sobota, 14 lutego 2009

Raport z Warszawy-8

Wspominalem juz uprzednio, ze kultura obslugi w sklepach i nie tylko odbiega nieco od standartow amerykanskich. Nie chce narazic sie na zarzut czarnowidztwa i dlatego chcialbym podkreslic, ze nie spotkalem sie z obsluga wyraznie nieuprzejma. Nie o to chodzi. Co mnie razi to stosunkowa wolna obsluga w miejscach gdzie jest konieczne zetkniecie sie bezposrednie z ekspedientka czy kasjerka oraz fatalna organizacja sprzedazy. Objawia sie to tym, ze z reguly osoby pobierajace oplate oczekuja od klienta tego, ze dostarczy im pieniadze w takiej formie jaka jest dla obslugi wygodna. Stad nieustanne prosby o danie "koncowki" co uwolni kasjerke od obliczen (mimo, ze robi to za nia kasa elektroniczna) . Byc moze sklepy trzymaja zbyt malo brzeczacej monety aby wydawac reszte szybko i automatycznie. Cokolwiek jest tego przyczyna to fakt, ze klient musi poszukac i odliczyc "koncowke" znakomicie spowalnia proces placenia. Druga sprawa to to, ze kontuary poza kasa gdzie laduja produkty juz oplacone sa powierzchniowo male. W dodatku sklep oczekuje od klienta, ze ten sam sobie zapakuje kupione produkty. Dobrze jeszcze, gdy dostepne sa zawsze za male i trudne do otwarcia plastikowe torby (niekiedy trzeba za nie dodatkowo placic) . Bardzo czesto jednak nie ma nic. W takiej sytuacji oczywiscie trzeba chodzic z torba wlasna. Rozumiem, ze Polska walczy z plaga plastiku ale gdzie sie podzialy wszechobecne niegdys torby papierowe ? Sytuacji pomoglyby tez duze torby papierowe jakich za darmo dostarczaja wszystkie mi znane supermarkety w USA ( z wyjatkiem Sam's Club, ktory nie zszedl jeszcze z drzewa). Nic z tego. Krzywimy sie na plastik bo trudno sie rozklada (co jest prawda) ale
najwyrazniej duze torby papierowe (i male tez) sa calkowicie poza zasiegiem polskiego przemyslu papierniczego. A to by bardzo przyspieszylo przeplyw kupujacych. Bedac w tej szczesliwej sytuacji, ze mieszkam w okolicy pelnej sklepow zywnosciowych (oraz niesamowitej liczby sklepow z alkoholami) rzadko kupuje w duzych supermarketach. Ale raz zdarzylo sie , ze poszedlem ze znajomym do sklepu Cash and Carry (cos w rodzaju Sam's Club ale tylko dla firm). Jest to istotnie duzy magazyn ale obsluga klienta jest taka jak w malych sklepikach. Jest natomiast wielu wartownikow, ktorzy starannie sprawdzaja czy Szanowny Klient czegos nie ukradl. Byloby znacznie wytworniej gdyby ci mlodzi ludzie zajeli sie raczej pakowaniem niekiedy duzych zakupow i zanosili czy zawozili je wozkiem klientom do samochodu. Niestety elegancja sprzedazy jest w dalszym ciagu bardzo slaba strona polskich handlowcow.
A oto pare cen typowych artykulow:
Benzyna 3.8 zl/l = 4$/gallon (1 gallon=3.8l)
Chleb 1.6 zl/kg= 0.20$/lb (1 lb=0.454kg)
Poledwica wolowa 82zl/kg =10.3 $/lb
Schab 23zl/kg= 2.9$/lb
Cielecina 43zl/kg=5.4 $/lb
Szynka 25zl/kg= 3.2 $/lb
Cukierki czekoladowe Wedla 31zl/kg= 3.9 $/lb
Gazeta 3.4 zl = 0.94 $
Tygodnik 5.5 zl= 1.53$
Ksiazka 40 do 100 zl = 11- 28 $
Ceny oczywiscie wahaja sie od sklepu do sklepu ale roznice nie sa zbyt duze.
Przecietne ceny posilku w restauracji 80 zl/osobe = 22 $ (Hotel Sobieski)
Przecietne ceny posilku w kafeterii 10 zl/osobe = 2.8$ (Sfinks).
Jest tez osobliwe, ze w sobote i w niedziele wiekszosc sklepow poza tymi w duzych centrach handlowych jest zamykana wczesniej (13:00 - 15:00) albo wogole nieczynna. Wydawaloby sie, ze powinny byc one otwarte wlasnie wtedy gdy klienci maja troche wolnego czasu aby cos kupic. W dodatku aktywne sklepy ozywilyby troche dosyc jalowy wyglad warszawskich traktow handlowych. A tak mozna podziwiac co najwyzej psie kupy i kaluze na nierownych chodnikach.




Brak komentarzy: