Wiedziony zadza zanurzenia sie w krynicy polskiej kultury wspolczesnej udalem sie wczoraj do Kina Luna na film "Rozyczka" rezyserii Jana Kidawy-Blonskiego (2009). Jest to jeden ze spoznionych filmow obrachunkowych z okresu PRL co powoduje, ze chwilami odbiera sie go jak czarna komedie podczas gdy intencja rezysera byl zapewne dramat. Osnowa filmu jest kilka ostatnich lat zycia Pawla Jasienicy (1909-1970) znanego pisarza i publicysty okresu wczesnego PRLu czyli lat bierutowsko-gomulkowskich. Pawel Jasienica to pseudonim literacki Leona Lecha Beynara, kresowiaka i bylego oficera Armii Krajowej na tych terenach, ktory w niewyjasnionch dotad okolicznosciach wymknal sie caly i zdrowy z rak UB i NKWD po likwidacji "grupy wilenskiej" i rozwinal pieknie swoja kariere literacka w Polsce Ludowej jako dzialacz Stowarzyszenia PAX i czlonek Zwiazku Literatow Polskich. W chwili rozpoczecia akcji filmu jestesmy juz w okresie poznego Gomulki a glowny bohater jest juz uznanym literatem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, czlonkiem ZLP i PEN Clubu oraz swiezym wdowcem szukajacym posieszenia. Inaczej mowiac jest on prominentem polskiej literatury zajmujacym luksusowe M-54 w starym budownictwie. Wszystko to w czasach gdy skromne M-3 bylo marzeniem niemal niedoscignionym dla wiekszosci obywateli PRLu. Pamietajmy, ze od czasow bierutowskich literaci cieszyli sie specjalnymi wzgledami rezimu, ktory owych "inzynierow ludzkich dusz " (J.W. Stalin) rozpieszczal stypendiami tworczymi oraz pobytami w domach pracy tworczej. Bylo to srodowisko rozpuszczone do granic przyzwoitosci oraz gleboko skorumpowane i donoszace na siebie nawzajem do UB czy SB. Zartowano wtedy nie bez racji, ze aby zostac czlonkiem ZLP nalezalo wydac jedna ksiazke i dwoch kolegow. Jak faktycznie wygladaly stosunki pomiedzy literatami a SB mozna przeczytac w dosc nudnej ale za to udokumentowanej ksiazce Joanny Siedleckiej "Kryptonim Liryka-Bezpieka wobec literatow" (wyd. Pruszynski). Praktycznie nie bylo wsrod literatow nikogo, kto by nie donosil na ktoregos z kolegow i na ktorego, z kolei , nie donosilby ktos inny z tego srodowiska. Niekiedy ta sytuacja siegala nawet bliskich czlonkow rodziny (przyklad Andrzeja Szczypiorskiego i jego syna). Tak tez bylo z czcigodnym profesorem, bohaterem filmu i jego realnym odpowiednikiem. Jako swiezy wdowiec zainteresowal sie on bowiem jedna z pracownic dziekanatu -urocza puszczalska o rozkosznych cycuszkach i kraglej pupci, ktore to atuty rezyser eksponuje w smialych scenach erotycznych. Puszczalska ma juz stalego przyjaciela - agenta SB, ktory oficjalnie pracuje w handlu zagranicznym (jak sam mowi w handlu "skorami" co w zargonie oznacza wypuszczanie emigrantow zydowskich na zachod za oplata). Ten zas dowiedziawszy sie, ze profesor zainteresowal sie jego dziewczyna postanawia skorzystac z okazji i zwerbowac ja jako tajnego wspolpracownika-donosiciela. Chodzi bowiem o to, ze Najwyzsze Kierownictwo jest zaniepokojone tym, ze w srodowisku literatow pojawiaja sie postawy kontestujace owczesny "uklad" a w dodatku Radio Wolna Europa - Glos Wolnej Polski zdobyla nowego wspolpracownika, ktory zlosliwie obsmarowywuje gomulkowszczyzne. Jest to znowu przyklad konfliktu jaki narasta pomiedzy inteligentnym "tworem" (czyli literatami) a jego tworca (czyli komunistycznym rezimem) i walki z cenzura o przesuniecie dopuszczalnych granic publikowalnosci. W tej walce z cenzura angazuje sie tez szanowny profesor - benjaminek rezimu. Na to wszystko naklada sie tez nagonka na zydow, ktora choc bedaca zdrowym objawem obudzenia ducha narodowego, powoduje poszerzenie skali konflliktu. Mamy wiec takze sceny pacyfikacji studentow protestujacych przeciwko zdjeciu "Dziadow" w rez. Dejmka (innego prominenta rezimu) przez aktyw robotniczy , czemu patronuje z okna rektor UW , prof.M. Turski. To wlasnie takie sceny powoduja, ze mozna traktowac "Rozyczke" jako czarna komedie. Ilez bowiem by dali obecni literaci aby wspolczesny rezim opiekowal sie nimi i przywiazywal taka wage do ich tworczosci jak to bylo za czasow komunistycznych! W sytuacji gdy statystyczny Polak czyta dwie ksiazki rocznie (wlaczajac ksiazke telefoniczna) a biblioteki publiczne sa w dotkliwym regresie, nikt wlasciwie nie przywiazuje zadnego znaczenia do literatow i literatury. Dowodzi tego zreszta fakt, ze ja mimo najszczerszych checi i poszukiwan w czasie moich wizyt, nie moge zarekomendowac zadnego wybitnego wspolczesnego polskiego pisarza. No moze z wyjatkiem Lysiaka i Nienackiego. W "Rozyczce" rozwija sie tez watek pigmalionowski gdyz wysoce kulturalny i wyrobiony intelektualista zderza sie nie tylko cielesnie z przedstawicielka wiejskiego erotyzmu i takiejze umyslowosci. Jak wiemy obecnie cala ta afera antysyjonistyczna byla w gruncie rzeczy wyrezyserowana przez owczesnego ministra spraw wewnetrznych, M. Moczara, zreszta rowniez literata, aby wstrzasnac rezimem Gomulki i przejac kierownictwo partii i kraju przez tzw. "partyzantow". Operacja ta nie wypalila ale rezim gomulkowski byl i tak na wykonczeniu ze wzgledu na wyczerpywanie sie amerykanskiej pozyczki oraz narastajace dlugi wynikajace z przeinwestowania kraju. W dwa lata pozniej , po zamieszkach roku 1970 na Wybrzezu, rezim padl (przy obojetnej postawie studentow) co bylo zreszta do przewidzenia na podstawie teorii katastrof Hansa Klosa wspomnianej uprzednio. Tego typu konfiguracja pojawila sie jeszcze pare razy od czasow poznego Gomulki i obecnie wydaje mi sie, ze stoimy przed kolejna "powtorka z rozrywki".
3 komentarze:
cześć trochę poczytałem jakoś;0)
Nic dziwnego więc iż mając takie "elity intelektualne" Polska znajduje się w takim a nie innym fatalnym stanie.
Najbardziej chyba porażająca za PRL-u była arcygłupota jego władców którzy często ozdrowieńczą krytykę traktowali jako największe zło. Natomiast realne zło w postaci geszefciarskich towarzyszy szmaciaków ( w istocie zdrajców ideologii marksistowsko-leninowskiej i sabotażystów) było chronione z uporem godnym lepszej sprawy.
Niepoślednią rolę odgrywała tu z pewnością "solidarność" aparatu partyjnego - swoistej "twierdzy" otoczonej wrogim żywiołem.
Powszechny cynizm i brak prawdziwej ideowości zaowocował tym co nieuniknione w takiej sytuacji - powstaniem coraz bardziej zjadliwej selekcji negatywnej a w konsekwencji upadkiem systemu.
Jakimi komunistami byli ludzie pokroju Gomółki czy Jaruzelskiego ?
Czy mieli w sobie choć odrobinę rewolucyjnej mentalności ?
Niech tu za przykład będzie arcyzabawna i autentyczna historia z towarzyszem Wiesławem oglądającym w telewizorze "Ziemię Obiecaną".
Towarzysz Wiesław na widok nagiej kobiecej piersi zareagował wściekłością i rzutem szklanką z herbatą w telewizor.
Tylko cud uratował towarzysza I-go sekretarza od implozji kineskopu i bohaterskiej śmierci w walce o "rewolucyjną" moralność.
Chyba nawet żaden biskup KK by tak nie zareagował.
O ironio losu !
Towarzysze partyjni pod pewnymi względami byli bardziej papiescy od papieża.
Reżyserowanie ludzkich życiorysów miało swoja podstawę prawną,która bazowała na walce zła ze złem to jest faszyzmu z komunizmem i wsparciu przez wolny demokratyczny świat wojennego komunizmu.Świadomość rozbieżności słów i czynów prowadziła do braku porządku prawnego i ekonomicznego.Szkołą zakłamania i hipokryzji było tajne państwo znajdujące się w rękach partii,która ideologicznie miała patent na mądrość.W tym procesie znaczący udział miała nadreprezentacja mniejszości żydowskiej,która w poczuciu krzywdy na bazie nadużywania pojęcia antysemityzmu kreowała antypolonizm.
Nie jest dziełem przypadku,że spadkobiercy wojennego komunizmu pod wodzą Al.Kwaśniewskiego prezydenta "Oszusta" zawarli braterstwo broni z demokratami wojennymi opanowanymi przez żydowskie ruchy umysłowe i polityczne.Chodziło przecież o realizację ukrytych celów za sprawą nadużywania bezwzględnego prawa silniejszego.
Prześlij komentarz