poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Zycie jest snem...

Ostatnio pojawiaja sie coraz czesciej filmy, ktore recyklizuja pewne hinduistyczno-buddystyczne idee dotyczace istoty rzeczywistosci i naszej roli w jej tworzeniu. Filmy te sa bardzo dobrze wyposazone w roznego rodzaju efekty specjalne ale poza powierzchonym otarciem sie o pewne, i tak dosyc mentne koncepcyjnie,  elementy filozofii wschodu nie wziely wiele z istoty zagadnienia. Ostatnim filmem tego typu byl Awatar (http://bobolowisko.blogspot.com/2010/01/antyamerykanska-metempsychoza.html ) film, w ktorym glowna role grala zapozyczona z lamaizmu idea wedrowki duch. Dzisiaj bylem na filmie o podobnym zrodle ideowym pod tytulam "Incepcion" (rez. Chris Nolan)  czyli po spolszczeniu "Incepcja". Co to wlasciwie znaczy? Samo angielskie slowo ma szereg mozliwych znaczen. W filmie uzyto je w sensie zarodkowania ideowego i byc moze wlasciwszym tytulem polskim byloby wlasnie "Zarodkowanie". Chodzi bowiem o odwrotnosc prania mozgu czyli o zaplodnienie obiektu raczej pewna idea w podswiadomosci, tak aby nosiciel wykonywal z wlasnej woli to czego zyczy sobie infekujacy go manipulator.Tak jak i  w Awatar jestesmy w rozwinietej cywilizacji bialego czlowieka, w ktorym opracowano metodologie dostawania sie do glebszych warstw podswiadomosci ludzkiej jak zwykle w szlachetnym celu wykradzenia z niej tajemnic, ktorych obiekt dobrowolnie, a nawet pod dzialanie stosownej zachety silowej, nie chce nam wyznac. Wybitny specjalista w tej dziedzinie wraz z gronem oddanych kolegow roznej masci ma tym razem dokonac operacji odwrotnej czyli nie tyle odczytania glebi swiadomosci obiektu co zainfekowania go nowa mysla faktycznie sprzeczna z jego najlepszymi interesami. W tle filmu pojawia sie tez mysl, ze faktycznie rzeczywistosc, z ktora jestesmy zaznajomieni, i ktora traktujemy jak obiektywna realnosc, nie jest niczym innym jak marzeniem sennym, z ktorego nie zawsze zdajemy sobie sprawy. Jest to stara idea pokrewna solipsycyzmowi w filozofii europejskiej. Buddyzm i hinduizm okresla rzeczywistosc "obiektywna" okresleniem "maja" czyli uluda i droga najrozmaitszych technik medytacyjno-koncetracyjnych zmierza do umozliwieniu adeptowi tych religii zerwanie "zaslony" maji i poznanie rzeczy samej w sobie. Ma to doprowadzic do bezposredniej interakcji z Uniwersalnym Duchem Kosmosu (Paramatma). Sam fakt zas nosi nazwe "olsnienia" (kensho). Szanownych ateuszy i wolnomyslicieli zapewne ucieszy wiadomosc, ze podobnie uluda sa wedlug lamow bogowie, demony i tym podobni mieszkancy masowej, religijnej, wyobrazni. Z tej,  w gruncie rzeczy nie takiej znowu plytkiej ideii wschodniej filozofii, nie zostalo oczywiscie nic w scenariuszu, ktory zamiast tego wypelniony jest nonsensowna miesznina trudnych do powiazania sekwencji akcji z duza iloscia serii  z broni automatycznej wymienianych we snie przez konkurencyjne marzenia senne. W efekcie powstal noznsensowny potworek filmowy, ktory jest , jak widac z recenzji, przyjmowany entuzjastycznie przez  najwyrazniej juz wczesniej zainfekowana idiotyzmem widownie.

9 komentarzy:

MARGO pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
MARGO pisze...

W pierwszy post zakradla sie literowka,to go w trash.

Moim zdaniem ten filnm to dzielo schizofrenika,zupelnie nie moja bajka.

ds3gha pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
ds3gha pisze...

to że film opiera się na idiotycznym założeniu można dostrzec po pierwszych 15 minutach,

co do reszty, dużo akcji, abstrahując od idiotycznych założeń to film daje jednak tematy do przemyśleń,

istnieje jeszcze podejście, nie krytykuj, zrób lepsze :)

Jacek Kobus pisze...

Filmu nie widziałem i nie zobaczę - ale wpis piękny, gratuluję! Pan Profesor w formie...

Anonimowy pisze...

W dzisiejszych czasach filmy kreci sie dla tzw.masowego odbiorcy(wiadomo wzgledy finansowe).A przecietny odbiorca to jak ktos kiedys napisal dwunastoletni amerykanski Murzynek polanalfabeta.Dlatego te filmy sa jakie sa i lepsze nie beda-szczegolnie tzw.superprodukcje ktorym targetem jest wlasnie ow masowy widz.

Dariusz pisze...

Pytanie tylko czy aby rezyserowi rzeczywiscie chodzilo o pokazanie, ze "...rzeczywistosc, z ktora jestesmy zaznajomieni, i ktora traktujemy jak obiektywna realnosc, nie jest niczym innym jak marzeniem sennym, z ktorego nie zawsze zdajemy sobie sprawy." Moze po prostu chodzilo o stworzenie widowiska (duza ilosc serii z broni automatycznej) z niebanalnym scenariuszem. Czasami odnosze wrazenie , ze rozpedzamy sie w probach interpretacji typu "co autor mial na mysli" i robiac to jednoczesnie rosna nasze oczekiwania, ktorym pozniej biedny rezyser nie jest w stanie podolac.
Podsumowujac.
Czy rezyser rzeczywiscie aspirowal do tego co mu przypisujemy w naszej interpretacji ?

Bobola pisze...

@Dariusz
O to trzeba pytac rezysera. Ja tylko zauwazam pewne analogie w konstrukcji scenariusza z ideami, ktore od setek lat istnieja w naukach ezoterycznych i wschodnim mistycyzmie. W czasach wspolczesnych bardzo je spopularyzowal znany pisarz Carlos Castaneda chociaz popularyzowal on nie tyle wersje hinduistyczna co forme szamanizmu indianskiego.

Dariusz pisze...

@autor

Sek w tym wlasnie, iz Panska krytyka filmu zasadza sie na spostrzezeniach (wsposmniane analogie), pod ktorymi sam autor niekoniecznie by sie podpisal.
Co nie zmienia faktu, ze kwestie te rozwiazac moze jedynie pytanie wprost do autora filmu (ma Pan moze kontakt do niego ? ;) ).
Mnie chodzi jedynie o pochopna, moim zdaniem, krytyke w sytuacji, kiedy nie mamy pewnosci czy rezyserowi o to wlasnie chodzilo.

Pozdrawiam