środa, 27 czerwca 2012

Syrenie spiewy politykow i analitykow rynkowych

    Od dluzszego czasu oczekujemy na koniec Wielkiej Depresji Swiata Kapitalistycznego, ktora rozpoczela sie w roku 2001 i trwa do dnia dzisiejszego ze wzrastajaca dokuczliwoscia. Jak juz kiedys pisalem, poprzednie Wiekie Depresje trwaly okolo dziesieciu lat kazda i dlatego moznaby przez analogie wnioskowac, ze i obecna zakonczy sie w najblizszym czasie. Od momentu rozpoczecia kryzysu minelo bowiem wlasnie 10 lat. Wiedzeni byc moze ta analogia albo tez uwiedzeni krotkotrwalymi przebiegami wykresow takich jak srednia cena domow itp niektorzy analitycy/blogerzy oraz wszyscy politycy glosza koniec tego co delikatnie nazywaja "recesja". Niestety ja jestem innego zdania. Trzeba bowiem sie zapytac co wlasciwie jest powodem hossy rynkowej czy dobrej koniunktury gospodarczej i czy takie wlasnie "bodzce" zaczynaja wystepowac obecnie.
   Wiadomo, ze potrzeby ludzkie sa niemal niezmienne przynajmniej w skali czasowej sredniego zasiegu (rzedu 100-lecia). Jedzenie, mieszkanie, srodki transportu osobistego, rzeczy modne acz niekoniecznie uzyteczne, rozrywki- te wszystkie dobra powszechnego pozadania moga pobudzic popyt na rynku a w konsekwencji powodowac wzrost produkcji i zatrudnienia.

    Ludzie nie kupuja samochodow (przyklad amerykanski) - poczekajmy az ich stare gruchoty odmowia calkowicie posluszenstwa a wtedy zaproponujemy im dogodne warunki kupna nowych. Chwilowo zas panstwo, a wiec obywatele placacy podatki, udziela pozyczek "na przetrwanie" producentom samochodow. Taka taktyka istotnie zaowocowala chwilowym wzrostem popytu na nowe samochody do czasu gdy istniejace bodzce pozwalaly na zakup pojazdu praktycznie po kosztach produkcji. Gdy bodzce zaniknely - zniknal tez popyt. Podobne metody budzenia popytu stosuje sie takze w przypadku innych, drogich, obiektow powszechnych marzen (np domow). Sa to metody nietrwale i w gruncie rzeczy kosztowne. Subsydiowanie rynku zawsze odbywa sie czyims kosztem to zas wywoluje albo wzrost zadluzenia albo wzrost opodatkowania. Obie konsekwencje sa dla gospodarki niekorzystne. Zadluzenie wymaga obslugi, co z kolei podwyzsza faktyczna cene obiektu kupowanego (o oprocentowanie pozyczki). Opodatkowanie zas zubaza ludnosc odbierajac jej "wolne fundusze" (disposable income) , ktore w innym wypadku moglyby powodowac wzrost zakupow a tym samym ozywienie rynku.
   Podstawowym warunkiem dzialania dobrego rynku jest dostepnosc dobrze platnego zatrudnienia oraz stablinosc wartosci nabywczej pieniadza. To zas oznacza wymog protekcjonistycznej polityki rynku pracy i towarow w obrebie kraju oraz prymat rynku wewnetrznego na handlem zagranicznym. Nie bedzie nigdy zdrowego rynku w sytuacji gdy priorytetem jest wzrost wydajnosci pracy wyrazajacy sie w minimalizacji ceny wytworczej towaru. Pracownik wynagradzany tak nisko jak to jest mozliwe i majacy dodatkowo ta grozbe, ze moze byc zastapiony jeszcze tansza praca imigrantow nigdy nie bedzie stanowil powaznej sily rynkowej. Rynek i gospodarka narodowa wymagaja pewnej "elastycznosci" popytu aby funkcjonowac w sposob stabilny. Zauwazmy, ze istnieja cale kraje o bogatych zrodlach surowcowych i duzej populacji ( np Meksyk, Indie, Chiny), w ktorych  poziom zycia ogolu  obywateli jest nadal nizszy niz poziom zycia europejczykow czy obywateli Stanow Zjednoczonych w czasie kryzysu. To wszystko mimo faktu, ze najbogatszy czlowiek swiata jest meksykaninem czy tego, ze istnieja oazy dobrobytu w postaci wydzielonych miast w Chinach Ludowych. Moim zdaniem bieg zdarzen w UE i USA idzie wlasnie w kierunku wytworzenia podobnej sytuacji jaka istnieje w krajach "rozwinietych selektywnie" . Swiadczy o tym poglebiajaca sie dysproporcja zamoznosci w tych krajach.

   Na rysunkach przedstawionych wyzej mozemy porownac okresy gospodarczego wzrostu w USA z okresami stabilnosci sily nabywczej dolara.Od poczatku XX wieku okres kryzysu zawsze pokrywal sie z czasem ekspansji pienieznej czyli dewaluacji waluty podczas gdy okres hossy ekonomicznej przypadal na czas stabilnej sily nabywczej dolara mierzony w zlocie. Jest to stala zaleznosc, wystepujaca bez wzgledu na to czy Banki Rezerwy Federalnej usilowaly przeciwdzialac dewaluacji (jak w czasie depresji lat 1920-1935) czy tez wrecz przeciwnie (jak obecnie) zalewaly rynek gotowka. Emisja pieniadza pozwala bowiem uratowac banki i duze koncerny od konsekwencji ich blednych decyzji finansowych ale koszty tej operacji ponosi cale spoleczenstwo, ktorego bogactwo wyrazone w walucie spada wraz ze wzrostem stopnia dewaluacji. Zauwazmy tez, ze nawet jesli banki czy instytucja finansowe dostana zasilek pochodzacy z podatkow i uratuja swoja "plynnosc finansowa" to ekonomiczny powod depresji jakim jest nadmiar pieniadza na rynku nie ulegnie poprawie. Strata finansowa jednego podmiotu jest bowiem zawsze zyskiem drugiego. Jesli syn przegra pieniadze w kasynie i nie ma na zycie , a ojciec mu ta strate wynagrodzi w drodze darowizny, to w efekcie syn nadal jest wyplacalny ale kasyno w dalszym ciagu zatrzymuje jego stawke. Inaczej mowiac zamiast poczatkowej ilosci pieniedzy wypuszczonych (przez syna) na rynek hazardowy mamy teraz ilosc podwojna. W obecnej chwili polityka bankow centralnych czy to w UE czy w USA polega na ratowaniu zagrozonych instytucji finansowych dotacjami w postaci zasilkow w znacznej wiekszosci bezzwrotnych albo o malym prawdopodobienstwie odzyskania. Dla wyjscia z depresji jest to polityka samobojcza. Lepiej by bylo dla rynku gdyby zagrozone instytucje a nawet panstwa oglosily bankructwo i anulowaly swoje zobowiazania wzgledem wierzycieli. Zle badz ryzykowne decyzje finansowe wystepuja zawsze i sa z reguly wynikiem przedsiewziec najbardziej doswiadczonych finansistow i ekonomistow. Ci bowiem bardziej niz drobni inwestorzy posiadaja srodki oraz informacje poufne, ktore wydaja im sie wystarczajaco pewne aby osiagnac zysk nawet w wypadku bardzo ryzykownych operacji. Miesiac temu mielismy wlasnie jeszcze jeden przyklad kolosalnej inwestycji-niewypalu wykonanego przez Bank Chase Manhattan, w ktorej straty byly rzedu kilku miliardow (10^9) USD. Rynek bowiem jest z natury nieprzewidywalny i zadne zabezpieczenia w postaci kolejnych ubezpieczen od strat tego nie wyrownaja. Jesli zabezpieczymy sie wszechstronnie to koszty zabezpieczenia pochlona ewentualne zyski. Gra na gieldzie wlasnie dlatego nazywa sie gra a nie inwestycja bo ma wiecej wspolnego z hazardem niz z racjonalna kalkulacja zyskow i strat. Jesli istotnie chcemy zabezpieczyc system ekonomiczny przed "bablami" rynkowymi to konieczne jest zlikwidowanie gieldy badz przynajmniej zdelegalizowanie handlu derywatywami (opcje itp instrumenty finansowe).

 Warto tez pamietac, ze wszystkie te wyrownywane straty oraz odpowiadajace im nieslychane zyski strony wygrywajacej  sa udzialem bardzo waskiej grupy finansistow i politykow. To zas powoduje, ze srodki finansowe w nie uwiklane nie sa udzialem szeroko pojetego rynku pracy ale staja sie wlasnoscia stosunkowo drobnej garstki "wlascicieli " USA czy UE. Sa to na ogol ludzie i tak zamozni, ktorych plany zakupowe moga dotyczyc nowego samochodu Rolls Royce czy obrazu Rembranta. Ludzie ci nie sa jednak w stanie ani tez nie maja potrzeby aby ozywic rynek artykulow masowej potrzeby. Bardziej dobroduszni z nich moga marnowac czesc swojego majatku na bezsensowne projekty humanitarne czy ekologiczne. Nie sa to jednak inwestycje, ktore moga zapewnic zatrudnienie i utrzymanie ogolu potencjalnych pracobiorcow. W efekcie, obecnie realizowany system wychodzenia z kryzysu prowadzi do jego dalszego poglebienia.

   Zycie na kredyt w skali panstwowej ma wielu zwolennikow i w USA i w Naszej Umeczonej Ojczyznie. Ten model ekonomiczny ma swoj urok dla elity polityczno finansowej zwlaszcza wtedy gdy zamorski producent jest jednoczesnie pozyczkodawca funduszy na zakup wlasnych produktow. Zauwazmy bowiem, ze klasa menadzerska placona jest od obrotu towarem a nie od jego produkcji. Tak jest na przyklad w przypadku relacji Chiny Ludowe -USA czy Polska- Niemcy/Francja. Jednak rozwiazanie takie ma oczywisty problem wynikajacy z tego, ze reszta populacji kraju nie ma praktycznie szansy na dochodowe zatrudnienie na wlasnym terytorium i zmuszona jest zyc albo z zasilkow , na ktore nie ma komu zarabiac, albo udac sie na emigracje zarobkowa i stanowic uciazliwy problem prymitywow-pasozytow dla krajow o wyzszej zamoznosci. Globalistyczny model ekonomii swiatowej ma zreszta tez ten duzy minus, ze predzej czy pozniej wszystkie dobra kredytobiorcy stana sie wlasnoscia wierzycieli a wtedy, oczywiscie, nie ma juz nawet mowy o splaceniu czy obsludze dlugu gdyz wszystkie srodki produkcji beda juz w rekach obcych. Kraje slabsze ekonomicznie (jak Grecja) wlasnie osiagnely ten prog. Ale nie ominie on rowniez innych krajow (jak Polska), w ktorych wartosc importu systematycznie przekracza wartosc dobr eksportowanych. Ekonomia globalistyczna to analog biologicznego tandemu zywiciel-pasozyt. Predzej czy pozniej pasozyt (czyli kraj o dominacji importu) zostanie doprowadzony do smierci ekonomicznej po czym ten sam los spotka kraj eksportujacy. Ten bowiem wpadnie w kryzys nadprodukcji, na odbior ktorej kraje "klienci" nie beda mialy juz srodkow finansowych.

   Typowym sygnalem tego, ze kraj wpadl juz w finansowa pulapke bez wyjscia jest sytuacja przerostu miejsc pracy ( i wynagrodzen) w administracji w stosunku do liczby stanowisk pracy w produkcji. Dla przykladu: obecnie w USA administracja panstwowa zatrudnia dwa razy wiecej osob (22.5 mln) niz wszyscy pracownicy zatrudnieni w sektorze wytworczym (11.5 mln). Jest to dokladne odwrocenie sytuacji z roku 1960 kiedy w sektorze administracji panstwowej pracowalo 8. 7 mln ludzi podczas gdy w produkcji mielismy 15 mln. robotnikow. Prace w administracji panstwowej sa tez lepiej wynagradzane i maja wiecej benefitow niz prace w sektorze prywatnym. W roku 2009 pracownik federalny mial srednie wynagrodzenie roczne wynoszace 123 049 USD podczas gdy praca w w firmie prywatnej przynosila tylko polowe tej sumy ( 61 998 USD). Nie wiem jak to wyglada w Naszej Umeczonej Ojczyznie ale przypuszczam, ze jest podobnie. Prace administracyjne sa bowiem latwiejsze do wytworzenia niz prace w sektorze wytworczym a jednoczesnie stanowia wygodne synekury dla czlonkow rodziny oraz znajomych osob decyzyjnych.

   Drugim typowym objawem kryzysu bez wyjscia jest tez wzrost liczby osob zyjacych z roznego rodzaju zasilkow i rent spolecznych. W roku 1969 trzy miliony Amerykanow otrzymywalo "food stamps" czyli bony na zakup zywnosci co kosztowalo rzad federalny 270 mln USD/rocznie. Obecnie liczba obywateli USA otrzymujacych ten rodzaj pomocy wzrosla do 43 mln a koszt samego projektu wzrosl do 77 000 mln USD / rocznie. A nie jest to jedyna forma pomocy spolecznej jaka istnieje w USA!

    Rok obecny jest rokiem wyboru nowego prezydenta USA. Miejmy nadzieje, ze Amerykanie pojda po rozum do glowy i nie wybiora ponownie Prez. Obamy. Wiemy bowiem czego mozemy sie po nim spodziewac i nie jest to rokowanie pomyslne. W tej chwili powtarzana jest stara metoda wzmacniania kandydatury reelekcyjnej droga stabilizacji wartosci nabywczej dolara. Dzieki temu mamy, na przyklad , obnizke cen benzyny i spadek cen ropy naftowej (ktore to towary maja w przyblizeniu stala cene w zlocie).
Jak to wyglada mozemy zobaczyc na wykresie wartosci akcji  GLD  (wartosc pojedynczej akcji wynosi 1/10 ceny rynkowej uncji zlota) http://finance.yahoo.com/q/ta?s=GLD&t=5y&l=on&z=l&q=l&p=&a=fs%2Css&c= . Jak widac podobna taktyka zastosowana byla w roku 2008 gdzie probowano ustalic cene zlota na poziomie okolo 800 USD/uncje. Obecnie Obama badz osoby go wspierajace w banku centralnym usiluja utrzymac cene zlota na poziomie okolo 1500 USD/uncje. Robia to sprzedajac spore ilosci zlota wtedy gdy popyt wywola wzrost powyzej ceny progowej (przy okolo 1600 USD/uncja). Metoda ta wykorzystuje istniejacy zawsze dwupoziomowy uklad cen gieldowych (Ask vs. Bid czyli Sprzedam-Kupie) i pozwala na faktyczna stabilizacje wartosci nabywczej dolara (czyli jego wzmocnienie w stosunku do innych walut).  Jest to obecny odpowiednik ustalania parytetu zlota. Metoda ta bedzie dzialac tak dlugo jak dlugo osoby zainteresowane posiadaja dostateczne rezerwy zlota, ktore sa gotowe poswiecic dla zaspokojenia popytu. Moim zdaniem USA nie posiadaja wystarczajacych zasobow aby utrzymac ten poziom ceny zlota przez czas nieokreslony. Zatem po wyborach mozemy sie spodziewac dalszego wzrostu cen zlota i spadku sily nabywczej USD. Nie ma mowy o tym aby ceny zlota spadly o ile nie wzrosnie radykalnie (do poziomu 10 % lub wiecej) oprocentowanie podstawowe obligacji i pozyczek.

   Jesli chodzi o PLN to NBP dawno juz zrezygnowal z wysilkow stabilizacji naszej narodowej waluty a faktyczna cena uncji zlota w NBP jest obecnie iluzoryczna. Bank ten bowiem zaprzestal sprzedawania monet uncjowych zmuszajac chetnych do kupowania "Orla Bielika" w postaci monet mniejszych (1/10 uncji) , ktore maja nieproporcjonalnie wyzsza cene sprzedazna . Tak na przyklad w dniu dziesiejszym bulionowa moneta (nominal 500 zl) zawierajaca uncje zlota ma cene 6177 PLN podczas gdy 10 monet mniejszych (o nominale 50 zl) kosztuje az 8300 zl.W sytuacji kiedy monet uncjowych bank nie sprzedaja oznacza to znacznie wyzszy od nominalnego stopien dewaluacji PLN.
    Sama stabilizacja wartosci nabywczej waluty nie spowoduje jednak ozywienia gospodarczego. Do tego potrzebny jest wzrost zatrudnienia oraz wzrost wynagrodzen pracownikow. Jesli wnioskowac po danych historycznych jedyna metoda na ozywienie ekonomii jest wojna i wyscig zbrojen. Oba te czynniki zmniejsza liczbe bezrobotnych powolujac ich do zaszczytnej sluzby wojskowej oraz wzmoga produkcje na terenie kraju ze wzgledu na niszczenie sprzetu bojowego oraz odciecie importu w wyniku dzialan wojennych. Pozostaje tylko wybrac stosownych antagonistow!

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Jak marnowac okazje...

Pare dni temu powrocila z krotkiej wizyty w Polsce moja znajoma. Dzieki temu mialem okazje zanurzyc sie w orzezwiajacym nurcie polskiej kultury obecnej w postaci paru gazet i tygodnikow zakupionych na lotnisku. Mialem tez sposobnosc by zapoznac sie z jej kilku, zrobinymi na goraco obserwacjami. Jak wiec przedstawia sie Nasza Umeczona Ojczyzna oczom goscia zagranicznego, ktory w niej nie byl od roku czy troche wiecej i ktory doskonale zna jezyk oraz ma rodzine stale tam zamieszkujaca? Pierwsza wrazenie jest pozytywne. Warszawa a potem kilka innych miast odwiedzonych w czasie wycieczki jest czysciejsza (mimo psujacych to wrazenie grafitti sciennych), komunikacja miejska jest punktualna a pojazdy czyste i wygodne (przynajmniej dla osoby w pelni sprawnej fizycznie). Chociaz trudno mi w to uwierzyc podobno zmniejszylo sie nawet zakupczenie chodnikow. Na stan trawnikow znajoma uwagi nie zwrocila. To co odbiegalo od normy to brak udogodnien dla osob niepelnosprawnych (w postaci czynnych wind czy tasmociagow) na dworcach i w przejsciach dwupoziomowych. Na Dworcu Centralnym, w koncu tylko co odnowionym, ruchome schody pozostaly nieruchome co dla osoby z bagazami jest dosyc uciazliwe. Zwlaszcza, ze dawna uprzejmosc Polakow wzgledm przedstawicieli plci pieknej calkowicie zaniknela. Mamy twarde rownouprawnienie co w praktyce oznacza, ze kobieta nie moze liczyc na specjalne wzgledy nawet jesli te mialyby sie ograniczyc wylacznie do wlozenia walizki na polke bagazowa w wagonie. Polskie feministki zrobily dobra robote i moga sobie pogratulowac! Zdziwila ja tez wymowa i slownictwo Polakow. Trudno obecnie znalezc kogos kto posiada prawidlowy akcent. Wiekszosc posluguje sie wymowa rozciagnieta, w ktorej akcent pada na ostatnia sylabe ( np politkaa zamiast poolityka , akcent jest zaznaczony tu podwojeniem liter). Skad pochodzi ta wymowa tego nie wiem. W powszechnym uzyciu jest grypsera -dawniej jezyk kryminalistow i politykow "nowej fali" (np spoko, sikor, obcinac, siedziec pod cela itp). Owi kryminalisci zreszta ciesza sie popularnoscia nawet w serialach (np "Galeria", rez. R. Zatorskiego) gdzie przedstawieni sa w swietle niezasluzenie pozytywnym. Obraz slownictwa wspolczesnego Polaka bylby niepelny gdybym pominal niebywale wrecz i powszechne prostactwo jezyka codziennego jakim posluguja sie praktycznie wszyscy w towarzystwie i na ulicy. Kurwa, pierdolic, zajebisty .... weszly do codziennego jezyka dzieci, mlodziezy i doroslych a takze do mediow i seriali telewizyjnych. Broni sie jeszcze tylko starsze pokolenie, pamietajace czasy kiedy jezyk i sposob wyslawiania byl wyroznikiem klasy spolecznej.

   Znajac moich Szanownych Acz Malomownych Czytelnikow oczekiwalbym tu stwierdzen zrzucajacych wine za powszechny brak kultury u Polakow na wyzyskiwaczy i Panow z II RP a moze nawet wczesniej i wypominajacych mi "obcosc klasowa"  i "bagaz drobnomieszczanski". Dlatego tez z przyjemnoscia wspomne, ze podobne konkluzje prezentuje w "Uwazam Rze" z 11-17 czerwca 2012 , Andrzej Milosz , prawnik i byly minister  Skarbu Panstwa w artykule "Elegia dla liceow". Pisze on w konkluzji swego, zreszta dyskusyjnego felietonu :" Funkcjonujemy w procesie demokratycznym. Przed nami perspektywa, ze juz niedlugo wiekszosc nie tylko wyborcow, ale takze elit decyzji stanowic bedzie "wyksztalcona"przez wspolczesne szkoly i media horda barbarzyncow, ktora nie wie i nie chce wiedziec, kto to Sofokles czy Jan Zamoyski. Gdy ta mlodziez stanie sie elita decyzji, zmiana nie bedzie juz mozliwa . Ona nie bedzie wiedziec, czego jej brakuje.".  Z obserwacji mojej znajomej wynika takze, ze Polak pije na umor przy kazdej socjalnej okazji oraz je jak prosie dzieki czemu tez coraz bardziej przypomina to zwierze, ktore powinno jak najszybciej zastapic przestarzalego orla jako godlo narodowe. Typowa dla wspolczesnych Polakow jest tez obojetnosc i brak zrozumienia dla potrzeby istnienia Panstwa Polskiego jako wspolnego dobra. Powszechne sa opinie wyrazajace nadzieje, ze "wszystko przejma w koncu Niemcy i zrobia porzadek" oraz totalna agresja wobec wszystkich przedstawicieli elity politycznej okreslanej pogodnie jako osly i zlodzieje. Byc moze zreszta jest to opinia, ktora daloby sie uzasadnic na przykladach. Jak jednak nazwac tych, ktorzy w wolnych podobno wyborach takich wlasnie ludzi wynosza do wladzy?

    Inna sprawa jak mnie przychodzi na mysl w zwiazku z oplakanym stanem Naszej Umeczonej Ojczyzny jest owa nieslychana zdolnosc do marnowania okazji. Nie wspominam juz o tym, ze dostawszy sie "psim swedem" do pierwszego etapu rozgrywek UEFA nie potrafilismy wykorzystac okazji aby zajac jakies znaczace miejsce w rozgrywkach a tym samym odnowic przyblakla nieco slawe polskiego futbolu.  Sport to w koncu margines w funkcjonowaniu organizmu spolecznego a sport zawodowy jest po prostu nonsensem, na ktorym zbijaja majatki zawodnicy i menadzerowie. Rozsadnie rzadzone panstwo powinno dbac o dobry stan fizyczny ogolu obywateli a nie podkreslac znaczenie kilku wybranych osob, ktorych sprawnosc w zadnym stopniu nie wplywa ani nie stanowi miary zdrowia i sprawnosci calosci spoleczenstwa.

     Ale spojrzmy, na przyklad, na praktycznie nie istniejacy juz polski przemysl motoryzacyjny. Taka firma jak Polski Fiat byla z nami od czasow II RP , po wyzwoleniu pojawilo sie pare modeli Warszawy (w koncu przystosowanej Pobiedy a wczesniej Forda), Syrena , Maluch , potem Polski Fiat maly i duzy i Polonez . Mielismy wiec tradycje w tej dziedzinie  i dosyc chlonny rynek. Obecnie wszystko co istnieje to montownie modeli firm zagranicznych uzaleznione od zewnetrznych decyzji. Porownajmy to z takim w koncu dosyc zacofanym krajem jakim byla Korea po II Wojnie Swiatowej.  Po wyniszczajacej wojnie domowej lat piecdziesiatych powstala w 1967 roku ( a wiec w czasach produkcji Warszaw i Syren) Hyundai Motor Corporation, obecnie czwarty pod wzgledem wielkosci na swiecie producent samochodow. Samochody te poczatkowo nie mialy najlepszej reputacji ale dzieki niskiej cenie weszly i utrzymaly sie na rynku amerykanskim. Obecnie zas samochody Hyundai i KIA maja bardzo dobra opinie i cene zblizona do porownywalnych modeli samochodow amerykanskich, niemieckich czy japonskich. Inaczej mowiac koreanczycy podbili rynek amerykanski, najbardziej wymagajacy na swiecie, produktem eksportowym o wysokim stopniu nowoczesnosci technologicznej. Zrobili to wychodzac z punktu wyjscia kraju zniszczonego i zacofanego, bez tradycji motoryzacyjnych i stosownej kadry inzynierskiej. Podobnie jest z przemyslem elektronicznym i telekomunikacyjnym.
    Spojrzmy tez na Koree Polnocna rzadzona przez komunistyczna dynastie "Kimow". Niby prymitywy, ale na ulicach ludzie porzadnie ubrani, dzieci zdyscyplinowane a samo panstwo posiada rakiety, reaktory jadrowe i bombe atomowa. Moze i  koreanczycy nie potrafia wyzywic swojej ludnosci ale z potencjalem militarnym  komunistycznej Korei licza sie same Stany Zjednoczone. Tymczasem po czterdziestu pieciu latach komunistycznej gospodarki i dwudziestu latach podobno wolnej Polski glownymi artykulami eksportowymi Naszej Umeczonej Ojczyzny sa sery i kielbasy.
Cos jest nie w porzadku z mentalnoscia i zdolnosciami zarzadzania Moich Szanownych Rodakow ! Cos co pojawilo sie w kraju o zdrowej gospodarce i racjonalnej strukturze po przyjsciu systemu socjalistycznego a co pozostalo po jego nominalnym obaleniu.

niedziela, 10 czerwca 2012

Ten zwariowany kraj Polakow

Wiedziony plocha ciekawoscia zagladam niekiedy na fora innych blogerow aby nie zamykac sie wylacznie we wlasnym swiecie, ktory, jak mnie przekonuje watla i konsekwentnie niechetna reakcja kilku wiernych czytelnikow, najwyrazniej nie odzwierciedla zdrowego i wspolczesnego polskiego ducha. Wielka pomoca w lekturze jest dla mnie czasopismo internetowe "Bibula" (http://www.bibula.com), w ktorym moge polecic artykuly Dr.Ignacego Nowopolskiego (http://ignacynowopolskiblog.salon24.pl), z ktorego pogladami zgadzam sie niemal zawsze. Jest to zapewne wynik wspolnego nam wyksztalcenia w dziedzinie nauk scislych. Prawdziwa skarbnica polskiego folkloru jest blog gajowego Maruchy (http://marucha.wordpress.com). Czytam go nie tylko ze wzgledu na tematy tam poruszane, sa to bowiem srodowiska, jak mam wrazenie, ultrakatolickie z silna domieszka zdrowego antysemityzmu, co dla zabawnego towarzystwa tamtejszych komentatorow dajacych mi wglad w umyslowosc typowego Polaka. Gajowemu udalo sie bowiem zebrac menazerie czytelnicza wsrod ludzi, ktorzy nawyrazniej nie skalali sie nigdy nauka a zwlaszcza opanowaniem umiejetnosci wyrazania swoich mysli zgodnie z obowiazujacymi zasadami ortografi i logiki nie mowiac juz o zwyczajnej kurtuazji. Blog tej jest chyba kolejnym wcieleniem witryny polonica.net ma jednak obecnie i ku memu zdziwieniu inklinacje panslawistyczne czy prorosyjskie. Dzieki TV Polonia ogladam tez polskie Wiadomosci, obecnie praktycznie nie do ogladania ze wzgledu na wszechobecny futbol - rozrywke stosowna dla dzieci w wieku szkolnym oraz dla tych wszystkich, ktorzy zachowali niczym nie skazony umysl i dusze dziecka.Jak sie okazuje do tych ostatnich nalezy znakomita wiekszosc doroslej polskiej populacji. Jak sie wlasnie dowiedzialem z owego dziennika telewizyjnego, prezydent m. st. Warszawy zezwolila na marsz wtorkowy rosyjskich kibicow z okazji Dnia Rosji. Widocznie jakos umknelo to uwagi wspolczesnych Polakow, ze jest to dzien upamietniajacy rzez garnizonu polskiego na Kremlu. W domu powieszonego nie wypada wspominac o sznurze. Jak wiec z tego wynika Rosjanie pojawili sie w roli tego goscia, ktory zaproszony na slub zrobil duza kupe na stole biesiadnym. To zreszta jest calkiem w ich stylu. Gdzie jest jednak zdrowa mysl polityczna u wlodarzy Naszej Umeczonej Stolicy? Jak zwykle przy takiej okazji pojawilo sie wiele komentarzy mowiacych, ze rosyjscy kibice, o twarzach kryminalistow, to zwykle poczciwe owieczki, ktore cos tam kupia, wypija piwo, pomachaja czerwona choragiewka i sobie pojada. Ja zas zaczynam rozumiec komentarz Boy'a , ktory swego czasu napisal, ze "trudno najtezszym krzesiwem iskre wykrzesac z g....". No ale probowac trzeba.

niedziela, 3 czerwca 2012

Kilka refleksji na tematy aktualne


   Ostatnia pomylka freudowska Naszego Szanownego Prezydenta odbila sie dosyc szerokim echem w polskich mediach. Ogolnie biorac wiekszosc komentatorow wyraza ubolewanie z powodu nie wykonania przez niego aktu skruchy. Istotnie, Obama nie tylko dokonal znaczacego bledu jesli chodzi o nazewnictwo niemieckich osrodkow rekreacyjno-reedukacyjnych ale wykazal sie tez nieznajomoscia historii. To co prawda moze nie dziwic u absolwenta Wydzialu Prawa Uniwersytetu Harvarda gdyz ignorancja Amerykanow jesli chodzi o historie i geografie krajow poza-amerykanskich jest powszechnie znana. Nie mniej, osoby odpowiedzialne za przygotowywanie jego wystapien , a takze moi Drodzy Rodacy powinni zdawac sobie sprawe z tego, ze w okresie II Wojny Swiatowej znaczna czesc ziem zachodnich nalezacych wczesniej do II RP zostala wlaczona do Reich-u jako ziemie odwiecznie niemieckie.W wyniku tej korekty granic poza terenem polskiego terytorium etnograficznego pozostal nawet tak znany niemiecki osrodek wypoczynkowy jakim byl Oswiecim. Na terenie "rdzennej" Polski czyli Generalnej Guberni pozostaly jednak obozy zaglady: Treblinka, Sobibor, Majdanek i Belzec. To ostatnie miejsce odosobnienia odwiedzil zreszta podobno osobiscie Jan Karski w wystepujacy w roli SS-mana z ukrainskich formacji pomocniczych. Ogolnie rzecz biorac to wlasnie terytorium Rzeszy a pozniej rozszerzone  terytorium Wielkich Niemiec bylo lokacja najwiekszej liczby niemieckich obozow zaglady.


     Jest rzecza zabawna, ze obaj najwieksi antagonisci na terenie Europy czyli Wielkie Niemcy i i ZSRR byly jednoczesnie krajami archipelagow "gulag" czyli obozow masowej zaglady przez niewolnicza prace wlasnej i cudzej ludnosci. Jest cos widocznie gleboko wspolnego w mentalnosci wspolczesnych ateistycznych socjalistow-internacjonalistow, co powoduje, ze sklaniaja sie oni do takich wlasnie rozwiazan. Jak sie wydaje ta wspolna cecha jest przyrodzona chec do inzynierii socjalnej polaczona z wiara w teorie ewolucji i darwinizm spoleczny. Jak wygladal w czasie okupacji administracyjny caloksztalt terenow koalicji niemieckiej oraz rozklad obozow koncentracyjno-likwidacyjnych pokazuje na zalaczonej mapie pochodzacej z monografi angielskiego historyka , Richard'a J. Evans'a "The Third Reich at War " , Penguin 2009. Ilustruje ona ogolny poglad politykow niemieckich na pozadany rozklad sil i panstw w Europie. Warto ja tez porownac z mapa radzieckich obozow zaglady dostepna na internecie http://en.wikipedia.org/wiki/File:Gulag_Location_Map.png . Jak widac "obozowa ospowatosc" jest typowa dla imperiow internacjonalistycznego socjalizmu.

    Teoretycy i wladcy czy poprawniej wodzowie tych formacji politycznych widza siebie, jak mysle,  w roli ogrodnika, ktory oczyszcza powierzana jego pieczy populacje z "chwastow" wystepujacych  postaci  podludzi, ktorzy zanieczyszczaja swoja obecnoscia terytoria, ktore mozna by rozsadniej zagospodarowac.  Kazdy z nas, ktory kiedykolwiek zajmowal sie stanem swojego ogrodka, zna koniecznosc pielenia grzadek i usuwania ostow i mleczy psujacych wyglad eleganckiego trawnika. Takimi wlasnie szkodliwymi roslinami byli dla Niemcow Zydzi, Cyganie i zboczency roznej masci. Nic wiec dziwnego, ze zastosowano w stosunku do nich metody agrotechniki spolecznej uzywajac obozy koncentracyjne jako kompostowniki elementow spolecznie nieuzytecznych. Z owego "narodowego kompostu" Trzecia Rzesza jako panstwo oraz Niemcy jako jego obywatele ciagneli zreszta calkiem konkretne korzysci materialne. Niemcy bowiem z typowa dla tego narodu skrzetnoscia gospodarcza wykorzystywali nie tylko skonfiskowane mienie swoich ofiar ale takze utylizowali zlote zeby, wlosy kobiece, kosci (dla przemyslu nawozowego tzw "bone meal" ) a nawet tluszcz ludzki wytopiony w krematoriach i przetwarzany na mydlo. Logicznie biorac bylo to dzialanie calkiem racjonalne. Hitler i narod  niemiecki podjeli kolosalne zadanie sanacji Europy czyli oczyszczenia jej z elementu szkodliwego pod wzgledem mentalnym i rasowym. Zarzuty jakie postawili Zydom i Cyganom a takze pozostalym ludom kolorowym sa aktualne do dzisiaj. Dekadencja moralna, brak dyscypliny, pasozytnictwo spoleczne, lichwa i spekulacja, dzialania kryminalne, .... . To wszystko widzimy i teraz w Anglii, Francji, Niemczech, Wloszech czy w Polsce. W koncu ile razy czytamy w gazetach o malwersacjach finansowych na skale zagrazajaca stabilnosci calego systemu gospodarczego zaraz tez pojawiaja sie nazwiska osob, ktorych pochodzenie rasowe nie ulega watpliwosci.
   Oczywiscie wszyscy odzegnujemy sie od uogolnien (chociaz wlasnie na nich polega metoda naukowa) nie mniej Hitler i jego wspolziomkowie po prostu zaatakowali problem, ktory kazdy inny przywodca polityczny tego czasu bal sie podniesc na forum publicznym. Bez tego dzialania, mimo ze zostalo ono przerwane kleska militarna Niemiec, sytuacja obecna  bylaby jeszcze gorsza. Pamietajmy bowiem, ze ludzie sklonni sa tolerowac tylko wspolziomkow, ktorzy sa zblizeni do nich wygladem zewnetrznym (a wiec rasa), jezykiem, szeroko rozumiana kultura i  religia. Na osoby odbiegajace od stereotypu patrzymy, w najlepszym wypadku, z rezerwa. Ta ksenofobia i rasizm jest cecha zdrowego organizmu spolecznego, swoista reakcja immunologiczna na "obce bialko". Dzieki temu narod broni swojej identycznosci i terytorium jakim dysponuje aktualnie a moze i w przyszlych pokoleniach.
    Kazdy narod musi bowiem dbac o utrzymanie i w miare mozliwosci takze o powiekszenie swojej przestrzeni zyciowej. Import szeroko rozumianych "obcych" a zwlaszcza obcych rozniacych sie wyraznie rasa, kultura i religia jest dzialaniem destrukcyjnym jesli chodzi o stabilnosc spoleczenstwa. Mieszanie roznych narodowosci i ras w obrebie tej samej struktury politycznej bylo glownym powodem wewnetrzych tarc prowadzacych w konsekwencji do rozpadu organizmow wielonarodowych. To wlasnie ta roznorodnosc kulturowa i narodowa doprowadzila nie tak dawno do rozpadu Jugoslawi, ZSRR czy wielkich imperiow kolonialnych Wielkiej Brytanii czy Francji. Co gorsza, specjalne stosunki jakie byle mocarstwa kolonialne utrzymuja z ludnoscia tubylcza swoich dawnych kolonii sa powodem napiec i starc wywolanych przez emigrantow  na terenie metropolii. Nie mam zadnych watpliwosci, ze prowadzona obecnie polityka poprawnosci politycznej i multikulturowosci w Unii Europejskiej i w Stanach Zjednoczonych bedzie powodem bezposrednim upadku tych imperiow czasow najnowszych.  

Na ilustracjach:

Plakat III Rzeszy: "Poza plecami naszych wrogow -Zyd"
Mapa Wielkich Niemiec z czasow okupacji z zaznaczonymi lokacjami obozow koncentracyjnych