poniedziałek, 19 listopada 2012

Granice wzrostu i inne pytania

   Ostatnie wybory prezydenckie w USA dostarczyly mi troche materialu do medytacji na temat przyszlosci Stanow Zjednoczonych oraz tego co moze a czego nie moze dokonac Wielki Wodz Calego Wolnego Swiata. Tak sie niekorzystnie stalo, ze aktualny prezydent zostal wybrany na druga kadencje. Dzieki temu nie bedziemy mieli okazji zobaczyc jakie to  nowe podejscie zaproponowalby kandydat republikanow dla rozwiazania problemu deficytu budzetowego oraz negatywnego bilansu handlowego. A problemy stojace przed USA sa bardzo powazne i zreszta nie ograniczone wylacznie do tego kraju. Z jednej strony mamy nadmierny wzrost populacji, ktora przekroczyla juz dwa razy swoj prog ekologiczny (http://www.footprintnetwork.org/en/index.php/GFN/page/trends/unitedstates/). Z drugiej zas strony mamy do czynienia z coraz mniejszym podaza stanowisk roboczych wywolana eksportem wytwarzania dobr powszechnego uzytku do Azji i Ameryki Poludniowej i Centralnej. Konsekwencja tego jest rosnacy deficyt budzetowy gdyz nie pracujaca czesc populacji nie tylko nie placi podatkow ale i wymaga swiadczen socjalnych oraz zwiekszonych wydatkow na policje i wiezienictwo. Rosnie tez negatywny bilans handlu zagranicznego spowodowany tym, ze USA (ale takze Polska) wiecej importuje dobr powszechnego uzytku niz zarabia wlasnym eksportem produktow i uslug.

   Wsluchujac sie bacznie w glosy Moich Szanownych Czytelnikow zauwazylem, ze nie zawsze jest jasne na czym polega obciazenie srodowiska (ecological footprint) wywolane nadmiarem ludnosci zyjacym na danym habitacie. Odnioslem wrazenie, ze lacza oni nadmiar populacji z kryzysem zaopatrzenia w zywnosc czy inne dobra. Jest to zwiazane zapewne ze znajomoscia teori Malthusa, ktora mowila, ze liczba ludnosci wzrasta wykladniczo podczas gdy zasoby zywnosci i innych surowcow rosna liniowo z czasem. Tymczasem problem nadmiernej populacji i obslugi jej wymagan jest bardziej zlozony. Zapewnienie wystarczajacej ilosci zywnosci oraz opieki medycznej na terenach, obecnie tego pozbawionych pogorszyloby znacznie sytuacje, ktora i obecnie nie jest najlepsza. W interesie ludzkosci jest zmniejszanie populacji ludzkiej wszystkimi srodkami a nie dostarczanie jej srodkow do dalszego liczbowego rozwoju. W chwili obecnej populacja ludzka na Ziemi stanowi cos w rodzaju zlosliwego nowotworu niszczacego w sposob nieodwracalny swojego gospodarza. Ta nieodwracalna degradacja habitatu jest w znacznym stopniu skutkiem postepu technologicznego. Zyjemy bowiem w coraz wiekszym stopniu w swiecie technologicznym produktow jednorazowych (dissposable items). Sa to niejednokrotnie nawet produkty o wysokiej komplikacji technologicznej, ktore traca jednak swoja wartosc po stosunkowo krotkim czasie i sa wymieniane na odpowiednie towary nowszej generacji. Kto jeszcze pamieta uslugi typu "napelnianie dlugopisow" czy "zaciaganie oczek w ponczochach"?  Obecnie kupujemy po prostu nowy dlugopis czy pare rajstop a  uszkodzone produkty wedruja do smietnika.  W przeciwienstwie do olowka czy ponczoch bawelnianych badz jedwabnych wyrzucone obiekty sa jednak produktami bardzo trwalymi. Ich zniszczenie droga bakteryjna jest praktycznie niemozliwe. Powstaja wiec coraz wieksze zloza odpadow cywilizacyjnych, ktore sa praktycznie dlugowieczne. Problem "wiecznych" ponczoch czy dlugopisow moze sie wydawac dosyc blachy w porownaniu z wygoda poslugiwania sie klasa tego typu latwo zastepowalnych  towarow. Rzecz jednak w tym, ze takich nierecyklizowalnych sladow naszej cywilizacji jest coraz wiecej. Nie do zniszczenia sa na przyklad "suche" pieluchy , opakowania sokow (metalizowane wnetrze oraz pokryty plastikiem karton), "reklamowki" czyli plastikowe torby dawane za darmo we wszystkich prawie supermarketach USA a takze "smieciowe" meble wykonane z plyt pilsniowych. Rosnace ambicje populacji powoduja takze niszczenie habitatu na skale gigantyczna przez budowe drog i osiedli mieszkalnych. Tereny tak zabudowane  niszcza zasoby rolnicze w sposob nieodwracalny a wiec ingeruja bezposrednio w produkcje zywnosci na terenie habitatu. Ostatni szal budowy autostrad w Polsce jest jednym z lepszych przykladow dewastacji srodowiska naturalnego i to nie tyle dla wygody mieszkancow co dla ulatwienie transportu towarow i wojsk z unijnej metropolii do obrzezy imperium. Krotko mowiac, stworzenia zywe zamieszkujace pewien habitat niszcza go przez sam fakt swojego istnienia  proporcjonalnie do liczebnosci populacji. Jesli populacja jest stosownie dobrana do wielkosci habitatu to zniszczenia jakie robi moga sie samorzutnie usuwac (gnicie smieci, odrastanie trawy czy innych roslin itp). Jesli jednak populacja rosnie a habitatu nie porzybywa (np droga wojen zaborczych ) to nastapi nieodwracalna degradacja terenu i populacja albo wymrze albo wyemigruje albo uzalezni sie od dostaw z otoczenia zyjac na coraz wiekszej masie smieci i odpadkow. Obecnie i USA i Polska przekroczyly dwukrotnie swoja pojemnosc biologiczna . Dla porownania : Francja przekroczyla ja 1.7 razy a Anglia 4.2 raza. W  takiej sytuacji, ktora jest juz w zasadzie patologiczna, konieczne jest zmniejszanie populacji droga eliminacji osobnikow najmniej wartosciowych a takze zastopowanie imigracji osobnikow przychodzacych na dany teren ze strony habitatow, ktore juz udalo im sie uprzednio  zdewastowac. Byl to zreszta problem, ktory dobil szanse wyborcze kandydata republikanow. Rzecz w tym, ze metysi i inni emigranci z Ameryki Lacinskiej stanowia juz niestety znaczny blok wyborczy w USA. W przeciwienstwie jednak do Polakow, ktorzy uciekaja od swoich wspolziomkow i na ogol staraja sie minimalizowac swoj kontakt z nimi na emigracji, Latynosi staraja sie sciagnac swoja liczna rodzine i znajomych do USA. Kazdy kandydat, ktory moglby wiec ukrocic naplyw tego w gruncie rzeczy malo wartosciowego materialu ludzkiego nie moze liczyc na poparcie latynoskiego bloku. To spowodowalo poparcie udzielone prez. Obamie, ktory jako kandydat kolorowy budzi wsrod kolorowej czesci populacji i wsrod kobiet wieksze zaufanie co do tego, ze nie zrobi niczego rozsadnego w celu rozwiazania problemu  nadmiaru populacji. To uleganie presji na ogol kiepsko wyedukowanej i slabo rozumujacej wiekszosci populacji jest jednym z powodow, dla ktorych jest tak trudno zrobic cos rozsadnego w spoleczenstwach rzadzacych sie zasadami demokratycznymi.
   Warto jednak pamietac, ze sama wielkosc populacji jest czynnikiem zwiekszajacym dewastacja srodowiska ale niekoniecznie czynnikiem niszczacym takze jego ekonomie. Wiecej ludzi to takze powiekszenie sie popytu na towary powszechnego uzytku oraz rozne uslugi. Rzecz w tym, zeby owe produkty powszechnego uzytku byly produkowane wewnatrz populacji a nie importowane . Wowczas bowiem zapotrzebowanie na towary jest jednoczesnie zrodlem dochodu tej czesci populacji ktora jest zatrudniona przy ich wytwarzaniu.
    Zrodlem finansowych klopotow USA a takze i Polski jest to, ze potrzeby populacji zaspakajane sa importem towarow wytwarzanych poza granicami kraju. Taka polityka prowadzi do bezrobocia a w efekcie takze do zubozenia rynku i zwiekszenia obciazenia socjalnego i  w dalszej  konsekwencji do zwiekszenia obciazenia podatkowego tej czesci ludnosci, ktora jeszcze posiada prace badz jakies rezerwy finansowe. 
USA sa obecnie dotkniete obiema postaciami patologii populacyjnej i dlatego perspektywy wyjscia z obecnego kryzysu sa znikome. Wybor Obamy, ktory w gruncie rzeczy nie jest prezydentem inteligentnym, zapewnia, ze w ciagu najblizszych czterech lat nic istotnego nie zostanie dokonane przynajmniej tak dlugo jak dlugo zmien nie wymusi III Wojna Swiatowa. W tej chwili udalo mu sie ustabilizowac wartosc USD na pewnym poziomie (cena uncji zlota waha sie od ponad roku w granicach 1500-1700 USD/oz ( patrz http://finance.yahoo.com/q/ta?s=GLD&t=5y&l=on&z=l&q=b&p=&a=fs%2Css&c=    ). To  zas jest warunkiem koniecznym zatrzymania recesji ale niewystarczajacym dla jej odbicia . Na to aby takie odbicie nastapilo konieczny jest powrot wytwarzania artykulow powszechnego uzytku na teren USA (i Polski) . Jesli nie uczyni sie krokow ograniczajacych dzialanie wolnego rynku to powrot do polityki dewaluacji waluty jest tylko kwestia czasu.

31 komentarzy:

Kamil pisze...

Jest pan strasznym pesymista :)
Jesli patrzec globalnie, gestosc zaludnienia w skali swiata to obecnie 53 osoby na km2. Gestosc zaludnienia w wiekszosci duzych miast na swiecie to kilka tysiecy osob/km2. Przykladowo Warszawa do 3300osob/km2. Przy gestosci zaludnienia jak Warszawa, do pomieszczenia wszystkich ludzi na Ziemi wystarczy kraj wielkosci Meksyku. W Barcelonie jest 16000osob/km2. Obecne miasta poza dzielnicami scislego centrum sa wlasciwie plaskie, 1-2 kondygnacje. Jesli miasta zaczna rosnac w gore do kilkunastu kondygnacji to beda w stanie pomiescic prawdopodobnie kilkadziesiat tysiecy osob/km2. I wcale nie powinno byc bardziej "tloczno". Szklo, plastik, stal i inne metale mozna spokojnie poddac recyklingowi z dosc duza sprawnoscia. Srednia wydajnosc rolnictwa do 7t/ha, a sa rosliny ktore maja 50 i wiecej ton/hektar. A to i tak w sytuacji gdy GMO i biotechnologia dopiero o kilku lat zaczely poprwiac wydajnosc rolnictwa. Energetyka jadrowa, a w przyszlosci termojadrowa moga doprowadzic do sytuacji w ktorej paliwa kopalne beda zbedne. Wiec na stole lezy sporo technologii ktore dosc znaczaco moga zmniejszyc w przyszlosci odcisk ekologiczny. Na chwile obecna sa to drogie technologie i nikt nie bedzie tego dawac biedakom w afryce, ale motoryzacja jeszcze 100 lat temu byla niedostepna nawet dla bogatych w europie i usa, a teraz samochody maja w/w afrykanscy biedacy, wiec wiecej optymizmu ;)

Anonimowy pisze...

@Autor:" W takiej sytuacji, ktora jest juz w zasadzie patologiczna, konieczne jest zmniejszanie populacji droga eliminacji osobnikow najmniej wartosciowych"

Kurcze, ale którzy osobnicy są "mniej wartościowi"? Czy masz, Drogi Autorze, jakieś wytyczne by rozpoznać tych mniej wartościowych? Można prosić o jakieś kryteria?

Inspektor Lesny pisze...

Można prosić o jakieś kryteria?


Przeciez Autor juz dziesiatki razy tlumaczyl, jakie to kryteria. Jest to rodowod. To, najprawdopodobniej Ty, Czytelniku, i ja.
To nic, ze jestes ekonomista, naukowcem z prawdziwym dorobkiem, lekarzem sprawdzonym przez ludzi ktorym jestes w najlepszym razie obojetny, (jesli jestes np. Polakiem w Szwecji).To sa tylko malpie sztuki, latwe do nauki. Liczy sie urodzenie. Nic to, zes sie zeszmacil w dawnych czasch, badz niedawno, z kommunistami. Zes stracil majatek, bos glupi. Ze cie wszyscy wyprzedzili. Zes zyl, bo ci sie udalo innych pala po grzbiec ie tluc. Nic, to...

Inspektor Lesny pisze...

...lub tez, przewracajac sprawe na drugi bok, spoleczenstwo dzieli sie z grubsza, na dwa rodzaje:
jedni musza udowodnic, ze sa pozyteczni, a drudzy sa wystarczajaco wartosciowi sami z siebie.
Wnioski , hes2, prosze wyciagnac samemu.

Anonimowy pisze...

@IL:"Przeciez Autor juz dziesiatki razy tlumaczyl, jakie to kryteria. Jest to rodowod."

Jeśli tak, to można prosić o listę "rodów" z pozwoleniem do życia? Chyba nie chodzi o tzw. "stare rody"? Ktoś kiedyś (chyba JKM) naśmiewał się z pojęcia "stary ród". Skoro żyję tu i teraz, to mój ród jest równie stary jak rody wywodzące się od Piasta Kołodzieja, Habsburga czy Radziwiłła. Może chodzi o ZNACZENIE (siłę) rodu? W takim razie ród Putina znaczy dzisiaj znacznie więcej niż wszystkie "polskie rody" razem wzięte. O co chodzi, ale tak racjonalnie, "naukowo".

Inspektor Lesny pisze...

tO co chodzi, ale tak racjonalnie, "naukowo".

Obawiam sie, ze bedzie ciezko. Dostaniemy lyzke eugeniki, (z ladnego pana ladny pan) z ktora sie zgodzic mozna, lecz rozcienczona wiadrem mistyki. (Kmiecia mozna uczyc, myc przez pokolenia, ale to tylko po wierzchu. Pod spodem brud i chamstwo)
Jest zadziwiajace i mistyczne, dlaczego eugenika funkcjonuje, (w.g. Gospodarza)na jednych ssakach rodzaju ludzkiego, a na innych nie...

Bobola pisze...

@Kamil
Mysle, ze zapomnial Pan o powiedzeniu mowiacym, ze pesymista to takze optymista tylko lepiej poinformowany. Nie ma wielkiego sensu by liczyc maksymalna gestosc zaludnienia zastanawiajac sie ile osob mozna postawic jeden obok drugiego tak aby pokryli cala powierzchnie Ziemi. Istnieja juz hotele kryptowe w Japonii gdzie gosci kladzie sie do szulflad oszczedzajac na przestrzeni wynajmowanej. Nie mniej zycie w scisku jest prawie nie do wytrzymania o czym mozemy sie przekonac albo sami, jadac do Azji, albo ogladajac takie filmy jak Samsara czy Mondo Cane (dostepne na Netflixie). Ja zreszta tylko przychylam sie ku pogladowi wielu demografow szkoly "Limits to Growth" z MIT oraz ekologom z WWF i innych organizacji, ktorzy obliczaja ekologiczny odcisk stopy na podanych witrynach. Wedlug nich pojemnosc biologiczna Ziemi jest juz przekroczona 1.5 raza. Co zas sie tyczy zmian w Naszej Umeczonej Ojczyznie to obserwuje je od 70 lat co daje mi pewna perspektywe.

Bobola pisze...

@hes2

Wartosciowanie populacji pod wzgledem przydatnosci jej czlonkow dla narodu bylo jednym z glownych celow wszystkich ruchow ludowo-socjalistycznych. Dzieki takim akcjom Rosja i Polska usunely niemal calkowicie przedstawicieli rodzimej inteligencji i warstw szlacheckich w okresie po rewolucji bolszewickiej. W Imperium Radzieckim stosowano kryterium pochodzeniowe natomiast III Rzesza sklaniala sie ku kryterium rasowemu oraz sprawnosciowemu. Tego typu selekcje sa stosowane takze i obecnie (np kryterium religijne i rasowe w Azji Mniejszej i Afryce). Ja osobiscie sklanialbym sie ku kryterium opartemu na pomiarze IQ oraz sprawnosci fizycznej. Istnieja tez dokladne systemy analizy osobowaosci i zdolnosci przedstawicieli populacji.
Musze tez wspomniec o innej obserwacji jaka mi sie nasunela ostatnio przy przegladaniu albumow fotograficznych przedstawiajacych Polakow przed II WS i szeroko rozumianej terazniejszosci (PRL i III RP). Porownujac typy antropologiczne ludnosci mozna by uwazac, ze mamy do czynienia z dwiema zupelnie roznymi rasami ludzkimi. Inny jest ksztalt czaszki, inna budowa... . Kiedys o tym napisze i zamieszcze material fotograficzny jako ciekawostke.

Anonimowy pisze...

Kryteria podziału na gorszych i lepszych są różne, ale łączy je to że ten kto je zaproponuje na pewno nie znajdzie się w grupie przeznaczonej do eliminacji.
Zatem np gospodarz bloga nie bardzo mógł zaproponować teorię w której podupadłe rody szlacheckie należy eliminować z powodu nagromadzenia wad genetycznych (a to na skutek krzyżówek zawężonych do niewielkiej populacji w celu zachowania czystej krwi, jak mniemam)

Bobola pisze...

@nightwatcher
Jako czlowiek nad grobem stojacy nie proponuje klasowych kryteriow przerzedzania populacji celem jej doskonalenia. Mamy do dyspozycji praktyczne reguly hodowcow zwierzat rasowych i zaplecze naukowe z genetykow i psychologow. To jest ich zadanie jesli istotnie ktos bedzie im chcial je powierzyc.

Anonimowy pisze...

@Autor:".. pomiarze IQ i sprawności fizycznej .."

Czemu takie kryteria i jak mierzyć IQ. Rozumiem że w każdej populacji IQ musi być inaczej mierzone, bo jest silnie uzależnione od wzorców kulturowych i środowiska w którym żyje dany osobnik. Przypomniałem sobie opowieści Cejrowskiego z jego wypraw do Amazonii. Pisze, że w dżungli jest jak dziecko i bez pomocy "głupich" indian nie przeżyłby tam dłużej niż kilka dni. Zresztą opisuje przypadek, w którym przewodnicy uciekli i zostawili go w dżungli na pastwę losu. Był tak pewien śmierci, że spisał testament. Miał szczęscie, bo po 3 dniach trafił na jakiegoś myśliwego (po prostu cud:). Nie wiem jak porównać inteligencję indian Amazonii z inteligencją białych żyjących w Nowym Jorku czy na Syberii, nie mówiąc o eskimosach czy Chińczykach. Chyba że uważa Pan, że tacy eskimosi nie mają żadnej inteligencji. Jeśli chodzi o sprawność fizyczną, to murzyni są statystycznie sprawniejsi od białych i do tego poziom wydolności fizycznej jest ściśle związany z trybem życia. Owszem, geny też swoje robią (ja np. po moich przodkach góralach dobrze się czuję na większych wysokościach), ale zmiana trybu życia pewnie już w drugim pokoleniu (80 lat) prowadzi do regresu.

Bobola pisze...

@hes2
Praktyczne problemy selekcji sa poza moimi zainteresowaniami. Jak zapewne Szanowny Czytelnik zauwazyl artykul zwracal uwage na dwie sprawy: przeludnienie oraz kwestie sprawnosci gospodarki rynkowej. Ogolny wniosek jest taki, ze konieczne jest obnizenie liczby ludnosci chociaz problem ten zalezy od kraju. Niemcy przekroczyli swoja pojemnosc biologiczna 2.5 razy wiec szukaja terenu do ekspansji. Kanada czy Szwecja maja jeszcze rezerwy i moga przyjmowac emigrantow bez obawy przekroczenia przestrzeni zyciowej. To jednak nie znaczy, ze gospodarka w tej postaci jaka istnieje teraz pozwoli na pozyteczne dla kraju i obywateli zuzytkowanie tego przyrostu ludnosci.
Jesli chodzi o testy IQ to znam bardzo dobre i moge polecic zainteresowanym. Podobnie z testami inklinacji zawodowej. Testy zdrowotne powinny wyelimniowac osobnikow o wrodzonych wadach genetycznych badz cierpiacych na nieuleczalne choroby. To wszystko jest do zrobienia ale pozostaja pytania religijne i moralne, na ktore nie istnieje racjonalna recepta.

Inspektor Lesny pisze...

wyelimniowac osobnikow o wrodzonych wadach g

I tu nalezy dodac, ze raczej perswazja,zniechecaniem do rozmnazania sie.
A nie sposobem katynskim, badz glodowymi obozami, jak to Niemcy robili.
Ale do tego trzeba przekonac, wyc howac spoleczenstwo. A nie wydac ukaz...

Anonimowy pisze...

@Autor:"To wszystko jest do zrobienia ale pozostaja pytania religijne i moralne, na ktore nie istnieje racjonalna recepta."

Otóż to! To, że ludzi jest "za dużo", to widać gołym okiem. Przeczytałem wspomnienia kapitana Mamerta Stankiewicza (to jest ten słynny "Znaczy kapitan" Borchardta). Już on narzekał na przeludnienie w Polsce, a był to początek XX wieku. To, że jest przeludnienie wcale nie oznacza, że ktokolwiek ma prawo proponować niemoralne rozwiązania. Ja mam prosty przepis. Doprowadzić świat do wysokiego poziomu życia (jak w Skandynawii) i jak pokazuje doświadczenie, powolutku zaczniemy sami wymierać. Już to się dzieje, prosto i humanitarnie. Na miejsce Europejczyków przyjdą Chińczycy i kto tam jeszcze, ale wcale mnie to nie przeraża (ot, samo życie:)

mariusz pisze...

Niestety ale Pana wiedza psychologiczna jest XIX wieczna, z czasów Gallena. Po pierwsze testy IQ mierzą jedynie zdolność rozwiązywania testów IQ i nic więcej. Jest to opisane w niejednej pozycji.
Po drugie wpływ genów i otoczenia na rozwój osobniczy jest co najwyżej podzielony po połowie i niejedne badania na bliźniakach jednojajowych to ukazały, opisuje to np. Obuchowski. Bardzo ogólnie: wszyscy posiadamy jednakowy zestaw genów i to jakie geny zostaną uruchomione a jakie nie jest wyłącznie wynikiem interakcji danego osobnika z konkretnym otoczeniem.
Zresztą inne badania na rozwój osobniczy jak również na zapalność chorobową wykazały ścisłą korelację pomiędzy środowiskiem a jednostką, opisał to m.in.: Paul Martin w pozycji „Umysł, który szkodzi”. Zresztą podobne wnioski można wysnuć z eksperymentów Zimbardo w Stanfordzie.

Anonimowy pisze...

@Mariusz:"„Umysł, który szkodzi”

Przepraszam za luźne skojarzenie, ale znamy efekt "umysł który pomaga". Mówię o efekcie Placebo. Z punktu widzenia czysto naukowego (fizycznego) efekt jest "kłopotliwy". Bo z jednej strony jeśli wiara powoduje wydzielanie przez organizm jakiś substancji, które zwalczają chorobę (wyjaśnienie czysto fizyczne), to dlaczego nie władowano do tej pory 100 mld$ w badania, które mogą doprowadzić do powstania "lekarstwa idealnego". Przecież wtedy wystarczy zastymulować mózg (przekonać o czymś) i sam wytworzy lek zwalczający chorobę. Nie potrzeba farmaceutyków, fabryk, szkodliwej chemii, ... Z drugiej strony jeśli badania nie doprowadziłyby do wykrycia takiego wewnętrznego materialnego (badalnego) mechanizmu, to sprawa jest jeszcze bardziej dla nauki kłopotliwa. Wtedy trzeba przyznać, że istnieje jakieś oddziaływanie "pozamaterialne" (dusza?, nieznane pola energetyczne?, ...?) których współczesna nauka nie umie badać, a do tego materialiści dopuścić nie mogą.

mariusz pisze...

Odwrotnością „placebo” jest znane również „nocebo”, które właśnie jest pierwowzorem dla tytułu wzmiankowanej ksiązki.
…”Nie potrzeba farmaceutyków, fabryk, szkodliwej chemii, ... „ żyjemy w społeczeństwie kapitalistycznym, gdzie miarą człowieka jest wartość posiadanych przez niego dóbr materialnych, celem jego wymiany z innymi jest zysk, a „naukowo” wręcz jego maksymalizacja, tzw. homo eoconomicus. Brak konieczności „farmaceutyków, fabryk, szkodliwej chemii, ...” to brak zysków dla najbardziej rentownego sektora przemysłowego, nawet podobno bardziej niż przemysł militarny.
Jest w sieci film o stuleciu kłamstw w przemyśle farmaceutycznym poparty wieloma faktami historycznymi i oryginalnymi dokumentami naukowo-rządowymi.
Największe niemieckie firmy chemiczne Np” IG Farben” czy „Basf” są tak wielkie wyłącznie dzięki „badaniom naukowym” przeprowadzanym w obozach koncentracyjnych a następnie na „wynajdowaniu” substancji , które jedne szkodzą a drugie leczą., takie chemiczne perpetuum mobile.
Nadrzędną filozofią panującą nad przemysłem chemicznym jest filozofia neomatuzjanizmu wywodząca swoje korzenie z faszystowskiej eugeniki a następnie poparta absurdalnymi raportami rzymskimi propagowanymi przez autora tegoż blogu.
Jeżeli w całej filozofii neomaltuzjńskiej i granic wzrostu usunąć pierwiastek antropogenicznego wpływu na klimat poprzez wzrost dwutlenku węgla to cały wywód jest "kosmicznaą" bzdurą.
Natomiast jak może zmieniać się klimat w stosunku do sumy trzech różnych ruchów ziemi jak również względem położenia w układzie słonecznym w galaktyce w długim okresie czasu bardzo wnikliwie opisuje W. Feluch na stronie do http://www.zn.sgsp.edu.pl/41/3.pdf.
Warto wysilić wyobraźnie i porównać skalę i czasu jak i odległości oraz sił działających na ziemski klimat aby wiedzieć z czym mierzy się hipoteza o antropogenicznym wpływie na klimat.
Jest też dokument szwedzkiego klimatologa „Chmury słuchają się gwiazd” ukazujący zależność klimatu ziemi od słońca w szerszej perspektywie ani tylko 180lat w stosunku do 4,5mld lat życia ziemi.

Bobola pisze...

@mariusz
Jesli chodzi o testy IQ to ja i wielu innych (np Herrnstein & Murray "The Bell Curve"(1994), Lynn "The Global Bell Curve"(2008))maja odmienne zdanie. Kazdy jednak moze sie przekonac osobiscie bo wiele testow przygotowanych przez roznych autorow jest dostepnych na internecie i w ksiegarniach. Wystarczy sie przetestowac i zobaczyc jak stabilna jest wartosc naszego IQ.
Co zas sie tyczy genetyki to zapewne 90% naszego genotypu dzielimy z malpami czy psem. Podobienstwa te nie znacza nic bowiem organizmy zywe dzialaja podobnie jesli chodzi o funkcje zyciowe. Istotne sa wylacznie tylko niewielkie roznice, ktore jednak decyduja o wszystkim -rasie, inteligencji i przynaleznosci narodowej.

mariusz pisze...

Mózg ludzki to ok. 100mld neuronów, które są połączone pomiędzy sobą ok. 10.000 wiązań synaptycznych, daje to 100mld^10.000 kombinacji połączeń z czego wypływa niepoliczalna różnorodność w ludzkiej inteligencji. Goleman zaproponował kilka co najmniej równoprawnych poziomów inteligencji ludzkiej min: emocjonalną społeczną, interpersonalną, duchową, które są niewymierne w porównaniach statystycznych. Prawie każdy profesor psychologii posiada swoją własną typologię osobowości ludzki, co sam powiedział jeden z nich na jednym z wykładów. Z tego też powodu ktoś kto żyje z testów zawsze będzie popierał ich wymierność tak jak piekarz popiera jedzenie pieczywo a cukiernik jedzenie ciastek.
Pierwsze testy IQ w USA opierały się na pytaniach dotyczących m.in.: kulturalnych aspektów życia publicznego w Ameryce i były zadawane tuż po przybyciu emigrantom, którzy nigdy w tym życiu kulturalnym nie uczestniczyli z czego wysnuwano czy są „inteligentni”. To tak jak by ludziom żyjącym w buszu Ameryki Południowej dać komputer i nakazać mu się posługiwać i z tego wywodzić jego inteligencję. Prawie każdy inżynier z MIT prawdopodobnie nie przeżyłby tygodnia w tamtym środowisku a jego wysoka zdawalność testów IQ wynika wyłącznie w tego iż rozwiązuje je od dzieciństwa, bowiem tylko to pozwala mu na bezpłatne studia i karierę.

myszkin pisze...

Witam
Czytam od dluzszego czasu Pana bloga.Nie jestem Polakiem.
Czy dopuszcza Pan mozliwosc ze sie myli?
Nie chce Pana obrazac ale musze napisac ze ulegl Pan zjawisku zakotwiczenia.Nie wiem czy robi to z Pana umyslem religia,wiek lub jakies inne kompleksy.Powinien Pan jednak porozmawiac z psychologiem.Dobrym psychologiem.Swiat bowiem pojdzie dalej i bez Pana,prosze to zaakceptowac.
Do swoich tez powinien Pan skonstruowac antytezy i takze ja tu opublikowac.Moze one sa bardziej bowiem prawdopodobne?
Pozdrawia makler z Zurychu.

Bobola pisze...

@myszkin
Mylic sie moze kazdy i ja takze. Nie moge jednak odpowiedziec precyzyjniej gdyz nie pisze Pan jakie tezy mojego artykulu uwaza Pan za bledne. Z zasady nie pisze artykulow, z ktorych nic nie wynika a tak by bylo gdybym pisal przeglad diametralnie roznych opinii na ten sam temat. Moj blog to nie jest przeglad tego co istnieje w prasie fachowej na dany temat tylko prezentacja pogladow , z ktorymi sie identyfikuje.

Bobola pisze...

@mariusz
Rozne typy inteligencji zostaly wprowadzone wlasnie z powodow poprawnosci politycznej, ktora nie pozwala na wartosciowaniue ludzi roznych ras czy srodowisk. Jak powiedzialem uprzednio kazdy moze sam sprawdzic czy rozne testy na IQ jakim sie podda dadza mu podobny liczbowy wynik. Sprawnoisc lowiecka czy fizyczna dzikusow nie ma korelacji z ich inteligencja o czym sie mozna przekonac czytaja monografie Lynn'a "The Global Bell Curve". Atleta czy akrobata moze byc matolkiem mimo wyjatkowej sprawnosci fizycznej.

mariusz pisze...

Brak politycznej poprawności dla Pana to po prostu brak szacunku dla odmienności i brak zrozumienia różnorodności ludzkiej, która jak wykazałem powyżej, jest niepoliczalna.
Ludzie żyjący nie w cywilizacji technicznej i nie w „miejskiej dżungli” to nie tylko sprawność fizyczna. Każdy człowiek jest słabszy, wolniejszy od drapieżników a pomimo to nie tylko ich zabija lecz także podporządkowuje nawet z nimi współpracuje, ale nie człowiek „cywilizowany” . To jest inny typ inteligencji nie ten od testów IQ, i nie jest to tylko sprawność fizyczna ani motoryczna. Można o tym wiele pisać i napisano.
Człowiek epoki informatyzacji i wszechobecnej techniki jest bardzo ograniczony w swojej inteligencji zdominowanej lewopółkulowo i matematycznie, bowiem tacy wygrywają w tym „wyścigu szczurów, a także są znakomicie w testach IQ.
Oprócz lewej półkuli człowiek posiada prawą, którą powoli redukuje do obszaru podporządkowanego lewej stronie. Prawa półkula intuicyjna i empatyczna, z neuronami lustrzanymi pozwala na to co nie jesteśmy w stanie policzyć a jest to obszar o wiele bardziej rozległy niż ten policzalny i o wiele bardziej „ludzki”, cokolwiek przez to rozumiemy, a Pan na pewno polityczną poprawność.
Miałem testy IQ w okresie lat kilkunastu (nie pamiętam dokładnie kiedy), nie kojarzę również ich wyniku oprócz tego że wykraczały ponad przeciętna czyli były w górnej granicy rozkładu normalnego. Później w wieku dorosłym robiłem sobie sam takie testy (nie wiem czy poprawne politycznie) i po krótkim okresie dochodziłem do 90-kilku procent, blisko 100%.
Jednak tuż po studiach byłem na kilku testach kwalifikacyjnych i wiem, że testy na inteligencje wyszły mi kiepsko, pomimo że nie znam wyników. Był to wpływ stresu. Z kilku różnych powodów nowe środowisko działa na mnie bardzo stresogennie, a jest to pierwszy czynnik do redukcji każdego rodzaju inteligencji a na pewno tej sformalizowanej, co sam doświadczyłem.

Bobola pisze...

@Mariusz
Ogolnie biorac pomiary porownawcze IQ czy czegokolwiek powinno sie robic w identycznych warunkach. Mierzona moze byc poprawnosc rozumowania , przy dostatecznie dlugim czasie namyslu albo szybkosc reakcji. Wtedy czas jest skonczony.
Jesli da Pan wyszukiwarce zadanie "IQ tests free" to wyjdzie cala klasa takich testow i mozna zobaczyc czy wyniki takich pomiarow beda zgodne. Powodzenia!

Inspektor Lesny pisze...

nie znam wyników. Był to wpływ stresu. Z kilku różnych powodów nowe środowisko działa

I tu nie ma sie c o oszukiwac. Jest to "jakosc inteligencji". Jesli to mozna tak nazwac. W zacisznym gabinecie funkcjonuje, w sztormie nie. Czy sie to podoba, czy nie, jest mankament.
Niezgrabnym przykladem moze byc auto, co swietnie dzizla gdy swieci slonce. Gdy zas pada, to nie...

U czlowieka to bardziej skomplikowane. Bo mozna probowac zajecia w warunkach nisko sttressowych. Tym nie mniej, zachowanie sprawnosci umyslowej pod stressem, jest niezwykle wazne, z punkto widzenia przezycia.

mariusz pisze...

Tak jak pisałem już to ćwiczyłem kilka ładnych lat temu. Ostatnio zresztą kupiłem sobie książkę „Trafność i poprawność testów psychologicznych”, tydzień przed tą dyskusją. Wszystkie pomiary te bazują na rozkładzie normalnym, który natomiast opiera się na analizie statystyki opisowej i jej opisie uśredniającym oraz analizie tej średniej, czyli odchyleń, wariancji czy dystrybuanty. Miara średnia de facto nie istnieje jest miarą całkowicie sztuczną, tak więc tym bardziej analiza jej zmienności. W małych populacjach wartości skrajne zaburzają całkowicie rozkład natomiast w dużych populacjach wartości skrajne są nie istotne dla wyników otrzymywanej średniej.
Natomiast rozkład normalny opisuje tylko jedną zmienną niezależną od innych, jest prosty w opisie dlatego prawie każda nauka szczegółowa go wykorzystuje.
Z powyższych powodów, jak również wielu innych, takie analizy tylko potęgują skrajną formę opisu jednowymiarowego modelu człowieka, niezależnie czy ma być to model skrajnie egoistyczny, czy skrajnie altruistyczny, czy skrajnie indywidualny czy skrajnie społeczny, czy skrajnie stechnicyzowany, czy skrajnie formalno-naukowy, czy skrajnie zezwierzęcony. Prawdziwy człowiek jest wielowymiarowy, a tego dotychczasowe nauki, prawie wszystkie, nie chcą widzieć.

Pracę, którą sobie tworzyłem i tworzę, miałem i mam stresującą ale nie jest to wynikiem zdawalności czy nie testów IQ. To człowiek tworzy swoje otoczenie zarówno przyrodnicze jak i społeczne. Myślenie wyłącznie w kategoriach przeżycia jest typowym przykładem irracjonalnego działania rynków i współczesnej gospodarki, prowadzącej właśnie w kierunku zezwierzęcenie wymiany międzyludzkiej.
Jak działa potęga autorytetów, a w tym wypadku, autorytetu obiektywnego pomiaru inteligencji przez „obiektywnego” psychologa to warto zapoznać się z eksperymentem Miligrama.

Bobola pisze...

@mariusz
Nie chce przedluzac dyskusji nad pomiarem IQ bo nie ten temat byl glownym obiektem artykulu. Zgadzam sie, ze kazdy czlowiek ma wiele aspektow (IQ, sprawnosc fizyczna, cechy charakteru, itp). Wiele z nich jest kwantyfikowalnych i dostepnych pomiarom. Ale nie wszystkie. To wszystko jest znane nauce a zwlaszcza psychologii. Ale ja psychologia sie nie zajmuje i tylko korzystam z tego co fachowcy mi dostarcza. Wolalbym natomiast podyskutowac o kwestii przeludnienia i ekonomii bo o tym pisalem.

Inspektor Lesny pisze...

dostarcza. Wolalbym natomiast podyskutowac o kwestii przeludnienia i ekonomii

...ale co z tego, skoro czytelnikom ani nie ciasno, ani glodni, ani najwyrazniej nie czuja sie ubodzy. Natomiast boja sie selekcji "do gazu". NIe myslalem, ze bede musial Gospodarzowi tlumaczyc z polskiego na "nasze".
I prosze sie nie zloscic, to nie drwiny. To stoi wyraznie, choc miedzy wierszami.

mariusz pisze...

Na temat przeludnienia z Panem już dyskutowałem i mamy diametralnie odmienne zdanie to poco zaostrzać bardziej. Napisałem już powyżej, że jeżeli z wzorów na tzw. „przeludnienie” wykluczyć czynnik dwutlenku węgla jako antropogenicznego wpływu działalności człowieka na klimat to cały wywód w tej kwestii jest kolejną naukową propagandą porównywalną z eugeniką.
Co do Pana poglądów na temat ekonomii to się z większością z nich zgadzam, oprócz parytetu złota co już miesiące wcześniej pisałem.
Swoje krótkie notki na temat ekonomi napisałem na S24 a dotyczą one ogólnie „Odmiennych oblicz racjonalności ekonomicznej” oraz „Dychotomii rynkowych”.
Zgadzam się również z Inspektorem i jego interpretacją porównań pomiędzy ludźmi jako wstępną „selekcją do gazu” zbyt wiele książek historycznych przeczytałem i chyba mam zbyt dużą wyobraźnię, a to niestety przeszkadza czystej egoistycznej indywidualnej racjonalności społeczno-ekonomicznej.
Przeprowadzałem również przez kilka lat badania marketingowe oparte zwłaszcza na statystyce, a że lubię być dokładny to po raz wtóry ją studiowałem z różnych pozycji. W ostatnim badaniu na moje interpretacje analiz statystycznych powiedziano mi, że nie za to nam płacą aby mówić to co wychodzi z badań (czyli w tym wypadku, że rynek powinien być nienasycony i chłonny a nie wstanie regresji) tylko za dawanie impulsu do inwestowania na tym rynku i kazano mi poprawić analizy i interpretacje , nie zrobiłem tego i już nie prowadziłem żadnych badań w tej firmie konsultingowej.

Inspektor Lesny pisze...

nie prowadziłem żadnych badań w tej firmie

Bo Szanowny jeszcze mlody. Jak sie jest juz starszym, i ma dzieci, to sie wypija dwa glebsze, i "prowadzi" dalej...

mariusz pisze...

Wtedy kiedy to się odbywało a było to w roku 1992 (pamiętam) faktem byłem młody i ambitny, zaraz po studiach, oraz zacząłem zbierać materiały do doktoratu.
Jeżeli chce się komuś czytać: to w następnej firmie w banku przy sprzedaży akcji Banku Śląskiego w biurze maklerskim dyrektorka oddziału chciała abym wpuścił bez kolejki z jej gabinetu (na te akcje była x długa kolejka i redukcje zakupu) jej znajomą, nie zrobiłem tego a ona nie przedłużyła mi umowy bowiem jak określiła byłem w jej gabinecie arogancki, bowiem założyłem nogę na nogę. Autentyczny cytat od jej sekretarki.
W kolejnej firmie byłem tzw. analitykiem ekonomicznym i niechcący, zgodnie z prawdą powiedziałem dyrektorowi, że jeżeli będziemy tak drogo kupować surowce (bawełnę rosyjską) to nigdy nie będziemy mieć żadnych zysków tylko będziemy zwalniać kolejnych pracowników i dekapitalizować majątek.
Również nie przedłużył mi po tym umowy, chociaż utworzyłem mu dział marketingu, który potem objęła jego kochanka, a ja zostałem analitykiem.
Ta firma w kilka miesięcy po moim odejściu została całkowicie rozparcelowana przez tzw. narodowe fundusze inwestycyjne, nic z niej nie został tylko niewielki budynek biurowy.

W kolejnej firmie poszedłem na bardzo daleki kompromis ze swoim systemem wartości i jak na warunki polskie nie jestem biedny, przynajmniej do dzisiaj, nie wiem jakie podatki wymyślą kolejni mafijni politycy.
Jednak i w tej byłem świetnym menadżerem dopóki potwierdzałem zdanie jedynego przełożonego i niechcący stałem się jego jedynym konkurentem ale to długa historia i nie na miejsce publiczne,