poniedziałek, 30 października 2017

Sprawdzam - czyli polityczny poker w III RP

   Od czasu wystapienia "dobrej zmiany" uplynely dwa lata i pora sie przekonac czy istotnie nawa panstwowa zegluje w prawidlowym kierunku a ludzie zyja dostatniej.  O tym zapewniaja nas przynajmniej media  oraz odpowiedzialne za ta przemiane kukielki sceny polityczneji .W czasie tym nastapily zmiany w strategii politycznej Polski w formie scislejszego sojuszu z USA co oznaczalo w praktyce oddanie czesci terytorium kraju pod zarzad wojsk amerykanskich. Mysle tu o przejeciu po-radzieckich baz  na zachodniej granizy Polski przez wojska USA . Jak wiemy z innych przypadkow takiego przyjaznego "bazowania"  (np w Japonii na Okinawie) takie "wzmocnienie flanki" ma tez swoje ujemne cechy polegajace na tym, ze zolnierze zaprzyjaznionego mocarstwa sa faktycznie goscmi eks-terytorialnymi - prawa gospodarza nie sa obowiazujace dla nich co ma niekiedy przykre konsekwencje wybiegajace poza proste przekroczenia regul kodeksu drogowego.

 Samo zblizenie polityczno-wojskowe do USA jest oczywiscie dla Polski korzystne gdyz rownowazy niekorzystny wplyw drugiego "zaprzyjaznionego mocarstwa" czyli Niemiec. Jako obywatel USA popieram wiec sam kierunek zmian ale musze zauwazyc, ze od dawna wojska USA stosuja system fortow na terytoriach nie znajdujacych sie pod calkowitym wladaniem Amerykanow. Forty te stawiane sa wzdloz linii dzielacej tereny "cywilizowane" od "dziczy". Oczywiscie "dzicza" jest obecnie Imperium Rosji z przystawkami w postaci Ukrainy i Bialorusi  a moze takze z kraikami nadbaltyckimi. Jak wiec wynika z rozmieszczenia baz granica tego czego USA nie odda latwo przebiega na zachodniej granicy bylego NRD i nie obejmuje Polski, ktora wystepuje jako terytorium dla gier wojennych a nie jako teren , o ktory USA bedzie sie powaznie spierac z Rosja.  Polscy teoretycy sil zbrojnych powinni zdawac sobie z tego sprawe a takze z tego, ze dzieki takiemu rozmieszczeniu wojsk amerykanskich zagrozenie dla Polski nieco wzroslo bowiem w razie konfliktu to wlasnie nasz kraj bedzie terenem przynajmniej poczatkowych dzialan wojennych miedzy dwiema wysokimi a zwasnionymi stronami. "Umiesz liczyc -licz na siebie" i dlatego popieram inicjatywe wzmocnienia sprzetem i sila zywa naszych wlasnych sil zbrojnych.  Amerykanie maja powiedzonko " speak softly, and carry a big stick" czyli badz uprzejmy ale trzymaj w reku powazny argument. Powinnismy sie do tego stosowac. 

   Jestem tez nieprzyjemnie rozczarowany tym, ze problem odszkodowan za ukradziony przez komunistow po wojnie prawowitym wlascicielom majatek prywatny nie zostal jeszcze rozwiazany zgodnie z panujacymi na calym swiecie  (i w II RP) zasadami traktowania wlasnosci prywatnej. Jak widze Polska nadal rzadzi "trumna Bieruta" .  Kwestie tej kolosalnej kradziezy mienia najbardziej wartosciowej warstwy spolecznej II RP poruszyl ostatnio red. Michalkiewicz (http://www.bibula.com/?p=97924#utm_source=rss&utm_medium=rss , http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4059 ) i tam odsylam wszystkich, ktorzy maja watpliwosci co do prawnej strony zagadnienia. 

   Pozytywnie za to odbieram decyzje obnizyc emerytury aby a moze nawet ukarac bylych pracownikow resortow "silowych", tych SS-manow komunistycznego rezimu, ktorzy pacyfikowali wszystkich obywateli sowieckiej kolonii, jacy wydawali sie im ideowo niepewni. Musze jednak zauwazyc, ze juz Biblia mowi nam: " Reke karaj - nie slepy miecz" a wiec podobna kuracje nalezaloby tez zastosowac do tych prominentow rezimu, ktorzy tymi siepaczami dysponowali i faktycznie dokonywali zdrady stanu przez caly okres trwania PRLu. Oczywiscie moge byc tu zle poinformowany ale jakos nic o takich posunieciach politycznych nie slyszalem. 

   Niepokojacy rozdzwiek widze takze pomiedzy moimi wykresami wskaznikow ekonomicznych Polski a optymistycznymi opiniami ministra Morawieckiego. Obecny stan panstwowej propagandy przypomina nieco koncowe stadia epoki Gierka kiedy to wszyscy czlonkowie  komunistycznej "nomenklatury" realizowali haslo "kazdemu wedlug potrzeb" a Polska byla dziesiata potego przemyslowa swiata. Teraz zajmujemy zaszczytne dwudziesto -piate miejsce w rankingu krajow uprzemyslowionych  ale realny PKB, liczony w uncjach zlota spada juz przez trzeci rok.  

Produkt krajowy brutto dla "wolnej" Polski


    PKB pokazane wyzej jest wyrazone w mln uncji zlota aby uwzglednic efekt postepujacej przez caly czas dewaluacji PLN. Jak widzimy obecna wartosc realnego PKB jest nizsza od tej jaka Polska miala na samym poczatku jej nowego rozwoju ekonomicznego w roku 1995 (kiedy wprowadzono zdenominowana zlotowke nazwana PLN).  Jest to zjawisko, o ktorym nikt z polskich ekonomistow nie wspomina ale ktore w gruncie rzeczy dyskwalfikuje cala polska klase polityczna III RP.  Spadek PKB ropoczal sie jeszcze w koncowym okresie rzadow PO ale jak widac mimo bunczucznych zapowiedzi PiS-u trwa nadal. Ekonomia polska stala najlepiej w okresie wczesnego rozwoju, po nominalnym wyjsciu z komunistycznej kuranteli. Przystapienie do Unii Europejskiej - czyli nowej IV Rzeszy - ten rozwoj zahamowalo i obecnie prognozy sa dla naszego kraju bardzo zle. Polscy ekonomisci i finansisci wlacznie z obecnym wicepremierem najwyrazniej nie posiadaja niezbednych kwalfikacji. Wsrod calej plejady autorytetow moge wyroznic jedynie dr Cezarego Mecha (http://www.stefczyk.info/blogi/przez-pryzmat-ekonomii ), ktorego afilacja polityczna nie jest mi znana ale ktorego poglady uwazam za wyjatkowo trafne na jalowej scenie polskiej ekonomii.

Alarmujaco wyglada tez wskaznik ilosci gotowki czyli stosunek ilosci pieniadza w obiegu do PKB 
przedstawiony na rysunku ponizej. W rozsadnie zarzadzanej ekonomii  wskaznik temn powinien miec trend horyzontalny . Ilosc obiegowego pieniadza powinna byc proporcjonalna do ilosci towarow i uslug.  W Polsce tego typu zachowanie mielismy w latach 1996- 2003 oraz 2007-2015. Obecnie  jednak, byc moze ze wzgledu na filantropijna polityke rzadu PiS-u mamy gwaltowny wzrost wskaznika co niemal gwarantuje inflacyjny wzrost cen.

Wskaznik ilosci pieniadza (bezwymiarowy)
odwrotnosc tzw szybkosci obiegu pieniadza

 







































     I istotnie, polska prasa informuje, ze ostatnio ceny zywnosci wzrosly o 5% w stosunku do cen roku ubieglego. Mamy wiec rozpoczynajacy sie dopiero okres inflacji podobny do tego jaki wystapil w koncowych latach gierkowszczyzny kidy obywatele proletariackiego raju mieli jeszcze pieniadze ale nie bylo towarow, ktore musieli kupic. Poczatkowo kryzys wygladal na zywnosciowy. Pojawily sie kartki na cukier oraz "sklepy komercyjne", w ktorych mozna bylo kupic zywnosc taka jaka powinna byc w kazdym sklepie spozywczym. Potem sytuacja stopniowo sie pogarszala . No ale kto to jeszcze pamieta!


   Na rysunku nizej widzimy ewolucje wartosci nabywczej PLN , ktorego wartosc spadla o 80% od czasu jej wprowadzenia. Mowi nam to, ze nie oplaca sie zupelnie trzymanie oszczednosci w gotowce a i lokaty bankowe nie gwarantuja nam utrzymania wartosci nabywczej posiadanego kapitalu.
 
 .  
Wartosc nabywcza PLN w ulamku uncji zlota na PLN








































Trzeba jednak przyznac, ze w ostatnich latach czyli od roku 2012 NBP utrzymuje w zasadzie stala wartosc nabywcza zlotego. Widmo dewaluacji na jakis czas zniknelo ale niestety pojawia sie zagrozenie inflacja spowodowanej niedostatecznym zasobem towarow i uslug na rynku krajowym.  
Osiagniecie w miare stalej wartosci nabywczej waluty jest bardzo wazne dla ekonomii kraju. Rzecz bowiem w tym, ze rzadko kiedy jestesmy w stanie nagromadzic znaczacy kapital prywatny w ciagu osobistej dzialanosci zawodowej. To spadki, w wyniku ktorych kapitaly zycia przodkow trafiaja do potomkow powoduja powstanie klasy zamoznych obywateli kraju.  Ci zas sa rdzeniem zamoznosci narodu i najczesciej faktycznymi wlascicielami panstwa.  Od ich bowiem decyzji zalezy powstawanie miejsc pracy i poziom uslug z jakich korzystaja wszyscy obywatele.

niedziela, 1 października 2017

Dlaczego jest tak zle skoro jest tak dobrze

     Stany Zjednoczone staja sie z roku na rok krajem coraz bardziej przypominajcym mi schylkowe dni Wielkiej Sowieckiej Zgody Narodow. Obserwuje bowiem coraz mniej logiczne postepowanie strefy rzadzacej oraz mediow . Od momentu objecia swojej prezydentury Trump usiluje bez skutku zmodyfikowac istniejacy po Obamie system ubezpieczen medycznych. Jest to jednak praca syzyfowa. Partia republikanska, ktora od lat wolala o zniesienie systemu "Obama-care" czyli ACA w momencie gdy posiada zarowno wiekszosc w Kongresie jak i "wlasnego" prezydenta  nie jest w stanie wyzwolic sie z idei "wspolczujacego panstwa" i usunac wprowadzonych przez Obame pasozytow systemu ochrony zdrowia.
        Nic to, ze owe 20-pare milionow potencjalnych "ofiar" kontreformy jakos radzilo sobie przed uzyskaniem dostepu do medycznego koryta. Nic to, ze sama idea ubezpieczenia sie przed czymkolwiek zaklada, ze mowimy o wydarzeniu losowym, ktorego wystapienia nie zycza sobie obie umawiajace sie strony i wobec tego nie moze byc mowy aby z ubezpieczenia mogly korzystac osoby, ktore gwarantuja strate . Nikt rozsadny nie upieralby sie bowiem o to aby ktos mogl ubezpieczyc dom od pozaru po zajsciu samego zdarzenia czy zawarciu ubezpieczenia od wypadku po tym jak on juz wystapil. Ubezpieczenie zdrowotne ma byc powszechne i juz!
       Oczywiscie politycy obawiaja sie niekorzystnej reakcji wyborcow rozczarowanych tym, ze obiecana "taniocha" opieki medycznej zostanie im odebrana i ze beda musieli sami ponosic jej koszty- tak jak to bylo przed nierozsadna decyzja Obamy. Nikt bowiem w USA nie zostaje pozbawiony dostepu do opieki medycznej. Jesli jednak nie byl ubezpieczony to musial sam za nia placic. W przypadku Obama-care placa oczywiscie wszyscy pozostali obywatele- poprzez podwyzszone stawki ubezpieczen medycznych badz wzrost podatkow. To rzecz jasna dodatkowo obciazonym nie odpowiada. Nie sa tez entuzjastami tego rozwiazania kompanie ubezpieczeniowe, ktore przy ograniczonej wysokosci stawek, moga nie wykonac planu dochodow. A sa one jednymi z glownych inwestorow na amerykanskim rynku.   Z tego powodu wiele kompanii ubezpieczeniowych wycofalo sie z rynkow stanowych, w ktorych wplywy ze skladek nie pokrywaly kosztow opieki medycznej.
    USA wydaja na opieke zdrowotna okolo 17% swojego GDP - najwiecej ze wszystkich krajow swiata. Dla przykladu Polska wydaje jedynie na ten cel tylko okolo 6% GDP.  Opieka medyczna jest w USA niewspolmiernie kosztowna . Jestesmy za to sklonni winic kompanie ubezpieczeniowe, ktore staraja sie nie dokladac do interesu, ale glownymi winowajcami sa pracownicy sektora medycznego glownie lekarze i pielegniarki oraz przemysl farmaceutyczny. Lekarze i personel pomocniczy pobieraja bowiem niewspolmiernie wysokie do ich wyksztalcenia i pracy wynagrodzenia i faktycznie napedzaja koszty opieki medycznej daleko ponad poziom dewaluacji. Co wiecej ich dochody nie sa (jak powinny) ograniczone do wysokosci stawek za wykonane czynnosci ustalonych przez ubezpieczycieli ale sciagaja oni osobny haracz od pacjentow praktycznie ustalajac prywatne ceny swoich czynnosci. Podobna maszyna do sciagania pieniedzy sa kompanie farmaceutyczne, ktore wyceniaja swoje produkty daleko wyzej niz wynosilyby racjonalnie liczone koszty wytwarzania lekarstw. Bez nalozenie wedzidla na te dwa klany opieki medycznej i dentystycznej na przyklad w formie zobowiazania lekarzy do ograniczenia swoich zadan placowych do stawek ustalonych przez ubezpieczycieli oraz obnizenia cen za lekarstwa do racjonalnego poziomu nie bedzie mozliwe obnizenie cen swiadczen medyczno-dentystycznych.  Niestety sa to wszystko "gorace kartofle" dla politykow. Lobbysci obu galezi sa dobrze finansowani i maja w swojej kieszeni wiekszosc jesli nie wszystkich politykow Kongresu i Senatu USA.
    Osobiscie radzilbym wprowadzenie w USA sluzby zdrowia dzialajacej podobnie do tych jakie istnieja w Anglii czy Kanadzie - i majacej podobne wady- dlugie oczekiwanie , rejonizacja itp - oraz uzupelnienie tej podstawowej sluzby przez dodatkowe i dobrowolne ubezpieczenia od kosztow medycznych zapewniajace osobom, ktore je wykupily pierszenstwo w dostepie czy wyzszy komfort pobytu w szpitalu.