Wydawnictwo Zysk i S-Ka najwyrazniej specjalizuje sie w publikowaniu spowiedzi zycia ludzi, ktorzy sluzac Polsce w roznego rodzaju sluzbach doznali w koncu swojej kariery zawodowej pewnego rozczarowania co do jakosci swoich zwierzchnikow i racjonalnosci drogi, na ktorej znajduja sie aktualnie ich wybrane zawody. Po wspomnieniach brygadiera UOP , Mariana Zacharskiego, specjalisty z dziedziny szpiegostwa i kontrwywiadu wydalo ono bowiem ksiazke generala broni , Waldemara Skrzypczaka, ktory tuz przed dymisja byl Dowodca Wojsk Ladowych WP. Jest to ksiazka fatalnie napisana, za co wine ponosza zapewne dwaj dziennikarze M. Majewski i P. Reszka, ktorzy wystepuja jako wspolautorzy ksiazki. Jest cos zdumiewajacego w tym, ze ludzie, ktorych zawod wydawalby sie wymagac dobrego wladania jezykiem literackim, a moze nawet ukonczenia studiow polonistycznych, sa absolutnie pozbawieni umiejetnosci pisarskich. Nie mniej wspomnienia gen. Skrzypczaka sa warte uwagi. Nie jako dzielo literackie ale jako zapis wojskowej rzeczywistosci lat 1980- 2010 i jako obraz ludzi, ktorzy uwiklani byli w ksztaltowanie obronnosci kraju od koncowych lat PRL az po chwile obecna. Jest to w zasadzie opis kariery glownego bohatera od rangi porucznika i absolwenta Wyzszej Szkoly Wojsk Pancernych w PRL-u az po range generala broni i jedno z glownych stanowisk dowodzenia w odrodzonym Wojsku Polskim III RP. Mamy wiec opisane realia zycia garnizonowego w PRL przesyconego drobnymi kradziezami mienia panstwowego, masowymi pijatykami oraz rutynowymi szykanami ze strony kolegow i przelozonych. Mamy tez obraz zanikowego wojska III RP i jego interwencji zagranicznych w Iraku i Afganistanie, w ktorych nasz bohater mial osobisty udzial. Nie chce tu streszczac ksiazki aby nie odbierac przyjemnosci tym, ktorzy zamierzaja ja kupic. Jest to obraz przemian w Polsce widzianych oczyma tego, ktory mial obowiazek wykonywania rozkazow bez wzgledu na to czy mu sie to podobalo czy nie, i ktory faktycznie nie zastanawial sie nawet nad sensem ich kwestionowania. Co zwrocilo natomiast moja uwage to fakt, ze w czasie calej swojej kariery i mimo wysokiej rangi general Skrzypczak byl w zasadzie wylacznie szkolony i sam dowodzil relatywnie malymi jednostkami. W zasadzie jego doswiadczenie konczylo sie na poziomie dowodzenia dywizja wojsk zmechanizowanych. Byc moze nie wszystkie doswiadczenia zyciowe zostaly zamieszczone w ksiazce i byc moze Sztab Generalny czy Akademia Sztabu Generalnego posiada dowodcow, ktorzy maja doswiadczenie operacyjne i strategiczne. W kazdym razie nic we wspomnieniach generala nie wskazuje na to, ze spotkal sie on, nawet wylacznie na cwiczeniach czy w grach wojennych, z problematyka planowania strategicznego i organizacja dzialan na poziomie armii czy frontu. Czyzby tego typu operacje lezaly juz wylacznie w rekach NATO? A co by sie stalo gdyby, na przyklad wydarzyl sie konflikt zbrojny pomiedzy panstwami czlonkami NATO czy UE? Czy tego typu wydarzenia wogole sa rozpatrywane przez Polskie Sily Zbrojne? Rzecz jasna, po rozwiazaniu Ukladu Warszawskiego oczywistym przeciwnikiem militarnym Polski jest Rosja i byc moze takze Bialorus i Ukraina. Czy Sztab Generalny bierze pod uwage mozliwosc, ze w wypadku konfliktu Polski z tymi panstwami inni czlonkowie NATO moga odmowic wsparcia Polsce a byc moze nawet zaatakowac ja w sojuszu ze Wschodnim Niebezpieczenstwem? Tego typu sytuacja juz przeciez sie wydarzyla w historii. Czy WP jest na cos takiego przygotowane? Nic tez nie wiadomo o tym czy istnieja plany reakcji na wypadek zamachu stanu, w ktorym gina w wyniku podejrzanej katastrofy lub zamachu terorystycznego najwazniejsi przywodcy polityczni i wojskowi panstwa. Czy Nasza Umeczona Ojczyzna jest gotowa do odparcia takiego ciosu? General Skrzypczak zajmowal tez stanowiska dowodcze w polskich korpusach interwencyjnych w Iraku i Afagnistanie. Dowodzil tam znowu bardzo ograniczonymi silami. W Iraku byla to wielonarodowa mieszanina o lacznej sile dywizji piechoty zmotoryzowanej. W Afganistanie caly polski kontyngent mial liczebnosc pulku. Czy naprawde do dowodzenia garstka zolnierzy potrzebny jest az oficer w randze generala? Z lektury odnosze wrazenie, ze nasze Sily Zbrojne coraz bardziej przypominaja polskie wojska z okresu rozbiorowego. Mamy znacznie wiecej oficerow niz zolnierzy oraz znacznie wiecej zolnierzy niz koniecznego dla nich wyposazenia. To zreszta bylo jednym z powodow, dla ktorych Szanowny General nie mogl znalezc wspolnego jezyka z Szefem Sztabu Generalnego gen. armii Gagorem (dlaczego nie marszalkiem?) oraz z cywilnym psychiatra pelniacym obecnie obowiazki Ministra Obrony co zaowocowalo jego rezygnacja. Zaczynam miec wrazenie, ze obecne stosunki w Naszej Umeczonej Ojczyznie przypominaja przeslanie filmu "Lot nad kukulczym gniazdem". Przypominam , ze chodzilo tu o to, ze w domu wariatow niczego zmienic sie nie da i ze jedyne rozwiazanie to ucieczka z niego im szybciej tym lepiej. Wtedy gdy ogladalem ten film, bodajze w latach 70tych, bylem pewien, ze odnosi sie on do PRLu. Teraz mysle, ze ma on sens rozszerzony.
Blog ten prezentuje informacje i wiadomosci dobre lub zle ale zawsze prawdziwe. Brak wolnosci slowa na tym wlasnie polega, ze wolno jest mowic i pisac tylko to co wolno. (T. Kotarbinski)
piątek, 30 lipca 2010
poniedziałek, 26 lipca 2010
Odzyska ziemie dziadow wnuk czyli geopolityka stosowana II
Od czasu do czasu ale nie regularnie wpadaja mi w rece wypowiedzi kwestionujce sens odzyskiwania ziem zabranych (np http://slomski.us/2010/07/26/pkwn/?utm_source=feedburner&utm_medium=feed&utm_campaign=Feed%3A+slomski+%28Doxa+-+Przemys%C5%82aw+A.+S%C5%82omski%29) czy pozyskiwania nowych terytoriow. Motywacja takich wypowiedzi wyglada mniej wiecej tak. Po co nam tereny, na ktorych wiekszosc ludnosci nalezy do odmiennej grupy plemiennej lub rasowej, nie mowiacej naszym jezykiem i tradycyjnie do nas wrogo usposobionych. Na przyklad jaki sens ma przypominanie o odwiecznej polskosci Kresow Wschodnich albo co zlego byloby w tym gdyby Slask odlaczyl sie od Polski i powiedzmy szukal schronienia w Niemczech na co wskazuja obecne trendy autonomizacji tego regionu (patrz http://dziadul.blog.polityka.pl/?p=66). Sa to poglady duchowych liberalow, ktore moga wygladac poprawnie politycznie, ale ktorych brac powaznie nie nalezy. Panstwa nie staja sie mocniejsze przez to, ze pogodnie rezygnuja z kontroli administracyjnej i wojskowej sprawowanej nad swoim terytorium. Na przyklad ani ZSRR (i twory nastepne) ani Jugoslawia nie staly sie w niczym silniejsze przez to, ze stracily wiele z republik wchodzacych w sklad uprzednich zwiazkow panstwowych.Jesli pozwolimy naszym wrogom decydowac o przebiegu naszych granic to wkrotce nic nie zostanie z Naszej Umeczonej Ojczyzny. Najlepsza probka tego byl okres rozbiorow a pozniej parcelacja niemiecko-rosyjsko-slowacka roku 1939. Gdyby sympatia narodow podbitych byla komukolwiek potrzebna nie mielibysmy na naszym terytorium Niemcow i Rosjan ani wtedy ani pozniej. Stany Zjednoczone nie zostaly mocarstwem dlatego, ze zastanawialy sie czy indianie na Dzikim Zachodzie sa im wdzieczni za cywilizowanie ich terytoriow. Anglia i Francja i inne mocarstwa kolonialne nie pojawily sie na kontynecie afrykanskim czy azjatyckim na prosbe tubylcow. Stosujac wyprobowane metody mozna skorygowac niekorzystne trendy ludnosciowe na terenach przylaczonych. Troche twardosci i militarystycznego ducha nie zaszkodzi naszej nadmiernie otluszczonej mlodej generacji. Polska w dalszym ciagu odczuwa nadmierny wzrost populacji, co jest zreszta glownym powodem dewastacji jej naturalnego srodowiska. Bedziemy jeszcze potrzebowac przestrzeni zyciowej oraz bogactw naturalnych, ktore stracono wraz z Kresami Wschodnimi. Pamietajmy, ze podobnie mysla i dzialaja nasi najwieksi wrogowie czyli Niemcy i Rosja. "Let's do it to them before they will do it to us" czyli "Zrobmy to pierwsi".
sobota, 24 lipca 2010
22 Lipca dawniej E. Wedel teraz Cadbury
Bez wiekszego halasu minela kolejna rocznica bylego swieta 22 Lipca czyli daty wydania Manifestu PKWN. Manifest ten , bedacy spolonizowana wersja leninowskich dekretow o wladzy, pokoju i ziemi, polozyl wlasciwie kres Polsce jako systemowi o pewnej specyficznej tradycji kulturalno-spolecznej. Od czasu jego wprowadzenia Nasza Umeczona Ojczyzna zerwala historyczna wiez ze swoja przeszloscia stajac podobna do organizmu trapionego przez zlosciwy nowotwor socjalny, ktory w ostatecznym rozrachunku dokonal calkowitego rozkladu "organizmu narodowego". Podobnie zreszta bylo w po-rewolucyjnej Rosji, ktora w zasadzie tylko terytorialnie wiaze sie z obyczajami i struktura spoleczna Rosji carskiej. Podstawa bowiem prawdziwej Polski byla odwieczna stratyfikacja spoleczna. Warstwa wiodaca kraju bylo ziemianstwo, wywodzace sie w wiekszosci z przedstawicieli dawnego stanu szlacheckiego, wzmocnione warstwa inteligencji, ktora na ogol zreszta wywodzila sie z tego samego srodowiska. Byli to ludzie czesto powiazanie ze soba wiezami rodzinnymi, mowiacy podobnym jezykiem i posiadajacy podobne poglady spoleczne i polityczne. Taka wspolnota tradycji i interesow powodowala, ze porozumienia polityczne i kompromisy byly wzglednie latwo osiagalne. Nizsze warstwy spoleczenstwa , chlopstowo i robotnicy, byli wlasciwie bez znaczenia co pozwalalo na utrzymanie sprawnosci decyzyjnej panstwa. Jak we wszystkich ukladach, ktore musza dzialac szybko i sprawnie (np wojsko czy aparat administracyjny) , tak i w obrebie calej administracji panstwowej, hierarchiczna struktura zarzadzania powodowala szybkie wdrazanie polecen
i pozwalala na lokalizacje odpowiedzialnosci za decyzje. Odwrocenie tej struktury a wlasciwie postawienie jej na glowie bylo konsekwencja objecia wladzy przez komunistow w okresie powojennym ale zalazki rozkladu byly juz widoczne po socjalistycznym zamachu Pilsudskiego w 1926 roku . Rzady Marszalka z Bozej Laski byly zreszta tylko skromnym preludium do generalnej klapy polskiej panstwowosci jaka nastapila po wyzwoleniu, kiedy to kraj zostal oddany w pacht rosyjskim zydom-imigrantom z ZSRR, ktorych zadaniem glownym bylo utrzymanie nowo nabytych terytoriow dla sowieckiej centrali. W efekcie mielismy 45 lat marszu do socjalistycznej utopii, w czasie ktorej kraj nasz, niegdys mlekiem i miodem plynacy, mial stale klopoty z zapewnienie swojej populacji dostatecznej ilosci zywnosci a bedac podobno 10 potega przemyslowa swiata uczynil papier klozetowy-marszczony towarem luksusowym. Po przewrocie roku 1990 ci sami ludzie z PRLowskiej elity wladzy, badz ich bezposredni potomkowie, wytrzymali tylko 15 lat aby wreszcie sprzedac kraj do kolejnej socjalistycznej utopii tylko ze teraz w wydaniu niemiecko-brukselskim. Wyznawcy Euro-Landu przez caly okres podobno wolnej Polski nie zdolali ani razu zbilansowac budzetu panstwa ani tez uzyskac dodatni bilans handlu zagranicznego (http://bobolowisko.blogspot.com/2010/04/o-tym-jak-wyglada-polska-ekonomia-w.html). Inaczej mowiac, Nasza Umeczona Ojczyzna jako przedsiebiorstwo narodowe jest faktycznie bankrutem zyjacym z laski Centrum Euro-landu. Jak dlugo jeszcze Polska rzadzic beda kolejne wcielenia Nikodema Dyzmy, tego nie wiem. Przedstawiona wczesniej teoria katastrof (http://bobolowisko.blogspot.com/2010/06/o-tym-jak-natura-ciagnie-wilka-do-lasu.html) mowi nam, ze Dzien Sadu jest juz bliski. Miejmy nadzieje, ze nastapi on wystarczajaco wczesnie aby zapobiec dalszemu przeksztalcaniu sie kraju w ludnosciowo-narodowosciowa papke.
i pozwalala na lokalizacje odpowiedzialnosci za decyzje. Odwrocenie tej struktury a wlasciwie postawienie jej na glowie bylo konsekwencja objecia wladzy przez komunistow w okresie powojennym ale zalazki rozkladu byly juz widoczne po socjalistycznym zamachu Pilsudskiego w 1926 roku . Rzady Marszalka z Bozej Laski byly zreszta tylko skromnym preludium do generalnej klapy polskiej panstwowosci jaka nastapila po wyzwoleniu, kiedy to kraj zostal oddany w pacht rosyjskim zydom-imigrantom z ZSRR, ktorych zadaniem glownym bylo utrzymanie nowo nabytych terytoriow dla sowieckiej centrali. W efekcie mielismy 45 lat marszu do socjalistycznej utopii, w czasie ktorej kraj nasz, niegdys mlekiem i miodem plynacy, mial stale klopoty z zapewnienie swojej populacji dostatecznej ilosci zywnosci a bedac podobno 10 potega przemyslowa swiata uczynil papier klozetowy-marszczony towarem luksusowym. Po przewrocie roku 1990 ci sami ludzie z PRLowskiej elity wladzy, badz ich bezposredni potomkowie, wytrzymali tylko 15 lat aby wreszcie sprzedac kraj do kolejnej socjalistycznej utopii tylko ze teraz w wydaniu niemiecko-brukselskim. Wyznawcy Euro-Landu przez caly okres podobno wolnej Polski nie zdolali ani razu zbilansowac budzetu panstwa ani tez uzyskac dodatni bilans handlu zagranicznego (http://bobolowisko.blogspot.com/2010/04/o-tym-jak-wyglada-polska-ekonomia-w.html). Inaczej mowiac, Nasza Umeczona Ojczyzna jako przedsiebiorstwo narodowe jest faktycznie bankrutem zyjacym z laski Centrum Euro-landu. Jak dlugo jeszcze Polska rzadzic beda kolejne wcielenia Nikodema Dyzmy, tego nie wiem. Przedstawiona wczesniej teoria katastrof (http://bobolowisko.blogspot.com/2010/06/o-tym-jak-natura-ciagnie-wilka-do-lasu.html) mowi nam, ze Dzien Sadu jest juz bliski. Miejmy nadzieje, ze nastapi on wystarczajaco wczesnie aby zapobiec dalszemu przeksztalcaniu sie kraju w ludnosciowo-narodowosciowa papke.
wtorek, 20 lipca 2010
Zdrajcy i patrioci
Na poczatku lipca Doxa omawiajac wyniki glosowania prezydenckiego podal interesujaca informacje dotyczaca terytorialnego rozkladu zwolennikow Komorowskiego i Kaczynskiego na terenie kraju ( http://slomski.us/2010/07/06/polska/ ). Jak zauwazyl, istnieje pewna blokowosc zwolennikow PiS i PO i w zwiazku z tym postawil on pytanie czym ow rozklad terytorialny jest wywolany. Na planszy pokazana jest reprodukcja mapki Doxy (ktory zapewne znalal ja w jakims nie podanym w tekscie zrodle) oraz mapa Europy z lat 1914-1918 kiedy Polska jako panstwo nie istniala a ziemie obecnie wchodzace w sklad III RP byly rozdzielone pomiedzy zaborcow. Jak latwo zauwazyc, zachodni blok ziem, na ktorych Komorowski mial przewage nad Kaczynskim stanowia ziemie wchodzace uprzednio w sklad zaboru II Rzeszy. Kaczynski ma natomiast przewage w "rdzennej" Polsce czyli w zaborach rosyjskim i austriackim gdzie najwyrazniej wynaradawianie populacji rodzimej bylo prowadzone lagodniej i gdzie nie bylo niemieckich "autochtonow". Oczywiscie nastapila pewna deformacja spowodowana utrata rdzennie polskich ziem Kresow Wschodnich. Doxa twierdzi zgodnie z prawda. ze ludnosc polska czy rodzima wypedzona z tych terenow zostala przemieszcona na Ziemie Odzyskane. Trzeba jednak pamietac, ze ludnosc ta skladala sie glownie z prymitywnego chlopstwa gdyz uciekinierzy ze Wschodu zostali przesiani przed wysiedleniem przez NKVD, co spowodowalo zubozenie populacji osiedlczej z elementu wartosciowego. Jak widac zreszta z faktow aktualnych zywiol proniemiecki na Ziemiach Odzyskanych podnosi glowe co przejawia sie powrotem niemieckich nazw ulic oraz reaktywacja roznego typu organizacji mniejszosciowych. W zwiazku z tym jestem sklonny przypisac popularnosc PO i Komorowskiego w tych regionach dominacja zywiolu mniejszosci niemieckiej, ktora to dominacja wywiera tez wplyw droga medialna na niezbyt rozgarnieta populacje polskich osiedlencow. Doxa ma zupelna racje mowiac, ze mamy dwie Polski. Jedna ogarnieta juz przez niemiecka "piata kolumne" oraz nie zdajaca sobie jeszcze sprawy z grozy sytuacji resztowka prawdziwej Polski w sklad ktorej wchodza byli mieszkancy Kongresowki i czesci austriackiej Galicji.
niedziela, 18 lipca 2010
Kamienie na szaniec...
W czasie mojego pobytu w Warszawie odwiedzilem znajdujace sie na Woli Muzeum Powstania Warszawskiego. Powstalo ono dzieki inicjatywie naszego zmarlego prezydenta, Lecha Kaczynskiego , jeszcze w czasie gdy byl on prezydentem miasta stolecznego Warszawy. Z perspektywy czasu widac, ze byl on dobrym gospodarzem miasta. Za jego czasow usprawniono system komunikacji miejskiej wprowadzajac nowy tabor tramwajowy i autobusowy oraz nowy elektroniczny system platnosci, ktory zastapil niewygodne i cieknace kasowniki perforujace lub drukarkowe. W porownaniu ze swoim poprzednikiem i z aktualna administracja kadencja Kaczynskiego wniosla wiele dobrego do funkcjonowania miasta. Niestety, przynajmniej pod wzgledem operowania ukladu komunikacji miejskiej, obecnie nie widac dalszego podwyzszenia komfortu systemu komunikacyjnego. Wiekszosc pojazdow pozbawiona jest klimatyzacji co przy panujacych obecnie upalach jest dosyc uciazliwe. Poziom i jakosc uslugi transportu miejskiego jest wizytowka miasta. Miejmy nadzieje, ze mimo poglebiajacego sie kryzysu gospodarczego konieczne ulepszenia zostana dokonane przed Mistrzostwami Swiata. Wracajac jednak do Muzeum Powstania musze powiedziec, ze jest to placowka bardzo uzyteczna i licznie odwiedzana przez cudzoziemcow (przynajmniej wtedy gdy ja tam bylem). Miesci sie ona w starej fabryce zaadaptowanej do potrzeb muzealnictwa co nadaje wrazenie autentycznosci calej ekspozycji. Dzieje Powstania opowiadane sa szczegolowo a kalendarze z usuwalnymi kartkami pozwalaja zwiedzajacym zebrac kolekcje raportow o stanie i przebiegu walk. Sama prezentacja jest prowadzona w stylu wspolczesnym czyli raczej rozrywkowo niz naukowo. Ja zrobibym to inaczej ale jak sie wydaje pewna powierzchownosc prezentacji wspolgra z powierzchownoscia umyslowosci wspolczesnego wizytatora. Ja bylem tam zreszta w celu obejrzenia kolekcji filatelistycznej Poczty Powstanczej, ktora jest interesujaca dla zbieracza a nie tak latwo dostepna na rynku. Zauwazylem takze kilka drobnych niescislosci dowodzacych jak latwo zapominane sa pewne osobliwosci tego okresu, a ktore najwyrazniej umknely uwadze muzealnikow nalezacych oczywiscie juz do znacznie mlodszego pokolenia. Tak na przyklad warto pamietac, ze system dystynkcji oficerskich WP w czasie II RP byl oparty na zasadzie trojki. Mielismy wiec podporucznika ozdobionego jedna gwiazdka na epoletach, porucznika z dwiema gwiazdkami i kapitana z trzema. Nastepnie oficerowie starsi mieli podobna gradacje gwiazdek z dwiema "belkami" oznaczajacymi majora, podpulkownika i pulkownika. Podobnie byly tylko trzy stopnie generalskie (brygady, dywizji, broni) uzupelnione "wezykiem". System ten oczywiscie odbiega od obecnego. Zauwazylem takze, ze makieta zolnierza z Dywizji Kosciuszkowskiej LWP uzbrojona jest w pepesze (pistolet maszynowy Szaposznikowa -w zasadzie kopia finskiego pm Suomi) z magazynkiem pudelkowym podczas gdy poprawnie powinien on posiadac magazyn bebnowy. Magazyn pudelkowy zostal wprowadzony na uzbrojenie po zakonczeniu wojny. To wszystko sa jednak drobiazgi. Do reki wpadla mi takze ksiazka-pamietnik gen. Bora-Komorowskiego (nie bedacego chyba krewnym obecnego prezydenta) pod tytulem "Armia Podziemna" (Bellona 2009), ktora opisuje cala jego dzialnosc w okresie okupacji. Mnie oczywiscie zainteresowalo co Naczelny Dowodca AK ma do powiedzenia na temat swojej decyzji dotyczacej Powstania. Wedlug gen. Komorowskiego w miesiacu lipcu sytuacja na froncie niemiecko-radzieckim wygladala dla Niemcow fatalnie. "W ciagu lipca bylismy swiadkami zupelnej kleski Niemcow. Rozmiar jej zaznaczony byl nie tylko zasiegiem zwycieskiego pochodu rosyjskiego, ale ponad wszystko katastrofalnymi stratami niemieckimi. Polozenie Niemcow bylo tym rozpaczliwsze, ze na zachodnim brzegu Wisly nie mieli zadnych rezerw" (str. 247). Jako ilustracje podaje tez mapke obrazujaca sytuacje operacyjna w rejonie Warszawy w dniu 31 lipca 1944r. Mapka pochodzi z ksiazki A. Skarzynskiego "Polityczne przyczyny Powstania warszawskiego " (PWN 1974). Jak widzimy radziecki trzeci korpus pancerny atakowal na kierunku od Otwocka do Wolomina , wzdluz Wisly prawobrzeznej i mozna bylo oczekiwac, ze Armia Czerwona bedzie usilowala przejsc Wisle . Od 29 lipca Radio Moskwa oraz stacja polska "Kosciuszko" prowadzona przez Zwiazek Patriotow Polskich nadawala wezwania do ludnosci Warszawy wzywajace ja do powstania i pomocy Armii Czerwonej w przekraczaniu Wisly. W tym samym dniu kpt Jan Nowak -Jezioranski, jako kurier z Londynu powiadomil gen. Komorowskiego o tym, ze premier Mikolajczyk odbyl w czerwcu rozmowe z ambasadorem Lebiediewem w sprawie wznowienia stosunkow dyplomatycznych i dodania do ukladu polsko-radzieckiego z lipca 1941 r klauzuli o wspoldzialaniu militarnycm. Rozmowy te jednak spelzly na niczym gdyz Lebiedew postawil warunki nie do przyjecia (odrzucenie konstytucji z 1935r, zgode na zmiane osoby prezydenta RP, natychmiastowe uznanie linii Curzona jako definitywnej granicy Polski na wschodzie bez czekania na konferencje pokojowa , oraz zadanie by rzad RP oswiadczyl, ze jego apel do MCzK o zbadanie sprawy mordu katynskiego byl oszczercza insynuacja anty-sowiecka.). Jak zwykle przy katastrofach spolecznych wystapilo nagromadzenie roznych czynnikow, ktore same w sobie byly moze nie wystarczajace do wywolania katastrofalnej decyzji strategicznej ale razem byly po prostu nie do odparcia. Faktycznie, wiedzac o powstaniu PKWN i znajac stanowisko rzadu radzieckiego tak jak go przedstawil amb. Lebiediew gen. Komorowski nie mogl nie zdawac sobie sprawy, ze pozostala mu, i kierownictwu II RP tylko ostatnia szansa na zablokowanie katastrofalnego dla polskich interesow biegu wydarzen miedzynarodowych. Gdyby udalo sie ustanowic w Stolicy administracje panstwowa podporzadkowana prawnemu rzadowi RP i wzmocnic ja wojskowa obecnoscia jednostek AK i zolnierzy pierwszego i drugiego korpusu WP (liczono na brygade spadochronowa) to powstalby fakt dokonany, z ktorym rzad radziecki musialby sie liczyc bez wzgledu na wczesniejsze ustalenia z Anglia i USA. Dla Polski oznaczalo by to naturalny rozwoj wolnego panstwa, byc moze podobny do kursu jugoslowianskiego, utrzymanie tradycyjnej polskiej struktury spolecznej oraz, z punktu widzenia dalszej historii, nie zmarnowanie 45 lat na marsz do socjalistycznej utopii. Byla to tez operacja, ktora stala w sprzecznosci do nieznanych mu (i rzadowi RP w Londynie) ustalen umowy jaltanskiej, ale ktora byla jak najbardziej zgodna z dobrze rozumianymi interesami Anglii i USA. Tylko glupota naszych zachodnich aliantow zapobiegla temu, ze czerwony i zlosliwy rosyjski dziin nie zostal wpakowany z powrotem do butelki sprzed 1939 roku. Kosztowalo ich to w konsekwencji mase pieniedzy wydanych na zbrojenia w czasie lat zimnej wojny (jedna z glownych przyczyn Wielkiej Depresji lat 1970-1980 w USA, patrz https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitUBq7dcIFTjoQUbeNna2w6KWboJQfURqzRFZpzUW9yiah707cQYNJ_lDykdrJjFULuXw_qcBXhS4CjfH8XyWUCzQZpb0ZfZGIcmgwjcNDNsJup4d-jiXtjgKw8dgbJ9fnMGSZkE_iaKgv/s1600/RR1.jpg) oraz zupelnie niepotrzebna utrate imperiow kolonialnych. Caly zas swiat a zwlaszcza ludnosc panstw obozu socjalistycznego musialy odmowic sobie wiele jesli chodzi o standard i jakosc zycia aby sprostac kosztom wyscigu zbrojen. Wracajac jednak do kwestii poczatkow Powstania Warszawskiego to gen. Komorowski po konferencji z Delegatem Rzadu oraz przedstawicielami Rady Jednosci Narodowej ustalil, ze pozadany czas spomiedzy opanowaniem Stolicy a wejsciem Armii Radzieckiej powinien wyniesc okolo dwunastu godzin aby wladze cywilne mogly wystapic wobec wojsk radzieckich w charakterze gospodarza. Jak wynika z podanej mapki powstanczych osiagniec w pierwszych dniach powstania cel ten byl osiagalny. Wojska powstancze opanowaly znaczne tereny na w Srodmiesciu, Woli , Starym Miescie i Powislu prawobrzeznej Warszawy oraz Brodno i Targowek na Pradze. Niemcy w zasadzie bronili sie "wyspowo" w rejonach umocnionych. Pamietajmy, ze do walki ruszylo okolo 50 tysiecy slabo uzbrojonych zolnierzy AK (i oddzialow sprzymierzonych) a sily niemieckie wynosily tylko 12 tysiecy zolnierzy i policjantow. Gdyby nie zatrzymanie radzieckiej ofensywy i pozniejszy sabotaz ze strony Armii Czerwonej wysilkow alianckich wspomozenia Powstania droga lotnicza to operacja Bora-Komorowskiego miela wszelkie szanse powodzenia. Dla kazdego uczciwego sojusznika i stratega taka dywersja na tylach przeciwnika w momencie gdy dochodzi do momentu przekroczenia w koncu sporej rzeki jaka jest Wisla byla darem niebios. Zwlaszcza, ze mosty nie byly jeszcze zniszczone chociaz byly kontrolowane po stronie lewobrzeznej przez umocnione stanowiska niemieckie. Tego, ze w ostatniej chwili jeden z aktualnych sojusznikow w walce z Niemcami zdradzi wspolny wysilek dla politycznych powodow oraz, ze ta zdrada zostanie zaaprobowana przez Anglie i USA czyli przez sily zasadniczo wrogie systemowi komunistycznemu, prostoduszny zolnierz jakim byl gen. Komorowski nie byl w stanie sobie wyobrazic. Paradoksem jest, ze widzial on Powstanie jako sposob sluzacy zapobiezeniu rozegraniu bitwy pomiedzy Rosjanami i Niemcami na terenie Stolicy co oczywiscie doprowadziloby do ruiny wiekszosc miasta. Komorowski pisze (str. 270) :"Sama Stolica stanie sie polem bitwy miedzy Niemcami a Moskalami, ktora miasto obroci w gruzy. Pozostawalo takze niebezpieczenstwo, ze organizacja komunistyczna, wyzyskujac stan ogolnego napiecia, bedzie mogla latwo wprowadzic w blad nasze oddzialy przez sprowokowanie wybuchu, ktory nas pozbawi wszelkich korzysci planowej i zorganizowanej operacji wojennej". Tak wiec "Wsrod serdecznych przyjaciol psy zajaca zjadly" co powinnismy pamietac bo obecnie Nasza Umeczona Ojczyzna jest w sytuacji podobnej. Zbyt malo wlasnej Sily Zbrojnej i zdewastowany przemysl obronny przy wielkiej wierze, ze nic nam nie grozi od Zachodu a od Wschodu obroni nas NATO. Tymczasem bardziej prawdopodobne sa inne scenariusze, w ktorych Polska wychodzi na czlonkostwie w UE i NATO jak Zablocki na mydle. Na zakonczenie chcialbym pokazac kilku "Kolumbow" , znanych mi osobiscie, ktorzy z irracjonalnych przyczyn postanowili nie pilnowac wlasnego nosa jak radza niektorzy z Moich Szanownych Czytelnikow ale porwali sie z motyka na slonce i co najwazniejsze wyszli z wojny calo chociaz nie bez przykrosci. Mlody podporucznik na zdjeciu to chemik organik, domator i moj wuj Eugeniusz, ktory twierdzil, ze nigdy w zyciu z Polski sie nie ruszy. Kiedy wyruszyl na wojne w 1939 roku byl przekonany, ze wroci wkrotce po zwyciestwie. Polske odwiedzil ponownie i po raz ostatni w roku 1972 jako obywatel Argentyny. W miedzyczasie po klesce wrzesniowej zdazyl przedostac sie przez Francje do Anglii gdzie jak sie okazalo bylo zbyt duzo oficerow a zbyt malo zolnierzy. Wobec tego wybral trasfer do wojsk angielskich i byl kapitanem wojsk kolonialnych. Walczyl miedzy innymi pod Tobrukiem.
Pani ponizej przedstawiona na niemieckiej kenkarcie byla urzedniczka w PAST -a zolnierzem AK i uczestniczka Powstania. Byla tez siostra oficera pokazanego wyzej.
Dokumenty nizej to legitymacja MCzK mojego ojca, lekarza wojskowego WP w kampanii wrzesniowej, wydana mu po wyjsciu po kapitulacji Powstania z Warszawy. W czasie Powstania moj ojciec, ktory byl wtedy adiunktem w Szpitalu Klinicznym Dzieciatka Jezus na Ochocie, wraz z kolegami lekarzami byl lekarzem AK w punkcie opatrunkowym na ul. Filtrowej. W czasie okupacji byl tez wykladowa na nielegalnych kursach medycznych. Ponizej jest jego wlasnoreczny zyciorys napisany w latach 50-tych kiedy bycie AKowcem nie nalezalo do dobrego tonu stad przygody wojenne zostaly przedstawione w sposob stonowany. Przewidujac wydarzenia on i jego koledzy-lekarze jak tez i moja ciotka Irena nigdy nie skorzystali z szansy ujawnienia co byc moze uratowalo im zycie.
Wszyscy Ci ludzie stali sie uzytecznymi obywatelami Polski Ludowej dochodzac do stanowisk odpowiednich do ich wyksztalcenia.
A oto pare zdjec ludzi, ktotym nie udalo sie wyjsc z Powstania na wlasnych nogach. Nieszczesne nagusy to zolnierze AK, ktorzy poddali sie Niemcom a raczej SSmanom z RONA bedac w "zdobycznych " mundurach niemieckich ( z opaska AK na ramieniu). W pierwszych tygodniach Powstania Niemcy nie traktowali powstancow jako zolnierzy i rozstrzeliwali zlapanych na miejscu. Surowo tez traktowana byla ludnosc cywilna, ktora widzimy tutaj obciazajaca drzewa. To takze sprawka tzw "ukraincow" a faktycznie bialorusinow brygady Kaminskiego. Kazdy wiec entuzjasta braterstwa Slowian a zwlaszcza Polakow -Rosjan czy Rusinow powinien wiedziec, ze przyjazne stosunki miedzy tymi nacjami sa rownie prawdopodobne jak przyjazn ognia z woda. Dzicz ze Wschodu bowiem zachowuje sie w miare kulturalnie tylko wtedy gdy stoi nad nia ktos z mocnym biczem. I nie ma tu roznicy czy sa oni zolnierzami armi rosyjskiej, niemieckiej czy unijnej. Prymitywizm i dzikosc zawsze sie pojawi gdy tylko zabraknie nadzoru. Pamietajmy wiec, ze jesli sami nie zadbamy o nasze bezpieczenstwo i o istnienie Panstwa Polskiego to nikt za nas tego nie zrobi a wrecz przeciwnie przylaczy sie radosnie do dzielenia tego co sie da podzielic.
niedziela, 11 lipca 2010
TW "Ewa" czyli "Rozyczka"
Wiedziony zadza zanurzenia sie w krynicy polskiej kultury wspolczesnej udalem sie wczoraj do Kina Luna na film "Rozyczka" rezyserii Jana Kidawy-Blonskiego (2009). Jest to jeden ze spoznionych filmow obrachunkowych z okresu PRL co powoduje, ze chwilami odbiera sie go jak czarna komedie podczas gdy intencja rezysera byl zapewne dramat. Osnowa filmu jest kilka ostatnich lat zycia Pawla Jasienicy (1909-1970) znanego pisarza i publicysty okresu wczesnego PRLu czyli lat bierutowsko-gomulkowskich. Pawel Jasienica to pseudonim literacki Leona Lecha Beynara, kresowiaka i bylego oficera Armii Krajowej na tych terenach, ktory w niewyjasnionch dotad okolicznosciach wymknal sie caly i zdrowy z rak UB i NKWD po likwidacji "grupy wilenskiej" i rozwinal pieknie swoja kariere literacka w Polsce Ludowej jako dzialacz Stowarzyszenia PAX i czlonek Zwiazku Literatow Polskich. W chwili rozpoczecia akcji filmu jestesmy juz w okresie poznego Gomulki a glowny bohater jest juz uznanym literatem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, czlonkiem ZLP i PEN Clubu oraz swiezym wdowcem szukajacym posieszenia. Inaczej mowiac jest on prominentem polskiej literatury zajmujacym luksusowe M-54 w starym budownictwie. Wszystko to w czasach gdy skromne M-3 bylo marzeniem niemal niedoscignionym dla wiekszosci obywateli PRLu. Pamietajmy, ze od czasow bierutowskich literaci cieszyli sie specjalnymi wzgledami rezimu, ktory owych "inzynierow ludzkich dusz " (J.W. Stalin) rozpieszczal stypendiami tworczymi oraz pobytami w domach pracy tworczej. Bylo to srodowisko rozpuszczone do granic przyzwoitosci oraz gleboko skorumpowane i donoszace na siebie nawzajem do UB czy SB. Zartowano wtedy nie bez racji, ze aby zostac czlonkiem ZLP nalezalo wydac jedna ksiazke i dwoch kolegow. Jak faktycznie wygladaly stosunki pomiedzy literatami a SB mozna przeczytac w dosc nudnej ale za to udokumentowanej ksiazce Joanny Siedleckiej "Kryptonim Liryka-Bezpieka wobec literatow" (wyd. Pruszynski). Praktycznie nie bylo wsrod literatow nikogo, kto by nie donosil na ktoregos z kolegow i na ktorego, z kolei , nie donosilby ktos inny z tego srodowiska. Niekiedy ta sytuacja siegala nawet bliskich czlonkow rodziny (przyklad Andrzeja Szczypiorskiego i jego syna). Tak tez bylo z czcigodnym profesorem, bohaterem filmu i jego realnym odpowiednikiem. Jako swiezy wdowiec zainteresowal sie on bowiem jedna z pracownic dziekanatu -urocza puszczalska o rozkosznych cycuszkach i kraglej pupci, ktore to atuty rezyser eksponuje w smialych scenach erotycznych. Puszczalska ma juz stalego przyjaciela - agenta SB, ktory oficjalnie pracuje w handlu zagranicznym (jak sam mowi w handlu "skorami" co w zargonie oznacza wypuszczanie emigrantow zydowskich na zachod za oplata). Ten zas dowiedziawszy sie, ze profesor zainteresowal sie jego dziewczyna postanawia skorzystac z okazji i zwerbowac ja jako tajnego wspolpracownika-donosiciela. Chodzi bowiem o to, ze Najwyzsze Kierownictwo jest zaniepokojone tym, ze w srodowisku literatow pojawiaja sie postawy kontestujace owczesny "uklad" a w dodatku Radio Wolna Europa - Glos Wolnej Polski zdobyla nowego wspolpracownika, ktory zlosliwie obsmarowywuje gomulkowszczyzne. Jest to znowu przyklad konfliktu jaki narasta pomiedzy inteligentnym "tworem" (czyli literatami) a jego tworca (czyli komunistycznym rezimem) i walki z cenzura o przesuniecie dopuszczalnych granic publikowalnosci. W tej walce z cenzura angazuje sie tez szanowny profesor - benjaminek rezimu. Na to wszystko naklada sie tez nagonka na zydow, ktora choc bedaca zdrowym objawem obudzenia ducha narodowego, powoduje poszerzenie skali konflliktu. Mamy wiec takze sceny pacyfikacji studentow protestujacych przeciwko zdjeciu "Dziadow" w rez. Dejmka (innego prominenta rezimu) przez aktyw robotniczy , czemu patronuje z okna rektor UW , prof.M. Turski. To wlasnie takie sceny powoduja, ze mozna traktowac "Rozyczke" jako czarna komedie. Ilez bowiem by dali obecni literaci aby wspolczesny rezim opiekowal sie nimi i przywiazywal taka wage do ich tworczosci jak to bylo za czasow komunistycznych! W sytuacji gdy statystyczny Polak czyta dwie ksiazki rocznie (wlaczajac ksiazke telefoniczna) a biblioteki publiczne sa w dotkliwym regresie, nikt wlasciwie nie przywiazuje zadnego znaczenia do literatow i literatury. Dowodzi tego zreszta fakt, ze ja mimo najszczerszych checi i poszukiwan w czasie moich wizyt, nie moge zarekomendowac zadnego wybitnego wspolczesnego polskiego pisarza. No moze z wyjatkiem Lysiaka i Nienackiego. W "Rozyczce" rozwija sie tez watek pigmalionowski gdyz wysoce kulturalny i wyrobiony intelektualista zderza sie nie tylko cielesnie z przedstawicielka wiejskiego erotyzmu i takiejze umyslowosci. Jak wiemy obecnie cala ta afera antysyjonistyczna byla w gruncie rzeczy wyrezyserowana przez owczesnego ministra spraw wewnetrznych, M. Moczara, zreszta rowniez literata, aby wstrzasnac rezimem Gomulki i przejac kierownictwo partii i kraju przez tzw. "partyzantow". Operacja ta nie wypalila ale rezim gomulkowski byl i tak na wykonczeniu ze wzgledu na wyczerpywanie sie amerykanskiej pozyczki oraz narastajace dlugi wynikajace z przeinwestowania kraju. W dwa lata pozniej , po zamieszkach roku 1970 na Wybrzezu, rezim padl (przy obojetnej postawie studentow) co bylo zreszta do przewidzenia na podstawie teorii katastrof Hansa Klosa wspomnianej uprzednio. Tego typu konfiguracja pojawila sie jeszcze pare razy od czasow poznego Gomulki i obecnie wydaje mi sie, ze stoimy przed kolejna "powtorka z rozrywki".
czwartek, 8 lipca 2010
Ten niepokojacy akt stworzenia...
Wiedziony naturalna ciekawoscia emeryta-nieroba udalem sie do kina znajdujacego sie w centrum handlowym "Zlote Tarasy" na projekcje filmu "Istota " ("Splice") rezyserii Vincenzo Natali . Film ten zostal wyprodukowany wspolnym wysilkiem Francji, Kanady i Stanow Zjednoczonych i jako dzielo rezysera o pochodzeniu wloskim stanowi interesujace polaczenie "Ojca Chrzestnego" ("Godfather") z "Obcym" ("Alien"). Jest to nowoczesna wersja mitu o stworzeniu, w ktorej uczestniczy w roli Stworcy para biochemikow czy biologow molekularnych zatrudnionych w firmie farmaceutycznej kierowanej przez bezlitosna samice ludzka ( zapewne MBA) oraz nizsze eszelony nie znajacych sie na rzeczy menadzerow nauki. Kazdy kto zetknal sie z systemem wielkich laboratoriow przyrodniczych na amerykanskich wyzszych uczelniach czy w korporacjach zauwazy bez trudu, ze rezyser wlasciwie uchwycil strukture hierarchiczna tych jednostek badawczych, w ktorych wieksza wiedza i przydatnosc merytoryczna jest odwrotnie proporcjonalna do zajmowanej pozycji administracyjnej i wielkosci otrzymywanego wynagrodzenia.Glowna role biochemika-kreatora gra Adrian Brody znany z filmu Polanskiego "Pianista". Jako szef grupy badawczej pracuje on, wraz z zona i bratem oraz grupa innych naukowcow nad wytworzeniem zywych organizmow o mieszanym kodzie genetycznym (stad angielski tytul filmu splice = podlaczenie) czesciowo pochodzenie ludzkiego a czesciowo zwierzecego. Jak sie pozniej okazuje fragment DNA ludzkiego dostarczyla zona glownego bohatera-nadmiernie ambitna megiera, ktora doprowadzila cale przedsiewziecie do katastrofy. Czesc zwierzeca byla blizej niesprecyzowanego pochodzenia chociaz mialem wrazenie, ze dostarczycielka materialu genetycznego byla plaszczka raja badz skorpion. Oficjalnym celem eksperymentu bylo dostarczenie stworzenia, ktore w swojej krwi badz osoczu posiadaloby jakies cenne bialka. Te zas byly potrzebne korporacji farmaceutycznej aby utrzymac swoja zdolnosc finansowa. Faktycznie bowiem firma stala na krawendzi bankrutstwa i potrzebowala wykazac sie jakims niezwyklym osiagnieciem aby zachecic inwestorow. Nie bede tu opowiadal tresci filmu aby nie psuc Szanownym Czytelnikom zabawy jesli jeszcze go nie obejrzeli. W kazdym razie mamy tu do czynienia z inteligentniejsza wersja dziewietnastowiecznej powiesci H.G. WElls-a "Wyspa Doktora Moreau" , ktora to opowiesc z daleko posunietej fantazji awansowala do opisu zdarzenia calkiem aktualnego jesli chodzi eksperymenty biologow molekularnych. Moj znajomy, ktory widzial ten film wczesniej i jest z zawodu matematykiem, powiedzial ze nie rozumie dlaczego istnieje wsrod wiekszosci ludzi taka awersja do eksperymentow genetycznych. Przejawia sie to zreszta rowniez w niecheci do wprowadzania genetycznie modyfikowanych roslin uprawnych. Ja rowniez mam watpliwosci co do celowosci rozprzestrzeniania nowych
odmian organizmow zywych. Po pierwsze, uwazam bowiem, ze wiekszosc genetycznie modyfikowanych odmian ma watpliwe walory smakowe w porownaniu do produktow wyselekcjonowanych w sposob naturalny. Moim zdaniem zywnosc byla znacznie smaczniejsza zanim zajeli sie nia biolodzy i naukowcy od produkcji zywnosci. Po drugie czulbym sie znacznie bardziej komfortowo gdybym wiedzial , ze biolodzy molekularni/biochemicy /genetycy istotnie rozumieja jak skonstruowany jest kod genetyczny w sensie operacyjnym. Czyli co trzeba umiescic i w jakiej kolejnosci w tym olbrzymim biopolimerze jakim jest lancuch DNA aby uzyskac zalozony z gory efekt. Na przyklad duze niebieskie oczy czy wlosy okreslonego koloru . Nie mowiac juz o innych istotnych cechach. W tej chwili dzialaja oni bowiem jak dziecko, ktore sklada trzeci obiekt LEGO z fragmentow kilku innych juz utworzonych konstrukcji. Istnieje tez nierozwiazany aspekt etyczny calego zagadnienia polegajacy na tym, ze powolujemy do zycia (roslinnego badz zwierzecego) pewien nowy uklad zywy i tym samym jestesmy za niego odpowiedzialni gdyz uzurpujemy sobie prawa Stworcy bez posiadanie jego wiedzy i na ogol z czystej zadzy zysku. Jak zreszta mowi nam film wraz z Pismem Swietym i legendami o Frankensteinie czy Golemie jest niemal pewne, ze stwor inteligentny po uzyskaniu pewnej samodzielnosci zwroci sie przeciw swemu stworcy a wynik starcia ostatecznego nie jest bynajmniej pewny. W naszym przypadku moze nim byc Armagedon 2012.
odmian organizmow zywych. Po pierwsze, uwazam bowiem, ze wiekszosc genetycznie modyfikowanych odmian ma watpliwe walory smakowe w porownaniu do produktow wyselekcjonowanych w sposob naturalny. Moim zdaniem zywnosc byla znacznie smaczniejsza zanim zajeli sie nia biolodzy i naukowcy od produkcji zywnosci. Po drugie czulbym sie znacznie bardziej komfortowo gdybym wiedzial , ze biolodzy molekularni/biochemicy /genetycy istotnie rozumieja jak skonstruowany jest kod genetyczny w sensie operacyjnym. Czyli co trzeba umiescic i w jakiej kolejnosci w tym olbrzymim biopolimerze jakim jest lancuch DNA aby uzyskac zalozony z gory efekt. Na przyklad duze niebieskie oczy czy wlosy okreslonego koloru . Nie mowiac juz o innych istotnych cechach. W tej chwili dzialaja oni bowiem jak dziecko, ktore sklada trzeci obiekt LEGO z fragmentow kilku innych juz utworzonych konstrukcji. Istnieje tez nierozwiazany aspekt etyczny calego zagadnienia polegajacy na tym, ze powolujemy do zycia (roslinnego badz zwierzecego) pewien nowy uklad zywy i tym samym jestesmy za niego odpowiedzialni gdyz uzurpujemy sobie prawa Stworcy bez posiadanie jego wiedzy i na ogol z czystej zadzy zysku. Jak zreszta mowi nam film wraz z Pismem Swietym i legendami o Frankensteinie czy Golemie jest niemal pewne, ze stwor inteligentny po uzyskaniu pewnej samodzielnosci zwroci sie przeciw swemu stworcy a wynik starcia ostatecznego nie jest bynajmniej pewny. W naszym przypadku moze nim byc Armagedon 2012.
niedziela, 4 lipca 2010
Glupich nie sieja...
Jak wskazuja wyniki powyborczych oszacowan Nasz Wierny Lud wybral Sile Europejskiej Ugody na nowego prezydenta Naszej Umeczonej Ojczyzny. Jest to moim zdaniem ostateczny gwozdz do trumny niepodleglego Panstwa Polskiego, ktore teraz stanie sie juz typowa tubylcza administracja podobna do tej jaka mielismy w ciagu 45 lat Polski Ludowej. Jedyna roznica bedzie to, ze obecnie rzadzic nami beda socjalistyczni komisarze unijni z Brukseli a nie rosyjscy komisarze ludowi z Moskwy. Jak sie wydaje przewazyly tu glosy post-ubowskiej lewicy, ktora w wiekszosci preferowala Komorowskiego w drugiej rundzie wyborow. Mamy wiec sytuacje podobna do tej jaka zaszla przy wyborze pierwszego prezydenta II RP, prof. G. Narutowicza, ktory rowniez zostal wybrany dzieki glosom mniejszosciowym. Czy podobnie tez potoczy sie kadencja nowo wybranego prezydenta -trudno powiedziec. Jak juz wspomnialem wczesniej Nasza Umeczona Ojczyzna wykazuje pewne objawy periodycznosci kryzysow politycznych i nastepny powazny kryzys zaufania powinien sie pojawic w najblizszym czasie. Inna sprawa, ze mimo znacznego wzrostu liczby obywateli, ktorzy wsparli PiS, kampania wyborcza Kaczynskiego byla bezbarwna pod wzgledem tresci i temperamentu. Podejrzewam, ze jest to wynik rad "handler-ow" kandydata czyli jego specjalistow od propagandy wyborczej. Pani Kluzik-Rostkowska, ktora byla szefem sztabu wyborczego Kaczynskiego, jest urocza kobieta o fatalnym polskim akcencie. Gdybym byl na miejscu kandydata zastanowilbym sie powaznie czy nie moglaby ona zastapic ulubionego kota. Nie mniej wygladzila ona i zneutralizowala zachowanie i wypowiedzi Kaczynskiego do tego stopnia, ze faktycznie trudno bylo znalezc jakies nietrywialne roznice pomiedzy platformami wyborczymi obu kandydatow. Na jak idiotycznym poziomie byla prowadzona cala kampania dowodza najlepiej glowne hasla wyborcze. Kaczynski mowi :"Polska jest najwazniejsza" a Komorowski : "Zgoda buduje". Trudno sobie wyobrazic bardziej trywialne obserwacje. No moze tylko haslo Olszowskiego "Wybierz moja (czy swoja) zamoznosc". Jest to zapewne objaw opisany swego czasu przez znakomitego angielskiego pisarza J.B. Priestley-a w powiesci "London End", w ktorej to zagrozona bezrobociem para dwoch angielskich profesorow - humanistow utworzyla Instytut Imagistyki Spolecznej i rozpoczela zarabianie powaznych honorariow doradzajac kandydatom na stanowisko spolecznego zaufania. W wyniku ich rad programy obu poczatkowo przeciwstawnych postaw ulegly kastracji tematycznej do tego stopnia, ze staly sie niemal identyczne. To zapewnilo obu postaciom politykow niemal 50% poparcie dla kazdego u zdezorientowanych wyborcow. Cos co widzimy wlasnie i w tej kampanii.
Subskrybuj:
Posty (Atom)