wtorek, 14 sierpnia 2012

Niezamierzone skutki czyli wstep do teorii globalizmu

    Wpadla mi w rece ostatnio interesujaca ksiazka znanego w USA inwestora i bankiera, Edwarda Conarda. Autor przedstawia sie na obwolucie jako byly dyrektor firmy Bain Capital, oddzial w Nowym Jorku. Przed ta funkcja zajmowal on takze wysokie stanowiska w innych instytucjach konsultacyjnych i inwestorskich. Sama zas firma Bain Capital, LLC, jest takze interesujaca z tego wzgledu, ze jeszcze niedawno przewodzil jej nasz obecny kandydat na stanowisko prezydenta USA, ze strony partii republikanskiej, Mitt Romney. Sama ksiazka nic o Romneyu nie wspomina ale wiadomo, ze kultura korporacyjna wymaga dosyc silnej zgodnosci pogladow wsrod wyzszych dyrektorow danej firmy. Stad mozna wnosic, ze i Autor dzieli z Kandydatem nie tylko miejsce pracy ale i punkt widzenia na gospodarke. Jest tez bardzo prawdopodobne, ze w przypadku powodzenia kampanii wyborczej Romney'a nazwisko Conard wyplynie, jako teoretyka republikanskiej ekonomii, w roli kandydata na jedno z wazniejszych stanowisk w ekonomii panstwowej.

  Sama ksiazka nosi tytul "Unintended consequences- why everything you have been told about the economy is wrong"  ("Niezamierzone skutki czyli dlaczego wszystko co wiesz o ekonomii jest nieprawda"). Jest to tytul odwazny, godny Wielkiego Amerykanina, ktory zamierza wyjasnic swoim mniej rozgarnietym  wspolobywatelom dlaczego zyjemy na najlepszym z mozliwych swiatow, ktorego widoczne ostatnio trudnosci, sa w gruncie rzeczy drobiazgiem nie wartym wzmianki. Sama zas prezentacja sklada sie z trzech czesci, z ktorych pierwsza przedstawia punkt widzenia i strategie amerykanskich globalistow, druga - wyjasnie powodow dzisiejszych trudnosci a trzecia proponuje metody rozwiazania problemu, ktory w gruncie rzeczy jest drobiazgiem.  "Jest to wspaniala ksiazka wypelniona madroscia przez czlowieka, ktory naprawde wie o czym mowi. Obowiazkowa lektura dla czlowieka interesu i polityka" - tak pisze o niej John C. Whitehead niegdys przewodniczacy firmy Goldman & Sachs i byly wice-minister spraw zagranicznych. Wydaje sie wiec wskazanym aby i  Najlepsi Synowie Polskiej Ekonomii zainteresowali sie ta pozycja.

    Aby uwypuklic wielkosc wspolczesnej mysli ekonomicznej autor slusznie przedstawia zarys gospodarki swiatowej w ciagu ostatnich siedemdziesieciu lat. Jest to informacja uzyteczna ale nieco wybiorcza wiec tam gdzie  Wielki Amerykanski Ekonomista poskapil wiadomosci badz je przeinterpretowal postaram sie te braki uzupelnic. Jak wiec przedstawia sie ekonomia USA w zarysie historycznym, po zakonczeniu II Wojny Swiatowej?  Wedlug Conarda jest to ekonomia kraju posiadajacego dobrze wyksztalcona klase robotnicza (USA byla, jak pisze, pierwszym krajem na swiecie, ktory wprowadzil powszechna publiczna edukacje wszystkich obywateli). Podczas gdy w Europie dominowala edukacja zawodowa, w USA szkoly premiowaly edukacje ogolna pozwalajaca absolwentom na osiagniecia wyksztalcenia wyzszego (na poziomie college'u) co ulatwilo wprowadzenie wytwarzania produktow o wysokim stopniu technologicznej komplikacji. Korzystnymi czynnikami sprzyjajacymi wzrostowi zamoznosci spoleczenstwa amerykanskiego byl tez znaczny upust krwi w postaci straty okolo pol miliona mezczyzn w wieku produkcyjnym dzieki dzialaniom wojennym. W tym czasie calkowita populacja USA wynosila okolo 132 miliony obywateli czyli mniej niz polowe tego co mamy dzisiaj. Ta umiarkowana podaz pracy ustepowala zwolna dzieki godnemu pozalowania wzrostowi liczby kobiet wstepujacych na rynek pracy oraz imigracji. Jednoczesnie silne zwiazki zawodowe w latach 1950- 1970 dbaly o to aby wzrostowi produkcji i wydajnosci pracy towarzyszyla proporcjonalna podwyzka plac i swiadczen.

   Ta proporcjonalna podwyzke plac Autor okresla opodatkowaniem konsumenta przez zwiazki zawodowe i rozbicie tych ostatnich w latach 1980 i pozniejszych uwaza za jedno z glownych osiagniec globalizmu ekonomicznego.  W tym jednak czasie (1950-1970)  rozwoj handlu zagranicznego byl ograniczony. Ekonomia USA byla ekonomia w znacznym stopniu zamknieta i protekcyjna co powodowalo, ze nowe wynalazki i osiagniecia naukowe byly implementowane na terytorium kraju i przyczynialy sie do wzrostu zamoznosci (dzieki wynagrodzeniom) ogolu populacji oraz otwieraly szanse dla mlodszych generacji dla znalezienia zatrudnienia zgodnego z uzyskanym wyksztalceniem. Na utrzymanie calej rodziny wystarczalo na ogol jedno wynagrodzenie i to na poziomie nieosiagalnym dla wiekszosci populacji europejskiej az do lat  90-tych. Na obecnosci kobiet w domu zyskiwaly takze dzieci, zadbane pod wzgledem wyksztalcenia, wychowania i moralnosci.

    Chociaz Conard o tym nie wspomina, waznym elementem powodujacym wzrost stopy zyciowej spoleczenstwa amerykanskiego byla tez zimna wojna i rywalizacja o jakosc zycia klasy robotniczej pomiedzy ZSRR i krajami przez niego podbitymi oraz  tak zwanym Wolnym Swiatem, ktorego liderem byly Stany Zjednoczone. Otaczanie Obozu Krajow Socjalistycznych systemem baz i umow wojskowych (NATO, SEATO, ASEAN itp) dawalo zatrudnienie dla zawodowego wojska amerykanskiego oraz wzmagalo zakupy sprzetu wojskowego  z USA dajac dobrze platna prace milionom robotnikow. Dla rozwoju USA korzystne byly takze drobne wojny lokalne prowadzone, podobnie jak teraz, wobec obecnych resztek Imperium Rosji, na  szeroko rozumianych kresach Obozu Sowieckiego. Korea, Wietnam, dekolonizacja Afryki, itp lokalne zamieszki wpywaly korzystnie na wyscig zbrojen oraz przeniesienia technologii wojskowych na rynek cywilnych produktow.

  Jednym z negatywnych cech tego okresu prosperity byl fakt, ze amerykanska pomoc dla zachodnich krajow europejskich oraz innych a zwlaszcza pomoc przeznaczona na wydatki wojskowe byla fundowana droga dotacji. Inaczej mowiac Amerykanie stosowali podobny system jaki stosuja obecnie Chinczycy w stosunku do USA (z ta roznica, ze Chiny kupuja  obligacje a nie obdarowuja rzad USA dotacjami o sprecyzowanym wykorzystaniu) . Obdarowywali oni bowiem kraje przyjazne funduszami badz pozyczkami, ktore mialy sluzyc na zakup amerykanskich towarow a tym samym spowodowac wzrost zatrudnienia i plac w przemysle USA.
   W  tym czasie Stany Zjednoczone byly krajem zamoznym o dodatnim bilansie handlowym oraz nadwyzkach podatkowych. Traktowaly one takze powaznie swoja walute, ktora byla w pelni wymienialna na zloto. Co prawda w obiegu nie bylo juz zlotych monet ale pozostaly jeszcze  w obiegu monety srebrne  a stosunek ceny uncji zlota do srebra wynosil 16:1.  Banki Rezerwy Federalnej wiedzialy dokladnie ile banknotow znajduje sie w obiegu. Jesli jakis banknot byl wycofany ze wzgledu na zuzycie to drukowano nowy obdarzony tym samym numerem ale zaznaczony gwiazdka  znaczaca, ze jest to banknot wydany jako zastepczy. Ta stalosc wartosci nabywczej dolara byla gwarantem stabilnosci ekonomii krajowej. Nie bylo potrzeby aby wydawac swiezo zarobione pieniadze jak najpredzej zanim straca wartosc i mozna tez bylo poczekac i odlozyc konieczna sume na wieksze zakupy.

 To powodowalo stosunkowo wysoki, w porownaniu do obecnego, poziom oszczednosci Amerykanow (patrz rys. 1, ktory pokazuje postepujacy po roku 1970 drenaz rezerw finansowych obywateli USA) i pozwalalo na rozsadna polityke kredytowa na rynku wewnetrznym.Jesli spojrzymy na rysunek 2 , ktory zreszta pojawial sie juz w uprzednich wpisach, to zobaczymy, ze wartosc nabywcza dolara byla praktycznie stala do roku 1970. W tym roku nastapila gwaltowna dewaluacja dolara zwiazana z jego zejsciem ze stalego parytetu ze zlotem.

    Co bylo powodem takiej decyzji?  Dzieki temu, ze olbrzymie sumu wydawane byly w dolarach na utworzenie bariery zamoznosci na granicy Europa Zachodnia- Oboz Socjalistyczny oraz na zbrojenia i podtrzymywanie rezimow przyjaznych USA w Afryce, Azji czy Ameryce Poludniowej i Centralnej ilosc papierowych dolarow bedacych poza granicami USA wzrosla tak znacznie, ze zasoby zlota jakie posiadaly banki Rezerwy Federalnej czy rzad USA nie pokrywaly w pelni wartosci wyemitowanych banknotow. Sam fakt nie byl w gruncie rzeczy alarmujacy gdyz tylko rzadko pojawial sie petent posiadajacy znaczna sume w banknotach USA, ktory by chcial wymienic je, po oficjalnym kursie, na kruszec. Taki bezczelny i w gruncie rzeczy glupi petent pojawil sie jednak w postaci prezydenta Francji , gen. de Gaulle, ktory zamiast zuzyc uzyskane dotacje dolarowe zgodnie z ich przeznaczeniem, na zakup amerykanskich towarow, zazadal wymiany posiadanej rezerwy USD na zloto. Zadanie to bylo czescia zimnej wojny o prestiz Francji jako mocarstwa oraz niezaleznej sily nuklearnnej, jaka rzady Francji toczyly od pewnego czasu z USA. Konsekwencja tego kroku bylo jednak zdanie sobie sprawy przez Amerykanow, ze podobne postulaty moga sie pojawic ze strony innych panstw i ze ich rezerwy zlota nie sa wystarczajace aby pokryc zobowiazania jakie w ten sposob podjeli wobec swoich darbiorcow. Jedynym wyjsciem bylo albo skokowa dewaluacja dolara do kolejnego poziomu, ktory mogl byc podtrzymany rezerwami kruszcu albo urynkowienie wartosci dolara.

    Pierwszy krok bylby uczciwszy i rozsadniejszy i dlatego wybrano drugi. W efekcie nastepna dekada 1970-1980 byla okresem wielkiego kryzysu gospodarczego na calym swiecie i spadku pozycji USA jako mocarstwa. Dewaluacja dolara spowodowala olbrzymie straty na swiecie wywolane spadkiem wartosci rezerw finansowych  panstw sojusznikow i pozyczkobiorcow  USA. Ofiarami tego biegu wydarzen padli, miedzy innymi: w Polsce pierwszy sekretarz  Edward Gierek a w Iranie Szach Reza Pahlawi.  Jednoczesnie panstwa dostarczajace zywotnych surowcow gospodarczych (glownie ropy) automatycznie podniosly ceny swoich produktow aby utrzymac zaleznosc 1 uncja zlota~ 10-15 barylek ropy, co wywolalo w USA i nie tylko kryzys zaopatrzenia w paliwa. Poglebiajacy sie kryzys wewnetrzny w USA oraz upadek rzadow- klientow USA za granica kosztowal stanowisko owczesnego prezydenta Jimmy Carter'a - demokraty, ktory nie zostal wybrany na druga kadencje.
     Zastapil go republikanin - Ronald Reagan, byly aktor i tajny wspolpracownik FBI inwigilujacy srodowisko hollywoodskie, ktore w tym czasie bylo uwazane za siedzibe lewicowej zgnilizny. Jako konserwatysta przystapil on natychmiast do dzialania. Podwyzszenie oprocentowania podstawowego spowodowalo zahamowanie spadku wartosci nabywczej dolara (oprocentowanie pozyczek jest w zasadzie cena jaka pozyczajacy placi swojemu kredytodawcy za uzytkowanie jego pieniedzy- im wieksze oprocentowanie tym drozsza jest waluta na rynku pieniadza) oraz wywolalo naplyw kapitalu zagranicznego z Europy i Azji. Dalszym krokiem bylo propagowanie ideii "przestarzalosci zlota"  jako srodka platniczego oraz obnizenie wymagan rezerw bankowych. Spowodowalo to wyprzedaz rezerw zlota bankow centralnych ( i nie tylko) a wiec zwiekszona podaz zlota na rynku towarow. Z tym zas wiazalo sie obnizenie cen zlota jako kruszcu i automatyczne wzmocnienie dolara. Naplyw kapitalu i perspektywa wzrostu badz co najmniej stabilnosci sily nabywczej dolara wywolaly wzrost spekulacji gieldowych oraz inwestycji. Jednoczesnie Reagan, jako zwolennik wolnego rynku (czyli zniesienia taryf celnych na towary importowane) powaznie zaangazowal sie w polityke ekspansji przedsiebiorstw amerykanskich (praktycznie likwidujac cale galezie przemyslu wytworczego w USA) przenoszac wytwarzanie najpierw do Meksyku (NAFTA) a potem do Azji. Jak pisze Conard "Jesli mam do  wyboru pracownika kosztujacego mnie 17 centow za godzine ale bedacego zagranica a pracownika kosztujacego 17 dolarow za godzine w kraju to zawsze wybiore tego pierwszego." I istotnie, przy stosunkowo niskich kosztach przewozu towarow kontenerami , koszty maszyn, budynkow, energii itp sa podobne a kluczowym skladnikiem kosztow wytwarzania sa cena pracy i swiadczen pracowniczych, podatki oraz koszty wymuszane przepisami o ochronie srodowiska. Te wszystkie czynniki sa znaczaco nizsze w krajach trzeciego swiata. Otworzenie w praktyce calego swiata jako rezerwy pracowniczej oraz naplyw hord emigrantow do USA wraz z redukcja zatrudnienia w likwidowanych w USA zakladach wytworczych spowodowaly, ze wynagrodzenie pracownikow w USA ulegalo i ulega nadal ciaglej erozji (patrz rys. 3)

mimo, ze w tym okresie wprowadzono olbrzymie zmiany innowacyjne zwlaszcza w przemysle komputerowym i elektronicznym. Odmiennie od okresu 1950-1970 produkcja nowoczesnych towarow nie odbila sie znaczaco na wzroscie zamoznosci spoleczenstwa amerykanskiego. Na zmienie polityki gospodarczej skorzystali wylacznie wyzsi oficerowie przemyslu, handlu i finansow, ktorych wynagrodzenie wzroslo bez porownania i zwiazku z faktyczna sprawnoscia zarzadzanych przez nich jednostek gospodarczych. Conard okresla ta polityke plac i zatrudnienia jako sluszna kompensacje najwydajniejszych pracownikow podejmujacych ryzyko innowacyjnosci produktow oraz strategii produkcji. Jest to zrozumiale bo i on sam nalezy do benificjentow tego systemu gospodarowania. Moim zdaniem traktuje on jednak siebie i kolegow decydentow  nazbyt delikatnie. W koncu to nie szeregowi pracownicy wprowadzili ekonomie USA i reszty swiata na rafy, na ktorych sie obecnie znajduje. Liczne przyklady spektakularnych "poslizgniec" owych wielkich umyslow swiata intersow i finansow dostarcza nam ciagle codzienna prasa.

    Jednym z kosztow globalizmu jest redukcja pojemnosci rynkow krajow-importerow. Malejaca sila nabywcza populacji powoduje spadek popytu. Aby temu przeciwdzialac finansisci  i politycy USA (a pewnie i innych krajow takze) wprowadzili "luzna" polityke kredytowa. Ta zas stanowila aktualny "gwozdz do trumny" obecnego systemu gospodarczego. Stagnacja wynagrodzen, wzrastajace bezrobocie oraz niepewnosc jutra wywolaly spadek popytu oraz problemy ludnosci  ze splacaniem zaciagnietych kredytow. To zas bylo przyczyna lawinowego wycofywania sie inwestorow z rynku i lokowaniem wycofywanych pieniedzy w zlocie i innych lokatach rzeczowych (antyki, obrazy itp). Banki Rezerwy Federalnej oraz rzad USA odpowiedzialy na to polityka "latwego pieniadza". Ocalilo to pare instytucji finansowych od zasluzonej ruiny ale wywolalo tez lawinowa dewaluacje USD i innych walut.  Jednoczesnie slabnacy rynek na towary importowane powoduje zmniejszenie importu oraz kryzys nadprodukcji w krajach o taniej sile roboczej. Obecnie mamy chwile przerwy gdyz w roku wyborow prezydenckich mamy na ogol pewna stabilizacje wartosci nabywczej dolara (czyli ustabilizowanie sie ceny zlota) wywolana aktywna dzialanoscia bankow centralnych (jak w roku 2008). Mam jednak wrazenie, ze ta stabilizacja nie utrzyma sie po wyborach i to bez wzgledu na to, ktory kandydat wygra. Rynek nie osiagnal jeszcze minimum i nie jest tez jasne co, oprocz wojny swiatowej na przyklad z Chinami, moze powstrzymac jego dalsza degrengolade, o ile oczywiscie nie zrezygnujemy z globalizmu ekonomicznego. Jak dotad takiej propozycji nie wysunal zaden z dwoch liczacych sie kandydatow na stanowisko prezydenta. Byc moze czas aby decydenci zapoznali sie z moja propozycja http://bobolowisko.blogspot.com/2010/03/uniwersalna-proteza-powszechnego.html, ktora moze spowodowac pewne zlagodzenie procesu kumulacji kapitalu i papueryzacji proletariatu jaki obecnie obserwujemy.  Jesli chodzi o Conarda to proponuje on kontynuacje obecnej polityki gospodarczej gdyz nie widzi on niczego alarmujacego w tym, ze producenci dobr towarowych lokuja w zamian swoje zyski w obligacjach rzadu USA. Mowi on, ze sytuacja taka jest mniej korzystna do tej gdy inwestorzy zamroza swoje fundusze w przedsiewzieciach dlugoczasowych (np w rozwoju przedsiebiorstw amerykanskich) ale i tak, jesli ktos zgadza sie pracowac za grosze dla Amerykanow otrzymujac w zamian wylacznie papiery dluznicze to jest to korzystne dla USA jako calosci. Pracownicy zwolnieni moga zas zasilic sektor uslug.

    Moim zas zdaniem najwiekszym problemem jest to, ze wlasciwie nie widac jakiejs dobrej strategii wyjscia z depresji w jakiej sie swiat znajduje z wyjatkiem natychmiastowego przerwania procesu globalizacji droga powrotu do protekcjonizmu badz wojny na arenie calego swiata. Mamy bowiem zbyt duzo ludnosci, ktorej zarobki z trudnoscia wystarczaja na przetrwanie. Ludnosci, ktora wymaga i domaga sie swiadczen w postaci zasilkow socjalnych, kosztownej opieki zdrowotnej itp , a ktora jednoczesnie jest wykluczana z powodow przez nia niezawinionych z rynku pracy i wobec tego tez nie moze zapewnic potrzebnego do wzrostu zatrudnienia popytu. Aby system gospodarczo-polityczny byl stabilny potrzebna jest nie tylko rownowaga  popytu-podazy w skali globalnej ale takze rownowagi lokalne. Rynek wewnetrzny powinien byc podstawa ekonomii kraju natomiast eksport i import towarow powinien byc ograniczony do poziomu uzupelniajacego. W innym przypadku koniunktura gospodarcza kraju uzaleznia sie od sytuacji politycznej i gospodarczej w krajach odleglych, na ktore nasz wplyw jest znikomy. Jesli nie liczymy na to, ze koniec swiata w najblizszym czasie rozwiaze wszystki problemy trzeba by Wielkie Umysly Ekonomiczne calego swiata ("Co glowa to rozum, co d...pa to smrod" ) wreszcie zdaly sobie sprawe z mechanizmu zjawisk z jakimi mamy do czynienia. Zwlekanie bowiem ze zmiana strategii gospodarczej niczego dobrego nie przyniesie.

środa, 1 sierpnia 2012

Realisci przeciwko marzycielom

   Jak zwykle z okazji kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego w prasie i blogosferze pojawiaja sie rozmaite komentarze oraz opinie o racjonalnosci tej operacji wojskowej. Dla mnie osobiscie samo powstanie stanowi przyklad ogolniejszej reguly mowiacej o nieprzewidywalnosci koncowych efektow najbardziej nawet przemyslanych strategii. Amerykanie mowia: "It is a military operation. Nothing goes as planned" (To operacja wojskowa. Nic nie idzie tak jak zaplanowano.). Mowi sie tez, ze  pierwsza ofiara wojny sa plany sztabu generalnego. Ta zasada niepewnosci skutkow dotyczy zreszta szerszej sfery dzialnosci ludzkiej.

    Moim zdaniem Powstanie mialo sens polityczny i moglo byc takze udana operacja wojskowa gdyby wszystkie zalozenia sztabu Naczelnego Wodza w Kraju spelnily sie zgodnie z jego przewidywaniami. Armia Radziecka dzieki Powstaniu uzyskala wyjatkowa szanse przekroczenia powaznej przeszkody terenowej jaka byla Wisla ale tej okazji nie wykorzystala.  Stanie z bronia u nogi na prawym brzegu Wisly kosztowalo Rosjan 5 do 6  miesiecy zwloki w marszu na Zachod. Gdyby skorzystali z okazji to do ZSRR nalezalyby cale Niemcy i Austria a moze takze Belgia i Holandia. Stalin zas, jak jego wielki poprzednik, moglby odebrac zwycieska defilade w Paryzu. Jesli ktos zrobil w tym momencie kolosalny blad strategiczny to tym kims byli wlasnie Rosjanie!

     Rzad Mikolajczyka dzieki Powstaniu uzyskal powazny argument w ewentualnych negocjacjach ze Stalinem w sprawie odsuniecia zdrajcow z PKWN ale Stalin tego argumentu nie pozwolil mu wykorzystac. Wiedzial on  bowiem, ze kwestia przyszlosci Polski oraz jej przyszlych granic  na wschodzie zostala juz mu pozostawiona przez naszych zdradzieckich sojusznikow : Anglie i Ameryke  na konferencjach o przyszlym podziale swiata w Teheranie i Jalcie. O tych ustaleniach Mikolajczyk i Rzad Londynski nie byli poinformowani i wobec tego robili wszystko co bylo w ich mocy aby ocalic Polske w jej granicach sprzed 1939 roku. Czy mieli racje? Oczywiscie! Gdyby tok rozumowania Polakow zostal podjety i zrozumiany przez aliantow to oszczedzili oni by sobie kosztow i wysilkow calego okresu zimnej wojny a Polska nie spedzilaby 45-ciu lat w marszu  ekonomiczna i polityczna droga donikad, na ktorej zreszta nadal sie znajduje.

    Glosy krytyczne z reguly biczuja patriotyzm owczesnych Polakow i ich brak realizmu politycznego. Czy jednak wady te nie nikna w porownaniu z osiagnieciami Niemcow ? W koncu to wlasnie oni rozpoczeli wojne majac oczywiscie nadzieje i przeslanki ekonomiczne mowiace im, ze wojne ta wygraja. Czy nie dokonali oni wielkiego bledu strategicznego, przy ktorym bledna konsekwencje zniszczenia , obrabowania i spalenia Warszawy przez hordy zolnierzy niemieckich oraz ich pomagierow z SS pochodzacych z dystryktu Ost ( Bialorusi) (Brygada Kaminskiego) czy  dystryktu Ukraina ( Brygada Dirlewangera), z samej Rosji (tzw wlasowcy) oraz Wegier?

   Nie blysneli tez inteligencja  nasi sojusznicy z USA. Dysponujac w tym czasie, jako jedyni na swiecie bronia atomowa , mogli wlasciwie zignorowac wczesniejsze ustalenia i podyktowac Stalinowi warunki takie jakie by im odpowiadaly. Jedna bomba atomowa i wrocilibysmy do Lwowa, jeszcze jedna ale silna i wrocilibysmy do Wilna- tak brzmiala popularna wtedy piosenka. Amerykanie mieli realne szanse na uzyskanie tego stanu terytorialnego jaki jest obecnie juz w roku 1945. Ale tej niezwyklej okazji nie wykorzystali!
     Dlaczego?  Bo zarowno pierwsza jak i druga wojna swiatowa toczyla sie w gruncie rzeczy o wladanie nad terytorium Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Ani Amerykanie ani Anglicy ani Francuzi- ktorzy byli w zasadzie sojusznikami III Rzeszy nie oczekiwali dla siebie zadnych korzysci terytorialnych w tej czesci swiata. Stad wszystko co ich interesowalo to ukrocenie wplywow niemieckich oraz ograniczenie ZSSR stosownym kordonem sanitarnym. Terytorium Naszej Umeczonej Ojczyzny bylo i jest zetonem przetargowym w starciu pomiedzy faktycznymi wspolzawodnikami o dominacje tego terenu.


  To czego jednak najbardziej mi brakuje we wszystkich wypowiedziach o Powstaniu i Armii Krajowej to nieobecnosc woli pomszczenia doznanych przez Polske upokorzen oraz odebrania ziem polskich znajdujacych sie obecnie pod okupacja litewska, bialoruska czy ukrainska. Zamiast placzu i ubolewan powinnismy zrobic wreszcie naszym sasiadom to co robili meksykanie podczas oblezenia Alamo. Zagrac im melodie piesni o podrzynaniu gardel i przystapic do dziela.