piątek, 29 maja 2009

Demokracja wirtualna czyli zludzenie stosowane


Tak juz sie dziwnie dzieje, ze najwiekszymi oredownikami demokracji sa kraje, w ktorych wystepuje ona w formie bardzo uposledzonej oraz przymiotnikowo-rozwinietej. Mysle tu oczywiscie o tworach takich jak demokracja ludowa (albo socjalistyczna) czy tez demokracja "wolnego swiata". Tak juz to jest, ze dodawanie wyjasniajacego przymiotnika na ogol oznacza, ze rzeczownik zostal solidnie wykastrowany ze swego pierwotnego znaczenia a desygnat nazwy jest czesto ustrojem wrecz przeciwnym od nominalnego. Tak wiec demokracja ludowa w gruncie rzeczy oznacza dyktatorska wladze partyjnych biurokratow trzymajacych swoj wierny lud w zamknieciu przypominajacym duzych rozmiarow oboz koncentracyjny. Tak bylo na przyklad w Naszej Umeczonej Ojczyznie w okresie PRLu ( nie mowiac juz o takim raju robotniczo-chlopskim jak ZSRR) . Bronowanie granic , regularnie obstawionych wierzami obserwacyjnymi WOPu , brak mozliwosci legalnego wyjazdu dzieki wybiorczemu wydawaniu paszportow oraz permanentnemu brakowi funduszow na wyjazdy zagraniczne to wszystko sa cechy owego ustroju sprawiedliwosci spolecznej do ktorego tak wzdychaja niektorzy z blogerow "Polityki". Cala zas populacja byla poddana nadzorowi wiernych biurokracji "kapo" w postaci Milicji Obywatelskiej, LWP oraz najwyzszego autorytetu czyli policji politycznej. Czy jednak lepsza jest w swojej istocie demokracja "wolnego swiata"? I od czego istotnie wolni sa jego obywatele? Prawda jest, ze w demokracjach zachodu a zwlaszcza w wiodacym kraju tego obozu, kwestia wolnosci poruszania sie jest i byla uprawnieniem obywatela. Tak wiec jesli tylko miales na to srodki mogles sie udac do dowolnego punktu swiata pod warunkiem oczywiscie tego, ze lokalne wladze zechcialy cie tam wpuscic. W kraju demokracji zachodniej kontrola nad ludnoscia odbywa sie na drodze finansowej. Nie jest tez przypadkiem, ze o tym jakie jest w nich znaczenie obywatela decyduje grubosc posiadanego portfela. Demokracja "Wolnego Swiata" jest w gruncie rzeczy mniej lub bardziej rygorystyczna dyktatura oligarchii finansowo-przemyslowej. Na jej czele stoja biurokraci w postaci wysokiego szczebla zarzadcow przedsiebiorstw i bankow .
Charakterystyczna cecha tego typu "demokracji" jest kompletny brak relacji pomiedzy biegiem kariery biurokratycznego decydenta a efektywnoscia i skutecznoscia dzialania zarzadzanej przez niego jednostki. Karuzela personalna znana nam z okresu PRLu dziala i w Wolnym Swiecie. Prezydenci tacy jak Clinton i Bush doprowadzili USA do najwiekszego kryzysu gospodarczego w dziejach tego kraju ale jakos nie widac by ktokolwiek mial do nich jakies wymierne pretensje. Zgodnie z okultystyczna zasada "Jak jest na gorze tak i jest na dole" podobnie wygladaja losy przedsiebiorstw i bankow bedacych wlasnoscia publiczna. W rozumieniu wiekszosci moich rozmowcow czy korespondentow demokracja polega na tym, ze wszyscy obywatele wybieraja w powszechnym glosowaniu sposrod wyznaczonych (ale w jaki sposob?) kandydatow, wladze panstwowe, ustawodawcze a np w USA czesciowo takze sadownicze. Natomiast kto zostanie takim kandydatem to juz zalezy w pierwszym rzedzie od poparcia ludzi majetnych. Wybory sa zabawa droga i byle kogo na nia nie stac. Ci zas, ktorzy sa zasilani przez roznego rodzaju sponsorow prywatnych czy instytucjonalnych musza oczywiscie wykazac sie stosowna wdziecznoscia w wypadku gdy ich starania uwieczone zostana powodzeniem. Liczacy sie kandydaci, o duzej umiejetnosci "brown nosing-u" ale nalezacy do przeciwnych orientacji politycznych sa na ogol zasilani przez tych samych finansjerow. To powoduje, ze dla biurokracji menadzerskiej kazdy rzad jest ich. Pozwala to uniezaleznic sie od kaprysow wyborcow, ktorzy faktycznie nie maja nic do powiedzenia ani w jednym ani w drugim systemie. Faktycznie obecnie panujace systemy demokratyczne sa jedynie atrapa. Poszczegolny obywatel ma znikome szanse na to aby wplynac na takie czy inne decyzje wladz bez wzgledu na to czy zyje w ustroju sprawiedliwosci spolecznej (Pln Korea, Chiny, Kuba) czy tez w ustroju wyzysku czlowieka przez czlowieka (USA, GB, UE). Atrapa demokracji ma jeden wylaczny cel i jest nim rozwodnienie odpowiedzialnosci za podjete lub nie podjete decyzje. Mozna sie wiec zapytac, czy istotnie nie ma mozliwosci aby stworzyc ustroj w ktorym istnienjace elity polityczne beda mialy jakies logiczne uzasadnienie. Ja osobiscie sklaniam sie ku pogladowi, ze najlepiej uzasadnione byly ustroje monarchiczne i spoleczenstwa stanowe. Jest bowiem oczywiste, ze latwiej jest dobrac i wyksztalcic kierunkowo osobe znana, czlonka rodziny panujacej niz losowo ( czyli w drodze wyborow) poszukiwac stosownego kandydata wsrod ciemnej masy obywateli danego kraju. Co wiecej, rodzina panujaca gwarantuje wystarczajaco dlugi okres rzadzenia, ktory pozwala na systematyczny rozwoj kraju w wybranym kierunku. Tej stabilnosci nie ma w ustrojach, w ktorych mamy do czynienia z okreslona w czasie dlugoscia kadencji Ojca Narodu. Spoleczenstwo stanowe pozwala takze na naturalna gradacje obywateli pod wzgledem majetnosci i inteligencji. Ma to duze znaczenie bowiem jedna z najwiekszych problemow obecnej demokracji jest opanowanie srodkow przekazu, polityki oraz nauki przez wyksztalcony motloch, ktory faktycznie nie ma nikomu nic intelektualnie do zaofiarowania ale zamula komunikacje miedzyludzka nachalnym gaworzeniem. Jesli jednak nie zdecydujemy sie na powrot do szczesliwych lat ustroju monarchicznego o stabilnym, opartym na zlocie pieniadzu i wymiernej stratyfikacji spoleczenstwa to proponowalbym generowanie elit przez zastosowanie metod spoleczenstwa naukowego. Istnieja w zasadzie dwie takie mozliwosci. Pierwsza to metoda wyboru losowego. Jest ona oparta o obserwacje, ze przy krotkim czasie kadencji nawet najwiekszy jelop nie bedzie w stanie narobic wielkich szkod. Wybieramy wiec warstwy rzadzace na krotki okres czasu, powiedzmy na rok, droga komputerowego losowania ze zbioru osob posiadajacych czynne prawo wyborcze. Do tego celu mozna sie posluzyc na przyklad czym takim jak liczby PESEL czy SS . Losowano by kolejno stanowiska rzadowe od prezydenta wdol. Zaleta takiego systemu bylby absolutny brak koniecznosci prowadzenia kosztownych kampanii wyborczych, losowe przedstawicielstwo populacji we wladzach kraju (czyli jak populacja taka i wladza, inaczej mowiac pelna demokracja), oraz, co wazne dla osob wierzacych, bezposrednia szansa na blogoslawiony wplyw Istot lub Istoty Wyzszej na wybor najlepszego z mozliwych kandydata na dane stanowisko. Co wiecej, usunieta jest mozliwosc korupcji kandydatow na politykow, gdyz nikt nie wie przed glosowaniem czy i jakie sytanowisko na niego czeka. Taka selekcje kandydatow na stanowiska panstwowe nazwalbym proteza demokracji absolutnej. Druga naukowa metoda selekcji jak moge zaproponowac jest merytokracja. Opiera sie ona na spostrzezeniu, ze wiekszosc ludzi (patrz zalaczony wykres ) jest zbyt glupia aby polegac na jej zdaniu w wyborze czegokolwiek. Jesli wiec chcemy zyc w panstwie rzadzonym dobrze o zdrowej gospodarce i finansach publicznych oraz racjonalnie oceniajacym swoje mozliwosci przezycia w otoczeniu danych panstw osciennych (np Niemiec i Rosji) to musimy wybierac ludzi wplywowych wylacznie z tej niklej czesci (ponizej 2%) populacji, ktora gwarantuje poziom inteligencji adekwatny do problemow jakie stoja do rozwiazania. Szczesliwie istnieja obecnie testy, ktore pozwalaja ocenic inteligencje i uzdolnienia kandydata do sluzby publicznej z bardzo wysoka precyzja. Proponuje wiec aby posiadajacych czynne prawo wyborcze kandydatow na stanowiska publiczne poddawac takim testom w celu eliminacji umyslowych niewypalow. Po wstepnej eliminacji glupoli zastosujemy testy uzdolnienowe i charakterologiczne w celu dopasowania kandydatow do odpowiednich funkcji panstwowych oraz dodatkowej eliminacji typow, ktorych charakter i uczciwosc moglaby budzic zastrzezenia. Ten sposob selekcji eliminuje samozwanczych wodzow narodu, ktorzy maja wystarczajaca sile przebicia aby zdobyc poklask ciemnego tlumu ale nie maja wystarczajacej inteligencji i zdolnosci aby wykonywac funkcje do ktorej aspiruja. Zauwazmy, ze merytokracja jest sublimacja demokratyzmu. Kazdy ma szanse zostac czym tylko sobie zamarzy, nie potrzebne jest poparcie partii politycznych, sponsorow czy tez posiadanie wlasnego kapitalu. Co wiecej mamy znowu szanse na korzystanie z interwencij Sil Wyzszych i to w innym sensie niz juz oddawna znany cud nad urna.
Zalaczony wykres IQ pochodzi z wydawnictwa encyklopedycznego Rand McNally " Atlas of the body", NY 1976 i przedstawia rozklad ilorazu inteligencji w populacji oraz roznice jakie wystepuja w IQ u ras: bialej i czarnej. Jak widac tylko niezwykle uzdolnieni przedstawiciele czarnej rasy osiagaja poziom IQ typowy dla przecietnego (ok. IQ~100) przedstawiciela rasy bialej. Osobiscie proponowalbym aby w systemie merytrokratycznym ograniczyc warstwe rzadzaca do osobnikow o poziomie powyzej IQ = 130. Bedzie to okolo 2.1% populacji co zupelnie wystarczy na potrzeby kraju.

9 komentarzy:

futrzak pisze...

Fajne, ale niewykonalne, niestety. Obecnie rzadzaca grupa bankokracji nie da sobie odebrac wplywow dobrowolnie i bez walki...

Kamil pisze...

Osobiscie uwazam powrot do monarchii za slepa uliczke. Juz to przerabialismy, kilkaset lat temu monarchia panowala w przeszlo 90% krajow i zostala wyparta w ogole, albo zmarginalizowana do roli np w Wielkiej Brytanii. Czasami rodziny krolewskie tak zalazly ludziom za skore ze wyladowaly na szubienicy. Poza tym, upadek monarchii jest zbiezny ze wzrostem wyksztalcenia ogolu spoleczenstwa, wiec wydaje mi sie, ze monarchia ma sens, ale tylko wtedy gdy powrocimy do modelu gdy analfabetyzm bedzie znowu grubo powyzej 50%.
A co do alternatyw, losowanie wsrod ogolu populacji moze wyklucza mozliwosci korupcji politykow przed wyborami, ale po wyborach juz nie. Jest duza szansa ze na ministra obrony wylosujemy kogos kto ledwo odroznia pistolet od noza, wiec manipulacja nim bedzie jeszcze latwiejsza niz obecnie.
Jesli chodzi o dobor na podstawie IQ to tez uwazam go za nie do konca trafiony. IQ ma mniejszy lub wiekszy zwiazek z wyksztalceniem danej osoby. A porownywanie wyksztalcenia bialej i czarnej ludnosci Ameryki lat 70tych nie ma najmniejszego sensu. W tym czasie miedzy mozliwosciami edukacyjnymi jednych a drugich byla przepasc. Przy zapewnieniu takich samych warunkow edukacyjnych mogloby sie okazac ze wyniki bylyby zbiezne.
Osobiscie sklanialbym sie w kierunku cenzusu wyksztalcenia, majatku i wieku. Przykladowo wyksztalcenie conajmniej doktorat, majatek w wysokosci 1mln zlotych oraz 35lat. Nie jest to kryterium z miejsca skresla okreslona grupe ludzi, ale wymaga spelnienia szeregu latwiejszych i trudniejszych kryteriow. W przypadku wyborow np jednomandatowe okregi wyborcze, gdzie kazdy kandydat wplacalby okreslona kwote za mozliwosc znalezienia sie na liscie kandydatow, przykladowo proporcjonalnie do kosztow jakie ponosi panstwo jego udzial. Przy odpowiednim cenzusie majatkowym kandydat bedzie w stanie sam finansowac swoj udzial. A przy duzej liczbie kandydatow ciezko bedzie oplacic wszystkich "swoich".

Anonimowy pisze...

Z Kamilem zgadzam się w jednym - powrót monarchii jest niezwykle mało prawdopodobny. Jednakże inne pomysły Kamila są chybione. Twierdzenie, że człowiek, który z trudem odróżnia nóż od pistoletu i dlatego nie nadaje sie na ministra obrony dałoby się uzasadnić jedynie w tyranii generałów (Izrael), ale nie w republice. Metodą leczenia demokracji z jej wad jest republika. W rzeczywistości systemów władzy są trzy problemy:
1. Problem wyboru władzy, który pierwotnie był rozstrzygnięty poprzez ograniczenie prawa wyborczego do majetnych mężczyzn. Teraz można byłoby ograniczyć prawo wyborcze do osób, np z przedziału 40-50 lat, które musiałyby zapłacić, dla przykładu 1/20 średniej płacy za prawo do głosowania;-)
2. Problem korupcji, rozwiązaniem którego jest indywidualne kierownictwo i odpowiedzialność, ograniczenie osobistego dochodu od góry oraz konieczność częstego odwoływania się do referendów w sprawach znacznej wagi, koniecznośc oparcia pieniądza o materię, np kruszec. Doskonale ten system w częsciach funkcjonuje w Szwajcarii i pewne jego elementy w Szwecji
3. Problem wolności i praw obywatelskich. Pewne rozwiązanie nieźle funkcjonują w USA i w Szwajcarii, choćby prawo do posiadania broni i obrony miru domowego, prawo do sądu z ławą przysięgłych. Należałoby jeszcze ograniczyć sądowe prawo precedensu, prawo władzy do nakładania obowiązków na obywatela i ustanowic prawo do wypowiadania posłuszeństwa władzy;-)

W każdym bądź razie przykłady rozsądnych rozwiązań czastkowych są i można je byłoby zastosować, ale jak stwierdziła Nina - korporacje nie oddadza władzy i zasobów bez walki, chyba, że zbankrutują;-)

Bobola pisze...

@Nina
Ja ide sladami mojego wielkiego poprzednika , Platona, ktory w "Rzeczpospolitej" przedstawial zasady obowiazujace w panstwie doskonalym bez rozwazania tego czy i kiedy takie panstwo powstanie. Trzeba tez pamietac, ze zmiany na gorsze powstaja spontanicznie natomiast aby cos poprawic czy naprawic potrzebny jest wysilek (czyli praca albo walka). Obecnie widzimy wzrastajaca entropie ukladu politycznego w Polsce i na calym swiecie. Nie trzeba jednak poddawac sie uwazajac obecny bieg zdarzen za nieodwracalny (np kapitalizm przechodzi w komunizm a ten w kanibalizm). W gore serca! Wiele wskazuje na to ze swiatem rzadzi ewolucja periodyczna.

Bobola pisze...

@Kamil,

Rozumiem, ze panskie demokratyczne serce nie moze zniesc okreslenie "monarchia". Ja jednak uzywam tego pojecia tylko dlatego aby nie owijac w bawelne istoty struktury wladzy. W Polsce, na przyklad, mielismy znacznie wczesniej niz amerykanie ustroj prezydencki, ktory wystepowal pod nazwa monarchii elekcyjnej. Dyktatury Pilsudskiego, Stalina czy Hitlera byly tylko z nazwy demokracjami przymiotnikowymi. Jak pisal w swoich pamietnikach Chruszczow, Stalinowi trzeba bylo przypominac aby zarzadzil niezbedne wybory do Rady Najwyzszej ZSRR, ktore byly konieczne do tego aby owa instytucja mogla ponownie oddac w jego rece przewodnictwo kraju( zgodnie z konstytucja). Wiele z instytucji panstwowych dziala wylacznie jako atrapy sluzace zmyleniu populacji.
Co do wzrostu poziomu wyksztalcenia ludnosci to nie bylbym w tej sprawie optymistom.Przynajmniej takie jest moje doswiadzczenie wynikajace z obcowania z przedstawicielami srodowisk akademickich w RP i USA. Owszem, mamy widoczny wzrost dobrze uksztaltowanych zawodowcow - ludzkich przedluzen maszyn. Ale osobowosc i wiedza nie polega tylko na perfekcyjnym wykonywaniu jednej czy nawet kilku czynnosci. Inaczej doskonaly szewc bylby najlepszym kandydatem na prezydenta. Moglby bowiem wszystkim uszyc dobre buty.
Jak wielokrotnie wspominalem, osobowosc kazdego z nas ksztaltuje sie w mlodosci w wyniku oddzialywan z ludzmi, z ktorymi spedzamy najwiecej czasu w najmniej zformalizowanej atmosferze. To oznacza zas, ze dominujacy jest wplyw rodziny i do pewnego stopnie (i na ogol destrukcjny) jest tez wplyw rowiesnikow. Nie wydaje mi sie aby ten wplyw mozna by zmarginalizowac chociaz wielu sie o to staralo (ostatnio UE) przez wyprowadzenie dziecinstwa do osrodkow panstwowo- kontrolowanych (obecnie wychowanie przedszkolne, wczesniej w PRL zlobki i domy dziecka, jeszcze wczesniej hitlerjugend czy radzieccy pionierzy).
Testy IQ sa skonstruowane dziwnie (moim zdaniem) i trudno powiedziec, ze maja one wiele wspolnego z ladunkiem wiedzy posiadanym przez kandydata. Obecne roznice rasowe w przesunieciu krzywych IQ nie roznia sie bardzo od tego, przedstawionego na planszy. Testy te sa jednak istotnie bardzo precyzyjne. Kazdy moze sie o tym przekonac (na ogol za darmo) biorac taki test w zasciszu swego domu. Polecam witryne www.assesment.com .
Cenzus, o ktorym Pan wspomina byl juz czesciowo stosowany w USA do lat 60tych. Chodzilo bowiem o to (zgodnie z konstytucja USA) aby nie dopuscic do decydowaniu o losach kraju ludzi, ktorzy nie maja nic lub prawie nic do stracenia. W praktyce oznaczal on pozbawienie praw obywatelskich ludnoaci czarnej. Niestety zostal on odrzucony w wyniku nacisku Ruchu Wyzwolenia Kinga itp.Oplakane skutki tej decyzji cierpimy do tej pory.
Jako wynazalzca metody uwazalbym za bardziej sprawiedliwe i naukowo podbudowane stosowanie kryterium IQ gdyz to pozostawia przyszlosc wylacznie w rekach i umiejetnosciach kandydata.

Bobola pisze...

@HansKlos
Jesli chodzi o oddawanie zarzadzania wojskiem i innymi organami represji w rece ludzi nie majacych do tego fachowego przygotowania to jest to dawna tradycja w Polsce ( i nie tylko). Obecny minister spraw wojskowych to lekarz (nie wiem nawet czy wojskowo szkolony), poprzedni byl, o ile wiem hodowca brojlerow. Nie lepiej jest z Wodzami Naczelnymi. O ile pamietam, Marszalek Jozef Pilsudski nigdy nie mial stopnia oficerskiego popartego fachowa szkola wojskowa. Bylo to glownym powodem zawisci jaka darzyl gen. Rozwadowskiego (prawdziwego architekta cudu nad Wisla) oraz gen Zagorskiego, swojego przelozonego (wtedy porucznika w armii austriackiej) z okresu legionowego. Ci ostatni zostali zreszta zamordowani na jego polecenie po zamachu majowym.

Bobola pisze...

Z jakiegos powodu podany wczesniej link wiedzie na manowce. Podaje wlasciwy:
http://www.assessment.com/TakeMAPP/default.asp?dest=TakeMAPP

Unknown pisze...

Monarchia nie jest najlepszym pomyslem... Rozne rodzaje wladzy zostaly wspaniale przedstawione w wideo pod tym linkiem http://rewolucjajestteraz.blogspot.com/2009/04/amerykanska-forma-rzadow.html

Polecam!

Bobola pisze...

@Jacek;
Podane wideo jest niezlym podsumowaniem, ktorego tekst jest napisany zapewne przez prawnika konstytucjonaliste. Cierpi on jednak na nastepujace dzieciece choroby republikanizmu: 1)Prawo jest hipostaza. Przepisy sa zawsze tworzone przez ludzi a scislej biorac przez elite narodu czy panstwa w celu utrwalenia ich wladzy i obrony ich interesow. Oczywiscie moze sie zdarzyc, ze cialo przepisow prawnych jest tworzone wylacznie przez ludzi dobrej woli i krysztalowej uczciwosci. Ja jednak takich w kregach wladzy czy to wykonawczej czy ustawodawczej nie widze. Konflikt miedzy "wlascicielami praw" a "poddanymi praw" nie moze byc rozwiazany bez zlamania istniejacego porzadku prawnego w czesci lub calosci. 2) Demokracja, ktorej zreszta nie jestem zwolennikiem (jestem elitarysta z przekonan) pojawia sie na scenie politycznej tylko na krotko. Wtedy gdy anarchia przelamala struktury poprzedniej wladzy. Jak Paul czy tez speaker slusznie zauwaza jest to stan przejsciowy wielkiego ukladu socjologicznego, ktory z reguly konczy sie dyktatura przechodzaca w oligarchie. 3) Oligarchia rozni sie od dyktatury czy absolutnej monarchii tym, ze wazne decyzje panstwowe w oligarchii moga byc podejmowane przez indywidualnych oligarchow bez ich wzajemnej konsultacji( np triumwirat rzymski). To oczywiscie doprowadza do tarc i w wyniku powstaje dyktatura, mono-cezariat, czy monarchia. Fakt, ze struktura rzadowa jest rozbudowana w tym sensie, ze istnieja posredni decydenci (w PRLu tzw nomenklatura) nie oznacza rzadow oligarchii. Istotne jest to ile osob moze wydawac decyzje ostateczne i kto faktycznie decyduje o podstawowych posunieciach panstwa.