poniedziałek, 28 listopada 2011

Komu bije dzwon...

http://conservativebyte.com/2011/11/economic-recovery/
  Wpadla mi ostatnio do reki niewielka ksiazeczka piora rosyjskiego zyda, Dymitra Orlowa pod tytulem "Reinventing Collapse- the Soviet Example and American Prospects" (czyli "W slady zapasci- przyklad radziecki i amerykanskie perspektywy") , New Society Publ. 2008. Ze wzgledy na to, ze w paru poprzednich wpisach zajmowalem sie problemem degradacji imperiow i przyczynami ich upadku ta ksiazka wydaje sie warta wspomnienia gdyz wedlug autora obecne Stany Zjednoczone znajduja sie na progu zapasci pod wieloma wzgledami podobnej do tej z jaka spotkal sie Zwiazek Radziecki chociaz z odmiennych przyczyn. Wedlug Orlowa rozpad funkcji panstwowych i administracyjnych bedzie znacznie gorszy od tego, ktory doswiadczyli mieszkancy ZSRR a losy ludnosci beda znacznie ciezsze. Sam autor przeniosl sie z rodzicami do USA z Leningradu w wieku lat 12, w latach 70-tych, i wobec tego ma szereg interesujacych obserwacji dotyczacych sposobu bytowania, edukacji oraz perspektyw zawodowych w obu krajach. Od czasu osiedlenia sie w USA mial on okazje kilkakrotnie odwiedzic kraj urodzenia, na ogol jako przedsiebiorca usilujacy zorganizowac miedzynarodowa firme wykorzystujaca zasoby intelektualne i produkcyjne radzieckiego przemyslu zbrojeniowego w stanie zapasci. Niestety nie wiadomo, czy przedsiewziecie to spotkalo powodzenie gdyz ksiazka zajmuje sie nie tyle przygodami autora jako czlowieka interesu co analiza sytuacji, ktore doprowadzily oba kraje do katastrofy. Interesujace sa jednak jego porownania dotyczace celow i poziomu edukacji, polityki zagranicznej i wewnetrznej, opieki lekarskiej itp. Trzeba otwarcie powiedziec, ze wedlug Orlowa jego kraj rodzinny przedstawiony jest w znacznie bardziej pozytywnym swietle niz USA. Byc moze jest w tym pewna doza sentymentu dla kraju lat dzieciecych albo tez bolesne zderzenie z realiami zycia w kraju osiedlenia. Tak czy inaczej autor uwaza, ze niewatpliwy fakt wyzszego standartu zycia, branego przez amerykanskich tubylcow za oczywistosc, jest w gruncie rzeczy glowna przyczyna tego, ze zalamanie sie obecnego porzadku w Ameryce bedzie bardzo trudne do przetrwania. Trudniejsze niz to bylo dla obywateli ZSRR, ktorych nie rozpieszczano wygodami i trzymano krotko. Ten "zimny wychow" byl jak znalazl w sytuacji gdy zabraklo zywnosci, ogrzewania  czy wody a system transportowy dzialal w sposob losowy.


   Orlow podkresla, i ja sie z nim zgadzam, ze podstawowa slaboscia spoleczenstwa amerykanskiego jest jego roznorodnosc rasowa oraz kulturowa. Te roznice moga byc oficjalnie negowane czy ignorowane ale pojawiaja sie natychmiast gdy tylko "zgasnie swiatlo" czyli wtedy gdy sily prawa i porzadku, ktore zreszta sa zbyt slabe w USA, nie sa w stanie zapanowac nad tlumem. W sytuacji przedluzajacego sie kryzysu i upadku wartosci pieniadza (Orlow przewiduje galopujaca dewaluacje dolara)  Ameryka podzieli sie na strefy, ktorych elementem laczacym bedzie identycznosc etniczna. Inaczej mowiac przetrwaja tylko ci, ktorzy zdaza sie wlaczyc do stosownego getta narodowosciowo-rasowego i to pod warunkiem, ze bedzie to getto dostatecznie uzbrojone oraz samowystraczalne pod wzgledem zywnosci i innych zasobow.

   Glowna przyczyna kryzysu wladzy bedzie brak surowcow energetycznych. Orlow jest bowiem zwolennikiem teorii "piku naftowego" co na pewno ucieszy paru moich kolegow blogerow o podobnych oczekiwaniach. Ze wzgledu na to, ze tryb zycia obecnej Ameryki obraca sie wokol samochodu, brak taniej benzyny bedzie ciosem smiertelnym dla funkcjonowania zaopatrzenia i transportu ludnosci. W przeciwienstwie bowiem do ZSRR  Ameryka nie ma dostatecznej sieci transportu publicznego w postaci koleji. Mieszkancy beda wiec praktycznie uwiezieni w obszarze, ktory bedzie im dostepny piechota badz rowerem. Poruszanie sie zreszta pojedynczo bedzie bardzo ryzykowne gdyz znaczna czesc ludnosci powroci do swoich korzeni i bedzie starac sie utrzymac przy zyciu rabujac i mordujac kazdego kto bedzie wydawal sie ofiara pochodzaca z innej grupy rasowej, etnicznej czy tez po prostu wygladal jak ktos, kto ma jeszcze cos przydatnego przy sobie.

    Zdaniem Orlowa,  proby zastapienia ropy jako zrodla energii  przez produkcje biopaliw sa ponurym nonsensem gdyz po pierwsze odbieraja one surowce spozywcze z rynku podwyzszajac ceny zywnosci a po drugie kultywowanie ziemioplodow energetycznie przydatnych, glownie roslin olejowych czy surowcow cukrowniczych,  pochlania nawozy, ktore do swojej produkcji pochlaniaja wiecej energii niz ta jaka pozniej dostajemy spalajac je w silnikach. Czy te wyliczenia zostaly faktycznie zrobione i sa niepodwazalne tego nie wiem. Wiem natomiast z wlasnego doswiadczenia czyli z obliczen wlasnych, ze tak zwany biodiesel bylby absolutnie nieoplacalny gdyby produkowano go, jak sie to robi , z czystego oleju rzepakowego a nie ze zlewek oleju juz wykorzystanego w smazalni. To, ze ma on jeszcze w   miare rozsadna cene w stacjach benzynowych zawdzieczamy dofinansowaniu panstwowemu. To zas jest jedna z przyczyn deficytu budzetowego. W USA zreszta ropa dieslowska jest drozsza od beznyny. Podobnym nonsensem jest przetwarzanie cukru na etanol opalowy w plonnej nadzieji, ze paliwo wzbogacone w etanol bedzie wytwarzalo mniej szkodliwych dla zdrowia zanieczyszczen wchodzacych do atmosfery.

   Orlow nie ma specjalnie cieplych slow dla amerykanskiego systemu wyksztalcenia. Wedlug niego absolwent liceum radzieckiego posiadal wieksza wiedze i umiejetnosc jej stosowania od absolwenta amerykanskiego uniwersytetu w stopniu bakalarza. Szkola amerykanska sluzy glownie plukaniu mozgu uczniow w celu utrwalenia w nim korzystnych dla elity stereotypow. Jest to tez przechowalnia mlodziezy, z ktora nie wiadomo co robic w sytuacji gdy rodzice pracuja a nie istnieje zaplecze babc i dziadkow typowe dla rodziny rosyjskiej. Wiekszosc ludzi, ktorzy naprawde cos robia w resztkach amerykanskiego przemyslu to wyksztalceni za granica emigranci, ktorzy przyjechali do USA w plonnej nadzieji, ze beda tu mieli dostatniejsze zycie.W tym zreszta widzi autor jeszcze jedno niebezpieczenstwo jakie czycha na rozpadajace sie imperium. W systuacji, w ktorej pozim zycia w USA spadnie wiekszosc tych emigrantow powroci do kraju wyjsciowego pozostawiajac Ameryke praktycznie bez wyksztalconych kadr. A oto co Orlow pisze o strukturze socjalnej amerykanskich firm: (str 71 )
     "Mialem okazje obserwowac kilka kompanii z wewnatrz i bylem w stanie zaobserwowac pewna stalosc formacji hierarchicznej. Na samej gorze znajduje grupa wysoko wynagradzanych "senior lunch eaters" (konsumentow drugiego sniadania). Spedzaja oni czas pracy na to by w rozny sposob na wzajem oddzialywac i uprzyjemniac sobie zycie. Czesto sa to posiadacze doktoratow w dyscyplinach tak abstrakcyjnych jak techniczne lizydupstwo czy relatywistyczna buchalteria. Maja oni obcesje na punkcie pieniedzy i kultywuja przytulna atmosfere klubowa nawet jesli tylko jedna generacja oddziela ich od pradziadkow pracujacych w kopalni wegla. Jesli lekkomyslnie zadasz im jakies techniczne pytanie to uprzejmie skieruja cie gdzie indziej okraszajac to zartem na temat swojej niekompetencji. Znacznie nizej w hierarchii stoja ludzie, ktorzy faktycznie cos potrafia. Posiadaja oni mniej czaru towarzyskiego i umiejetnosci komunikowania sie ale to wlasnie oni wiedza jak rzeczy musza byc robione. Do niech  czesto zaliczaja sie takze techniczni innowatorzy, ktorzy sa faktycznie racja istnienia kompanii. Najczesciej grupa ignorantow znajdujaca sie na szczycie piramidy sklada sie z urodzonych w USA tubycow natomiast grupe nizsza tworza cudzoziemcy badz emigranci. Tubylcy na szczycie zawsze staraja sie standaryzowac obowiazki pracownicze (job description) i obnizac wynagrodzenie emigrantow z dolu probujac, z reguly skutecznie , wygrywac jednych przeciwko drugim. Sami natomiast kultywuja swoj obraz jako nieprzewidywalnych geniuszy- ludzi interesu, ktorzy nie moga obciazac sie niepotrzebna wiedza fachowa. Nie ma niczego dziwnego w takiej strukturze kompanii. Od co najmniej paru generacji Amerykanie-tubylcy wykazywali silna preferencje dla takich dyscyplin jak prawo, nauki spoleczne i administracja przedsiebiorstw podczas gdy cudzoziemcy i emigranci poswiecali sie naukom scislym i inzynierii." Ten niepochlebny obraz amerykanskiego spoleczenstwa w sektorze wytwarzania nie rozni sie bardzo od tego jaki mozna zaobserwowac w zyciu akademickim czy administaracji panstwowej.

    Orlow wydal swoja ksiazke w roku 2008 ale ani slowem nie wspomina w niej o kryzysie finansowym, ktory rozpoczal sie w roku 2001. Ksiazka byla napisana oczywisci wczesniej gdy w Ameryce zaprzeczano powszechnie istnieniu jakiegokolwiek fianasowego zagrozenia. Oficjalnie kryzys rynkowy zaistnial w roku 2008. Polska byla oczywiscie w tym czasie nienaruszona zielona wyspa Europy.  To wskazuje tylko jak bardzo latwo jest manipulowac tlumy badz tez nawet nie zdawac sobie sprawy z powagi sytuacji. Kazdy kto ogladal zamieszczone w tym blogu dane ekonomiczne zdaje sobie sprawe z tego, ze kurczak dobrobytu zdechl w roku 2001 i od tego czasu mamy do czynienia wylacznie ze smiertelnymi drgawkami swiatowej ekonomii. Zludzenia zawdzieczamy wylacznie dewaluacji walut, ktora maskuje katastrofalny spadek wartosci ekonomii amerykanskiej i swiatowej wywolany powszechnym stosowaniem polityki wolnego rynku. Wczoraj w programie "60 minutes"  mialem okazje obejrzec wywiady z rodzinami, ktore mieszkaja w samochodach gdyz utracili juz wszystkie swoje oszczednosci i nie maja nawet na to by wynajac mieszkanie. Jak szacuja dziennikarze takich rodzin bezdomnych jest juz w USA pare milionow. Tymczasem ped do nowych umow wolno-rynkowych trwa w najlepsze gdyz obecny Ojciec Ojczyzny uwaza ten system za sposob na kryzys!

  


19 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bedzie z tydzien temu jak czytalem(zdaje sie ze na forsalu)iz z USA nastepuje ucieczka emigrantow ktorzy wlasnie prznosza sie w wiekszosci do Europy(swoja droga to tez ciekawe).

A masowe studiowanie rawa i nauk spolecznych to wedlug Toynbeego jeden z objawow upadku(Toynbee zauwazyl to zjawisko w Wielkiej Brytanii przed I wojna swiatowa).

Andrzej pisze...

"Zludzenia zawdzieczamy wylacznie dewaluacji walut, ktora maskuje katastrofalny spadek wartosci ekonomii amerykanskiej i swiatowej wywolany powszechnym stosowaniem polityki wolnego rynku."
Według mnie jest dokładnie odwrotnie. To brak wolnego rynku i konkurencji skutecznie zabijanej przez powiązania korporacyjne doprowadził do upadku. Nie umniejszam rzecz jasna roli globalnej lichwy i produkcji sztucznego pieniądza.

Ciek pisze...

Kolego Bobola, a czym się objawia „wolny rynek” i co to właściwie jest? Jak chcę sobie sprowadzić z kraju X rzecz Y i mi na granicy naliczają cło to jest wolny rynek? Czy wolnym rynkiem jest obowiązkowa przynależność do korporacji osób chcących wykonywać „wolne zawody”, do wykonywania których uprawnienia zdobywa się w drodze egzaminów przeprowadzanych po około 10 latach terminowania w cechu? Czy rynek, na którym mamy około 300 tzw. „wolnych” (w praktyce zamkniętych) zawodów jest rynkiem wolnym? Czy jeżeli za wystawienie na sprzedaż na chodniku pęczka marchewki grozi mi grzywna do 5000 zł, przejechanie pałą po plecach i konfiskata towaru to też jest wolny rynek? Przykłady tej „wolności” można mnożyć nieskończoność, więc gdzie w zasadzie jest ten wolny rynek, który jest tak wielkim problemem?

Anonimowy pisze...

zaciekawił mnie ten blog,
gdyz zobaczylem panski komentarz u SiP,
aczkolwiek czyta sie bardzo ciezko.
Nie moglby pan zwiekszyc dlugosci akapitów ? więcej trzeba przewijac niż czytać :)
pozdr,

Bobola pisze...

@Andrzej, ciek

W historii kapitalizmu wystepowaly dwie formy handlu pomiedzy panstwami:
system protekcjonistyczny, w ktorym sie podstawowa role grala samowystarczalnosc gospodarcza uzupelniana importem tego co albo nie bylo wytwarzana w gospodarce wlasnej albo stanowilo ciekawostke handlowa
oraz
system wolnego rynku obecnie czesciej zwanego globalizacja, w ktorym przeplyw towaru i kapitalu inwestycyjnego pomiedzy panstwami jest nieograniczany interwencja panstwa w postaci cel. System ten zostal wprowadzony na serio po roku 1970 i w tym wlasnie okresie rozpoczely sie klopoty z bilansowaniem budzetu wewnetrznego i bilansu handlowego. Jest on tez glownym powodem bezrobocia w krajach zamoznych importujacych z reguly artykuly powszechnego uzytku oraz wzrastajacego uzaleznienia gospodarczego krajow eksporterow od krajow -ich rynkow zbytu.
Jest prawda, ze ochrona rynku wlasnego w formie ograniczen importu moze doprowadzic do obnizenia jakosci towaru wytwarzanego na terenie wlasnym w porownaniu z podobnym towarem wytwarzanym "na swiecie". Mielismy tego przyklady i w USA (samochody) i w PRLu (niemal wszystko). Dlatego polityka celna i importowa musi byc rozsadna. Towary importowane powinny byc dostepne na rynku wewnetrznym ale nie po cenach niszczacych wytwarzanie wewnetrzne. Tak dlugo jak dlugo nie mamy identycznego poziomu zamoznosci spoleczenstw na swiecie tak dlugo powinny istniec bariery celne wyrownujace rozne koszty pracy w roznych krajach. Gospodarka protekcjonistyczna oslania takze kraje przed spekulacyjnymi przeplywami kapitalu wywolujacymi fluktuacje rynkowe.

Anonimowy pisze...

@baqu
a czym się objawia „wolny rynek” i co to właściwie jest?

Wolny rynek z definicji jest ograniczony czasowo i przestrzennie, a obejmuje on podmioty równoprawne, o podobnej sile ekonomicznej i podobnym dostępie do informacji, które posługują się pieniądzem w sytuacji zrównoważenia podaży dóbr i pieniądza.

Stad płynie nauka, że:
- tam gdzie są korporacje i monopole nie ma wolnego rynku,
- tam gdzie istnieje znaczna deflacja lub inflacja nie ma wolnego rynku,
- tam gdzie następuje uprzywilejowanie w dostępie do pieniądza (bankokracja) nie ma wolnego rynku.

Wolny rynek jest dobrem stosunkowo rzadkim i w czystej postaci prawie nie występuje, chociażby z powodu nierówności ekonomicznej podmiotów - bogaty pracodawca, biedni pracobiorcy itp.

Takie Jeden Łoś pisze...

@Ciek

Gospodarz jest marksista i wszelkie dyskusje nad wolnym rynkiem mozesz sobie darowac. Cla i wszelki protekcjonizm sa bowiem dobre i korzystne dla gospodarki ex definitione i zaden Bastiat czy inny liberal nie podskoczy ;-) Marksisci sa przekonani, ze jesli oni sami lub stworzone przez nich bardzo madre wieloosobowe cialo nie napisze instrukcji dojenia krowy, to krowa od nastepnego dnia przestanie mleko dawac. Stad koniecznosc tworzenia mechanizmow wyrownywania, porzadkowania, bilansowania, koncesjonowania itp. itd.

Bobola pisze...

@TJL
Gospodarz studiowal swego czasu marksizm ale marksista nie jest. Natomiast uwaza on, ze powszechnosc zatrudnienia dla tych ktorzy chca pracowac jest zyskiem dla panstwa (ogolu) a bezrobocie i emigracja zarobkowa jest dla panstwa i ogolu strata. Nie jest tez dobre dla gospodarki i panstwa zycie na kredyt ani zadluzanie sie. Tego zas nie da sie uniknac jesli wszystkie artykuly powszechnego uzytku bedzie sie importowac nie rownowazac tego eksportem.

Anonimowy pisze...

@Autor:"Tego zas nie da sie uniknac jesli wszystkie artykuly powszechnego uzytku bedzie sie importowac nie rownowazac tego eksportem. "

To prawda. Tylko drogi Autorze zapomniałeś, że nie można importować nie eksportując, bo po prostu zabraknie dewiz. Stan nierównowagi nie może trwać w nieskończoność. Nawet w stosunkach handlowych Chiny-USA widać, że ten etap się kończy i USA muszą zacząć produkować "coś użytecznego". Ta nierównowaga trwała tylko dlatego tak długo, że Chińczycy przez ostatnie 20 lat wierzyli w US$ i chyba zostaną oszukani. Zostaną z kolorowymi papierkami (lub zapisami na kontach:).

Takie Jeden Łoś pisze...

@Bobola

> Natomiast uwaza on, ze powszechnosc
> zatrudnienia dla tych ktorzy chca
> pracowac jest zyskiem dla panstwa

Jesli tak jest, to moze nalezy odejsc od stosowania kar za prace, eufemistycznie okreslanych jako "skladki na ZUS", czy tez "progresywny podatek dochodowy"? Poki za prace sie kaze (i to surowo) to sie nie ma co dziwic, ze jest jej mniej i ze jest drozsza. Wprowadzenie barier celnych nalozy zas dodatkowo efekt monopolu, bo wyeliminuje konkurencyjne towary z zagranicy, zas praca ciagle bedzie droga na skutek nalozonych kar finansowych, ktore producenci przeciez musza przerzucic na konsumentow. Efektem protekcjonizmu bedzie wiec wzrost cen i powszechna nedza.

Co do rownowazenia importu i eksportu to juz kiedys na ten temat rozmawialismy i argumenty rodem z Bastiata przeszly bez echa. Ma Pan natomiast racje z zyciem na kredyt. Tylko dzieki kredytowi mozna nie roznowazyc eksportu importem. W kazdym innym przypadku taka nierownowaga umrze smiercia naturalna usmiercona wlasnie przez wolny rynek - bo w koncu zeby cos importowac, trzeba miec jakas wartosc, ktora mozna sprzedac w zamian.

Takie Jeden Łoś pisze...

ERRATA:
jest: "eksportu" importem"
powinno byc: "importu eksportem"

Anonimowy pisze...

Ten Orlow zdaje sie miec duzo racji-z tego co wiem wielu powaznych analitykow politycznych wieszczy rozpad USA w perspektywie kilku dziesiecioleci.Wiekszosc zgadza sie takze iz poludniowa czesc obecnego USA(gdzie juz obecnie dominuja Latynosi)zostanie wchlonieta przez Meksyk(przypominam ze przed polowa 19 wieku to zreszt byla czesc Meksyku-lacznie z Kalifornia,Arizona,Teksasem,nowym Meksykiem itp).Co do pozostalych czesci USA to przewidywania sa rozne ale na ogol przewiduje sie rozpad na 5-6 czesci.Zreszta nie oszukujmy sie-podobna zderzenie cywilizacji(wojna rasowa)dotknie takze wiele krajow europejskich-mniejszosci etniczne w Berlinie czy Londynie juz chca narzucic swoje prawa(szariat)a w razie prob pacyfikacji latwo skory nie sprzedadza-male kraje jak kraje Beneluksu sa juz stracone dla Zachodu a wiele europejskich metropolii pojdzie w gruzy podczas zamieszek na tle etnicznym.

Dosc ciekawie pisze takze na temat upadku USA Emmanule Todd(http://tiny.pl/h1b3z).Opiera sie on glownie na analizie dmeograficznej i przewiduje upadek USA za 2-3 dekady(choc nie az tak gleboki jak Orlow).Jest to zawodnik o tyle powazny iz w roku 1976 w dosc glosnej ksiazce "Ostateczny Upadek" przewidzial on analizujac trendy demograficzne upadek ZSRR.Uznano go wtedy za wariata-jak wiemy mial racje.Obecnie w wywiadach twierdzi on iz bazujac na dokladnie tej samej metodologii przewiduje upadek USA jako mocarstwa oraz rozpad strefy euro.Posiadam jego najnowsza ksiazke na ten temat(z roku zdaje sie 2003)"Schylek imperium" i jest zdecydowanie warta przeczytania.Ponizej dosc obszerne fragmenty ksiazki.

http://tiny.pl/h1b3s

Anonimowy pisze...

Widze ze Tiny dzisiaj kiepsko dziala wiec ponizej fragmenty ksiazki bezposrednio.

http://czytelnia.onet.pl/0,1132575,do_czytania.html

Bobola pisze...

@hes2
Nikt rownie bardzo jak Bobola nie jest zwolennikiem wyrownania bilansu handlowego. Problem polega na tym, ze mimo, ze wszyscy sie zgadzaja, ze na kredyt zyc nie mozna (procent skladany zbankrutuje kredytobiorce) nic sie nie robi aby tego systemu zaprzestac. A nawet obecnie globalizacje sie poszerza. Kazdy kraj ma pewien poziom zycia, ktorego utrzymanie kosztuje. Na to ida podatki w tym skladki ZUS (jesli chcemy uniknac "dziadow" przydroznych i zebractwa staruszkow). Kraje o niskim poziomie zycia zawsze beda mialy tansza prace. Jesli w dodatku nie beda tam przestrzegane zasady ochrony srodowiska i tym podobne koszty dodatkowe produkcji to towary tam wytwarzane musza byc tansze od towarow wytwarzanych w krajach o wyzszych standartach. W chwili obecnej nie ma takiego towaru ktorego by Azja nie byla w stanie wyprodukowac. Podobnie zreszta jest z Ameryka Lacinska. Jesli przeniesie sie tam technologie wypracowane w krajach rozwinietych to produkty wytwarzane poza beda tansze niz takie same produkty wytwarzane wewnatrz krajow importerow o wyzszej stopie zyciowej. Mozna ta stope obnizac tnac place i swiadczenia ale to tylko rujnuje rynek (bo ludzie bez zarobkow nie kupuja) i system podatkowy ( bo ludzie ktorzy nie zarabiaja nie placa tez podatkow a stanowia obciazenie funduszow socjalnych). Dlatego jedynym wyjsciem jest powrot do gospodarki protekcjonistycznej wyrownujac clami roznice kosztow produkcji. Nie wnosze tu kompletne zamkniecie rynkow ale o umozliwienie rywalizacji pomiedzy jakoscia towarow wytwarzanych wewnatrz i zewnatrz kraju. Taki zreszta system trwal przez wiekszosc kapitalizmu.

Ciek pisze...

Hans, to co podałeś to mi wygląda na dokładną definicję marksistowskiego raju:
"ograniczony czasowo i przestrzennie" - ZSRR było ograniczone przestrzennie i czasowo bo na szczęście padło,
"obejmuje on podmioty równoprawne" - wszystkie brzuchy są równe?
"o podobnej sile ekonomicznej" - każdy taki sam drelich i rower?
"i podobnym dostępie do informacji" - jak w ogóle nie ma dostępu do informacji to jest on podobny - zerowy, nie?
"które posługują się pieniądzem" rubel też pieniądz, kopiejka do kopiejki ...
"w sytuacji zrównoważenia podaży dóbr i pieniądza" to jest możliwe chyba tylko, o ile w ogóle, w gospodarce centralnie planowanej, bo skąd drukarnia mamony ma wiedzieć jaka jest podaż dóbr?
"Stad płynie nauka, że:
- tam gdzie są korporacje i monopole nie ma wolnego rynku" - w ZSRR nie było korporacji, tworzący je kapitaliści spoczęli ułożeni na sardynkę w dołach po lasach w ramach tworzenia społeczeństwa bezklasowego. Korporacja to inaczej osoba prawna, czy sam fakt powołania przeze mnie jednoosobowej sp. z o.o. już doprowadzi wolny rynek do ruiny?
"tam gdzie istnieje znaczna deflacja lub inflacja nie ma wolnego rynku" - czyli w ogóle nigdzie nie ma wolnego rynku i go nie będzie bo nie słyszałem jeszcze o przypadku, żeby te zjawiska nie występowały, genealnie na papierze jest inflacja, a na kruszcu deflacja, choć bywały wyjątki,
"tam gdzie następuje uprzywilejowanie w dostępie do pieniądza (bankokracja) nie ma wolnego rynku” tego nie rozumiem to się nie wypowiadam.
„nie występuje, chociażby z powodu nierówności ekonomicznej podmiotów - bogaty pracodawca, biedni pracobiorcy itp.” - równe brzuchy, te same drelichy, aha …

Właściwie skąd ci się wzięła ta definicja? Ta dostępna „dla plebsu” na Wiki jest nieco lepsza moim zdaniem:
„Wolny rynek – szczególny rodzaj rynku, na którym wymiana dóbr dokonuje się w wyniku dobrowolnie zawieranych transakcji pomiędzy kupującymi a sprzedającymi przy dobrowolnie ustalonej przez nich cenie. Na wolnym rynku kupujący i sprzedający nie podlegają żadnym ograniczeniom ani przymusowi ze strony podmiotów zewnętrznych (np. władzy publicznej), a warunki transakcji - w szczególności cena - zależą jedynie od ich obopólnej zgody. Przeciwieństwem wolnego rynku jest rynek regulowany”
Osobiście jeszcze dorzuciłbym od siebie jeszcze do braku przymusu i ograniczeń coś o braku wsparcia „publicznego”.

Anonimowy pisze...

@HansKlos

to nie ja pytałem się o wolny rynek :)

pozdr,

Takie Jeden Łoś pisze...

@Bobola

> Kazdy kraj ma pewien poziom zycia,
> ktorego utrzymanie kosztuje.

Ex nihilo, Panie Profesorze. Dany od Boga. W zadnym razie wypracowany. A juz na pewno nie w czasach, kiedy w tych wysoko rozwinietych krajach byly niskie podatki i wolnosc gospodarcza. Stawia Pan woz przed koniem.

> Kraje o niskim poziomie zycia zawsze
> beda mialy tansza prace.

Tansza w przeliczeniu na osobe, czy tez w przeliczeniu na jednostke wyprodukowanych dobr? Bo mi to sie wydawalo, ze postep technologiczny na tym polega, ze zwieksza sie dzieki niemu wydajnosc pracy i lepiej oplacana i lepiej wykszatalcona jednostka potrafi wyprodukowac wiecej dobr, niz jednostka gorzej oplacana i nie korzystajaca z osiagniec postepu. Dzieki takiemu stanowi rzeczy spoleczenstwa lepiej rozwiniete maja wyzszy poziom zycia - bo wiecej produkuja dobr, bo praca w przeliczeniu na jednoste wytworzonego dobra jest tansza, niz w spoleczenstwach gorzej rozwinietych. Dopiero kiedy zbyt wielka czesc spoleczesntwa proznuje i musi byc utrzymywana na odpowiednim standardzie przez pracujaca mniejszosc, koszty pracy w przeliczeniu na jednoste wytworzonego dobra staja sie wieksze niz w krajach nizej rozwinietych.

Anonimowy pisze...

@baqu
Przepraszam, pomyłka.

@Ciek
wszystkie brzuchy są równe?
Raczej wszyscy są równi wobec prawa.-)

każdy taki sam drelich i rower?
To też niezupełnie to, ale może zrozumiesz, jak Michnik pozwie Ciebie i wygra tylko dlatego, że ma głębsza kieszeń od Ciebie.-)

jak w ogóle nie ma dostępu do informacji to jest on podobny - zerowy, nie?
Też nie trafiłeś, ale sprawdź w historii o giełdzie w Londynie i Napoleonie.-)

rubel też pieniądz, kopiejka do kopiejki ...
Jak najbardziej. Mam w koszyku na biurku dwie monety kilkurublowe. Jedna carska ze złota, druga radziecka ze srebra i jeszcze srebrne 1000 zł z PRL, których nie chcę rozmieniać.-) Zapewniam Cie, że mimo tego, że żadne z tych państw nie istnienie, to posiadany przeze mnie ich pieniądz ma wartość i to nie tylko numizmatyczną.-)

"w sytuacji zrównoważenia podaży dóbr i pieniądza" to jest możliwe chyba tylko, o ile w ogóle, w gospodarce centralnie planowanej, bo skąd drukarnia mamony ma wiedzieć jaka jest podaż dóbr

Ze statystyki, o ile to słowo coś Ci mówi.-) Coroczna emisja pieniądza rzędu 1-2% nie wpływa na stan równowagi, ale już zwiększenie podaży pieniądza o 10, czy 20% jak najbardziej. A tutaj wykresik w tej materii

Bobola pisze...

@TJL

Nie mowie o mechanizmie i czasie potrzebnym do wypracowania pewnego poziomu zycia ale o stanie istniejacym. Istnieje wiele krajow, ktore mialy kapitalizm od stu czy wiecej lat i dalej robia bokami. Sam ustroj nie gwarantuje niczego. Ale w krajach takich jak USA czy kraje europy zachodniej wypracowano duzy kapital a grozba konkurencyjnego systemu tuz tuz bo w ZSRR wymusila probe zalagodzenia roznic klasowych. To spowodowalo srednie podwyzszenie stopy zyciowej mas, ktore obecnie probuje sie pozbawic tych osiagniec.

Sam postep technologiczny nie wyrowna roznic kosztow wytwarzania gdyz obecnie wszystkie nowinki sa natychmiast przenoszone do produkcji azjatyckiej czy meksykanskiej. Kiedys istotnie robotnik byl ruchomy ale fabryki nie. Teraz jest odwrotnie. Azjaci nie czekaja na amerykanskich czy europejskich robotnikow nawet gdyby ci chcieli emigrowac "za praca". Rak do pracy w Azji nie brakuje. Natomiast latwo jest przeniesc wysoko-technologiczne narzedzia wytwarzania. Stad wiekszosc przemyslu komputerowego przeniosla sie do Azji.