poniedziałek, 20 marca 2017

Strategia "podsrywania"

    W ostatnim czasie obserwuje powrot znanej mi z czasow mlodosci strategii nekajacej w zastosowaniu do politykow, ktorzy odwazaja sie odchylic od powszechnie przyjetej w spoleczenstwie mentalnosci. Czyli faktycznie zaproponowac nieco odmienne od dotychczasowego spojrzenie na bieg spraw aktualnych. W USA ofiara tej strategii padl swiezo wybrany prezydent Donald Trump, ktory usiluje wprowadzic calkiem rozsadne ograniczenia w polityce imigracyjnej , opiece zdrowotnej i polityce inwestycyjnej produkcji towarow masowego uzytku.
      Jak juz wielokrotnie pisalem Ameryka Polnocna jest obecnie co najmniej dwa razy przeludniona  (patrz http://www.footprintnetwork.org/content/documents/ecological_footprint_nations/ ) i potrzebuje nowej fali emigracyjnej jak pies piatej nogi. Deindustrializacja kraju spowodowana globalizacja ograniczyla powaznie ilosc dostepnych stanowisk pracy a nadmiar juz istniejacej sily roboczej powoduje stopniowe obnizanie sie realnego wynagrodzenia (patrz http://bobolowisko.blogspot.com/2012/02/status-unii-amerykanskiej-czyli.html ). W tej sytuacji sprowadzanie z zewnatrz rak do pracy ma sens wylacznie jesli chodzi o wysoko wyksztalconych specjalistow a i to tylko  w tych dziedzinach, ktore ich brak odczuwaja. Zupelnie zas niepotrzebni sa biedni i slabo wyksztalceni kandydaci do prac manualnych pochodzacy z ras kolorowych. W USA jesli chodzi o potrzeby zatrudnieniowej egzotyki w zupelnosci wystarczaja obecne  rezerwuary Indian, lokalnych metysow oraz murzynow i mulatow, ktorzy obecnie sa zreszta glownymi biorcami pomocy socjalnej i do pracy sie nie kwapia. Popieraja za to "wolny rynek" narkotykow i innej aktywnosci kryminalnej. Niestety demokratyczne remanenty po Obamie rzucaja klody pod nogi prezydenta i utrudniaja jak moga wprowadzenie jego nowych przepisow imigracyjnych.  Chodzi o przeciagniecie calego procesu i przeniesienie go na forum sadowe gdzie latwo jest szermowac argumentami emocjonalnymi.
Patrzac na problem racjonalnie widzimy, ze prezydent ma pelne prawo wprowadzenia kontroli imigracyjnej w celu ochrony interesow i zycia obywateli USA. Tak orzekl swego czasu Sad Najwyzszy.  Ale chodzi o spowolnienie zmian i zajecie prezydenta walka o przeprowadzenie swojej woli.
    Drugim aspektem polityki kontroli ruchu granicznego jest budowa plotu na granicy z Meksykiem wzdluz "krwawego poludnika". Znowu jest to decyzja w pelni uzasadniona chociaz kosztowna. Ja radzilbym raczej zaminowanie pasa granicznego czyli bardziej aktywna obrone przed nielegalnymi przekroczeniami. No ale na przeszkodzie znowu staja krwawiace serca Amerykanow! Gdzie sie podzialy te generacje, ktore wiedzialy , ze "nie mozna zrobic jajecznicy nie rozbijajac jaj" i ze "dobry Indianian to martwy Indianin" ( gen. Shermann) ?

    W chwili obecnej nasila sie tez negocjacja i praca umyslowa nad likwidacja ACA (plan Obama-care). Jest to kolejna kwadratura kola bowiem plan ochrony zdrowotnej ma byc tak zmodyfikowany aby wiekszosc ludzi, ktorzy na planie Obamy zyskali nie stracila po jego ustapieniu szansy na dostep do jakiejs sluzby zdrowia. To bowiem stworzyloby armie liczaca okolo 20 milionow niezadowolnych wyborcow - pasozytow ubezpieczen medycznych.  Inaczej mowiac istnieje palace pytanie kto wlasciwie ma placic za obsluge medyczna ludzi, ktorzy sami za nia placic nie moga badz nie chca a wiec stanowia gwarantowana strate dla kazdej kompanii ubezpieczeniowej.  Moim zdaniem rozwiazaniem - zreszta takze kosztownym- bylaby panstwowa sluzba zdrowia podobna do tej jaka serwuje Administracja Weteranow.  Tak czy inaczej musialaby byc to istotnie sluzba zdrowia dla ubogich ze wszystkimi konsekwencjami- reglamentacja poziomu obslugi, ograniczeniem wysokosci szkod jakie kazdy pacjent bedzie mogl zrobic w jej finansach itp cechy znane nam zreszta w Polsce z dzialania Narodowego Funduszu Zdrowia czy z  NHS w Kanadzie albo w GB. No i nawet taka przasna sluzba zdrowia nie jest za darmo i ktos , a wiec wszyscy placacy podatki , beda musieli pokryc jej koszty. Inaczej mowiac Obama i demokraci tacy jak Clintonowa "wpuscili caly kraj w maliny" bowiem latwo jest dac populacji uprawnienia do czegos nie zastanawiajac sie skad beda pochodzic fundusze na taki "darmowy" serwis . Trudno jest zas odebrac takie uprawnienia bez narazenia sie na polityczna niepopularnosc. Mysla przewodnia demokratow jest oczywiscie to, ze za wszystko maja zaplacic beneficjenci systemu w postaci owego  1% ludzi najzamozniejszych. Ci robia jednak wszystko co mozliwe aby takiego zaszczytnego obowiazku uniknac. A moga duzo bo wlasciwie sa oni wlascicielami calego USA i dyktuja co i jak ma byc przeprowadzone. Osobiscie uwazam, ze zdrowa polityka wewnetrzna polega na tym aby holubic warstwe zamozna i opiniotworcza a lud prosty trzymac na krotkiej smyczy i nie rozpieszczac swiadczeniami. Lower the expectations (czyli zmniejsz oczekiwania )  ludnosci i kraj bedzie jako tako dzialal. Inna polityka zakonczy sie "podgrymaszaniem" ludu i katastrofa systemu. Pamietajmy, ze nikt nam latwego zycia nie obiecywal i slowa dotrzymal.
   Dobrym przykladem strategii"podsrywania" jest takze dokuczanie Trumpowi wykorzystujac jego niekiedy nieprzemyslane oskarzenia. Mam na mysli nielegalne glosy wyborcze skladane na korzysc demokratow czy uwaga o podsluchu jego prywatnych rozmow telefonicznych w "Trump Tower". Niestety prezydent najpierw mowi a potem mysli co moze sie smutno skonczyc ale tez dostarcza amunicji jego wrogom. Czy jest mozliwe dokonywanie falszerstw w procesie glosowania? Oczywiscie tak! Zalezy to od ekwipunku jaki maja do dyspozycji lokale wyborcze oraz od uczciwosci monitorujacych caly proces. Dawniej mowiono : "Glosuj wczesnie i czesto" bo przy odrobinie przedsiebiorczosci glosujacy mogl oddac glos w kilku miejscach. Podobno celowalo w tym Chicago ale zdarzalo sie to i gdzie indziej. Czy jednak jest latwo udowodnic takie falszerstwa? Oczywiscie nie! Wiec rozsadek radzi nam aby nie wysuwac oskarzen powaznych bez sladow niezbitych dowodow.
    Podobnie jest z podsluchem. Jak sie wydaje na swiatlo dziennikarskie wyszly rozmowy jakie prowadzil byly doradca prezydenta gen. Flynn z ambasadorem Rosji w czasie kampanii wyborczej. Rozmowy takie nie sa zakazane ale Flynn zapytany czy mial jakies kontakty z Rosjanami zaprzeczyl bedac pod przysiega. Oczywiscie myslal, ze nikt o tym nie wie - bo niby skad - ale okazalo sie, ze jakas agencja rozmowy ambasadora monitorowala i udostepnila ten fakt dziennikarzom. Co zreszta bylo takze przestepstwem ale o tym oczywiscie prasa nie trabi. Podobne klopoty ma inny dygnitarz nowej administracji - obecny minister sprawiedliwosci czy tez prokurator generalny. Trump rzecz jasna polaczyl te fakty wnioskujac, ze ktos podsluchiwal rozmowy prowadzone z jego rezydencji .
Czy jest to mozliwe? Oczywiscie ! Obecne techniki podsluchiwania elektronicznego sa wystarczajaco bogate. Problem jest w tym, ze tajne operacje tego typu, a wiec nielegalne badz na granicy legalnosci, rzadko zostawiaja "papierowy slad" w postaci rozkazu czy wniosku. Swego czasu mielismy przyklady takiego dzialania w Polsce np w aferze morderstwa ks. Popieluszki. Nie pamietam zeby kiedykolwiek wyplynal na swiatlo dzienne podpisany przez przelozonych sprawcow rozkaz egzekucji. Mozemy sie co najwyzej domyslac, ktory to z "wlascicieli PRLu" stal za tym poleceniem. Dowodow nie ma i raczej nie bedzie.

   Podobne wojny podjazdowe toczone sa obecnie w Polsce pomiedzy bedacym przy wladzy PiS-em i PO oraz innymi partiami opozycji. Jest to zrozumiale ale dla kraju raczej szkodliwe. Czas ucieka a spraw do zalatwienia jest wiele. Najwazniejsza zas sprawa, o ktorej nikt nie wspomina ani w USA ani w Polsce, jest koniecznosc przywrocenia "twardego" pieniadza opartego o standard zlota. Bez powrotu do polityki racjonalnego pieniadza bedacego nie tylko ulatwieniem wymiany ale takze narzedziem przenoszenia wartosci w czasie nie jest mozliwa zdrowa ekonomia panstwa i jego obywateli.



2 komentarze:

Inspektor Lesny pisze...

wyplynal na swiatlo dzienne podpisany przez przelozonych sprawcow rozkaz egzekucji.
-----------------------------------------------------------------------------------
Mysle-to oczywiscie spekulacja-ze wyraznego rozkazu nie bylo. Szubrawcy nadrzedni kierowali sprawa tak, by podrzedni sie "domyslili".Co trzea zrobic.Swiadczy to o glupocie i prymitywnosci zwlaszcza nizszych ranga, bo oczywistym jest, ze w razie wpadki zwierzchnik powie:
-Ja sie tylo niepokoilem ta sprawa w obecniosci podwladnych, ale na pomysl zbrodni oni sami wpadli.
Podobna sprawa, miala miejsce dawno temu w Sztokhlomie, podczas napasci na ambasade niemiecka.
Polityczy probowali namowic policjantow i urzednikow bezpieczenstwa do ich zdaniem, skutecznych lecz nielegalnych dzialan. Jednak nikt sie nie "domyslil"co szef chce, tylko zazadano wyraznych i oficjelnych rozkazow.
Swiadczy to o rozsadku, dojrzalosci i integralnosci osobistej Szwedow jako narodu.
IL.

Bobola pisze...

Moze raczej o zbiurokratyzowaniu sil prawa i porzadku i strategii "Cover your Ass".