sobota, 29 marca 2008

Owczy ped czyli psychologia tlumu

Z przytoczonych uprzednio analiz wydawaloby sie jasne, ze perspektywy naszej podrozy w przyszlosc europejska nie wygladaja najlepiej. Polska gospodarka znajaduje sie obecnie w zastoju, ktory ma pelne szanse rozwiniecia sie w gleboki kryzys. Rownoczesnie zas rosna roszczenia placowe czesciowo zreszta wzmocnione hura-optymistycznymi obietnicami PO z Wielkim Tuskiem na czele. Jest to sytuacja, ktora zapewne doprowadzi do nastepnego goracego, polskiego lata. Spojrzmy zatem gdzie leza korzenie trudnosci. Jak wspominalem idea wolnego rynku oraz przystapienie do UE spowodowaly, ze rzad polski w zasadzie utracil wiekszosc niezbednych narzedzi, ktorymi mozna by oslonic Polske przed konsekwencjami globalizacji. Jest to zjawisko typowe dla wielkich systemow ekonomicznych, ktore w miare obalania wewnetrznych barier kontrolujacych migracje ludnosci, transfer towarow i kapitalu traca tez zdolnosc oslony poszczegolnych terytoriow przed przykrymi konsekwencjami przynaleznosci do jednego organizmu ekonomicznego. W podobnej sytuacji bylby tez organizm ludzki gdyby nagle zniknely membrany gwarantujace autonomie komorek. Jak wspomnialem wczesniej wolny rynek powoduje zjawisko migracji srodkow wytwarzania i kapitalu do krajow o najnizszych kosztach robocizny. Jest to objaw nieznany wczesniej (czyli z grubsza przed rokiem 1980). W okresie tradycyjnego kapitalizmu istnialo zjawisko niemobilnosci kapitalu (i srodkow produkcji) a mobilnosci sily roboczej. Mowiac po prostu, trudno bylo przeniesc fabryke natomiast w wypadku otwarcia sie miejsca pracy zainteresowani nia przenosili sie tam gdzie owo miejsce powstalo. Teraz sytuacja sie zmienila. Kapital przeplywa latwo miedzy panstwami i miejsca pracy otwieraja sie tam gdzie jest tania sila robocza i malo restrykcji dotyczacych ochrony pracy i srodowiska. Natomiast nie ma praktycznie potrzeby ani mozliwosci aby tracacy prace w jednym miejscu obywatele danego panstwa (n.p. USA czy Polski ) przeniesli sie tam gdzie owe miejsca pracy powstaja (n.p. do Chin czy Indii). Decydujace o tym gdzie przeniesie sie produkcja sa koszty pracy. Obecnie na korzysc Indi czy Chin traca prace nawet obywatele Meksyku, ktory w poczatkowym okresie globalizacji byl miejscem gdzie przeniosla sie wiekszosc centrow produkcji z USA i Kanady. Porownajmy: srednia roczna placa w USA wynosi obecnie 160 uncji zlota, srednie roczne wynagrodzenie w Polsce wynosi obecnie okolo 20 uncji zlota a srednie roczne wynagrodzenie w Chinach Ludowych wynosi 3.5 uncji zlota rocznie. Oznacza to, ze amerykanski robotnik musialby byc osmiokrotnie wydajniejszy od polskiego i az czterdziestokrotnie wydajniejszy od chinskiego aby utrzymac swoje miejsce pracy. Nic wiec dziwnego, ze Daleki Wschod staje sie swiatowym centrum wytwarzania i uslug. Jest to obszar o praktycznie nieskonczonej pojemnosci sily roboczej. Dziala on wiec jak "czarna dziura" wsysajaca wszystkie mozliwosci zatrudnienia na swiecie. Dotyczy to wszystkich zawodow. Nie tylko tych, ktore wymagaja wyzszych kwalfikacji. Chiny i Indie maja obecnie calkiem wysoka liczbe bardzo dobrze wyksztalconych specjalistow ze wszystkich dzialow nowoczesnej technologii, finansow , reklamy a nawet przemyslu rozrywkowego. Aby z tymi potentatami konkurowac w wytwarzaniu dobr
polscy pracownicy musieliby albo wielokrotnie przewyzszyc chinczykow w wydajnosci pracy albo zgodzic sie na porownywalne wynagrodzenie. Obie mozliwosci wydaja mi sie nierealistyczne. Jest jednak prostszy sposob, ktory jednak wymaga odwrotu od idei wolnego rynku. Jest nim wprowadzenie ponownie cel na towary importowane. Nie mowie tu o clach zaporowych i zlikwidowaniu zdrowej konkurencji. Chodzi mi tylko o to, aby polskie fabryki, parajace sie podobna produkcja ale obciazone wyzszymi kosztami wytwarzania mialy szanse pojawienia sie na rynku z akceptowalna cena, ktora nie odbiegalaby od ceny towarow importowanych z krajow o taniej robociznie. Przy okazji powstana wtedy w Polsce dobrze platne posady w produkcji. Obecna sytuacja handlu zagranicznego jest patologiczna. Przy rozsadnej postaci wymiany towarowej artykuly importowane powinny byc na rynku nieco drozsze niz analogiczne towary produkowane na miejscu. Przy towarach importowanych dochodza bowiem koszt transportu oraz trudnosci obslugi reklamacji wad towaru. Obecnie towary dalekowschodnie sa tak tanie w produkcji, ze koszty transportu nie odgrywaja wiekszej roli. To zas powoduje niepotrzebne zuzycie energi oraz wzrost zanieczyszczenia srodowiska zwiazanego z przewozem towarow, ktore zupelnie dobrze moznaby wytwarzac na miejscu. Dochodzi bowiem do tego, ze obecnie nawet gwozdzie sa sprowadzane do USA z Korei Poludniowej. Nie mowie juz o tym, ze trudno znalezc jakikolwiek artykul elektryczno-maszynowy czy elektroniczny od zarowek po komputery, ktory nie bylby produkowany w Chinach. Towary te moga miec marki firm zachodnich , Apple,Dell, Hewlett-Packard itd ale na obudowie zawsze podana jest dalekowschodnie miejsce wytwarzania.
Jesli chodzi o rynek pracy to najwiekszy wrog nie zrobilby w USA takich zniszczen w przemysle narodowym jakie dokonalo ostatnie prawie 20 lat polityki wolnego rynku propagowanego przez amerykanska finansjere.
Drugim powodem, dla ktorego zamiera polski eksport na rynek amerykanski a takze ostatnio rowniez na rynek europejski jest polityka silnej zlotowki jak prowadzi NBP. Jak wspomnialem wczesniej USA sa obecnie w fazie lawinowej dewaluacji dolara, ktorego wartosc spada realnie z szybkoscia okolo 60% rocznie . Euro dewaluuje sie wolniej , ostatnio z szybkoscia okolo 12% rocznie, natomiast nasza dzielna zlotowka spada tylko o 8% rocznie. To zas powoduje, ze polskie towary staja sie zdecydowanie za drogie na rynkach zagranicznych w porownaniu z podobnej jakosci towarami rodzimymi. Zauwazmy, ze polskie towary eksportowe maja dosyc ograniczony i niewyszukany asortyment. Sa one wzglednie latwe do zastapienia. Aby zwiekszyc eksport nalezaloby pojsc w slady chinczykow, dla ktorych dostep do rynku amerykanskiego, najwiekszego na swiecie , jest sprawa byc lub nie byc. Totez chinczycy kwitna i eksportuja ustalajac stabilna relacje wymiany ,w ktorej obecnie 1 USD = 7.2 chinskich jenow, bez wzgledu na to jak wyglada cena zlota. Natomiast NBP broni zlotowki przed dewaluacja niszczac przy okazji polski przemysl i popyt na pracobiorcow. Dobrze zreszta, ze mamy jeszcze mozliwosc zmian w tym wzgledzie nawet jesli z nich nie korzystamy. Z chwila bowiem gdy NBP przestanie byc bankiem emisyjnym a w Polsce wylacznym pieniadzem bedzie euro
zniknie i ta mozliwosc korekty sytuacji w handlu zagranicznym. Calkowita kontrola nad procesami finansowymi lezec bedzie wtedy w rekach Europejskiego Banku Centralnego a nie ma zadnych powodow by wierzyc, ze bedzie on dbal o interesy polskiej prowincji raczej niz o interesy metropolii imperium europejskiego narodu niemieckiego.

piątek, 28 marca 2008

Kryzys zaufania?

U podstaw obecnego swiatowego kryzysu gospodarczego lat 2000-2012 lezy spadek zaufania do USD jako glownej waluty rezerwowej dospodarki swiatowej. Nie jest to uczucie nieuzasadnione. Wygoda waluty rezerwowej polegala na tym, ze mozna jej bylo uzywac do przechowywania kapitalu bez specjalnej obawy, ze wartosc przechowywanych zasobow stopnieje jak snieg na wiosne. Tak bylo podczas pelnej wymienialnosci dolara czyli do roku 1971. Bilety Banku Rezerwy Feredalnej byly po prostu bankowymi IOU (nota obligacji wyplaty), ktorymi mozna bylo obslugiwac biezace zobowiazania. W roku 1959 USA posiadaly 17335 ton (metrycznych) zlota (czyli 557336000 uncji) a ilosc banknotow w obiegu wynosila 289 mld (10^9) USD. Z grubsza polowa tej sumy znajdowala sie poza granicami USA.
Jak widac w roku tym 1 uncja trojanska odpowiadala 518.5 USD w obiegu podczas gdy oficjalna relacja wymiany wynosila 35.1 USD za uncje. Nie bylo to wiec pelne pokrycie w zlocie emitowanych banknotow. Bank Federalnej Rezerwy posiadal zaledwie okolo 7% pokrycie dla papierwego pieniadza. Dla wierzycieli bylo to jednak zabezpieczenie wystarczajace. Malo kto istotnie chcial operowac przy dokonywaniu transakcji duzymi objetosciami zlota. Wystarczala pewnosc, ze jesli to bedzie istotnie niezbedne to Rezerwa Federalna zlota jest dostatecznie duza aby pokryc zadanie wierzyciela. To zas zapewnialo stabilnosc systemu pienieznego Wolnego Swiata.
W roku 2005 rezerwy zlota w USA zmalaly do 8133.5 ton = 261.5 mln uncji. Natomiast ilosc banknotow w obiegu wynosila juz 9873.9 mld USD z czego okolo 67% bylo poza granicami kraju.
Oznaczalo to, ze na kazda uncja zlota z Rezerwy Federalnej stanowilaby oparcie dla 37359 USD gdyby oczywiscie nie fakt, ze wymienialnosc zostala zniesiona i cala ta olbrzymia suma dolarow w obiegu byla w istocie papierem bez pokrycia. W roku 2005 rynkowa cena uncji zlota wynosila okolo 428 USD. Nie miala wiec ona zadnej korelacji z zasobami rezerw zlota. Nie mniej oznaczalo to, ze rezerwa pokrywa zaledwie 1% emitowanych banknotow co zapewne sklonilo Bank Rezerwy Federalnej do decyzji o powiekszeniu zasobow zlota. Jak zwykle gdy zloto znajduje duzego nabywce jego cena rosnie. W chwili obecnej siega ona 1000USD za uncje i jak przypuszczam dojdzie do wartosci 1700USD/oz w roku 2010 kiedy to cena zlota osiagnie maksimum. Nie jest latwo dowiedziec sie kim sa najwazniejsi kupcy zlotego metalu. Mozna tylko przypuszcac, ze poza Fed.Rez. sa nimi glowni wierzyciele USA , tacy jak oba panstwa chinskie , Indie i prawdopodobnie te panstwa arabskie, producenci ropy, w ktorych amerykanie nie zdazyli jeszcze zaprowadzic demokracji. Problem bowiem z posiadaniem dodatniego bilansu handlowego z USA jest taki, ze przy obecnej dewaluacyjnej polityce Fed.Rez. nie oplaca sie trzymac dolarow z mysla o ewentualnym, pozniejszym ich wykorzystaniu. Byloby to bowiem marnowaniem zarobionego kapitalu. Z drugiej zas strony Chiny Ludowe potrzebuja dostepu do i produkcji na rynek amerykanski bo bez niego gospodarka chinska wpadnie w kryzys , ktory zapewne zmiotlby rzadzaca obecnie nomenklature komunistyczna i zapewnil powrot nacjonalistow z Taiwanu. Aby umozliwic sobie sprzedawalnosc swoich towarow na rynku amerykanskim chinczycy utrzymuja stabilna (chociaz wolno zmienna) relacje wymiany. Obecnie w roku 2008 1 USD= 7.2 CNY (chinskiego jena). Dzieki temu widzimy tak spektakularny rozwoj gospodarczy w tym kraju zamiast obserwowac zastoj gospodarczy taki jak w Naszej Obojetnej Na Rozwoj Kraju Ojczyznie oraz w innych krajach UE. Pamietajmy tez, ze srednie wynagrodzenie roczne w Chinach Ludowych wynosilo w roku 2007 az 22000 CNY = 3143 USD czyli 262 USD/miesiecznie. Sa to koszty pracy, ktore trudno pobic ale ktore mozna by latwo uczynic mniej dokuczliwymi przez zakonczenie polityki wolnego rynku. Niestety idziemy razem z UE w calkiem odwrotnym kierunku.
Czy mozliwy jest powrot do dawnych dobrych czasow, kiedy dolar istotnie mial podstawy do bycia waluta rezerwowa ? Wydaje mi sie, ze tak gdyz wystarczyloby , na przyklad aby Fed. Rez. przywrocil wymienialnosc na kruszec na poziomie aktualnych cen rynkowych, uzupelniajac braki zlota przez dolaczenie innych metali szlachetnych jak platyna czy srebro do puli. Co zabawne byloby to scisle zgodne z Konstytucja USA, ktora wyraznie , w artykule 10, zabrania tej wlasnie praktyki Bankow Federalnej Rezerwy, ktora jest obecnie uprawiana. Jak widac elity kraju sa praworzadne tylko wtedy gdy im to odpowiada. Musimy jednak pamietac, ze operowanie pieniadzem nadwartosciowym jest blogoslawienstwem dla finansowych spekulantow w USA i nie tylko. Dlatego watpie aby ta praktyka nabijania obywateli w butelke zakonczyla sie dobrowolnie .

czwartek, 27 marca 2008

W tej sytuacji trudnej kazdy gdzies sobie lezy...

Z uprzednio podanej analizy wynika, ze Nasza Kochana Ojczyzna zaadoptowala zasady amerykanskiej ekonomii zapewne wedlug wskazan profesora Sachsa. Pogodnie powiekszamy dlug zagraniczny kazdego roku pozyczajac kolejne fundusze na obsluge dlugu. Mozna sie wiec zastanowic jak dlugo taka procedure mozna utrzymywac. Od poczatku swego istnienia III RP nie miala dodatniego bilansu narodowego latajac dziure budzetowa pozyczkami. Jak mi sie wydaje koniec takiej procedury bedzie musial nastapic napewno wtedy gdy caly przychod budzetu panstwowego bedzie musial byc poswiecony na obsluge dlugu (czyli roczna splate oprocentowania). W roku 2006 calkowity dochod panstwa wynosil okolo 198 mld PLN czyli okolo 64 mld USD. Trudno oczywiscie przewidziec ile bedzie wynosil dochod panstwa w przyszlosci ale zakladajac, ze bedzie on tego samego rzedu oznacza to, ze taki poziom obslugi dlugu osiagniemy przy pozyczce zagranicznej 532 mld USD. Jest to poziom zadluzenia, ktory osiagniemy kontynuujac obecna polityka finansowa za 21 lat liczac od roku 1996 a wiec w roku 2017 (czyli z grubsza za 9 lat). Jest to oczywiscie tylko oszacowanie. Dochody panstwa moga wzrosnac chociaz powody zajscia takiego cudu gospodarczego nie sa mi znane. Jest tez bardzo prawdopodobne, ze w Polsce nastapi wczesniej rewolucja gdyz poswiecanie wszystkich przychodow na obsluge dlugu bedzie oznaczalo polityke drastycznego zaciskania pasa. Pewne oznaki tego biegu wydarzen widac obecnie przy okazji reformy bedacej w trakcie likwidacji sluzby zdrowia. Mowi sie bowiem o wprowadzeniu dodatkowych prywatnych ubezpieczen medycznych co przypomina idee miesnych sklepow "komercyjnych" wprowadzonych za poznego Gierka, kiedy to cale mieso emigrowalo na Zachod dla splaty dlugu. Im bardziej wszystko sie zmienia tym bardziej wszystko sie powtarza.

poniedziałek, 24 marca 2008

Skad sie biora dziury w serze czyli powody depresji ekonomicznych



Dla czytelnika, ktory przebrnal przez poprzednie wpisy jest zapewne zupelnie jasne, ze optymistyczne dane dotyczace wskaznikow ekonomicznych, jakie sa publikowane przez oficjalne organizacje zajmujace sie ich raportowaniem sa na ogol tylko odlegle zwiazane z rzeczywistoscia. Nie chodzi tu o to, ze same dane sa zafalszowane, chociaz i to moze wchodzic w gre, ale o to, ze sa one presentowane w taki sposob aby rzeczywistosc wygladala pozytywnie dla przecietnego obserwatora. Bardzo duza role w tej grze pozorow odgrywa uzywanie jako jednostek wartosci waluty papierowej, ktora nie ma inherentnej wartosci. Wszelkie proby jej okreslenia przez wybrany "koszyk" towarow maja iluzoryczne znaczenie z dwoch wzgledow. Po pierwsze wybor towarow pomiarowych zalezy od organu sporzadzajacego statystyke a po drugie ceny tych towarow nie sa jednakowe w obrebie kraju. Tym ktorzy jeszcze pamietaja stare czasy gomulkowskiego PRLu przypomne tylko jak Ojciec Narodu przy kolejnej podwyzce zywnosci tlumaczyl, ze nie dowodzi to inflacji gdyz jednoczesnie obnizce ulegly ceny parowozow tak ze sumarycznie nic sie nie zmienilo. Fakt, ze przecietny obywatel Polski Ludowej rzadko kupowal podreczna lokomotywke uchodzil jakos uwagi specjalistow socjalistycznej ekonomii. Z podobnych utylitarnych powodow nie sa miarodajne dane ekonomiczne "Wolnego Swiata" gdyz poziom inflacji okreslony przez specjalistow sluzy do korekty wysokosci roznego typu swiadczen , na przyklad emerytalnych. Oczywiscie drodzy swiatowi decydenci nie sa zbytnio zainteresowani rozpieszczaniem emerytow i innych kul u nogi swiatowej gospodarki. Sytuacja moze by ulegla poprawie gdyby to samo kryterium stosowac przy przyznawaniu podwyzek uposazen naszych drogich poslow i senatorow. Niestety jednak jakos nie widac inicjatyw ustawodawczych zmierzajacych w tym kierunku. Mozna tez zapytac dlaczego przy moich analizach uzywam zlota jako miary wartosci pieniadza. Odpowiedz jest prosta. Zloto i srebro sluzylo jako miara wartosci towarow i uslug od czasu gdy Fenicjanie wymyslili pieniadze czyli przez ostatnie pare tysiecy lat. Zloto jest bowiem jedynym materialem -nosnikiem wartosci, ktory ma wewnetrzna, obiektywna wartosc. Nikt zdrowy na umysle nie sprzeda nikomu w ramach wyprzedazy monete zawierajaca uncje zlota za monete zawierajaca polowe tej ilosci kruszcu. Monety stare moga posiadac wartosc numizmatyczna przekraczajaca wartosc kruszcu z jakiego sa wybite. Ta ostatnia jednak zawsze stanowi minimalna miare wartosci obiektu wyrazona w zlocie. Natomiast pieniadz papierowy byl wprowadzony poczatkowo jako nosnik dlugu banku zobowiazanego wyplacic stosowna ilosc kruszcu na zadanie jego posiadacza. Dopiero okres po drugiej wojnie swiatowej zaowocowal szerokim wprowadzeniem pieniadza papierowego, ktorego wartosc opiera sie na decyzji rzadu i ktorego relacja ze zlotem wynika z decyzji banku centralnego oraz z szybkosci z jaka ten ostatni decyduje sie emitowac banknoty. Zazwyczaj szybkosc ta zalezy od potrzeb wyrazanych przez przedstawicieli elity rzadzacej. Pieniadz papierowy jest wygodnym narzedziem elity wladzy gdyz pozwala jej on na bezkarne okradane reszty obywateli z zarobionego kapitalu bez potrzeby wytlumaczenia na jakiej podstawie to robi i poza ogolnie akceptowanym haraczem w formie podatku. Kazdy, kto pamieta slynna wymiane pieniedzy przeprowadzona przez komunistow po wyzwoleniu w roku 1946 (o ile dobrze pamietam) czy tez konfiskate zlotych monet przez rezim Roosevelta w USA w okresie New Deal wie o czym mowie. Oczywiscie standartowa wymowka bylo tak zwane "dobro narodu" definiowane w sposob odpowiadajacy elicie rzadzacej. Faktycznie byla to jednak danina narzucona przez rzad bogu ducha winnemu obywatelom, ktorzy musieli pokryc skutki blednych decyzji powzietych bez ich uprzedniej zgody. Dlaczego wiec pojawiaja sie kryzysy i depresej gospodarcze? Mimo dlugiego czasu istnienia tak zwanych nauk ekonomicznych jasnej odpowiedzi na to pytanie dotad brakuje. Podkreslam, ze cytuje tutaj nie moja opinie (ja bowiem nie mam w tej kwestii watpliwosci) ale opinie wypowiedziana przez amerykanskiego profesora makro-ekonomii nazwiskiem Ravi Batra , znanego ekonomisty i autora wielu ksiazek na tematy ekonomii politycznej, ktore goraco polecam. Wedlug Szanownego Profesora glebokie depresje sa wywolane nadmierna koncentracja kapitalu w rekach nielicznej elity finansowej. Istotnie statystyki wykazuja tego rodzaju korelacje ale samo jej istnienie nie dowodzi zwiazku przyczynowego pomiedzy zalamaniem sie koniunktury gospodarczej calego kraju a nieproporcjonalnym do wkladu pracy podzialem dochodu narodowego. Moim zdaniem bezposrednia przyczyna zalamania sie gospodarki USA a pewnie i gospodarek innych krajow jest nieodpowiedzialna polityka Banku Emisyjnego wynikajaca z przekraczajacych finansowe mozliwosci kraju zadan stawianych przez elity polityczne kraju. Mechanizm powstawanie kryzysu jest dosyc prosty. W USA wyglada to tak, ze w pewnym okresie czasu rzad decyduje sie na wydatek wiekszej ilosci srodkow finansowych niz te, ktorymi dysponuje z pobieranych od populacji i firm podatkow dochodowych. Zwraca sie on wiec do Bankow Rezerwy Federalnej o powiekszenie kredytu (w formie zakupu przez te instytucje obligacji skarbowych USA) . Tak uzyskane funduse przeznaczone sa na ozywienie tej galezi ekonomii krajowej, ktora jest potrzebna do realizacji zamierzen politycznych. Najczesciej chodzi tu o przemysl zbrojeniowy oraz wydatki wojskowe na prowadzenie juz toczacych sie operacji badz na nowa awanture wojenna. To powoduje wzrost zatrudnienia i plac w dosyc szerokim sektorze gospodarki i szybka i widoczna poprawe poziomu zycia ludnosci kraju. Bank Emisyjny kreuje te fundusze w zasadzie z powietrza. W okresie pelnej wymienialnosci byl on jednak zobowiazany do tego aby proporcjonalne zwiekszyc swoje rezerwy zlota. To zas oznaczalo, ze na rynku metali pojawial sie duzy nabywca, ktory potrzebowal w dosyc krotkim czasie zakupic ilosci rzedu tony lub nawet kilku ton zlota. Taki zakup mial dwie konsekwencje. Po pierwsze musiala wzrosnac cena zlota gdyz zamrozenie takiej ilosci kruszcu w sejfie banku rezerwy federalnej usuwalo znaczna ilosc metalu z rynku. Po drugie zas wszyscy obserwujacy posuniecia Federal Reserve Board wiedzieli, ze banknoty bedace aktualnie w obiegu nie maja pokrycia w takiej ilosci kruszcu jaka miec powinny. Trzeba je wiec szybko wycofac z rynku akcji zanim sytuacja nie powroci do rownowagi na wyzszym poziomie relacji wymiany w wyniku oficjalnej dewaluacji. To zas oznaczalo szybka sprzedaz akcji i mozliwosc powstania paniki na rynku oraz dalszy wzrost ceny zlota gdyz fundusze wycofane z rynku akcji przez duze instytucje finansowe sa zazwyczaj parkowane w zlocie. Taka sytuacja byla na przyklad powodem Wielkiej Depresji lat 1929-1939. USA wydaly wowczas duze fundusze na pomoc dla krajow europejskich ktore ucierpialy wskutek I Wojny Swiatowej oraz na budowe "kordonu sanitarnego " wokol swiezo powstalego panstwa wojujacego komunizmu jakim byl ZSRR. Byly to fundusze, dla ktorych nie bylo w gruncie rzeczy pokrycia w amerykanskich rezerwach zlota. Stad wyniknela potrzeba korekty zasobow, ktora spowodowala finansowa zapasc na Wall Street. Trzeba przyznac, ze polityczny cel tej operacji zostal osiagniety ale jej koszty obciazyly obywateli USA, ktorych nikt o zdanie w tej sprawie nie pytal. Lata 1920- 1929 to okres Zimnej Wojny I. Byl to tez okres wiekszej niz przecietna prosperity w USA po ktorej nastapilo dziesiec lat chudych ( 1929-1939). Zauwazmy, ze Stany Zjednoczony z reguly wychodza z kryzysowego dolka na drodze przygotowan do i realizacji nastepnej awantury militarnej. Jest to rozwiazanie stosowane z powodzeniem od co najmniej 200 lat. Mozemy to zaobserwowac na wykresie, ktory zamiescilem wyzej a ktory jest autorstwa www.sharelynx.com. Autorzy prezentuja na nim rozszerzona na dluzszy okres czasu wersje wykresu realnego indeksu Dow, ktory podawalem wczesniej w eseju dotyczacym indeksow gieldowych. Na wykresie zamieszczonym w tym artykule zielone pasmo wyznacza zakres "normalnych " oscylacji wskaznika. Natomiast wszelkie wykroczenia poza ten zakres (ktory zaznaczony jest wokol liniowego w skali logarytmicznej trendu) wskazuja na abnormalne zachowanie rynku typu babel lub czarna dziura. Patrzac na kolejne katastrofy od lewej strony wykresu widzimy, ze pierwsza "czarna dziura" pojawia sie okolo roku 1845 i jest leczona kuracja wojenna w formie Wojny USA-Meksyk w latach 1846-1848, ktora zapewnia szybki powrot do "zielonej strefy". Nastepne kryzysowe minimum pojawia sie okolo roku 1860. Metoda uzyta dla jego kuracji jest Wojna Domowa lat 1861-1863 miedzy Konfederacja Stanow Ameryki (Poludnie) a Unia (Stany Polnocne). Jak wiemy w wojnie tej zwolennicy wolnego handlu jakimi byli konfederaci przegrali ze zwolennikami zamknietego rynku co zapewnilo dostatni rozwoj USA i zamoznosc jego obywateli przez rekordowy okres 50-ciu lat (1870-1920). Byc moze powinnismy wyciagnac z tego jakies wnioski? Natepna w kolejce szczesliwych dla gospodarki USA wojen jest wojna z indianami wywolana budowa koleji transkontynentalnej oraz podbojem i zasiedlaniem Dzikiego Zachodu. Ten okres rozpoczal sie dolkiem kryzysowym roku 1865 i trwal w zasadzie do I Wojny Swiatowej . USA przechodzila wtedy przez pare okresow recesji. Wszytkie byly jednak w obrebie dopuszczalnych fluktuacji rynkowych. Powazniejsza katastrofa pojawia sie dopiero w roku 1935. Jest ona nazwana z pewna przesada Wielka Depresja lat 1929-1935. Depresja ta zostala skutecznie uleczona II Wojna Swiatowa i II Zimna a czasami i goraca ( wojna koreanska, wojna wietnamska) Wojna lat lat 1945-1970 z wyscigiem zbrojen atomowych. Skutki wydatkow tego okresu zaowocowaly uwolnieniem kursu dolara oraz w zasadzie pierwsza istotnie katastrofalna depresja lat 1970-1980. Byl to okres tak zwanego pokojowego wspolistnienia, ktory z regulu jest niedobry dla amerykanskiej gospodarki. Po nim nastapil nareszcie okres Zimnej Wojny III. Stawka zostala podwyzszona do wyscigu zbrojen w kosmosie (plan Gwiezdnych Wojen Reagana). Mysl ta zbankrutowala ekonomie Obozu Panstw Socjalistycznych gdzie zreszta odpowiednie sluzby prowadzily skuteczna dzialalnosc dywersyjna. W wyniku nastapil upadek panstw Ukladu Warszawskiego i rozpad komunistycznego imperium w Europie. Wydatki poniesione w tym okresie zmusily banki federalnej rezerwy do podwyzszenia swoich zasobow zlotaw okolicach roku 2000. To zas pociaglelo za soba swiatowy popyt na ten metal. Obecnie znajdujemy sie wiec na najlepszej drodze do nastepnej katastrofalnej depresji. Bedzie to zapewne depresja o zasiegu swiatowym. Jak zwykle w takim wypadku musimy oczekiwac, ze amerykanie zastosuja wyprobowana metode wyjscia z kryzysu. Bedzie nim zapewne wojna swiatowa.



czwartek, 20 marca 2008

Pamietaj rozchodzie badz z przychodem w zgodzie!



Tak to juz jest w naturze finansowej rzeczywistosci, ze po jakims czasie trzeba pozyczke splacic. Oczywiscie w jaki sposob to robimy zalezy od uzgodnien z wierzycielami. Kazdy kto dokonywal duzego zakupu, na przyklad nieruchomosci wie, ze w wiekszosci wypadkow najpierw splacamy oprocentowanie a po pewnym czasie coraz wieksza czesc regularnych oplat obslugi dlugu zawiera splaty rowniez i pozyczonego kapitalu. Dluznik, ktorym jest tutaj rzad polski, musi w trakcie trwania pozyczki "zarobic" na splaty ratalne. Oznacza to, ze w praktyce splata calego dlugu i odsetek spada na uszczesliwionych ta pozyczka obywateli Naszej Nierownomiernie Kochajacej Ojczyzny. Wypelniaja oni ten obowiazek placac ochoczo podatki oraz inne oplaty jakie wymyslaja, dla naszego wspolnego dobra przedstawieciele elity politycznej kraju. Kraj w postaci firm zajmujacych sie importem i eksportem zarabia tez lub traci na wymianie towarow z kontrahentami zagranicznymi . Dlatego eksport polskich produktow daje nie tylko zatrudnienie ale moze przyniesc takze panstwu "cenne dewizy". Jakie sa wiec szanse na to, ze Polska przestanie byc kopalnia zlota dla naszych wierzycieli? Niestety, jak wskazuje zamieszcony wyzej wykres wymiana towarow z zagranica jest zajeciem deficytowym. Najwyrazniej Polacy zyja ponad stan importujac znacznie wiecej niz eksportujac. Od roku 1998 deficyt ten jednak malal. Niestety w ostatnich latach, od roku 2005 powrocila tendencja wzrostowa co zapewne wiaze sie z podrozeniem PLN w stosunku do USD oraz wyparciem polskich produktow zywnosciowych z rynku rosyjskiego przez inne kraje UE. Nie mozemy wiec specjalnie liczyc na to, ze zyski z handlu zagranicznego pomoga nam splacic zadluzenie. Co gorsza rowniez dochody skarbu panstwa ze zrodel wewnetrznych nie przewyzszaja panstwowych wydatkow. Bilans budzetu jest negatywny od chwili powstania IIIRP ale po roku 2000 deficyt wzrosl skokowo o ponad 100% (od poziomu 4 billionow USD w roku 2000 do okolo 10 billionow w roku 2005.). W tej trudnej sytuacji bilansowanie budzetu wymaga systematycznych, nowych pozyczek zagranicznych i krajowych zaciaganych zapewne przez emitowanie obligacji panstwowych. Obligacje kupione przez zamozniejszych obywateli polskich powoduja tylko przelewy kapitalu z kieszeni panstwowej do kieszeni prywatnej. Sa wiec one w sumie mniej grozne dla polskiej ekonomii. Inna sprawa z dlugami zagranicznymi. Te bowiem powoduja wyprowadzenie polskiego kapitalu poza obreb kraju. Jak sie wydaje, rzad polski nie jest tez w stanie wypracowac kapitalu na obsluge dlugu i wobec tego w sposob ciagly pozycza brakujace fundusze powiekszajac systematycznie zadluzenie zagraniczne. W roku 1996 nasze zadluzenie wynosilo 50 mld USD podczas gdy obecnie, po 12 latach wynosi niemal 400% wiecej czyli 180 mld USD. Oznacza to, ze przecietnie dlug zagraniczny narasta z szybkoscia 11% rocznie.
W zlocie dlug ten obecnie wyglada na ustabilizowany na poziomie 280 millionow uncji trojanskich rocznie co oznacza, ze roczne splaty wynosza, przy oprocentowaniu 5%, okolo 14 mln uncji zlota. Czy jest to suma dotkliwa? Obecnie liczba osob zatrudnionych w Polsce wynosi okolo 14 mln. Jezeli spojrzymy na zalaczony wykres sredniego realnego rocznego wynagrodzenia w Polsce to zobaczymy, ze od roku 2000 ustabilizowalo sie ono na poziomie okolo 20 uncji rocznie. To zas oznacza, ze gdybysmy owego zadluzenia nie mieli to srednie roczne wynagrodzenie mozna by bylo podwyzszyc o jedna uncje czyli o 5%. Pozostawiam zainteresowanym decyzje czy taki wzrost realnej placy bylby przez nich mile widziany. Zauwazmy takze, ze obecne ustabilizowanie sie poziomu pozyczki , przeliczanej na zloto, zawdzieczamy temu, ze USD jest obecnie w fazie dewaluacji. Oczekuje, ze okres ten potrwa jeszcze jakies cztery lata to jest do roku 2012. Maksimum wartosci zlota przypadnie zapewne na rok 2010 po czym bedzie nastepowal stopniowy spadek ceny zlota i odpowiednio wzrost wartosci dolara. To zas oznacza, ze obsluga dlugu bedzie wtedy znacznie trudniejsza a dlug realny znowu bedzie rosl.

środa, 19 marca 2008

Dlugi, nasze dlugi...


Gospodarka panstwa rozni sie tylko skala od gospodarki pojedynczej rodziny. W trakcie istnienia obu tych spolecznych instytucji pojawiaja sie bowiem sytuacje, ktore wymagaja wiekszej ilosci srodkow finansowych niz kazda z niech ma do dyspozycji. Staraja sie wiec one wtedy o pozyczke u zamozniejszych sasiadow. Elementami kazdej takiej operacji jest czas na jaki pozyczka zostaje udzielona oraz jej koszt czyli oprocentowani. Jest to nagroda jaka pobiera od nas pozyczkodawca w zamian za udostepnienie swoich zasobow. Rzecz jasna biorac pozyczke musimy miec jakis pomysl na to skad beda sie brac fundusze potrzebne dla obslugi oraz zwrotu dlugu. Jesli bowiem przeznaczymy ja wylacznie na podwyzszenie poziomu zycia to srodki na jej splate beda musialy pochodzic z takiej czesci naszej dzialalnosc, ktora przynosi zysk w stosownej wysokosci aby podtrzymac obsluge dlugu, pozwolic na zebranie kapitalu wystarczajacego na jej zwrot w okreslonym terminie oraz na utrzymanie nas przy zyciu. Zwyczaj naciagania kapitalistow na pozyczki byl uswiecona tradycja ekonomistow socjalizmu okresu PRL. Podejrzewam, ze byl to staly fragment wykladow SGPiS : " Po dojsciu do wladzy wez dlugoterminowa pozyczke na rozwoj. Bedziemy ja splacac zdewaluowanymi dolarami.". Recepta ta przetrwala ustroj, ktory ja stworzyl i jest w najlepsze wcielana w III i IV RP. Na rysunku obok przedstawiam wykres dlugu zagranicznego Polski wyrazonego w billionach (10^9) USD oraz przeliczonego na uncje trojanskie zlota po cenie aktualnej w danym okresie. Jak widzimy polski dlug zagraniczny wyrazony w USD rosnie niemal monotonicznie. Mozna go z dobry przyblizeniem wyrazic wzorem D(USD)=5240300 -5248.9 t +1.3144 t^2 gdzie dlug obliczamy w billionach amerykanskich USD a zmienna t to rok dla jakiego chcemy ow dlug obliczyc. Czy daje on szanse na przewidywanie wzrostu dlugu w przyszlosci ? Bedziemy mogli to sprawdzic wtedy gdy GUS poda nam jakie zadluzenie miala Polska w koncu roku 2007 i pozniej. Wedlug wzoru powinnismy oczekiwac wartosci zadluzenia rownej 190.451 10^9 USD w roku 2007 oraz 218.848 10^9 USD w roku 2008. Natomiast dlug zagraniczny wyrazony w zlocie , ktory rosl monotonicznie do roku 2000, obecnie osiagnal trend horyzontalny przy sredniej wartosci okolo 275 mln uncji. Po roku 2000 aktualna wartosc dlugu oscyluje dosyc gwaltownie wokol wartosci plateau co zapewne jest spowodowane fluktuacjami wartosci kruszcu. Jesli przyjmiemy, ze pozyczki panstwowe maja oprocentowanie rzedu 5% to latwo ocenic, ze sama obsluga dlugu, bez splat kapitalu , kosztuje Polske rocznie okolo 428 ton zlota. Jak widac, Nasza Bogata Ojczyzna jest prawdziwa kopalnia zlota dla pozyczkodawcow. Warto tez zwrocic uwage na to , ze sama wartosc pozyczki wyrazona w zlocie przekracza dwukrotnie calkowity roczny PKB w chwili obecnej (okolo 118 mln uncji). W praktyce oznacza to, ze pozyczony kapital jest w obecnej sytuacji gospodarczej Polski, nie do splacenia. Mamy bowiem negatywny od lat bilans handlu zagranicznego oraz panstwowy bilans przychodow i rozchodow (current account). Inaczej mowiac , Polska nie wytwarza dostatecznego kapitalu aby kiedykolwiek splacic swoje dlugi bez glebokiej korekty relacji wymiany w kierunku faworyzujacym rozwoj eksportu badz bez podwyzki podatkow .

poniedziałek, 17 marca 2008

Rzeczpospolita III i IV - Podstawowe parametry



To w jaki sposob Stany Zjednoczone i ich gospodarczo-wojenne przygody wplywaja na ekonomie Naszej Drogiej Ojczyzny widac najlepiej na wykresie realnego PKB Polski gdzie efekty dewaluacyjne sa wyeliminowane dzieki mierzeniu wartosci PKB w bezposrednio w uncjach trojanskich (31.1 g) zlota po srednich cenach zlota dla czwartego kwartalu kazdego roku. Wyniki przedstawione sa na zalaczonym wykresie. Obok podaje tez relacje wymiany USD na PLN .Jak latwo zauwazyc realny PKB Polski osiagnal maksimum w roku 1999 i od tego czasu spada. Od roku 1999 do konca roku 2007 obserwujemy spadek o okolo 33% czyli szybkosc spadku wynosi okolo 4.1% rocznie. Jest to zrozumiale jesli wezmiemy pod uwage liczbe obywateli polskich w wieku produkcyjnym, ktorzy opuscili Polske aby powiekszac swoj dochod oraz PKB pozostalych krajow UE (okolo 2 mln) a takze fakt, ze mimo tego ubytku w Polsce mamy nadal 13% bezrobocie. Zauwazmy znowu jak bardzo mylace jest podawanie PKB w jednostkach waluty nie opartej o zloto. Dewaluacja jednostki finansowej skutecznie maskuje w istocie negatywny obraz gospodarki. PKB wyrazony w PLN rosnie bowiem monotonicznie. Zauwazmy tez, ze istnieje korelacja pomiedzy przebiegiem PKB a przebiegiem zaleznosci ceny jednego USD wyrazonej w PLN. Tanienie dolara najwyrazniej nie sluzy rozwojowi polskiej gospodarki.



niedziela, 16 marca 2008

Sprzezone czy wyprzezone



Jesli chcemy przewidywac przyszlosc polskiej gospodarki to warto sie zastanowic w jakim stopniu jest ona pod wplywem pieknie rozwijajacego sie kryzysu amerykanskiego. Spojrzmy zatem jak bardzo zmienia sie wartosc realna euro (EC) i PLN w ciagu lat ostatnich. Zaleznosci te przedstawione sa na zalaczonym wykresie. Jak widac wartosc nabywcza obu walut ulega zmianie .Proces dewaluacji przyspieszyl sie widocznie dla obu walut po roku 2004. Srednia szybkosc dewaluacji euro osiagnela wartosc okolo 11.% rocznie. W ciagu dziesieciu ostatnich lat cena uncji zlota zmienila sie od wartosci 248.5 euro w roku 1999 do wartosci 536.5 euro w roku w chwili obecnej.Polska zlotowka fluktuowala silniej ale dla niej srednia szybkosc dewaluacji wynosi tylko okolo 8% rocznie. Sa to wyniki wskazujac na to, ze Europejski Bank Centralny i Narodowy Bank Polski nie imituja dewaluacyjnej polityki Bankow Rezerwy Federalnej. Zauwazmy ze szybkosc dewaluacji w obu systemach pienieznych jest wyzsza niz szybkosc dewaluacji w USA w czasie Wielkiej Depresji 1929-1939. Nie mniej jest ona znacznie mniejsza od szybkosci dewaluacji waluty obecnie obserwowanej w Stanach Zjednoczonych. Wskazuje to na polityke konserwatywna w operowaniu waluta w Europie. Oznacza to jednak takze zgode na to, ze towary UE czy Polski beda mialy praktycznie zamkniety dostep do rynku USA ze wzgledu na niekorzystna dla eksportu relacje wymiany USD/EC i USD/PLN. Czy jest to polityka dobra dla gospodarki krajow ja prowadzacych zalezy od tego w jakim stopniu eksport i inwestycje USA w Europie sa istotne dla rozwoju ekonomii tego regionu. Konserwatywna polityka pieniezna jest korzystna dla krajow o zbilansowanych wplywach i wydatkach panstwowych i dodatnim bilansie handlu zagranicznego. Nie sa to cechy polskiej gospodarki w chwili obecnej.



czwartek, 13 marca 2008

Byle polska wies spokojna ...



Ekonomiczne trudnosci przywodcy wolnego swiata sa oczywiscie sprawa drugorzedna dla prawdziwych Polakow. Dla nas jest co najwyzej interesujacym to w jakim stopniu decyzje Wielkiego Bialego Ojca z Waszyngtonu wplywaja na sytuacje w Naszej Umeczonej Przeciwnosciami Losu Ojczyznie. W tym celu warto jest zwrocic uwage na to jak przebieg ekonomicznych zdarzen w Stanach Zjednoczonych korelowal sie z wazniejszymi wydarzeniami na polskiej scenie polityczno-gospodarczej. Na zalaczonym rysunku (prosze kliknac na wykresie aby uzyskac jego powiekszenie) powtorzylem wykres GDP dla USA z naniesionymi wazniejszymi zdarzeniami w Polsce. Jak widac, wiele istotnych zdarzen decydujacych o dalszych losach naszego kraju nastepowalo wlasnie w poblizu badz dokadnie w ekstremach wykresu GDP. Spojrzmy najpierw na lewa strone wykresu gdzie rozpoczyna sie wlasnie Wielka Depresja Ekonomiczna lat miedzywojennych. Jak zwykle spadkowi GDP towarzyszy gwaltowna dewaluacja dolara. Ta katastrofalna zamiana odpowiada spadkowi wartosci amerykanskiej waluty az o 67% ! Od poziomu 20.66 USD za uncje w roku 1928 do 34.85 USD w roku 1938. Szybkosc dewaluacji wynosila wiec az 6.7% rocznie! W III Rzeszy ( czy raczej w Republice weimarskiej) dewaluacja byla jednym z glownych powodow wyborczego powodzenia narodowych socjalistow. Hitler doszedl do wladzy poslugujac sie haslem:"Zatrzymac maszyny drukarskie!"(drukujace dewaluujace sie jeszcze szybciej marki niemieckie). Oczywiscie depresja ekonomiczna oslabila tez II Rzeczpospolita i tym samym przyczynila sie do kleski kampanii 1939 roku. Jest cecha typowa, ze ekonomiczna sila Ameryki rosnie widoczne w okresie gdy ma ona wyraznego przeciwnika czy konkurenta na arenie swiatowej. Wykres realnego GDP ma charakter zebow pily. Powolny okres wzrostu odpowiada z reguly sytuacji gdy Stany Zjednoczone sa w stanie aktywnego konfliktu. Okresy szybkiego spadku odpowiadaja zas okresowi "pokojowego wspolistnienia". Okres Zimnej Wojny, w latach 1945-1970, byl dla Ameryki prawdziwym blogoslawienstwem. Byl to okres stabilnej wartosci dolara i zwiekszonych wydatkow na zbrojenia, nauke i infrastrukture kraju. Jesli chodzi o Polske, to po rzadach Bieruta i innych stalinowcow, ktorym udalo sie niemal kompletnie zrujnowac polski przemysl, handel i rolnictwo odbierajac srodki produkcji z rak ich wlascicieli i oddajac ich zarzadzanie w rece ludzi nie posiadajacych kompetencji, w roku 1956 wladze objal Wladyslaw Gomulka, ktory jak kazdy nowo-przybyly "Ojciec Narodu" postanowil dac odczuc poddanym wyrazna poprawe ich ekonomicznej sytuacji. Amerykanie chetnie zgodzili sie na udzielenie Polsce dlugoterminowej pozyczki. Byla to startegia polegajace na daniu malpie brzytwy w nadzieii, ze tak wzbogacona malpa uczyni sobie, a moze i innym (ZSRR) duzo klopotu. Istotnie, na poczatku witryny sklepowe zaczely wygladac nieco lepiej. Pojawily sie zagraniczne alkohole i papierosy. Od czasu do czasu pojawiala sie nawet czekolada (dawniej E.Wedel teraz 22 Lipca), owoce poludniowe i inne temu podobne luksusy, o ktorych nie mozna bylo marzyc za czasow Bieruta. Rozpoczeto nowe inwestycje przemyslowe i infrastrukturalne. Niestety, strategia amerykanska okazala sie trafna. Pod koniec lat 60-tych pieniadze z pozyczki zaczely sie konczyc a obsluga dlugu znowu spadla na polska trzode chlewna i wodke. Byly to bowiem jedyne polskie towary eksportowe ktore znajdowaly zainteresowanie na zachodzie. Rzad oczywiscie, i slusznie, skladal wine na lenistwo robotnikow i chlopow oraz na korupcje w szeregach czlonkow partii, ktorzy zarzadzali panstwowymi przedsiebiorstwami. Ta ocena sytuacji zaowocowala proba wprowadzenia (przez wicepremiera Z. Kliszke) tak zwanych norm ekonomicznie uzasadnionych. Proba ta spotkala sie ze strajkami i w efekcie nie zostala wprowadzona. Sytuacja ekonomiczna gwaltownie sie pogarszala. Zatrzymano wiele inwestycji (miedzy innym budowe mostu na Trasie Lazienkowskiej w Warszawie). Rzady Gomulki i Spychalskiego zakonczyly sie wreszcie masowymi zamieszkami i zbrojnymi starciami na Wybrzezu, w efekcie ktorych nastapila zmiana kierownictwa partii i rzadu. Byl to rok 1970, ktory dziwnym trafem odpowiada maksimum na krzywej GDP-czas. Nowy Pierwszy Sekretarz, Edward Gierek podazyl wyprobowana droga socjalistycznej ekonomii i postaral sie o nastepna, dlugoterminowa pozyczke amerykanska. Nowoscia bylo to, ze znaczniejsza jej czesc przeznaczyl na cele konsumpcyjne, czym uradowal narod, zmeczony nieco ascetycznym socjalizmem Gomulki. Mysla przewodnia socialistycznej ekonomii tego czasu byla idea aby wydawac pozyczka jak mozna najpredzej bo oddawac pieniadze bedziemy w zdewaluowanych dolarach. Istotnie jak juz pokazywalem lata 1970-1980 to okres lawinowej dewaluacji dolara, ktory zawsze spada na leb , na szyje w okresie detente. Niestety, nawet dewaluujacy sie dolar nie byl w stanie przegonic spadku zlotowki, ktora dzieki marnotrawstwu, lenistwu pracownikow oraz korupcji nomenklatury partyjnej powodowala, ze polska ekonomia szukala nowego dna w kraju, ktory wedlug oficjalnych danych byl 10-ta potega gospodarcza swiata. Jak zwykle dla obslugi dlugu trzeba bylo polegac na polskich swiniach i wodce. To zas spowodowalo trudnosci zaopatrzenia i koniec rzadow Gierka. Byl to rok 1980 odpowiadajacy minimum na wykresie GDP. Zauwazmy, ze w okresie depresji 1970-1980 dewaluacja dolara wyniosla rekordowa wartosc 1600%! Znacznie wiecej niz podczas porzedniej "Wielkie Depresji" . Szybkosc dewaluacji byla rekordowa. Az 160% rocznie! W polityce amerykanskiej nastapil w tym okresie zwrot do Zimnej Wojny II. Pod kierownictwem Ronalda Reagana Ameryka rozpoczela nowy wyscig zbrojen. Blokada gospodarcza wyglodzila polskie kury. Jak zwykle, w okresach napiecia Wschod-Zachod dolar zaczal sie wzmacniac powodujac, ze pozyczka amerykanska stala sie juz calkiem niemozliwa do zaplacenia. W efekcie kosztownego wyscigu zbrojen nastapil rozpad rzadow komunistycznych w calym bloku wschodnim. Polska odzyskala niepodleglosc nominalnie w roku 1990 zas amerykanski GDP wzrastal dalej do roku 2000, w ktorym to roku przedstawiciele amerykanskiej finansjery postanowili przerwac wzrost i powrocic do fazy inflacyjnej amerykanskiej gospodarki. Obecnie tkwimy w tym cyklu, ktory zapewne skonczy sie w latach 2010-2012 wynikiem dewaluacji dolara o okolo 500%! Bedzie to odpowiadalo szybkosci dewaluacji rzedu 50% rocznie! Jest to wynik gorszy od osiagnietego podczas kryzysu lat 1970-1980 ale tez imponujacy. Mozna sie wiec spodziewac, ze w wyborach 2012 do wladzy dojedzie jakis "mocny czlowiek", ktory zapewne zakonczy polityke wolnego rynku a byc moze rozpocznie tez wojne swiatowa. Kto dozyje, zobaczy.



środa, 12 marca 2008

Anatomia kryzysu- gielda




Ci, ktorzy inwestuja badz spekuluja na gieldzie beda zapewne zainteresowani moimi makroekonomicznymi przewidywaniami na temat przebiegu podstawowych indeksow gieldowych w warunkach kryzysu inflacyjnego. Zalaczone rysunki przedstawiaja wykresy Dow Jones Industrial, Standard and Poor 500 oraz Nasdaq Composite. Jak z nich wynika , w chwili obecnej jestesmy mniej wiecej w polozeniu odpowiadajacym 62.5% spadku od polozenia maksimum. Jest to jeden z poziomow Fibbonaciego i mozemy przy nim oczekiwac spowolnienia rynku do przebiegu horyzontalnego badz nawet niewielkiego odbicia w gore. To wszystko wlasnie obserwujemy. Czy jest to jednak poziom, na ktorym spadek wartosci indeksow sie zatrzyma? Osobiscie watpie. Rynki nie spadaja i nie rosna po lini prostej od minimum do maksimum. Niestety! Takie zachowanie uczyniloby zycie gieldowego spekulanta zbyt latwym. Tak wiec uwazam, ze spadek notowan byc moze zatrzymal sie na chwile i byc moze bedziemy swiadkiem powstania lokalnego maksimum na ogolnie spadkowym trendzie. Podobne zachowanie widzimy na wykresach DJI i S&P500 dla kryzysu lat 1970-1980. Jednakze nie wierze aby zmiana kierunku byla zjawiskiem trwalym. Jak dotad wszystkie dzialania "ratunkowe" bankow rezerwy federalnej zmierzaja do inflacyjnego maskowania spadku przez powiekszenie podazy coraz mniej wartych banknotow. Sytuacje uratowalby powrot do pokrycia dolara w zlocie, na przyklad na poziomie 1 USD =1/1000 uncji zlota badz podwyzszenie oprocentowania papierow wartosciowych do poziomu 15% rocznie. Te rozwiazania sa jednak, jak sie wydaje, niepopularne wsrod finansowych decydentow. Trzeba bowiem pamietac, ze przy wszystkich swoich uciazliwosciach jakie kryzys tej miary przynosi dla wiekszosci populacji, jest to takze wielka pompa przeladywowujace pieniadze ze strony ubozszej czesci populacji w rece ich lepiej usytuowanych wspolziomkow.




Anatomia kryzysu- koszty osobiste




Zachowanie sie PKB czy dewaluacja amerykanskiej waluty sa byc moze pojeciami dosyc oddalonymi od zainteresowan ludnosci tubylczej Stanow Zjednoczonych, ktora zreszta nie odznacza sie dobrym wyksztalceniem. Bardziej przemawiajace do wyobrazni i kieszeni sa fakty dotyczace sredniego rocznego wynagrodzenia przedstawionego na rysunku obok. Jesli bowiem podpisujemy umowe przyznajaca nam za wykonana prace, na przyklad w roku 2000 az 250 uncji zlota rocznie czyli okolo 65773 USD w aktualnych dolarach to juz w roku 2001 to samo wynagrodzenie bedzie juz warte o okolo 9% mniej czyli tylko 228 uncji. Oczywiscie istnieja podwyzki wynagrodzen ale rzadko sa one w takiej wysokosci aby skompensowac spadek sily nabywczej dolara. Zaleta wykresow jakie tu przedstawiam jest to, ze pozwalaja one przewidziec jakie zmiany nastapia w przyszlosci w podstawowych wielkosciach systemu. Z zalaczonego rysunku wynika zatem, ze w roku 2010 srednie realne wynagrodzenie roczne bedzie wynosilo tylko 25 uncji zlota rocznie (czyli okolo 43000 USD dla wartosci USD z roku 2010) a spadek wielkosci wynagrodzenia w porownaniu z poziomem z roku 2000 bedzie wynosil 90%. Podobnej degradacji ulegnie realna wartosc domow, ktora jest przedstawiona na rysunku obok.
Zauwazmy tez, ze realne wynagrodzenie w USA systematycznie spada. W roku 1970 osiagnelo ono poziom okolo 300 uncji rocznie w maksimum krzywej. W roku 2000 to maksymalne srednie wynagrodzenie osiagnelo pulap juz tylko 250 uncji. Rosna natomiast koszty posiadania wlasnego domu.


wtorek, 11 marca 2008

Wielka Depresja lat 2000-2012

ANATOMIA KATASTROFY

Warto przyjrzec sie konsekwencjom jakie poniosli gospodarka i obywatele USA w wyniku superinflacyjnej polityki pienieznej Bankow Rezerwy Federalnej. Na rysunku zamieszczonym w tym ustepie podaje realny, to jest mierzony w miliardach uncji zlota Produkt Krajowy Brutto (GDP - Gross Domestic Product) dla USA w latach 1929-do chwili obecnej. Warto porownac ten wykres z oficjalnym GDP podanym przez Bank Rezerwy Federalnej na witrynie http://research.stlouisfed.org/fred2/series/GDP?cid=100. Wykres oficjalny przedstawia monotonicznie rosnaca krzywa, na ktorej okresy depresji ekonomicznej sa wlasciwie niewidoczne. Jest to wymowny dowod tego, ze przedstawianie wylacznie krzepiacych danych nie jest wylacznie domena ekonomistow PRLu. Aby zobaczyc jak glebokie sa zmiany niezafalszowane zmienna wartoscia nabywcza waluty musimy uzyc wykresu, na ktorym za jednostke miary uzyto zlota. Jak latwo obliczyc depresja lat 1970-1980 przyniosla 460% spadek amerykanskiego PKB liczac od wartosci poczatkowej w roku 1970 do minimum osiagnietego w roku 1980. Byla to spektakularna katastrofa gospodarcza, ktora blednie jednak w obliczu katastrofy jaka zachodzi obecnie. Szczesliwie znamy juz polozenie maksimum PKB, ktore wystapilo w roku 2000 kiedy to niefortunne a byc moze przemyslane oswiadczenie Greenspana zapoczatkowalo kryzys gieldowy, ktorego skutki trwaja do dnia dzisiejszego. Jezeli zalozymy, ze spadek potrwa okolo 10 lat oraz, ze PKB realne spadnie do poziomu 5 mld uncji (tak jak to bylo w kryzysie lat 1970-1980) to procentowy spadek PKB w tym kryzysie wyniesie az 660% a
wartosc uncji zlota okolo roku 2010 osiagnie maksymalna wartosc okolo 1700 USD. Obecnie jestesmy zatem zaledwie w polowie kryzysu.


Wielka ekonomiczna depresja w USA : 2000-2012




WSTEP
Przez lata uzywania przyzwyczailismy sie do operowania pieniadzem nadwartosciowym do tego stopnia, ze przyjmujemy na przyklad amerykanski dolar (USD) czy euro (EC) jako obiektywna miare wartosci towarow i uslug. Czesto spotykam sie z opinia, ze wine za obecne trudnosci gospodarcze na swiecie ponosza producenci ropy i jej przetworow, ktorzy domagaja sie nadmiernie wysokich cen za swoje towary. Niemal nikt nie powie, patrzac na wzrastajace ceny benzyny, ze wina lezy po stronie tych, ktorzy kontroluja podaz pieniadza. Inaczej mowiac, to dewaluacja dolara powoduje,ze producenci ropy podnosza ceny tego surowca aby nie oddawac swojego produktu za coraz nizsze wynagrodzenie.
Ta podswiadoma wiara w stabilnosc pieniadza jakim sie poslugujemy jest, byc moze, efektem wielu lat, w ciagu ktorych pieniadz papierowy byl istotnie tylko dokumentem upowazniajacym jego posiadacza do odbioru okreslonej ilosci kruszcu w formie monety wybitej w metalach szlachetnych na kazde jego zadanie. Na przyklad przez dlugi okres czasu zloty double eagle (czyli zlota dwudziesto dolarowka) byla na zadanie wyplacana kazdemu, ktory w banku przedstawil banknot o nominale 20 $. Pieniadz papierowy byl bowiem tylko wygodnym substytutem znacznie od niego ciezszych monet. Podobna sytuacja istniala w innych krajach swiata. Niestety ta racjonalna metoda gospodarki pienieznej ulegla obecnie niemal calkowitemu zanikowi. Miejsce waluty opartej o standard zlota zajal pieniadz iluzoryczny, ktorego relacja z miara jego wartosci, jaka jest zloto opiera sie na zjawisku podazy i popytu na ten ostatni material। Jest to sytuacja bardzo niebezpieczna dla wszystkich korzystajacych ze wskaznikow ekonomicznych। Tak jak niebezpieczne byloby dla podrozujacego podawanie mu odleglosci przy uzyciu jednostki miary, na przyklad metra, ktorego dlugosc zmienialaby sie z uplywem czasu।Rysunek zamieszczony wyzej prezentuje zmiany jakim ulegala cena jednej uncji trojanskiej (31।1g) zlota z biegiem czasu. Obejmuje on czas od Wielkiej Depresji 1929-1939 az do chwili obecnej. Jak widac z niego, wartosc uncji byla stabilna w okresie 1940-1970 w ktorym to roku prezydent Nixon zadecydowal o odejsciu od stalej relacji pomiedzy zlotem a dolarem. Zostalo to, i slusznie, przyjete jako oswiadczenie, ze banki Rezerwy Federalnej nie posiadaja wystarczajacej ilosci kruszcu aby pokryc ilosc wydrukowanych banknotow. W efekcie nastapila katastrofalna dewaluacja amerykanskiej waluty i depresja ekonomiczna, ktora trwala przez dziesiec lat. Jak widzimy z wykresu, po dwudziestoletnim okresie odbudowy trwajacym od roku 1981 do roku 2000, podczas ktorego relacja wymiany dolar-zloto byla wzglednie stabilna, jestesmy obecnie w okresie lawinowej dewaluacji przewyzszajacej wszystkie poprzednie katastrofy amerykanskiej waluty.














































Witam na bobolowisku!

Bobolowisko stanowi wolna trybune, na ktorej wypowiadane sa opinie jego wlasciciela i tych wszystkich, ktorzy maja jakies zdanie na tematy przez niego poruszane. Niektore z wypowiadanych opinii moga miec charakter bardziej techniczny niz ten jaki sa gotowe akceptowac standartowe media jak na przyklad tygodnik "Polityka". Inne zas moga zawierac tresci, ktore nie moglyby sie ukazac ze wzgledow politycznej poprawnosci dziennikarskich moderatorow.