sobota, 19 czerwca 2010

Raport z Warszawy - II

Poruszajac sie po Warszawie z pomoca srodkow transportu miejskiego trudno nie zauwazyc, ze od czasow usprawnien dokonanych przez poprzedniego prezydenta miasta Lecha Kaczynskiego nastapilo pogorszenie jakosci taboru, ktory jak sie wydaje, pamieta lepsze czasy. Praktycznie nie istnieja juz wagony klimatyzowane a kontrola temperatury odbywa sie przez otwieranie okien oraz wywietrznikow na dachu. Tylko nieliczne trasy posiadaja tablice wyswietlajace kiedy nadejdzie najblizszy i dalsze w kolejnosci tramwaje. Wprowadzone za czasow Kaczynskiego wygodne karty uniwersalno-przejazdowe sa obecnie, nie wiadomo po co, wymieniane na nowe obdarzone fotografia posiadacza. Mysle ze celem jest tu zapobierzenie udostepniania karty osobom pobocznym ale to dowodzi desperacji Ojcow Miasta jesli chodzi o stan warszawskiego budzetu. Warszawa zreszta rozrasta sie zupelnie niepotrzebnie wchlaniajac miejscowosci, ktore niegdys byly daleko na obrzezu miasta, i ktore tam tez powinny pozostac jako niezalezne jednostki administracyjne. Wskazuje to  na zupelnie niepotrzebny wzrost populacji, dla ktorej nie ma rozsadnego zastosowania ani zatrudnienia. Polska staje sie coraz bardziej marginesem Europy a moze i swiata. W fatalnym stanie sa bruki. Plyty chodnikowe wymieniono pare lat temu na kostke w nadzieji, ze ta jako element mniejszy bedzie bardziej odporna na nacisk samochodow jezdzacych i parkujacych na chodnikach. Jak sie okazuje bylo to zalozenie mylne. Powstajace nierownosci powoduja gromadzenie wody i utrudniaja poruszanie zwlaszcza, ze sa one takze czesto ozdobione pamiatkami pozostawionymi na nich przez najwiekszego przyjaciela czlowieka. Wina zreszta lezy tutaj po stronie wyprowadzajacych. Psy bowiem sa bardzo mile, przyjazne i wesole co dowodzi, ze sa one traktowane dobrze i lubia swoich wlascicieli. Niestety nie widzialem jeszcze aby ktokolwiek z wyprowadzajacych te pociechy zadal sobie trud sprzatniecia po benjaminku. Musze tez przyznac, ze nie sprzyjaja w utrzymaniu czystosci zawsze pelne pojemniki na smieci oraz trawniki zarosniete chwastami polmetrowej wysokosci. Troche lepiej wyglada sytuacja na Polu Mokotowskim, gdzie przynajmniej trawa jest skoszona a i tu i owdzie sa posadzone jakies kwiaty. Byc moze dzielnica Mokotow bardziej dba o powierzony teren niz Ochota. Pogorszyla sie jakosc pieczywa. Mysle tu zwlaszca o bulkach, ktore zawieraja "spulchnione" jadro, ktore w niczym nie przypomina prawdziwej polskiej bulki. Ostatnio znalazlem wreszcie piekarnie, ktora produkuje jeszcze bulki drozsze ale w starym stylu (bulka "murarska" za 63gr) , tak ze problem ten stal sie mniej dokuczliwy. Nie mniej wspominam czasy kiedy dobrego pieczywa nie trzeba bylo szukac. Byl on dostepny w kazdej piekarni. Podobnie pogorszyla sie jakosc wedlin. Owszem, sa drozsze sklepy np Kredens gdzie jeszcze mozna dostac w miare przyzwoita wedline (szynka "cesarska" 47  PLN/kg = 6.48 USD/lbm, kielbasa "bronowicka" 40 PLN/kg= 5.5 UDS/lbm) ale jeszcze jakes 2 lata temu moglem dostac zupelnie dobra wedline w sklepie na rogu. Swiadczy to nie tylko o spadku jakosci produkcji ale takze o zubozeniu populacji, ktora zapewne poszukuje towarow kierujac sie raczej cena niz jakoscia. W dalszym ciagu jest dosyc niska jakosc obslugi klienta w sklepach i nie tylko. Z zadowoleniem zauwazylem, ze sprzedawcy nauczyli sie juz wydawac reszte nie proszac ciagle by im dac "koncowke" co bylo niegdys prawdziwa plaga. Ale juz nie ma ani miejsca ani ochoty na zapakowanie zakupow w najczesciej zreszta nieistniejace opakowania sklepowe. Owszem mozna kupic torbe w kasie albo zadowolic sie malymi torebkami plastikowymi. Ale o prawdziwej obsludze klienta w stylu amerkanskim nie ma co marzyc. Nieslychanie rozpowszechnione jest zebractwo. Ma ono wiele form. Cyganie czy Rumuni graja, spiewaja i zanudzaja w tramwajach i na Starym Miescie. Rodowite mlodociane Polki napastuja na Krakowskim Przedmiesciu czy na Placu Bankowym pozorujac badania opinii publicznej i wciskajac przechodniom jakies podejrzanej jakosci towary za wygorowana oplata. Spore ilosci zebrakow po prostu siedza i czekaja na zmilowanie na stopniach kosciolow. Wydaje sie, ze ludnosc w swojej masie idzie droga wytyczona przez obecna elite tyle, ze ta ostatnia czeka z czapka w reku na  "co laska" od Dobrego Niemca z Unii. Jednoczesnie cale miasto jest upszczone luksusowymi siedzibami zagranicznych bankow, ktore najwyrazniej robia tu zlote interesy. W jedneym z aktualnych  artykulow internetowego czasopisma "Bibula" przeczytalem o smierci dr. Dariusza Ratajczaka - historyka zatrudnionego niegdys przez Uniwersytet w Opolu. Utracil on ta prace po opublikowaniu broszury czy szeregu artykulow, w ktorych kwestionowal prawdziwosc liczby ofiar zydowskich w obozach zaglady w Polsce. Przynajmniej niektore z tych artykulow sa umieszczone w "Bibule". Wedlug dr. Ratajczaka slynne prysznice oswiencimskie, w ktorych miano gazowac swiezo przywiezionych do obozu zydow nie mialy warunkow ani pojemnosci aby dokonac dziela likwidacji o liczbie podawanej przez oficjalna historie tego zdarzenia. W artykulach D.R. publikowanych w "Bibule" nie znalazlem dostatecznego materialu dowodowego, ktory moglby poprzec tezy S.P. Doktora.
Mysle jednak, ze musza istniec i byc moze sa nawet dostepne, oficjalne niemieckie spisy wiezniow obozow zaglady wraz z ich skladem rasowym i losem finalnym. Zapewne tez istnieja zeznania bylych wiezniow oraz straznikow i administratorow obozow, ktore moglyby wyjasnic ten interesujacy i wazny historycznie problem. Jest oczywiste, ze dr. Ratajczak nie wykazal nalezytej uwagi w zbieraniu dokumentacji naukowej tego, z natury kontrowersyjnego, zagadnienia. Nie mniej zakaz pracy jaki go spotkal narusza takze zasade wolnosci slowa na gruncie akademickim a ostracyzm z jakim go potraktowano dowodzi, ze zasada wolnosci badan i gloszenia ich wynikow jest jeszcze obca polskiemu srodowiskowi naukowemu.

7 komentarzy:

Takie Jeden Łoś pisze...

Mam wrazenie, ze Bufetowa wydala cala miejska kase na stadion Legii i stadion Narodowy i w zwiazku z tym nie starcza jej na takie przyziemne rzeczy jak sprzatanie, czy koszenie trawnikow. W zimie czekala tez az sniegi stopnieja mimo, ze nie bylo gdzie parkowac samochodow ze wzgledu na zalegajacy snieg.
Jesli chodzi o pieczywo, to ja mam wrazenie, ze sytuacja sie poprawila. Byl czas, ze nie bardzo bylo gdzie kupic normalne bulki, bo wszedze byly dmuchane. Od niedawna kupienie normalnych bulek przestalo byc problemem.

zoska pisze...

W Poznaniu sa dwa rodzaje biletow miesiecznych imienny (tanszy) i bezimienny (drozszy). Mozna tez kupic bilet placac smsem wiec nie trzeba sie fatygowac do kiosku.

Co do zebractwa to Warszawa wyraznie sie odcina na tle innych polskich miast chocby Poznania. Przy czym chce zwrocic uwage ze i tak zebrakow jest mniej niz w Montrealu lub Nowym Jorku wiec nie wiem dlaczego tak to Pana tak razi.

Takie Jeden Łoś pisze...

@Zoska

Z tymi biletami to w Wawie tez tak bylo, tylko ze do tej pory imiennosc biletu imiennego polegala na tym, ze trzeba bylo wpisac samemu swoje imie i nazwisko, czyli autobusownia nie miala w kompie danych osobowych posiadacza konkretnego numeru biletu miesiecznego. Natomiast teraz chca tak zrobic, zeby to oni wydawali juz bilet imienny, czyli beda miec w bazie danych skojarzony numer biletu z danymi osobowymi. Nie potrafia dokladnie powiedziec po co im ta wiedza i belkocza, ze niby to bedzie lepiej dla posiadaczy biletow, bo jak zgubia to beda mogli dostac duplikat. De facto wyglada jednak na to, ze po prostu autobusownia przymierza sie do sledzenia obywateli, bo przeciez kazdy elektroniczny kasownik moze zapamietac kto gdzie i kiedy kasowal bilet...

Bobola pisze...

@zoska
Zebractwo jest zjawiskiem negatywnym gdziekolwiek by nie wystepowalo. W USA nie zetknalem sie z tak nachalna forma zebraniny jak ta wystepujaca w warszawskich tramwajach. Najczesciej towarzyszy ona jakims jedno osobowym przedstawieniom w rodzaju lykania ognia itp. Na lotniskach strasza niekiedy uposledzeni sprzedajac jakies dlugopisy. Ogolnie rzecz biorac oprocz uciazliwosci dla przechodniow istnienie zebractwa swiadczy o braku pracy oraz niedostateczej opiece spolecznej ze strony panstwa czy samorzadu lokalnego.

MARGO pisze...

Jaki gospodarz,taka gospodarka.
Polakom tez przydaloby sie troche zmienic mentalnosc,a nie CZY SIE STOI ,CZY SIE LEZY......

zoska pisze...

@Bobola

"istnienie zebractwa swiadczy o braku pracy oraz niedostateczej opiece spolecznej ze strony panstwa czy samorzadu lokalnego."

jesli ktos chce znalezc prace to ja znajdzie. bedzie to praca zle platna ale bedzie. natomiast pomoc spoleczna uczy ze mozna nic nie robic i miec.
znowu sie powolam na moje miasto ale u nas jakos tak jest ze np. w mojej dzielnicy chodza ludzie i pytaja czy czegos nie moga pomoc przy domu lub w ogrodzie. nie stoja, nie leza, nie zebrza. szukaja aktywnie pracy. jesli mam cos do zrobienia w ogrodzie to takiego zapraszam i place. natomiast zebractwa nie bede finansowal

@TJL
Byc moze jest tak jak mowisz ale obawiam sie ze placac w sklepie karta tez ujawniasz swoje polozenie, komorke w podobny sposob mozna sledzic. Nie tlumacze autobusowni ale wydaje mi sie ze podanie danych i tak niewiele zmienia

MARGO pisze...

To prawda,chciec to moc,tylko z tym chciec roznie bywa.
A opieka spoleczna tez nie jest taka wyrywna z pomoca.
Moze moje wyobrazenie jest mylne ,w koncu czerpie wiadomosci z TV,dawno w kraju mnie nie bylo.