wtorek, 5 stycznia 2016

Miami, ej Miami...

    Spedzilem Swieta i Nowy Rok na Florydzie w Miami. Ze wzgledu na to, ze w Minnesocie panuje obecnie i panowal w momencie wylotu klimat zimowy z pewna iloscia sniegu i mrozu przybycie do Miami bylo czyms wyjatkowym- latem w srodku kalendarzowej zimy. Daje to wrazenie nieslychanie pozytywne- kwiaty, zielonosc, cieplo, masy egzotycznych ptakow i uciazliwych owadow... Inaczej mowiac zupelnie inne otoczenie w okresie swiatecznym w porownaniu z tym, do ktorego jestesmy przyzwyczajeni w Polsce i w Minnesocie.

      Ostatni raz bylem w Miami pewnie dawdziescia lat temu, z okazji jakiejs konferencji. Od tego czasu nastapily spore zmiany- czesciowo na lepsze. Misato sie rozroslo wszerz i w gore, zlatynizowalo do punktu, w ktorym znajomosc jezyka hiszpanskiego jest niemal obowiazkowa oraz wypelnilo sie ludnoscia kolorowa glownie o latynoskich korzeniach ale jest tez sporo karaibskich i kubanskich murzynow. To rzecz jasna nie poprawia ani poziomu higieny, ani kultury ruchu pojazdow ani wreszcie poczucia bezpieczenstwa. W efekcie mieszkajacy tam tubylcy przejawiaja wysoka troske o to aby byc odizolowani  od srodowiska iloscia zasow w drzwiach i ogolna ostroznoscia w poruszaniu sie droga piesza. Wiele oczywiscie zalezy od tego gdzie sie mieszka. Dzielnice bogate- a jest ich sporo- sa chronione lepiej i sa przepiekne jesli chodzi o architekture domow i roslinnosc.

     Miami jest tez centrum turystycznym i stad wynika obecnosc wspanialych i bardzo drogich hoteli - najczesciej wiezowcow o interesujacych ksztaltach. Jest tez masa bardzo drogich jachtow pelnomorskich zacumowanych w portach jachtowych. Wiele z nich jest wlasnoscia Rosjan czy tez Zydow rosyjskich, ktorych rzecz jasna jest pelnow hotelach i restauracjach. Bogactwo nie wplynelo zreszta na ich facjaty i zachowanie.


Trudno nie zauwazyc jednak, ze miasto pelne jest osob bezdomnych, ktore koczuja na ulicach, zwlaszcza w okolicach uniwersytetu medycznego - bo nikt ich z tamtad nie wyrzuca- i ze istnieja niezwykle wyrazne roznice poziomow zycia. Na tym samym terenie istnieja jednoczesnie tysiace posiadzcy najdrozszych samochodow i luksusowych nieruchomosci oraz biedota, ktora doslownie nie ma co do granka wlozyc. Jest tez sporo artystow - najczesciej producentow wspolczesnych bazgrolow i bohomazow, ktore jednak sa wyceniane niezwykle wysoko - ceny w wysokosci kilkudziesieciu czy nawet kilkuset dolarow za bohomaz, ktorego zaden roztropny czlowiek nie chcialby widziec na swojej scianie, sa norma. Znajomi, ktorzy oprowadzali nas po dzielnicy "artystow" twierdzili, ze wlasciciele galerii nie sa zainteresowani sprzedaza "dziel"  ale sklep sluzy im jako pralnia pieniedzy z handlu narkotykami i innym nielegalnym towarem.
Byc moze! W drodze powrotnej TSA czyli lotniskowa policja otworzyla nasz bagaz (i zostawila stosowna notatke). Zapewne zainteresowala ich kolekcja kawalkow bialego korala i muszelek, ktora wiezlismy do Minnesoty  a ktora mogla wygladac jak krak-kokaina.
   

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Znajomi, ktorzy oprowadzali nas po dzielnicy "artystow" twierdzili, ze wlasciciele galerii nie sa zainteresowani sprzedaza "dziel" ale sklep sluzy im jako pralnia pieniedzy z handlu narkotykami i innym nielegalnym towarem."

Ciekawe spostrzezenie.Ja mam podobne w stosunku do malych punktow handlowych i fast foodow prowadzonych przez Pakistanczykow i im podobnych w UK.Zawsze pusto(oprocz wlasciciela i jego kumpla czy dwoch),wybor kiepski a ceny zaporowe a i tak wlasciciel jezdzi nowym Mercem i ma trzy chaty.Co bardziej ogarnieci Anglicy twierdza ze to takze punkty nielegalnego przesylu pieniedzy do krajow muzulmanskich.

Ogolnie z Pankiego opisu wnosze ze Miami zaczyna wygladac jakby lezalo w jakies dziadowskiej Kolumbi czy NIkaragui.

Piotr34

Bobola pisze...

Istotnie, Floryda i Miami jest zalana imigracja latynoska ze wszystkimi wadami tej rasy.