czwartek, 14 października 2010

Iluzje klasycznej ekonomii

Coraz bardziej utwierdzam sie w mniemaniu, ze zawodowi ekonomisci celowo trzymaja od lat glowe w piasku co powoduje, ze nie sa w stanie wyprowadzic swiatowa gospodarke z kryzysu, w ktory je wprowadzili. Problem ten stanal mi przed oczyma ze szczegolna jaskrawoscia gdy dowiedzialem sie, ze po raz drugi (po roku obecnym) rowniez i w roku przyszlym biedni amerykanscy emeryci nie doznaja rewaloryzacji swoich emerytur (tzw COLA) . Powodem jest to, ze zgodnie z obliczeniami rzadowych ekonomistow dolar sie w ciagu roku nie zdewaluowal. Faktycznie, dochodze mnie nawet opinie, ze stoimy na progu deflacji czyli wzrostu potencjalu nabywczego dolara spowodowanego duza iloscia nieruchomosci, odebranych (jak slysze teraz  w TV niejednokrotnie bezprawnie) zubozalym bylym wlascicielom. Nonsensowne poglady tego typu wspierane sa odniesieniami do ostatnich osiagniec gieldowych. Spojrzmy bowiem na wykres indeksu S&P500 zamieszczony w Yahoo.com. :http://finance.yahoo.com/q/bc?s=^GSPC&t=my&l=off&z=l&q=l&c= . Latwo zauwazyc, wedlug tego wykresu, po wyjsciu z dotkliwego minimum w roku 2008 kiedy to indeks spadl do poziomu okolo 650 $  powrocilismy teraz do poziomu 1172 $ czyli do poziomu z roku 1998 (goraczki .com). Czyzby istotnie gospodarka amerykanska powrocila do poziomu prosperity Busha Starszego?  Nie wskazuje na to poziom zatrudnienia (okolo 20%  faktyczne bezrobocie) ani ilosc wywlaszczen wlascicieli domow czy bankructw. Jest to tylko prosta konsekwencja faktu, ze klasyczni ekonomisci traktuja dolara tak jak bylo to w czasie zlotego standartu tej waluty ( czyli "as good as gold"). Tymczasem wartosc dolara (czyli jego potencjal nabywczy) jest obecnie (od roku 1971) zmienna w czasie. W okresie ostatniej depresji wartosc dolara spada wykladniczo zgodnie z ze wzorem : w(t)= w(0) exp[-kt ] gdzie k =0.1925x lat^(-1) jest stala spadku wartosci. Alternatywnie w(t)=w(0) [1/2]^(t/3.6) gdzie 3.6 lat jest okresem polspadku wartosci dolara.  Nie pomoze tu przeliczanie  wszystkiego w stosunku do dolarow z roku XX bowiem dolary w roznych latach maja rozne wartosci a tego typu przeliczenia, bardzo popularne w srodowisku ekonomistow,  sluza tylko do zamacenia umyslow. Tylko przeliczenia wartosci dolara w zlocie i uwzglednienia jego ciaglej dewaluacji pozwala ocenic sytuacje w jakiej kraj sie znajduje. Obecnie faktyczny poziom dewaluacji USD siega 11.6% rocznie a to, ze pewne towary (np domy) potanialy nie jest wynikiem wzrostu wartosci dolara ale skutkiem desperackiej systuacji finansowej ich wlascicieli i bankow- wlascicieli dlugow hipotecznych. Pora najwyzsza aby zdac sobie sprawe, ze do pomiarow ekonomicznych uzywamy jednostki (USD), ktorej wielkosc zmienia sie w czasie. Jesli bedziemy nadal  ten fakt ignorowac to nie unikniemy spektakularnej katastrofy. 

22 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ekonomiści stosuja do mierzenia gume od majtek;-) Nic dziwnego, że im ciagle rośnie.

Paweł Sieczka pisze...

Dolar słabo nadaje się do pomiarów wartości ekonomicznych ze względu na zmienność w czasie jego wartości. A wartość złota to się nie zmienia?

Bobola pisze...

@Pawel Sieczka

Wartosc uncji zlota jest zawsze rowna uncji zlota. Jest to wartosc wewnetrzna jednostki. To waluty "papierowe" dewaluuja sie badz ulegaja aprecjajcji co odbija sie w postaci zmiennej ceny zlota. Prosze zajrzec na przyklad do www.nbp.pl i porownac ceny monety bulionowej "Orla bielika", ktora zawiera 1 uncje zlota. Moneta ma ciagle ta sama ilosc zlota ale jej cena zmienila sie niemal czterokrotnie od czasu wprowadzenia w roku 2005.

Inspektor Lesny pisze...

Pracowalem ponad dwadziescia lat w jednym z wiekszych szwedzkich bankow. I przez ten czas zauwazylem, ze praktycznie nie ma, przynajmniej w Szwecji, zadnych niezaleznych ekonomistow.
Wszyscy sa albo gdzies zatrudnieni, albo utrzymuja sie z prac zleconych przez przedsiebiorsta, instytucje, lub tez grupy interesowe.
W ostatnich latach wierzy sie powszechnie, ze samo mowienie o jakims zjawisku ekonomicznym wplywa na nie.
Np. masywne gadanie o tym, ze "ceny nieruchomosci ida w gore, a pojda jeszcze bardziej" powoduje ze posrednicy zadaja wiecej.
Tak ze istotnie, w pewnym stopniu mozna "zagadac" ekonomie.
Tak ze to nie ma wiele z rzeczywistym stanem, jest raczej manipulacja i wyrazaniem woli grup interesowych.

Bobola pisze...

@Inspektor lesny
Reklama jest dzwignia handlu. To co podaja media wplywa na rynek gdyz wielu inwestorow nie posiada wystarczajacej wiedzy i cierpliwosci aby samodzielnie przeanalizowac sytuacje. Podobnie jest na gieldzie. Wzrost ponad linie podstawowa z reguly powodowany jest reklama tego czy innego sektora gieldowego oraz dostepnoscia pieniadza. Jesli niskie jest oprocentowania papierow wartosciowych (zwlaszcza panstwowych) oraz rachunkow oszczednosiowych to inwestorzy szukaja wiekszych dochodow na gieldzie. Zwiekszone zainteresowanie akcjami powoduje wzrost ich ceny. W efekcie cena akcji odrywa sie calkowicie od efektow finansowych przedsiebiorstwa. Niby nie jest to oszustwem bo nikt nikogo do spekulacji nie zmusza ale wiekszosc doradcow finansowych to po prostu handlarze akcjami, ktorzy zarabiaja na transakcji. W ich interesie jest sprzedac cokolwiek za najwyzsza cene jaka rynek przyjmie. Jesli chcemy istotnie przeciwdzialac kryzysom gieldowym to nalezaloby gielde zlikwidowac pozostawiajac inwestora mozliwosc zakupu akcji w przedsiebiorstwie.Wtedy nie owczy ped a realne wyniki finansowe bylyby nagreadzane przez inwestorow. A tak jak jest mamy faktycznie kapitalizm hazardowy.

Anonimowy pisze...

@Autor:"Pora najwyzsza aby zdac sobie sprawe, ze do pomiarow ekonomicznych uzywamy jednostki (USD), ktorej wielkosc zmienia sie w czasie. "

Jest jeszcze gorzej. Cokolwiek wzięlibyśmy do pomiaru wartości (ceny) towarów, to wartość tego miernika też zmienia się w czasie. Złoto też zmienia swoją wartość w czasie. Np. po odkryciu (i podbiciu) Ameryki, do Europy trafiło mnóstwo indiańskiego złota, co czyniło go mniej wartościowym. Prawo popytu i podaży ma zastosowanie do każdego towaru, w tym i takiego, który służy jako miernik wartości.

Paweł Sieczka pisze...

@Bobola

Wartość uncji złota jest zawsze równa uncji złota tak samo, jak wartość jednego dolara jest zawsze równa jednego dolara. Złoto jest tak samo dobrą jednostką wartości jak każda inna, np. półtusze wieprzowe.

Jeśli wiemy jak zmienia się tzw. siła nabywcza dolara, to chyba nie ma problemu z porównywaniem wartości wyrażonych w różnych dolarach (tzn. dzisiejszych i wczorajszych). Czy może chodzi o coś innego?

Bobola pisze...

@Pawel Sieczka
Wartosc uncji zlota jest rowna wartosci uncji zlota bo to jest jej wartosc wewnetrzna. Przed odejsciem od zlotego standartu wartosc uncji wynosila 35$ ( o ile dobrze pamietam) a jeszcze wczesniej, kiedy bito monety zlote "double eagle" taka tez byla wartosc 20 dolarow. Ale obecnie wartosc dolara jest zmienna. Dolar z roku 1980 nie ma identycznej wartosci (potencjalu nabywczego) jak dolar obecny. Podobnie jest z innymi walutami papierowymi. Nie posiadaja one wartosci wewnetrznej a ich sile nabywcza okresla cena jaka za uncje (czy inna jednostke wagi) zada od nas najwiekszy w kraju posiadacz kruszcu, ktorym z reguly jest bank centralny.

Bobola pisze...

@hes

Podboj Meksyku czy Peru nie zachwial wartosci zlota mimo, ze przybylo go w Hiszpanii a potem w Europie. Tak dlugo jak dlugo kruszec jest w posiadaniu skarbu (w tym wypadku krolewskiego) tak dlugo nie ma dewaluacji. Cheba, ze najjasniejszy Pan podniesie np podatki (wyplacane wtedy w monecie kruszcowej). Jesli jednak wieksza ilosc zlota pojawi sie w rekach ludnosci (wtedy glownie rycerstwa) to moze wystapic niedobor pewnych artykulow (zywnosci lub artkulow luksusowych) a z nia inflacja wartosci zlota czy innych monet kruszcowych. Rynek jest wtedy przez pewien czas w stanie nierownowagi popytu i podazy.To zas powoduje przeplyw towarow z miejsc gdzie jest go duzo w miejsca gdzie go brak. Dewaluacja waluty opartej na standarcie zlota moze wystapic tylko wtedy, gdy wladze decydujace o skladzie monety zadecyduja, ze ten sam nominal (np 10 rb) bedzie od pewnego czasu nosnikiem mniejszej ilosci zlota. Na ogol przetapia sie wtedy stare monety, bogatsze w kruszec , i wybija nowe. Tak bylo np w Rosji carskiej po wojnach naapoleonskich, ktore zubozyly skarbiec carski. W II RP monety zlote "Chrobry" przestaly byc minetami obiegowymi z chwila gdy podczas kryzysu konca lat 20-tych rzad zdecydowal sie na dewaluacje zlotego (Grabski podal sie do dymisji w protescie). Do stosownej relacji doszlo z powrotem dopiero tuz przed wybuchem II WS kiedy znowu realacja pomiewdzy zlotem i nominalem zlotowki zaczela zblizac sie do zadanej przez Grabskiego.

Anonimowy pisze...

@Autor:"Dewaluacja waluty opartej na standarcie zlota "

Nie pisałem o wartości waluty opartej o złoto, ale o wartości samego złota (może być w gąskach:). Teza, że wartośc złota jest stała i niezmienna w czasie jest na mój chłopski rozum fałszywa. Prosty eksperyment myślowy: Ktoś odkrył kamień filozoficzny i może produkować złoto z piasku po cenie 1kg złota za 1 dzisiejszy US$. To co, wtedy wartość złota też nie uległaby zmianie? Wartość czegokolwiek, to chęć ludzi, do zamiany tego czegoś na coś innego. Nie ma czegoś takiego jak wartość absolutna. Bez ludzi (i rynku) wszystko byłoby "bezwartościowe".

Inspektor Lesny pisze...

" Bez ludzi (i rynku) wszystko byłoby "bezwartościowe"."

Jest to efektowne, ale niebezpieczne, i prowadzace na manowce twierdzenie.

Jest to wlasciwie odmiana starego sporu pomiedzy Talmudem. a cywilizacja zachodnia, wywodzaca sie z starozytnej Grecji.

Wg. starozytnych Grekow, rzeczy i zjawiska istnieja obiektywnie, niezaleznie od czlowieka.
Zas zdaniem Talmudu to czlowiek sprawia ze cokolwiek istnieje, czlowiek jest centralny i niezbedny, bez niego nie ma nic.

Mozna to zobrazowac natepujacym przykladem.
Otoz cywilizacja grecka twierdzi, ze jesli mamy kawalek tkaniny w kolorze np. czerwonym, to ta tkanina jest czerwona obiektywnie, nawet gdyby nic poza nia nie istnialo, nikt na nia nie patrzyl, i nie nazwal ja czerwona.
Wedlug Talmudu zas, gdyby nie bylo nikogo, ani niczego, kto by mogl ja zobaczyc, to pytanie o kolor traci sens.Potrzebna jest swiadomosc (czlowiek) aby ona byla czerwona.
Osoba ktora wybierze jeden z wymienionych tu spojrzen na rzeczywistosc, jest bezpowrotnie stracona dla tej drugiej.
Ja wybralem stanowisko starozytnych Grekow.

Inspektor Lesny pisze...

Supplement
Mysle, ze latwiej byloby dojsc do porozumienia co do wartosci zlota, gdybysmy odlozyli na bok zdarzenia i sytuacje niecodzienne, ekstremalne.
Typ, wartosc zlota na tonacym okrecie pelnomorskim, wartosc zlota wsrod glodujacych wiezniow obozu koncentracyjnego, itp.
Gdyz one rzeczywiscie zmieniaja wartosci i priorytety, ale tylko lokalnie i na krotko. W skali swiatowej to ani wartosci zlota nie podnosi, ani nie zmniejsza...

Bobola pisze...

@hes
Aby cokolwiek mierzyc potrzebny jest pewna miara. Zloto, dla powodow o ktorych pisalem wczesniej, zostalo od tysiecy lat przyjete jako miara wartosci pieniadza w srodowisku ludzkim. Nie jest to jedyna miara wartosci jaka wystepowala (np w Polinezji za taka miare sluzyly muszle pewnego gatunku malz ) ale w w naszych cywilizacjach zloto i srebro pelnia role miar wartosci rzeczy, uslug i waluty. Rzadkosc obiektu, z ktorego zrobiona jest miara ma pewne znaczenie bo gdyby kazdy mogl produkowac zloto w dowolnych ilosciach to nastapilaby inflacja wartosci i zapewne trzeba byloby wybrac cos mniej dostepnego. Jest to jeden z powodow, dla ktorych nie uzywamy jako miary wartosci gesi lub kartofli.

Anonimowy pisze...

@Autor:"Zloto, dla powodow o ktorych pisalem wczesniej, zostalo od tysiecy lat przyjete jako miara wartosci pieniadza w srodowisku ludzkim."

Z tym się zgadzam. Z tego jednak nie wynika, że wartość złota jest stała. Jego wartość (wyrażona w czymkolwiek innym; ropie, US$, ...) zmienia się w zależności od zapotrzebowania na nie wśród ludzi (na rynku). Chciałem uzmysłowić czytelnikom, że jesteśmy w sytuacji w której wartość każdego towaru wyrażona w innym towarze (w tym w złocie) ciągle się zmienia i jest to proces zależny nie tylko od czynników obiektywnych (zmiany środowiskowe, rozwój nauki, odkrycia, ...) ale także zależny od psychologii (w tym przypadku tłumu:). Dlatego analizy są takie trudne i wymagają stosowania zaawansowanych narzędzi statystycznych by rozpoznać przynajmniej w zarysie podstawowe czynniki kształtujące wartość jakiegoś towaru. Nie wystarczy przedstawić wykres ceny jakiegoś dobra wyrażoną w cenie złota. Trzeba jeszcze wystandaryzować cenę złota, która też fluktuuje w zalezności od innych czynników (np. kosztów energii).

Bobola pisze...

@hes
Jak juz powiedzialem uprzednio konieczne jest ustalenie wzorca wartosci. Zloto jest czyms w rodzaju punktu odniesienia czy minimum potencjalu. To waluty i inne towary maja wartosci odniesione do zlota i ich ceny ulegaja zmianie. Nie ma czegos takiego jak absolutna cena zlota nie odniesiona do pieniadza. Tak jak w Forexie mamy zawsze do czynienia z para wielkosci np zloto/dolar, zloto/ges, zloto/pojazd. Koszty wydobycia zlota i jego przerobki interpretujemy jako fluktuacje wysokosci wynagrodzen czy cen energii. Jeszcze w latach 80-tych czyli w czasie "silnego dolara" zamknieto wiele kopaln zlota ze wzgledu na nieoplacalnosc eksploatacji. Oznaczalo to, ze wydobyte zloto nie pokrywalo kosztow wynagrodzen oczekiwanych przez gornikow oraz innych kosztow operacyjnych. Czyli (po przeliczeniu) wydano by wiecej zlota na przedsiewziecie niz przynioslo by ono w wyniku operacji kopalni. Silny dolar byl wynikiem podniesienia przez Fed. Res. podstawowych oprocentowan.

Anonimowy pisze...

Troche z innej beczki ale tez ekonomia.

http://tiny.pl/h9zp7

A to dla profesora(nie ekonomia)

http://tiny.pl/h9zpr
http://tiny.pl/h9zp9

Bobola pisze...

@piotr34

Bardzo dziekuje ale prosze wskazac artykul, o ktory chodzi bo w jest ich zbyt wiele aby wszystkie przeczytac. Zwlaszcza, ze sa pisane dosyc rozwlekle. O Konstytucji 3 Maja mam zle zdanie chociaz nie uwazam, ze wlasnie ona sprowokowala Rosje do dzialania. Wilki nie potrzebuja prowokacji ze strony owcy aby ja rozdzielic miedzy siebie.

Anonimowy pisze...

@Bobola

Dwa ostatnie linki to pojedyncze artykuly(szczegolnie interesuje mnie Panska opinia na temat sarmatyzmu).Pierwszy link to raczej caly blog do poczytania bo zdaje sie ze jego wlasciciel ma ciekawe spojrzenie na ekonomie.

Bobola pisze...

@piotr34

Polska sarmacka miala wiel cennych cech, o ktorych pisze autor artykulu. Niektore zapewne sa godne asymilacji i obecnie. Pamietajmy jednak, ze I RP a takze i II nie maja wiele wspolnego z obecna rzeczywistoscia pod wzgledem personalnym. I RP byla panstwem stanowymm w ktorym warstwa rzadzaca byla szlachta a wplywowa duchowienstwo. Reszta populacji byla czyms w rodzaju inwentarza zywego panstwa. Bylo to wielka zaleta I RP ale to spoleczenstwo jest nie do odtworzenia. Obecnie dominuja w Polsce chlopi i potomkowie chlopow oraz zydzi. Obie warstwy nie maja tradycji rodzinnych siegajacych sarmackiej szlachty a zawdzieczaja swoje wyniesienie spoleczne temu, ze potomkow poprzedniej elity udalo im sie wymordowac, ograbic badz sklonic do emigracji. Nie jest oczywiscie wykluczone, ze doznaja oni naglego zwrotu ku tradycji ale bardziej prawdopodobne jest to, ze przejma oni obyczaje plynace z cywilizacji zachodniej. Tak przynajmniej wyglada to teraz. Nie jest to zreszta sytuacja wylacznie polska. Mimo wszystko obyczaje elity Rosji carskiej oraz cara batiuszki byly lagodniejsze niz obyczaje "ludowe" Rosji radzieckiej i obecnej ale nie ma zadnej szansy aby kiedykolwiek wrocila do Rosji kultura okresu Romanowow. Po prostu sami ludzie nie maja tego we krwi.

Inspektor Lesny pisze...

Nie mozna stosowac roznych miar przy ocenianiu zjawisk i postaci historycznych, nawet jesli serce i sentyment wiedzie nas ku pewnej grupie.
Nie mozna chwalic walecznosci szlachty i sarmatow, nie dostrzegajac rezultatow ich dzialan.
I szlachta, i sarmaci, ( ktorzy byli nie tylko w Polsce, ale i np, na Wegrzech, to zreszta podobno jakis rodzaj Turkow) przegrali z kretesem wszystkie swe znaczne wojny.
A te, ktore wygrali, nie umieli zagospodarowac, spozytkowac z zzyskiem dla siebie i kraju, ktory posiedli.
Wygineli. Podobnie bylo z Rosja. Wladcy rosyjscy, pomimo swych zalet, panstwa nie utrzymali.
Trudno mi sie zgodzic, ze szlo "prawie " dobrze, i "okolicznosci" oraz podlosc otoczenia doprowadzily do zguby.
Nie mozna "prawie" zastrzelic zajaca, chybiajac 10cm.
Albo sie zajaca zastrzelilo, i wraca z lupem, albo chybilo, a wtedy wracamy z pustymi rekami.
I, jak to, ci zdolni i szlachetni ludzie oddali wladze nad swoim "inwentarzem" (chlopami) Zydom, a sami pojechali do Paryza, bo im sie nie chcialo zakasac rekawow i pilnowac chlopow osobiscie? Nie tak pracowala szlachta niemiecka, holederska,szwedzka, angielska i francuska.
Z tego wnosze, ze i Rosja i Polska szczegolnie zdolnych i kompetentnych administratorow nie mialy. Na nic porownania ze starozyrnym Rzymem czy Egiptem, ze oni tez przemineli.Ci , ktorzy sa naszymi konkurentami do miejsca pod sloncem zyja nadal i maja sie coraz lepiej.Ot, np Niemcy. Dostali w tylek niezliczona ilosc razy, a podnosza sie za kazdym raze coraz wyzej. Ich elita jest , jak najbardziej zywa i sprawuje wladze, choc z ukrycia, posrednio.
To wszystko powoduje, ze byle jaki Niemiec, pierdzacy przy stole, jest milej widzianym gosciem niz pachnacy Polak...

Bobola pisze...

@inspektor lesny
Zle rzeczy przytrafiaja sie dobrym ludziom gdyz nie wszystkie zaburzenia systemu mozna zniwelowac ani na nie odpowiedziec. Model republikanski I RP byl nie do utrzymania w sytuacji gdy w panstwach osciennych istniala dyktatura absolutyzmu. Widzieli to zreszta wspolczesni Stanislawa Augusta. Obecna Rosja takze jest w zasadzie dyktatura. Stad ich ped do sily militarnej mimo, ze jest to nadal kraj ludzi prymitywnych a poziom cywilizacji jest nawet nizszy niz w Naszej Umeczonej Ojczyznie.

Anonimowy pisze...

@Bobola @Inspektor Lesny

Ja rzecz jasna nie zamierzam budowac IRP bis bo to zupelnie niemozliwe z wielu wzgledow(jak slusznie Bobola zauwaza warunki sa obecnie zupelnie inne).Zgodze sie takze z Inspektorem Lesnym iz owi "Sarmaci" nie byli znowu az tacy genialni a upadek IRP bis to nie zaden zbieg okolicznosci ale kwestia szeroko rozumianego zarzadzania panstwem(blednego a raczej nieco naiwnego mozna powiedziec).Mozna by powiedziec ze ow sarmatyzm to byl taki anarchokapitalizm swoich czasow(oczywiscie analogia nieco naciagana)i pewne ciekawe cechy mial(lokalnosc,samorzadnosc,niewielka biurokracja itp id).Wiec jak sadze pewne te cechy warto byloby zaimplementowac z powrotem(oczywiscie wyciagajac przy tym wnioski z upadku IRP).Ot taka bardzo ciekawa lekcja z historii(a zauwazcie ze bardzo przydatna bo obecnie wiele sie mowi o anarchokapitalizmie,rozroscie biurokracji,rozmyciu panstwa przez sily globalizacji itp itp-a my tu mamy gotowy wzorzec ktory mozemy dosc dokladnie przebadac i wyciagnac wnioski).

P.S.Przepraszam iz dyskusje skierowalem na zupelnie nie zwiazane z ekonomia tory ale jakos samo tak wyszlo.