W niedziele ogladalem druga polemike pomiedzy aktualnymi kandydatami na stanowisko prezydenta USA: byla sekretarz stanu Hilary Clinton (DFL) and przedsiebiorca Donaldem Trumpem (GOP). Niestety spotkanie to, tak istotne dla sprecyzowania politycznych pogladow obu kandydatow, nieco mnie rozczarowalo. Wieksza czesc calego spotkania poswiecona byla temu co Amerykanie nazywaja "character assasination" co niedokladnie przeklada sie na "opluskwianie". Clintonowa rozpoczela atak wyciagajac stare i nieoficjalne nagrania rozmow Trumpa, w ktorych kandydat wypowiadal sie na temat swoich relacji z kobietami. Oczywiscie bogaty w okreslenia kobiet jezyk amerykanski posiada malownicze okreslenia takie jak pussy (psioszka) , bimbo (puszczalska) , bitch (suka), cunt (pizda) itp, ktore zreszta znamy i uzywamy w Polsce w otoczeniu kolegow, z ktorymi nie musimy sie krepowac. W wysublimowanym swiecie amerykanskiej politycznej poprawnosci sa to jednak okreslenia, ktore moga rywalowi powaznie zaszkodzic. Chodzi tu zwlaszcza o mlodociane feministki, ktorym absolutnie przewrocilo sie w glowie i w USA i w Polsce. W dodatku Trump nieostroznie relacjonowal w rozmowie pewne fakty nadmiernie bezposredniego obcowania z plcia piekna acz niezbyt cnotliwa. Wspominal on bowiem jak bedac "gwiazda" telewizyjnego ekranu dopuszczal sie on obmacywania chetnych przedstawicielek plci pieknej . Zwazywszy, ze Trump jest czlowiekiem niezmiernie bogatym i osoba publiczna przypuszczam, ze to raczej on powinien sie opedzac od starajacych sie o jego wzgledy niewiast. My zas powinnismy sie cieszyc, ze nie jest on jakims obrzydliwym zboczencem ale mezczyzna w sile wieku, dla ktorego kobiety , zwlaszcza ladne przedstwicielki z Europy Wschodniej, sa w dalszym ciagu obiektem aktywnego zainteresowania.
Dla Clintonowej byla to jednak okazja wyjatkowa aby zajac pozycje "moralnej wyzszosci" chociaz niektorzy pamietaja jeszcze wyczyny jej meza z czasow gdy byl on gubernatorem stanu Arkansas a potem prezydentem USA oraz jej wlasne przygody jako poczatkujacego polityka. Zreszta Trump sprowadzil tez na spotkanie dobrane grono rozczarowanych kochanek bylego prezydenta. Mialo to zapewne zrownowazyc efekt dwulicowego potepienia ze strony Clintonowej i i zaklamanych kreatur, ktore ja popieraja.
Trump wyciagnal zas stara juz sprawe "zaginionych" e-maili Clintonowej z czasow gdy pelnila ona obowiazki Sekretarza Stanu i aby uniknac niechcianej kontroli (ze strony kogo -nie wiem) zalozyla sobie prywatny serwer poczty elektronicznej, przez ktora wysylala zapewne informacje, ktore mialy pozostac nieoficjalne. Ze wzgledu na to ze w poczcie jej znalazly sie takze dokumenty obdarzone klauzula tajnosci (o czym, jak Clintonowa zapewnia, ona nie wiedziala) sam fakt istnienia takie "podwojnej buchalterii" byl w zasadzie przestepstwem. W dodatku, jak twierdzi Trump, Clintonowa wytarla niewygodne e-maile mimo, ze wgladu do niech domagala sie komisja senacka. Cala sprawa zostala zreszta zatuszowana dzieki bezposredniej interwencji aktualnego meza i bylego prezydenta u ministra sprawiedliwosci. Jest to jeden z wielu przykladow korupcji jakich dopuszczal sie i dopuszcza sie nadal klan Clintonow. Byc moze pomaga im w tym przynazleznosc do masonerii.
Bardziej interesujaca byla wymiana pogladow na aktualny system ubezpieczenia medycznego, tak zwana "Obama-care", ktory jest zreszta rozwinieciem i modyfikacja wczesniejszgo planu Clintonowej. Jej oryginalna propozycja reformy nie zostala zrealizowana za czasow administracji Clintona, ale wprowadzona w zycie za Obamy, jest jednym z najbardziej spektakularnych katastrof tej administracji. Nic wiec tez dziwnego, ze socjalistycznie nastrojona Clintonowa, jest goracym zwolennikiem programu, ktorego jest tworca i inicjatorem, a Trump najchetniej by zlikwidowal cala impreze i powrocil do systemu poprzedniego, ktory mial zdrowe podstawy finansowe. Moim zdaniem Trump ma zupelna racje gdy wskazuje na finansowy nonsens planu zdrowotnego Obamy i na lawinowo rosnace koszty calej operacji. Rzecz jasna dopuszczenie do udzialu w ubezpieczeniu medycznym osob, ktore maja dyskwalfikujace dolegliwosci medyczne sprzed czasu ubezpieczenia zalamuje cala statystyka ubezpieczenia . Wyobrazmy sobie co by stalo sie z ubezpieczeniem samochodowym (auto-casco) gdyby mozna go bylo wykupic i pobrac pieniadze za strate po tym jak wypadek juz nastapil. Z problemu zdarzenia losowego, ktory daje kompanii ubezpieczajacej pewna szanse zysku, zrobilaby sie pewna strata . I to wlasnie mamy w przypadku ubezpieczenia zdrowotnego Obamy. W dodatku odpowiedzialnosc ubezpieczajacego jest obecnie nielimitowana!
Oznacza to, ze nie tylko pozwalamy wykupic albo dostac od panstwa polise ubezpieczeniowa osobom powaznie chorym ale takze to, ze taki klient pozostanie z kompania przez caly czas swego zycia. Jest to wiec gwarantowana strata, strata ktora beda musieli pokryc pozostali placacy klienci ubezpieczalni. Stad zreszta biora sie podwyzszone stawki ubezpieczeniowe (na ktore narzekaja inni klienci Obama -care) oraz zmniejszone swiadczenia i trudnosci z dostepem do lekarzy.
Osobiscie zaluje, ze Trump nie wyjasnil sluchaczom tej prostej prawdy, ze nie moga miec lepszej obslugi nizszym kosztem badz za darmo bo ktos w koncu musi za to wszystko zaplacic. Ale latwo i przyjemnie jest rozdawac przywileje obywatelom jak "kielbase wyborcza". Trudniej zas jest sie z tej finansowo nonsensownej sytuacji wykrecic. Rozwiazaniem moze byc panstwowa "sluzba zdrowia" , ktora zreszta istnieje i obecnie, odrebna od platnej przez zainteresowanych taka usluga klientow, na wyzszym poziomie serwisu dostarczanego przez dzialajace z niskiej checi zysku kompanie ubezpieczeniowe. Rozwiaze to problem finansowy ubezpieczycieli ale nie uratuje reszty obywateli przed podwyzka podatkow konieczna dla finansowania panstwowej sluzby zdrowia. Podobna sytuacje mamy zreszta w Polsce z projektem "500+" . Rzecz w tym, ze malo kto z Amerykanow zdaje sobie sprawe z tego, ze koszty, ktorych nie moga pokryc inni beda w ostatecznej instancji pokryte z ich wlasnych podatkow badz bezposrednio badz tez w postaci dewaluacji waluty a wiec kosztem ich wynagrodzen (ktore beda mialy nizsza wartosc nabywcza) oraz ich oszczednosci.
Niestety Trump nie powiedzial tego jasno i brutalnie byc moze nie zdajac sobie sprawy lub tez nic chcac alienowac wyborcow. Glupi sentymentalizm jest bowiem chlebem powszednim obecnej kampanii wyborczej.
W rozmowie poruszono tez oczywiscie problem imigracji i ochrony granic przed osobami, ktore ja przekraczaja nielegalnie. I znowu Clintonowa grala na sentymentach mowiac, ze ograniczenie imigracji jest przeciwne "duchowi Ameryki" - jakby cos takiego istotnie nalezalo brac powaznie a Trump slusznie ale niewystarczajaco silnie podkreslal koniecznosc przyhamowania naplywu Afrykanow i Azjatow ze wzgledu na liczne i niedobre doswiadczenia z kolorowymi imigrantami. Lista tych rozczarowan jest wielka i Trump powinien miec w malym palcu stosowne przyklady - ale nie mial. W efekcie Clintonowa zostala oredowniczkom kolorowej czesci populacji co bylo istotnym niedociagnieciem. Trump ma bowiem absolutna racje gdy mowi (tak jak i ja), ze Ameryka jest juz przeludniona a jej ekonomia nie jest w stanie wchlonac dodatkowych rak do pracy.
Wspomniano takze o istniejacych w USA konfliktach rasowych. Od paru bowiem lat widzimy narastajaca fale bandytyzmu i kryminalnych zachowan ze strony murzynow , mulatow i latynosow. W roku biezacym mamy do czynienia z regularnymi atakami na policje w fachowym wykonaniu bylych zdemobilizowanych zolnierzy. Uprzednio zas mielismy takze ataki na towarzyszy broni w wykonaniu aktywnych zolnierzy pochodzacych z mniejszosci narodowych. Nikt , wlacznie z Trumpem, nie wspomina jakos tych zdarzen, ktore mowia nam, ze zroznicowana rasowo, plciowo i religijnie armia i policja USA moze nie byc juz pewna ostoja rezimu w wypadku gdy konflikt wewnetrzny rozpali sie na dobre. Prezydent Obama konczy tez swoje urzedowanie udzielajac amnestii i wypuszczajac mase kolorowych kryminalistow co nie wrozy nic dobrego na przyszlosc. Oczywiscie uzasadnieniem jest to, ze populacja kolorowych w wiezieniach jest niepropporcjonalnie wysoka w stosunku do proporcji liczebnosci populacji bialej i kolorowej na wolnosci. Dla niego jest to dowod na rasowe uprzedzenia systemu sprawiedliwosci . Ja zas uwazam, ze dowodzi to tylko tego, ze kolorowi popelniaja powazne przestepstwa czesciej niz biali.
Podsumowujac uwazam, ze dla USA kandydatura Trumpa jest o niebo lepsza od Clintonowej co jednak nie znaczy, ze zgodzi sie ze mna wiekszosc wyborcow. Clintonowa kupuje sobie serca obietnicami, ktorych rzecz jasna spelnic nie moze oraz argumentami emocjonalnymi wypowiadanymi tonem "obrazonej ksiezniczki", za ktora sie uwaza. Trump zas nie przejawia niezbednej brutalnosci argumentacji co w efekcie nie spelnia roli "kuracji szokowej" jakiej trzeba poddac amerykanskie spoleczenstwo.
6 komentarzy:
Po obejrzeniu debaty, a później dla pewności po przeczytaniu transkryptu mogę stwierdzić, że moderatorka na koniec to całkiem dobrze podsumowała dziękując bogu iż to już ostanie pytanie i przepraszając widzów, że musieli wziąć udział w takiej farsie...
No ale, polityka to show i najwyraźniej amerykańskie społeczeństwo sobie na takie show zasłużyło...
"Ja zas uwazam, ze dowodzi to tylko tego, ze kolorowi popelniaja powazne przestepstwa czesciej niz biali"
http://www.hoplofobia.info/kto-zabija-w-ameryce-1/
http://www.hoplofobia.info/kto-zabija-w-ameryce-2/
Nie na temat, ale chcialem te droga pogratulowac Gospodarzowi z okazji przyznania Nagrody Nobla rodakowi Gospodarza-Bobowi Dylanowi.
IL.
Niewatpliwie zasluguje on na wyroznienie chociazby za to :https://www.youtube.com/watch?v=3l4nVByCL44&list=RDrnKbImRPhTE&index=2
Swoją drogą, ciekawe jaką rolę w tym wyróżnieniu Boba Dylana odegrały "pierwszorzędne korzenie" jak zauważa pan Michalkiewicz: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3764
Hm...
Korzenie. Bardziej chyba fakt, ze nalezy do czolowych kontestatorow lat 60-tych. Ci, jak wiadomo, prawdziwy i niekwestionowany wplyw uzyskali dopiero stosunkowo niedawno. Wiec, trzeba to utrwalic. Byc moze. On nie ma zadnych "korzeni" w znaczeniu pochodzenie. To 100% starozakonny. I, do tego przeznaczony, by z pelnym zoladkiem, "wspolczuc" glodnym.
Jako artysta, jest mierny, ma plaski , monotonny glos,i "rewolucyjne" texty.
Jest tak przereklamowany jako artysta, jak Einstein jako fizyk.
IL.
Prześlij komentarz