czwartek, 21 maja 2015

Raport z pielgrzymki do Naszej Umeczonej Ojczyzny

    Od paru dni przebywam w Warszawie. Powodem jest koniecznosc zalatwienia kilku spraw wymagajacych mojej osobistej aktywnosci a takze chec oceny stanu kraju pod kilkuletniej niebytnosci. Zmiany sa duze - niektore na lepiej inne na gorzej. Chwilowo bylem tylko w Warszawie chociaz mam w planie odwiedzic takze prowincje. Co nam zatem mowi przyslowiowy rzut oka?  Pod wzgledem czystosci Warszawa wyglada nieco lepiej. Zielen miejska jest bardziej zadbana a i zakupczenie chodnikow jakby sie zmniejszylo. Co pozostalo nadal to widoczna degradacja nawierzchni chodnikow wywolana parkowaniem na nich samochodow. Dzieki temu chodzenie jest trudne. Raz dlatego, ze czesc powierzchni jest zastawiona a po drugie dlatego, ze trzeba miec na uwadze istniejace deformacje.  Problem parkowania definitywnie zbyt duzej liczby pojazdow w Naszej Umeczonej Stolicy nie zostal rozwiazany od mojej poprzedniej wizyty. Brak jest garazy i parkingow wielopietrowych co powoduje, ze nawet jesli pokonamy zageszczenie jezdni czyli wieczne "korki" uliczne to i tak znaczna czesc czasu bedziemy musieli poswiecic na szukanie miejsca na postoj niedaleko od celu podrozy. Transport miejski jest sprawny i w zasadzie pokrywa wiekszosc powierzchni miasta. Nie mniej jest on stosunkowo wolny i niezbyt wygodny. Kierowcy zarowno autobusow jak i tramwajow nie maja kwalfikacji zawodowych i uwazaja sie najwyrazniej za uczestniczacych w wyscigach ulicznych. Gwaltowne hamowania i przyspieszania powoduja, ze kazdy kto nie mial szczescia znalezienia miejsca siedzacego ma duze szanse na kolizje z sasiadami badz upadek. Gdziez te czasy by aby dostac licencje zawodowego kierowcy srodkow masowego transportu trzeba bylo przejechac trase z wiadrem wypelnionym woda. Jesli woda sie wychlapala albo co gorzej wiadro sie przewrocilo trzeba bylo "isc do poprawki". Kandydat mial bowiem "przechlapane". Natomiast jest wiecej tramwajow z klimatyzacja co bardzo pomaga w dni parne i upalne jakie teraz mamy (niekiedy).

    Co rzuca sie takze w oczy to energicznie prowadzone prace budowlane. Warszawa pelna jest nowych i raczej monumentalnych budynkow- glownie bankow i biurowcow. Jak mi sie wydaje sa to obiekty nalezace do inwestorow zagranicznych. Bank za bankiem i bankiem pogania. Wszystkie zagraniczne badz z wiekszoscia udzialow inwestorow zagranicznych. Czy nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, ze banki te wypracowuja zyski, ktore sa pozniej wyprowadzane z Polski ? Podobnie w rekach obcych jest masowy handel zywnoscia. Oznacza to, ze "obcy" kontroluja calkowicie rynek pieniezny i zoladki Polakow.
Tylko czesciowej poprawie ulegla jakosc obslugi klienta w roznych instytucjach, do ktorych musimy sie udawac raczej z koniecznosci niz z wyboru. Osoby z obslugi , czesto nawet zyczliwe, zalatwiaja nadal zbyt wolno i nie moga sie powstrzymac od wypowiadania wlasnych opinii- czy to w sprawie z ktora sie pojawilismy czy tez na tematy ogolne. Dobra amerykanska zasada "zalatw sprawe i zegnaj" jakos nie zakorzenila sie w Polsce z rowna latwoscia jak techniczne obslugi klientow skopiowane z "Zachodu".

  Znalazlem sie takze w kraju tuz przed drugim stadium prezydenckiej kampanii wyborczej. Jest to smutny widok gdyz ani aktualnie urzedujacy prezydent - obronca status quo, ani jego kontestant, ktory zdecydowanie powinien zastapic drugie d w nazwisku litera p, nie maja nam faktycznie nic do zaofiarowania.
Gdziez, ach gdziez te czasy kiedy kandydat na Ojca Narodu mial za soba jakies publikacje  a w nich przedstawione poglady na kluczowe sprawy polityki i ekonomii narodowej ? W porownaniu z nimi ja wydaja sie samemu sobie "tytanem mysli politycznej".  Tak czy inaczej nie widze jakos aby te dwie swinki w wyscigu do koryta mialy z soba wyrazny plan "Czto Dielat" po tym jak wreszcie sie do niego dorwa.

   Idac ulicami dobrze mi znanej Starej Ochoty nie moge sie powstrzymac od obserwacji, ze coraz wiecej osob na ulicach ma tepe i wymeczone twarze (obraz znany mi dobrze z wizyty w  Moskwie w latach 70-tych) , ze zamykaja sie sklepy a zwlaszcza ksiegarnie  ("Polak nic nie czyta, jak czyta to nie rozumie, jak rozumie to za chwile zapomn" - S. Lem) i ze coraz wiecej jest "lumpexow" czyli sklepow z uzywanymi ubraniami oraz lombardow. Pelno jest tez staruszkow, troche dzieci i sporo lumpow i zebrakow. Nie widac natomiast ludzi w sile wieku- przynajmniej w skali dawniejszej. Czyby to efekt emigracji zarobkowej?

2 komentarze:

Przemo pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Inspektor Lesny pisze...

Czyby to efekt emigracji zarobkowej?
.............
Emigracja zarobkowa brzmi troche deprecjonalnie, a z definicji jest to tak glupie, jak "sprawiedliwosc spoleczna" "demokracja ludowa", itp.
Ludzie , gdy dochodza do wniosku, ze nie sa w stanie sie pomiescic w np M2, zmieniaja mieszkanie na wieksze-jest to dzialanie racjonalne-Gospodarz tez tak zrobil, nie po to by stracic, lecz zarobic.
Chyba, ze Gosp. ma na mysli wyjazd sezonowy, i potem powrot. To tez nic dziwnego, rybacy jada do pracy az w poblize Grenlandii, bo z polowow w Wisle wyzyc sie nie da...