poniedziałek, 21 maja 2012

Watpliwosci wspolczesnego Polaka

   W ubiegla niedziele (20 maja 2012) udalem sie na wyklad Dr Andrzeja Zawistowskiego "Czy PRl byla Polska?". Wyklad ten odbyl sie w kosciele Swietgo Krzyza w Minneapolis a wykladowca byl dyrektor Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamieci Narodowej. Mielismy zatem do czynienia z przedstwicielem powaznej instytucji badajacej historie najnowsza Naszej Umeczonej Ojczyzny. Jak mozna sie wiec domyslac problem ulokowania PRLu w historycznej przestrzeni polskich dziejow musi byc zatem tematem pierwszej potrzeby przynajmniej dla specjalistow historykow jesli nie dla calego wspolczesnego pokolenia Polakow. Na uniwersalne zainteresowanie wskazywac moze to, ze sam dyrektor Biura Edukacji Publicznej postanowil zabladzic pod emigracyjne strzechy Polonii amerykanskiej. Widocznie problem interpretacji dziejow najnowszych (chociaz juz oddalonych o niemal jedno 25-letnie pokolenie) nadal niepokoi sumienia moich szanownych wspolobywateli. Osobiscie mnie to nie dziwi gdyz jak wielokrotnie pisalem, swiadomoscia  naszego nadmiernie ludowego narodu nadal rzadzi "trumna Bieruta". Mowiac prosciej, mimo calego 20-lecia III RP mentalnosc wiekszosci Polakow jest typowo wczesno- PRL-owska. Z pewnym rozbawieniem czytuje tutaj wypowiedzi ,( ktore zreszta bardzo cenie jako swiadectwo  wspolczesnych czasow), pewnych moich dyskutantow owianych niezlomnym duchem politycznego realizmu i walki klasowej. Tak tez bylo i na tym spotkaniu, na ktorym pojawil sie kwiat emigracji Minneapolis/St. Paul. Jak zazwyczaj, podczas szerszych zgromadzen moich rodakow, tak i tam panowal duch melancholijnej rezygnacji. Ogarnal on nie tylko plebs ale takze i kwiat inteligencji i profesury, ktora sklonila lysiejace glowy nad nieco niezorganizowanymi intelektualnie i faktograficznie wypowiedziami Szanownego Doktora i Dyrektora. Nie bede tu streszczal wykladu, ktory w zasadzie mozna podsumowac jako stwierdzenie, ze Polska z uplywem czasu zmienia swoj ksztalt geograficzny i ludnosciowy glownie dzieki niekorzystnym dla nas interwencjom silniejszych sasiadow oraz mocarstw swiatowych.

   Wedlug Dr. Zawistowskiego, Polska byla Polska bardziej za czasow Krolestwa Polskiego niz za czasow PRLu . Jest to teza dyskusyjna ale byc moze nawet prawdziwa przynajmniej jesli chodzi o teren taki jaki do owego Krolestwa nalezal (tzw. rosyjska Polska wedlug niemieckiego nazewnictwa). O tym jednak, ze tak bylo nie decydowala heraldyka panstwowa czy podwojnego nominalu pieniadze ( w zlotych i rublach , 3 rb=20zl) jakie krazyly w obiegu. Nie decydowal o tym namiestnik carski (gen. Zajaczek) ani powstaly wtedy (dzieki inicjatywie ksiecia Druckiego-Lubeckiego) Bank Polski. O polskosci tego skrawka Rzeczpospolitej decydowalo ziemianstwo, podtrzymujace tradycje polskie i jednoczesnie wystarczajaco niezalezne ekonomicznie aby owa polska kulture, sztuke, przemysl i nauki utrzymywac w pewnej niezaleznosci od carskiej administracji. Dlaczego wiec Dr. Zawistowski uwaza PRL za kraj mniej polski niz zabor rosyjski? ( i co z pozostalymi zaborami?) . Argumentem kluczowym jest wedlug niego to, ze Polska w tym czasie byla rzadzona przez agentow radzieckich a jej wojsko bylo calkowicie sterowane przez oficerow Armii Czerwonej przebranych w polskie mundury ale zachowujacych swoje stopnie wojskowe i zwiazanych przysiega wojskowa na wiernosc ZSRR. Obserwacja ta jest zreszta czesciowo trafna. Istotnie wielu Rosjan pelnilo obowiazki Polaka w wojsku, Urzedzie Bezpieczenstwa i administracji panstwowej i partyjnej. Polska byla bowiem polkolonialnym krajem sterowanym, eksploatowanym i rzadzonym zgodnie z interesami ZSRR.
To jednak nie upowaznie do absolucji polskich kolaborantow z wszelkiej winy za zniszczenie rdzenia polskosci na terenie kraju  oraz za znieksztalcenie i tak wynarodowianiej swiadomosci polskiego ludu. Tak jak rezim niemieckiego nazizmu byl inspiracja do ludobojstw popelnionych na terenach III Rzeszy i terenach okupowanych, ale sama "praca" byla wykonana rekami poslusznych i dobrych obywateli niemieckich, tak i Polska zostala spacyfikowana, oglupiona i utrzymywana w wiecznym zapatrzeniu sie na Wielkiego Sasiada ze Wschodu dzieki usilnym staraniom polskiego ludu - glownie chlopstwa i proletariatu. Mimo 20 lat nominalnie wolnej Polski te zbrodnie nie zostaly ani potepione sadownie ani wynagrodzone ofiarom czy ich rodzinom. Jest czyms tragicznie-komicznym to, ze w dalszym ciagu wyplacane sa wysokie emerytury katom polskich patriotow a w swiecie polityki, interesu czy kultury i mediow pelno jest nazwisk znanych z nienajlepszej strony dzialaczy politycznych z okresu Polski Ludowej i PRL-u. Polska jest jedynym chyba krajem bylego Obozu Socjalistycznego, w ktorym nie przeprowadzono dekomunizacyjnej czystki a nawet wrecz przeciwnie krajem, w ktorym przedstwiciele komunistycznej nomenklatury (badz ich potomstwo) stanowia rdzen obecnej elity wladzy.

   Jest tez symbolem wiecznie aktualnej "trumny Bieruta", rzadzacej mentalnoscia wspolczesnych Polakow to, ze wykladowca jakos nie zauwazyl, ze obecna sytuacja Polski jako kraju  nominalnie czlonka UE ale faktycznie polkolonii Niemiec stanowi analogie sytuacji PRL-owskiej. Jedyna roznica jest zmiana zleceniodawcy ze wschodniego na zachodniego. Tymczasem polskie interesy narodowe sa przeciwstawne interesom obu naszych wielkich sasiadow i wszelka uleglosc wobec jednego czy drugiego musi skonczyc sie niedobrze. W polskim interesie narodowym jest stale podwazanie stabilnosci i miedzynarodowej pozycji Rosji i Niemiec i niszczenie obu gospodarczo i politycznie. Pamietajmy bowiem, ze uleglosc wobec ZSRR kosztowala nas polowe terytorium  II RP i to terytorium, do ktorego mielismy prawa odwieczne. Sojusz ze Zwiazkiem Radzieckim kosztowal nas tez lata eksploatacji gospodarczej i ograniczen wolnosci slowa i poruszania. Uleglosc wobec Niemiec, ktore sa prawdziwym centrum UE, juz owocuje zniszczeniem polskiego przemyslu i rolnictwa i "europeizacja mozgow" naszego i tak niezbyt rozgarnietego spoleczenstwa. Polska jest obecnie czyms w rodzaju Generalnej Gubernii, z ktorej Niemcy jeszcze nie zdecydowali sie wykroic prowincje, ktore uwazaja za wlasnosc Reich-u czy Panstwa Prus. Wystarczy jednak tylko spojrzec jak wygladalo proponowane (przez Niemcow) terytorium Krolestwa Polskiego w roku 1916 i gdzie przebiegala granica GG w  czasie okupacji aby wiedziec jak to ma wygladac w przyszlosci.

   Podsumowujac moge tylko powiedziec, ze moje spotkanie z wspolrodakami bylo, jak zawsze, wielkim rozczarowaniem. Ten bowiem, ktory mial cos powiedziec nie mial praktycznie nic ciekawego do powiedzenia a reakcja sali byla reakcja figur woskowych - istnieja ale to wszystko.

piątek, 11 maja 2012

Krugmana widzenie depresji

    Pare dni temu nabylem droga kupna nowa ksiazke Paula Krugmana "End this depression NOW!" ("Zakonczmy wreszcie ta depresje!", W.W. Norton &Comp. New York 2012. Autor jest znanym ekonomista i dziennikarzem, profesorem ekonomii w Princetown University, oraz zdobywca ekonomicznej nagrody Nobla. Jest to wiec czlowiek powazny, reprezentujacy powazna instytucje oraz, jak mozna mniemac, znajacy na wylot swoja dziedzine wiedzy. Pisze to aby wyjasnic dlaczego zdecydowalem sie wydac $25 na ksiazke napisana przez zawodowego ekonomiste a wiec osoby praktykujacej zawod, ktorego w zasadzie nie cenie. Ekonomistow bowiem (a takze doradcow finansowych i brokerow)  uwazam za zawodowych  zaciemniaczy umyslow i politycznych koniunkturalistow, ktorzy jak to obrazowo powiadaja Amerykanie, nie potrafiliby znalezc swoich posladkow majac rece zwiazane z tylu. Jesli wiec kupilem dzielo Profesora Krugmana to nie dlatego aby dowiedziec sie jaki jest jego poglad na przyczyny obecnej depresji oraz jakie sposoby wyjscia z niej proponuje ale dlatego aby poznac tok myslenia specjalisty uznanego przez srodowisko ekonomistow amerykanskich za pewien autorytet. Moja lektura ma wiec na celu rozpoznanie umyslowosci amerykanskiego ekonomisty a nie zapoznania sie z jego recepta na zakonczenie kryzysu.

   Co wiec mowi nam Szanowny Profesor? Wedlug Krugmana obecna depresja rozpoczela sie dopiero w roku 2008 i zostala wywolana peknieciem spekulacyjnego "babla" na rynku nieruchomosci. Ze wzgledu na to, ze budownictwo oraz ulepszanie i modernizowanie domow stanowi bardzo wazny segment gospodarki amerykanskiej, brak popytu w tej dziedzinie oraz spadek wartosci domow spowodowal krach gospodarczy wywolany zubozeniem spoleczenstwa, bezrobociem oraz tak zwana "liquidity trap" czyli brakiem plynnosci finansowej. Dla przywrocenia normalnosci operowania amerykanskiej ekonomii banki Rezerwy Federalnej  prowadzily (i prowadza) polityke "latwego pieniadza" czyli obnizyly koszty pozyczek (czyli ich oprocentowanie) dla bankow niemal do zera. Jednoczesnie zas amerykanskie masy przestraszone spadkiem wartosci posiadanych aktywow oraz zadluzeniem zaprzestaly dalszego zadluzania sie. W efekcie , wedlug Krugmana , mamy do czynienia z kryzysem nadprodukcji. Ten zas powoduje dalsza redukcje zatrudnienia i stanowi sprzezenie zwrotne prowadzace do poglebienia kryzysu.  Zauwazmy, ze Krugman calkiem blednie umieszcza  poczatek depresji w czasie. Jak pokazywalem to niegdys (http://bobolowisko.blogspot.com/2012/02/status-unii-amerykanskiej-czyli.html ) i pokazuje ponownie na zalaczonym rysunku (1)
 obecna Wielka Swiatowa  Depresja rozpoczela sie w roku 2001. Krugman tego nie widzi gdyz nie bierze, jak wiekszosc ekonomistow, pod uwage dewaluacji dolara ( i innych walut) widzac DJI w postaci http://finance.yahoo.com/q/ta?s=^DJI&t=my&l=off&z=l&q=l&p=&a=&c= 
ktora maskuje faktyczny przebieg indeksu. Dzieki swobodnej produkcji dolara banki Fed. Rez. byly w stanie zamaskowac na pewien czas tragiczny bieg wydarzen w ekonomii USA. Bylo to zreszta dzialanie motywowane politycznie. Rok 2008 mial wygladac na triumf gospodarczo-monetarnej polityki Bush'a Jr. i pomoc republikanom w wyscigu do Bialego Domu. Tak zreszta sie nie stalo gdyz rozdzwiek pomiedzy propaganda sukcesu a rzeczywistoscia byl zbyt duzy.

   Jest rzecza charakterystyczna, ze w indeksie hasel zamieszczonym na koncu ksiazki takie pojacia jak dewaluacja  czy rewaloryzacja (waluty) wogole sie nie pojawiaja. Jak sie wydaje, pojecie wartosci danej waluty (i zlota jako jej miary) zupelnie zniknelo ze swiadomosci wspolczesnych ekonomistow. To samo zreszta widac takze po ocenie wysilkow Fed. Rez. jaka daje Krugman. Wedlug niego zalanie rynku tanim dolarem bylo polityka sluszna ale jej zakres byl zbyt maly dla uzdrowienia sytuacji. Szanowny Profesor jest zwolennikiem interwencjonizmu panstwowego i jako metode wyjscia z kryzysu proponuje zwiekszenie inwestycji panstwowych w projekty publiczne. Inaczej mowiac dalsza dewaluacje dolara oraz powiekszenie zadluzenia publicznego, ktorego stan zreszta ocenia za niezbyt grozny jesli jest liczony wzgledem GDP (patrz rys. 3)
. Tymczasem, jak wielokrotnie pisalem, liczenie zadluzenia wzgledem GDP jest idiotyzmem, ktorego jedyna dobra strona jest to, ze taki stosunek jest wielkoscia bezwymiarowa a wiec niezalezna od dewaluacji waluty w jakiej obie te wielkosci (to jest zadluzenie i GDP) sa wyrazone. GDP ( w Polsce PKB) jest miara obrotu towarow i uslug w kraju. Natomiast jesli chcemy zobaczyc bezwymiarowa wartosc zadluzenia i ewentualnie ocenic jego blachosc czy groze to jako punkt odniesienia (mianownik) powinnismy uzyc wielkosci przychodow panstwowych badz przychodow zmniejszonych o nieredukowalne zobowiaznia (np wyplaty Social Security, Medicare itp). Te bowiem stanowia o mozliwosci obslugi i ewentualnej splaty zadluzenia.

    Zreszta o  sama splate zadluzenia Krugman sie nie troszczy. Jego recepta jest dewaluacja prowadzaca do praktycznej likwidacji dlugu i nabicia wierzycieli w butelke. To podejscie przypomina mi do zludzenia strategie polskich ekonomistow okresu gierkowskiego, ktorzy takze liczyli na to, ze splacac pozyczke beda w zdewaluowanych dolarach. Jak wiemy ten sposob zawiodl jesli chodzi o ekonomie Gierka i w efekcie spowodowal przewrot, ktorego blogoslawienstwa sa takze watpliwe. Czy takie postepowanie moze sie powiesc w przypadku ekonomii USA jest takze kwestia dyskusyjna. Przyczyny bowiem obecnego rozkladu imperium amerykanskiego leza bowiem zupelnie gdzie indziej. Zarowno "babel" gieldowy jak i "babel" nieruchomosciowy sa tylko objawami znacznie glebszej przyczyny, czy moze szeregu przyczyn, gnicia wspolczesnego amerykanskiego kapitalizmu.


   Szanowny filar amerykanskiej ekonomii slusznie argumentuje, ze wezwania zwolennikow finansowej powsciagliwosci i redukcji wydatkow na wszystko co nie jest absolutnie niezbedne (a niezbedne sa oczywiscie tylko wysokie wynagrodzenia administracji federalnej i stanowej)  prowadza do poglebienia kryzysu i wzrostu bezrobocia. Istotnie, droga do wyjscia z depresji zalezy od uaktywnienia obecnych rezerw pracy a nie do ich powiekszania. Jednak nie jest bynajmniej oczywiste, ze osiagniemy to dzieki wzrostowi wydatkow panstwowych. Dochody panstwa obecnie to w znacznym procencie podatki od wynagrodzen. Interwencjonizm panstwowy oznaczalby zatem przeznaczenie pieniedzy odebranych jeszcze pracujacym na utworzenie nowych stanowisk pracy. Jednak pieniadze zebrane od pracownikow w formie podatkow stanowia zmniejszenie ich wolnego przychodu a tym samym oslabienie ich zdolnosci do zakupow. To zas prowadzi do oslabienia rynku a nie do hossy nabywczej. Moznaby oczywiscie podwyzszyc podatki dla najzamozniejszych obywateli i korporacji przywracajac poziom opodatkowania dla nich jaki obowiazywal w latach 60-tych (okolo 80%). Zwazywszy jednak na to, ze niemal wszyscy czlonkowie Kongresu i Senatu USA to multimilionerzy  taki powrot do przeszlosci ma male prawdopodobienstwo realizacji. W chwili obecnej Ameryka ma deficyt budzetowy, ktory latany jest pozyczkami w formie  obligacji skarbowych. Ostatnio okazalo sie, ze 61% tych obligacji zakupuja banki Fed. Rez. co oznacza po prostu dodruk pieniadza.

   Recepta Krugmana polega na zwiekszonym jeszcze dodruku pieniedzy na pokrycie funduszy aktywacji zawodowej bezrobotnych i pozostawienia problemu splaty dlugu przyszlym pokoleniom. Nie jest to, moim zdaniem , rozwiazanie na zakonczenie kryzysu. Przeciwnie. Dalsza dewaluacja dolara (czyli wzrost ceny zlota) gwarantuje dalszy spadek wskaznikow takich jak GDP czy DJI itp, liczonych w zlocie a wiec reprezentujacych realny poziom funduszy mierzacych wielkosc tych wskaznikow. Najwyrazniej Krugman, i nie tylko on, nie rozumie, ze spadek sily nabywczej waluty powoduje automatyczny wzrost cen produktow i uslug (chociaz niekoniecznie inflacje - bo ta wystepuje wtedy gdy mamy niedostateczna oferte rynkowa towarow w sytuacji gdy populacja dysponuje funduszami i checia na zakupy - patrz koncowe lata PRLu). Historia mowi nam, ze zakonczenie depresji wystepuje wtedy gdy wartosc dolara ( czy innej waluty) sie ustabilizuje. W sytuacji gdy Fed. Rez. nie buforuje juz ceny zlota (czyli nie gwarantuje wymienialnosci papierowej waluty na zloto po okreslonym kursie) taka stabilizacja moze byc osiagnieta albo przez podniesienie oprocentowania podstawowego albo przez stabilizowanie ceny zlota w pewnych granicach droga interwencyjnych sprzedazy badz zakupow zlota na rykach gieldy metali. Taka metode zastosowano juz raz ( w roku 2008) i stosuje sie ja obecnie ( od wrzesnia 2011) (patrz http://finance.yahoo.com/q/ta?s=GLD&t=2y&l=on&z=l&q=l&p=&a=&c=    ) zapewne w celu zwiekszenia szans prez. Obamy na reelekcje. Historia wskazuje, ze popyt na zloto jest ciagle jeszcze jednak wiekszy niz wola sprzedajacych na poswiecenie ich zapasow. Moje wykresy mowia mi, ze nie osiagnelismy jeszcze linii oporu na wykresach indeksow ekonomicznych ( z wyjatkiem realnego wynagrodzenia gdzie ja przekroczylismy " w dol").  Podobnego zdania sa analitycy finansowi banku Goldman and Sachs (finansujacego Obame), ktorzy prognozuja cene zlota pod koniec roku w wysokosci 1800-1900 USD/oz.

   Bez ustabilizowania wartosci waluty amerykanskiej nie jest mozliwy wzrost zainteresowania inwestorow gielda akcji przedsiebiorstw, gdyz gielda jest srodkiem na zwiekszanie zyskow kapitalowych droga spekulacji. Ten sposob inwestycji jest jednak bardziej ryzykowny niz po prostu inwestycja w zloto, antyki czy dziela sztuki i dlatego to ryzyko musi sie oplacac. O to zas jest trudno wtedy gdy dolar sie dewaluuje z szybkoscia wieksza niz sredni wzrost wartosci akcji. Podobnie jest zreszta ze sciaganiem kapitalu zagranicznego. Jesli kapital pozyczony dewaluuje sie szybciej niz wzrasta zysk z oprocentowania to faktycznie inwestor traci pieniadze. Tak jest na przyklad ze wszystkimi rachunkami oszczednosciowymi w Polsce. Dzieki oprocentowaniu traci sie troche mniej niz gdybysmy trzymali pieniadze w domowej "swince" ale rozsadniejszym posunieciem bylby zakup zlota w postaci sztabek lub monet.

   Podsumowujac, uwazam,  ze propozycja Krugmana aby jeszcze wzmocnic interwencjonizm panstwowy i finansowac projekty publiczne droga emisji pieniadza bez pokrycia jest pozbawiona ekonomicznego sensu. Nie znaczy to, ze nie bedzie ona realizowana gdyz takie postepowanie jest bliskie sercu demokratow. Jesli wiec Bog pokara Ameryke przez reelekcje Obamy to zapewne taki scenariusz bedzie realizowany. To zas oznacza dalsze poglebienie depresji. W chwili obecnej, kiedy kryzys w Europie sie poglebia a przed nami mamy realna perspektywe kryzysu azjatyckiego (spowodowanego nadprodukcaj artykulow eksportowych, na  ktore brak zapotrzebowania) konieczne sa zdecydowane posuniecia. Takie jak anulowanie wszystkich dlugow populacji ( w stylu abolicji jarzma zadluzenia jaka zarzadzil Hitler, metoda ta zadzialala swietnie ostatnio w Islandii) co uwolni kapital pracowniczy obecnie odsysany z rynku przez banki. Innym rozwiazaniem, ktore jest moim zdaniem rozsadniejsze jest powrot do gospodarki protekcjonistycznej co spowoduje powrot do kraju produkcji artykulow powszechnego uzytku, ktore stanowia rdzen rynku. Jest bowiem gospodarczym idiotyzmem sprowadzanie z duzych odleglosci towarow, ktore kazdy kraj moze produkowac na miejscu. Ideologia ekonomistow-globalistow mowi nam, ze kraje rozwiniete powinny sie koncentrowac na produkcji towarow o wysokiej komplikacji technologicznej (np superkomputery Cray) pozostawiajac gwozdzie, kalesony i koszule itp towary proste do produkcji w krajach trzeciego swiata. Niestety jednak tak juz jest, ze towary wyrafinowane mimo wysokiej ceny jednostkowej nie maja tak szerokiego rynku jak towary podstawowe. W efekcie kraje rozwiniete maja staly deficyt handlu zagranicznego co oznacza tez staly wyplyw bogactwa kraju za granice. W dodatku trzeba zdac sobie wreszcie sprawe z tego, ze wiekszosc populacji nie jest zdolna do wysilku umyslowego jaki jest konieczny do wyrobu towarow wysoko zaawansowanych technologicznie. Ta dominujaca czesc populacji musi miec szanse na zatrudnienia odpowiadajace jej niskim kwalfikacjom umyslowym. Inaczej coraz wieksze sumy beda musialy byc przeznaczane na pomoc socjalna (reaganowskie welfare queens) oraz na rozbudowanie aparatu represji. Pamietajmy, ze obywatele kazdego kraju stanowia jego kapital ale tez i obciazenie. Od elity politycznej zalezy zas to, czy znajdzie ona racjonalne i dochodowe dla kraju zatrudnienie dla swoich obywateli czy tez bedzie ich traktowac jak stonke zjadajaca zasoby wytworzone przez tych , dla ktorych praca jest  jeszcze dostepna.

piątek, 4 maja 2012

Surogat rzeczywistosci czy rzeczywistosc surogatow?


    Z pewnym rozbawieniem obserwuje wspolczesne zycie intelektualne w Naszej Umeczonej Ojczyznie i zreszta nie tylko w niej. Mam bowiem wrazenie, ze zyjemy w swiecie coraz bardziej pozbawionym zdrowego rozsadku. Ten zas zastepowany jest surogatami. Mamy wiec surogat kultury - w postaci kultury masowej, surogat zycia politycznego- w postaci systemu demokracji partyjnej (w zasadzie identyczny do tego jaki byl w PRL-u),  surogat niepodleglosci - w formie marionetkowego panstwa o statusie niegdysiejszej Generalnej Guberni i idacy lacznie surogat polskiej klasy politycznej- czyli kolaborantow jednego badz drugiego z wiodacych panstw osciennych. Mamy takze surogat ekonomii narodowej - ktora coraz bardziej staje sie ekspozytura firm zachodnich dzialajaca na terenie kolonialnym. Nie sa to zreszta wszystkie surogaty gdyz nie wymienilem jeszcze surogatu najwazniejszego jakim jest aktualny surogat  wspolczesnego Polaka czyli umyslowego lump-proletariusza, ktorego haslem jest ubi bene, ibi patria (tam ojczyzna gdzie dobrze). Niestety surogaty maja to do siebie, ze tylko udaja faktyczny desygnat nazwy i z reguly sa znacznie gorsze w uzytkowaniu, komforcie i wygladzie od rzeczy "samej w sobie". Mysl ta zreszta przyszl mi do glowy w momencie gdy usilowalem wepchnac rachunek do koperty zrobionej, jak informuje mnie napis, z materialu recyklizowanego. Koperta taka nie ma ani wygladu ani tez wytrzymalosci koperty zrobionej wedlug receptury klasycznej co powoduje rozdarcia. Te zas wzmacniam tasma Scotch'a, ktorej surogat wystepuje takze w Niemczech i Polsce bedac oczywiscie produktem znacznie nizszej jakosci. Przy sniadaniu czytam zas artykul "Waiting for the sun" (The Economist Apr.28, 2012 str. 73), ktory oznajmia, ze cierpiace na nadmiar naslonecznienia Indie postanowily rozwinac produkcje energii elektrycznej wykorzystujac cale pola baterii slonecznych. Energia tak wyprodukowana jest dwukrotnie drozsza od tej jaka daja tradycyjne elektrownie i bylaby nie do sprzedania gdyby nie dotacje rzadowe, ktore pozornie czynia ja oplacalna dla odbiorcow.

    Ten system surogatow, nazywany w Polsce medialnym matrixem (zapewne od stosownego filmu, takze surogatu,  filmu science-fiction), istnieje na calym swiecie ale w Naszej Umeczonej Ojczyznie przybral juz rozmiary katastrofalne. Dzieki temu Polska stala sie krajem, w ktorym dominuje swiat pozorow i produktow zastepczych w stylu wyrobow czekolado-podobnych z czasow Gierka. Ta wirtualna swiadomosc spoleczna przenika do osob, ktore z racji swojego stanowiska, powinny byc poinformowane lepiej niz przecietny surogat Polaka. Co wiecej, samo dostojenstwo pozycji spolecznej powinno tu byc hamulcem dla rozpowszechniania opinii nonsensownych acz sluzacych interesom aktualnej elity. Od czasu do czasu czytam bowiem takze blogi prominentow polskiego zycia politycznego w plochej nadzieji, ze zobacze tam jakies mysli glebokie i  przemyslane a oparte o znajomosc faktow niedostepnych ogolowi gawiedzi. Mysle tu o blogach pisanych przez ministra finansow (http://rostowski.natemat.pl/12067,leszku-sciagnij-licznik-zagrozenie-minelo)  oraz  bylego premiera (http://jaroslawkaczynski.salon24.pl/414511,obrona-tymoszenko-to-poparcie-europejskiego-kursu-ukrainy). Sama idea pisania blogu "do wszystkich" w wykonaniu aktualnych aktorow polskiej sceny politycznej jest chwalebna. A raczej bylaby chwalebna gdyby politycy owi nie traktowali swoich czytelnikow jako wylacznie odbiorcow wlasnych tez. Niestety po przejrzeniu paru poprzednich felietonow dochodze do wniosku, ze mam znowu do czynienia z surogatem dyskusji z "ludem". Blogi owe sa czyms w rodzaju przyslowiowej rozmowy Dziada z Obrazem. Reakcji prominenta bowiem nie widac bez wzgledu na to z jakimi komentarzami spotkaly sie wypowiedzi gospodarzy blogu. Mamy wiec najwyrazniej do czynienia z kolejnym oszustwem czy tez guzikiem interwencyjnym, ktory mozna naciskac ale zadnej reakcji na to nie ma.

   Czasem zadziwia mnie tez reakcja moich wiernych acz nielicznych czytelnikow. Oto pewien zasluzony dyskutant mowiac o przyczynach upadku Polski (mysle o Rzeczpospolitej Szlacheckiej) wysuwa teze, ze zbuntowane chlopstwo przyczynilo sie do upadku ideii jagielonskiej dlatego, ze nie oplacalo mu sie siedziec cicho i pozwolic polskim panom na racjonalne zagospodarowanie Kresow.  Czyzby istotnie obecna polska elita umyslowa uwazala, ze istnienie Panstwa Polskiego musi sie obywatelom oplacac? "Bo jak nie, to niech tu rzadzi Niemiec. Przynajmniej porzadek bedzie.". No, o tym jak to wygladaja porzadki niemieckie wiemy z nie tak dalekiej przeszlosci. Pisze wiemy, ale w gruncie rzeczy, przy obecnym poziomie wyksztalcenia surogatu-Polaka nie jestem pewien czy owe doswiadczenia przodkow doszly do swiadomosci moich wspolczesnych rodakow. Inny zas uczestnik dyskusji zastanawia sie po co nam postulowac odzyskanie Kresow, ziemi biednej i zruszczonej. Jest to znowu kompletne niezrozumienia roli panstwa, ktore obowiazki swoje traktuje powaznie. Do starania sie o odzyskanie ziem obecnie okupowanych przez naszych wrogich nam od wiekow sasiadow zobowiazuje nas nie tylko interes ekonomiczny, chociaz ziemie te byly zrodlem wielkich fortun magnatow kresowych, ale takze takie imponderabilia jak chociazby popularna piosenka " Co nam obca przemoc wziela, szabla odbierzemy". Panstwa powazne maja to do siebie, ze nie pozwalaja bezkarnie odbierac sobie tej czy innej dzialki nieruchomosci. Gdyby bylo inaczej Niemcy nigdy nie starali by sie odzyskac NRD - w koncu tez ziemi bez wiekszej wartosci, w ktorej zreszta wiekszosc infrastruktury natychmiast zdemolowali. Kresy byly w polskim posiadani przez 700 lat i nadal mieszka na nich znaczna liczba naszych rodakow - obecnie teroryzowanych i upokarzanych przez obce administracje. To musi sie skonczyc!

   W USA Nasz Wielki Czarny Ojciec z Waszyngtonu  wyrazil zdziwienie, ze mimo, iz wszystkie indeksy gieldowe osiagnely  czy nawet przekroczyly juz poziom z roku 2000 mamy nadal recesje i bezrobocie. "Trzeba zrobic wiecej!"- mowi Wielki Wodz Wolnego Swiata. W tej ekonomicznej nieswiadomosci przypomina mi tym polskiego ministra finansow, ktory takze uwaza, ze kryzys mamy za nami. Oczywiscie powodem tego hurra-entuzjazmu jest niezrozumienie tego jak dewaluacja pieniadza maskuje faktyczny przebieg procesow ekonomicznych. "Zloto jest przezytkiem!" twierdzi inny dyskutant radzac mi abym operowal srednia kroczaca ceny zlota aby uniknac "manipulacji". Kiedy slysze takie slowa z ust osob, ktore jak prezydent USA, powinny byc dobrze poinformowane o zasadach ekonomii, zastanawiam sie jak ta wogole moze dzialac w sytuacji  gdy mamy tyle surogat-ekonomistow na powaznych stanowiskach decyzyjnych. Pierwsza oznaka rozpadu ekonomii panstwowej jest psucie pieniadza i ostatnio wlasnie widze to w USA gdzie najmniejsza obecnie moneta wartosci 1 centa stracila na wadze i zapewne na kompozycji.
Tradycyjny czerwony cent byl wykonany ze stopu miedzi z cynkiem i wazyl 3.11g . Obecny jest lzejszy i wykonany z bronzalu i wazy okolo 2.8 g. Oznacza to, ze cena ilosci miedzi, ktora jest najdrozszym skladnikiem przekroczyla wartosc nominalu monety. Przypomina to malejace rozmiary srednicy zlotowki aluminiowej z czasow poznego PRLu.  Koniec jest blisko. Tylko patrzec a powroca duze nominaly banknotow jakie byly w obiego za czasow "prawdziwego dolara". Jeszcze doczekamy czasow gdy butelka Coca Coli bedzie kosztowac 100 USD!

Na ilustracji:  Wspolczesne centy "Lincoln" oraz prawdziwy cent z 1900 roku "Glowa Indianina"
Malejace zlotowki  ostatnich lat PRLu

wtorek, 1 maja 2012

Roza czyli perypetie Mazurow

   Bylem dzisiaj na filmie "Roza" rezyserii Wojciecha Smarzowskiego (2011) pokazywanym na Festiwalu Filmow Zagranicznych w Minneapolis. Sam festiwal trwal prawie trzy tygodnie i niegdys chodzilem na owe pokazy czesciej. Tym razem byl to jednak jedyny film na jaki sie wybralem i nie zaluje. Trescia filmu jest zycie na "Ziemiach Odzyskanych" w Prusach Wschodnich na terenie Mazur tuz po wyzwoleniu, kiedy to mieszkancy tych terenow zostali poddani wplywowi naplywowej dziczy skladajacej sie z wojsk radzieckich, pewnej dozy polskiej milicji i UB oraz dziczy chlopskiej przesiedlonej z ziem bedacych obecnie pod tymczasowa administracja panstw osciennych na wschodzie. Gwalty zbiorowe, rabunki i morderstwa popelniane na ludnosci niemieckiej oraz mazurskiej, ktora nowi okupanci uznali za niewygodna i proniemiecka (czemu trudno sie dziwic) to wszystko dostarcza nam interesujacej kanwy na bazie ktorej przedstawione sa losy wdowy-mazurki, jej corki oraz swiezo zdemobilizowanego AK-owca, ktory majac dosyc wojaczki postanowil rozpoczac nowe zycie na terenach bedacych obecnie pod administracja Naszej Nadmiernie Ludowej Ojczyzny. Postanowienie to udalo sie mu spelnic tylko czesciowo gdyz powtarzajace sie erotyczne wyczyny sowieckiej holoty a pozniej dawnych towarzyszy  z AL, obecnie w UB, ktorym nieroztropnie sie przeciwstawial, wywolaly w nim nieodparte pragnienie reedukacji w jednym z panstwowych osrodkow wypoczynkowych dla osob nieprzystosowanych. Wychodzi z niego w roku 1956 zapewne w wyniku gomulkowskiej odwilzy i wraca na Mazury aby przekonac sie, ze jego gospodarstwo przejeli przesiedlency zza Buga, ktorych niegdys uratowal od smierci.

   Zwazywszy na obecny bieg dziejow w III RP mozna oczekiwac, ze byli mieszkancy Prus Wschodnich, badz ich potomkowie powroca do swoich majatkow na tych terenach tak jak i my odzyskamy sila badz sposobem nasze odwieczne Kresy i Litwe Srodkowa. Zanim to jednak nastapi to dobrze sie dzieje, ze nasi tworcy wreszcie odbrazowiaja rabunkowa przeszlosc Polski Ludowej, ktora byla i jest zreszta nadal krajem wyjatkowo zlodziejskim jesli chodzi o polskie ziemianstwo i ludnosc narodowosci niemieckiej i innej zamieszkujacej niegdyz tereny II RP.

   Wielka przyjemnosc sprawily mi zdjecia wykonane artystycznie przez Piotra Sobocinskiego (syna), z ktorym jestem zreszta odlegle spokrewniony i nawet kiedys gralem z nim w ping ponga gdy tworca ten byl w wieku nader mlodocianym. Jedno czego zaluje to to, ze mlodemu pokoleniu nieznany jest dobrze udokumentowany fakt (patrz pamietnik "Kobiety z Berlina" opowiesc anonimowej niewiasty o zdobyciu Berlina) robienia dorodnych kup przez czerwonoarmiejcow na srodku izb mieszkalnych.  Co prawda Mazury to nie Berlin ale co zwyczaj to zwyczaj i watpie, zeby widoki jeziora przeszkodzily im w tym, widocznie ulubionym, postepowaniu.