, czy zakończy się to jakąś wojną światową, czy wieloletnią depresją gospodarcza, czy wersją orleańską, kiedy to głodne i obdarte hordy Amerykanów zrównają od środka ten kraj z ziemią.

Bobola pisze...

@ J23
Nie jestem optymista co do skutecznosci programu Obamy z tego wzgledu, ze opiera sie on na dodawaniu dalszych zasobow monetarnych do tych, ktorych nadmiar stal sie wlasciwie prawdziwa przyczyna kryzysu. W tej chwili jednak amerykanie ustabilizowali wartosc dolara utrzymujac ja w granicach 800-950 USD/oz. O ile wiem kosztuje to ich okolo 60 ton zlota miesiecznie ale przy swoich zasobach moga wytrzymac kolo 10 lat. Byc moze zreszta pojda za moja rada i pozwola zdrozec zlotu co ulatwioloby osiagniecia dna kryzysu. Nie mniej, obecnie ta stabilizacj wystarczyla USA aby odzyskac zdolnosc zaciagania pozyczek na bardzo niski procent. To dlatego, ze wsrod ludzi zamoznych zapanowala panika i godza sie nawet na male oprocentowanie pod warunkiem, ze bedzie to inwestycja bezpieczna. A nie ma w zasadzie bezpieczniejszej inwestycji niz obligacje Departamentu Skarbu USA. Zgadzam sie jednak z Panem kapitanem ,ze wojna swiatowa jest powazna mozliwoscia gdyz jak dotad USA wychodzily zawsze z tak ciezkich kryzysow droga wysilku wojennego. Ma on bowiem ta wielka zalete, ze dlawi krytyke publiczna, pobiera mlodych ludzi do wojska niweczac bezrobocie oraz wymusza produkcje krajowa ze wzgledu na trudnosci importu i zapotrzebowania wojenne.

Mieczsilver pisze...

Z innej beczki stanowiącej o tym,że 40-to milionowy naród nie może powołać sprawdzonego człowieka do objęcia teki ministra sprawiedliwości.Tak też było i z Radosławem Sikorskim ministrem od wojny,a następnie od wojennych spraw zagranicznych.
Edward Dusza

Od kilku dni polskie media informują o amerykańskich procesach Ministra Sprawiedliwości Pana Andrzeja Czumy. Informowano także o działalności Pana Czumy w Ruchu Społeczno- Politycznym POMOST. Andrzej Czuma w publicznych wypowiedziach twierdził, że nie miał nic wspólnego z POMOSTEM. Rzadko kiedu usłyszeć można kłamstwo tak jaskrawe.

POMOST był jedną z największych niepodległościowych organizacji Polonii amerykańskiej. Jak tylko potrafił wspierał opozycję demokratyczną i potem Solidarność w Polsce, prowadził szeroką akcję polityczną w USA. To POMOST doprowadził do uznania przez Kongres USA umów jałtańskich za nieważne od samego początku. W ramach tej organizacji działały setki szlachetnych ludzi, którzy polskiej sprawie poświęcali swój czas i ciężko zarobione pieniądze. Za zaszczyt poczytuję sobie, że mogłem pracować razem z Krzysztofem Racem, Janem Magnusem Kryńskim, Marianem Sromkiem, Adamem Kiernikiem, dr Januszem Subczyńskim.




Andrzej Czuma po przyjeździe do USA rozpoczął działalność w ramach POMOSTU. Jego kłótliwość, chorobliwa podejrzliwość szybko doprowadziły do konfliktów i podziałów. Andrzeja Czumę zapamiętałem właśnie jako człowieka rzucającego bezpodstawne oskarżenia wobec wielu działaczy POMOSTU.

W efekcie działalności Czumy i jego gangu doszło w organizacji do rozłamu zakończonego sądowym procesem. Wybory zorganizowane pod nadzorem sądu wygrali ludzie zniesławieni przez Czumę. Pamiętając z tamtych lat jak wiele kłamstw płynęło z ust Pana Andrzeja Czumy nie mogę uwierzyć w nic co mówi dzisiaj.

Andrzej Czuma był także moim nieszczęściem w „Gwieździe Polarnej” gdzie wprowadził go dzisiaj nieżyjący już działacz Piotr Mroczyk.

Czuma nie powiedział ani słowa i nie przyszedł z pomocą ludziom z „Gwiazdy Polarnej”, którzy buntowali się drogą strajku przeciw zamordyzmowi Mroczyka. Doprowadził on obejmując funkcję rozwoziciela „Gwiazdy Polarnej” w Chicago do poważnych kłopotów wydawnictwa, z którego ostatecznie został usunięty. Oczywiście jak zwykle skończyło się na pogróżkach, kłótniach i nieporozumieniach.

Andrzej Czuma nie przejmował się tym, że skrzywdził dotkliwie zasłużonych dla Gwiazdy Polarnej: Zofię Mierzyńską i Leszka Gila, czołowych przedstawicieli kulturalnej Polonii w Chicago. Nie przejmował się tym, że zajął stanowisko, które oni wypracowali.

Dodam jeszcze o wstydliwej i bolesnej sprawie naszej koleżanki z POMOSTU ś.p. Joanny Budzińskiej. Przez szacunek dla Jej pamięci nie mogę tutaj o tym wspominać zostawiając tę sprawę wrażliwemu sumieniu Pana Ministra.

Jestem oburzony, że Andrzeja Jarmakowskiego, jednego z najbardziej ofiarnych i pracowitych działaczy POMOSTU, który na patriotyzmie fortuny nie zrobił, ani w ministry nie poszedł szkaluje dzisiaj wszędzie.

Wspomnę, że Andrzej Czuma został przez nas przywitany z otwartymi rękami. Znany działacz niepodległościowy, osoba o nieskazitelnym charkterze i czystej karcie Wiktor Węgrzyn ofiarował mu utrzymanie i dach nad głową, płacił za wysokie rachunki telefoniczne Czumy.

Ja osobiście zaprosiłem do USA jednego z krewnych Andrzeja Czumy. Stworzyliśmy mu możliwość publikowania, wprowadziliśmy w świat Polonii amerykańskiej. Popełniliśmy jeden podstawowy błąd. Nie uwierzyliśmy w ostrzeżenia jakie odnośnie jego osoby sygnalizowały nam nasze źródła w Polsce. Jestem zdumiony, że podkreśla się dzisiaj w kraju ogromne zasługi Andrzeja Czumy dla Polonii chicagowskiej. Ze smutkiem stwierdzam, że potwierdza to jedynie ignorancję, wręcz głupotę polskich elit politycznych.

Edward Dusza

P.S. Proszę moich dawnych kolegów z POMOSTU o podpisywanie i dołączanie się do tego oświadczenia.

EDWARD DUSZA – pisarz, dziennikarz, poeta. Odznaczony przez prezydenta RP złotym i srebrnym krzyżem zasługi. Najstarszy stażem polonijny dziennikarz, wychowanek senatora Tadeusza Katelbacha, przyjaciel i wydawca Józefa Mackiewicza.

Bobola pisze...

@Mieczsilver

Czy Czuma ma burzliwa przeszlosc finansowa w USA czy nie to jeszcze nie znaczy, ze nie bylby dobrym ministrem sprawiedliwosci. Istotniejsze tu jest czy ma on wyksztalcenie prawnicze i wystarczajaca praktyke w tej dziedzinie. Wszystkiego bowiem nie mozna zrzucic na ministerialnych ekspertow. Jego nominacja jest barzdo atakowana przez srodowiska zydowskie w Polsce ( np tygodnik "Polityka" ) i to sugeruje, ze byc moze inne przyczyny stoja za nagonka. Oczywiscie byloby lepiej gdyby kandydat na ministerialne stanowisko nie mial wad latwych do wychwycenia ale zarowno w rzadzie PiSu jak i w obecnym bylo i jest sporo "kolorowych" postaci. Jakos tez nie wydaje mi sie aby ktokolwiek z elity rzadzacej (poza byc moze min. Ziobro) wyszedl ze stanowiska z uszczuplonym majatkiem personalnym.

Anonimowy pisze...

http://www.newag.pl/

przepraszam za spozniona informacje. W PL sa trzy fabryki produkujace wszelkie wagony i lokomotywy. W Poznaniu, Bydgoszczy i Nowym Saczu.