Pare dni spedzilem na wakacjach w polnocnej Minnesocie , blisko granicy z Kanada. Jest to piekny teren zalesiony sporymi juz odrostami po wielkiej puszczy, zniszczonej do szczetu w pierwszej polowie XX wieku . Dzieki wyrebowi pieknych kilkusetletnich drzew rozwinal sie w Minnesocie przemysl drzewny i mielismy nawet w Minneapolis wielka gielda drzewa, po ktorej zostal tylko majestatyczny budynek. Jest to teren, ktory gral role tla w slynnej serii przygodowych powiesci dla mlodzierzy ( i nie tylko ) piora James'a Fenimoor"a Cooper'a : "Zabojce Jeleni" "Wyszukiwacz Sciezek", "Pionierzy" i "Preria" a takze w powiesci i filmie "Ostatni Mohikanin". Dziela te nie sa pisane zgodnie z obowiazujaca dzisiaj polityczna poprawnoscia dzieki czemu czytelnik nie ma watpliwosci co do tego, ze Indianie -tubylcy istotnie dostali to co im bylo pisane z rak niezwyciezonego bialego czlowieka. Sam pisarz byl czlowiekiem starych zasad, ktore podzielam, o czy swiadczy chociazby kilka jego opinii:
"Jest ogolna wada demokracji tendecja do zastepowania prawa przez opinie publiczna. Jest to forma jaka masy uzywaja aby wprowadzic swoja tyranie". "Demokracja jest droga do przecietnosci".
Same Jezioro Gorne przypomina nasz Baltyk. Brzegi sa jednak skaliste a plaze w wiekszosci zwirowate.
pokazane wyzej. Zatrzymalismy sie w skromnej chatce traperskiej widocznej wyzej. Chatka byla jednym z budynkow -daczy postawionych wewnatrz dzikiego lasu.
Owe lasy i jeziora splynely krwia podczas wojen z lokalnymi Indianami: Czipewa, Odzibwej-ow czy Siuksow. Ostatni wielki napad Indian na Minnepolis i Saint Paul mial miejsce w roku 1862. Dopiero ich przykladna pacyfikacja i zeslanie do rezerwatow umozliwilo prawidlowe funkcjonowanie cywilizacji w polnocnej i centralnej Minnesocie. Niestety "czerwone niebezpieczenstwo" odrodzilo sie ostatnio i torpeduje wysilki przemyslowcow aby otworzyc polnocna Minnessote dla kopalnictwa wartosciowych metali kolorowych. Same rezerwaty indianskie sa terenami kryminogennymi o czy mozna sie przekonac np czytajac powiesci Indianina nazwiskiem Wayne Johnson- doskonalego zreszta pisarza.
4 komentarze:
Niestety "czerwone niebezpieczenstwo" odrodzilo sie ostatnio i torpeduje wysilki przemyslowcow
--------------------------------------------------------------------------------
Czyżby po niespełna 90 latach sytuacja uległa zmianie i Indianie czerwonoskórzy zagrażają znów skolonizowanym terytorium przez białego czlowieka ?
Filolog Roman Dyboski w swej książce "Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Wrażenia i refleksje" (Lwów-Warszawa, 1930) podczas swych podróży do Ameryki w 1928 i 1929 roku tak opisuje swe uwagi i obserwacje dotyczące Indian:
"... Indianie są rasą wymierającą, ześrodkowaną dziś w niezbyt licznych i niezbyt ludnych "rezerwacjach". Amerykanie tępili ich jak dzikie zwierzęta w okresie walki o panowanie nad kontynentem; później obok ognia i miecza dobijała ich woda ognista i miecz różnych chorób, które poznali jako dobrodziejstwa cywilizacji białych. Dziś gazety są pełne wzruszających obrazków i komunikatów, dowodzących czułej opieki sanitarnej nad dziećmi indiańskiemi i troskliwości władz rządowych o wszystkie potrzeby Indian. Wygląda to tak, jakby resztki plemienia niegdyś tak niebezpiecznego dla białej kolonizacji, a dziś już niegroźnego, chciano konserwować jak okazy jakiejś prawie doszczętnie wytępionej zwierzyny, lub też jak te dziewicze piękności przyrody amerykańskiej, które się starannie chroni w parkach narodowych. Ale co dziwniejsza, to że nie tylko niema rasowego wstrętu do zetknięcia z Indianinem, ale nawet uchodzi za pewną chlubę móc się poszczycić posiadaniem krwi indiańskiej w swoich żyłach, jak się nią szczyci np. obecny wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mr. Curtis..."
@hetman
Indianie odzyskali pewnosc siebie, ktora wynika z posiadania wiekszej gotowki (glownie dzieki kasynom) oraz wiekszego obycia z obowiazujacym prawem. Ponadto korzystaja oni z "lewackiej rewolucji", ktora jest obecnie w trakcie w USA. Biala Ameryka jest w odwrocie trapiona (niepotrzebnie) wyrzutami sumienia w zwiazku z poprzednim postepowaniem z przedstawicielami ras kolorowych. Mlode pokolenia sa wychowywane w duchu tolerancji i pelnej akceptacji kolorowych. Jest to "fala" czy moda ale jeszcze bedziemy tego gorzko zalowali. Jak dalece sytuacja sie zmienila od lat 30-tych swiadczy takze i ten fakt, ze niegdys malzenstwa mieszane byly przestepstwem (tak jak i sodomia) sciganym prawnie a przynajmniej grozacym spolecznym ostracyzmem. Teraz jest to traktowane jako cos naturalnego (podobnie jak rozwody, zycie z welfare itp). Mamy do czynienia z upadkiem dobrych obyczajow i tradycji na skale nie spotykana w historii ludzkosci.
Dokladnie zastanawiajace jest, to zjawiska kajania sie europejczykow... przeciez to samo robili arabowie i ludy turkijskie na bliskim wschodzie, ariowie w indiach i wiele, wiele innych... po prostu taka byla historia.
@Wesolowski
Ma Pan racje. Walka o byt czyli o wlasny habitat oraz zdobyczny kapital jest tak stara jak ludzkosc. Niestety wspolczesni przedstawiciele rasy bialej tego nie rozumieja a nawet odzegnuja sie od niej przy kazdej okazji. To sie nie moze dla nich skonczyc dobrze a upadek cywilizacji bialego czlowieka oznacza chaos swiatowy. Wystarczy spojrzec na problem "nachodzcow". Wystarczyloby zatopic pare lodzi przewozacych emigrantw z Afryki czy Azji do Europy zachodniej aby wiesc sie rozniosla i zniehcecila ich do kontynuacji tego procederu. Niestety walka o byt wymaga pewnej twardosci, na ktora nie stac rozmiekczone dobrobytem spoleczenstwa Europy.
Prześlij komentarz