poniedziałek, 25 stycznia 2010

Zloto, dlaczego wlasnie zloto!





Spotykam sie niekiedy z pytaniem dlaczego stosuje zloto jako miare wartosci walut i przedmiotow. Moi nowoczesniejsi rozmowcy uwazaja, ze jest to relikt przeszlosci, ktory moze byc zastapiony z powodzeniem roznego rodzaju koszykami (walut, towarow czy nawet wskaznikow ekonomicznych). Oczywiscie, postepy inflacji czy deflacji moga byc mierzone w rozmaity sposob przez rozmaite gremia. Tam jednak gdzie chodzi o wydobycie prawdy pracowicie zakopywanej przez politykow i ekonomistow w stosach trudnych do rozszyfrowania papierow, wlasnie zloto jest niezastapione. Jest to zreszta glowny powod, dla ktorego ta miara wartosci znana ludziom od paru tysiecy lat jest obecnie deprecjonowana w oficjalnych wypowiedziach tak zwanych miarodajnych autorytetow. Aby nie byc goloslownym przytocze pismo jakie ostatnio dostalem z Social Security Administration (czyli amerykanskiego ZUS) mowiace, ze w zwiazku z tym, ze w roku ubieglym nie zanotowano inflacji powyzej pewnej wartosci progowej, moja i innych biedakow rencistow, renta nie ulegnie rewaloryzacji. Moglbym to traktowac powaznie, mimo licznych obserwacji zakupowych mowiacych cos innego, gdyby nie fakt, ze dewalacja dolara wedlug kryterium zlota wynosila w ubieglym roku ponad 10%. Jak widac rzadowi ekonomisci znalezli wygodny "koszyk" o nieznanej mi zawartosci, ktorego wartosc nie ulegla zmianie. Ta wlasnie wygoda dla jednych a niewygoda dla drugich powoduje, ze patrze na "nowoczesne " metody pomiaru wartosci jako na zreczny sposob nabijania spoleczenstwa w butelke. Zauwazmy bowiem, ze rencisci sa jedna z tych grup, ktora wymusila stosowanie rewaloryzacji emerytur w miare postepu dewaluacji. Ale inne grupy spoleczenstwa nie zdaja sobie sprawy z tego, ze jako na przyklad pracownicy pobierajacy ustalone wynagrodzenie sa w miare postepu dewaluacji parcownikami coraz tanszymi. Ich pracodawcy wyceniaja oczywiscie ceny swoich produktow stosownie do aktualnych cen zakupu surowcow. Natomiast wynagrodzenia pracownikow albo nie ulegaja podwyzce albo tez podwyzki sa znacznie mniejsze niz poziom dewaluacji. Moze to nie dotyczyc bankierow czy menadzerow ale "szary" pracownik moze byc zadowolony jesli w drodze specjalnej laski dostanie 4% podwyzki co pare lat. Tak wiec jesli kilka lat temu zgodzilismy sie pracowac za wynagrodzeniem, powiedzmy 80 tys dolarow rocznie co bylo rownowazne wtedy okolo 200 uncjom zlota, to obecnie ta sama pensja jest juz warta tylko okolo 80 uncji zlota rocznie czyli 2.5 raza mniej. Jesli nie dostajemy corocznie podwyzki rownej stopniowi dewaluacji to oczywiscie systematycznie biedniejemy a nasz wklad wartosci robocizny do ceny produktu systematycznie maleje. Moze to pozwolic na konkurencyjna obnizke ceny produktu sprzedawanago przez naszego pracodawce ale najczesciej taka obnizka nie nastepuje. Po prostu firma przynosi wieksze zyski (albo mniejsze straty). Dlatego tez politycy i ekonomisci odzegnuja sie obecnie od "zlotej" miary wartosci jak diabel od swieconej wody. Z koszykami o na ogol nieznanej zawartosci mozna jeszcze cos zrobic ale jak tu dyskutowac z oficjalna cena zlota sprzedazy i kupna podawana przez bank centralny. Pamietajmy bowiem, ze kazda transakcja kupna/sprzedazy jest w gruncie rzeczy wymiana barterowa (towar za towar). Papierowy pieniadz to tylko forma dlugoterminowej opcji na zakup dowolnego towaru po nieustalonej z gory cenie. W transakcji pelni on role pomocnicza ale w gruncie rzeczy jest kolosalnym oszustwem, ktore wspolczesne panstwo bezkarnie popelnia w stosunku do swoich obywateli. Jest to tez wygodny srodek do nakladania podatku liniowego (w wysokosci stopnia dewaluacji) na zasoby pieniezne wszystkich bez wyjatku obywateli. Jest to podatek, ktory nie wymaga zatwierdzenia przez parlament ani opublikowania w ustawie a wiec jest idelanym narzedziem w rekach poslow, ktorzy na ogol unikaja odpowiedzialnosci za swoje wyczyny. Oczywiscie aby pelnic role standartu wartosci metal wybrany musi miec stosowne wlasciwosci mechaniczne. Zloto jest metalem latwym do odroznienia, nie podlegajacym korozji i o stosownych wlasnosciach mechanicznych. Wzorzec taki musi byc tez towarem pozadanym powszechnie ale o malym znaczeniu przemyslowym. Prawda, ze jak podaja rozne zrodla na internecie pomiedzy 40 a 80% zlota na rynku idzie na potrzeby jubilerskie, ale ten uplyw "przemyslowy" jest praktycznie bez znaczenia. Wyroby jubilerskie maja bowiem duza narzut "artystyczny", ktory najczesciej grubo przekracza wartosc samego kruszcu oraz sa to towary nie-powszechnego uzytku czyli towary, bez ktorych mozna sie obyc (inaczej niz np cukier czy pszenica). Ponadto na rynku pojawia sie tylko czesc wydobycia, ktora nie zostala wczesniej zakontraktowana przez rzady czy banki centralne. Te zas uzywaja zloto wlasnie w celu manipulacji wartoscia papierowej waluty. Bank centralny panstwa jest bowiem najwiekszym dysponentem zlota w kraju i od tego za ile zdecyduje sie sprzedawac ( czy kupowac) zloto od obywateli zalezy jej wartosc w stosunku do innych walut na tym samym rynku. Czesto spotykana opinia, ze o relacjach wymiany pomiedzy walutami decyduje "rynek walutowy" nie ma nic wspolnego z prawda. Chyba, ze mamy do czynienia ze spekulantem, ktorego zasoby sa porownywalne z zasobami banku centralnego. Czesto tez spotykam sie z twierdzeniami, ze obecna depresja ma sie ku koncowi dzieki dziarskiej akcji Naszego Drogiego Prezydenta Noblisty oraz tej Fontanny Bankowej Wiedzy jaka jest prezes Banku Rezerwy Federalnej. Nic bardziej mylnego! Kryzys w dalszym ciagu sie poglebia i osiagnie dno zapewne w ciagu najblizszych dwoch lat. Podawalem juz uprzednio rozne wskazniki ekonomiczne wiec aby sie nie powtarzac podam tutaj tylko wykres mediany ceny przecietnego domu jednorodzinnego w USA w latach 1940-2009. Jak widzimy w tym okresie byly dwa katastrofalne "bable" nieruchomosciowe. Jeden o maksimum w roku 1970 (kiedy USA zeszla z zlotego standartu) drugi o maksimum w roku 2002. W tym ostatnim tkwimy obecnie. Jak widac mediana aktualna wynosi okolo 160 uncji/dom. Natomiast poziom odbicia (jesli taki nastapi ) od dna lezy przy wartosci okolo 80 uncji/dom. Mozemy wiec oczekiwac, ze ceny domow spadna jeszcze o polowe obecnej wartosci. To oczywiscie jest tylko mediana ale jak dotad nie widac nawet aby spadek byl wolniejszy. Jesli Obama chce zapobiec katastrofie to powinien zastosowac zasade, ze wartosc domu jest taka w danej chwili jaka jest aktualnie czyli zamrozic ceny domow na obecnym poziomie oraz zabronic bankom przejmowania nieruchomosci z rak nie placacych za swoje dlugi hipoteczne wlascicieli. To przynajmniej zatrzyma wzrost podazy na rynku nieruchomosci.
Warto tez zauwazyc (rys. 2), ze ceny nawet bardzo poszukiwanych towarow sa praktycznie stale jesli wyraza sie je w zlocie. Na rysunku przedstawilem liczbe barylek ropy jaka mozna bylo dostac za jedna uncje zlota w latach 1940-2009. Istnieja oczywiscie fluktuacje na ogol wywolane celowym dzialaniem politycznym a nie brakiem towaru (np kryzys OPEC lat 70tych). Ale przecietnie dostajemy 14.6 barylki za uncje zlota i nie ma mowy o jakims trendzie wzrostowym wywolanym wyczerpywaniem sie tego surowca. Sytuacja jest podobna jak z globalnym ociepleniem, ktorego nie ma i ktorego takze nie widac na wykresach temperatury. Te ostatnie podawalem w jednym z poprzednich wpisow.

25 komentarzy:

2jarek pisze...

Prawda złoto jedynym prawdziwym pieniądzem jest ale jeśli przyjrzeć się bliżej to cena baryłki ropy wyrażonej w uncjach złota może być stabilna ze względu na rosnące trudności w pozyskiwaniu i ropy i złota.

Przemysłowe kopalnie złota obecnie eksploatują ubogą rudę na której obróbkę i wydobycie potrzeba więcej energii.
Z ropą rzekomo jest podobnie średnio ilość energii na baryłkę rośnie.

Anonimowy pisze...

Co do złota, jako miary wartości i prawdziwego pieniądza zgodzę się. Natomiast z ropą naftowa sytuacja ma się zgoła inaczej, co wynika z zamieszczonego wykresu. O ile w latach 1949-1970 cena ropy naftowej wahała się w granicach 11-13 uncji złota za baryłkę, to w okresie późniejszym, z pominięciem kryzysu naftowego, w latach 1990-2010 mamy wyraźny wzrost wartości ropy naftowej, z okresem załamania się cen spowodowanych bańka internetową.

Jeśli przez następne 10 lat średnia cena baryłki będzie oscylować powyżej 15 uncji złota, to oznaczać będzie przekraczanie peak oil, nieco wygładzonego na skutek załamania się popytu.

zoska pisze...

wyobrazacie sobie Panowie spiecie waluty ze zlotem ? jakie ograniczone mozliwosci manipulacji mialyby wowczas rozne goldmany ?

Takie Jeden Łoś pisze...

@Bobola

> Ich pracodawcy
> wyceniaja
> oczywiscie
> ceny swoich
> produktow
> stosownie do
> aktualnych cen
> zakupu
> surowcow.

A Łosiowi sie wydawalo, ze producenci "wyceniaja ceny" (jak to Pan Profesor zgrabnie ujal) stosownie do tego, po ile moga sprzedac dany produkt. A jesli tak wycenione ceny sa nizsze od kosztu zakupu surowcow, to albo plajtuja, albo glowia sie nad tym, jak szybko i skutecznie ciac koszty. Pewna przeslanka na to, ze Łoś ma racje jest fakt, ze niektorym firmom zdarza sie miec ujemne wyniki finansowe za jakis przedzial czasowy.

Bobola pisze...

@zoska
Ceny wydobycia ropy w dalszym ciagu oscyluja wokol 5 USD za barylka. Nie jest tez bardzo prawdopodobne aby ceny wydobycia ropy i zlota wzrastaly proporcjonalnie.

@Hans Klos
Na wykresie podaje liczbe barylek jaka mozna bylo kupic za jedna uncje zlota. Cena barylki jest odwrotnoscia tej liczby. Wszystko to co wykres nam mowi to to, ze w dlugim okresie czasu przecietnie dostajemy okolo 15 barylek za uncje. Sa fluktuacje ale ich przyczyna nie jest wyczerpywanie sie zasobow tylko posuniecia polityczne. Niewatpliwie zasoby wszystkich towarow naturalnych sa wyczerpywalne ale w tej chwili to nie jest problemem.

@zoska

Kazdy producent zanim zacznie cos wytwarzac przygotowuje paln przedsiebiorstwa, w ktorym musi wyliczyc koszty wlasne oraz ustalic cene produktu aby wykazac zysk.Nikt nie moze produkowac towaru ze strata chyba, ze ma inne cele niz zysk bezposredni. Na przyklad eliminacje konkurencji albo sprzedaz innego swojego produktu do ktorego ten sprzedawany ze strata jest niezbedny (np drukarki komputerowe moga byc sprzedawane tanio gdyz drogie sa ceny wkladow atramentowych, telefon komorkowy moga Ci dac za darmo pod warunkiem, ze podpiszesz kontrakt na uslugi itp). Triki marketingowe moga niekiedy sprawiac wrazenie, ze producent musi zbankrutowac ale sa z reguly tylko elementem pewnej strategii. W wytwarzaniu produktow ceny surowcow nie zaleza od wytworcy, ceny maszyn takze i w dodatku wszyscy maja na ogol rownie sprawne maszyny. Oszczednosci robi sie na pracownikach wzmacniajac ich wydajnosc i obcinajac wynagrodzenie.

T. pisze...

No dobrze, złoto nieustająco w dół. Czyli co, ciągle stabilizują? A co ze srebrem? Też spada, aż miło. Nawet pallad...

Anonimowy pisze...

@Bobola
Ooops! Cos mi się pomyliło;-)

Bobola pisze...

@T

Jesli rzuci sie na rynek pare ton zlota to zawsze to troche potrwa zanim je wykupia. Ale wydaje mi sie, ze gdzies w polowie lutego bedziemy mieli trend wzrostowy na co wskazuje

http://finance.yahoo.com/q/ta?s=GLD&t=3m&l=on&z=m&q=b&p=&a=fs,ss&c=

Takie Jeden Łoś pisze...

@Bobola

> W wytwarzaniu produktow ceny
> surowcow nie zaleza od wytworcy,
> ceny maszyn takze i w dodatku
> wszyscy maja na ogol rownie
> sprawne maszyny.

Najpierw proponuje przeczytac wpis Adama Dudy:

http://www.adamduda.pl/2009/02/05/koszt-wydobycia-barylki-ropy/

Jak wiec Pan widzi sprawa nie jest tak do konca prosta i czasem sprzedaje sie taniej niz kosztuje produkcja.

Zatem ceny surowcow zaleza od wytworcy - gdy on przestaje produkowac spada popyt na surowce i ich cena musi spasc, jesli producent surowcow chce miec zysk, a nie lezacy w magazynie surowiec.

Bobola pisze...

@taki Jeden los
Bywaja wyjatki ale ogolnie jest tak jak pisze. Producent surowcow kopalinowych moze obnizyc ceny do pewnego stopnia. W szkole przedsiebiorcow do ktorej kiedys uczeszczalem uczono mnie, ze cena produktu powinna byc trzy razy wieksza niz koszty wytwarzania (z grubsza). Na ogol wiec wytworca ma pewnien margines, w obrebie ktorego moze cena operowac. Nie mniej jesli ceny wydobycia przekrocza mozliwa cene za jaka mozna sprzedac kopaline to po prostu przedsiebiorstwo sie zamyka. Na przyklad w Black Hills w mojej okolicy istnieja kopalnie zlota, ktore od lat stanowia atrakcje turystczna ale zlota juz nie produkowaly bo koszt wydobycia byl okolo 800 USD/oz. Pamietajmy tez, ze malo kto ma monopol na dany produkt. Jesli koszty wytwarzania przekraczaja cene jaka mozna uzyskac to na miejsce nierentownego znajdzie sie inny wytworca o nizszych kosztach produkcji. To wlasnie jest powodem ucieczki przemyslu do Azji.

Takie Jeden Łoś pisze...

@Bobola

Tych wyjatkow to jest tak ze 100%. Jesli wydobycie ropy Pana nie przekonalo, to innym przykladem sa mieszkania w PL. W szczycie tzw. hossy deweloperzy nie liczyli sie z kasa i placili krocie za grunt na dalsze budowy. To im oczywiscie nabijalo koszty i teraz mamy cala mase pustych mieszkan, ktorych nikt nie chce kupic, bo nikt nie moze/nie chce zaplacic 9-10 tys. PLN za metr kwadratowy mieszkania w Wawie. Klienci maja w glebokim powazaniu koszty deweloperow. Ceny transakcyjne sa takie, jakie gotowi sa zaplacic klienci.

Znow wpis Adama:
http://www.adamduda.pl/2009/07/30/spacer-po-rynku-nieruchomosci/

Bobola pisze...

@Taki jeden los
Jak juz wspomnialem , uwazam, ze Pan i nieznany mi Pan Duda nie maja racji. Ale nie ma nic lepszego jak doswiadczenie. Jesli istotnie uwaza Pan, ze nabywca dyktuje ceny to prosze kupic nieruchomosc za powiedzmy 50% ceny oferowanej albo uncje zlota za 500 USD w NBP. Oczywiscie moze sie zdarzyc, ze producent jest na ostatnich nogach pod wzgledem finansowym i wyprzedaje inwentarz aby zamknac interes. Ale to sa sytuacje wyjatkowe (przynajmniej w normalnych warunkach rynkowych).

Takie Jeden Łoś pisze...

@Bobola

W tej chwili jesli chodzi o wycene w euro to juz moge kupic nieruchomosc za polowe jej ceny z maksimum gorki sprzed 2 lat. Jesli chodzi o wycene w zlotowkach, to jeszcze upustu 50% nie dostane, choc niektorzy deweloperzy juz zrozumieli o co chodzi i ceny zlotowkowe powolutku spadaja.

Bobola pisze...

@TJL
Oficjalne dane USA podaja nastepujace koszty wydobycia barylki ropy ( w dolarach z 2007 r)
http://www.eia.doe.gov/neic/infosheets/crudeproduction.html

Bobola pisze...

@TJL
Jak widze nie rozumie Pan zasad ekonomii. Dla pocieszenia dodam, ze jest Pan w doborowym towarzystwie. Oczywiscie ceny zmieniaja sie w czasie. Ale dla dowolnego momentu casu kupujacy nie jest w stanie narzucic sprzedajacemu ceny ( z wyjatkiem specjalnych przypadkow : "Konia, konia, krolestwo za konia!"). Cena minimum pokazana na moim wykresie "Mediana cen domow" odpowiada z grubsza cenie "produkcji" takiego przecietnego domu. Babelki to czysty zysk inwestora. Kupujacy po prostu nadplacili skuszeni czy to tanim kredytem czy checia dorownania sasiadom czy jeszcze innymi wzgledami. Podobnie jest z cena akcji. Kiedys napisze jak wyglada matematyczna strona powstawania "babli" rynkowych. Jednym z powodow, dla ktorych nie przewiduje szybkiego konca depresji jest to, ze ceny akcji sa w dalszym ciagu zbyt wysokie w porownaniu z ich dochodowoscia (czyli stosunek cena / dewidenda jest za wysoki).

2fast4u pisze...

"@TJL
Oficjalne dane USA podaja nastepujace koszty wydobycia barylki ropy ( w dolarach z 2007 r)
http://www.eia.doe.gov/neic/infosheets/crudeproduction.html"

Ehmm czy te dane sa tak samo "oficjalne" jak te na podstawie ktorych wyliczono Panu stope inflacji za ostatni rok w USA?(JK)

Bobola pisze...

@2fast4u

Nie bedac ekonomista ograniczam sie do analizy oficjalnie dostepnych danych. Czy DOE raportuje uczciwie czy tez nie tego nie moge gwarantowac. Ale i inne zrodla nie sa pewne.

Mieczsilver pisze...

Rozumiejąc ekonomię jako oszczędne gospodarowanie jest jeszcze ekonomia polityczna,w tym i utopijna GATT z globalnym wolnym handlem.
Czy wspólny mianownik waluty ZŁOTO nie może być elementem ekonomii politycznej?
Jakie są zasobu złota w ludzkiej dyspozycji?Ile będzie przypadać na jednego Obywatela Świata?
Czy to może być wyznacznikiem dla standardu narodów i społeczeństw?
Demografia,demografia i jeszcze raz demogradia i jaki rozwój?

Anonimowy pisze...

@Bobola

Kilka razy też spotkałem się z opinią, że to sprzedawca ustala ceny. To by z grubsza odpowiadało XIX wiecznej teorii cenowej i tego, czego uczyłem się o cenach i kosztach jeszcze za komuny. Owszem konkurencja powoduje obniżenie cen, ale zwykle nie poniżej kosztów produkcji. Nie jest to zgodne z przyjętą powszechnie teorią cen dyktowanych przez konsumenta, ale coś w tym jest. Dowód słuszności tej teorii jest pośredni - XIX wieczna klasyczna bankowość, np spółdzielnie finansowe, mają się dobrze, dlaczego więc z cenami ma być inaczej;-)

"Kiedys napisze jak wyglada matematyczna strona powstawania babli rynkowych"

Chętnie poczytam;-)

Takie Jeden Łoś pisze...

@hans Klos

> Owszem konkurencja
> powoduje
> obniżenie cen, ale zwykle
> nie poniżej kosztów
> produkcji.

A czytales Hans wpis Paniki2008 o wartosci?

http://panika2008.blogspot.com/2010/01/znowu-o-wartosci.html

Przeciez to jest dokladnie o tym, o czym tu rozmawiamy. Jak myslisz, za ile NBP sprzeda rzeczony kawalek gruntu? Za tyle ile w niego wlozyl plus marza? Pewien jestes?

Z wlasnego doswiadczenia pamietam tez jak bylo z lotami samolotowymi do UK. Jeszcze w 2006 roku LOT bral za bilet w obie strony okolo 1200 PLN i zarzekal sie, ze to jest granica oplacalnosci. A potem przyszedl WizzAir i bral za podobna usluge 600 PLN, albo i mniej. I okazalo sie, ze LOT wozil powietrze i musial zejsc z cena do poziomu WizzAira, co bylo ponizej jego aktualnych kosztow produkcji (tzn. kosztow biurokracji i zwiazkokracji). Nie byl na tyle glupi - zeby zgodnie z bobolowa ekonomia - policzyc "koszty" i dodac marze, bo wtedy dalej wozilby powietrze i ponosil jeszcze wieksze straty. Zdecydowal sie na zejscie z cena do poziomu akceptowalnego dla klientow.

Bobola pisze...

@TJL

Nie moge nic wiecej dodac do zagadnienia niz to co poprzednio napisalem. Jesli producent sprzedaje towar ponizej kosztow produkcji to faktycznie doklada wlasny kapital do kazdej operacji. To musi sie skonczyc bankructwem. Jesli taka jest obecny poglad ekonomistow to nie dziwie sie, ze sytuacja gospodarcza jest taka jaka jest.
Doplaty do towarow mogly byc tylko w ekonomii socjalistycznej bo tam panowal system nakazowo-rozdzielczy i chodzilo o to aby obywatele mieli pewne potrzeby zapewnione bez wzgledu na poziom ich zarobkow. To oczywiscie wymagalo dotowania ze strony tych galezi, ktore jeszcze byly dochodowe.

Mieczsilver pisze...

@ Bobola

Ekonomia socjalistyczna w ostateczności miała na celu zatuszować rozbieżność słów i czynów.
Ale czy szulerstwo ekonomii politycznej kończy się na realnym socjaliżmie ?!

Anonimowy pisze...

@Takie Jeden Łoś

Wpis Paniki2008 o wartości odnosi się w mojej ocenie do sprzedaży wymuszonej, ale tam podano błędny przykład, bo na NBP nikt nie jest w stanie wymusić sprzedaży, to raz, a dwa, NBP nie jest producentem w podanym wpisie, ale jedynie handlowcem - kupił i chce sprzedać.

Generalnie w handlu mamy częściej do czynienie ze sprzedażą wymuszoną, co najlepiej widać w dziale owoców i warzyw, które nie sprzedane w odpowiednim czasie generują stratę. Tym nie mniej nawet dla warzyw i owoców działa zasada kosztów produkcji, które maleją w przypadku urodzaju i rosną w przypadku nieurodzaju. Coś w tym jest.

Realny koszt netto pasażera (bez podatków i opłat lotniczych) dla trasy Warszawa - Londyn oscyluje wokół 60-80zł. No i mamy w lotnictwie tak w sprzedaży paliw - główny koszt to podatki. Ostatnio leciałem do Dublina, bilet około 500 zł, z czego podatki i opłaty coś ze 4 stówy.

Mieczsilver pisze...

APOSTOŁ ZDROWEGO ROZSĄDKU:
"Komercjalizm zastąpił prawdę"
"We wszystkich normanych zywilizacjach isnieli i musieli istnieć przedsiębiorcy i handlarze.Jednak we wszystkich normalnych cywilizacjach handlarz był wyjątkiem,na pewno nie miał władzy,a już z całą pewnością nie był nigdy władcą.Przewaga jaką uzyskał we współczesnym świecie,jest przyczyną wszelkich istniejących nieszczęść."

To uzasadnia,że szkoła biznesu wzięła górę nad szkołą ekonomii.

Takie Jeden Łoś pisze...

@Hans Klos

> Realny koszt netto
> pasażera
> (bez podatków i opłat
> lotniczych) dla trasy
> Warszawa - Londyn oscyluje
> wokół 60-80zł.

Wydaje mi sie Hans, ze cos takiego jak "realny koszt netto" nie istnieje jako taki. Jest to cos co istnieje w danym momencie i dla danej konkretnej firmy, zarzadzanej w kokretny sposob, a co zmienia sie z dnia na dzien. Jesli jest firma ktora ma na te sama usluge/produkt mniejszy "realny koszt netto", to rynku nie interesuje Twoj realny koszt netto. Tak czy siak nie zmienia to wciaz sedna sprawy, czyli tego, ze produkt jest wart tyle ile wynosi jego cena transakcyjna, a nie cena zadana przez producenta.