niedziela, 1 czerwca 2014

Dawnych wspomnien czar

   Dzieki uprzejmosci mojego dawnego kolegi i wspolpracownika wpadla mi w rece ksiazka zatytulowana  "Na skraju Imperium"  zawierajaca wspomnienia kniazia litewskiego i rosyjskiego ksiecia Mieczyslawa Pierejaslawskiego-Jalowieckiego a wydana przez Spoldzielnie Wydawnicza Czytelnik w Warszawie w roku 2014. Wspomnienia owe obejmuja czasy siegajace od roku 1913 do 2001 przedstawione chronologicznie ale nie bedace scislym dziennikiem. Mamy w nim tomy opisujace okres okupacji carskiej, rewolucje bolszewicka i okres Polski miedzywojennej oraz czas kampanii wrzesniowej 1939 roku. Jest to wiec dokument epoki odnoszacy sie do dosyc szerokiego przedzialu czasowego. Dla mnie zas cenny szczegolnie i z tego wzgledu, ze w trakcie uprzednich dyskusji z Szanownymi Czytelnikami o rozwinietej swiadomosci klasowej (patrz http://bobolowisko.blogspot.com/2013/10/projekt-mniejszosciowy.html http://bobolowisko.blogspot.com/2010/07/kamienie-na-szaniec.html ) moglem sie opierac glownie na wspomnieniach i nielicznych relacjach moich starszych krewnych (ktorzy do okresu przedwojennego wracali rzadko i raczej niechetnie) oraz na lekturze pisarzy starszych pokolen (np "Szczeniece lata" czy "Ziele na kraterze"  M. Wankowicza) , ktore to wspomnienia jako wydane w okresie PRLu i poddane cenzurze padly w pewnym stopniu ofiara oczyszczajacej fali ludowej swiadomosci. Wspomnienia ksiecia Jalowieckiego zostaly napisane poza karzaca reka ludowego prawodawstwa a wiec zawieraja opinie, ktore w Polsce Ludowej bylyby karalne a ktore obecnie beda uchodzic tylko za kontroweresyjne.

    Kim zatem byl ksiaze Pierejaslawski-Jalowiecki? Dla mnie osobiscie, przed przeczytaniem wspomnianej ksiazki byl on postacia calkowicie nieznana. Uczylem sie niegdys o umowie pierejaslawskiej (od miasta Pierejaslawie -Chmielenicko na zadnieprzu) z okresu rebelii Chmielnickiego na Dzikich Polach. Byc moze protoplasta rodu byl jakis rusinski kniaz wyslany w te okolice przez cara po przejeciu administracji polsko-litewskiej Ukrainy przez Imperium Romanowych. Sam autor przedstawia sie jako zamieszkaly na Litwie (carskiej) Polak, wlasciciel majatku Sylgudyszki o powierzchni rzedu 10 000 ha. W jego rodzie istnialy korzenie szkockie - podobno nalezal do klanu Mac Donald ale przyznawal sie takze do powinowactwa z ksieciem ruskim Rurykiem. Wsrod mniej promientnych krewnych czy kuzynow ksiazka wymienia Jozefa Pilsudskiego, Stanislawa Moniuszke, Witkiewiczow  czy Wankowiczow opisujac ich zreszta bez specjalnej sympatii. Niewatpliwie byl on osoba ustosunkowana - w latach miedzywojennych byl ambasadorem II RP w Wolnym Miescie Gdansku i spotykal sie na gruncie towarzyskim i sluzbowym ze wszystkimi czlonkami elity politycznej II Rzeczpospolitej. Mial o nich zreszta opinie jak najgorsza - byc moze z wyjatkiem Pilsudskiego, ktorego uwazal za parweniusza z ambicjami ale o wystarczajaco dominujacym charakterze aby opanowac ludowy chaos polskiej demokracji.

   Szczerze poleca owe wspomnienia moim czytelnikom. Powinni je zwlaszcza  przeczytac ci z nich, ktorzy uwazaja cala arystokracje z polska za zbior prozniakow i marnotrawcow. Ksiaze Jalowiecki i jego ojciec dobitnie przecza takiej opinii. Byli oni animatorami i duchami sprawczymi postepu w tej czesci Litwy, w ktorej znajdowal sie ich majatek. Ich dzialalnosc wykraczala daleko poza zarzad olbrzymim majatkiem ziemskim jaki posiadali. A jakie to byly majatki niech pokaze opis zamieszczony we wspomieniach i odnoszacy sie do posiadlosci Wankowiczow :

 "Wankowicze nalezeli do najzamozniejszego ziemianstwa Bialorusi. Posiadali olbrzymie obszary ziemi. Wlosci Wankowiczow, zebrane w jedna calosc, przewyzszaly obszar niejedego niemieckiego ksiestwa udzielnego. Oprocz wielkiej fortuny mojego szwagra Piotra, obejmujacej okolo 30 000 ha, z takimi majatkami jak : Slepianka, w sklad ktore wchodzila czesc miasta Minsk, Zazierz, polozony w powiecie ihumenskim, bogaty w wielkie gorzelnie, Slobudka i Lelum Polelum, z olbrzymimi nietknietymi toporem lasami, jego blizsi kuzynowie posiadali rowniez majatek Szczypiny, Pawla Wankowicza o 25 000 ha , klucze Smilowicze Leona Wankiewicza rowniez o obszarze 25 000 ha, dobra rudakowskie Stanislawa Wankowicza i inne. Moja przyszla tesciowa miala na wlasnosc Horodyszcze o 9 000 ha , a uchodzacy za mniej zamoznego Witold Wankowicz wraz z bratem Melchiorem posiadal Kaluzyce o 6 000 ha. "

   Jesli namawiam Moich Szanowych Czytelnikow  do zainteresowaia sie problemem odzyskania polskich Kresow Wschodnich - do ktorych mamy prawa odwieczne, to czynie to nie dlatego abym byl adwokatem interesow owych kniaziow kresowych ani tez z powodow osobistych. Polska jest bowiem bogata bogactwem swoich obywateli a majatki pozostawione i niszczejace na Litwie, Bialorusi i Ukrainie  to zasoby materialne  i miejsca pracy dla wielu milionow Polakow z obecnej przeludnionej Polski. Jest to polska przestrzen zyciowa, z ktorej nie mamy prawa zrezygnowac. Jesli jej nie odzyskamy to skolonizuja ja Niemcy.

    Autor wspomnien ma tez szereg interesujacyc obserwacji dotyczacych ludow z jakimi sie spotkal. Z zasady nie lubi ani Rosjan, z ktorych sie wywodzi, ani Anglosasow ani tez Skandynawow. Nie znosi takze wiekszosci "ludowych" Polakow dajac tym samym dowod dobrego smaku i  obiektywnosci.

A oto co pisze on o Rosjanach : " Dziwni sa Rosjanie z ta swoja rosyjska dusza i brakiem gospodarnosci. 
Czasami mysle, ze Mongolowie mieszajac sie z Rosjanami, narzucili im swoja koczownicza  gospodarke. Popatrz, moj drogi , Rosjanie nie sa w stanie wyzywic sie dluzej z wlasnej ziemi. Jak Mongolowie: konczy sie trawa dla koni, to sie jej nie uprawia, tylko uderza na sasiadow. Popatrz jak sie rozrastalo rosyjskie panstwo. Lupy z podboju, wzgledna  koniunktura w zaleznosci od wyzysku podbitych, potem kryzys i nowe podboje. .... [Rosjanie] zawsze byli rzadzeni przez innych. To Waregowie, Mongolowie, teraz Niemcy, a w przyszlosci chyba Zydzi."

Z podobna opinia spotkalem sie nie tak dawno czytajac przypadkiem arytkul blogera Maczety (?) http://maczetaockhama.blogspot.com/2014/05/kolejne-wcielenia-kacapii-czyli.html . 
Swiadczy to o tym, ze te same mysli przychodza zapewne niezaleznie roznym literatom w odleglych momentach czasu.

   Niezbyt pochlebna jest tez opinia  Jalowieckiego o Anglikach  mimo, ze jak wynika ze wspomnien z czasow rewolucji 1917 roku byl on przez pewien czas wspolpracownikiem SIS. Pisze on bowiem :"Dla Europejczyka mentalnosc angielska w wielu przypadkach nie tyle jest niezrozumiala, ile obrzydliwa. Jezyk oddaje charakter narodu. Tak jak w jezyku angielskim nie ma scislych regul gramatyczych, tak Anglicy czesto nie trzymaja sie zasad moralych. Wszystko podporzadkowane jest wlasny interesom. Nie ma honoru, nie ma lojalnosci, nie ma bezinteresowosci." i dalej ".... ze pewne cechy Anglosasow, jak brak wyzszej uczuciowosci, pociag seksualny w obrebie najblizszej rodziny, upojenie sadyzmem, jakie nie wystepuja w takim stopniu u zadnej z innych ras , moga wynikac z seksualego wspolzycia pierwotnych praprzodkow Anglosasow z malpami czlekoksztaltymi pozbawionymi pierwiastkow ludzkich".

  Z rozrzewieniem zauwazylem takze, ze Jalowiecki ma podobna do mojej (http://bobolowisko.blogspot.com/2013/09/jak-to-na-wojence-ladnie.html ) opinie o polskim ludzie i jego waleczosci . Komentujac wojne z bolszewikami w 1920 rok pisze on bowiem:" W czasie gdy wiekszosc ziemian walczyla z przewazajacmi silami wroga, po wsiach chlop za sprawa "ludowcow" i "Wyzwolenia" siedzial bezczynnie, czesto raczej przeszkadzajac niz dopomagajac. Chlop niechetnie szedl w ogien . Z opowiadan uczestnikow kampanii wiem, ze ziemianin idacy w pierwszm szeregu mial za plecami opor, ktory trzeba bylo przezwciezac z rewolwerem w garsci. Dopiero nauczka dana przez bolszewikow w zajetych przez nich polaciach Krolestwa otworzyla chlopom oczy".

  Trzeba jednak przypomniec tu, ze i kniaz Jalowiecki nie wyrywal sie do sluzby frontowej ani w czasie I Wojny Swiatowej ani podczas wojny  1920r  ani w koncu podczas kampanii wrzesniowej 1939 roku. Jako potomek rodziny, ktora nie pominela zadej okazji aby wziasc czynny udzial w walce zbrojnej narodu, i ktora tez poniosla straty osobowe z tego powodu, uwazam umiejetnosci Szanownego Kniazia do unikania walki bezposredniej za zrozumiale ale nie dajace podstaw do dumy.
    Kniaz nie byl zreszta takze entuzjasta sanacji piszac o niebywalym pedzie jej elity do wzbogacenia sie na stanowiskach panstwowych :"Holota na ogol degeneruje sie juz w pierwszym pokoleniu. Nie czulem jednak Schadenfreude, widzac tego obraz, bo wszystko to nie przynosilo zaszczytu Polsce, a zagrazalo jej bezpieczenstwu." . Sa to slowa madrosci, ktora stosuje sie w jeszcze pelniejszym stopniu do sytuacji aktualnej w III RP.

Nie chce tu dalej streszczac wspomnien, napisanych zreszta w roku 1955 na emigracji w Anglii gdyz pozbawilbym moich czytelikow okazji do wlasnej oceny opisanych tam zdarzen. Ksiazka jest dostepna w polskiej ksiegarni iternetowej (http://polskaksiegarniainternetowa.eu/ ) i szczerze zachecam wszystkich do zapoznania sie z tym  dokumentem czasu przeszlego, ktory posiada duzo odniesien do aktualnego zycia politycznego Naszej Umeczonej Ojczyzny. 


16 komentarzy:

Inspektor Lesny pisze...

Kniaz nie byl zreszta takze entuzjasta sanacji piszac o niebywalym pedzie jej elity do wzbogacenia sie na stanowiskach panstwowych :"Holota
------------------------
Ale nalezy pamietac, ze krytykujac innych, (slusznie)swoje mial juz , jak to sie mowi "na suchym"...
438

Bobola pisze...

@inspektor
Widocznie oderwalem sie zbyt dawo od "zdrowego pnia" i nie wiem co Pan ma namysli piszac "na suchym".
Jalowiecki jak sie zdaje najpierw wszystko stracil na Litwie nastepnie zyskal majatek Kamien dzieki malzenstwu po czym znowu stracil wszystko dzieki wojnie i nacjonalizacji w PRL.

Inspektor Lesny pisze...

"Na suchym" W tym przypadku, mam na mysli ze latwo jest sytemu krytykowac glodnego, iz lapczywie je. Zwlaszcza, ze Pan Bog, nikomu majatku nie przypisuje. Tak wiec, przodkowie kniazia, kiedys musieli sie tak tez zachowywac.
Nie jest to z mojej strony zadna krytyka, lecz proba szerszego spojrzena na opisywane zdarzenia.

Inspektor Lesny pisze...

"Swoje na suchym", oznacza zas, ze sie ma swe interesy zabezpieczone.
To zwrot z kakowskiego, w rejonach Gospodarza moglo byc nie uzywane...

Inspektor Lesny pisze...

Wspomnienia sa mile, jednak to aktualne wydarzenia ksztaltuja nasza rzeczywistosc.Wydaje mi sie niezwykle interesujace, jak potomek bylych ziemian, patrzy i ocenia osobe innego bylego ziemianina.
wlasnie zmarlego generala Wojciecha Jaruzelskiego.Naturalnie, to nadzwyczaj ciekawe, jak polski ziemianin postrzegal np. Anglikow.
Jednak, nie ma w tym ani czastki tej, wbudowanej dramaturgii, co w mojej, powyzej zreferowanej kvestii.

Bobola pisze...

@inspektor

Nie mam sympatii do gen. Jaruzelskiego i nigdy go nie znalem osobiscie. Wydaje mi sie, ze jako Ojciec Narodu w specyficznej sytuacji historycznej - zapasci gospodarczej Polski pogierkowskiej a pozniej takze zapasci imperium komunistycznego- spelnil swoje zadania : utrzymanie w ryzach populacji oraz poprawienie stanu gospodarki. To widac na wykresie PKB, jaki zamiescilem w jednym z wpisow uprzdnich. Rzady Jaruzelskiego i jego porzednikow po roku 1945 to rzady administracji tubylczej narzuconej przez zewnetrznego suwerena. Podobnie jest zreszta z adminstracja obecna. Zmienil sie tylko ten zewnetrzny osrodek wladzy. Po 1945 roku Polska stala sie bantustanem administrowanym przez tubylcow zaprzedach obcym interesom. Podobna sytuacja wystepowala swego czasu w kolonialnych Indiach.

Anonimowy pisze...

Dla kompletności obrazu arystokracji na kresach wschodnich i jej roli w krzewieniu oświaty, postępu i tak dalej nalezy poczytać sobie Beauvisa. Takie ciekawe statystyki jak liczb asamobójstw chłopów, liczba skazanych choćby symbolicznie na ogólną liczbę zgwałcownych, zaćwiczonych na śmierć i tak dalej. Zaiste, trzbea być idiotą, by się dziwić, że chłopi niechętnie szli do walki.

Bobola pisze...

@szopeno
Prosze podac odnosnik. Nie znam tego zrodla wiec nie moge ocenic jego wiarygodnosci.

Anonimowy pisze...

Daniel Beauvois
"Trójkąt Ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyżnie 1793-1914"

Ogólnie, przypadki są z XIX wieku, ale pamięć ludzka jest dość długa. Beauvois rozważa oczywiście Ukrainę, ale wątpię, czy w innych rejonach Kresów było dramatycznie inaczej.

Np, z początku XIX wieku:

16grudnia 1837 roku. Ekonom L. Wierzbowski pobił dwóch chorych chłopów, z
których jeden zmarł. Wyrok: miesiąc aresztu i odbycie zadanej przez księdza
pokuty.

18 grudnia 1837 roku. Ekonom K. Kocubiński w majątku Madejskiego "wymierzył
karę, która pociągnęła za sobą zgon". Został wypuszczony na wolność.

2 stycznia 1838 roku. Na skutek razów zadanych przez polskiego ekonoma w
majątku Dawidowa chłopka poroniła. Dwa tygodnie aresztu.

7 stycznia 1838 roku. Właściciel ziemski ze Skwir Swierczewski i jego ekonom
zmuszali chłopów do pracy w niedziele i święta. Dwa miesiące aresztu.

14 stycznia 1838 roku. Ekonom Czajkowski ukarał chłopkę, która zmarła wskutek
odniesionych ran. Miesiąc więzienia na własny koszt.
...
18 lutego 1838 roku. Ziemianin K. Dobrzański, sądzony za wymierzenie zbyt
srogiej kary chłopom należącym do sąsiada. Jeden z chłopów powiesił się.
Szlachcic został "tymczasowo" zatrzymany w areszcie domowym. Jeśli chodzi o
chłopa samobójcę, to rozstrzygnięto, zgodnie z nagminnie powtarzającą się
formułą, że zszedł on z tego świata, bo taka była Wola Boska.

11 marca 1838 roku. Ziemianin T. Tuszyński zabił jednego ze swoich
chłopów pańszczyźnianych. Uwolniony od winy i kary.

28 kwietnia 1838 roku. Ekonom księcia Radziwiłła, J. Zambroszycki, zasiekł
chłopa na śmierć. Uwolniony od winy i kary.

20 maja 1838 roku. Polski ekonom J. Kozłowski pobił na śmierć w majątku księżny
Ło-puchiny jednego z chłopów. Został wypuszczony na wolność z pouczeniem, aby w
przyszłości wymierzał kary zgodne z prawem.

27 maja 1838 roku. Ziemianka Róża Glajer pobiła śmiertelnie jedną ze swych
służących. Sprawa nie była w ogóle rozpatrywana.

i tak dalej, i tak dalej.

Bobola pisze...

Jeszcze jedno pytanie. Kiedy ksiazka byla wydana i kiedy napisana. Autor wydaje sie posiadac nazwisko francuskie. Czy sa to reportaze z podrozy po Kongresowce i Galicji?
Wszystkie zdarzenia, ktore Pan cytuje pochodza sprzed roku 1863 a wiec przed uwlaszczeniem chlopow w Kongresowce i Imperi Rosyjskim.

Bobola pisze...

Przeprowadzilem krotkie dochodzenie w sprawie autora cytowanej wyzej ksiazki - niestety dla mnie niedostepnej. DB (ur. 9. V. 1938r) sadzac z zamieszczobego w http://pl.wikipedia.org/wiki/Daniel_Beauvois
zdjecie jest obywatelem francuskim narodowosci zydowskiej, ktory gral pewna role w oddzialywaniach kulturalnych polsko-francuskich w okresie gierkowszczyzny. Wszystkie zdarzenia jakie sa opisane w jego dziele sa mu znane z drugiej czy trzeciej reki. Byc moze z zachowanych na Kresach archiwach akt dawnych.
Jak zawsze w takich wypadkach to co przekazuje to swoje wspolczesne opinie o sytuacjach, ktore odgrywaly sie pare pokolen wstecz. Pamietajmy, ze stosunki miedzy ludzmi nalezacymi do roznych stanow odbiegaly wtedy od wzorca, ktory przyjelismy (lekkomyslnie) obecnie. W polowie 17 wieku kozacy obdarli ze skory sw. Andrzeja Bobole i uwazali to za rzecz calkiem naturalna. Podobne akty okrucienstwa byly udzialem Polakow na Wolyniu i nie tylko w czasie po rewolucji 1917, a takze po klesce wrzesniowej 1939 r. To daje pewna miare dzikosci tego ludu, ktory musial byc trzymany w ryzach przy pomocy metod, ktore mu przemawialy do jego wyobrazni. W 1831 roku w USA istnial stan niewolniczy. Podobnie w Brazyli i Ameryce Lacinskiej (czesciowo istnieje tam i obecnie). We Francji znacznie pozniej mielismy afere Dreyfusa, czlowieka zamoznego i oficera Armii Fracuskiej, ktory byl przez wiele lat wieziony w okropnych warunkach na Diabelskiej Wyspie mimo , ze nie byl winnym zdrady. Dlatego mozemy wspolczuc owczesnym kmiotkom poddanym karze, na ktora zasluzyli wobec standartow czasu w ktorym zyli ale powinnismy tez zrozumiec wlascicieli owych krnabnych poddanych, ktorzy musieli ich okielznac i zmusic do roboty.

szopeno pisze...

Książkę niestety doczytałem tylko do połowy, musiałem oddać.
Niemniej jednak chciałbym zauważyć, że kara nie odpowiadała standardom tamtego czasu. Dlatego właśnie carscy wysłannicy robili z tego aferę - że chłopa można było zatłuc na śmierć (w aktach archiwalnych, które DB przytacza, nie ma często nawet nazwisk chłopów), i dostać za to upomnienie od sądów.

Nie potrafię zrozumieć właściciela niewolnika, który usiłuje swojego niewolnika zmusić do pracy. Argumentację, którą Pan stosuje, stosowali także ówcześni - i jest teraz tak samo mało warta, jak wtedy. Może gdyby chłopów traktować bardziej po ludzku, nie byliby tacy dzicy?

Nawiasem mówiąc, ja sam pochodzę z kresów, z biedniejszej szlachty. Może mam wśród przodków ekonomów ćwiczących chłopów, kto wie.

szopeno pisze...

Wygląda na to, że książka w postaci elektronicznej jest dostępna na chomiku, ale jej ściągnięcie byłoby przestępstwem, do czego nie zachęcam.

Bobola pisze...

@szopeno

Czasy sie zmieniaja ale jedno jest pewne. Gdyby carska administraca miala podstaw do zgebienia polskiego szlachcica to by z tej okazji skorzystala. Podobnie zreszta ak C&K monarchia. W 1830 roku na terenie Cesarstwa Rosyjskiego oraz Kongresowki panowal system panszczyzniany. W systemie tym chlop byl prawnie zalezny od dziedzica i jego administracji. Byl to system quasi-niewolniczy podobny do tego jaki panowal np w USA w tym czasie.
Byc moze lagodniejsze traktowanie przyniosloby lepsze skutki w niektorych przypadkach. Ale tak jak i obecnie w prywatnych przedsiebiorstwach konieczna byla dyscyplina pracy jesli cale przedsiebiorstwo mialo stanowic dochodowy interes.

szopeno pisze...


A propo carskiej administracji i jej skuteczności w gnębieniu...

He - niech Pan więc naprawdę poczyta tę książkę. Tam jest opisane np jak wyżsi urzędnicy wysyłali okólniki, nakazując koniecznie, by policzyć, ile jest właściwie szlachty; potem, by teraz to już naprawdę zmusić każdą szlachtę do udowodnienia, że ma ziemię i poddanych; i za każdym razem odpowiedzi są mniej więcej takie same: że trudności są obiektywne, że to, że tamto...
I carska administracja przez blisko 50 lat nie jest w stanie wykonać jednej rzeczy (sprowadzającej się do zgnębienia kilkuset tysięcy "szlachciców" bez ziemi) mimo ponagleń z samej góry.

Mery Orzeszko pisze...

Właśnie jestem po lekturze książki Jałowieckiego. Pożyczyłam z biblioteki, przeczytałam dwa razy, by lepiej zapamiętać, a teraz sobie ją zamówię, by mieć w domu i do niej wracać. Arcydzieło kresowe! Mozna ją postawić na jednej półce z "Nadberezyńcami" Czarnyszewicza i wspomnieniami Michała K. Pawlikowskiego - ten sam czas, ta sama epoka. Choć kniaź rzeczywiście bardziej wnikliwy i mało cenzuralny, nawet dzisiaj.