sobota, 25 marca 2017

Dlaczego wlasciwie pozwalamy sie okradac ?

   Mam wrazenie, ze wielu z moich czytelnikow nie przejmuje sie specjalnie polityka pieniezna panstwa . U ludzi zamoznych jest to zreszta zrozumiale. Aby tylko miec jak najwiecej gotowki na wszystkie potrzeby - to calkowicie wystarcza do szczescia i zadowolenia. A czy jest to gotowka "twarda" czyli majaca swoj odpowiednik w kruszcu, wyplacanym na kazde zyczenie posiadacza banknotu przez bank centralny czy tez nowoczesna gotowka tzw pieniadz fiducjarny, dla ktorej zloty standard pieniadza oraz monety kruszcowe sa tylko przezytkiem lat dawno ubieglych,  o to malo kto sie troszczy. Owszem, niektorzy moze jeszcze pamietaja, ze system "twardego" pieniadza byl niegdys nawet gwarantowany zapisem w Konstytucji USA a praktykowany na calym swiecie ale to przeciez tylko przeszlosc. My jako ludzie nowoczesni i postepowi w papierze sie kochamy!
    Ja jako
Dewaluacja PLN w III RP

czlowiek nie-dzisiejszy mam zdanie odmienne i uwazam, ze bez powrotu do systemu klasycznego nie jest mozliwa racjonalna gospodarka. Co wiecej uwazam, ze powrot do systemu pienieznego opartego na kruszcu jest mozliwy w kazdej chwili. Ze nikt o tym nie mowi tak jest dlatego, ze pieniadz fiducjarny  daje elicie panstwa niebywala szanse okradania rzadzonego przez nich spoleczenstwa - kradzierzy zuchwalej ale dla wiekszosci rzadzonych matolkow calkiem niewidocznej. Inaczej niz to jest na przyklad z podatkami czy oplatami skarbowymi. Pieniadz bowiem pelni specyficzne funkcje w spolecznej aktywnosci. Po pierwsze jest on wygodnym posrednikiem wymiany towarow czy uslug. Na przyklad zamiast zastanawiac sie ile gesi czy gomolek masla musze dostarczyc lekarzowi aby zechcial mnie leczyc daje mu zadana przez niego kwote i sprawa jest zalatwiona. Ten zas lekarz bierze papierowa gotowke i idzie do sklepu aby kupic stosowna ilosc drobiu czy nabialu.
    Druga rola pieniadza jest jednak takze przechowanie miary naszej zamoznosci. Ta zas jest wynikiem naszej pracy, umiejetnosci zlodziejskich badz szczesliwego trafu - wygranej gry hazardowej lub nabycia spadku. Jesli zbieramy srodki na zakup jakiejs wiekszej inwestycji (np zakup samochodu lub domu), jesli chcemy zgromadzic pewien majatek  dla dzieci czy kogos bliskiego w postaci spadku czy tez w formie darowizny co zabiera nam pewien czas na zgromadzenie, to istotna dla nas cecha tej czynnosci- cecha, ktora wlasciwie decyduje o sensownosci calej operacji- jest to aby owa zbierana kwota utrzymywala swoja wartosc nabywcza w czasie.  Jesli srodki pieniezne dewaluuja sie w czasie to proces gromadzenia kapitalu jest uszczuplany przez zmniejszanie sie jego wartosci. Ten proces jest jednak sterowany przez czynnik zewnetrzny - czynnik, ktory decyduje o wielkosci podazy banknotow. Jest nim bank emisyjny, ktory realizuje cele elity finansowej kraju. Jak latwo zrozumiec, jakiekolwiek oszczedzanie moze stracic sens jesli pieniadz fiducjarny traci swoja wartosc nabywcza tak szybko, ze straty spowodowane dewaluacja grubo przekraczaja oprocentowanie wkladu bankowego . Jesli zas ludnosc nie ma oszczednosci to banki nie sa w stanie prowadzic polityki kredytowej bez wsparcia nowa emisja banknotow badz po prostu udzielenia im kredytu przez bank centralny. To zas automatycznie zwieksza ilosc pieniedzy w obiegu a tym samym wspiera proces dewaluacji.
     Malo kto zdaje sobie sprawe z tego, ze obecny system platniczy obowiazujacy w III RP powstal w poczatkach PRLu - rok 1948. Owszem, jak pokazalem w poprzednim wpisie, wzor i rozmiar banknotow obiegowych sie zmienial (patrz http://banknotypolskie.pl/banknoty/ ) ale ciagle mamy do czynienia z ta sama komunistyczna, "mieka" zlotowka. Obecnie poslugujemy sie od 1995 roku zdenominowanymi banknotami i 1 PLN = 10^4 zl. Ale jest to tylko zmiana kosmetyczna. Jak bardzo posunela sie dewaluacja  tej waluty pokazuje na przyklad fakt, ze w latach gomulkowskich przecietne
Dewaluacja USD
wynagrodzenie wynosilo okolo 600 zl. Obecnie wynosi zas okolo 3000 PLN = 30 000 000 zl.  Otrzymujacy je jest wiec PRL-owskim  milionerem ale czy istotnie zyje mu sie wygodniej?

   Na rysunkach wyzej podalem wartosci nabywcze PLN i USD w zaleznosci od czasu. Prawidlowosci latwiej jest zauwazyc na wykresie "amerykanskim" gdyz mamy tam dane z dluzszego przedzialu czasu. Jedno jest bezdyskusyjne- prawidlowoscia jest zmniejszanie sie wartosci nabywczej z uplywem czasu. Owszem zdarzaja sie fluktuacje rewaloryzujace dolar ale nie trwaja one dlugo. W czasach gdy USA stosowaly zasade zlotego standartu waluty okresy stabilnej wartosci nabywczej (czyli odcinki o trendzie horyzontalnym) trwaly dluzej i przejawialy mniejsze fluktuacje niz te w czasach gdy dolar mial wartosc nabywcza "plynna" czyli ustalana rynkowo (okres 1980-2001).
Teraz znowu istnieje szansa na kilka lat stabilnosci ale jak sie sprawy potocza trudno jest przewidziec. Okresy stabilnosci wartosci nabywczej sa okresami, w ktorych ekonomia kraju dziala wzglednie prawidlowo. Katastrofy ekonomiczne poteznej skali wystepuja wtedy gdy uklad pieniezny doznaje raptownego skoku spowodowanego nadmierna generacja gotowki przez bank emisyjny. Pamietajmy bowiem, ze kryzysy ekonomiczne spowodowane np nadprodukcja czy strajkami albo wojna wymagajaca nadzwyczajnych srodkow na jej prowadzenie same z siebie nie powoduja zwiekszonej emisji srodkow platniczych. Do tego aby taka rzeka pieniedzy ruszyla konieczna jest zgoda i wspolpraca banku emisyjnego. I to wlasnie ten bank i ludzie nim kierujacy decyduja o tym czy historycznie drobna gospodarcza potrzeba zmieni sie w absolutny potop zatapiajacy cale zycie gospodarcze. Moim zdaniem zamiast usilowac przeciwdzialac normalnym obciazeniom ekonomii panstwowej jak te wywolane nadprodukcja czy kosztami tego czy owego nieudanego przedsiewziecia gieldowego bankierzy centralni lepiej by zrobili koncentrujac sie na utrzymaniu stalej wartosci nabywczej waluty panstwowej. Bylo to calkiem naturalne gdy poslugiwalismy sie pieniadzem kruszcowym gdyz wartosc monet byla wtedy zdeterminowana iloscia zlota w nich zawartego. Tu jedynym niebezpieczenstwem bylo falszowanie nominalu monet przez manipulowanie skladem stopu menniczego (prawo Kopernika - Gorszy pieniadz wypiera lepszy) . Zwiekszanie ilosci gotowki w obiegu - w odpowiedzi na irracjonalne postulaty "mas ludowych"- nie uratowalo sytemu politycznego PRLu  chociaz moglo niepotrzebnie przedluzac agonie systemu.  Gotowko-tok towarzyszyl nam takze przez caly okres III RP  i tylko ostatnio i zapewne na krotko pokazuje on pewna nadzieje stabilizacji waluty.
Spojrzmy jak nasze zasoby gotowkowe reaguja na akcje banku centralnego (czyli NBP). Zalorzmy, ze w roku 1996 zostalismy szczesliwym posiadaczem sumy 100 000 PLN (np w wyniku sprzedzay nieruchomosci). W tym czasie cena uncji zlota wynosila okolo 1000 PLN a zasob pieniezny ludnosci M1 = 67866 x10^6 PLN. Nasz kapital wynosil wiec  100 uncji zlota. Wierzac jednak NBP i pieniadzom fiducarnym - jako czlowiek "dzisiejszy" wlozylismy caly kapital w paczkach banknotow do walizki (materaca lub sejfu) i zajelismy sie innymi sprawami pozostawiajac cala sume odlozona "na emeryture". Obudzilismy sie 10 lat pozniej, juz jako emeryt, i postanowilismy "poszalec". Nasz kapital przetrwal bezpiecznie w walizce i wynosil nadal 100 000 PLN. Ale przy blizszym sprawdzeniu pojawil sie problem. W miedzyczasie cena uncji zlota wzrosla do  okolo 5000 PLN a wiec wartosc nabywcza naszego kapitalu "na czarna godzine" zmalala do 20 uncji zlota. Kto nam ukradl 80 uncji?  Winny jest znany - jest nim nasz drogi rzad oraz NBP. Jednoczesnie zas zasob gotowki  w kraju ojczystym wzrosl:  M1 = 815310x 10^6 PLN -  czyli 12-krotnie- Nowa fala zamoznosci wspolobywateli zostala czesciowo sfinansowana kradzieza moich oszczednbnosci.  Moglismy oczywiscie zostawic caly kapital w banku na rachunku a'vista badz oszczednosciowym.Wtedy czesc straty bylaby zmniejszona o oprocentowanie wkladu. Te jednak byly niewysokie.
Moneta carska z czasow  pierwszej okupacji rosyjskiej oraz moneta zlota II RP

     Rozwiazaniem znacznie lepszym i w zasadzie jedynym biorac pod uwage zlodziejskie tendencje naszych "rzadzacych" i ekonomistow panstwowych byloby zakupienie w momencie poczatkowym owych 100 uncji zlota i schowanie ich do walizki. W roku 2016 obudzilibysmy sie szczesliwi nadal  ze 100 uncjami zlota  o wartosci lacznej wynoszacej 500 000 PLN . Mielibysmy wiec znaczny zysk ale oczywiscie wyrazony w mniej wartosciowych PLN-ach. Ale poczatkowa wartosc nabywcza oszczednosci bylaby zachowana.

     Podobnie , ale jeszcze gorzej wypada jednak sytuacja naszego kolegi, ktory w roku 1996 poszedl na emeryture, ktora to ZUS ustalil na "krolewska" sume 5000 PLN = 5 uncji Au miesiecznie. Od tego czasu dostaje on regularnie ta sume  od czasu do czasu zlekka rewaloryzowana o 100 czy 200 PLN.  Nie mniej wartosc nabywcza tej emerytury ciagle maleje i w roku 2016 wynosi  obecnie rownowaznosc juz tylko 1 uncji zlota  na miesiac. Czy potrzeby emereyta istotnie maleja z wiekiem? Moje doswiadczenie mowi mi co innego.

      Dewaluacja waluty zarzadzana przez rzad naszej Umeczonej Ojczyzny w koluzji z NBP eroduje systematycznie takze pobierane wynagrodzenia. O ile oczywiscie nie mozemy sobie zapewnic -jak nasi parlamentarzysci czy rzadowcy- regularnych podwyzek przekraczajacych poziom dewaluacji. Jest to i niemoralne i nieuczciwe. Ale to wlasnie jest powod dla ktorego rezim to czyni. Nasi "okupanci" oddaja sie tyradom potepiajacym wszystkich, ktorzy usiluja uniknac podatkow przez ucieczke do rajow podatkowych czy wyludzania VAT-u  ale sami bezczelnie kradna nam nasze ciezka praca  zapracowane  wynagrodzenie.

    Proponowana przezemnie indeksacja wzgledem zlota ( http://bobolowisko.blogspot.com/2010/02/uniwersalna-proteza-zlotego-standardu.html ) zaradzilaby wiekszosci powyzszych przykrosci z wyjatkiem wypadku  przechowywania pieniedzy w walizce.  Jest to bowiem sposob na usuniecie uzytecznosci dewaluacji gotowki dla "wlascicieli kraju".  Ale istnieje takze jeszcze skuteczniejsza metoda ograniczenia zapedow konfiskacyjnych rezimu. Mozemy bowiem latwo powrocic do pelnej wymienialnosci waluty na zloto w oparciu o istniejace zapasy zlota w NBP . Jak w USA przed 1970r i w Rosji carskiej przed 1917 r. w obiegu bylyby  monety kruszcowe obok gotowki papierowej.
Ta ostatnia bylaby wymieniana w NBP po stalym kursie na zlote monety na kazde zyczenie posiadacza banknotu .

   Jak nas zapewniaja obecne zapasy zlota w NBP wynosza 103 tony metryczne zlota czyli 3 311 527 uncj trojanskich zlota. Uncja kosztuje obecnie 1240 USD/ozt a wiec posiadamy w NBP rezerwe wynoszaca 4 106 293 589 USD (z grubsza 4 miliardy USD). Przyjmijmy, ze pozadana relacja pomiedzy nowa twarda zlotowka (zlt)  a USD powinna byc aktualnie ustalona na  1 USD = 10 zlt.
Mamy zatem aktualnie 40 106 293 589 zlt w zlocie znajdujacych sie w dyspozycji NBP . Ilosc gotowki M1 w obiegu wynosi obecnie 815 310 x 10^6 PLN . Mozemy wiec zastapic obecne "miekie" zlotowki przez nowe "twarde" wymieniajac pieniadze w relacji 20.0 PLN = 1 zlt.  Kazda zas twarda zlotowka ma swoj rownowaznik w 8.3 x 10^(-5)  uncji trojanskiej zlota = 0.0026 g Au.  Cena uncji zlota jest w takim systemie ustalona na 12 400 zlt/ozt  i bedzie juz niezmienna przez caly czas trwania nowego systemu pienieznego w Polsce. Bez wzgledu na to ile bedzie wynosic cena uncji zlota w USD w przyszlosci na rynku metali kolorowych. Kazdy obywatel bedzie wtedy mogl przyniesc 12 400 zlt do NBP i uzyskac zlota monete 1 uncjowa. Bank zas bedzie musial uzupelniac ubytki zlota w skarbcu wywolane takimi ubytkami. Polska podobno produkuje obecnie okolo 300 kg zlota rocznie a wiec uzupelnienie tych ubytkow z wlasnych zrodel nie powinno stanowic problemu.

Polska zas zaslynie nie tylko z tego, ze bedzie pierwszym krajem, ktory powroci do uczciwej polityki pienieznej ale takze z tego, ze wszystkie pozyczki panstwowe beda miely gwarantowane zachowanie kapitalu oraz uczciwe i ustalone w obligacji oprocentowanie. Rzecz nie do pogardzenia dla inwestorow polskich i zagranicznych.

6 komentarzy:

Emerson pisze...

Wartościowy wpis, pytanie tylko jak na taką złotówkę zareagował by świat finansów. Wystarczy zobaczyć jak skończyli Saddam Husajn czy Kadafi.

Polecam skrót klawiaturowy alt + shift do zmiany języka w komputerze z angielskiego na polski i na odwrót. Jeśli nie ma Pan języka polskiego to można go zainstalować w ustawieniach windowsa (prawy dolny róg obok zegarka -> preferencje języka).

Janusz Gorzów pisze...

"Dewaluacja waluty zarzadzana przez rzad naszej Umeczonej Ojczyzny w koluzji z NBP eroduje systematycznie takze pobierane wynagrodzenia. ... Jest to i niemoralne i nieuczciwe. ... Nasi "okupanci" oddaja sie tyradom potepiajacym wszystkich, ktorzy usiluja uniknac podatkow przez ucieczke do rajow podatkowych czy wyludzania VAT-u ale sami bezczelnie kradna nam nasze ciezka praca zapracowane wynagrodzenie.

Widzę, że Pan Profesor krąży wokół tematu erozji pieniądza i z tęsknotą wspomina "złoty standard".
No cóż, ponarzekać można, nie mniej w obecnych czasach standardem jest olbrzymie opodatkowanie, gdzie inflacja generowana przez system bankowy nie jest głównym czynnikiem "dystrybucji dóbr".
Przypomnę, największe obciążenia w RP to podatki i tzw. składki, które stanowią circa 60-70% kosztów pracownika (brutto, brutto), w przypadku gdy ów Pracownik zatrudniony jest na umowę o pracę.
Dla przeciętnego najemnego Pracownika pieniądz złoty niewiele by zmienił, bo:
1. Przeciętny Rodak chce by się nim opiekowało Państwo, co daje wyraz w kolejnych wyborach stawiając na partie socjalistyczne, czyli wysokie opodatkowanie Mu nie przeszkadza,
2. Przeciętny Rodak nie ma oszczędności, czyli funkcja tezauryzacyjna pieniądza jest dla Niego obojętna. (Nieliczne wyjątki mogą oszczędzać w Krugerrandach, czyż nie?)

Ludzie, którzy zapoznali się z regułami wiedzą, iż:
1. Podatki należy "optymalizować",
2. Nie należy utrzymywać oszczędności w papierowych pieniądzach, bo obecnie erozja pieniądza jest planowana i stanowi oficjalną politykę NBP.

Generalnie żyjemy w niewyobrażalnym dobrobycie, który wkrótce raczej się skończy z różnych powodów.
Nawet nadmiernie opodatkowany najemny Pracownik w obecnej RP żyje wielokrotnie lepiej niż jego przedwojenny (WWII), czy socjalistyczny Poprzednik, jeśli zmierzyć to ilością dóbr, które może sobie kupić (e.g. chleba, jajek, masła etc.).
Przeciętna praca jest raczej mniej uciążliwa niż w poprzednich epokach ze względu na mechanizację, automatyzację, czy ostatnio informatyzację.
Słowem Au większości Rodaków nie zaprząta głowy...

Bobola pisze...

@Emerson
Swiat finansow zapewne lubilby twarda zlotowke bo jak wspomnialem trudno jest obecnie znalezc bezpieczna przystan dla kapitalu oraz pewnosc oprocentowania. W sytuacji gdy dewaluacja jest narzedziem powszechnym inwestor moze stracic nie tylko procenty ale i sam kapital. Trudno jest tez bezpiecznie pozyczac bo nieprzewidywalne z gory z duzym wyprzedzeniem posuniecia banku centralnego moga nawet najlepiej przemyslana inwestycje zalamac. W Polsce klasyczny byl przypadek pozyczek Gierka , kiedy ekonomisci panstwowi byli pewni, ze beda je spalacac zdewaluowanymi dolarami (i tym samym oszukiwac pozyczkodawce). Przyszedl Reagan i podwyzszyl stopy procentowe w Fed. Rez. a tym samym dolar poszedl w gore. Cale planowanie polskie sie zalamalo i rozpoczely sie polityczne klopoty.
Problemy Arabskie nie polegaly tak bardzo na dazeniu do utworzenia zlotego dinara ale na tym, ze chciano usunac z rynku ropy zasade oplacania zakupow surowcow paliwowych wylacznie uzywajac USD. To podminowywaloby pozycje USD jako waluty rezerwowej. Polska zlotowka twarda niczemu nie zagraza na rynku miedzynarodowym.
Tak zreszta jak nie przeszkadzaloby uzywanie lokalnego zlotego dinara.

Bobola pisze...

@Janusz

Mysle, ze patrzy pan zbyt optymistycznie na polityke pieniezna kraju i dobrobyt obywateli. Fakty sa takie, ze obecne realne wynagrodzenie spada (czyli spada sile nabywcza plac) nawet jesli nominalnie place rosna. Jest to erozja wynagrodzenia, o ktorej pisalem i ktora jest widoczna i Polsce i w USA. Uzaleznienie obywateli od "panskiej laski" w formie swiadczen takich jak 500+ nie jest dowodem komfortu bytowania. Przy globalizacji dochodzi do tego niepewnosc zatrudnienia badz koniecznosc emigracji "do obcych", ktorzy wcale nas niechca i daja nam to poznac. Brak stalosci wartosci nabywczej pieniadza nie pozwala tez na systematyczne oszczedzanie prowadzace do wzbogacenia sie obywateli. Zanim zbierze sie kwote potrzebna do powazniejszych inwestycji (w zloto czy nieruchomosci) pieniadze straca wartosc nabywcza. Niegdys w PL ale i w USA bylo sporo "ksiazeczek oszczednosciowych" gdzie pracownicy "zbierali rezerwy" na czasy mniej sprzyjajace. To wszystko praktycznie zniknelo przy niskim oprocentowaniu wkladow. Praca moze byc obecnie mniej uciazliwa ale nie pracujemy przeciez dla przyjemnosci (w wiekszosci wypadkow) ale dla tego aby do czegos dojsc wlasnymi silami a nie datkami czy ochlapkami z panskiego stolu.Tak ekonomia jaka mamy obecnie to nowoczesne niewolnictwo.

Wojtek Legieć pisze...

A czy Pan Profesor nie może założyć że system jest jaki jest właśnie po to żeby ludzi zniechęcić do akumulacji i nakręcać nieustającą konsumpcją wzrost gospodarczy. Zamiast inwestycji za oszczędności jest kredyt na konsumpcję.
Nie wnikam czym to się skończy bo w nieskończoność tego pociągnąć się nie da z powodu ograniczenia pojemności środowiska. Na razie faktycznie mamy dobrobyt bez precedensu w całych dziejach nagiej małpy a płaci za to Nasza Umęczona Planeta Ziemia eksploatowana na wszelkie sposoby ku uciesze konsumenta.
A kto myśli inaczej faktycznie kupi sobie Krugerranda.

Bobola pisze...

@Wojciech Legic

Moge zalozyc, ze "w tym szalenstwie jest metoda" ale to nie zmienia faktu, ze wszyscy obywatele sa systematycznie okradani przez rzad i NBP ze swoich zarobkow i oszczednosci. Ponadto wszelkie planowanie (np budzetu ) jest praktycznie niemozliwe bo nie wiadomo jaki bedzie stopien dewaluacji . Opieranie calej gospodarki na kredycie, ktory nie wiadomo skad ma pochodzic prowadzi do lawinowego zadluzenia i tez nie jest rozwiazaniem.
W kazdym razie historia mowi nam, ze w przeszlosci byly okresy w USA cz w Imperium Rzymskim kiedy poslugiwano sie dewaluacja przez pewien okres czasu. Po czym wracano do standartu zlota z reguly w gorszym stanie ekonomi niz ten, ktoremu usilowano zaradzic wlasnie "plynnym " pieniadzem.