poniedziałek, 4 września 2017

Polnocna Minnesota

  
    Pare dni spedzilem na wakacjach w polnocnej Minnesocie , blisko granicy z Kanada. Jest to piekny teren zalesiony sporymi juz odrostami po wielkiej puszczy, zniszczonej do szczetu w pierwszej polowie XX wieku . Dzieki wyrebowi pieknych kilkusetletnich drzew rozwinal sie w Minnesocie przemysl drzewny i mielismy nawet w Minneapolis wielka gielda drzewa, po ktorej zostal tylko majestatyczny budynek. Jest to teren, ktory gral role tla w slynnej serii przygodowych powiesci dla mlodzierzy  ( i nie tylko ) piora James'a Fenimoor"a Cooper'a : "Zabojce Jeleni" "Wyszukiwacz Sciezek", "Pionierzy" i "Preria" a takze w powiesci i filmie "Ostatni Mohikanin". Dziela te nie sa pisane zgodnie z obowiazujaca dzisiaj polityczna poprawnoscia dzieki czemu czytelnik nie ma watpliwosci co do tego, ze Indianie -tubylcy istotnie dostali to co im bylo pisane z rak niezwyciezonego bialego czlowieka. Sam pisarz byl czlowiekiem starych zasad, ktore podzielam, o czy swiadczy chociazby kilka jego opinii:
 "Jest ogolna wada demokracji tendecja do zastepowania prawa przez opinie publiczna. Jest to forma  jaka masy uzywaja aby wprowadzic swoja tyranie". "Demokracja jest droga do przecietnosci".

 Trudno sie z tymi obserwacjami nie zgodzic teraz gdy usuwa sie Krzysztofa Kolumba z przestrzeni publicznej jako sprawcy masowej eksterminacji ludnosci tubylczej czy dewastuje pamiatki historii USA .


Same Jezioro Gorne przypomina nasz Baltyk. Brzegi sa jednak skaliste a plaze w wiekszosci zwirowate.


Pelno jest tez malych jezior jak to
pokazane wyzej.  Zatrzymalismy sie w skromnej chatce traperskiej widocznej wyzej. Chatka byla jednym z budynkow -daczy postawionych wewnatrz dzikiego lasu.
Owe lasy i jeziora splynely krwia podczas wojen z lokalnymi Indianami: Czipewa, Odzibwej-ow czy Siuksow. Ostatni wielki napad Indian na Minnepolis i Saint Paul mial miejsce w roku 1862.  Dopiero ich przykladna pacyfikacja i zeslanie do rezerwatow umozliwilo prawidlowe funkcjonowanie cywilizacji w polnocnej i centralnej Minnesocie. Niestety "czerwone niebezpieczenstwo" odrodzilo sie ostatnio i torpeduje wysilki przemyslowcow aby otworzyc polnocna Minnessote dla kopalnictwa wartosciowych metali kolorowych. Same rezerwaty indianskie sa terenami kryminogennymi o czy mozna sie przekonac np czytajac powiesci Indianina nazwiskiem Wayne Johnson- doskonalego zreszta pisarza.


4 komentarze:

Hetman Koronny pisze...

Niestety "czerwone niebezpieczenstwo" odrodzilo sie ostatnio i torpeduje wysilki przemyslowcow
--------------------------------------------------------------------------------

Czyżby po niespełna 90 latach sytuacja uległa zmianie i Indianie czerwonoskórzy zagrażają znów skolonizowanym terytorium przez białego czlowieka ?
Filolog Roman Dyboski w swej książce "Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Wrażenia i refleksje" (Lwów-Warszawa, 1930) podczas swych podróży do Ameryki w 1928 i 1929 roku tak opisuje swe uwagi i obserwacje dotyczące Indian:
"... Indianie są rasą wymierającą, ześrodkowaną dziś w niezbyt licznych i niezbyt ludnych "rezerwacjach". Amerykanie tępili ich jak dzikie zwierzęta w okresie walki o panowanie nad kontynentem; później obok ognia i miecza dobijała ich woda ognista i miecz różnych chorób, które poznali jako dobrodziejstwa cywilizacji białych. Dziś gazety są pełne wzruszających obrazków i komunikatów, dowodzących czułej opieki sanitarnej nad dziećmi indiańskiemi i troskliwości władz rządowych o wszystkie potrzeby Indian. Wygląda to tak, jakby resztki plemienia niegdyś tak niebezpiecznego dla białej kolonizacji, a dziś już niegroźnego, chciano konserwować jak okazy jakiejś prawie doszczętnie wytępionej zwierzyny, lub też jak te dziewicze piękności przyrody amerykańskiej, które się starannie chroni w parkach narodowych. Ale co dziwniejsza, to że nie tylko niema rasowego wstrętu do zetknięcia z Indianinem, ale nawet uchodzi za pewną chlubę móc się poszczycić posiadaniem krwi indiańskiej w swoich żyłach, jak się nią szczyci np. obecny wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Mr. Curtis..."

Bobola pisze...

@hetman

Indianie odzyskali pewnosc siebie, ktora wynika z posiadania wiekszej gotowki (glownie dzieki kasynom) oraz wiekszego obycia z obowiazujacym prawem. Ponadto korzystaja oni z "lewackiej rewolucji", ktora jest obecnie w trakcie w USA. Biala Ameryka jest w odwrocie trapiona (niepotrzebnie) wyrzutami sumienia w zwiazku z poprzednim postepowaniem z przedstawicielami ras kolorowych. Mlode pokolenia sa wychowywane w duchu tolerancji i pelnej akceptacji kolorowych. Jest to "fala" czy moda ale jeszcze bedziemy tego gorzko zalowali. Jak dalece sytuacja sie zmienila od lat 30-tych swiadczy takze i ten fakt, ze niegdys malzenstwa mieszane byly przestepstwem (tak jak i sodomia) sciganym prawnie a przynajmniej grozacym spolecznym ostracyzmem. Teraz jest to traktowane jako cos naturalnego (podobnie jak rozwody, zycie z welfare itp). Mamy do czynienia z upadkiem dobrych obyczajow i tradycji na skale nie spotykana w historii ludzkosci.

PawelW pisze...

Dokladnie zastanawiajace jest, to zjawiska kajania sie europejczykow... przeciez to samo robili arabowie i ludy turkijskie na bliskim wschodzie, ariowie w indiach i wiele, wiele innych... po prostu taka byla historia.

Bobola pisze...

@Wesolowski
Ma Pan racje. Walka o byt czyli o wlasny habitat oraz zdobyczny kapital jest tak stara jak ludzkosc. Niestety wspolczesni przedstawiciele rasy bialej tego nie rozumieja a nawet odzegnuja sie od niej przy kazdej okazji. To sie nie moze dla nich skonczyc dobrze a upadek cywilizacji bialego czlowieka oznacza chaos swiatowy. Wystarczy spojrzec na problem "nachodzcow". Wystarczyloby zatopic pare lodzi przewozacych emigrantw z Afryki czy Azji do Europy zachodniej aby wiesc sie rozniosla i zniehcecila ich do kontynuacji tego procederu. Niestety walka o byt wymaga pewnej twardosci, na ktora nie stac rozmiekczone dobrobytem spoleczenstwa Europy.