piątek, 9 marca 2012

Aktualny stan Rzeczpospolitej -2011

    Nie tak dawno( http://bobolowisko.blogspot.com/2012/02/status-unii-amerykanskiej-czyli.html) przedstawilem Szanownym Czytelnikom stan gospodarki centrum Wolnego Swiata. Jest to bowiem najpowazniejszy rynek sytemu kapitalistycznego i bez jego wyzdrowienia nie ma nawet  mowy o tym aby z recesji wyszly pozostale kraje obozu zachodniego. Co wiecej od stanu gospodarki USA zalezy tez los ekonomii krajow producentow. Mysle tu glownie o krajach azjatyckich, w ktorych produkcja nakierowana jest w pierwszym rzedzie na eksport. Bez chlonnego rynku krajow rozwinietych czeka je kryzys nadprodukcji i zapewne zwiazane z tym niepokoje wewnetrzne. Jak wynika z analizy rynku amerykanskiego, jego los jest nadal niepewny. Widac raczej rozpaczliwe proby administracji Obamy aby system ustabilizowac co w praktyce sprowadza sie do zwolnienia szybkosci spadku ceny zlota. Proby te trwaja miej wiecej od wrzesnia 2011 roku i moim zdaniem nie zakoncza sie powodzeniem. Nie wiem co mysli o tym prezydent Wolnego Swiata i jego doradcy finansowi. Byc moze zdaja sobie z tego sprawe ale nadchodzace wybory sklaniaja ich do zafalszowania stanu gospodarki przez  wymuszona stabilizacje ceny  dolara na obecnym poziomie. Tak czy inaczej media znowu trabia o koncu recesji co ma zapewne zwiekszyc gwaltownie malejaca popularnosc prezydenta. Trwale rozwiazanie obecnego problemu gospodarki kapitalistycznej wymaga bowiem powrotu do polityki protekcjonistycznej w stosunku do rynku wewnetrznego: elimniacji importu towarow, ktore mozna wytwarzac w kraju oraz ponownego wprowadzenie systemu cel zaporowych. Wskazane jest tez odejscie od polityki swobodnej migracji ludnosci w celu ograniczenia podazy taniej sily roboczej oraz przeciwdzialania przeciazeniu systemow socjalnych panstw posiadajacych wyzsza stope zyciowa. Inaczej mowiac potrzebna jest umiarkowanie zaporowa polityka wizowa ograniczajaca przeplyw ludnosci. Bez reintrodukcji polityki kontroli przeplywu towarow, kapitalu i ludnosci ziemski uklad ekonomiczny nigdy nie osiagnie stanu rownowagi.
     Powrocmy jednak do stanu Naszej Umeczonej Ojczyzny i jej obywateli.

 Na planszy pierwszej pokazuje wykres historyczny  PKB  czyli produktu krajowego brutto w latach 1980-2011. Wykres przedstawia dwie
krzywe. Na jednej widzimy PKB wyrazony w dolarach amerykanskich. Ta krzywa rosnie monotonicznie ale oczywiscie nie bierze pod uwage postepujacej dewaluacji USD. Aby zobaczyc jak sprawa wyglada rzeczywiscie konieczne jest przeliczenie PKB na zloto po cenach aktualnych dla konca kazdego raportowanego roku. Jak widac na planszy realny PKB zmalal od poziomu okolo 700 x 10^6 uncji zlota w roku 2007 do poziomu okolo 300 x10^6 uncji zlota w roku 2011. Oznacza to ze w czasie rzadow premiera Tuska i PO/PSL nastapil spadek realnego  PKB  o okolo 57 % ( czyli o okolo 14% na rok)  od poziomu z czasow rzadow PiS. Jest to wynik imponujacy, z ktorego, mam wrazenie, nikt nie zdaje sobie sprawy!  Jak widac nasza narodowa ekonomia ledwo dyszy.

 Drugim istotnym czynnikiem oceny jest srednie wynagrodzenie obywateli. Jest ono przedstawione na planszy drugiej. Mamy tu takze dwa wykresy. Pierwszy przedstawia wzrost monotniczny wynagrodzenia sredniego wyrazonego w PLN. Drugi zas realne wynagrodzenie uwzgledniajace postepujaca dewaluacje zlotego. Jak widzimy "lepiej juz bylo". W ciagu rzadow obecnego rezimu wynagrodzenie rzeczywiste spadlo od poziomu okolo 22 uncji zlota na rok w roku 2007 do poziomu okolo 7 uncji zlota na rok w roku 2011. Jest to spadek o okolo 68%  czyli przecietnie o 17% na rok. Obecne realne wynagrodzenie jest znacznie nizsze niz realne wynagrodzenie w roku 1995!
Nizsze wynagrodzenie jest wynikiem wyscigu do obnizenia kosztow pracy zmierzajacym do tego aby polskie produkty mogly chociaz czesciowo konkurowac z azjatyckimi. Jest to wyscig bez przyszlosci bo ogolacanie populacji z zasobow pienieznych powoduje upadek rynku gdyz obywatele ograniczaja wydatki do towarow niezbednych. Jedyna dobra strona tego procesu jest towarzyszacy mu spadek realnego dlugu zagranicznego III RP co widzimy na planszy trzeciej.

 Jak widac polskie zadluzenie spadlo (w uncjach zlota) do poziomu z roku 1997. Jako uzupelnienie podaje tez na planszy 4 historyczne ceny zlota w latach 1900-2011 podane w skali logarytmicznej.

 Odcinki horyzontalne lub niemal horyzontalne charakteryzuja  ekonomie stabilne. Gwaltowne zas i dlugotrwale wzrosty obrazuja okresy kryzysow gospodarczych. Zauwazmy, ze buforowanie cen zlota zakonczylo sie w roku 1970 . To jednak nie oznacza, ze pieniadz papierowy nie posiada dobrze zdefiniowanej wartosci w zlocie. Po prostu zejscie ze "zlotego standartu" wprowadzilo dodatkowy element plynnosci kursu pieniadza papierowego wzgledem zlota oraz dalo politykom szanse na wywolywanie dewaluacji i ogolacanie populacji z zasobow zgromadzonych wlasna praca. Jest to forma nowoczesnego niewolnictwa  mas pracujacych! Na zakonczenie dodam jeszcze wykres postepujacej dewaluacji PLN w latach 1995-2012.
 
W tym czasie PLN spadl od wartosci okolo 0.0011 uncji Au/PLN w roko 1995 do wartosci 0.00019 uncji/PLN  w roku 2011. Jest o spadek o 82.7% czyli o okolo 5 % rocznie. Kazdy, kto nie dostawal co najmniej 5% rocznie  podwyzki pensji badz emerytur w III RP automatycznie tracil nalezne mu wynagrodzenie. Bez ponownego wprowadzenia standartu zlota dla PLN i innych walut nie jest mozliwe opanowanie swobody rabunku jakiego wladze panstwowe dokonuja na zasobach pienieznych i wynagrodzeniu obywateli.


15 komentarzy:

borapetensis pisze...

Pisze Pan, że system nie osiągnie równowagi, gdy jest możliwy przepływ kapitału, towarów i ludzi (siły roboczej). Jest dokładnie odwrotnie. To co obserwujemy - bogacenie się Azji i ubożenie świata zachodniego to właśnie droga do równowagi, w której poziom życia powinien być zbliżony. To tak jak połączenie naczyń z różnym poziomem wody - trwa trochę czasu, zanim woda się wyrówna i osiągnie równowagę.

Jeśli wprowadzi Pan cła zaporowe, to rozwój krajów wschodzących będzie duuużo wolniejszy, tak jak relatywny spadek poziomu życia krajów rozwiniętych, to właśnie wtedy świat pozostanie w nierównowadze, sztucznie podtrzymywanej regulacjami.

Po drugie te wykresy przedstawiają wszystkie w głównej mierze to samo - cenę złota. Wiadomo, że pieniądz się dewaluuje, ale wartość złota w ostatnich latach wzrosła bardziej niż dewaluacja pieniądza. Ludzie nie pracują po to, żeby kupować złoto, tylko żeby kupować jedzenie, energię, samochody, ubrania, nieruchomości, etc. Wartość tych dóbr wyrażona w złocie również znacznie spadła, bo relatywna cena złota wzrosła. Oczywiście indeksy inlfacji oficjalne są znacznie zaniżane, przez co zawyżany automatycznie jest wzrost PKB. Ale to co Pan robi jest jeszcze większym "fałszerstwem", tyle, że w drugą stronę.

Bobola pisze...

@borapetensis

Istotnie wyrownanie poziomow zycia w krajach rozwinietych i Azji byloby mozliwe gdyby nie to, ze "pojemnosc ekonomiczna " Azji jest nieskonczona. Jest to rodzaj "czarnej dziury" ekonomicznej spowodowany nieslychanie szybkim przyrostem naturalnym oraz tym ze cale polacie Chin czy Indii zyja w dalszym ciagu na tym samym poziomie jaki mialy za czasow imperialnych jesli nie az za czasow kamienia lupanego. Nie ma nejmniejszej szansy na wyrownanie poziomow ekonomicznych. Co najwyzej mozna spowodowac wzrost "wyspowy", w ktorym pewne miasta czy regiony osiagna lepszy status ekonomiczny. Widzimy to np w Szanghaju czy Pekinie ale takze w Meksyku (chociaz juz nie w skali miast a tylko poszczegolnych dzielnic). Najbogatszy czlowiek swiata jest meksykaninem ale jak to sie ma do poziomu zycia populacji?. W takich ukladach rownowaga jest niemozliwa. Cale bogactwo jakie pojdzie tam z krajow rozwinietych zostanie wchloniete przez "gabki" prominentow. Wszystko co mozna zrobic to stosowac taktyke "splendid isolation" i dbac w pierwszym rzedzie o to aby wlasny narod czy panstwo mialo zadowolona i zamozna populacje.
Jesli chodzi o to dlaczego stosuje zloto jako miare wartosci pieniadza to pisalem juz o tym wczesniej http://bobolowisko.blogspot.com/2010/01/zloto-dlaczego-wlasnie-zloto.html
Od okolo 4000 lat wlasnie zloto uzywane jest za miare wartosci pieniadza (bitego czy papierowego). Potrzebny jest bowiem jednolity standard stworzony z towaru o znaczeniu nie-przemyslowym i nie-spozywczym. Cos bez czego mozna zyc, ale akceptacji ktorego nikt nie odmowi.
Tej roli nie moga spelniac "koszyki towarowe" o nieznanym skladzie (zaloze sie, ze nie wie Pan jakie towary wchodza w sklad oficjalnego polskiego miernika inflacji i jak ten koszyk ma sie w odniesieniu np do meksykanskiego). Mierzenie inflacji jest aktem politycznym, ktory zawsze jest uzywany do manipulacji dobrego samopoczucia spoleczenstwa. Tego nie da sie zrobic jesli uzywamy zlota jako miary dewaluacji czy rewaloryzacji waluty. Dlatego taki niechetny jest do tego stosunek "oficjalnej ekonomii".

borapetensis pisze...

Niestety znów nieco mija się Pan z prawdą. O ile w Indiach rzeczywiście owoce wzrostu można obserwować "wyspowo", to w Chinach bogaci się znaczna większość społeczeństwa, zamieszkująca wschodnie wybrzeże. W Chinach żyje obecnie 40 mln milionerów, to jest więcej niż cała ludność Polski. Jednocześnie współczynnik Ginniego dla Chin jest porównywalny z tym dla USA (ok. 0,45-0,5)- a więc rozwarstwienie społeczne i nierówności dochodów są porównywalne. Radzę najlepiej przejechać się do Chin i zrobić sobie małą "objazdówkę".

Złoto byłoby dobrym pieniądzem, gdyby nim było, ale nie jest i na złocie również jest spekulacja, bańki, ostre zjazdy, etc., które wpływają na te wykresy. Złoto było pieniądzem przez 4000 lat, ale nim już nie jest. Teraz taką funkcję pełnie raczej papier toaletowy w postaci dolara USA. Jak patrzę na te wykresy to bardziej niż to co jest na ich tytułach widzę raczej kurs złota w ostatnich latach. Innymi słowy w zmienności wielkości przedstawionych na wykresach jest więcej zmienności cen złota niż zmienności pochodzących od rysowanych wielkości. Gdyby wygładził Pan cenę złota, to może miałoby to jakiś sens. Złoto ma to do siebie, że zwykle drożeje w czasie recesji, kiedy PKB spada, przez co zarobki wyrażone w złocie spadają jeszcze bardziej niż realne PKB.

Wiem co wchodzi w skład indeksu inflacji w Polsce, nie wiem co w Meksyku. Wiem co zrobić, żeby inflację ukryć, moi koledzy w GUS-ie też to wiedzą i jak widać zgrabnie im to wychodzi. Chcę podkreślić natomiast, że przedstawianie cen w złocie jest taką samą, albo jeszcze większą manipulacją, tylko w drugą stronę i nie ma większej wartości informacyjnej.

Bobola pisze...

Tak juz bywa, ze statystyka prawdy nie powie. Wspolczynnik Ginniego dla Chin Ludowych jest moze porownywalny z tym dla USA ale prymitywizm zycia ogolu Chinczykow w Chinach nienadbrzeznych jest nieskonczenie wiekszy. Jest dostatecznie duzo filmow z National Geografic czy BBC, ktore ten poziom zycia obrazuja ( na tle wypraw archeologicznych czy alpinistycznych) aby to mogl Pan obejrzec bez podrozy na miejsce. Istnieje tez staly ped imigracyjny Chinczykow i innych azjatow do USA ale nie wiedac jakos przeplywu odwrotnego. To cos powinno nam mowic.
Jesli zas chodzi o zloto to stanowi ono miare wartosci pieniadza i to sie nie zmienia bez wzgledu na to czy na rynku jest hossa czy bessa. Po prostu w czasach kryzysu wystepuje nadmierna podaz pieniadza w formie bezposredniej lub kredytowej co zreszta widac na wykresie (w skali logarytmicznej jest to odcinek prostej rosnacej) oznaczajacy wykladnicza generacje pieniadza. Jak zwykle przy duzej podazy towaru ( w tym wypadku pieniadza papierowego) jego wartosc maleje w stosunku do standartu zlota.

borapetensis pisze...

Ale cena innych towarów nie rośnie w takim stopniu jak złota gdy następuje drukowanie papieru, gdyż złoto posiada dodatkową wartość "bezpiecznej przystani", wartość psychologiczną, której cena dodatkowo rośnie w kryzysie. Ale tak jak pisałem, nie należy mierzyć bogactwa ludzi w ich dostępie do owej bezpiecznej przystani (A TO PAN ROBI WŁAŚNIE!), tylko w dostępie do dóbr konsumpcyjnych.

Obecnie złoto to towar jak każdy. Równie dobrze może Pan mówić, że miarę wartości pieniądza określa ropa czy nieruchomości. Za każdym razem wykres będzie przedstawiał raczej wahania cen tych towarów, a nie wielkości przedstawianych.

Co do Chin to opiera Pan swój obraz na mało reprezentacyjnych obrazkach. To tak jakby Pan oceniał poziom życia w UE na podstawie obrazków z National Geographic wyprawy w Karpaty Rumuńskie. Istnieje obecnie duży odpływ z USA i UE do Chin. I to niekoniecznie tych najwyżej wykwalifikowanych. Mam znajomych, którzy się przenieśli do Chin. Zarabiają tyle co w Polsce, albo niewiele więcej, ale ich siła nabywcza jest czterokrotnie wyższa. Żyją na bardzo wysokim poziomie, wyższym niż by sobie mogli pozwolić w USA. I to nie w Pekinie, a na stosunkowej prowincji (miasto 3 mln). Dlatego naprawdę zachęcam do osobistej wyprawy, bo telewizja zakłamuje obraz. Oczywiście tradycja imigracji chińskiej jest znacznie starsza, a w USA presja populacyjna mniejsza, ale warto nie myśleć stereotypami.

Bobola pisze...

Jesli chodzi o zloto to myli sie Pan mowiac, ze jest to towar jak kazdy inny. Zywnosc moze byc dla ludzi wazniejsza a paliwa bardziej potrzebne dla ekonommi niz zloto. Metal ten wlasnie dlatego sluzy jako miara wartosci walut (ich sily nabywczej) gdyz jego znaczenie przemyslowe i spozywcze jest niewielkie. Stad nie podlega ono wahaniom koniunktury. Natomiast doskonale mierzy oslabienie waluty spowodowane wylewem przez rzad czy bank centralny nadmiaru pieniadza glownie zreszta dla celow politycznych. Tego nie zrobi odniesienie wartosci waluty do ilosci ropy czy zboza gdyz sa to towary "powszechnego uzytku" i w zwiazku z tym one wlasnie podlegaja dzialaniom emocjonalnym. Zloto natomiast sluzy co najwyzej do przechowania kapitalu. Musze tez powiedziec, ze NBP podziela moje zdanie bo jest najwiekszym w Polsce hurtownikiem zlota i na jego stronie internetowej moze Pan zaobserwowac jak zmieniala sie historycznie cena uncji zlota w postaci monety bulionowej "orzel bielik".

cedric pisze...

Przed złotem jest boom zastosowań medycznych ( stany zapalne, nowotwory). Niestety jest to mało znane wśród lekarzy.

borapetensis pisze...

Znam ceny złota bardzo dobrze - mam trochę oszczędności w złocie. Nie ma Pan racji pisząc, że złoto nie ulega wahaniom koniunktury. Ulega, tylko zwykle w przeciwnym kierunku niż inne dobra.

Złoto jest też towarem jak każdy inny, używanym głównie w jubilerstwie i elektronice. Nie wiem czy Pan słyszał o złotej biżuterii? Ja na przykład na palcu mam właśnie niezwykle giętką obrączkę ze złota 99%.

Jeszcze raz proponuję, niech Pan wygładzi cenę złota - zrobi taką średnią kroczącą z dziesięciu lat. Utrzyma się trend, ale na wykresach będzie widać więcej niż tylko wahania ceny złota, bo obecnie tylko to widać.

Bobola pisze...

@bora etc
Oczywiscie wiem, ze zloto ma takze inne przeznaczenia niz odlewanie sztabek czy zlotych monet. Te inne przeznaczenia lacznie z bizuteria maja jednak to do siebie, ze produkty w sklad ktorych wchodza maja znacznie wieksza wartosc niz zloto w nich zawarte. Tym samym nie stanowia "zlotej rezerwy" wartosci.
Panska sugestia aby usredniac ceny zlota gdybym ja zrealizowal bylaby wlasnie proba manipulacji statystyki. Jesli chcemy wiedziec jak wygladala sytuacja w okreslonym momencie czasu musimy uzywac wartosci standartu i wiekosci mierzonej w tym samym czasie. Pamietajmy, ze obecny pieniadz nie jest rownowazny okreslonej ilosci zlota w nim zawartej badz dostepnej w banku na zadanie. Jest to kawalek papieru bez wewnetrznej wartosci. Koszt wlasny wydrukowania banknotu 10 zl jest identyczny jak koszt produkcji banknotu 100 zl. Co jest istotne we wszystkich ludzkich transakcjach to ile danego towaru mozna wymienic na inny towar. Jesli nie wchodzi w rachube wymiana bezposrednia to w zasadzie nasze transakcje wygladaja na ciag towar 1 na zloto( za posrednictwem papierka lub bezposrednio) a to na towar 2.

borapetensis pisze...

W ostatnim komentarzu uprawia Pan już czystą demagogię. Najpierw pisze Pan, że pieniądz nie ma pokrycia w złocie (słusznie), żeby zakończyć stwierdzeniem, że w wymianie dóbr pośrednio wymieniamy na złoto za pośrednictwem pieniądza. Te dwa stwierdzenia są SPRZECZNE.

Sprawa wygląda tak, proszę spróbować to przemyśleć:

1. Pieniądz od czasu Bretton Woods nie ma pokrycia w złocie i złoto przestało pełnić rolę środka wymiany.

2. Złoto przez to nabyło cech typowego towaru, który używany jest głównie w jubilerstwie i numizmatyce, ale również w elektronice i medycynie.

3. Ze względów na dużą i stabilną wartość nadal jest używane jako środek akumulacji kapitału.

4. Cena złota jest silnie antycykliczna - maleje w czasie boomu (bo bardziej opłaca się inwestować w produktywny kapitał) i rośnie w czasie recesji (bo jest bezpieczną lokatą kapitału).

5. Ludzie pracują, żeby kupować różne dobra, a nie tylko złoto. Dlatego robi się koszyk wg. którego liczy się inflacje.

6. Koszyk zdefiniowany przez GUS służy zaniżaniu inflacji, gdyż nie ma tam m.in. cen paliw czy żywności, ale Pana koszyk, przypisujący 100% wagi złotu jest znacznie dalej posuniętą manipulacją, która będzie w czasie kryzysu stopę inflacji ZNACZNIE zawyżać.

7. Broni się Pan przed manipulacjami statystycznymi jednocześnie je uprawiając w formie tych wykresów, które mają różne tytuły, a przedstawiają to samo - wahania ceny złota.

8. Co należy zrobić - należy stworzyć rozsądny, odpolityczniony koszyk dóbr. Niech zawiera nawet kiełbasę, wódkę i benzynę, a będzie znacznie lepszy niż to co uprawia GUS czy złoto. Jeśli się Panu chce to zachęcam, bo wtedy wnioski mogą być rzeczywiście ciekawe.

Bobola pisze...

@borapetensis

Nie jestem w stanie wytlumaczyc Panu jasniej niz to zrobilem jaka jest rola zlota jako miary wartosci nabywczej pieniadza. Jak juz mowilem wiele razy wsztsko co zostalo zrobione to zaprzestanie buforowania cen zlota przez banki centralne. To daje wolna reke politykom, ktorzy zwiekszaja ilosc pieniadza bez koniecznosci zadbania o to aby wplywy rownowazyly wydatki. W tym zas leza korzenie obecnego kryzysu (a takze kryzysu lat 1970-1980). Roli zlota nie zastapi zaden odpolityczniony koszyk gdyz bedzie on miara preferencji konsumenta w danym regionia swiata. To zas uniemozliwi racjonalne porownanie sily nabywczej walut. Nie jest on zreszta potrzebny. Od badania i ksztaltowania gustow spozycia publicznego mamy specjalistow od marketingu.
Jak juz mowilem wiele razy zloto nie jest zwyklym towarem. Wahania podazy wplywaja na jego cene stosunkowo nieznacznie. Niewielki wplyw ma takze podniesienie oprocentowania wkladow czy hossa na gieldzie. Widac to na wykresie cena zlota vs. czas. Od czasow istnienia USA nie bylo tez znaczacego spadku cen zlota w czasie (co najwyzej drobne korekty) i nie widze takiej mozliwosci w przyszlosci.

borapetensis pisze...

Co do śmieciowych pieniędzy to ma Pan oczywiście racje. Już to wcześniej uzgodniliśmy, nie ma do czego wracać.

Niestety nie rozumie Pan ważnej rzeczy. Robiąc te wykresy skonstruował Pan koszyk, w którym wagę 100% dostało złoto. Trochę głupi to koszyk, bo mało kto rzeczywiście złoto kupuje, a jeśli tak, to w małych ilościach.

Złoto nie jest już od 40 lat środkiem wymiany.

Na koniec jeśli pisze Pan że cena złota wzrosła, to zaprzecza Pan sam sobie i przyznaje mi rację. W Pana analizie założenie było takie, że pieniądze papierowe staniały i przedstawienie wartości w złocie uwolni je od tego wpływu. Tymczasem pisząc, że złoto zdrożało (wobec czego zdrożało?wobec towarów! a nie tylko wobec papierowych $$) przyznaje Pan, że jego wartość nabywcza wzrosła. W takim razie nie ma sensu mierzyć w złocie dobrobytu czy PKB, bo wartości te będą dokładnie tak samo zakłócone, jak mierzone w $$$(tylko w druga stronę).

Na koniec napiszę jeszcze taką refleksję - broni się Pan przed koszykami, pisząc o manipulacjach statystycznych. Ale czymże jest PKB, jeśli nie taką ekonomiczno-statystyczną manipulacją?

PS
Koszyk konsumenta nie reprezentuje preferencji, tylko zderzenie tych preferencji z cenami w danym miejscu i czasie.
PS2
Wartość złota spadała wielokrotnie i to nieraz dość dramatycznie. Oczywiście nie wyrażona w $$$, bo te od lat 70 są nieco śmieciowe.

Bobola pisze...

Podziwiam upor ale jestem bezradny gdyz nie rozumie Pan ekonomii.
Jak wyglada historia zlota/USD mozna zobaczyc na rysunku. Wahania ceny zlota w stosunku do USD byly minimalne do roku 1970 kiedu USA ( i inne kraje) zrezygnowala z buforowanie cen zlota. Od tego czasu whania sa wieksze ale trend ceny zlota w USA ( czyli faktycznie dewaluacji dolara) jest znizkowy. Drobne fluktuacje (jak w roku 1980-2000) byly spowodowane wzrostem oprocentowania obligacji (do 11%) za Reagana oraz wyprzedaza zlota z rezerw bankow ( w tym centralnych GB i Francji ale nie tylko) zwiazana z oslabieniem wymagan prawnych co do wysokosci rezerw zlota. Jak sie to skonczylo wiemy z autopsji.
Jeszcze raz powtarzam, ze zloto nadal jest miara wartosci walut papierowych . Tyle ze relacja wymiany ustalana jest rynkowo na gieldzie towarowej i banki nie maja obowiazku zagwarantowania odpowiedniej ilosci kruszcu przy przedstawieniu nominalu do wykupu.
Ale jak dlugo handel zlotem nie jest zdelegalizowany (jak w PRLu) tak dlugo banki czy gieldy towarowe musza dostarczyc kruszec po cenie rynkowej na zadanie. Z punktu widzenia uzytkownika-obywatela plynny kurs waluty nie jest zaleta. Nie jest to plus takze jesli chodzi o bilans rachunkow publicznych co wlasnie widzimy na przykladzie Grecji a wkrotce takze i innych panstw UE.
Jeszcze raz tez powtarzam, ze zloto nie jest normalnym towarem. Gdyby tak bylo banki nie uzywalyby go jako rezerwy kapitalu. Mozna by przeciez uzywac kruszce takie jak platyna (nie bo to metal przemyslowy), uran 235 (nie bo to material wybuchowy, czy kartofle (nie bo to zywnosc , ktorej cena zalezy od podazy).
Niech Pan o tym pomysli ale ja juz zawieszam dyskusje na ten temat.

borapetensis pisze...

Pomysł przedstawienia wartości typu PKB w czasie w oparciu o miarę niemodyfikowaną pod bieżące potrzeby polityczne wydał mi się bardzo ciekawy, dlatego moje zainteresowanie tematem.

Po tym co Pan napisał w komentarzach obawiam się, że to jednak Pan nie ma pojęcia o czym pisze. Ale rozumiem, że w Polsce każdy jest lekarzem, ekonomistą i selekcjonerem drużyny narodowej.

Po tym co Pan napisał o kursach i Grecji - nie mam więcej uwag ani pytań. Albo Pan nie rozumie słowa pisanego albo udaje. Uprawia Pan taką samą demagogię jak nasz premier czy amerykański prezydent.

Anonimowy pisze...

@borapetensis
"Złoto jest też towarem jak każdy inny"

I tak, i nie. Unikalna cechą złota, którego nie ma żaden inny towar jest jego zapas. Prawie całe złoto wydobyte w historii jest zmagazynowane i dostepne natychmiast. Oznacza to, ze w ekonomii, w procesach liczonych latami pełni ono rolę "jedynego słusznego poziomu odniesienia", dokładnie tak, jak to zauważył imć Bobola i oczywistym jest, iż "mierzenie inflacji jest aktem politycznym".

W kryzysach mamy do czynienia z deflacją pieniadza (nastepuje jego akumulacja w państwach, bankach, firmach i gospodarstwach domowych), a w czasach prosperity z inflacją (zmniejszaniem zapasów prawdziwego pieniadza). Tutaj również widać zgodność z tym, co Waść piszesz, że ze względów na dużą i stabilną wartość nadal jest używane jako środek akumulacji. Wartośc złota jest nie tyle acykliczna, ile "aprocentowa". Oznacza to, że jego wartość rośnie, gdy maleją realne stopy procentowe, a maleje, gdy rosną realne stopy procentowe. Wynika to z faktu, iż kryzys ZAWSZE jest kryzysem zaufania, a realne koszty kredytu są ekonomiczną miarą owego zaufania. Dlatego też gospodarce nie pomogą żadne EQ1,EQ2 itd.-) co jest oczywiste również dla wymysłodawców owych tworów, które maja jedynie na celu zyskanie czasu w czasie którego mozna pod róznymi pozorami okradać społeczeństwa.