środa, 27 stycznia 2010

Wiele halasu i nic...

Swiat staje sie coraz osobliwszy. Jak mi sie wydaje glownym powodem tego jest dotkliwy brak rzeczowosci i logiki juz nie tylko w wypowiedziach ale takze i w glowach Moich Drogich Wspolobywateli. Dzisiaj wieczorem miale przyjemnosc wysluchania oredzia prezydenta Obamy wygloszonego w siedzibie amerykanskiego Kongresu. Obama jest czlowiekiem o duzym uroku osobistym i wielkim talencie oratorskim. Sa to jego mocne strony, byc moze jedyne. Niestety cale przemowienie bylo wlasnie popisem krasomowstwa nie okraszonego sladem rzeczowosci. Nasz Szanowny Prezydent wie bowiem jak powiedziec ale niestety nie ma wiele ciekawego do powiedzenia. Jest to prezydent "zielono-srodowiskowy" wiec wspomnial o milionie stanowisk pracy jakie wytworzy w przyszlym roku produkcja nowych baterii oraz innych przyjaznych dla srodowiska zrodel energetycznych (pamietajmy , ze ok. 750 tys/miesiecznie pracownikow traci prace obecnie). Wedlug prezydenta owe "czyste" zrodla energetyczne nie beda produkowaly zanieczyszczen i dostarcza nam wszystkim taniej (ale czy tanszej niz metody tradycyjne?) energii.
Jak wie wiekszosc ludzi, ktorzy sie zajmowali tym problemem jest to oczywiscie nieprawda. Produkcja energii bez zanieczyszczen jest zdarzeniem rzadkim. Moga ja produkowac np hydroelektrownie (chociaz nie obejdzie sie tu bez zaburzenia biegu rzek) albo wiatraki (ale te nie sa w stanie zapewnic jej na kazde zadanie - wiatr wieje nie zawsze). Wszystkie inne zrodla produkuja pewne, niekiedy znaczne zanieczyszczenia wynikajace z samej istoty procesu energetycznego. Moga to byc zanieczyszczenia inne niz CO2 ale niejednokrotnie znacznie od niego grozniejsze (np odpady promieniotworcze w wypadku energetyki jadrowej czy zuzyte baterie elektryczne zawierajace metale ciezkie). Biopaliwa , o ktorych tez wspomniano, sa rowniez zrodlem CO2 a co gorsza praktycznie odbieraja czesc produktow jadalnych aby przerobic je na surowce energetyczne. To zas podraza koszty zywnosci. W dodatku biopaliwa sa oplacalne tylko dzieki subwencji panstwowej. Jesli zas wziasc pod uwage wszystkie koszty ich wytwarzania (lacznie z cenami nawozow sztucznych jakie zostaly zuzyte do produkcji roslin) to sa to paliwa silnie deficytowe pod wzgledem i finansowym i energetycznym. Cale takie przedsiewziecie byloby oplacalne wylacznie wtedy gdyby do ich produkcji uzywano olejow jadalnych po ich zuzyciu (np w smazalni frytek). To jednak jest pracochlonne i niewygodne w produkcji przemyslowej tak jak niewygodny jest skup np butelek w celu ich umycia i ponownego uzycia. W Polsce tego problemu nie udalo sie rozwiazac od poczatku PRLu i nie nie wskazuje na to aby w USA mialo sie to cieszyc wiekszym powodzeniem. Obama obiecal takze zmniejszenie deficytu i zwiekszenie liczby nowych miejsc pracy zwiazanych z planowanym wzrostem eksportu. I znowu jest to pomysl nierealny. Jedyna metoda rozwoju przemyslowego USA jest albo powrot do ekonomii protekcyjnej albo wprowadzenie zasady, ze ilosc towarow importowanych przez dana firme z jej zakladow umieszczonych poza granicami USA musi odpowiadac dokladnie tej samej ilosci identycznych towarow wyprodukowanych przez ta firme na terenie USA. Na przyklad VW moglby sprowadzic powiedzmy milion samochodow Passat z zagranicy pod warunkiem ze drugi milion Passatow zostanie wyprodukowany w amerykanskich fabrykach. Pozwoliloby to firmie cieszyc sie obnizeniem kosztow produkcji na terenach azjatyckich przy jednoczesnym wzroscie zatrudnienia w tym samym przemysle w USA. W efekcie firma mialaby obnizke kosztow produkcji (srednio) a jednoczesnie robotnik amerykanski mialby szanse zatrudnienia. Pisze tu o produkcji bo glownym zrodlem amerykanskich ( i nie tylko amerykanskich) klopotow gospodarczych jest to, ze eksport stanowisk pracy do krajow o niskiej cenie pracy oraz niskich kryteriach ochrony srodowiska (Meksyk, Chiny itp) spowodowal, ze kraj ten zaprzestal wytwarzania kapitalu na miejscu. Caly nacisk jest obecnie polozony na spekulacje finansowe i bankowosc. Banki niewatpliwie sa koniecznym elementem rozwoju kraju ale trzeba pamietac, ze sektor finansowy jest z natury sektorem pasozytniczym. Sam kapitalu nie generuje a jedynie podwyzsza koszty jego pozyskania. I nic tu nie pomoze oblozenie bankow podatkami wyrownawczymi (mysl prezydenta) gdyz podatki te beda automatycznie przeniesione na klientow banku. Ameryka byla wielkim krajem wtedy gdy produkowala towary i zdobywala nowe tereny podporzadkowujac sobie rasy i ludy nizsze w czym mialy swoj udzial jednostki wybitne i przedsiebiorcze ale takze tak zwane "szare masy" kolonizujace interior. Teraz podboj gospodarczy zostal skierowany na terytoria zamorskie i jego beneficjentami jest tylko waska garstka finansowej elity kraju. Nie wydaje mi sie aby Nasz Uroczy Prezydent zdawal sobie z tego sprawe albo tez , sam nalezac do tej elity, zamierzal nawet niesmialo "pokiwac lodka" wielkiego kapitalu.

6 komentarzy:

Mieczsilver pisze...

MiaLI rację :
James Goldsmith w ksiązce PUŁAPKA.
Kevin MacDonald w FENOMEN ŻYDOWSKI?
Również co do diagnozy APOSTOŁ ZDROWEGO ROZSĄDKU G.K.Chesterton dając jednocześnie jak być tym apostołem.
Ciekaw jestem jaką otrzymam na temat tego apostolstwa odpowiedż od rektora APT we Wrocławiu.
Teza dotyczącą prezydenta Obamy można powiedzieć jest bardzo uniwersana.Treści merytoryczne przekażę w ramach dyskusji na spotkaniu SG gdzie omawiany będzie problem Jerzego Przystawę :
DZIESIĘĆ RÓWNAŃ,KTÓRE ZMIENIŁY OBLICZE ZIEMI.
Wprowadzającym do dyskusji będzie Marek Mozrzymas.

Tak sobie pomyślałem o natchnieniu i objawieniu.Ilu jest pominiętych,którzy odkrywając prawa stworzenia i natury rozmawiają przecież z Bogiem dając świadectwo prawdzie.

zoska pisze...

jest chyba cos w tym co napisal Hans ze pracodawca powinien dzielic sie z pracownikiem dochodem bo inaczej ten pracownik nie ma pieniedzy by kupic towary produkowane przez pracodawce.

Bobola pisze...

@zoska

Pracodawca dzieli sie z pracownikiem w ten sposob, ze placi mu wynagrodzenie. Pracownik moze tez niekiedy kupic akcje (jesli firma jest publiczna) i wtedy uczestniczy w zyskach firmy jako udzialowiec. Podstawa jest jednak kwestia wysokosci wynagrodzenia. Tutaj konieczne sa silne zwiazki zawodowe bo pojedynczy pracownik ma w wiekszosci wypadkow zbyt slaba pozycje negocjacyjna. Stosunek pracownik-pracodawca jest zawsze konfliktowy i jak zwykle w takich wypadkach wygrywa silniejszy finansowo.

zoska pisze...

@bobola

dzisiejsze zwiazki rzadaja tylko jednego: coraz wyzszych wyplat. A powinny siedziec na glowie zarzadowi i wymagac: dywersyfikacji produkcji, unowoczesnienia parku maszyn, szkolen pracownikow itd, itp.

Bobola pisze...

@zoska
Jestem daleki od idealizacji ZZ. Trzeba jednak pamietac, ze ich podstawowym zadaniem jest obrona interesow (finansowych i swiadczeniowych) pracownika a nie doradztwo przedsiebiorstwowe. Od tego wlasciciele czy dyrektorzy maja specjalistow do wynajecia za stosowna oplata. Ogolnie biorac klasa robotnicza czy inni pracownicy najemni nie skladaja sie z osob najbardziej rozgarnietych wiec ich rady tez zapewne nie sa specjalnie wartosciowe. Chociaz stosunek pracy jest w gruncie rzeczy stosunkiem wrogim to obie strony potrzebuja siebie nawzajem aby dojsc do pewnego poziomu zamoznosci. W tym ukladzie wlasciciel srodkow produkcji jest zawsze strona mocniejsza. Dlatego tak istotne sa organizacje zwiazkowe i prawa, ktore zabraniaja wyrzucenia strajkujacych pracownikow i zastapienia ich naborem nowych.

Anonimowy pisze...

Święta racja, tow. Bobola. Święta racja. Tyle, że teraz nastąpiło całkowite przegięcie w stronę pracodawcy i działania władzy osłabiające związki pracownicze. Na dodatek media wybitnie reklamują zbędność istnienia związków zawodowych.