czwartek, 14 lipca 2011

Dlaczego jest jak jest i co robic aby bylo inaczej


  Od pewnego czasu zauwazam w blogsferze powrot do refleksji nad idealnym panstwem i idelna ekonomia. Jest to zdrowa reakcja na to co obserwujemy na swiecie i w Naszej Umeczonej Ojczyznie tym Chrystusie Narodow. Nawet ja, osobnik nastrojony raczej sceptycznie jesli chodzi o perspektywy swietlanej przyszlosci napisalem swego czasu krotki felieton (http://bobolowisko.blogspot.com/2011/06/jak-znalezc-wyjscie-z-sytuacji-bez.html ) zawierajacy porade jak, w sposob ekstensywny, a wiec bez glebokich zmian w normalnym toku zycia gospodarczo-politycznego uratowac Polske od kolejnej zapasci gospodarczej, ktora jest tuz tuz. O ile moge sadzic z oddzwieku porada moja nie spotkala sie ze zrozumieniem nie mowiac juz o entuzjazmie rodakow. Tymczasem jest to rada dobra gdyz wszystko czego wymaga jej realizacja to przedluzenie roboczego tygodnia o jeden dzien czyli do stanu, jaki mielismy przez caly czas PRLu a wczesniej przez caly czas istnienia II RP. W ten prosty sposob mozemy odwrocic obecny spadkowy trend PKB i wypracowac kapital na splacenie dlugu zagranicznego oraz podniesienie stopy zyciowej." Bez pracy nie ma kolaczy" mowi stare przyslowie i cos w tym jest. Proponowalem takze zdewaluowanie PLN o jakies 100% co pozwoliloby zmniejszyc wielkosc importu a zwiekszyc dochodowosc eksportu polskich towarow. Przy stosunkowo niskiej wydajnosci polskich pracownikow potanienie kosztow wytwarzania mozna osiagnac w ten sposob bez zmuszania ich do podniesienia intensywnosci wysilku. Taka kuracja nie musialaby zreszta trwac wiecznie. Tylko do czasu gdy polska ekonomia stanie na nogach co mogloby zajsc za jakies 10 lat. Za to nie byloby konieczne podniesienie podatkow ani obcinanie swiadczen na co sie obecnie zanosi. Nie mniej przyczyny, ktore doprowadzily do obecnej depresji, ktora zreszta ciagle sie poglebia, nie leza w cechach polskiego charakteru czy nieumiejetnosci rzadzenia polskich politykow. W USA wydajnosc pracownikow jest znacznie wyzsza, organizacja pracy lepsza, zasoby wieksze a mimo to maja oni klopoty gospodarczo finansowe podobne do naszych tyle, ze w wiekszej skali. Zreszta i kraje UE nie sa w najlepszej formie finansowej i dotyczy to nie tylko PIIGS ale takze krajow calkiem powaznych jak Francja czy Anglia. Co zatem jest przyczyna podstawowa obecnego kryzysu? Moim zdaniem jest nim nieuczciwosc systemowa obecnej formy kapitalizmu jako systemu gospodarczego. Ma ona kilka aspektow, ktore omowie po kolejno niekoniecznie w porzadku ich znaczenia. Po pierwsze wada jest uplynnienie kursu walut w stosunku do zlota. W czasach pelnej wymienialnosci bank emisyjny gwarantowal wyplacenie na zadanie okreslonej ilosci zlota za banknot okreslonej denominacji. Oznaczalo to takze buforowanie sily nabywczej waluty papierowej a takze stabilnosc wartosci wypracowanego przez pracownika kapitalu. Pamietajmy bowiem, ze placa nam za prace a czas w ten sposob spedzony jest ulamkiem naszego zycia. Jesli wynagrodzenie dekapitalizuje sie w czasie przechowywania to faktycznie pracowalismy za mniejsze wynagrodzenia niz to bylo umowione. Co wiecej, w przypadkach szybkiej dewluacji, po prostu nie oplaca sie czekac aby zebrac konieczne fundusze na zakup jakiegos drogiego towaru (samochod , dom itp). Nie jest to tez dogodne dla banku, gdyz ten nie moze juz liczyc na kapital zlozony przez jego klientow na rachunkach oszczednosciowych i jest zmuszony szukac innych zrodel finansowania jesli ma prowadzic polityke kredytowa. To szukanie innych zrodel jest zreszta powodem powstawanie owych niebezpiecznych "babli" rynkowych. Wiele osob mowi, ze powrot do standartu zlota nie jest mozliwy gdyz jest zbyt wiele banknotow w obiegu. Nie jest to prawda i kiedys nawet o tym pisalem http://bobolowisko.blogspot.com/2010/01/czy-zlota-zlotowka-jest-istotnie.html . Nie mniej nie jest to tez konieczne. Mozemy pozostawic plynny kurs waluty jezeli przyjmiemy zasade, ze wszelkie transakcje beda rozliczane w zlocie czyli inaczej mowiac indeksowane do zlota. Na przyklad bedziemy podpisywac umowe o wynagrodzeniu rocznym wynoszacy, powiedzmy, 10 uncji zlota rocznie co w chwili zawarcia umowy bylo rownowazne 50 000 PLN (czyli 4167 PLN/miesiecznie.). Po roku okazuje sie, ze owe 10 uncji sa juz warte 54 500PLN  (zakladajac istniejaca obecnie szybkosc dewaluacji 9%/rok) i wobec tego nalezy nam sie dodatkowa wyplata dodatku dewalucyjnego w wysokosci 4 500 PLN. Moze oczywiscie sie zdarzyc tez sytuacja odwrotna. NBP moze podwyzszyc stopy procentowe podwyzszajac w ten sposob wartosc zlotego albo zadecydowc o sprzedazy zlota po obnizonej cenie. Mozemy wiec byc zmuszeni do czestszej indeksacji (np co miesiac)  i dostawalibysmy wtedy wynagrodzenie zmniejszone. To jednak nie wydaje sie bardzo prawdopodobne. System taki gwarantowalby takze to, ze kazdy obywatel kupujacy obligacje skarbowe nie musialby sie obawiac, ze przy wykupie odzyska tylko czesc swojego kapitalu. Na przyklad obecnie oprocentowanie obligacji panstwowych nie przekracza 5% a szybkosc dewaluacji wynosi 9%. Tak wiec pozyczajac panstwu nie tylko nic nie zyskujemy ale faktycznie tracimy obiecany zysk a takze  zainwestowany kapital. Lepiej bysmy wyszli lokujac swoje zasoby w zlocie. Nie mielibysmy zysku ale przynajmniej uniknelibysmy straty kapitalu, ktory dla wiekszosci obywateli jest ekwiwalentem fragmentu ich zycia spedzonego na pracy zarobkowej. Indeksowanie gwarantowaloby to, ze wierzyciel odzyska swoje fundusze z umowionym zyskiem a takze to, ze nie oplacaloby sie pozyczac z perspektywa oddawania w "zdewaluowanych dolarach " czy innej walucie. Uczciwosc w transakcjach finansowych ma swoje dobre strony! Takie zabezpieczenie pozyczki przez oparcie rozliczenia na zlocie bylo juz zreszta stosowane (patrz plansza) w II RP. Wiele sie tez mowi i w Polsce i w USA o tym, ze konieczne bedzie ograniczenie czy zmniejszenie wysokosci emerytur oraz swiadzczen medycznych czy innych przyslugujacych staruszkom. Jako powod podaje sie to, ze brak jest wystarczajacej liczby mlodych pracownikow, ktorych skladki powinny pokryc koszty utrzymania niepracujacej juz generacji. Jest to znowu nieuczciwosc, o ktorej ku memu zdziwieniu nikt nie mowi. Pamietajmy, ze wiekszosc przedstwicieli starszej generacji placila spore pieniadze na rozne skladki emerytalne, i ze skladki te nie byly dobrowolne. Co wiecej wysokosc wyplacanej emerytury jest tylkow swobodnym zwiazku z wysokoscia tych wplat. Nie mamy bowiem do czynienia z sytuacja, w ktorej pracownik odklada czesc swojego wynagrodzenia an to aby mial z czego zyc po zaprzestaniu pracy. Ani tez z sytuacja, w ktorej ma on cos do powiedzenia na temat tego jak owe wplaty emerytalne sa zainwestowane. Faktycznie mamy tu do czynienia ze znanym "oszustwem Ponzziego" gdyz pieniadze ze skladek emerytalnych wchodza do budzetu panstwa, ktore w zamian wystawia organowi emerytalnemu obligacje do wyplacenia tych sum w razie potrzeby. Przy istniejacej dewaluacji obligacje panstwowe faktycznie eroduja fundusz emerytalny. Konieczny jest wiec naplyw nowych pieniedzy od pracownikow nastepnej generacji. Jest to jawne oszustwo i wyzysk pracownikow. Fundusze zbierane dla celow zapewnienia bytu ludzi, ktorzy juz z powodu podeszlego wieku nie moga pracowac powinny byc odseparowane od funduszy skarbu panstwa i zainwestowane a sumy wplacone powinny byc dziedziczone przez potomkow czy spadkobiercow jesli pracownik nie dozyje wieku emerytalnego. Sa one w koncu czescia naleznego mu wynagrodzenia! Tymczasem rzady bezczelnie mowia, ze moga nie miec funduszy na wyplate tych naleznosci (obecne USA) albo, ze beda zmuszone do redukcji swiadczen tylko z tego powodu, ze balwankowie,  ktorzy nami rzadza nie sa w stanie zbilansowac panstwowej ksiazeczki czekowej (czyli budzetu). I co wiecej nikt z dziennikarskiej braci nie podnosi tego problemu mimo, ze mamy do czynienia nie z operacja moralnie watpliwa ale z prostym rabunkiem! Czy mozna gospodarowac inaczej? Oczywiscie! Ale wlasnie takie "chodzenie na skroty" finansowe jest jedna z przyczyn obecnego kryzysu. Czemu zas skarb panstwa nie ma wystarczajacych dochodow? Tu znowu zawinila panujaca ideologia wolnego rynku, ktora praktycznie zniosla bariery celne przy imporcie towarow. W efekcie kraje o taniej sile roboczej, glownie azjatyckie gdzie wyzysk pracownika jest nieporownywalnie silniejszy niz ten jaki istnieje w krajach uprzemyslowionych, przejely niemal calkowicie wytwarzanie wszystkich towarow powszechnego uzytku. W efekcie trudno jest znalec w USA ale takze i w Polsce towar, ktory nie bylby importowany. W USA importuje sie nawet gwozdzie z Korei nie mowiac juz o samochodach, komputerach czy odzieniu. Import oczywiscie stanowi pewien bodziec przeciwdzialajacy powstawniu monopoli i zmuszajcy przemysl rodzimy do doskonalenia. Ale przy takiej roznicy w kosztach pracy i wytwarzania (bo przepisy o ochronie srodowiska takze sa lzejsze poza USA a byc moze i poza Polska) zaden przemysl krajowy nie ma uczciwej szansy wspolzawodniczenia. To zas oznacza, ze znikaja cale galezie przemyslu, powstaje bezrobocie i koniecznosc wyplat socjalnych. Tymczasem zas spadaja wplywy podatkowe gdyz ludzie, ktorzy nie zarabiaja takze nie placa podatkow od wynagrodzen. Przeciwnie, staja sie dla spoleczenstwa i panstwa ciezarem. Masowy import oznacza takze staly wyplyw kapitalu z kraju. Tak dlugo jak dlugo bilans handlowy nie jest zrownowazony kraj faktycznie ubozeje. Oczywiscie, brak wplywow zmusza panstwo do szukania oszczednosci. Te zas sa robione najczesciej kosztem warstw spolecznych, ktore maja najmniej do powiedzenia.  A wiec cierpia emeryci, rencisci, ludzie chorzy, dzieci szkolne itp. To wszystko w imie mysli ekonomicznej, ktora pozbawiona jest zdrowego sensu. Sprowadzanie bowiem towarow, ktore mozna wytwarzac na miejscu zuzywa niepotrzebnie paliwo potrzebne do transportu towarow na duze odleglosci, dlawi wytworczosc krajowa, od ktorej zalezy ilosc miejsc pracy oraz zubaza rynek gdyz ludzie, ktorzy nie maja pracy badz boja sie, ze ja straca nie kupuja niczego co nie jest im do zycia niezbedne. I temu wszystkiemu mozna latwo zaradzic. Wystarczy wprowadzic cla wyrownawcze, ktore przed era wolnego rynku byly zreszta glownym zrodlem dochodow skarbu panstwa (w USA) albo przynajmniej uzyc mojej propozycji mowiacej by wolno bylo kazdej firmie sprowadzac tylko tyle towarow ile wytworzyla w kraju w fabrykach ulokowanych w miejscu przeznaczenia importu. Tak wiec Hundai moglby sprowadzic z Korei tylko tyle pojazdow ile wytworzyl w USA (czy w Polsce ) w swoich fabrykach tam umieszczonych. Dzieki temu i kraj eksportera i kraj importera mieliby cos z tego w sensie zarobkow i miejsc pracy. Amerykanski Hundai mielby wyzsze koszty wytwarzania niz koreanski ale cena pojazdu bylaby wysredniowana a wiec nizsza od ceny produktu amerykanskiego ale wyzsza od ceny pojazdu zrobionego w Azji. W ten sposob czesc zyskow spowodowanych tania robocizna azjatow wzbogacilaby takze robotnikow amerykanskich dajac im zatrudnienie. W tej chwili bowiem caly zysk pozostaje w rekach wlascicieli firmy. Chodze czasem po polskich ksiegarniach, ktore zreszta strasznie zepsialy od lat 90-tych, i widze mase grubych tomow napisanych przez znanych tytanow polskiej mysli ekonomicznej. Balcerowicz, Kolodko, Bozyk.... Pelne kartki zadrukowanego papiero. Otwieram i widze, ze ci wielcy ludzie maja zdumiewajaco malo do powiedzenia ale zajmuja tym olbrzymie ilosci makulatury pseudo-naukowej. Wszystko to byli lub obecni  doradcy, prezesi, dyrektorzy, ministrowi... . Jesli istotnie jest to co najlepszego moze dac nam polska ekonomia to niech nas Bog ma w swojej opiece!

30 komentarzy:

max pisze...

Historia ludzkości zna bardzo wiele systemów pieniężnych, wszystkie generalnie opierają się o ten sam schemat, dążenie do łatwości użytkowania i wymiany. Jedynie system oparty na złocie budzi najwięcej emocji, bowiem jest to minerał rzadki ze specyficznymi właściwościami a jego zasoby są bardzo ograniczone a oprócz tego jest on utożsamiany z władzą. Jednak czy do wymiany rynkowej jest niezbędny. Nie. Można przeżyć całe życie go nie potrzebując, jeżeli nie stanowi to miernika wartości. Wie Pan ile ogółem do tej pory wydobyto złota na całym świecie ok. 145.000 niech Pan sobie to podzieli przez 7mld i zobaczy ile przypadnie na osobę. A ile np. produkuje się energii, która jest niezbędna dla ludzkiego życia, ile żywności. Proszę sobie wyobrazić co by się stało gdyby zabrakło środków wymiany jednych dóbr na drugie.
Dlatego też system oparty na złocie doprowadzał zawsze do konfliktów i to coraz bardziej gwałtownych, kwintesencją tego były wojny światowe XX wieku. Przy obecnym stanie populacji świata i jej potrzebami doprowadziłoby to do hekatomby wojennej, bowiem wiele potrzeb można zaspokoić bez tego minerału. Zresztą gdzieś przeczytałem, że złoto we wszechświecie to minerał występujący bardzo często, jest składnikiem każdego meteorytu, ale my żyjemy na ziemi i to tego życia bardziej nam jest potrzebna woda, energia, żywność i inne minerały.
Przyczyny obecnej sytuacji to przede wszystkim: koncentracja produkcji w Azji kosztem miejsc pracy w Europie i USA, pociąga to za sobą równanie w dół dochodów wszystkich oprócz kilku procent najbogatszych, co zarazem jest kolejną przyczyną tzw. kryzysu tj coraz większa koncentracja dochodów w coraz mniejszej grupie ludzi, co następnie powoduje monopolizację i oligarchizację rynków, w tym całkowite uelastycznienie rynków pracy co za sobą pociąga narastając a frustrację i atomizacje społeczną połączoną z próbami wprowadzenia totalitarnych systemów społecznych opartych na najnowszych technologiach cyfrowych. Również obecne technologie wypierają z wielu rynków wiele miejsc pracy nie tworząc w zamian nic albo tylko proste prace, które nie dają nie tylko satysfakcji ale również i stałych realnych dochodów.
Gospodarka i społeczeństwo to system naczyń połączonych.

Anonimowy pisze...

Problem w tym iz dewaluacja zlotowki oraz praca w dodatkowe dni nic nie pomoze bez zmiany systemu podatkowego itp.Bo coz z tego ze bedziemy wiecej i taniej pracowac(a Polacy i tak juz naleza do najbardziej zapracowanych narodow swiata i zaraz granice biologicznej wytrzymalosci narodu przekroczymy)jezeli zyski trafia tam gdzie trafiaja dzisiaj czyli do kieszeni wielkich zagranicznych korporacji oraz miejscowych cwaniakow ktorzy wytransferuja te srodki gdzie indziej.Trzeba by zmienic system podatkowy i ogolnie system finansowy co jak Pan wie spotka sie z oporem grup obecnie uprzywilejowanych-oporem ktorego prawdopodobnie nie da sie zlamac bez uzycia sily zbrojnej.Po prostu klasa pasozytnicza uprawiajaca lichwiarska ekonomie jest juz na tyle silna ze bez rozwiazan drastycznych zmiana systemu jest jak sie zdaje eniemozliwe.

gość codzienny pisze...

Przedwojenny polski złoty oparty był na parytecie złota. Stan taki trwał aż do dekretu o zmianie systemu pieniężnego z 1950. Wg Obwieszczenia Ministra Skarbu z dnia 12 grudnia 1949 r. w sprawie wysokości oficjalnych kursów walut obcych i kruszcu, notowanych ostatnio przed 1 września 1939 r. (M.P. z dnia 28 grudnia 1949 r.), jeden gram złota był równoważny 5,9244 złotego, a ponieważ jeden złoty w złocie stanowił 900/5332 grama złota, to jeden złoty w złocie był równoważny jednemu przedwojennemu złotemu. Dekretem z 1950 o zmianie systemu pieniężnego wprowadzony został nowy pieniądz – złoty, równy 0,222168 grama czystego złota. Stan ten trwał aż do 1982, gdy podczas trwania w Polsce stanu wojennego, zmieniono dekret-ustawę o zmianie systemu pieniężnego, wykreślając w art. 1 pkt. 1 słowa „równy 0,222168 grama czystego złota”, tym samym znosząc parytet złota dla naszej narodowej waluty.

Bobola pisze...

@max
Jak wspomnialem, nie uwazam aby pieniadz papierowy musial miec koniecznie pelne pokrycie w zasobach zlota. Tego zreszta nie bylo nigdy nawet w USA. Rezerwy praktyczne to jakies 40-50% wyemitowanego pieniadza. Nie jest bowiem prawdopodobne aby wszyscy nagle zapragneli wymienienia swoich zasobow na zloto. Pieniadz papierowy (a teraz elektroniczny czy plastikowy) jest wygodniejszy w operowaniu. Wazna jest pewnosc, ze wtedy gdy wlasciciel takiej opcji na zakup zlota bedzie tego potrzebowal to bank emisyjny da mu czy wybije stosowna ilosc zlotych monet. Ale mozna ten problem obejsc doskonale wprowadzajac indeksacje wszystkich zobowiazn platniczych (place, kredyty) pozwalajac zlotu ustalac swoja wartosc na rynku.

Bobola pisze...

@piotr34
Nie mowie, ze nie sa potrzebne i inne reformy. Te jednak wymagaja zmian jakosciowych w trybie w jakim operuje system gospodarczy. Natomiast przedluzenia tygodnia pracy tego nie wymaga. Po prostu wrocimy do starego systemu zatrudnienia a PKB zwiekszy sie proporcjonalnie do wzrostu godzin pracy. Dewaluacja zlotowki uczyni koszty wytwarzania w Polsce nizszymi i zmniejszy import co z jednej strony zwiekszy przychody z handlu zagranicznego i zmniejszy wydatki na import oraz wyjazdy turystyczne obywateli.
Co do zapracowania Polakow to nie wiem w jaki sposob jest to mierzone. Moje obserwacje wskazuja jednak, ze wydajnosc polskiego pracownika jest ulamkiem wydajnosci pracownika amerykanskiego nie mowiac juz o japonskim. Niestety "Satyra na leniwych chlopow" nie powstala w Polsce bez powodu. A wtedy stosowano silniejsze bodzce zachetowe niz obecnie.

Bobola pisze...

@gosc codzienny
To wszystko prawda z drobnymi odchyleniami w czasie Wielkiego Kryzysu konca lat 20tych. Obecnie NBP nie buforuje wartosci zlotowki przez zapewnienie stalosci relacji wymiany na zloto. Nie mniej NBP posiada zloto w wolnej sprzedazy ( w postaci monet bulionowych) i w ten sposob ustala parytet wymiany, ktory jest funkcja czasu.

Anonimowy pisze...

Lekarstwem na bylejakie zarządzanie nie jest zmuszanie szeregowych ludzi do dłuższej pracy. To nie z powodu ich lenistwa kraj ma problemy z narastającym długiem, winne są kolejne rządy i ich bezsensowne działania. Pół roku ludzie pracują tylko po to żeby zaspokoić potrzeby państwa-molocha, to jest praca wykonywana bez sensu i zupełnie niepotrzebnie bo żadnych korzyści Polakom i Polsce nie przynosi. Tydzień pracy należy wręcz skrócić i można to zrobić pod warunkiem że ludzka praca nie będzie marnowana przez państwo.

Inspektor Lesny pisze...

Istotnie, plan jest przejrzysty, zrozumialy dla mnie, osoby w koncu przecietnej. Powinien byc zrozumialy dla wiekszosci Rodakow.
Zawiera elementy niepoularne, podobnie jak i plany obecnych rzadow. Z tym, ze rozwiazania obecnych rzadow zyskaly miano "postepu". Tzn. rozwiazania typu ograniczenie swiadczen emerytalnych, zdrowotnych, ulg dla dzieci, itp. zostaly nazwane eufemistycznie "prywatyzacja i wolnosc wyboru" (prywatne emerytury i swiadczenia zdrowotne), "wolnosc wyboru dla rodzicow" ( likwidacja swiadczen dla dzieci i mlodziezy), itp.
Wszystkie te slowa (nowoczesnosc, wolnosc wyboru, postep) sa piekna muzyka w uszach Rodakow.
Zas ograniczenie importu, clo, dewaluacja, zwiekszenie czasu pracy, brzmia w uchu Rodaka jako ciemnota, zacofanie, i, tak wbijana w glowe Rodaka przez GW "zasciankowosc".

Inspektor Lesny pisze...

Piotr34
(a Polacy i tak juz naleza do najbardziej zapracowanych narodow swiata i zaraz granice biologicznej wytrzymalosci narodu przekroczymy)

Bylem w Polsce w czerwcu tego roku. Widzac budowy drogowe i w Szwecji i w Polsce, ogarnial mnie smiech. Dziesiatki robotnikow polskich, wspartych na lopatach i palacych lulki, w porownaniu z ekipami efektywnie, celowo pracujacych Szwedow...

Anonimowy pisze...

@Bobola
Przy stosunkowo niskiej wydajnosci polskich pracownikow potanienie kosztow wytwarzania mozna osiagnac w ten sposob bez zmuszania ich do podniesienia intensywnosci wysilku

Niska wydajność wynika głównie z niskiego uzbrojenia technicznego, przy czym im wyższe są koszty robocizny, tym bardziej opłaca się inwestować w środki techniczne;-) Oznacza to, że niska płaca powoduje regres techniczny środków produkcji - taniej jest zatrudnić stu białych Murzynów do noszenia paczek niż zakupić jeden wózek widłowy;-)

Link do złota to doskonały pomysł

@max
Można przeżyć całe życie go nie potrzebując, jeżeli nie stanowi to miernika wartości

Błąd logiczny! Link do złota nie oznacza, posługiwania się złotymi monetami, a jedynie to, że najpierw wyceniamy swoją pracę w wadze złota, a następnie wypłacamy odpowiadający temu EKWIWALENT w postaci oficjalnego pieniądza i odpowiadającego mu rynkowej cenie kruszcu.

Przykład, ok roku temu 1 gram Au kosztował 125 zł, obecnie ok 140 zł. Pracownik z pracodawcą zawarł umowę, że jego wynagrodzenie wyniesie 32 gramy złota odpowiednik 4000zł. Obecnie, w wyniku zmiany cen złota w NBP otrzymałby on 32x140, tj 4480. Gdyby cena złota spadła do 115 zł, to jego wynagrodzenie wyniosło by 32x115, tj 3680. Przy takim rozliczeniu można by złota całe życie nie widzieć;-)

Jak pisał Bobola Pieniadz papierowy (a teraz elektroniczny czy plastikowy) jest wygodniejszy w operowaniu, ale opłaca się w gospodarce długookresowo być uczciwym i płacić RZEECZYWISTĄ cenę, na jaką się umawialiśmy. Inaczej przedsieborca podcina gałęż na której sam siedzi.

@nightwatch-er
Lekarstwem na byle jakie zarządzanie nie jest zmuszanie szeregowych ludzi do dłuższej pracy.

Tutaj pełna racja. Proponowana dewaluacja o 100% w połączeniu z kontrolą kapitału zagranicznego, który np musiałby być wyłożony w fizycznym złocie przymusowo zamienianym na złotówki, szybko by oddzieliła inwestorów bezpośrednich od plew;-)

Inspektor Lesny pisze...

wynika głównie z niskiego uzbrojenia technicznego, przy czym im wyższe

Sluszne stwierdzenie, jednak wyposarzenie robotnikow drogowych w Szwecji jest podobne do polskiego, no, nowsze maszyny maja w Szwecji.
Kasjerka w Tesco, lub Geant w Polsce, w widoczny sposob porusza sie o wiele WOLNIEJ niz jej odpowiednik w Szwecji. A maja IDENTYCZNA prace. Nie podobna, lecz identyczna.
To kwestia moralnosci pracy. Tu nie trzeba wielkich inwestycji.Wystarczyloby ja op*******!

mariusz pisze...

Hans Klos.
Cena złota jak i innych wielu minerałów, jest poddawana okresowym i częstym spekulacjom, wywoływanym zwłaszcza przez sektor finansowy. Jeżeli zacznie Pan postrzegać w pracowniku także człowieka a nie tylko dodatek do rzeczowych środków produkcji (obojętnie czy jest to koparka czy kasa w sklepie, czy też komputer), to może dostrzeże Pan absurd takiej sytuacji. Bowiem np. w jednym okresie cena złota wynosi np. 4000jedostek pieniężnych i pracownik ze względu na cykl koniunkturalny w danej branży wypracowuje np. 1000jednostek dochodu z czego otrzymuje np. 300jdp. wynagrodzenia. W innym okresie spekulacje doprowadzają do obniżenia ceny złota np. do 3000jp, a wzrost popytu i motywacja tegoż pracownika doprowadzają do wypracowania dochodu rzędu np. 1500jp to wg. Pana powinien on otrzymać o 25%mniejsze wynagrodzenie przy wyższy wkładzie pracy. To jest system demotywujący. Zresztą pomimo całkowitego stechnicyzowania z zatomizowania społeczeństw warto wiedzieć, że motywowanie pracowników nie zawsze opiera się wyłącznie na czynnikach materialnych.

Bobola pisze...

@nightwatcher
Istotnie wiele rzeczy zalezy od organizacji i sprzetu. Jesli to da sie poprawic to wyniki beda lepsze. Ale moja propozycja sie tego nie domaga. Dlatego pisze, ze jest ekstensywna. Mozna dzialac tak jak dotad ale pracowac dluzej i to wystraczy zeby podniesc PKB. Dewaluacja, ktora zreszta oznacza tylko powrot do stanu z lat 90-tych albo do relacji istniejacych za II RP ma tez swoj cel, ktory opisalem wiec nie bede powtarzal.

Anonimowy pisze...

PKB to jest wskaźnik który nic nie wskazuje. Można go zwiększać na wiele sposóbów a nie przekłada się to zupełnie na sytuację materialną ludzi oraz gospodarczą sytuacje w kraju. PKB Włoch rośnie podczas gdy kraj bankrutuje - bo PKB rośnie na długu który pogrąża kraj. Pół roku pracujemy po to żeby spłacać odsetki od długu którym nasz rząd 'karmił' PKB - jest to praca bez sensu która w dodatku powiększa jeszcze ogólne marnotrawstwo (bo rozdyma państwo i daje rządowi możliwości dalszego obciążania obywateli kosztami swojej nieodpowiedzialnej działalności). Wg mnie należy pracować nad tym żeby zmniejszyć dochody państwa z podatków co powinno w sposób naturalny upuścić krwi molochowi i w rezultacie ułatwić ludziom efektywną pracę.

Inspektor Lesny pisze...

Tak wiec, w sposob grzeczniejszy niz na blogu u Maruchy, goscie powiedzieli mniej wiecej to samo. Wina za stan Polski lezy zawsze gdzie indziej, nigdy u nas samych. Winni sa wylacznie "oni". Zlodzieje, oszusci, rzad i opozycja, Zydzi i kler. Ale nie podpici robotnicy, leniwe ekspedientki, 40-to letni rencisci, co na lekko powyzszone cisnienie wycyganili rente...
A ja, jakos odnosze blizej nie sprecyzowane wrazenie, ze moi Rodacy boja sie pracy jak diabel swieconej wody.

Bobola pisze...

@nightwatcher
PKP nie jest idealnym wskaznikiem. To jednak nie znaczy, ze niczego nie wskazuje i do niczego nie sluzy. W tej chwili mamy od 10 lat spadek realnego PKB (mierzonego w zlocie) i w tym samym okresie czasu spadek realnego wynagrodzenia sredniego. Mamy tez monotoniczny spadek wartosci nabywczej PLN od czasu zainstalowania tej waluty.

Inspektor Lesny pisze...

wiedzieć, że motywowanie pracowników nie zawsze opiera się wyłącznie na czynnikach materialnych.

Oczywiscie,ze nie. W przpadku firm prywatnych stosuje sie rozne zabiegi socjotechniczne. Typ:
-Badz dumny ze pracujez w naszym Banku!
-W naszej fabryce pracuje sama elita! Nalezysz do elity.

Jest to mianowicie tansze, niz zwyczajne, solidne zaplacenie za wykonana prace...

Anonimowy pisze...

@Bobola

"Zapracowanie" poszczegolnych narodow mierzy sie iloscia godzin spedzanych rocznie w pracy.Wielokrotnie widzialem takie dane i Polacy ZAWSZE lokuja sie w czolowce.

http://tiny.pl/hfzfg
http://tiny.pl/hfzft
http://tiny.pl/hfzf7

Oczywiscie dluga i ciezka praca a WYDAJNA praca to dwie ROZNE sprawy ale to juz najczesciej wina nie pracownika ale wlasnie wspomnianego przez Hansa kiepskiego uzbrojenia technicznego pracy oraz beznadziejnego zarzadzania(ktore w Polsce jest zbiorem propagandowych sloganow a nie realnym dzialaniem-juz sie w polskich "korporacjach" pracowalo).Bo i po co zarzadzac i uzbrajac technicznie stanowisko pracy jak sie ma owych TANICH bialych murzynow?

@inspektor lesny

1.W duzych polskich firmach uzbrojenie techniczne nie wyglada zle ale to male firmy zatrudniaja najwiecej osob(w skali gospodarki okolo 70% sily roboczej)i w polskich realiach te firmy sa relatywnie biedne a ich park maszynowy przestarzaly co oczywiscie przeklada sie na niska wydajnosc pracy.
2.Zlodziejstwo i korupcja-co z tego ze chocby i te duze firmy sa dobrze wyposazone jak zarzadzanie lezy,awansuje sie kolesiow a z budowy autostrady trzeba ukrasc co najmniej polowe materialow budowlanych?Fakt z budowa polskich autostrad nalezy do najdrozszych na swiecie nie wynika z tego ze pracownicy sie opieprzaja w robocie tylko z tego ze to(jak i cala polska gospodarka jeden wielki przekret).W zwiazku z tym to ze pracownicy beda pracowac wiecej i ciezej NIC nie zmienia bo to co zostanie przez ich ciezka prace wypracowane i tak ich szefowie rozkradna a panstwo zmarnuje.
3.Mam porownanie-pracowalem pare lat w Polsce a teraz juz kilka lat w UK(a bywalo sie i w innych krajach)i na stwierdzenie ze polscy robotnicy sie w pracy obijaja moge tylko zareagowac oburzeniem-moze i budzetowka sie opieprza(nawet na pewno)ale PRZECIETNY polski pracownik w porownaniu do swego zachodniego kolegi ZAPIERDALA(nazwijmy rzeczy po imieniu)jak wol i to za grosze.A ze nie jest super wydajny-patrz punkty powyzej.Zreszta ciekawe ze ow "leniwy" i "niewydajny" polski robol w UK juz dawno miejscowych wygryzl z rynku pracy(w zeszlym roku powstalo w UK 400 tysiecy miejsc pracy z czego 250 tysiecy wzieli stanowiacy mikry procent spoleczenstwa Polacy-ciekawe dlaczego-czyzby dlatego ze tacy "leniwi" sa czy moze jednak wrecz przeciwnie?(zreszta co tu sciemniac-brytyjskie firmy mowia wWPROST i OFICJALNIE ze Polacy maja LEPSZA etyke pracy oraz LEPSZE kwalifikacje niz miejscowi).
4.W zwiazku z powyzszym jaka placa taka praca.Jak bym pracowal w Tesco za 1200 na reke i w dodatku musial siedziec w pampersie i robic nadgodziny za darmo to ja nie tylko ze wolno bym sie ruszal-ja bym sie POLOZYL na srodku sklepu.Ceny zachodnie,wydajnosc pracy srednio liczac okolo 80% zachodniej(gdzies kiedys widzialem takie dane-zreszta uzyskana na taniej harowce robotnikow(bo przeciez nie na zarzadzaniu ktore w PL nie istnieje)-a place wschodnie?-dziekuje wole polezec-brawo dla Pan z Tesco.

Anonimowy pisze...

@Bobola
No właśnie, mamy spadek PKB, spadek siły nabywczej naszych pensji, ogólne biednienie społeczeństwa a Ty uważasz że ludzie mają jeszcze skądś wziąć motywację do bardziej wydajnej i ofiarnej pracy. Mamy pracować dłużej ale za mniejsze pieniądze. Dla mnie to jest zmniejszenie efektywności pracy a nie jej zwiększanie, no i świetny sposób na wzrost emigracji zamiast PKB.
Mądry naród powinien się zastanawiać jak mieć pieniądze wykonując jak najmniej pracy oraz jak nie dać się sprowadzić do pozycji głupiego supermarketowego robota.

Bobola pisze...

@piotr34
Mierzenie "zapracowania" iloscia czasu spedzonego w pracy jest niemiarodajne. W Polsce popularne jest "obijanie sie" czyli marnowanie czasu na czynnosci nie zwiazane z dzialnoscia podstawowa. Ja sam ostatnio kiedy maszerowalem obok Politechniki Warszawskiej widzialem sytuacje przy wymianie czy rekonstrukcji torow tramwajowych, w ktorej 5 czy 6 robotnikow siedzialo sobie na krawezniku a jeden grzebal leniwie lopata w kupie piasku. Oczywiscie mogla byc to chwila wypoczynku ale sytuacje kiedy trzech patrzy jak jeden pracuje sa dosyc typowe. A mowimy tu o pracownikach fizycznych. O ile wieksze szanse obijania sie maja pracownicy umyslowi!

Bobola pisze...

@nightwatcher
Ja nie zajmuje sie motywacja ludzi ale mowie jak mozna uniknac kryzysu typu greckiego z rozruchami ulicznymi i wielkim skandalem. Ponadto nie wymagam aby ludzie pracowali dluzej za darmo czyli w czynie spolecznym. W zadnym wypadku. Za dodatkowe 8 godzin pracy tygodniowo powinni otrzymac proporcjonalne wynagrodzenie. Jestem przeciwnikiem zubazania pracownikow (tak jak to robia propozycje wiekszych podatkow czy zmniejszonych swiadczen zdrowotnych i innych) bo takie rozwiazania zabieraja pieniadze "do wydania" z rynku i szkodza ekonomii panstwa. Wszystko co proponuje to rozwiazanie najlatwiejsze z mozliwych. Poniewaz brak jest funduszy na pokrycie zobowiazan radze aby pracowac dluzej aby zarobic na ich splacenie. Jak juz wyjdziemy z dlugow to mozemy powrocic do slodkiego leniuchowania. Nie jest to w koncu nic innego niz to co robi kazdy z nas gdy jego domostwu nie starczaja na wydatki aktualne dochody. Bierzemy prace zlecone czy druga prace aby uniknac obnizenia stopy zyciowej. Zwiekszone opodatkowanie to odpowiednik oszczednosci czyli obnizenia stopy zyciowej. To nie jest moim zdaniem dobre wyjscie.Nie mowiac juz o tym, ze bedzie to wyjscie niepopularne.

Inspektor Lesny pisze...

Wprawdzie zblize sie do granicy dobrego wychowania, ale obawiam sie ze Gospodarz nie zrozumial intencji komentatorow.
Komentatorzy nie chca sie zgodzic z teza, ze Narod ma takich wodzow na jakich zasluguje. Miedzy wierszami wyczytuje, ze spoleczenstwo ma prawo (moralne?)krasc, oszukiwac i instytucje, i siebie nawzajem, byc glupie i ciemne, nic na to nie robiac.
Natomiast mniej czy bardziej demokratycznie wybrani politycy-nie.
Maja byc uczciwi, szlachetni i wyrozumiali dla ludu. I nie ulegac, jakze wielkim w ich wypadku, pokusom.

Inspektor Lesny pisze...

Supplement.
I jakze ma nie nastapic "wariant grecki", skoro ludzie wrecz CHCA tego. I dlaczego nasi politycy mieliby temu przeciwdzialac, skoro i oni i lud jest w tym aspekcie w zgodzie...

Bobola pisze...

@inspektor lesny

Nie dopuszczam do siebie mysli aby Szanowni Koledzy Blogerzy, wspoltworcy blogu, nie pragneli istotnie naprawy Rzeczpospolitej badz glosowali swiadomie wybierajac na stanowiska publicznego zaufania zlodzieji i szubrawcow. Taka mysl bylaby otwarta perwersja. Rodzajem sado-masochizmu narodowego.

Co zas sie tyczy opinii jaka maja obywatele GB, Holandii czy Niemiec o wydajnosci i przydatnosci polskich emigrantow to najlepiej o tym swiadczy powszechny w tych krajach ped do jak najszybszego pozbycia sie tych gastarbaiterow.
Polacy bowiem nie tylko sa znani jako brudsy, pijacy i zlodzieje ale dodatkowo psuja lokalny rynek pracy akceptujac znacznie nizsze wynagrodzenie. Czyli robia to samo w skali detelicznej co Chinczycy w skali globalnej.

Anonimowy pisze...

@inspektor lesny

Obawiam sie ze wykazuje sie Pan pewna naiwnoscia."Narod ma takich wodzow na jakich zasluguje"-wielokrotnie powtarzana teza ktorej nikt nigdy nie udowodnil-narod(polski ale nie tylko)ma OBECNIE takich wodzo jakich mu NARZUCONO najpierw wyrzynajac prawdziwe elity(Katyn,akcja ABC itp)a potem(obecnie)narzucajac elity kompradorskie przy pomocy reklamy i PRu politycznego.Narod polski obecnie nie ma NIC do gadania w sferze tego KTO i W JAKIM CELU rzadzi-o tym decyduje Kreml,Berlin i pare innych stolic.No chyba ze mnie Pan przekona ze obecna Polska jest panstwem absolutnie suwerennym,PRAWDZIWIE demokratycznym w ktorym rzadza tubylcze elity a nie NARZUCONE przez obcych tajne sluzby i obce korporacje.Bez zartow przeciez obaj wiemy jak jest-narod polski obecnie NIE MA NIC DO GADANIA w jakiejkolwiek sprawie.Dlatego OBAWIAM sie ze wariant greki MUSI nastapic(swego rodzaju katharsis a "przy okazji" rozbicie narzuconych przez obcych struktur wladzy).
No i gdzie sie Pan doczytal ze narod polski moze krasc i oszukiwac?-nic takiego nie sugeruje-to ze tak jest obecni to inna sprawa ale przyklad idzie z gory-wlasnie od owych OBCYCH I NARZUCONYCH sila i manipulacja struktur wladzy.

@Bobola

Pewnie ze to miara nie najlepsza(jak i kazda inna chocby PKB)ale cos nam mowi-mowi nam ze polski pracownik poza praca nie ma zycia prywatnego i jest wykorzystywany niczym bialy Murzyn-a ze jest to niezbyt efektywne-coz NIEWOLNICTWO(jawne czy zakamuflowane jak teraz)nigdy nie bylo zbyt wydajne.

Mysle ze ma Pan bledne pojecie o rynku pracy w UK.Troche sie rozwine bo juz Pan pare razy ten temat podnosil.
Fala przyjazdow Polakow do UK to lata 2005-wakacje 2008.W tym czasie oraz az do poczatku roku 2009 bezrobocie w UK SPADALO co oznacza iz wplyw emigrantow na poziom bezrobocia byl ZADEN.Bezrobocie w UK zaczelo delikatnie rosnac w pierwszym kwartale 2009 a prawdziwa "eksplozja" byla w drugiej polowie 2009 i pierwszej polowie 2010-tyle tylko ze juz od konca 2008 liczba Polakow(i innych imigrantow zarobkowych)w UK SPADALA(zreszta powoli spada nadal)-jak widac przyjazdy Polakow do UK nie ma zadnego wplywu na poziom bezrobocia a korelacja jesli jest to wrecz ujemna.Wzrost bezrobocia w UK(zreszta w sumie dosc skromny-obecnie 7.7% czyli zadna katastrofa)spowodowany byl bankructwami zle zarzadzanych firm-glownie budowlanych,finansowych oraz handlowych a Polacy nie mieli z tym nic wspolnego.Nawet Angole ktorzy osobiscie nie lubia Polakow(znam takich osobiscie)wlasnie tak to widza.
Polakow nikt sie nie bedzie pozbywal z UK poki co bo organizacje biznesowe stoja za nimi(nami)MUREM i potrafia TWARDO mowic "nie" rzadowi gdy ten cos tam sugeruje na temat zatrudniania tubylcow.Musi Pan zrozumiec ze lokalna sila robocza w UK jest BARDZO ZLA i niewykwalifikowana-Polacy poprzez swoja obecnosc w UK POPRAWILI rynek pracy-obserwujac Polakow rzad UK wreszcie wprowadzil program porzadnych praktyk dla mlodziezy a sami Angole wreszcie zaczeli doceniac takie rzeczy jak kursy zawodowe czy oszczedzanie na czarna godzine-wczesniej takie pojecia w ich slowniku NIE ISTNIALY.Mysle takze ze nie zna Pan mentalnosci przecietnego Angola-to nie zacofani mentalnie Irlandczycy czy Norwegowie-faszysci-oni doskonale rozumieja(zrozumieli PONOWNIE)iz tylko praca mozna sie z tego bagna zadluzenia wydobyc-to wbrew pozorom inteligentny a raczej bardzo PRAGMATYCZNY narod-ataki na Polakow sa BARDZO rzadkie-czeste sa za to ataki na NIEPRACUJACYCH(czy to tubylcow czy muslimow).Zreszta oni dobrze wiedza iz wyjazd pol miliona Polakow to utrata okolo 350 tysiecy dobrze wykwalifikowanych pracownikow,wyplyw z bankow kapitalu rzedu 7-8 miliardow funtow oraz kolejne 200 tysiecy domow ktore stana puste-wszytsko to razem oznaczloby dla UK KATASTROFE gospodarcza-mysle ze pan NIE DOCENIA Angoli-oni graja w kapitalizm juz 200 lat i tam nawet prosci robole to wiedza i wrecz czuja w kosciach.

mariusz pisze...

@Bobola
Pracownicy otrzymują wynagrodzenie poniżej tego, które jest uważane za sprawiedliwe wtedy i tylko wtedy kiedy po pierwsze: nie posiadają rzetelnej informacji o realnych możliwościach uzyskania odpowiedniego wynagrodzenia, albo są „pod ścianą” tzw. nie mają innego wyboru aby przeżyć. Warto wiedzieć, że obecnie w EU bezrobocie liczone jako odsetek osób nie posiadających stałych dochodów z pracy przekroczyło 20% (jest ono zawsze wyższe niż oficjalna stopa bezrobocia z tytułu istnienia osób, które straciły już sens poszukiwania pracy). Jednocześnie fakt istnienia dychotomii informacji, jest jedną w wielu przyczyn, dla których nigdy nie może za funkcjonować abstrakcyjny model konkurencji idealnej. Traktowanie rynku pracy w takich samych realiach jak rynku np. akcji lub samochodów przyrównuje ludzkie życie do życia przedmiotów nie posiadających własnej świadomości, co jest nieadekwatne do rzeczywistości. Jednocześnie pozwala na grę rynkową w celu zbicia „ceny” pracy a to determinuje utrzymywanie „armii” bezrobotnych celem obniżania wynagrodzeń, które paradoksalnie równocześnie tworzą popyt. Dzięki czemu zawsze dochodziło i dochodzić będzie w gospodarce tzw. rynkowej do coraz bardziej gwałtowniejszych kryzysów, skutkujących ograniczaniem zdolności wytwórczych gospodarki. Największym absurdem jest fakt, iż najlepszą receptą jaką ludzkość wymyśliła na wychodzenie z tych kryzysów jest wyścig zbrojeń, który już obecnie postawił świat na krawędzi przetrwania.
Człowiek poddany ekstremalnym czynnikom zewnętrznym jest zdolny do wielu rzeczy po oto aby przeżyć, bowiem po pierwsze jest organizmem biologicznym , którego istotą jest przeżycie.

Anonimowy pisze...

@Bobola

Jeszcze jedna rzecz-NAPAWDE nie powinien sie Pan sugerowac tym co pisza polskie media na temat postrzegania Polakow przez Angoli.Obraz Polaka-pijaka i zlodzieja na ktorego Angol patrzy z obrzydzeniem to WYMYSL gazet(a raczej gadzinowek)typu "Gazeta Wyborcza" ktorych celem jest jak sadze powstrzymanie taniej sily roboczej przed ucieczka z Polski.Oczywiscie bywaja Angole i niektore tabloidy ktore taki obraz propaguja ale to margines marginesu.Obraz Polaka-zlodzieja i nieroba co tylko pije,bije i zasilki ciagnie to PROPAGANDA Michnika i spolki co tylko pokazuje jakie to "polskie" sa media w Polsce-chyba raczej tylko polskojezyczne.

Anonimowy pisze...

@Bobola
Tak naprawdę chciałem zwrócić uwagę na to że ani Grecy ani Polacy nie są winni temu że rząd zadłuża państwo aż do bankructwa. To nie dlatego zadłuża że ludzie są leniwi, za mało pracują i za małe podatki płacą. Wręcz przeciwnie! Rząd zaciąga tym większe długi im więcej pieniędzy dostaje od podatników - może tak robić bo przy większych dochodach budżetu ma większą 'zdolność kredytową'. A potem przychodzi rok w którym dochody budżetu spadają i nagle bach - państwo nie jest w stanie nie tylko dalej pożyczać ale nawet spłacić tego co już pożyczyło. Dlatego twierdzę że państwowej administracji nie należy pozwalać na zwiększanie dochodów budżetu bo te małpy wydadzą wszystko co dostały i jeszcze narobią długów. Dokładnie tak jak osoba która nigdy nie śmierdziała groszem a nagle wygrywa milion w totka - żyjąc ponad stan wszystko przepuści i tylko długi zostaną. Pomysł ze zmuszaniem ludzi do dłuższej pracy niczym się dla mnie nie różni od podnoszenia podatków. Przymus taki czy inny, ale przymus - tylko po to żeby rząd mógł się wyżywić i żeby go ludzie widłami nie przegonili.

Bobola pisze...

Jest para spraw we wpisach poruszonych wyzej, ktore zasluguja na dluzsza odpowiedz. Ja tutaj odpowiem tylko w krotkich zolnierskich slowach.
Po pierwsze, nie jest prawda, ze Polska inteligencja czy ziemianstwo zostalo wymordowane w czasie wojny kompletnie. Owszem okupanci ze wschodu i zachodu ogniskowali swoje zainteresowania likwidacyjne glownie na warstwach wyzszych bo nizsze nie mialy znaczenia a przez Rosjan byly uwazane za element przyjazny klasowo. Nie mniej taki Katyn i pozostale obozy jenieckie to strata zaledwie 30 tysiecy przedstawicieli inteligencji (chociaz nie trzeba z tym przesadzac- podoficerowie czy zolnierze KOP oraz policjanci to jeszcze nie elita). Powiedzmy ze Szwaby zamordowaly drugie tyle a nawet 100 tysiecy polskiech ziemian i inteligentow. Razem to straty rzedu 130 tysiecy z populacji, ktora w 1939 roku liczyla prawie 29 milionow obywateli. Liczbe "wyzyskiwaczy" czyli kapitalistow, ziemian i arystokratow, ktorych tak nielubia niektorzy z moich czytelnikow , mozna bylo oszacowac na jakies 10% populacji ogolnej co oznacza, ze wynosila ona okolo 3 miliony pasozytow spolecznych. Jak widac argument o wymordowaniu w czasie II WS "najlepszych synow" nie ma wielkiego sensu.

Po drugie, nawet za czarnych czasow PRLu nikt nikogo nie zmuszal do brania udzialu w wyborach. Owszem mozna sie bylo rzucic w oczy przez absencje ale nie bylo to znowu cos takiego co grozilo smiercia lub kalectwem. Ja opuszczalem pare razy wybory w PRLu i nikt mi zlego slowa nie powiedzial. Podobnie jest w III RP. Nie masz nikogo na liscie, kogo chcialbys poprzec czy tez do kogo mielbys zaufanie - nie idz glosowac. Glowy nikomu za to nie urwa a wysoka absencja daje znac rezimowi, ze jego notowania nie sa wysokie. Przeciez partie polityczne obecnie to tylko garsta w porownaniu z liczebnoscia PZPRu . Najliczniejsza jest PSL i ma tylko okolo 130 tys. czlonkow. PO ma moze 60 tys a PiS 40 tys.. Nie lubicie obecnej elity? Jest proste rozwiazanie. Ignorujcie wybory i niech wezma w nich udzial tylko partyjni. Jak sie okaze , ze w calej Polsce do urn pojdzie tylko 250 tsysiecy to bedzie smiech na cala Europe.

Po trzecie moje wlasne obserwacje wskazuja na mala wydajnosc i niska jakosc pracy polskich pracownikow. Wysilki aby im placic wiecej za dalsze obijanie sie sa pozbawione sensu. W obiegu moze byc tylko tyle pieniadza ile z grubsza wynosi PKB odchylenia w gore groza inflacja , w dol deflacja. Inaczej mowiac jesli chcemy zarabiac wiecej musimy powiekszac PKB czyli inaczej mowiac (dla osob, ktore nie lubia tego wskaznika) musimy powiekszac wytwarzanie kapitalu narodowego. To zas mozemy robic zwiekszajac wydajnosc pracy (co jest trudne bo jak widze nie ma do tego zapalu) albo dzialac ekstensywnie i przedluzyc tydzien pracy. Innego wyjscia nie ma.
Poza tym radze lepiej selekcjonowac przywodcow narodu a w razie watpliwosci dac Bobole na dyktatora.

Inspektor Lesny pisze...

, ktorych tak nielubia niektorzy z moich czytelnikow , mozna bylo oszacowac na jakies 10% populacji ogolnej co oznacza, ze wynosila ona okolo 3 miliony

Aj, nie lubia i nie lubia. Gospodarz sie uwzial, ze nie lubia.
Rzecz w tym, ze to ludzie, a ludzie jak wiadomo, maja i przywary, i slabi sa, i bladza tez. No, i wie gdzie sie te 3 mln. podzialy? Bo ja sie boje, ze czesc, jako pismienna, wpasowala sie w obecne struktury. Taki, nie przymierzajac ccchrabia Komorowski. Moze on hrabia, moze nie...
Ale ja sie zastanawiam, gdzie oni sa? Bo dawniej, to przeklinali po cichu, i tak jak moj sp. pamieci wujek, czekali az Amerykanie przyjda, i "zrobia porzadek". Ale nie doczekal sie i umarl.
Wiec, ja pytam, gdzie oni sa? Ci przyzwioci, w kazdym razie...