środa, 12 marca 2008

Anatomia kryzysu- gielda




Ci, ktorzy inwestuja badz spekuluja na gieldzie beda zapewne zainteresowani moimi makroekonomicznymi przewidywaniami na temat przebiegu podstawowych indeksow gieldowych w warunkach kryzysu inflacyjnego. Zalaczone rysunki przedstawiaja wykresy Dow Jones Industrial, Standard and Poor 500 oraz Nasdaq Composite. Jak z nich wynika , w chwili obecnej jestesmy mniej wiecej w polozeniu odpowiadajacym 62.5% spadku od polozenia maksimum. Jest to jeden z poziomow Fibbonaciego i mozemy przy nim oczekiwac spowolnienia rynku do przebiegu horyzontalnego badz nawet niewielkiego odbicia w gore. To wszystko wlasnie obserwujemy. Czy jest to jednak poziom, na ktorym spadek wartosci indeksow sie zatrzyma? Osobiscie watpie. Rynki nie spadaja i nie rosna po lini prostej od minimum do maksimum. Niestety! Takie zachowanie uczyniloby zycie gieldowego spekulanta zbyt latwym. Tak wiec uwazam, ze spadek notowan byc moze zatrzymal sie na chwile i byc moze bedziemy swiadkiem powstania lokalnego maksimum na ogolnie spadkowym trendzie. Podobne zachowanie widzimy na wykresach DJI i S&P500 dla kryzysu lat 1970-1980. Jednakze nie wierze aby zmiana kierunku byla zjawiskiem trwalym. Jak dotad wszystkie dzialania "ratunkowe" bankow rezerwy federalnej zmierzaja do inflacyjnego maskowania spadku przez powiekszenie podazy coraz mniej wartych banknotow. Sytuacje uratowalby powrot do pokrycia dolara w zlocie, na przyklad na poziomie 1 USD =1/1000 uncji zlota badz podwyzszenie oprocentowania papierow wartosciowych do poziomu 15% rocznie. Te rozwiazania sa jednak, jak sie wydaje, niepopularne wsrod finansowych decydentow. Trzeba bowiem pamietac, ze przy wszystkich swoich uciazliwosciach jakie kryzys tej miary przynosi dla wiekszosci populacji, jest to takze wielka pompa przeladywowujace pieniadze ze strony ubozszej czesci populacji w rece ich lepiej usytuowanych wspolziomkow.




Brak komentarzy: