poniedziałek, 31 grudnia 2012

"O wieko bebnia krople dzdzu...." *

    W coraz wiekszym stopniu Nasza Umeczona Ojczyzna ewoluuje w kierunku stania sie nie tyle krajem Polakow co krajem "Tutejszych". Cechy, ktore dawniej definiowaly osobnika nalezacego do rodzimej populacji staja sie coraz bardziej rozmyte.   Niekiedy mam wrazenie, ze moi rodacy stracili lacznosc nie tylko z logika myslenia ale i ekonomiczna rzeczywistoscia. Widze to chociazby dzieki stycznosci z niektorymi Szanownymi Czytelnikami. Tak wiec Inspektor Lesny przeklada najwyrazniej kryteria klasowe a Doxa pochodzeniowe nad narodowymi. Czym innym bowiem moge tlumaczyc sobie calkowite odrzucenie dorobku Rzeczpospolitej Szlacheckiej ale takze i II Rzeczpospolitej przez Szanownego Inspektora ze Szwecji. Ci, ktorzy odrzucaja dorobek przeszlosci nie maja tez fundamentu dla budowania przyszlosci. Jak nietrwale za wiezi ludzkie oparte na wspolnocie klasowej pokazaly nam chociazby zdarzenia ostatniego 20-lecia.
    Doxa zas wyraza opinie, ze Polacy podbijaja  obecnie Niemcy przez to, ze w poszukiwaniu pracy przenosza sie na teren  dawnego NRD. Istotnie mamy obecnie (i mielismy przed II Wojna Swiatowa) liczna Polonie w Niemczech,  USA, Irlandii i Zjednoczonym Krolestwie. To jednak nie znaczy, ze Polacy sa tam tym czynnikiem, ktory nadaje prawa i kierunek biegu ekonomii kraju osiedlenia. Czyzby znakomity ekonomista, Doxa, tego nie rozumial? Obserwuje od lat jak osobnicy nalezacy do Polonii Amerykanskiej i zapewne nie tylko tam wynaradawiaja sie w szybkim tempie tak, ze juz pierwsze pokolenie wychowane w obcym kraju jest w wiekszym stopniu Amerykanami polskiego pochodzenia niz Polakami mieszkajacymi w USA. Wielka jest bowiem sila nacisku instytucji edukacyjnych, rowiesnikow pochodzenia tubylczego oraz mediow.  Wynaradawiaja sie zreszta takze Polacy z obszarow spornego Ksiestwa Cieszynskiego, ktorzy w coraz wiekszej liczbie albo zaczynaja uwazac sie za Czechow albo emigruja.
   Tymczasem gdy udam sie jako czytelnik na blog gajowego Maruchy (http://marucha.wordpress.com/) mam okazje podziwiac nurt narodowo pro-rosyjski w swoim naturalnym srodowisku i o oryginalnym slownictwie. Tam wlasnie publikowane sa liczne apele o sprowadzenie szeroko rozumianej Polonii rosyjskiej z Kazachstanu czy innych bylych republik ZSRR-u na teren obecnej Polski. Oczywiscie bezinteresowne przywiazanie i chec odwiedzenia kraju przodkow jest godne wsparcia. Czy jednak Polska, bedac krajem silnie przeludnionym i o duzym procencie bezrobotnych istotnie potrzebuje emigrantow o komunistycznej mentalnosci? Zwlaszcza wtedy gdy beda oni raczej obciazeniem socjalnym niz potrzebnym wzmocnieniem narodowego kapitalu i sily roboczej. W kazdym kraju rozsadnie rzadzonym emigranci sa elementem destrukcyjnym dla rynku pracy gdyz zmuszeni koniecznoscia bytowania na obczyznie  dewastuja rynek pracy oraz stanowia konkurencje dla specjalistow miejscowych. Ich istnienie moze byc usprawiedliwione ekonomicznie wtedy tylko gdy kraj ma sie rozwijac dynamicznie i gdy dla tego rozwoju brak jest wystarczajacej liczby rak do pracy wsrod ludnosci miejscowej. Szczegolnie zas niewskazane jest sprowadzanie osob innej niz rodzima populacja rasy, religii , jezyka i kultury obcowania. Beda oni bowiem tworzyc enklawy czy getta narodowe rzadzace sie prawami odmiennymi a czesto sprzecznymi z zasadami wspolzycia  obowiazujacymi w kraju gospodarzy. Na przyklad w Polsce emigracja zydowska pojawila sie podobno w koncu XII wieku i nie zintegrowala sie z rodzima populacja slowianska az do czasow inwazji niemieckiej. Niemcy, po roku 1939, szczesliwie rozwiazali ow problem autochtonicznej juz wtedy subpopulacji zydowskiej ale w miejsce wyraznie rozniacej sie  od populacji gospodarza ortodoksyjnej spolecznosci zydowskiej przyszlo osadnictwo ateistycznego zydostwa  z ZSRR wyslugujacego sie narzuconej administracji komunistycznej. Podobnym problemem jest mniejszosc cyganska, ktora nie zamierza sie asymilowac z populacja gospodarza i wlasciwie stanowi element pasozytniczo-kryminalny - prawdziwy wrzod na ciele spoleczenstwa. Nie mniej szkodliwa jest obecnosc innych mniejszosci, takich jak Ukraincy, Bialorusini czy Niemcy, na wiernosc ktorych nigdy liczyc nie bylo mozna w czasach proby.  Przypominam te prawdy, zreszta czesto utrwalane w klasyce polskigo pisarstwa, bo wydaje mi sie, ze zniknely one niemal calkowicie ze swiadomosci "Tutejszego" obywatela polskiego.

Zajmijmy sie jednak konkretami zycia w Naszej Umeczonej Ojczyznie, ktorych to konkretow prozno jest szukac w zanikajacej prasie i infantylnych mediach.  Ile razy zaryzykuje obejrzenie telewizyjnych "Wiadomosci" dzieki uprzejmosci TV Polonia- jednej z gorzej zorganizowanych srodkow lacznosci z Polonia , to mam wrazenie, ze ogladam nowe wcielenie "Godziny Dobrobytu" z czasow PRL-owskiego "Dziennika Telewizyjnego". Po idiotycznej imprezie pilkarskiej, po ktorej pozostanie nam na dlugo nie tylko niesmak przegranej ale takze masa deficytowych "na zawsze" stadionow sportowych slysze teraz o powstaniu Polskiego Funduszu Inwestycyjnego czyli puli finansowej powstalej w wyniku wyprzedazy przez Skarb Panstwa akcji kilku jeszcze dochodowych przedsiebiorstw panstwowych.  Oznacza to, ze Polska zmuszona jest do desperackiego pod wzgledem finansowym kroku wyzbycia sie zrodel kapitalu narodowego aby przeznaczyc go na cele szeroko rozumianego spozycia. Przeznaczeniem PFI jest bowiem reanimacja gospodarki przez dofinansowanie robot publicznych w formie drog czy innych ulepszen infrastruktury. Oczywiscie rozbudowa infrastruktury jest uzyteczna i moze byc zrodlem uaktywnienia zawodowego licznej rzeszy bezrobotnych. Oznacza ona jednak zamrozenie kapitalu i odciagniecie go z tej czesci gospodarki, ktora jeszcze wypracowuje dla panstwa jakies zyski. Rozbudowa autostrad, ktore zreszta sa bardzo kosztowne w utrzymaniu, nie jest niezbedna dla gospodarki kraju a jedynie sluzy celom handlowym i militarnym UE. Podobnie akcja "duze lotnisko w kazdej pipidowce" nie jest konieczna dla potrzeb polskiego lotnictwa (LOT w zasadzie bankrutuje) ale stanowi przygotowanie podstawy wyjsciowej do natarcia na Bialorus, Ukraine i Rosje podobnie jak to bylo z rozwojem sieci drog i lonisk w III Rzeszy tuz przed rozpoczeciem II Wojny Swiatowej. Rosjanie zreszta zdaja sobie z tego sprawe i stad sie biora wspolne manewry wojsk zagrozonych republik  na aktualnej granicy obu imperiow (http://marucha.wordpress.com/2012/12/29/znow-zademonstruja-sile/ ) . Nie mam zreszta nic przeciwko temu aby upadlo Imperium Rosji ale chcialbym aby tego rezultatem bylo odebranie ziem polskich sprzed rozbiorow a nie przesuniecie Imperium Niemieckiego w postaci IV Rzeszy na wschod. Polska nie zajdzie daleko biegnac za niemieckim koniem!

  Aby jednak odczarowac nieco pelen zwidow i marzen o potedze swiat polskiej ekonomii podaje na rysunku 1 PKB Polski w latach 1980-2012. Jest on przedstwiony w w milionach uncji zlota/ rok (os lewa) oraz w miliardach USD/rok (os  prawa). Dane ostatnie pochodza z Index Mundi. Jak latwo zauwazyc, PKB wyrazony w USD rosnie niemal monotonicznie. Aby zobaczyc jednak jak wyglada prawdziwy obraz polskiej ekonomii musimy wziasc pod uwage takze fakt, ze wartosc nabywcza USD (a takze PLN) nie jest stala. Dlatego optymistyczny obraz wzrostu pokazany przez krzywa PKB(USD)  zmienia sie gdy tylko spytamy ile faktycznie bogactwa przeplynelo przez kraj w postaci towarow i uslug. Jak widzimy z przebiegu krzywej PKB(oz Au) Polska od roku 2006 znajduje sie w poglebiajacej sie depresji ekonomicznej . Maksymalna wartosc realnego PKB wynosila w roku 2005 okolo 700 mln uncji Au. Po siedmiu latach rzadow PO spadla ona do poziomu 300 mln uncji a wiec o 57%.

     Podobny obraz daje nam analiza historycznego wykresu przedstawiajacego Srednie place w Polsce w latach 1995-2012.  Jak uprzednio mamy tu dwie krzywe. Jedna podajaca wzrost wynagrodzenia w PLN, ktory postepowal niemal monotonicznie ( z drobnym odchyleniem w r. 2009)  oraz realny dochod sredni wyrazony w uncjach zlota na rok. Tu widzimy, ze najwyzszy dochod sredni realny wystapil w roku 2002. Po nim wartosc nabywcza placy sredniej stopniowo malala i obecnie powrocila do poziomu z roku 1996.  Inaczej mowiac obywatel polski stopniowo biednieje znajdujac sie na najlepszej drodze do zamoznosci okresu poznego Jaruzelskiego badz tez poczatkow III RP.  Obecna Polska to nowy rodzaj slynnej wsi Potiomkinowskiej!

    Spojrzmy tez na wykres 3 przedstwaiajacy przebieg cen zlota w PLN, USD i EC.  Jak widzimy, wszystkie te waluty zachowywaly sie w miare stabilnie do roku 2005. Po nim nastapila gwaltowna dewaluacja wywolana nadmierna emisja pieniadza. Widac to jeszcze lepiej  na wykresie 4 , gdzie pokazuje wartosc nabywcza wszystkich tych walut w okresie 1995-2012. Jak widzimy w miare normalna polityka pieniezna skonczyla sie na swiecie gdzies w roku 2002. Pozniej mamy juz do czynienia z lawinowym psuciem wartosci walut. 

Tak na przyklad wartosc nabywcza (odwrotnosc ceny zlota) PLN w roku  2000 wynosila 0.00081 oz Au/PLN. W roku 2012 czyli 12 lat pozniej wynosila ona tylko 0.00017 oz Au/PLN. Spadek wartosci zlotowki wyniosl wiec 79% przez 12 lat czyli 6.58% rocznie. Podobnie wynosi sredni stopien dewaluacji rocznej USD - 6.96% oraz Euro - 6.90%.  Aby utrzymac wiec wartosc swojej wyplaty przecietny Polak powinien dostawac 6.58% podwyzke wynagrodzenia rocznie.  Zauwazmy, ze powszechnie fetowane przejscie do poslugiwania sie Euro w Polsce planowane na rok 2016 nie przyniesie jej obywatelom niczego dobrego. Euro dewaluuje sie w podobnym stopniu jak PLN a kraj, po utracie niezaleznosci politycznej i gospodarczej pozbawi sie takze niezaleznosci finansowej! Wiem, ze czytaja mnie takze goracy zwolennicy PO. Chcialbym wiedziec jednak czy ich europejski entuzjazm (wreszcie Niemcy wprowadza tu porzadek a do Berlina mam tylko pare godzin jazdy luksusowym pociagiem, kazdy moze czyscic podlogi czy wychodki w Anglii) nie chwieje sie gdy widza tutaj owe gospodarcze fakty, ktorych istotnie prozno by szukac w Gazecie Wyborczej?

Pomyslnego Nowego Roku !

 *Maciej Zembaty "Ostatnia posluga"

niedziela, 23 grudnia 2012

"Jak dobrze mi w pozycji tej..." czyli stan Unii 2012

   Zazwyczaj zamieszczam zwiezly raport opisujacy stan ekonomii USA w pierwszym kwartale nadchodzacego roku. Jesli obecnie odchodze od tego zwyczaju i publikuje go nieco wczesniej to dlatego, ze nie jestem pewien czy uda mi sie to zrobic w terminie pozniejszym. Oznacza to, ze dane dotyczace na przyklad GNP Stanow Zjednoczonych za rok 2012 moga nie byc calkiem dokladne gdyz opieraja sie na uprzednich trzech kwartalach. Mysle jednak, ze korekty nie beda zbyt duze a wnioski beda jakosciowo poprawne. Omine tez kwestie bilansu handlowego oraz dlugu narodowego USA dlatego, ze nie sa to dane, ktore w sposob znaczacy wplywaja na ocene sytuacji gospodarczej kraju a jedynie stanowia konsekwencje przyjetej polityki handlu zagranicznego oraz polityki wewnetrznej. To co mnie glownie interesuje to kwestia tego co mozemy oczekiwac w przyszlosci majac przed soba cztery lata prezydentury Obamy. Jak wiemy Nasz Szanowny Prezydent oglasza wszem i wobec, ze wyciagnal juz kraj z recesji i ze przyszlosc wyglada dobrze zawlaszcza jesli chodzi o zmniejszenie liczby bezrobotnych oraz zwiekszenie liczby miejsc pracy. Musze przyznac, ze nie znajduje w prasie ekonomicznej ani w mediach racjonalnej oceny tych przechwalek wiec zamieszcam tutaj ocene wlasna, ktora nie jest tak optymistyczna.

   Tak jak to wiemy z wizyt u lekarza, na poczatku wizyty zawsze zostaja zmierzone podstawowe znaki witalne (cisnienie, temperatura itp). W ekonomii kraju taka role pelni GNP (czyli polski PKB) i ten wlasnie jest przedstawiony na pierwszym rysunku. Punkty znacza tu odczyty dokonane na koncu roku a wiec ostatni punkt wykresu oznacza GNP (2012). Jak zazwyczaj podaje tu GNP liczony w miliardach (10^9) uncji zlota gdyz tylko w ten sposob mozemy usunac efekty postepujacej w czasie dewaluacji dolara. Inaczej mowiac , przedstawiam GNP w dolarach okresu przed 1970 rokiem czyli sprzed czasu zejscia ze standartu zlota.
Czytelnik, ktory chcialby zobaczyc jak wyglada ten sam wykres bez uwzglednienia dewaluacji moze zajrzec do witryny Banku Rezerwy Federalnej w St. Louis  http://research.stlouisfed.org/fred2/series/GNP?cid=106. Porownanie mowi nam, jak bardzo mozna znieksztalcic rozumienie tego co sie faktycznie odgrywa w ekonomii kraju jesli sie nie bierze dewaluacji pod uwage. Na przyklad wielki kryzys lat 1970-1980 jest praktycznie niewidoczny na wykresie Fed. Rez. a stan obecny wyglada istotnie na wskazujacy na duza poprawe. Tymczasem na moim wykresie widzimy, ze stan gospodarki amerykanskiej przez caly okres prezydentury Obamy systematycznie sie pogarszal. Odbicie nastapilo pod koniec roku 2011 kiedy to Banki Rezerwy Federalnej rozpoczely przedwyborcza stabilizacje wartosci nabywczej dolara. Tego typu polityka pieniezna pojawila sie juz uprzednio w roku 2008 i wczesniej co widzimy w postaci malych lokalnych maksimow na opadajacej czesci krzywej GNP w latach 2001-do chwili obecnej.  Oczywiscie ustabilizowanie wartosci nabywczej waluty jest warunkiem koniecznym zdrowej gospodarki ale nie jest warunkiem wystarczajacym do wyjscia z depresji. Jest kwestia otwarta czy GNP w roku przyszlym przebije sie przez linie oporu GNP odpowiadajaca wartosci 10 mld uncji zlota. Osobiscie uwazam, ze nie gdyz prawdziwym prawdopodobnym  poziomem odbicia jest prog lezacy nieco ponizej wartosci 5 mld uncji zlota chociaz nie jest tez wykluczone zejscie nawet nizej , do poziomu z kryzysu konca lat dwudziestych czyli az do poziomu 2 mld uncji. Inaczej mowiac jeszcze nie widzielismy jak dotad prawdziwej, strasznej twarzy kryzysu swiatowego.

    Podobne wnioski nasuwa analiza wykresu indeksu gieldowego DJI (Dow Jones Industrial) na nastepnym rysunku. Jestesmy jeszcze daleko od prawdziwego minimum, ktore wypada tu gdzies na poziomie 2 uncji zlota osiagnietego w latach 80-tych. Akcje glownych amerykanskich przedsiebiorstw sa ciagle jeszcze zbyt drogie gdyz iloraz cena/ zarobek (Price to earnings) wynosi okolo 13. Na ogol prawdziwa fala zainteresowania inwestorow rynkiem akcji pojawia sie wtedy gdy ow iloraz ten jest nizszy niz 10.

   Na rysunku trzecim przedstawiona jest wartosc nabywcza dolara mierzona w ilosci zlota jaka mozna zakupic posiadajac jeden papierowy dolar. W przeciwienstwie do umyslowych bakow puszczanych obecnie przez zawodowych wspolczesnych ekonomistow, gloszacych priorytet roznego typu "koszykow" towarow, jest czy indeksow w rodzaju Commodity Price Index (CPI) jako miary inflacji waluty, odwrotnosc aktualnej ceny zlota jest jedyna obiektywna miara wartosci nabywczej danej waluty. Jest to tez miara, ktora nie zalezy od tego, czy bank centralny ustali czy tez nie stala relacje pomiedzy kruszcem a wypuszczana przez siebie makulatura pieniezna. W szczegolnosci  miara ta pozwala porownac wartosc nabywcza pieniadza w calym zakresie historycznym USA gdyz ten szczesliwy kraj nie zaznal dotad katastrof pienieznych w postaci wymian pieniadza jakie trapily ekonomie Naszej Umeczonej Ojczyzny. Dzieki temu mozemy tez obiektywnie zmierzyc przecietny stopien dewaluacji amerykanskiego dolara. Jak nam mowia dane, dziesiec lat temu , w roku 2002 wartosc nabywcza USD wynosila   0.0035971 oz/USD. Obecnie zas wynosi ona 0.00059032 oz/USD. Oznacza to, ze w przeciagu dziesieciu lat dolar amerykanski stracil 83.59 % swojej wartosci nabywczej co daje nam srednia stope dewaluacji  dolara wynoszaca 8.359%  rocznie. Kazdy kto w tym czasie nie dostawal rocznej podwyzki w tej wysokosci pracowal faktycznie za coraz mniejsze wynagrodzenie. Podobnie jest zreszta z oszczednosciami trzymanymi w banku na rachunkach czekowych. Jak juz wspomnialem, w ciagu ostatniego roku a scislej gdzies od pazdziernika 2011 roku  nastapila stabilizacja wartosci dolara. Mozemy to zobaczyc na wykresie funduszu sprzedawanego na gieldzie (ETF) znanego pod symbolem GLD. Jedna akcja tego funduszu ma  cene rowna wartosci 1/10 ceny uncji zlota dostepnego aktualnie na gieldzie metali. Fundusz ten kupuje badz sprzedaje stosowne ilosci zlota w miare decyzji inwestorow  http://finance.yahoo.com/q/ta? s=GLD&t=2y&l=on&z=l&q=l&p=&a=&c=  . Wartosc uncji w tym czasie utrzymywana byla i jest nadal, zapewne przez banki  Fed. Rez. , w granicach 1740 USD/oz  - 1500 USD/oz  co oznacza, ze gdy cena zlota osiagnie gorna granice bank sprzedaje pewna ilosc zlota  wywolujac spadek ceny a gdy cena gieldowa zlota spadnie do 1500 USD/oz ten sam bank zaczyna  to zloto skupowac i cena kruszcu rosnie. W ten sposob powstaje gorna i dolna linia oporu a cena zlota utrzymuje sie w zalozonych granicach. Buforowanie ceny zlota w pewnym przedziale zastepuje obecnie stala relacje wymiany banknotu na kruszec jak obowiazywala przed rokiem 1970.  Gra tego rodzaju moze byc prowadzona tak dlugo jak dlugo popyt na zloto na rynkach swiatowych nie przekroczy mozliwosci buforowania ceny przez bank federalny badz Ministerstwo Skarbu USA. Instytucje te maja co prawda wyjatkowo duze rezerwy zlota ale taka sytuacja juz sie zdarzyla w przeszlosci pare razy i wtedy dewaluacja dolara postepowala a cena zlota osiagala nowa, wyzsza wartosc. Tak bylo podczas kryzysu lat 1930-1935 oraz podczas kryzysu lat 1970-1980. Obecny kryzys rozpoczal sie w roku 2001 a kiedy sie skonczy tego nie wiem. Powodem kazdego z tych katastrofalnych dla ekonomii kraju i swiata wydarzen byla nadmierna ilosc pieniedzy jaka pojawila sie na rynku czy to ze wzgledu na nadmierne spekulacje gieldowe czy tez z powodu wydatkow na zbrojenia,  prowadzenie wojen czy tez kupowanie sobie przychylnosci panstw sojuszniczych.

 Rysunek czwarty pokazuje kolejne administracje odpowiedzialne za utrzymywanie wartosci nabywczej dolara na tle wykresu ceny uncji zlota w latach 1940-2012. Odcinki horyzontalne odpowiadaja normalnej ekonomii kraju  przynajmniej jesli chodzi o zdrowa polityke pieniezna.  Falowania badz raptowne skoki odpowiadaja sytuacjom, w ktorych sternicy nawy panstwowej podejmowli szczegolnie idiotyczne decyzje zwlaszcza te dotyczace zwiekszenia podazy papierowego pieniadza.

   Waznym wskaznikiem zywotnosci rynku amerykanskiego jest srednie wynagrodzenie realne (w zlocie) w USA w okresie 1945-2012, ktore jest pokazane na rysunku piatym. Jak widzimy obecne wynagrodzenie jest najnizsze w historii calego tego okresu i jest nizsze nawet od tego jakie bylo w apogeum kryzysu lat 1970-1980. Jest to znak bardzo niepomyslny jesli chodzi o przyszlosc  rynku amerykanskiego gdyz oznacza, ze przewazajaca wiekszosc obywateli nie posiada wystarczajacych wolnych funduszy (disposable income) aby wywolac popyt na towary. To zas oznacza dalszy wzrost bezrobocia w miare tego jak bedzie nastepowala kolejna erozja produkcji towarow w USA.  Spowoduje to zreszta takze zmalenie popytu na towary importowane z krajow azjatyckich i innych o nizszej cenie robocizny a w konsekwencji przeniesienie sie kryzysu na regiony zamorskie jeszcze cos produkujace.

    Maleje tez nadal mediana realnej ceny domow w USA chociaz szybkosc malenia wartosci domu spadla ostatnio. Nie mniej uwazam, ze tendencja spadkowa bedzie sie utrzymywac az do czasu gdy realna cena przecietnego domu osiagnie poziom 90 uncji zlota. Cena ta wydaje sie byc historyczna linia oporu dla tego dobra powszechnego uzytku. Jest to znowu rokowanie niepomyslne dla gospodarki USA gdyz wartosc domu stanowi pewna rezerwe finansowa ludnosci, ktora czesto kredytuje swoja stope zyciowa zaciagajac pozyczki  hipoteczne.  Oczekuje zatem dalszych zapasci na rynku nieruchomosci co odbije sie takze na sektorze bankowym.

   Jest mi naprawde bardzo przykro, ze nie moge w okresie swiatecznym byc nosicielem lepszych przepowiedni gospodarczych. Takie sa jednak wyniki analizy danych ekonomicznych dostepnych powszechnie ale najwyrazniej nigdy nie przechodzacych do swiadomosci spolecznej. Czy jest w tym wina mediow czy matolectwa spoleczenstwa amerykanskiego (i nie tylko)  tego nie wiem. Jak slusznie zauwazyl gubernator Romney, ostatni kontr-kandydat na stanowisko prezydenta, 47% amerykanskiego spoleczenstwa jest obojetne pod wzgledem podatkowym gdyz jest zbyt biedne by mogl z niej cos wyciagnac nawet amerykanski urzad podatkowy.  Co wiecej jest to ta czesc spoleczenstwa, ktora jest dla systemu obciazeniem gdyz albo wymaga wyplat socjalnych albo zwiekszenia wydatkow na  wieziennictwo i policje.Pamietajmy bowiem, ze kazdy obywatel zyjacy na danym terenie faktycznie zyje z tego co uda mu sie na tym miejscu uzyskac. Jesli nie ma pracy to stanowi on  obciazenie dla sluzb socjalnych badz rodziny albo innych obywateli. Dlatego racjonalna ekonomia musi zapewnic mozliwosc uzyskania pracy zgodnej z wyksztalceniem dla wszystkich obywateli dzielacych dany habitat. Jesli tak sie nie dzieje to cale spoleczenstwo lozy na darmozjada w ten czy inny sposob tracac fundusze, ktore moglyby byc uzyte z lepszym rezultatem na inne cele.

     Jak zazwyczaj mozemy sie zastanowic co nalezaloby zrobic aby przerwac ten katastrofalny bieg wydarzen zreszta calkiem zgodny z teza Marksa o postepujacej pauperyzacji proletariatu oraz koncentracji kapitalu w czasie przed-rewolucyjnym. Moim zdaniem, ktore juz wielokrotnie mowilem, konieczna jest jak najszybsza rezygnacja z realizacji ideologii wolnego rynku oraz powrot do protekcjonizmu dla rynku wlasnego. Jesli to jest niemozliwe (a nie jest) to radze aby wprowadzic zasade, ze kazda kompania moze importowac tylko tyle produktow pochodzenia zagranicznego ile wyprodukowala sama na terytorium kraju importera. W ten sposob pracownik amerykanski bedzie mial takze okazje skorzystac z taniosci pracownika azjatyckiego a kraj nie zostanie calkowicie pozbawiony wlasnej bazy wytworczej. Obecny system koncentruje wszystkie zyski z importu artykulow powszechnego uzytku w rekach stosunkowo niewielkiej  grupy importerow i hurtownikow. Amerykanie sa projektantami wiekszosci artykulow gospodarstwa domowego, komputerow czy srodkow lacznosci, ktorych sprzedaz  przynosi  wielkie zyski. Te zdobycze nie wplywaja jednak na podwyzszenie stopy zyciowej ludnosci gdyz bierze ona malejacy udzial w ich wytwarzaniu. Obecny prezydent usiluje lagodzic objawy kryzysu przez wprowadzenie powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, podwyzszenie podatkow i  nikle zmniejszenie zatrudnienia w agencjach federalnych. Sa to w gruncie rzeczy inicjatywy chybione, z wyjatkiem reformy podatkowej, gdyz nacisk powinien byc polozony na zwiekszenie mozliwosci uzyskania dochodowego zatrudnienia dla obywateli a nie na utrzymywanie ich w stanie ekonomicznego zycia uspionego na drobnych jalmuznach systemu socjalnego. Ludzie, ktorzy zastanawiaja sie co jutro wloza do garnka nie zapewnia popytu na towary i nie ozywia rynku!
 

wtorek, 11 grudnia 2012

Mniej czy wiecej?

  Podobno ludzie wybieraja racjonalne rozwiazanie dopiero po wyprobowaniu wprzody wszystkich innych mozliwosci. Tak tez mowi mi moje zyciowe doswiadczenie rozciagajace sie na dwa kontynenty, dwa diametralnie rozniace sie systemy polityczne oraz pare lat dyskusji z moimi czytelnikami na bobolowisku. Dlatego tez nie bylem wcale zdziwiony gdy po napisaniu uprzedniego artykulu (http://bobolowisko.blogspot.com/2012/11/granice-wzrostu-i-inne-pytania.html ) jeden z czytelnikow zapytal pogodnie co byloby zlego w tym gdyby ludnosc Naszej Ciezko Doswiadczonej Ojczyzny  podwoila sie osiagajac gestosc powierzchniowa populacji rowna tej jaka wystepuje w Niemczech. Dla przypomnienia podaje, ze obecna gestosc zaludnienia w Polsce wynosi 123 osoby na km^2 i wielkosc ta mozemy porownac z gestoscia zaludnienia w NRF wynoszaca 229 osob/km^2 czyli prawie dwa razy wiecej (scisle 1.9 razy). Oba kraje maja zblizona pojemnosc biologiczna wynoszaca 2 ale rozne odciski stopy ekologicznej wynoszace dla Polski 4 a dla Niemiec 5 (patrz http://www.footprintnetwork.org/en/index.php/GFN/page/footprint_for_nations/).  Tak wiec Polska posiada obecnie dwa razy wiecej ludnosci niz moze to utrzymac jej terytorium a Niemcy sa przeludnione  az 2.5 raza. Nic wiec dziwnego, ze od stuleci Niemcy patrza na Polske wylacznie jako na teren swojej przyszlej przestrzeni zyciowej, ktora z biegiem czasu przypadnie im w udziale jesli tylko uda im sie zlikwidowac lub przynajmniej przerzedzic  tubylcza populacje. "Jedz do Polski. Twoj samochod juz tam jest!" mowi dowcipne i wspolczesne haslo niemieckich biur podrozy uogolniajace wyraznie obserwowana tendencje polskich i cyganskich gangow kradnacych pojazdy niemieckich obywateli aby sprzedac je potem w Polsce czy na Ukrainie. Drugim mozliwym rezerwuarem przestrzeni zyciowej dla Niemiec byla i jest Francja o gestosci zaludnienia 117 osob na km^2 i biologicznej pojemnosci rownej 3. Francuski odcisk stopy ekologicznej wynosi 5 co oznacza, ze Francja jest przeludniona 1.7 raza a wiec w nieco mniejszym stopniu niz Polska. Stosunki francusko-niemieckie byly tradycyjnie napiete przed rokiem 1950 i stad wynikala wojskowa wspolpraca pomiedzy II RP i Francja w okresie przed II Wojna Swiatowa. Obecnie sytuacja ta ulegla zmianie gdyz Niemcy powrocily do tradycyjnej doktryny "Drang nach Osten" i staraja sie utrzymywac z Francja stosunki wystarczajaco dobre aby nie utworzyla sie kolejna sytuacja zmuszajaca ich do walki na dwa fronty.

    Pozornie wydawaloby sie racjonalnym aby zastosowac do ludnosci prawo Clapeyrona odnoszace sie do gazow idealnych (w tym do gazow powierzchniowych)  a mowiace, ze cisnienie gazu wyraza sie wzorem p=nkT (gdzie n jest gestoscia populacji, k to stala uniwersalna a T temperatura) i argumentowac, ze granice panstw nie ulegna przesunieciu wtedy gdy cisnienia populacyjne po obu stronach sa jednakowe. Problem w tym jak zdefiniowac temperature populacji ludzkiej. W teorii gazow iloczyn kT jest proporcjonalny do sredniej energii czasteczki gazu w populacji. Dla potrzeb demografi wydaje sie rozsadnym aby zidentyfikowac owa srednia energie obywatela za pomoca jakiegos wskaznika opisujacego stopien jego cywilizacji,  dobrobytu, inteligencji oraz wydajnosci pracy. Taka role moze pelnic na przyklad PKB realny (w zlocie) przeliczony na glowe obywatela. Przyjmujac taki wskaznik trudno nie zauwazyc, ze owa demograficzna temperatura obywatela niemieckiego jest znacznie wyzsza od temperatury obywatela Polski. W konsekwencji cisnienie populacji niemieckiej jest historycznie znacznie wyzsze niz polskiej co gwarantuje przesuniecie granic ukladu niemieckiego na wschod. I to wlasnie obserwujemy  z uplywem czasu. Zwiekszenie powierzchniowej gestosci populacji polskiej powinno istotnie dzialac hamujaco na ten proces i tak byloby gdyby nie fakt, ze obecnie maleje tez systematycznie temperatura demograficzna polskiej populacji, ktora staje sie coraz prymitywniejsza i ubozsza. Samo zas zwiekszanie liczby prymitywow zyjacych w danym habitacie nie gwarantuje przetrwania tej populacji w walce o byt z populacja nawet mniej liczna ale o wyzszej temperaturze demograficznej.
    Dowodzi tego historia podboju obu Ameryk, ktore zostaly oddane we wladanie cywilizacji rasy bialej przez stosunkowo nieliczna ekipe dobrze uzbrojonych i zorganizowanych grup europejczykow. Podobnie bylo zreszta na terenie Prus wschodnich gdzie cywilizacyjna misja Zakonu Krzyzackiego zetknela sie z przewazajacymi liczebnie ale nie cywilizacyjnie plemionami Prusow, Estow czy Litwinow. Te procesy trwaja  nadal w swiecie wspolczesnym czego doskonalym przykladem jest rozwijajaca sie po II Wojnie Swiatowej inwazja osadnictwa zydowskiego na terenie arabskiej Palestyny.

    Przewaga liczebna ma swoje dobre strony w pewnych sytuacjach geopolitycznych. Pozwolila ona na przyklad przetrwac Chinom imperialnym w stanie polkolonialnym w okresie ekspansji zamorskich posiadlosci mocarstw europejskich XIX wieku albo czasowo przezwyciezyc parcie na wschod ze strony III Rzeszy umozliwiajac nawet wzglednie krotki okres ekspansji terytorialnej sowieckiego imperium po II Wojnie Swiatowej. Ogolnie jednak rzecz biorac Historia wskazuje na przewage jakosci nad iloscia zwlaszcza zas jest tak w sytuacji gdy ilosc z racji samego swego istnienia staje sie obciazeniem dla populacji a nie motorem jej rozwoju. Obecna sytuacja w Polsce zmierza do utworzenia na jej aktualnym terytorium kraju pol-kolonialnego bedacego rynkiem zbytu dla niemieckiej metropolii oraz gospodarka pomocnicza dla ekonomii niemiecko-francuskiej czy wloskiej. Jest to status zblizony do istniejacego swego czasu w brytyjskich Indiach (British Raj) gdzie takze dozwolono istnienie lokalnej administracji calkowicie uzaleznionej od dyspozycji brytyjskich gubernatorow i oficerow politycznych. Podobna zreszta role gral PRL i jego pseudo-polska administracja w czasie istnienia Imperium Sowieckiego.

       Celem takiego polkolonialnego ukladu jest kompletne podporzadkowanie gospodarcze, militarne  i polityczne kraju od zewnetrznego suwerena. Mocarstwowa polityka  niemiecka polega na wywolaniu permanentnego uzaleznienia krajow podporzadkowanych i ich elit od zewnetrznych platnosci w formie synekur imperialnych, dotacji oraz "wspolnych" projektow, ktorych realizacja zalezy od dobrej woli metropolii kontrolujacej. Jedna z nich w Polsce jest obecny program rozbudowy sieci drog szybkiego ruchu, dla ktorych faktycznie nie ma zadnego uzasadnienia jesli chodzi o potrzeby  wewnetrznej gospodarki kraju.  Te kosztowne, rujnujace biosfere i zuzywajace mase polskiego rolniczego terenu inwestycje maja na celu ulatwienie szybkiego przerzucenia wojsk i towarow na kierunku glownego natarcia czyli na byle rosyjskie dominia zachodnie.  Ostatnia panika polskiego rzadu na wiadomosc, ze oczekiwane dotacje UE, na ktorych w zasadzie mialo opierac sie przyszle istnienie gospodarcze Polski, moga nie byc uchwalone dowodzi najlepiej jak daleko poszedl stopien polskiego uzaleznienia od niemieckiej jalmuzny.

   Ja zas jestem nieco zdezorientowany sprzecznymi sygnalami jakie wysyla ku powszechnej uciesze polski rzad i inne instytucje sluzby publicznej. Z jednej strony premier osobiscie zacheca obywateli do energicznijszego rozplodu podajac jako przyczyne nadciagajaca kleske wyplat emerytalnych dla staruszkow.
Z drugiej jednak strony niewidzialna reka rynku usprawnia polska gospodarke przez coraz szersze stosowanie likwidacji jednostek przemyslowych  oraz rolniczych. W jaki sposob zmiejszanie liczby stanowisk pracy moze powodowac jednoczesne zmniejszenie istniejacego juz bezrobocia oraz zwiekszenie przychodow skarbu panstwa tego jakos nikt nie jest w stanie wytlumaczyc. Powiekszanie populacji to bowiem nie tylko problem znalezienia dla niej zatrudnienia ale takze zwiekszenia powierzchni zabudowanej aby nowym obywatelom zapewnic dach nad glowa oraz dobra powszechnego uzytku. Nie bez znaczenia tez bedzie proporcjonalne zwiekszenie liczby odpadkow cywilizacyjnych, z ktorymi nawet obecnie nie jestesmy w stanie sobie poradzic. Druga zabawna niekonsekwencja jaka zauwazam w Wiadomosciach telewizyjnych jest fala wspolczucia dla osob terminalnie chorych, ktorym Ministerstwo Zdrowia odmawia prawa do przedluzajacych zycie ale drogich lekarstw czy tez dla ciezko chorych na czesto nieuleczalne choroby pacjentow  Centrum Zdrowia Dziecka. Z prawnego punktu widzenia osoby, ktorym naleza sie swiadczenia z NFZ zawarly z ta instytucja umowe o swiadczeniach zdrowotnych, ktora, o ile wiem nie, zawierala sprecyzowanych ograniczen co do wysokosci swiadczen ubezpieczyciela czy tez zakresu procedur leczniczych. W takiej sytuacji osoby uprzednio ubezpieczone maja pelne prawo do tego aby zadac przyslugujacych im swiadczen w pelnym zakresie. Dopiero przyszle generacje pacjentow moga  byc postawione przed  zmodyfikowana umowa o ubezpieczenie zdrowotne zawierajaca sprecyzowane ograniczenia odpowiedzialnosci NFZ co do wysokosci swiadczen oraz rodzaju uslug medycznych.

   Powracajac jednak do obserwacji o spoznionej reakcji na ostrzezenia ekologiczno-demograficzne zamieszczam powyzej  wykres przedstawiajacy oczekiwany w latach 70-tych ubieglego wieku przebieg podstawowych wielkosci demograficznych i ekonomicznych przygotowany w Massachusetts Institute of Technology przez Forrestera i Meadwos-ow. Ponizej zas mamy wyniki przewidywan zmodyfikowanego modelu swiata wykonane w roku 2004 przez nieco zmodyfikowana grupe demografow szkoly "Granic wzrostu" ("Limits to Growth") . W pierwszym modelu wykonanym w roku 1972 na zlecenie Klubu Rzymskiego swiat znajdowal sie jeszcze w stanie pozwalajacym na podjecie decyzji o ograniczeniu populacji oraz zmniejszeniu eksploatacji biosfery. Pozwoliloby to na wejscie w stan stacjonarny odpowiadajacy z grubsza biologicznej pojemnosci Ziemi. Niestety niemal zadne z zalecen zamieszczonych w ksiazce nie zostalo wprowadzone w zycie i w efekcie jestesmy juz obecnie w stanie "przestrzelenia" trajektorii rozwoju stacjonarnego przekraczajac pojemnosc biologiczna Ziemi mniej wiecej poltora raza. W tej chwili nie ma juz mowy o wzglednie lagodnej korekcie ewolucji systemu swiatowego. Zmiany zostana wymuszone przez deficyt podstawowych zasobow, zanieczyszczenie srodowiska oraz przeludnienie. Jesli porownamy oba wykresy to zobaczymy, ze sa one bardzo podobne do siebie jakosciowo. Oba modele przewiduja osiagniecie populacji maksymalnej gdzies pomiedzy rokiem 2000 a 2050 oraz ostre zaostrzenie sie kryzysu zaopatrzenia (w zywnosc i surowce) gdzies w latach 20-tych obecnego wieku. Jak z tego widac nawet najlepsze naukowe przewidywania nie sa w stanie sklonic ludzkosci do zachowan, ktore musialyby ich zmusic do rezygnacji z pewnych wygod czy przyjemnosci. Tylko sila w formie konfliktu zbrojnego czy tez klesk zywiolowych moze skorygowac nadmierny wzrost i oczekiwania populacji, ktora jak rak niszczy srodowisko w ktorym zyje.

Literatura
D. H. Meadows, D.L. Meadows, J. Randers "Beyond the Limits", 1992
D. Meadows, J. Randers, D. Meadows "Limits to Growth -the 30-Year Update", 2004