poniedziałek, 2 lutego 2015

Po nas chocby potop?

    Poczatek nowego roku (w tym wypadku 2015) to okazja do podsumowania roku ubieglego a takze do prorokowania tego czego mozemy sie spodziewac w najblizszej przyszlosci. Jesli chodzi o moje prognozy to sa one oparte na danych z przeszlosci bez elementow jasnowidzenia. Inaczej mowiac posluguje sie analiza techniczna danych ekonomiczno-demograficznych pozostawiajac analize fundamentalna specjalistom z odpowiednich dziedzin. Tak wiec essej obecny jest nastepca analizy ubieglorocznej , (http://bobolowisko.blogspot.com/2014/01/przed-nami-dwadziescia-lat-tlustych.html ) do ktorej  to odsylam czytelnikow zmierzajacych do  sprawdzenia tego jak dobrze badz zle przewidywalem wydarzenia roku przeszlego.  Takie analizy zbiorcze prowadza tez do smutnej refleksji dotyczacej niepokojaco wolnego przebiegu procesow gospodarczo-politycznych. Jako staruszek doslownie stojacy nad grobem chcialbym jeszcze zaobserwowac przed smiercia znamiona powrotu do racjonalnego myslenia i gospodarowania . Zwlaszcza, ze powrot ow nie jest ani specjalnie trudny do wykonania ani tez niemozliwy. Oczywiscie jesli sami go takim nie uczynimy "ze wzgledu na idee i przekonania".

   W poczatkach stycznia prezydent USA wyglasza tez przemowienie w Kongresie przedstawiajace "Stan Unii" a glownie takie aspekty polityki i gospodarki Stanow Zjednoczonych, ktore Najjasniejszy Pan uwaza za swoje szczegolne osiagniecia.  Czy sa one takimi faktycznie - o tym zdania sa rozne.

    Prezydent Obama uwaza za swoje glowne osiagniecie w dziele "czynienia dobrze " swoim poddanym  wprowadzenie praktycznie powszechnego ubezpieczenia medycznego dla obywateli USA. Reforma amerykanskiej sluzby zdrowia otworzyla mozliwosc korzystania z niej dla tych obywateli, ktorzy uprzednio nie mogli z niej korzystac albo ze wzgledu na brak funduszy na zakupienie ubezpieczenia albo tez ze wzgledu na zastany stan zdrowia, ktory powodowal, ze ubezpieczenie tracilo swoj aspekt losowy a stawalo sie pewna strata dla firmy ubezpieczeniowej. W sytuacji gdy tego typu wykluczenia przestaly istniec na mocy prawa bylo jasne od poczatku, ze koszty calej operacji spadna na cale spoleczenstwo w postaci podwyzszonych skladek ubezpieczeniowych. Firmy ubezpieczeniowe, jako przedsiebiorstwa prywatne, nie zamierzaja bowiem ponosic kosztow o charakterze filantropijnym. Zwiekszona liczba pacjentow zaowocowala natomiast pogorszeniem dostepu do lekarzy. Fakt ten jest znany nam zreszta z dzialalnosci sluzby zdrowia w Polsce.  Prawidlowym wyjsciem dla powszechnego ubezpieczenia medyczego w USA byloby powolanie szpitali i przychodni panstwowych. Wowczas koszty bylyby kontrolowane a cale przedsiewziecie byloby usluga jaka panstwo dostarcza swoim obywatelom w ramach podatkow. No ale takie posuniecie byloby wyzwaniem rzuconym poteznym instytucjom dzialajacym dla zysku, takim jak amerykanskie towarzystwo medyczne (zrzeszajace lekarzy)  czy chemia farmacyjna. W efekcie zyskaly firmy ubezpieczeniowe i farmaceutyczne. Nie stracili lekarze ani nizszy personel medyczny a wszystkie koszty zostana wydrenowane z zasobow calego spoleczenstwa, ktore zubozeje jeszcze bardziej. To zas, rzecz jasna, wplynie na ogolny popyt na rynku a tym samym moze zaowocowac recesja gospodarcza. Ze wzgledu na wymagany wklad pracodawcy do oplaty ubezpieczeniowej bezposrednim skutkiem reformy byl wzrost liczby stanowisk pracy "na ulamek etatu"  co zwalnia pracodawce z owego obciazenia finansowego. Tu i owdzie mamy z tego powodu protesty ale jak dotad przepisy nie zostaly zmodyfikowane.

   Oczywiscie nie mozna poprzestac na malym. Robieniu dobrze nie moze byc konca. Dlatego Szanowny Prezydent wyszedl z nowa inicjatywa. Polega ona na ubezplatnieniu studiow przez pierwsze pare lat. Czesne zaplaci koledzom i uniwersytetom panstwo zapewne wedlug wlasnych ustalonych stawek. Ma to ulatwic dostep do lepiej platnych zawodow tym studentom, ktorych nie stac na samodzielne oplacanie czesnego a ktorych osiagniecia w liceum nie daja nadzieji na otrzymanie istniejacych juz  edukacyjnych dotacji filantropijnych. Mamy wiec do czynienia z kolejna proba inzynierii socjalnej. Jak zwykle finansowy aspekt problemu spada na barki podatnikow - czy tego chca czy nie. Mozna sie jednak zapytac czy istotnie kraj potrzebuje takiego zastrzyku kadr. W te chwili istnieje juz znaczne bezrobocie wsrod absolwentow wyzszych uczelni. Niektorzy  z nich szukaja pracy w zawodach zupelnie roznych od wyuczonych  i oczywiscie znacznie gorzej platnych. Owszem, moglbym zrozumiec gdyby rzad federaly przyznawal granty na pokrycie czesnego w dyscyplinach uniwersyteckich, ktorch absolwenci byliby zobowiazani do podjecia pracy w okreslonych dziedzinach gospodarki czy tez w przedsiewzieciach finansowanych przez panstwo (np lekarze czy pielegniarze zobowiazani do sluzby w wojsku) . Ale otwarty "czek" na pokrycie kosztow dowolnego wyksztalcenia wydaje sie szczodrobliwoscia niczym nie uzasadniona a nawet kolejnym ruchem zwiekszajacym podaz pracy ponad istniejacy na nia popyt.

   Inna proba uzyskania "szerokiego poparcia" dla DFL-u jest problem modfikacji polityki imigracyjnej. W tym amnestii dla okolo 15 mln obcokrajowcow nielegalnie mieszkajacych i zapewne pracujacych w USA.
Zalegalizowanie pobytu tych nielegalnych imigrantow to zastrzyk poparcia, z ktorego zwolennicy partii demokratycznej nie zamierzaja rezygnowac. Czy zlagodzenie praw imigracyjych jest jednak istotnie potrzebne Ameryce?  Amerykanie (legalni) sa narodem plodnym : 13 urodzen na 1000 mieszkancow na rok  przy tylko 8.1 zgonow w tym samym czasie daje im drugie (po Indiach) miejsce na swiecie jesli chodzi o szybkosc wzrostu populacji. USA wyprzedza, jesli chodzi o szybkosc wzrostu populacji, takie kraje jak Francja, Rosja, Chiny i Japonia.

Przypomne tutaj fundamentalne prawo Altenbergera opisujace ewolucje populacji organizmow rozmnazajacych sie droga plciowa:

  dN/dt = - k N + r N^2

Dla USA wspolczynnik kinetyczny zgonu wynosi  k= 8.3x10^-3 1/rok  a narodzin r= 4.4x10^-11  1/rok.
To daje nam wartosc stacjonarna populacji wyoszaca : k/r= 190 mln obywateli. Obecna populacja wynosi 313.1 mln a wiec jest 1.65 razy wieksza. Stan stacjonarny jest niestabilny a wiec ogolnie rzecz biorac USA znajduja sie juz w stanie katastrofalnej eksplozji demograficznej. Panstwo nie potrzebuje i nie moze zutylizowac gospodarczo dodatkowej emigracji zarobkowej.  Nie ma nawet dostatecznej liczby stanowisk pracy dla aktualnych obywateli. Wzrost podazy pracy, bez zmiany w obecnej  strukturze wytwarzania, moze tylko jeszcze bardziej pogorszyc warunki placowe i swiadczeniowe obywateli. Czy te prawdy jakos nie docieraja do prezydenta i wodzirejow amerykanskiej polityki ?

  Aby przywrocic stabilnosc systemu demograficznego konieczna jest modyfikacja  podanych wyzej wspolcznikow kinetycznych. Konieczne jest wiec zwiekszenie umieralnosci oraz zmniejszenie dzietnosci populacji. Byc moze nalezaloby wprowadzic kontrole populacji podoba do tej jaka stosuja Towarzystwa  "Opieki" na Zwierzetami (Animal Humane Society) w formie sterylizacji noworodkow- w tym wypadku szczeniakow i kociat. Takie eugeniczne podejscie pozwoliloby uregulowac wielkosc i byc moze takze jakosc populacji ludzkiej w sposob bardziej humanitarny niz proste mordowanie stosowane uprzednio przez Rosjan i Niemcow w stosunku do wrogow klasowych i rasowych.

  Faktycznym osiagieciem prezydenta ( a moze Fed. Rez. i MFW) jest proba , jak dotad udana, stabilizacji wartosci nabywczej dolara. Wykres 1 pokazuje historyczny przebieg wartosci nabywczej dolara (w uncjach zlota per USD) . Jak widzimy od roku 1900 mielismy tylko trzy powazne kryzysy gospodarcze wywolane dewaluacja amerykanskiej waluty. Ostatni wielki kryzys lat 2000-2010 wlasnie sie konczy i jesli nic nie stanie na przeszkodzie to wartosc nabywcza USD pozostanie stala (w pewnych granicach ) przez najblizsze pare lat . Ustabilizowanie wartosci nabywczej waluty jest warunkiem koniecznym ale nie wystarczajacym do stabilizacji  calej ekonomii panstwa.


 Rysunek 2 pokazuje jak ten aspekt wyglada od strony ceny zlota. Ogolnie rzecz  biorac amerykanska ekonomia jest ewenementem. Jest to przyklad systemu gospodarczego sterowanego nie tyle wlasna sila produkcyjna co bodzcami pienieznymi. Nagle naplywy "pustego" pieniadza generowanego albo spekulacjami gieldowymi albo polityka rzadu federalnego powoduja  "bable dobrobytu", ktore zanikajac owocuja kryzysami poteznych rozmiarow. Ze wzgledu na rosnace znaczenie amerykanskiego wkladu do gospodarki swiatowej, wahania te przenosza sie na caly swiat. Panstwa, ktore  w ten czy inny sposob polegaja na interakcji gospodarczej z USA uczestnicza zarowno w czasach amerykanskiej hossy jak i w czasach bessy. Jest to "wariacka gospodarka" , ktora jest szkodliwa zarowno dla samych obywateli USA jak i dla gospodarczych partnerow owego molocha. Alternatywa jest gospodarka samowystarczalna z minimalna interakcja handlowa pomiedzy panstwami. Polityka taka (doktryna Monroe) miala bardzo dobre skutki dla Ameryki i wlasciwie polozyla podwaliny zamoznosci USA w XIX i XX wieku. Drugim powaznym zrodlem kryzysow w USA jest jego "ekonomia hazardu" w postaci dominacji spekulacji gieldowych nad faktycznymi inwestcjami i produkcja przemyslowa. Zlikwidowanie gield i spekulacyjnego rynku wtornego instrumentow finansowych zrobiloby wiele dla stabilizacji systemu ekonomicznego i polepszenia bytu ogolu obywateli.

   Spojrzmy teraz na wykres 3 przedstawiajacy Gross Domestic Product (PKB) dla USA w latach 1930-2015 wyrazony w uncjach zlota na rok. Okresy wzrostu, czyli ozywienia gospodarczego przypadaja na okresy wyscigu zbrojen . Okresy "detente" koincyduja zas z  czasami kryzysu gospodarczego i recesji. Kazdy punkt odpowiada stanowi GDP na koniec danego roku. Jesli punkty te leza blisko to oznacza to oslabienie tempa wzrostu gospodarczego spowodowane wyczerpaniem sie skutecznosci bodzca. Jak widac wzrost emisji pieniadza (Quantitative Easing) spowodowal zahamowanie spadku GDP a nastepnie stosunkowo niewielki wzrost. Efekt ten jednak wlasnie ustal wraz z ustabilizowaniem sie wartosci nabywczej dolara. Jest to zrozumiale. Rosnaca podaz pieniadza dostarczanego bankom wlasciwie "za darmo" powodowala dewaluacje waluty. W momencie kiedy zadecydowano o wyhamowaniu tego procesu i stabilizacji wartosci nabywczej dolara pojawila sie mozliwosc deflacji. Co nam wiec mowi wykres 3 ? Koniec krzwej sugeruje powrot do recesji i spadek GDP z obecnego poziomu (15x10^9 uncji ) do poziomu linii oporu wnoszacej 5 x10^9 uncji. Powtorzylyby sie wiec  bieg zdarzen z lat 1972-1980. Jest to perspektywa niepokojaca. Mozliwe jest jednak takze powstrzymanie spadku GDP na poziomie zblizonym do obecnego i ewolucja "horzontalna". Wreszcie z pomoca amerykanskiej gospodarce moze przyjsc wojna swiatowa i towarzyszacy jej z reguly wzrost gospodarczy (tak jak w latach 1935-1970 i 1980-2000). Niestety musimy znowu poczekac co najmniej rok aby zobaczyc jak sie sytuacja rozwinie.

     Chwilowo mamy do czynienia z nadmiarem sily roboczej czyli podaza pracy przy malejacym na nia popycie.  Odbija sie to na stabilosci plac  (Rys.4) na niezbyt wysokim poziomie, porownywalnym z poziomem plac w roku 1980 (czyli w maksimum uprzedniego krzysu.). Wtedy sytuacje uratowala agresywna polityka prezydenta Reagana, ktora rozbila Oboz Socjalistyczny i zniszczyla Imperium Sowieckie. Reaganie wroc!
    Dzieki eksportowi wytwarzania do krajow nierozwinietych dobrze platna praca stala sie rzadkoscia i dobrem reglamentowanym. W efekcie tego rosnie kryzys pojemosci rynku amerykanskiego (i nie tylko). Brak dostatecznych wplywow finansowych i niepewnosc przyszlosci zatrudnieniowej powoduje tez to, ze wiekszosc potencjalnych nabywcow dobr powszechnego uzytku nie ma rowniez i zdolnosci kredytowej. Banki po ostatniej zapasci (z ktorej jeszcze nie wyszly) sa ostrozne w przyznawaniu kredytow. Stad brak popytu nawet na najbardziej podstawowe dobra dlugotrwale.

Widzimy to po anemiczej naprawie rynku nieruchomosci (Rys. 5) oraz po tym, ze trudno jest sprzedac nowe samochody. Wlasciciele salonow samochodowych oferuja finansowanie na 0%  aby tylko sprzedac nowe modele.
    Zwolnil sie tez znacznie wzrost GDP/capita (rys.6). Dwa ostatnie punkty (za rok 2013 i 2014) leza bardzo blisko siebie co znowu sugeruje mozliwosc recesji  byc moze nawet w roku biezacym.






   Jesli cos mozna uwazac za znak pomyslny to jest nim wzrost indeksow gieldowych (rys. 7 i 8) wskazujacy na to, ze banki w dalszym ciagu pracuja na "babel" gieldowy.

    Wreszcie z zakonczeniem QE przyszedl takze wzrost realego zadluzenia narodowego USA,  ktore ustabilizowalo sie w latach 2010-2013 ale obecnie znowu gwaltownie rosnie . Jest to zapewne skutek "dobroczynnosci Obamy" a takze koszty wojen prowadzonych bez przekonania i trwalych a pozytywnych zakonczen.

   Podsumowujac uwazam, ze nie jest mozliwe wyjscie z obecnego i pogarszajacego sie stanu ekonomii USA (i swiata) bez pozegnania sie z ideami globalizacji i bez powrotu do gospodarki protekcjonistycznej. Oczywiscie wszystko w miare rozsadku - handel miedzynarodowy nie staal w miejscu nawet w okresie "zimnej wojny" . Ale idea, ze artykuly powszechnego uzytku bedziemy sprowadzac z krajow o duzej podazy pracy jest nierealna wtedy  gdy same kraje uprzemyslowione maja nadmiar potecjalnych pracobiorcow a niskie wynagrodzenia obnizaja popyt na sprowadzane towary.

 To co nalezy zrobic aby sytuacje uratowac napisalem juz dawno: http://bobolowisko.blogspot.com/2010/03/uniwersalna-proteza-powszechnego.html .
 Odsylam wiec zainteresowaych do owych artykulow a takze innych rozwazan dotyczacych roznych "protez". Nie obejdzie sie oczywiscie bez zlamania kilku powaznych umow globalistycznych ale te nie sa prawemi natury a tylko wskazaniem szkodliwej drogi ekonomii swiatowej, ktora doprowadzila nas wlasnie na krawedz finansowej zapasci w skali narodowej.

   

  

8 komentarzy:

Robert pisze...

w poscie pod linkiemhttp://bobolowisko.blogspot.com/2010/03/uniwersalna-proteza-powszechnego.html użył Pan określenia "ekonomia komórkowa" Czy jest to termin ukuty przez Pana czy zaczerpnął Pan go z jakiegoś żródła? Pytam o to dlatego ,że określenie to jest wyjątkowo adekwatne do okreslenia modelu ekonomicznego do którego powinnismy dążyc.Ja to rozumiem w ten spośob ,że wszystko ma swoją naturalną skalę a więc również obszary gospodarcze również powinny nie przekraczac naturalnej odpowiedniej dla człowieka skali. Nie wiem czy sie dobrze wyraziłem ale mam nadzieje ,ze w miarę zrozumiale. Gdyby Pan mógł jeszcze troche porozwazac na blogu na temat modelu
ekonomii komórkowej byłbym wdzieczny.

Bobola pisze...

@Robert
Przyznaje sie do autorstwa tego terminu. "Cellural economy" jest tylko zmodernizowana nazwa tego co wczesiej zane bylo jako ekonomia autarkiczna czyli daleko posunieta samowystraczalnosc gospodarcza panstwa. Historycznie panstwa, ktore wyznawaly taka doktryne cieszyly sie pozytywnymi wynikami gdyz nie byly uzaleznione od swoich kontrahentow w sposob zasadniczy. Organizmy wielokomorkowe sa w znacznym stopniu odporne na zakazenia dzieki temu, ze infekcje nie przenikaja latwo do poszczegolnych komorek jesli patogen zainfekuje jedna z nich.Globalizacja to rodzaj "eboli gospodarczej" Przez zniszczenie przegrod w postaci granic celnych i kontroli nad przeplywem towarow i kapitalu katastrofy gospodarcze zamiast otorbic sie pozwalaja zainfekowac caly wielonarodowy system gospodarczy . Ekonomia komorkowa nie wyklucza interakcji z innymi systemami gospodarczymi ale takie oddzialywanie reglamentuje i monitoruje aby nie dopuscic do degradacji wlasnego systemu.

Robert pisze...

Dziękuję od jutra do mojego języka wprowadzam termin ekonomia komórkowa 
Panie Profesorze, co Pan sądzi o pomyśle sfederowania niezaleznych(autonomicznych) małych podmiotów gospodarczych w kooperatywę konsumentów? W takiej kooperatywie w zamian za zakupy prywatnie dokonywane przez włascicieli firm jak i za zakupy ich firm podmioty gospodarcze których włascicielami będa członkowie kooperatywy by uzyskiwali prawo do dostarczania produktów na rynek konsumencki tworzony przez społecznośc kooperatywy? Społecznośc rozbudowywałalby sie przy uzyciu narzędzia w postaci odpowiedniego programu lojalnosciowego dzięki któremu każdemu członkowi kooperatywy opłacałoby się kupować produkty i usługi od drugiego członka kooperatywy. W ten sposob mikro rynek tworzony przez autonomicznych kooperatystów stawałby się coraz większy dając dostep do rynku coraz wiekszej ilosci lokalnych piedsiebiorców-konsumentow i równocześnie zagarniał coraz to wieksze połacie lokalnych rynków wypierajac hipermarkety i ich obcych dostawców? Ciężko mi to opisać (wolałbym narysować) ale mam nadzieje,ze mimo zawiłości mojego wywodu i kiepskiego stylu jest to zrozumiałe. Po prostu wszyscy produkuja i kupuja na tym samym rynku ( oczywiscie to nie wyklucza wspolpracy z obcymi pod kontrola i na zasadach opisanych przez Pana)To jest mój sposób na to by w obecnym stanie prawnym i politycznym zbudować gospodarkę komórkową .Jak Pan ocenia ten pomysł ? Czy widzi Pan w nim błędy?

Bobola pisze...

@Robert

Wydaje mi sie to dobrym pomyslem na spoldzielczosc sieciowa . Tego typu organizacje dzialaja w USA glownie na polu zaopatrzenia w zywnosc. Klienci moga kupic "akcje" spoldzielni i uczestniczyc w zyskach oraz korzystac z ulg przy zakupie. Sa to organizacje sprzedajace w zasadzie "natural food" co powoduje, ze ceny w nich nie sa konkurencyjne w stosunku do hipermarketowych. Ale maniacy zdrowego zywienia z nich korzystaja i mozna tam znalezc towary zywnosciowe, ktorych nie ma w szerokiej sprzedazy.

Robert pisze...

Choć pomysł jest juz w miarę dojrzały to niestety nie potrafiłem go Panu jasno przedstawić . Mętność mojego wywodu wynika z tego ,ze jestem wzrokowcem i o wiele łatwiej mi rysować i wyjasniać niz opisywać. Trudno.Moja wina. Przeparaszam za pański stracony czas.
Spróbuję, (jeśli Pan pozwoli) jeszcze raz opisać pomysł innym razem.
W opisanym pomyśle w żadnym wypadku nie chodziło o niskie ceny.Chodziło zaś o stworzenie mechanizmu koncentracji pieniądza „niekredytowego” wystarczajacego do zabezpieczenia płynnosci wymiany towarowej na określonym terenie lub w określonym ograniczonym geograficznie środowisku.
Socjo-psychologicznym motywem do stworzenia w sensie dosłownym własnego rynku dla włascicieli małych firm mają byc nie dochody z corocznej dywidendy a dochody z marzy uzyskanej poprzez sprzedaz własnych produktów , dzielonych i wypłacanych comiesiecznie w wysokosci uzaleznionej od obrotu poszczególnych udziałowców. Sprawa sie niestety wyjasnia dopiero po obejrzeniu rysunków a na to nie ma na blogu miejsca. Pomysle jak to zrobić. W kazdym razie nie jest celem projektu zmniejszanie siły nabywczej srodowiska poprzez stworzenie kooperatywy oferującej niskie ceny .Zycie pokazało że konsekwencją niskich cen są niskie zarobki i anihilacja przychodów firm wypłacanych pózniej w postaci pensji i zysków a za tym idzie zmniejszenie wydatków na konsumpcje a to z kolei obniza zyski firm i doprowadza je do upadku.(jak to bywa w lewicowych kooperatywach) Moj cel jest inny – celem jest by kazdy kupował i sprzedawał własne produkty po uczciwych cenach a zakupy nie powodowały odpływu srodków płatniczych na zewnatrz.
Z przedstawieniem pomysłu chyba sobie dzis nie poradzę.Poddaję się!
Mam do Pana druga prośbę. Czy mógłby się Pan rozprawić z teorią przewagi komparatywnej w konktekscie ekonomii komórkowej i na tle historycznych doswiadczeń globalnego „wolnego rynku”?
Ostatnie kilkanascie lat pokazały ,że globalizm to droga do nikąd. Wydaje mi się ,ze teoria kosztów komparatywnych jest jedną z najskuteczniejszych broni propagandowych przeciwko zdrowemu rozsadkowi czyli jak to Pan celniie nazywa ekonomii komórkowej.

Bobola pisze...

@Robert
Kiedy pisalem o ekonomii komorkowej to mialem na mysli suwerenosc gospodarcza panstw a nie przedsiebiorstw. Byc moze koncept ten da sie rozszerzyc i na ten aspekt gospodarki ale ja tego nie przemyslalem pod takim katem i dlatego nie mam wiele do powiedzenia. W obecnej sytuacji, gdy mamy do czynienia z zbiorowiskiem panstw o roznym poziomie rozwoju technicznego i bogactwa zawsze mozna znalezc takie panstwo, w ktorym koszty wytwarzania beda nizsze niz w kraju rozwinietym. Tak jak to may obecnie w USA gdzie nie ma praktycznie towarow powszechego uzytku, ktore nie bylyby wytwarzane w Azji czy Ameryce Pld. . Z samego faktu, ze USA jest krajem rozwinietym wynika wzrost kosztow zycia a co za tym idzie wzrost kosztow zatrudnienia pracowika. Ktos musi bowiem placic poprzez podatki i oplaty za porzadne drogi, medycyne na poziomie, bezpieczenstwo itp.
Zamawiajac towary tam gdzie nie ma takich swiadczen i wymagan oczywiscie sprowadzamy towary tansze od tych jakie mozemy wytworzyc na miejscu. To jednak ma dwie powazne wady. Po pierwsze uzalezniamy sie strategicznie od
czynnikow nad ktormi nie mamy kontroli (np problem UE w wypadku zamkniecia dostaw gazu z Rosji)
oraz dewastujemy wlasny rynek pracy redukujac liczbe stanowisk pracy w sektorze wytwarzania (ktory zawsze placi lepiej iz sektor uslug).To oslabia pojemosc rynku i tym samym wplywa na jakosc zycia i wysokosc wplywow podatkowch. Temu wszystkiemu zapbiegano w przeszlosci dzieki kontroli nad przeplywem towarow (cla) i kapitalu. W efekcie globalizacji rozpoczal sie proces homogenizacji, ktory zatrzyma sie tylko wtedy gdy poziom zycia wyrowna sie na calym swiecie. Watpie aby to bylo mozliwe ze wzgledu na katastrofe populacyjna, ktpra dostarcza nadmierna podaz pracy przy malejacym na nia popycie (ze wzgledu na automatyzacja i robotyzacja).

Robert pisze...

Dziekuję Panu za odpowiedż. Rzeczywiście w swoim poście pokręciłem wszystko równo. Celem kooperatywy ma być przywrócenie dostępu do rynku polskim przedsiębiorcom.Rynku zagarniętego i de facto sprywatyzowanego przez sieci handlowe korporacji. Moim zdaniem przywrócenie polskim firmom dostępu do rynku można traktowac jako odzyskanie przynajmniej cząstki suwerenności. Pózniej można będzie odbudować produkcję bo przedsiebiorcy bedą mogli sprzedawać na takim rynku swoje produkty a jeszcze pózniej zaplusować z bilansem handlowym .........nie od razu Kraków zbudowano.
Nic wiecej juz nie chce pisać , bo i tak naduzyłem pańskiej goscinnosci na blogu. To co Pan napisał utwierdziło mnie w obranym kierunku. Jeśli będzie Pan miał kiedyś ochotę jeszcze się ze mną pomęczyc to postaram się przygotować lepszy opis niz te poprzednie.
Chcę też Panu podziękować za pozostałą częśc pańskiego postu. ......zwłaszcza za ujęcie problemu w kontekscie populacji. Pisał Pan wielokrotnie o populacji ale dopiero teraz „zakapowałem” w czym problem. Dzieki!

Robert pisze...

Dzięki lekturze panskiego bloga , weryfikuję swoje spojrzenie na gospodarkę. Jestem amatorem, więc dla mnie nie lada gratką jest poczytanie sobie tekstów Pana czy Maurice Allais. Fizyk, chemik, inzynier czy cybernetyk , księgowy tworzy zwykle inny tekst niż typowy ekonomista. Tekstów ekonomicznych nie bardzo potrafie czytać bo są nielogiczne , nawiedzone i troche takie jakby sekciarskie. Pachną z daleka świecką wręcz ateistyczną religią i jakimś takim sciemnianiem. Trudno znalezc w sieci teksty podobne do panskich. Obejmuje Pan analizą a pózniej syntetyzuje Pan obraz z tak odmiennych dziedzin ,ze naprawdę jestem pełen podziwu.
Nie chciałbym Panu suszyc glowy ale jakby Pan pisząc w przyszłosci artykuł napisał kiedyś np o tym w czym my jako Polska mamy parytet (oparcie) złotówki i kto właściwie i jak steruje kursem naszej waluty
albo np o tym –Czy posiadamy jeszcze jakiekolwiek instrumenty polityczne by móć się choć trochę „skomórkować”-„zautarkizować” byłbym wdzieczny.
Pomysł z kooperatywą wpadł mi do głowy dlatego ,że według mojego rozeznania nasz kraj nie posiada absolutnie zadnych instrumentów politycznych (dobrowolnie z nich zrezygnował na rzecz UE) umożliwiających jakąkolwiek samodzielną polityke gospodarczą.
Teraz to juz jest :musztarda po obiedzie” Sytuacja jest prosta i czytelna .Politycy nie moga już NIC!
Teraz pozostała jedynie praca organiczna. I trzeba coś wymyslić. Tzn Co , jak , kiedy, za co itp itd.
Oczywiscie najpierw nalezy obrać prawidłowe cele.....bo znowu będziemy cos robic bez sensu i stracimy nastepne 25 lat. Dlatego zeby nie zbładzic po raz kolejny to lektura takich unikalnych blogów jak panski jest bezcenna. Usystematyzowanie wiedzy analiza a pózniej synteza zajeła by lata a tak ludzie moga sobie poczytac tego bloga i zaczynają postrzegac co jest nie tak a co jest normalne...........
O właśnie. Może mógłby Pan opisać cele i obraz normalnej gospodarki? To by było bardzo ciekawe. Co prawda juz kiedyś napisął Pan kilka zdań na temat normalnosci ale gdyby Pan napisał wiecej to łatwiej by było stworzyc sobie obraz METY.